Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Ja rano miałam chory kręgosłup, o 12 raka jelit o 14 zatorowość i zbliżający się zawał, o 17 sepsę, a o 19 schizofrenię i czułam, że jestem na granicy, że nie ma już drogi dalej, że już mnie nic nie czeka, chcę uciec, a nie mogę i nie mam gdzie :/

 

Kurde nigdy w swojej półrocznej karierze z nerwicą nie przeżyłam czegoś takiego. Teraz będę się bała wyjść jak nigdy, a już zaczynało być trochę lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I teraz na przykład dobrze sie czuje, czytam Wasze posty smuce i przejmuje sie razem z Wami, ale jutro od ranca ta sama spiewka- a moze sie umowmy i obiecajmy sobie ze damy radę , nie poddamy sie, przecież nic nam tak naprawdę nie jest, no bo nie jest- to jest tylko nerwica która tak naprawdę nic nam nie moze zrobić ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aaa ostatnio mój chłopak się mnie pyta czy nie chcę pójść sobie posiedzieć w przychodni :) Wie już kochany, że po wizycie u lekarza jest mi lepiej.

Ale to nie zawsze działa. Wczoraj byłam u lekarza i czekając wcale nie czułam się lepiej. Może dlatego, że lekarz się spóźniał, była tylko pani w recepcji, która pewnie nie umie udzielić pomocy i tłum pacjentów czekających do gabinetu, którzy tylko czekają na sensację, że zaraz się zemdleje.

Jak tak na nich patrzyłam, na ich stopy to bardzo im zazdroszczę, że potrafią tak sobie spokojnie siedzieć żeby ani drgnąć, tak się totalnie wyluzować. U mnie stopy non stop się ruszały, podsuwałam się to w górę to w dół, ruszałam głową, grałam w grę i mimo, że byłam spokojna to jednak napięta, oczekująca z niepokojem na to, co może się wydarzyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

evvelinka, o sepsa...nie miałam jeszcze, ale np. jak było głośno o ptasiej grypie, wchodząc do sklepu otwierałam drzwi łokciem w bluzie, czy kurtce...nie gołą łapą, nie dotykałam obręczy idąc gdzieś po schodach...nosiłam żel antybakteryjny i chusteczki atybakteryjne ;D jak jakis debil, myłam raczki co minuta :)

czasem to sie z siebie śmieje już! ale to smiech przez łzy!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tym oddechem normalka, ja tak miałam i już myślałam ze nigdy w życiu nie będę oddychala normalnie.. Samo przejdzie nawet nie bedziesz wiedziała kiedy- zaufaj mi.. No a przerabianie kilku chorób dziennie to tez normalne przecież..:)) jakby inaczej przejść przez dzień bez jakiegoś udaru, zawału czy innego cholerstwa:))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja np. panicznie się boję gdzieś jechac....wczoraj z teściową jechałam do spzitala odwiedzić babcie, ponad 80 km. już na początku czułam gorąc w klatce, serce waliło, pociłam sie...ale mówię sobie " helloooo jedziemy do szpitala, tam lekarze są, pomogą..." i jakoś dojechałam :) ale...jak mam jechac gdzieś indziej...szaleje...coś okropnego!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja miałam już z 5 razy. Zawsze jak mi rośnie temperatura albo maleje mam sepsę :/ Już 2 razy byłam o krok od zrobienia posiewu krwi.

Boję się gorączki bo kiedyś trafiłam do szpitala na zapalenie dróg moczowych z gorączką ok. 40 stopni, która trwała 4 dni plus wymioty i totalne osłabienie. Leczyli mnie dożylnie antybiotykami, ale tak naprawdę nie wiadomo czy to zapalenie dróg moczowych było, bo często wspominali o gorączce nieznanego pochodzenia.

 

Właśnie to jest najgorsze to uczucie, że już koniec jakby nam nic nie dolegało, a rano to samo napędzanie się... kręci mi się już w głowie czy nie, kiedy się zakręci, będzie mnie bolał brzuch? Odwołać to spotkanie czy ryzykować i jechać? Zemdleję w sklepie czy nie? A może to nie nerwica? Nie badałam jeszcze tego, tego i tego... żyć się nie chce :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja od paru dni stosuje taką metode jedną, i w sumie ostatnie 2 dni, calkiem ok :)

Przeczytalam ksiazke, o automatycznych negatywnych myslach ktore sie pojawiaja. I trzeba je wypisac, i potem wypisac fakty ktore je potwierdzaja, a potem fakty ktore zaprzeczają temu. Wtedy jakby sami sobie tlumaczymy, ze moze nie do konca jest tak jak my myslimy. I potem pisze się tzw. zbalansowane mysli - czyli takie racjonalne. I generalnie chodzi o to, zeby nie wkrecac sie w te automatyczne, tylko starac sie wtedy wkladac sobie do glowy te racjonalne.

No i (nie wiem czy od tego) ale dwa dni do pracy chodzilam i super byl stan po drodze i w pracy tez! Jak tylko przychodza mi takie mysli, ze bede miala atak po drodze czy cos, to od razu przypomina mi sie ta racjonalna mysl, i mam nadzieje, ze z czasem ona wyprze tamtą.

Chociaz latwo nie jest, bo wiadomo, te automatyczne przychodza znikąd i rozprzestrzeniają sie po całej glowie :-/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja..to przy najbliższej okazji kupuję książkę o nerwicy i będę studiować, jak mnie franca zna na wylot to ja ją tez będę. Wszytsko fajnie...kazdy mowi uspokoj sie to nerwica, a jak nie? a jak to cos innego? moze te miliony razy to nie był zawał, ale to co bedzie milion pierwszym akurat zawalem sie okaże ?!? To tez zycie w starchu...ze oleje cos, jakis symptom, a on okaże sie czyms innym niz to cholerstwo!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moniaeire Ma rację. Kochani to tylko nasze sprytne mózgi wysyłają nam wiecznie jakieś pomysły,abyśmy skupiali się na naszej ulubienicy nerwicy. Wiem powiecie łatwo powiedzieć. Wiem,bo sama często jakieś dziwne choróbska sobie przypisywałam. Staram się już o tym wszystkim nie myśleć. Skupiam się tylko na pozytywnch rzeczach i pomaga. Zaczełam normalnie funkcjonować. Nie powiem czasem mnie coś zakuje jak np. w tej chwili serce,ale staram się o tym nie myśleć i tłumaczyć sobie racjonalnie,że poprostu to jest mięsień i znowu sobie go nadciągnełam,bo spędziłam dzień aktywnie. To tylko nasz mózg nic więcej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no ja swoich raków się pozbyłam, wszystkie w rzece gdzie ich miejsce. Zawały mam nadal, bo z serduchem jakieś akcje, dziwnie bije, jakieś ma uskoki, raz szybko, tu znów za wolno. Ciśnienie to ja mam takie piękne, że rzadkość :D:D:D morfologia- cudo, elektrolity- bajka, próby wątrobowe - też śliczne :D echo serca, ukg- bosko- zero odchyłek, tylko częstoskurcz nadkomorowy- i tu się zaczęła lawina...jak mam duszności- a mam ciągle- zaraz się boję że to wina serducha!

 

jestem okazem zdrowia, tak naprawdę nie wiem co to ból, ja nawet w życiu nie miałam anginy, nie wiem jak to mieć 40 st, gorączki, wysypkę, kolkę nerkową, krwawienie z nosa, złamanie jakieś, zapalenie czegokolwiek...wiem co to przeziębienie... no i bezpłodność bo mam PCOS, ale to fizycznie nie boli wcale!

 

byle ukłucie, byle co...wprowadza mnie w panikę, jakieś duszności, które generalnie chyba nimi nie są tak naprawdę, skoro żyje!!! mówię, chodzę, czasem biegam, pływam..żyję, czyli oddycham...teraz mnie np. kłuje cała lewa str. klatki piersiowej, serce też jakoś durnie boje...o ile to serce, bo ponoć czuje się je w okolicy mostka, a ja czuję dokładnie na lewej piersi takie dziwne przeskoki, wtedy robi mi się na sekunde niedobrze...ale wiecie co.. nie chce mi sie juz tym martwić! naprawde, kilka tyg temu juz bym jechala na pogotowie, a teraz ...juz naprawde mi sie nie chce!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja niestety zdrowa nie jestem. Mam hashimoto, endometriozę i niedoczynność jajników... pewnie szybciej umrę w związku z tym. Pół biedy jednak gdybym chociaż czuła się lepiej i ta jakość życia rekompensowała mi ten niedostatek. Poza tym pewnie nie będę miała nigdy dzieci, a wszyscy dookoła będą pytać kiedy dzieci i pie$#@!ić, że to już czas, a ja będę jeszcze bardziej zdołowana i będę się czuła jak kompletny śmieć tak, jak czuję się teraz. Czeka mnie pewnie jeszcze jakaś operacja w przyszłości, bo leki, które biorę na niedoczynność mogą nasilać endometriozę i kolejne zrosty w brzuchu, a w związku z tym okropne bóle przy wypróżnianiu. Jestem strzępkiem nerwów i człowieka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

evvelinka, boże...kochana...przykro mi! ja też mam z tarczycą coś nie tak, endometrioze ma moja mama, wiem jak cierpisz, bo widzę po niej! Co do jajników... no ja mam wielotorbielowate- ksiazkowy obraz PCOS ( policystyczne jajniki) na prawym mam 11, a na lewym 17 torbielątek :D jestem już po laparoskopii (mialam w lutym) elektorkauteryzacja zadziałała tak, ze teraz walcze raz na jakis czas z trbielami krwotocznymi- ale skutecznie (odpukac). Co do dzieci...moja droga, ja nie mam owulacji, a stymulując mnie tez rzadko kiedy się pojawia, moj mąż ma bardzo złe parametry nasienia, jestesmy po inseminacjach i dzis np. dostalam 2 raz w tym miesiacu okresu :D tez nie bede miala dzieci- i juz w rodzinie kilka brzuchów, znajome tez dzieciate, albo w blogoslawionym stanie i te pytania "A WY?", "ZEGAR BIOLOGICZNY TYKA"....ch*j że tyka, niech tyka...boli, oj boli to bardzo...ale co, ludzie mają wieksze problemy. Jest jeszcze in vitro, a jak nie to tyle małych serduszek do pokochania w domach dziecka!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To widzę prawie na jednym wózku jedziemy. Ja się ostatnio u endokrynologa popłakałam i coraz częściej pękam. Mój partner się jeszcze nie badał, ale nie chcę go stresować i tak się ze mną nacierpi, bo bardzo przeżywa, że jestem chora. Podejrzewam, że z jego nasieniem też mogą być problemy. Invitro to dla mnie raczej jedyna nadzieja, ale teraz z tą nerwicą nie wyobrażam sobie próbować, najpierw muszę się uporać ze sobą zanim wezmę odpowiedzialność za kogoś. Fajnie tak pogadać z kimś kto choć trochę rozumie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja rozumiem doskonale, męczę się pare lat już! w sumie wyszło przypadkiem, a czasem nawet żałuję, ze poszłam się przebadać. Jeździłam ze znajomą na badania jak była w ciąży i wpadłam raz na pomysł, że też się przebadam, mimo, że nic mi nie dolegało w sumie....wolałabym czasem o tym nie wiedzieć i żyć. Tyle badań ile musiałam przejść, boże...były tyg, gdzie krew mi pobierano po kilka razy! Badania na wszystko co tylko możliwe. Czekanie na wyniki...to dopiero stres. Rok starań o dziecko i sugestia inseminacji, ale do tego badanie męża potrzebne i tu patrz...3% żywych plemników, a tym ruchliwych 18%- to dopiero był płacz...z tych naszych inseminacji nici!

 

Ale chyba teraz też nie dałabym rady być mamą, co to za matka, co egoistycznie patrzy tylko na siebie, kontroluje własne ciało co minute!!!

Dziś poszłam do gina i tez usłyszałam wiele ciekawostek na temat mojego zdrowia, wiec zaczynam maraton "hormonalny" od nowa!

 

Jakoś mnie to już nie stresuje, nie boli!!! bardziej martwie się tym, czego tak naprawdę żadne badania u mnie nie potwierdzają...zawały i te inne śmieszne stany :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i wlasnie za pól godziny musze wyjść z domu.. Już mnie bierze nerw.. Z jakiego powodu?? Nie mam zielonego pojęcia , przeciez wychodzę do pracy która nawet lubię,nic złego mnie tam jeszcze nigdy nie spotkało, ale myśli krążą tylko wokół Ciebie moja kochana przyjaciolko nerwico,ale sorry dziś zostajesz w domu, ja wychodzę sama i dziś mi nie potowarzyszysz..Wy tez moi drodzy zostawcie ja gdziekolwiek, byle nie z Wami:)))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

evvelinka u mnie zbyt dlugo trwala diagnoza jesli idzie o kregoslup a mialam tak duze zawroty glowy ze nie bylam wstanie normalnie funkcjonowac , jednoczesnie bylam odsylana od lekarza do lekarza i zaden nie chcial mi dac skierowania na badania bo przeciez TK i MRi drogie a z w koncu wymoglam na jednym nrtg czynnosciowe a wszpitalu zrobiony mi tk glowy (zamiast szyjnego) :bezradny: Stad u mnie sie wziela depresja wtorna czyli wynikaca z innego schorzenia no i zaburzenia lękowe bo juz tak balam sie tych zawrotow ze zylam w ciaglym lęku. Teraz zawroty troche ucichly te od kregoslupa ale chodze na rehabilitacje i wybralam sie na pryuwatna wizyte do jednego z najlepszych neurochirurgow w krakowie i dopoero teraz od 25 czerwca jestem leczona.

Przy okazji mozemy sobie rece podac tez mam endometrioze ;) Mialam operacje w 2009 roku.

 

Wczoraj mialam niefajny incydent w sklepie.. wybralam sie na glodniaka bo mi sie sledzika zachcialo , bylabym zemdlala po schyleniu sie poz akupy :roll: i oczywiscie wpadlam w taka panike ze nie moglam dojsc do siebie caly dzien. Dzis lęk przed wyjsciem z domu. Masakra.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co mnie denerwuje? Ze sie glupio wkręcam w ten lęk przed lękiem i on prowadzi do ataku :(

Bo juz wybilam sobie z glowy, ze umre, ze zawal serca, ze zemdleje - juz takiego myslenia nie mam.

Ale wkrecam sie w myslenie "zaraz dostane ataku" - i tak sie dzieje :-/

A najgorzej, ze tego lęku nie jestem sobie w stanie racjonalnie wytlumaczyc :) bo o ile moge wyjansic sobie, ze przeciez nie zemdleje, a z moim sercem wszystko ok, to ciezko powiedziec sobie "nie bede miala ataku" - skoro go przeciez miewam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie wszystko zaczęło sie niedlugo przed matura ,i całe szczęście bo szkoły pewnie bym nie skończyła będąc w takim stanie , nie pytajcie jak udało mi sie zdać maturę..początek mojej przygody z nerwica był chyba najgorszy, byłam młoda dziewczyna która żyła pełnia życia aż tu nagle ciach!! Moje objawy były tak poważne , ze wyladowalam z szpitalu , byłam słaba,bolało mnie dosłownie wszystko, głowa serce, żołądek nogi ręce , chodziłam jak pijana,z autobusu zanim dojechalam do szkoły wysiadalam z 5 razy, kieszonkowe wydawalam na taksówkę jak tylko mogłam.. W szpitalu przebadali mnie cała rezonans głowy , gastoskopie i inne cuda .. Nic.. Nerwica wegetatywna wtedy tak to nazwali.. A ze mną dalej było złe, odizolowalam sie od wszystkich..wstydzilam sie powiedzieć moim rówieśnikom o moim problemie..rodzina tez sie denerwowala, po maturze jak przez mgle ja pamietam , miałam okazje iść do fajnej pracy, zrobiłam wszystko żeby tylko mnie nie przyjęli, bo przeciez ja wtedy nawet leżąc na łóżku miałam wrażenie se z niego spadne, to jak miałam iść gdziekolwiek,. Rodzice tez sie martwili, do pracy nie na studia nie.. Czułam sie z tym okropnie, siedzialam tylko w domu.. Taki nieudacznik życiowy.. Wiecznie otepiala i spiaca od melisy, neospasminy, validolu etc, wszystko na raz brałam.. No i tak przesiedzialam ze 2 lata , pózniej zaszlam w ciążę ze starszym facetem..szybki ślub, szybki rozwód.. (Nie żałuje) ale tez trochę mnie to wtedy przytloczylo.. Ale pózniej nowa miłość ,uleczyla na jakiś czas.. I znowu porażka .. Łzy,smutek i depresja,, wtedy już psychiatra mi musiał pomoc.. Miałam dziecko do wychowania.. Dostałam asertin brałam przez rok.. Pomogło.. Bez szału ale zawsze jakoś łatwiej sie funkcjonowało..zdecydowałam sie wyjechać do innego kraju i tak siedzę do dziś.. już w kilkuletnim związku , udanym.. Ale nadal z moja nerwica..z moimi bolami, rakami, smutkami.. Które nawet jak ucisza sie na jakiś czas, to i tak wrócą..i przez te wszystkie lata walki jestem chyba bardziej odporna na niektóre sytuacje..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie wszystko zaczęło sie niedlugo przed matura ,i całe szczęście bo szkoły pewnie bym nie skończyła będąc w takim stanie , nie pytajcie jak udało mi sie zdać maturę..początek mojej przygody z nerwica był chyba najgorszy, byłam młoda dziewczyna która żyła pełnia życia aż tu nagle ciach!! Moje objawy były tak poważne , ze wyladowalam z szpitalu , byłam słaba,bolało mnie dosłownie wszystko, głowa serce, żołądek nogi ręce , chodziłam jak pijana,z autobusu zanim dojechalam do szkoły wysiadalam z 5 razy, kieszonkowe wydawalam na taksówkę jak tylko mogłam.. W szpitalu przebadali mnie cała rezonans głowy , gastoskopie i inne cuda .. Nic.. Nerwica wegetatywna wtedy tak to nazwali.. A ze mną dalej było złe, odizolowalam sie od wszystkich..wstydzilam sie powiedzieć moim rówieśnikom o moim problemie..rodzina tez sie denerwowala, po maturze jak przez mgle ja pamietam , miałam okazje iść do fajnej pracy, zrobiłam wszystko żeby tylko mnie nie przyjęli, bo przeciez ja wtedy nawet leżąc na łóżku miałam wrażenie se z niego spadne, to jak miałam iść gdziekolwiek,. Rodzice tez sie martwili, do pracy nie na studia nie.. Czułam sie z tym okropnie, siedzialam tylko w domu.. Taki nieudacznik życiowy.. Wiecznie otepiala i spiaca od melisy, neospasminy, validolu etc, wszystko na raz brałam.. No i tak przesiedzialam ze 2 lata , pózniej zaszlam w ciążę ze starszym facetem..szybki ślub, szybki rozwód.. (Nie żałuje) ale tez trochę mnie to wtedy przytloczylo.. Ale pózniej nowa miłość ,uleczyla na jakiś czas.. I znowu porażka .. Łzy,smutek i depresja,, wtedy już psychiatra mi musiał pomoc.. Miałam dziecko do wychowania.. Dostałam asertin brałam przez rok.. Pomogło.. Bez szału ale zawsze jakoś łatwiej sie funkcjonowało..zdecydowałam sie wyjechać do innego kraju i tak siedzę do dziś.. już w kilkuletnim związku , udanym.. Ale nadal z moja nerwica..z moimi bolami, rakami, smutkami.. Które nawet jak ucisza sie na jakiś czas, to i tak wrócą..i przez te wszystkie lata walki jestem chyba bardziej odporna na niektóre sytuacje..

 

 

Moja historia przebiega podobnie, choć ja totalnie zawaliłem przez to liceum, w szkole średniej traktowano mnie jak wariata - ciągle chodziłem ja śnięty,miałem ataki paniki i migren, do tego zero zrozumienia i pomocy. Zacząłem wagarować, straciłem wiarę w siebie i wszystko się posypało. Od tamtej pory bywało róznie, ale zawsze przy dnie, choć ostatnio pojawiło się światełko w tunelu, dostałem dobry płatny staż, skończyłem szkolę i mam odrobinę nadziei.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nortt.. Ja pewnie tez bym miala spory problem w szkole gdyby stało sie to wczesniej, i niestety brak zrozumienia wsród rówieśników jeszcze bardziej potęguje nasze problemy.. Ale bardzo sie cieszę,ze sie nie poddajesz i walczysz z czymś co zatruwa nam codzienne funkcjonowanie, co innym wydaje sie normalne dla nas jest to wyczyn ,przykładowo jak w moim przypadku zakupy w większym supermarkecie.. I wydaje mi sie ze tacy ludzie jak my potrafimy docenić wiecej i cieszyć sie z naszych małych sukcesów:)

 

-- 28 sie 2013, 22:24 --

 

"Oba­wa przed strachem tyl­ko mo­bili­zuje do działania. Nie można dać stłam­sić się przez lęki i fo­bie, które tak nap­rawdę są wyt­wo­rem naszej niep­rze­widy­wal­nej wyob­raźni... Gwa­ran­tem jest klucz do sukcesu. "

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×