Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Ja czasami obserwuje u siebie dziwny objaw, czesto jak ide do pracy, wychodze z autobusu i musze isc w dol (do tunelu) i potem w gore (na powierzchnie) i jak wychodze to łapie mnie taki ucisk w klatce piersiowej, ktory promieniuje az do gardla! Zazwyczaj musze stanąc na chwile i wtedy przechodzi. Wszystko trwa moze 1-2min i potem juz jest ok. Najpierw myslalam, ze moze jak ide pod gore to wysilek jest i taka reakcja. Ale jak ide (nawet pod duzo bardziej stroma gore) w innym miejscu, i jestem faktycznie zmeczona to nigdy nie mialam takich objawow. Dziwne... moze stres (skoro w drodze do pracy ;) ), ale z drugiej strony, to naprawde jest dziwny objaw, taki troche jak kolka tylko wlasnie wyzej w okolicach serca :-/

Stres raczej a wynika badań masz w porzadku?Tez miała podobne objawy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też się boje, że u mnie jest coś z kręgosłupem, bo pierwszy atak paniki miałam dokładnie następnego dnia po tym jak mi chłopak wymasował szyję. Rano miałam mdłości i źle się czułam. Taki dziwny zbieg okoliczności. Akurat wtedy jak codziennie wykonywałam ćwiczenia izometryczne na kręgosłup od neurologa miałam największe ataki paniki i najgorzej się czułam. Nie robiłam jeszcze rtg całego kręgosłupa, jedynie odcinka szyjnego - wyszła kyfoza, ale neurolog powiedział, że to nie powinno mieć aż takiego znaczenia. W każdym razie często chodząc ulicą dziwnie się czuję. Nawet jak jestem spokojna i to mnie zastanawia. Powinnam jeszcze chyba iść do ortopedy.

A jeszcze jak pochodzę po sklepie szybko, pokręcę głową na różne strony to potem mnie zamracza i mam zawroty głowy. Mam też i tak, jak nerwa, że idąc w górę lub w dół po schodach kręci mi się w głowie. Ale to wszystko też nie zawsze.

radze zrobic rtg czynnosciowe tam wyjdzie czy nie masz np dyskopatii albo niestabilnosci kregow i raczej neurochirurga polecam jak takie cos wyjdzie .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ojej dzięki, zrobię sobie. A tobie jak się przyczynił kręgosłup do nerwicy?

 

Wygląda na to, że wracam do punktu wyjścia, bo po pierwszych atakach pierwsza myśl to że to kręgosłup, ale na rtg szyjnego poprzestałam jak mi neurolog powiedział, że to nerwica, bo jestem strasznie napięta. Tylko, że od nerwicy nie traci człowiek nagle wzroku na 2 sekundy, nie plączą mu się nogi i nie upada prawie na ziemię - zdarzyło mi się takie coś na targach oświetlenia i miało miejsce jeszcze przed pierwszym atakiem paniki. Musiałam się przytrzymać mojego chłopaka, bo jak nic bym gruchnęła na ziemię. Dlatego wciąż nie odpuszczałam i twierdziłam, że to coś fizycznego jak mi wszyscy mówili nerwica. Jakoś mi to umknęło w natłoku tych wszystkich badań, ale pamiętam, że wtedy nie raz się budziłam ze zgiętą szyją nagle pod wpływem jakiegoś zrywu i wstawałam na równe nogi. Pierwsze mdłości pojawiły się po masażu szyi, a pierwszy atak po ćwiczeniach izometrycznych na kręgosłup... ciekawe... zaprzestałam wtedy ćwiczeń i po jakimś czasie przestałam doświadczać nagłych wybudzeń, tylko czasami mi się zdarzało, ale jak jakiś miesiąc temu znowu spróbowałam izomatrii niedługo potem znowu miałam atak... albo tak sobie zakodowałam albo rzeczywiście to kręgosłup wszystko. Jak mi robili tomografię głowy i stół się poruszał to tak mi się kręciło w głowie, że potem przez kilka godzin miałam mdłości. Od początku najbardziej przeszkadzała mi w tym wszystkim jedna rzecz... to zamroczenie i zawroty głowy chodząc po ulicy. Co bym nie robiła jak dłużej chodzę się to pojawia, trwa do dziś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja może nie mam duszności, ale jak pomyślę o oddychaniu to potem nie mogę wyrównać oddechu. Myślę, że to taki mój wkręt nerwicowy. No i jak tak usiłuję równo oddychać to zaczyna się piekło. Po jakimś czasie męki, zaczynam wpadać w panikę. Wtedy niestety nic już nie mogę zrobić.

Ale czasem gdy uda mi się nie dopuścić do ataku to biorę się za oglądanie ciekawego filmu, czytanie książki i zapominam o "kłopotach" z oddychaniem. Jeśli to nie pomaga próbuję sobie coś ponucić, wtedy oddech sam się reguluje.Po prostu zapominam o kontroli oddechu.

A jak sobie tylko przypomnę.... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dusznomi,Wiem i rozumie, też się męczę. Nawet teraz to mnie męczy, bo jak pisałam to sobie przypomniałam. Już wymyśliłam sobie astmę, alergię a nawet na dziś zapalenie płuc. Eh... ciężkie to nasze życie. Najgorzej, że palę i każdy papieros to natrętne myśli, że pogarszam tylko sprawę. Jak zacznę ziewać to myślę, że mam niedotlenienie od fajek.

Ale żeby całą dobę to Ci współczuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje ataki są bezpośrednio związane z moim natrętnym myśleniem o zawale serca, o śmierci i z dyskomfortem odczuwanym w klatce piersiowej. Ciągłe wrażenie "ciasnoty" między żebrami, coś jakby ścisk za mostkiem, niemożność złapania pełnego oddechu. Takie odczucia fizyczne dodatkowo pogłębiają tylko myślenie o najgorszym. Niestety nie do końca potrafię sobie z tym radzić i od czasu do czasu zdarza się konkretny atak, który wygląda mniej więcej tak:

 

- przede wszystkim potężne mrowienie w głowie, trochę słabsze w całym ciele,

- kompletna depersonalizacja i derealizacja (nawet będąc w domu wydaje mi się, jakby to jednak nie do końca był mój dom), w tym momencie wszystko co mnie otacza znajduje się jakby za lekką mgiełką

- te dwa odczucia powodują myślenie: 'o cholera, zaraz zemdleję, słabo się czuję, to pewnie zawał'... następuje jeszcze większe 'nakręcenie się'

- ogromne pocenie się całego ciała: plecy, dłonie, uda, nogi... no dosłownie jakby z każdego możliwego miejsca na ciele wydzielał się ze mnie pot

- przyspieszone bicie serca, czasami chyba aż na granicy jego wytrzymałości, jakby zaraz miało wyskoczyć z piersi

- kompletne drżenie rąk, nie potrafię wtedy utrzymać praktycznie niczego w dłoniach, gdyby ktoś podstawił mi fortepian pod ręce, to myślę, że Chopin miałby całkiem niezłego konkurenta ;)

 

Taki atak trwa od 10 minut do czasami aż pół godziny, zdarza się on w różnych miejscach, ale najrzadziej w miejscach pełnych ludzi i w domu. Jak sobie radzę? Przede wszystkim kontrola i wyrównanie oddechu - to przy okazji pozwala uspokoić serca. Dodatkowo staram się podczas takiego ataku czymś zająć myśli - aby odpędzić myślenie o zawale. Dodatkowo bardzo pomocna jest dla mnie obecność drugiej osoby, bardzo pomaga fizyczny kontakt - chwycenie za dłoń, objęcie, przytulenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje ataki trwaja Od jakis 14 lat,(mam obecnie 33).Byly przerwy (roczna) moglam gory przenosic!od jakiegos miesiaca Od nowa sie zaczelo,strach przed wyjsciem z domu, bole glowy, zawroty,zoladek,pocenie, brak snu, ciagle myslenie o chorobie (rak,zawal itd).. Nie no poprostu koszmar!! A najlepsze jest to,ze Wiem ze to nerwica, bo te wszystkie objawy tak jak wspomnialam mam Od 14 lat..zmeczona jestem czasami tym wszystkim ..a jak sobie radze??hmm.. Ja sie chyba do tego poprostu przyzwyczailam, nauczylam sie z tym zyc,nauczylam sie zyc z czyms co jest juz czescia mnie.. Czasami jak sobie tak siade I pomysle to nerwica mnie juz zaczyna nudzic, bo Od 14 lat nie przynosi tak naprawde nic nowego:)) wiec tej pani( nerwicy) juz dziekujemy:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie trzyma od miesiąca z lepszymi dniami... albo po powrocie do domu, albo weekendy... Non stop spięty, pełna głowa, uczucie zawrotów głowy, dziś po pracy jestem już tym strasznie zmęczony... kurde a było tak dobrze 1,5 roku zero, teraz nawet na rowerze nie jeżdżę do pracy bo nie daję rady... koniec :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam identycznie, z tym, że te najgorsze stany dopadły mnie teraz i mam dni lepsze i gorsze, generalnie tak jak już kiedyś pisałam gdyby mnie nie męczyły te cholerne duszności to czułabym sie świetnie. A tak to co chwilkę mierze ciśnienie, sprawdzam puls. Boje się własnego cienia...wkręcam zawały, udary, raki (nieboraki). Mam dni w których zapominam o swoim codziennym umieraniu, a mam takie kiedy najchętniej wzięłabym leżak i przesiedziała pod szpitalem, bo....przecież mnie szybko uratują w razie udaru, zawału, wylewu i innych popapraństw!

Mam dopiero 26 lat i czuje się zła na siebie, że zamiast cieszyć się życiem i te młode lata prze szaleć, zwiedzać świat, bawić się ze znajomymi ja spędzam w objęciach strachu...w sumie nie uzasadnionego... Kilka tyg. temu z Holtera wyszedł mi częstoskurcz nadkomorowy- oczywiście już an niego umarłam milion razy, dziś mój chory mózg wkręcił sobie bradykardie... a jak mi wyszło tętno 56- zawał, ale przeżyłam- jak wszystkie inne w swoim życiu, a miałam ich tysiące :)

 

teraz tez mam sensacje z serduchem, wrażenie jakby sobie jakieś przystanki robiło, czy coś...duszności oczywiście tez mam, przecież duszę się nieustannie od kilku miesięcy :D leków nie biorę....bo się ich boje, zresztą boje się już prawie wszystkiego :D także generalnie STRACH to nieoderwalny element mojego życia. Cieszę się tylko z tego, że ostatni atak zabójca był jakieś 4 miesiące temu i niech już dziad nie wraca! Też mnie nudzi ta nerwica, bo cholerka każdy dzień jest identyczny, tak samo się kończy i tak samo zaczyna :) to samo boli, kłuje, tu się dusze, tu mnie coś smyra, tu się drapię, tam mnie strzyka...ileż można... mieszkam z babcią i mam dziwne przeczucie, że ona ma więcej wigoru niż ja! A TO JA WPROWADZIŁAM SIĘ DO NIEJ ŻEBY SIĘ NIĄ ZAJMOWAĆ!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A I jeszcze opisze moj dzisiejszy atak paniki podczas prowadzenia auta..co prawda atak trwal kolo 5 mins, ale na ulicy byl ruch, -Totalny brak skupienia,szum w glowie nerwowe pocieranie glowy, nerwowe szukanie czegos w torebce, gadanie do siebie slowa "Jezu,Jezu"gryzienie paznokci,serce wali jak oszalale, fala goraca po ktorej Od razu oblewam sie potem..nie mialam gdzie stanac, korek sie zrobil,nerwowo odpinam pasy,mysle musze wyjsc z auta..natchmiast!!ale kurde przeciez nie moge, przeciez stoje na srodku ulicy!!napedzam strach Spokojnie -do Domu mam jakies 10 mins,zapinam pasy z powrotem, pije wode.. Gleboko oddycham.."to tylko atak paniki" TYLKO!!!no I dojechalam cala-zmeczona ale przezylam:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dusznomi, wiesz to jest właśnie najgorsze, ale już wstaję rano i czuję że kreci mi się w głowi,e idę do pracy cały czas mam to uczucie, które się pogłębia a później jest tylko gorzej, siedzę rozpędzam się, spinam, aż mnie wszystko boli i już męczę się do końca dnia, dopiero po powrocie do domu jest trochę lepiej i tak od miesiąca... ciekawe kiedy się to skończy. Zamiast zwiedzać świat, poznać w końcu kogoś, to wiecznie jest coś nie tak i już nie wiem co o tym myśleć. Jest mi strasznie głupio z tego powodu i smutno zarazem. Mam spoko pracę, w sumie wszystko powinno być w porządku, nie mam stresów, ale demony są... wiele bym dał żeby być dawnym sobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tym poczuciem strachu przez caly czas to jest okropne - Wiem jak jest, jak tylko otworze oczy przchodzi nieustajaca fala strachu, fala za fala.. Zaraz natretne mysli, ze musze isc do pracy wsiasc w auto, zrobic zakupy w piep...wielkim zaludnionym supermarkecie.. Tylko oczywiscie moje zakupy wygladaja jak wyscig, jak najszybciej żeby tylko uciec jak najszybciej,ehh codzienność , mnie pomaga czasem słuchanie muzyki w sluchawkach w takich miejscach..wtedy wsucham sie w muzykę a nie w swój organizm:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A macie tak, że TO jakby na wszelkie sposoby próbuje sprawić żeby się przestraszyć? Jakby to była walka z samym sobą? Nie przestraszy nas zawrotem głowy to próbuje straszyć zawałem serca, jak to nie pomaga to przechodzi do mdłości, a jak się nie boimy to doprowadza nas do uczucia, że zaraz zemdlejemy. I może tak cały dzień z nami walczyć i nas męczy aż w końcu czasem się wystraszymy i przychodzi atak, dopiero wtedy gówno odpuszcza nam trochę. Normalnie jakby to było jakieś nasze drugie ja, które się cieszy, że wygrało...

 

Ja tak dziś miałam znowu. Moje urodziny, a co ja przeżyłam... na długo to zostanie w mojej psychice. Rano pojechałam na badania krwi, bo w przyszłym tygodniu idę do lekarza na konsultacje. Od rana miałam zawroty głowy, ale starałam się być radosna i normalnie sobie chodziłam po sklepie i się cieszyłam. Po powrocie do domu zaczął mnie boleć brzuch z lewej strony i chyba się trochę przestraszyłam, że mam jakiegoś raka, bo 2 dni temu też mnie bolało i też w sklepie myślałam, że zemdleję. Wkrótce potem biegunka i jeszcze większe zawroty głowy. Wiedziałam, że w takim stanie lepiej nie wychodzić, ale mój chłopak chciał żebyśmy poszli do sklepu. W sklepie czułam się średnio, ale jeszcze jakoś dałam radę chyba dzięki temu, że się nie zatrzymywałam. Potem pojechaliśmy odebrać jakieś części elektroniczne i też się jeszcze trzymałam, bo stałam na dworze i wiał wiatr. Pojechaliśmy do galerii kupić ciasto, od razu po wejściu mdłości i strach... dosłownie sekundowa myśl, że wyjście jest coraz dalej jak tak idziemy. Dałam radę dojść tylko do lady i myślałam, że zemdleję. Zamiast się uspokoić, że to nerwica uległam i prawie wybiegłam ze sklepu. Postałam na zewnątrz, ale nie było mi lepiej... poszłam do samochodu, siedziałam z pół godziny non stop czując, że zemdleje i w końcu mój chłopak poszedł sam. Pojechaliśmy na pocztę. Ja zostałam w samochodzie, bo cały czas było mi słabo i jak mój chłopak powiedział, że go może długo nie być znowu to na mnie źle zadziałało. Tym razem już wiedziałam, że nadchodzi atak. Poznaję to po tym, że zawsze mam ochotę jechać na pogotowie. Odchyliłam sobie fotel do tyłu na wypadek jakbym miała zemdleć, napisałam smsa, że zaraz zemdleję i przygotowałam się do wysłania i wtem serce zaczęło mi bić jak szalone. Odchyliłam się i zaczęłam się wachlować mapą. Wrócił mój chłopak i pyta co mi jest, a ja, że mam atak. Chcesz na pogotowie? Nie. Wiedziałam, że będę tego potem żałować jak pojadę i będzie mi wstyd. Dojechaliśmy do domu, a mnie wciąż mdliło i było mi słabo tyle, że czułam, że coraz mniej... tak powoli, ale robiło mi się lepiej. Jak zjadłam przeszło. Trzymało mnie od 14 do 20, jestem wykończona, a to wszystko po wzięciu 2 tabletek uspokajających.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiecie co mnie ostatnio troszkę dobiło....mój mąż powiedział do mnie " gdzie jest ta kobieta którą poznałem, pełna humoru i energii"...kurde...no gdzie? pewnie gdzieś tam jest...nie ma nic gorszego, niż życie w bańce lęku, to cis okropnego bać się CIĄGLE! wsłuchiwać w każde uderzenie serca, oglądac swoje ciało, kontrolować każdy ruch, bać się zjeść coś, napić czegoś, wyjść gdziekolwiek czy z kimkolwiek się spotkać...milion myśli dziennie, z czego 99% to ciąg medycznych formułek: zawał, udar, częstoskurcz, rak płuc, astma, alergia, jezusie ....umierałam już na wszystko!

Przezyłam raka jelit, płuc, wątroby, trzustki, mózgu, krtani...stwardnienie rozsiane, tętniaka, białaczkę, czerniaka....milion zawałów...udarów, wylewów...oh....jestem niezniszczalna chyba :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dusznomi wierz mi ze duszności Ci przejdą...ja tez mam takie dni, ze moj oddech jest jakby taki wzięty do połowy,cholernie męczące ..i normalne przy nerwicy, i doskonalerozumiem ta złość ze zamiast cieszyć sie nadchodzącym pięknym dniem my zastanawiamy sie , co nam będzie dolegac serce, głowa ciśnienie bol oka czy palca bez kitu, mnie jak coś zaswedzi to już myśle co to moze być,cierpimy na nieumiejetnosc skupienia sie nad własnym umysłem :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie strasznie boli jak mój chłopak czasem mówi do mnie ze smutkiem gdzie jest ta radosna dziewczynka :( Tak mi cholernie przykro, że nie mogę mu dotrzymywać kroku i się cieszyć życiem, ale obiecałam sobie, że w każdej wolnej chwili będę mu dawała z siebie jak najwięcej. Tyle, że coraz mniej jest tych chwil :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

evvelinka, TO TWOJA NERWICA WIDZE CI PREZENT FRANKA SPRAWIŁA....współczuje, doskonale znam to uczucie...to coś okropnego! tez od razu mam ochotę jechać do szpitala. Ogólnie czuje się dużo dużo lepiej jak widzę szpital, karetkę czy cokolwiek co może mi pomóc w razie...kolejnego "zgonu"...co za podłe życie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ja choruje na narwice 14 lat , i wierz mi ze ja już przerobilam chyba kazda choroba, aizhaimera( nie wiem jak to sie pisze):)...moj maz mnie już czasami pyta co za choroba wymyśliłem sobie na dzisiaj, jak sie skarze ze mnie gdzieś boli-glupek- oddalabym mu najchętniej na tydzień takie poczucie i ciekawa jestem jakby sie czuł:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×