Skocz do zawartości
Nerwica.com

uzależnienie od masturbacji


vendeta

Rekomendowane odpowiedzi

Apofis, za moich czasów, gdy "z Bogiem było mi po drodze", to ksiądz mówił że masturbacja to grzech ciężki. Dlaczego akurat to, a nie nałogowa potrzeba drapania się po głowie? Nie wiem.

 

Co do skutków masturbacji podanych przez Unikalnego, wypada w pierwszej kolejności pochwalić osobę która to pisała. Zna dużo negatywnych zjawisk serwowanych przez świat własnej psychiki. Pytanie tylko czy winna temu masturbacja. Szukanie winnych to jedna z podstawowych gierek, w które bawią się ludzie. Ja jestem nieszczęśliwy, pytanie czemu i kto winny. Oskarżyłbym jakiś gniewnych bogów, ale się boję ich pomsty. :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kalebx3 było się tu i tam.

 

Monk. To, że jeden ksiądz który pewnie sam jechał aż miło mówił Ci, że masturbacja to grzech ciężki nie znaczy, że tak jest w istocie.

Nie słyszałem by w biblii było coś o grzechu masturbacji, a pewnie ten sposób odstresowania znany jest już od starożytności.

 

Unikalny podał dużo skutków masturbacji, choć ja osobiście nie ze wszystkimi się zgadzam. Np. zubożenie duchowe. Czy to znaczy, że kiedy co rano trzepię to będę biedny duchowo? Nie wydaje mi się. Ja myślę, że to co podał unikalny równie dobrze mogłoby być PRZYCZYNAMI masturbacji.

Np nie robię tego bo jest super i mam fajny dzień. Często robię to dlatego bo mam dzień beznadziejny i potrzebuję szybkiej silnej dawki endorfin, a akurat nie mam pod ręką czekolady.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

20130106165850.gif

 

Przepraszam ale nie mogłem się powstrzymać :lol:

Nie czytałem całego tematu ale wygląda na to, że to poważna sprawa. Ciekaw jestem jak wygląda terapia w Polsce dla osób uzależnionych, pewnie nijak, przecież o tym to się w ogóle nie powinno mówić. Piszecie o psychicznych negatywnych skutkach masturbacji, ja bym tam bardziej straszył mężczyzn efektami fizycznymi nałogowego marszczenia przyjaciela, tj. zbyt wczesnym lub niemożliwym do osiągnięcia orgazmem, braku własnej satysfakcji z seksu i częściej partnerki z racji nawyku egoizmu w odczuwaniu przyjemności.

 

Edit. zubożenie duchowe- faktycznie koszmarna dolegliwość, normalnie dusza ulatuje ze człeka wraz ze skapującym zdrojem

Btw. w Bibli był chyba Onan, który się masturbował, nie pamiętam tylko jak Jezus mu pomógł :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Reiben, onan się nie masturbował tylko miał zapłodnić żonę (którą chyba dostał po zmarłym bratu, jeśli się mylę, to niech mnie ktoś poprawi jak było, bo nie jestem pewny).

Cwaniak wyjmował penisa przed wytryskiem i na tym polegał jego grzech :P

Nazwę onanizm dla masturbacji jest idiotyczna, ale jednak ktoś wpadł na nią.

 

Wiem, że się zdarzają przypadki ludzi, którzy robią to kilkanaście razy dziennie, więc stawiam na to, że większość osób, które tu piszą o tym problemie jest zdrowa i nie kwalifikuje się na leczenie.

Mają po prostu problem natury "duchowej" ;)

 

Natchnąłeś mnie do tej wypowiedzi wczorajszym postem w temacie "Co robi osoba powyżej" :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No proszę, zapiszę to sobie jako pozytywny wpływ mojej głupoty dla rozwoju forum :mrgreen:

Czyli Onan wolał na ciało niż creampie? Wciąż nie rozumiem jego historii, całe życie byłem przekonany, że Onan wolał swoją prawicę od żony, człowiek zdobywa nowe informację nawet się tego nie spodziewając.

 

Ja tam będę propagował masturbację, tyle, że w celach treningowych. Włączyć swoje ulubione fiku miku i spróbować się opanować jak najdłużej, to nie takie proste :> Trzeba wykazać się chińską filozofią ejakulacji, gdzie wiąże się ona z utratą cennej energii życiowej. Z resztą to chyba prawda bo pamiętam jak dziś z lekcji biologii słowa nauczyciela, że mężczyzna, który miałby w krótkim czasie zapłodnić bardzo wiele kobiet długo by nie pożył po tym, także ja bym uważał z częstymi salwami Panowie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem od tego uzależniony. To doprowadziło mnie do depresji i zniszczenia siebie fizycznie. Ktoś kto tego nie przeżył, nie wie nawet co dzieje się z człowiekiem, co przeżywa po takim "samogwałcie". Gorzej jeszcze jest kiedy umawiasz się z panią lekkich obyczajów, a po wszystkim masz takie wyrzuty sumienia że najlepiej byłoby od razu umrzeć niż żyć z tą myślą. Nikomu nie życzę, żeby wpadł w to. Wam może wydać się to śmieszne, dla mnie nie ma w tym nic śmiesznego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pan26xyz,

Co rozumiesz przez bycie uzlaeznionym od tego? Jak to sie u Ciebie objawia? Jestes pewien ze to Cie doprowadzilo do depresji?

Co wspolnego z uzalezniem od masturbacji ma korzystanie z uslug prostytutki?

Sorry za duzo pytan, ale ciekawi mnie to.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co rozumiesz przez bycie uzlaeznionym od tego? Jak to sie u Ciebie objawia? Jestes pewien ze to Cie doprowadzilo do depresji?

Co wspolnego z uzalezniem od masturbacji ma korzystanie z uslug prostytutki?

Sorry za duzo pytan, ale ciekawi mnie to.

 

1. A muszę coś rozumieć? Wciąż myślę o masturbacji i o seksie.

2. Poczytaj czym jest seksoholizm.

3. Tak jestem pewien że to było jedną z przyczyn.

4. Źle mnie zrozumiałeś lub ja źle napisałem. Chodziło mi o seksoholizm.(nie myślę już więc odpowiedzi mogą być dziwaczne)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pan26xyz,

To myslisz o tym czesto czy robisz to czesto? To chyba spora roznica.

Poczytalem.

Wiec sa tez inne. Moze bardziej istotne niz ta.

 

1234qwerty zadal sluszne pytanie. Jesli nie dajesz juz sobie z tym rady i nie masz pomyslu jak to rozwiazac to musisz isc do lekarza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, witajcie, jestem tu nowy... Chciałbym opowiedzieć Wam o moich problemach, bo szczerze - nie wiem już, co robić. Ba, nie wiem nawet, czy wklejam ten post w odpowiedniej kategorii - borykam się bowiem zarówno z uzależnieniem, jak i z lękami, depresją, a także zdaje mi się, że z prokrastynacją...

 

Jestem uzależniony od masturbacji. Zacząłem w młodym wieku, chyba jeszcze nawet przed gimnazjum. Wtedy ta czynność nie wydawała się niczym szczególnym - ot, dobry sposób na relaks po męczącym dniu szkoły. W miarę upływu czasu - początki liceum, gdzieś w tych okolicach - usłyszałem, że dla katolików onanizm to grzech ciężki. Pamiętam, że cholernie mnie to przestraszyło, i zacząłem się cyklicznie spowiadać. Któregoś razu solennie przysięgłem Bogu, że zwalczę ten grzech... jednak nie udało mi się. Wciągnąłem się za bardzo, onanizm stał się w zasadzie jedynym środkiem uspokajającym skołatane nerwy... Nawet to, że po każdej "miłości na własną rękę" przygniatały mnie wyrzuty sumienia względem Boga, nie zwalczyło we mnie chęci masturbacji.

 

Dodatkowo, na początku liceum poznałem dziewczynę, w której zakochałem się po uszy. Zaprzyjaźniliśmy się, zawsze byłem dla niej miły, przyjacielski, zawsze byłem gotów ją wesprzeć, wysłuchać - wiecie, jak to jest. Pogrążony w masturbacji, nie poszedłem krok dalej - nie zapraszałem jej na imprezy (sam za imprezami nie przepadałem, i w sumie nie przepadam do dzisiaj), nie flirtowałem itd., nie ruszając się z tej "bezpiecznej pozycji" przyjaciela...

 

Patrząc z perspektywy czasu - myślę, że po prostu się bałem. Bałem się przed nią otworzyć, bałem się, że coś spieprzę i ona odwróci się ode mnie, bałem się, że odkryje, że mam problemy z onanizmem, nie wiedziałem, co robić, jak prowadzić znajomość.... koniec końców, gdy w trzeciej klasie w końcu wyznałem jej, że ją kocham, dostałem kosza.

 

Myślę, że to zdarzenie, w połączeniu ze stresami klasy maturalnej, i kilkukrotnych, wyjątkowo psychicznie wyczerpujących podchodach do egzaminu do prawa jazdy - to wszystko mnie złamało. Dodajmy do tego też fakt, że jestem dosyć zamkniętą w sobie osobą, z wielką niechęcią przyjmującą uwagi i pomoc innych...

 

po prostu coś pękło we mnie wtedy. Z całą mocą uświadomiłem sobie, że powinienem był zrobić tak wiele, że powienienem był rzucić wszystko w cholerę i gonić tę dziewczynę, zrobić wszystko, żeby ją zdobyć, przekonać, uszczęśliwić.... Uświadomiłem sobie, jak bardzo słaby, nieatrakcyjny, fajtłapowaty musiałem w jej oczach być. Popatrzyłem na innych kolegów, mających za sobą niezliczone chyba erotyczne podboje, będących w szczęśliwych związkach - i skonstatowałem, że nie miałem niczego. Rzuciłem w kąt naukę, mówiąc sobie, że nie sprawi mi ona za nic takiej radości, jaką czułem, gdy byłem w towarzystwie tej dziewczyny...

 

Nietrudno zgadnąć, że onanizmu się nie pozbyłem. wręcz przeciwnie, zintensyfikowałem masturbację, tak bardzo już do niej przyzwyczajony. W rozmowach z Bogiem wymyślałem coraz to dziwniejsze powody, obietnice, przysięgi nawet, żeby pozwolił mi jeszcze "jeden raz". Wpadłem w depresję, bez ustanku powtarzając w myślach scenariusze, co powinienem był zrobić z "lubą". Wiara w siebie, która nigdy nie była moją mocną stroną, poszła w drzazgi. Stanąłem w miejscu, nie mogąc znaleźć w sobie żadnej iskry, wiary, że może być lepiej, nie mogąc wziąć się w garść, nie mogąc znaleźć czegoś, jakiegoś hobby, zajęcia, które odpędziłoby smutek. Próbowałem, wszystko na nic, zawsze odbijałem się, myśląc, że i tak nie pomoże mi to w zdobyciu ukochanej...

 

najgorsze jest to, że.... od ukończenia liceum minęły trzy lata. trzy lata spędziłem w dołku, stojąc w miejscu, zapomniawszy większość tego, co nauczyłem się na studiach, nie znalazłszy ani dziewczyny (mam 22 lata, a jestem prawiczkiem - żałosne, co?), ani grona kolegów, nie pracując nad sobą.... Onanizm wciąż mnie męczy, i paradoksalnie - jest chyba jedyną czynnością, która powstrzymuje mnie od palnięcia sobie w łeb, od ostatecznego załamania się pod naporem błędów, porażek, i straconego czasu. Pozwala mi na chwilę zapomnieć o problemach, ale z drugiej strony - niszczy mnie jeszcze bardziej, bo wciąż pozostaję w konflikcie z Bogiem. narósł we mnie przez to strach, że Bóg, zniecierpliwiony i zmęczony moją niekompetencją, mógłby - żeby mnie "obudzić", zmusić jakoś do działania - skrzywdzić moich ukochanych. Zabic moich rodziców czy moją siostrę na przykład. Albo zabić czy zgwałcić tę dziewczynę, żeby po prostu zniknęła z mojego życia... Wiem, ze to makabrzycznie brzmi, ale tak często myślę. Boję się takiej ewentualności panicznie. Katolicy powiedzą pewnie: 'Ależ Bóg taki nie jest, nie zrobiłby tego". Jednak skąd wiecie, jaki jest Bóg? Poznaliście go osobiście? Czy wierzycie we wpojony wam kiedyś Jego obraz, który wcale nie musi być prawdziwy? ten strach, ta niepewność, czy kolejnym onanizmem nie doprowadzę do tragedii, zabija mnie. Ale z drugiej strony, tak samo brak dziennej dawki erotyków (zwracam uwagę na to słowo - nie oglądam bowiem pornografii, obrzydza mnie ona) psychicznie mnie męczy, intensyfikuje stres i lęki, przytłacza kolejnymi wyobrażeniami seksu.

 

Powiecie: 'Zapomnij, pomyśl o sobie i weź się w końcu w garść". Tylko że ja NIE POTRAFIĘ zapomnieć. Ani myśleć o sobie. To po prostu jakby wrosło we mnie, te marzenia o "lubej" , rozmyślania, o zrobić, aby zmieniła o mnie zdanie i dała mi szansę - jest już dla mnie niemożliwe od nich się odpędzić. Nie chcę się poddać, nie potrafię przyznać się do absolutnej porażki i "iść dalej" - czuję, że to mnie zabije, jeśli zaakceptuję, że wszystko, co robiłem z/dla tej dziewczyny, było błędne.

 

To poczucie wynika z tego, że od zawsze cięzko znosiłem uwagi, krytycyzm... Nie oznacza to, że jestem przekonany o swojej nieomylności - przeciwnie, zawsze jestem gotów prosić o przebaczenie i przyznać się do porażki, gdy coś spieprzę. jednak całe życie ze wszystkich stron - od rodziców, od starszej siostry - słyszałem cał czas uwagi, cały czas łapałem spojrzenia obserwujące, czy czegoś źle nie robię... Przez to zawsze reagowałem na uwagi z wściekłością, gdzieś w głębi bojąc się, że jestem naprawdę zbyt głupi, żeby coś zrobić dobrze. Innymi słowy, moje self-esteem zawsze cierpiało, za każdym razem, gdy słyszałem jakąś uwagę. Sprawę pogorszało to, że zarówno moi rodzice, jak i siostra, to osoby silne,zdecydowane, osoby, których niemalże nigdy nie widziałem na klęczkach, przepraszających. Zawsze po ich uwagach automatycznie kotłowało się we mnie i pragnąłem krzyczeć: "A skąd wy wiecie, jak jest dobrze? Skąd jest w was taka niewzruszona pewność? Dlaczego ja jej nie mam? Dlaczego to zawsze ja coś robię źle, a nie wy?"

 

Dlatego myślę, że zaakceptowanie porażki z dziewczyną zabiłoby ostatnie resztki dumy, godności i pewności siebie, jaki w sobie noszę.... Ale z drugiej strony, trwanie w tej bezczynnej wegetacji jak teraz także mnie niszczy. TRZY LATA minęły, a ja wciąż stoję. Trzy lata, podczas których moi ukochani i znajomi poszli dalej, rozwinęli się, mają dziewczyny, chłopaków, ba, rodziny nawet. Są slni, pewni siebie, mądrzy, inteligentni, sprawni... "Luba" pewnie też. Świadomość, że nawet jeśli "wystartuję' teraz, rozwinę się super - a i tak nie pokonam tej przepaśći trzech lat rozwoju - jest niewiarygodnie bolesna.

 

Po prostu... nie wiem już, co robić. Nie mam nic. Jestem cholernie, bezgranicznie zmęczony. Niczym Adaś z 'Dnia Świra". Sorry za dłuuuuugi post, ale... Widzicie, że problem jest złożony, a ja próbowałem ograniczać się jak mogłem. jeśli będziecie mieli na tyle cierpliwości, żeby to przeczytać - dziękuję.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@ Earthdiedscreaming

 

Wiem o czym piszesz. Też się borykałam z "uzależniniem" od masturbacji i też ma to nie najlepszy wpływ na mnie.

 

Zaczęło się gdzieś w 1 gimnazjum, też traktowałem to z pobłażliwością i nie przejmowałem się tym, ale byłem katolikiem i zaczęły mną targać wyrzuty sumienia, co gorsza wstydziłem się to wyznać w spowiedzi i do dzisiaj ani razu nie spowiadałem się z tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Glupota jest to ze On czul wyrzuty sumienia bo w ksiazce sprzed kilkunastu wiekow ktos nabazgral ze masturbacj/sex to zlo, to nieczystosc :roll:

 

Religie (w tym katolicyzm) sa tak nielogiczne... jak nerwice. Sa rowniez infantylne i pretensjonalne (my na podobizne Boga byc! my wazni byc!). Nie daja odpowiedzi na zadna kwestie. I, a jakze by inaczej, co jakis czas w obliczu postepow nauki zmuszane sa do "modernizacji" :lol:

 

 

Poza tym sam koncept religi wybranej i gatunku wybranego jest smieszny. Pare milionow lat czlowieka i pierdylion roznych religii. Jednoczesnie Ziemia to kilka miliardow lat i miliony (miliardy?) gatunkow ktore sie tu rozwinely i z ktorych 99% wymarlo. Jednoczesnie nasza galaktyka to miliardy gwiazd i jeszcze wiecej planet. Jednoczesnie wszechswiat to miliardy galaktyk. Sam wszechswiat to kilkanascie milardow lat.

 

I to wszystko dla jedenej podgrupy homo sapiens sapiens :roll: Bog jak na byt doskonaly jest cholernie malo efektywny w swoich dzialaniach. Sukcesu w biznesie raczej by nie odniosl :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi się udało wyjść z tego. Miałem zawsze straszne poczucie winy. Ale udało się z tego wyjść. Już nie pamiętam kiedy to ostatnio robiłem. A wszystko dzięki Jezusowi Chrystusowi. Modliłem się do niego o pomoc. Dodawał mi tyle sił, żebym umiał się od tego uwolnić. Tylko wiadomo na początku łatwo nie było, ale najważniejsze było to, że coraz bardziej minimalizowałem masturbację, aż do momentu kiedy przestałem się masturbować. Naprawdę idzie się od tego uwolnić! Bóg będzie widział twoje starania i na pewno ci pomoże! Módl się i uwolnij się od tego!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×