Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wiara czyni cuda


ashley

Rekomendowane odpowiedzi

Zaprawdę, powiadam wam: Kto powie tej górze: "Podnieś się i rzuć się w morze", a nie wątpi w duszy, lecz wierzy, że spełni się to, co mówi, tak mu się stanie.

Dlatego powiadam wam: Wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie.

(Mk 11,23-24)

 

Ashley, bardzo ładnie napisane. "Wedle wiary waszej będzie wam dane". Właśnie. W co wierzymy, o czym myślimy, co sobie wizualizujemy, czym karmimy podświadomość tym nas świat obdarza.

Masa przysłów i powiedzonek do tego nawiązuje. Choćby popularne "wykrakanie". Modlitwa się spełnia, kiedy jest poparta wiarą.

Szkoda że nikt mi tego wszystkiego nie uświadomił kiedy miałem 5 lat :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Każdy z was jest łodzią w której

Może się z potopem mierzyć

Cało wyjść z burzowej chmury

Musi tylko w to uwierzyć!"

 

Taki króciutki fragment z Arki Noego Jacka Kaczmarskiego. Mi tam daje sporo siły w trudnych momentach, więc nie zaszkodzi się podzielić :)

 

P.S Teraz się zorientowałem, że w opisie też się już znalazł :) ale, co tam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Opowiem dowcip ;) zapewno niejedna osoba go zna :roll:

Podczas ogromnej ulewy na dachu domu siedzi człowiek. Woda podtapia wiele zabudowań, ludzi ewakuuja ratownicy a czlowiek siedzący na dachu wzywa Boga na pomoc. Bog słysząc wolanie człowieka posyła ratownika. Ratownik wola czlowieka by zszedl z dachu do łodzi. Człowiek nadal siedzi na dachu i wola Boga o pomoc. Woda idzie wyżej, czlłowiek nadal woła o pomoc do Boga. BOg kolejny raz posyła ratownika do czlowieka, lecz on nadal siedzi na dachu i woła. A tu nagle woda porywa czlowieka z dachu i czlowiek utopil się. W raju człowiek stoi przed Panem Bogiem z ogromnymi pretensjami do niego. Dlaczego mu nie pomogł, przeciez tak bardz się modlił prosząc o pomoc. A Bóg odpowiedział na to czlowiekowi - przecież trzy razy posyłałem do ciebie pomoc, to gdzie ty byleś w tym czasie ? Kiedyś gdy ktoś mi ten dowcip opowiedzial , zastanowiłam się nad jego słowami. Ile razy otrzymujemy pomoc . A myślę, że ja taką pomoc bardzo wiele razy otrzymywałam , lecz nie zawsze ją dostrzegałam. Przecież Bog dał mi rozum, ręce, nogi i mam w pelni te narzędzia wykorzystywać do dobrych celów. I wydaje mi się że oto mu chodziło ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc Wam wszystkim;)

Bardzio sie ciesze, ze w koncu po wielu problemach z rejestracja udalo mi sie tutaj zawitac;))) Choruje na NN i jest mi takze bardzo ciezko. Ale to forum, na ktorym teraz pisze, jest prawdziwa nadzija. Po tym, co przeczytalam, naprawde zaczynam wieryc. Czasem jest to tylko chwilowe, ale coraz czesciej sie zdarza. Bardzo duzo przezylam, jak Wy wszyscy. Byl taki okres, ze nie wstawalam z lozka...bylo b. zle, ale teraz jest o wiele lepiej...ide do przodu, chco wlasnie tez czesto przegrywam, ale coraz czesciej wygrywam z "choroba".

Ashley bardzo pieknie to wszystko powiedzialas, moze moglabys mi podac swoje gg, tobysmy sobie pogadaly tak szczerze. Bardzo mi potrzebne takie rozmowy...ione naprawde duzo daja;) Naprawde, wiara jest nam wszysrkim bardzo potrzebna, a ona zalezy od nas, tylko tak ciezko jest to zrozumiec;( no ale trzeba walczyc!!! Musimy w koncu zrozumiec, ze wszystko, nasz wyzdrowienie zalezy od nas!!! To sa nasze mysli, ktore mamy w naszych glowach i to MY panujemy nad nimi!!!;) Wierze, ze nam sie uda, musi byc dobrze. Przeciez Bóg chce dla nas dobrze, nie ma na celu skrzywdzenia czlowieka, przeciez go umilowal! A nasz cierpienie na pewno ma sens, choc czesto, moze nawet czesciej, nie widzimy w nim sensu...

Różo wlasnie po przeczytaniu Twojej wiadomosci, chcialam Cie prosiv o namiary na Ojca pio, jesli mozna tak to kreslic...hehe...ale Piotrek mnie uprzedzil i tu pozdrowienia dla Niego :smile: i naoprawde, zgadzam sie z Nim, twoja wiara jest duza, a tak naprawde nie zdajesz sobie z tego sprawy. Nie jestem jakos bardfzo wierzaca, chco bardzo bym chciala, czasami na sile, moze jest to tez czasami interesowne, chce uwierzyc, aby Bóg mi pomogl, ale cud sie nie zdarzy, raczej trzeba samemu sobie poradzic. I z powoedu tej interesownoisci (choc nie jestem pewna, czy to o nia chodzi) mam wyrzuty sumienia. Ale z drugiej strony pocieszam sie, ze to chyba nie tylko o to chodzi...naprawde chce uwierzyc. Uwierzyc mocno. Bo wciaz tej wiary we mnie jest za malo. Ale wierze w to, ze Bóg istnieje i ze naoprawde chce dla nas dobrze;))) I moze wlasnie o to chodzi.;) Dlatego nie mozemy sie zamartwiac. Zycie przed nami dopiero sie zaczyna!!! Nie mozemy sie poddawac. Nie jestem jaks suoper optymistka, ale przez to, ze to pisze, sama sobie dodaje otuchy, jest mi lzej i naprawde ciesze sie, ze znalazlam takie forum, na ktorym moge powiedziec wszystko co czuje i zostane zrozumiana. Bo zwierzyc mozna sie przyjaciolo, rodzinie, ale kto mnie zrozumie, jak nie Wy;) pozdrawiam Was bardzo serdecznie!!!;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak pisalam o wierze to sadzilam tak ale jeszcze nie stosowalam wiary w moim zyciu. Wierzylam, zawsze wierzylam. i ta wiara mnie prowadzila, prowadzi i juz zawsze bedzie. teraz juz mam z wiara wieksze doswiadczenie. i dodam ze wiara to taki wewnetrzny zar, takie cieplo ktore sie w nas rodzi gdy wierzymy w dobro w to ze sie wydarzy. To cieplo ta sila ktora sie w nas rodzi zaczyna dzialac. dziala mowie to na wlasnych doswiadczeniach, na moim zyciu. Nie wierzcie w zlo, bo wtedy rodzi sie zimno. Wiara nas ratuje, jest jedna z najwazniejszych. To tez jest jeden z najcenniejszych darow ;) Wierzcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ashley wierzę i ta wiara jest dla mnie największą nadzieją. Zawsze ufam, zawsze wierzę, ze to co nam wydaje się złe, w konsekwencjach, może być zupełnie pozytywne. Ufam, że Bóg kierując moim życiem wie co robi, a nawet kiedy nie rozumiem, wierzę, że to po coś jest, że to ma swoj głęboki sens. wiara mnie prowadzi. Jest dla mnie niesamowicie stałą podporą.

Wiara to coś co powinno budować życie człowieka. Bez wiary nie ma sensu w życiu. Bo to, czy życie ma sens jest sprawą wiary. Nie da się szukać sensu pod względami praktycznymi logicznymi itp. Nie można szukać sensu życia w nauce. Bo sens nie należy do spraw które można rozważać umysłem. W sens trzeba wierzyć. To sprawa serca. A widzieć sens w życiu to znaczy żyć. Więc to prawda, że wiara jest jednym z najważniejszych fundamentów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przecież to jest możliwe, wystarczy tylko że opuszczę sobie trochę poprzeczkę i przestanę być perfekcjonistką

 

Mój problem polega na tym, że do końca nie wiem jak to uczynić. Prócz tego przestać się przejmować, przepraszać nie siebie? Ciągle słyszę: jesteś za dobra w stosunku do innych, wyluzuj i spuść z tonu samej sobie, bo się wykończysz?

 

 

Wiara. Czym jest?

Exegi monumentum ujmując wartość Twoich słów w tym poście. Pisząc ten komentarz przytoczę pewne zdanie "Słowa są wyrazem kondycji psychicznej człowieka a nie kultury". Wiara podnosi, nie tylko ręce wysoko ku niebu, splamione łzami smutku powieki, ale i serca i to one otwierają kolejne furtki. Zawierzyłam, kocham - jestem. My, ludzie mamy niezgłębione pokłady siły, dlatego warto wciąż się starać, podnosić, pokonywać trudności, udowadniać i siebie umacniać w swojej sile.

 

Wróciłam z Jasnej Góry, zaczęło się życie i zaczęło się od nowa wiele niepewnego we mnie. Cholernie ciężko pokonać samego siebie. W tym jednak największe zwycięstwo. Jak przenieść słowa, gesty, czyny to wewnętrzna walka toczona TYLKO Z SOBĄ. TYLKO JA MOGĘ JĄ WYGRAĆ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja wiem, wiara jest ważna. Wielokrotnie, kiedy byłam przygnębiona i smutna , to modlitwa przynosiła mi ukojenie. Ale kiedy mi było lepiej, to zapominałam o Bogu. A potem gdy znowu dopadł mnie dół, to na nowo wzywałam Go na pomoc. Wiem, że to nie w porządku.

Nie chcę się z Nim rozstawać. Nosze ze sobą różaniec i medalik i modle sie, staram się o tym nie zapominać, ale ja mam wielkie wachania nastrojów. Kiedy jestem nieprzyzwoicie szczęśliwa, to nagle wszystko przestaje mnie obchodzić, nawet Bóg. A potem spadam w przepaść... i wszystko zaczyna się od nowa :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie wiara jest najważniejsza. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby w moim życiu nie było Jezusa Chrystusa. Gdyby nie On moje życie byłoby nic nie warte. Również ja jestem dla Niego najważniejsza, jestem jedną z wielu cegieł, ale równie ważną jak pozostałe. Gdy brakuje mi nadzieji, On zapala światełko i wtedy wiem, że nadal jest przy mnie i nigdy mnie nie opuści.

Ostatnio byłam na rekolekcjach organizowanych przez SNE, spotkałam tam wielu życzliwych ludzi, nigdzie nie czułam się tak dobrze jak tam, gdy wracałam do domu, to z żalu bolało mnie serce. Nie chciałam wracać do "domu", bo to tylko budynek, cztery ściany i nic więcej, żadnych uczuć, a zwłaszcza miłości. A tam w skromnym internacie miłość była namacalna, miłość do Boga i bliźnich. Widać było, że ci ludzie idą prze życie z Chrystusem i to daje im siłę i szczęście. Pomimo, że msze odbywały się w skromnej salce z prowizorycznie skonstruowanym ołtarzem, to czułam tam obecność Chrystusa jak nigdy i nigdzie przedtem. A teraz, gdy wróciłam do domu żyję sentencją: "Pustynia jest Rajem, jeżeli jesteśmy na niej z Bogiem". I mój oziębły dom też jest teraz dla mnie Rajem, bo zaprosiłam do niego Chrystusa.

Wiem jak to jest żyć bez wiary (nie tylko w Boga, ale w cokolwiek, w ludzi, w przyszłość, siebie samego), bo mój ojciec nie wierzy w nic. I jest człowiekiem zagubionym, który nie potrafi kochać, nie potrafi uszanować drugiego człowieka.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W Nowym Roku życzę Wam abyście POKOCHALI SIEBIE.

I nie ważne czy jesteście grubi czy chudzi, ładni czy brzydcy, bogaci czy biedni. ZAAKCEPTUJCIE SIEBIE takimi jakimi jesteście. tO PIERWSZY KROK KU ZDROWIU. Pokochajcie swoje wady i zalety.I nie ważne co o Was mówią inni. Zaakceptujcie siebie. Zadbajcie o siebie. Pomyślcie co dobrego dzisiaj moglibyście dla siebie zrobić. Już teraz zaraz. Może potrzebujecie relaksu, może spaceru, może rozmowy z kimś zaufanym, może zastanowienia się w ciszy w jakim miejscu życia jesteście i co jest dla was ważne.

 

Jest taki wspaniały człowiek na świecie jak Louisea L. Hay.To autorka wielu wspaniałych mądrych książek, które Wam polecam.

Ona poprowadzi Was ku zdrowiu.

Ewa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Możecie się ze mnie śmiać lub nie (byli tacy co śmiali się ze mnie z tego powodu) - ale wierzę w Boga! Choć nie wierzę w kościół, bo uważam że skoro Bóg jest wszędzie to dlaczego tylko w kościele mam się modlić?

 

A dlaczego ktoś ma się z ciebie śmiać, w Polsce jest wolność wyznania, więc możesz wierzyć w kogo i co chcesz. Nie bój się o tym mówić, że wierzysz w Boga, bo to piękne świadectwo wiary mówić o tym wprost. Wiem, że wielu młodych wierzących ludzi boi się o tym mówić przy rówieśnikach, bo boją się że zostaną wyśmiani. Niestety w Polsce panuje ogromna nietolerancja zarówno jeżeli chodzi o wiarę czy orientację seksualną. Ale nic się na to nie poradzi. Prawo wolności wyznania i wogóle wolności jednostki gwarantuje ci konstytucja, więc nie wiem co w tym inni widzą śmiesznego. Przykro mi, że inni nie potrafią uszanować naszych uczuć, przecież my jesteśmy takimi samymi ludźmi jak inni. Jak nie chcą niech nie wierzą, ale po co zaraz się naśmiewać z wierzących :? Ja jestem katoliczką, ale wcale nie neguję ateistów czy ludzi innego wyznania, wręcz przeciwnie mam takich znajomych i dobrze się z nimi dogaduję.

Dlaczego nie wierzysz w Kościół, przecież Kościół to my ludzie wierzący. Do Boga możesz modlić się wszędzie, to jak najbardziej wskazane, ale chodząc do kościoła dajesz świadectwo wiary. Chodzenie do kościoła, to również odwdzięczanie się Bogu za jego łaski, bo nie możemy rządać, zeby Bóg tylko dawał, musimy też mu się czymś odwdzięczyć. Takie są reguły przynależności do Kościoła, wszak każda organizacja ma swój statut, reguły których należy przestrzegać :D Ale to już twój wybór.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja np. nie twierdzę, że wierzący w Boga jest szczęśliwszy. Tak jak pisałam to wybór każdego człowieka czy wierzy w Boga czy nie. Ważne jest jednak, żeby wierzyć tak jak tekla napisała w swoje możliwości, że uda nam się w życiu wiele osiągnąć, że damy radę. Taka wiara jest potrzebna. Mnie samej o nią ciężko, bo mam niską samoocenę i nie do końca wierzę w swoje możliwości, ale próbuję i coraz bardziej jestem o swojej wartości przekonana, to chyba najważniejsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

luthien napisał:

Ważne jest jednak, żeby wierzyć tak jak tekla napisała w swoje możliwości, że uda nam się w życiu wiele osiągnąć, że damy radę. Taka wiara jest potrzebna.

 

Ano z tym nie polemizuję. Wiara we własne siły jest najważniejsza. U mnie niestety jest ona na poziomie wiary w Boga, czyli nikła... Od zawsze byłem pesymistą i miałem niską samoocenę.

 

Nom, wiara w to, że może nam się udać, że możemy dużo osiągnąć jest bardzo ważna. Bo my często popelniamy odstawowy bląd. Oceniamy się na podsawie przeszlości i to nas blokuje. Trzeba się odblokować i przestawić na inny tok myślenia o sobie. Zacząć myśleć moge zrobię to itd. Po co caly czas popelniać te same blędy? Trzeba zacząć myśleć o sobie i swoich możliwościach lepiej, szerzej i wymazać to co bylo kiedyś.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

do nowych osob nie bierzcie do siebie wszystkiego co jest pisane w roznych postach ja gdybym piec lat temu kiedy zachorowalam czytala te wszystkie posty to bym sie zalamala kompletnie moja diagnoza brzmiala nerwica lekowa z zaburzeniami osobowosci poza tym zaburzenia chipochondryczne natretne mysli depresja stan ciezki ja nie jadlam nie spalam nie mylam sie nie zajmowalam sie dzieckiem nie wychodzilam z domu wszystkiego sie balam wszystko bylo bez sensu wkoncu trafilam na 3 miesieczna psychoterapie z daleko od domu tam trafiono mi w odpowiednie leki i jakos zyje teraz jak to pisze to dotarlo do mnie jak bylo ze mna zle . Po tej psychoterapii i lekach jest o 90% lepiej owszem mam doly i gorsze dni ale najwazniejsze to sie nie poddawac znalesc swoj sposob na leki i mierzyc sie z nimi ja wychodzilam z domu na sile choc by z psem stalam pod klatku ale nawet najmniejszy krok przybliza nas do celu nie czytajcie jakie kto ma objawy po lekach po kazdy organizm inaczej reaguje a my nerwicowcy mamy to ze wszystko bierzemy do siebie i np czytajac w ulotce skutki uboczne to my juz je mamy dlatego fajnie by bylo jak by wiecej osob pisalo o swoich nawet najmniejszych sukcesach ja wiem ze fajnie jest sie wyzalic i owszem mozna to robic tylko czemu wiekszosc wciaz narzeka tak nic sie nie osiagnie .Nie ktorzy pisza ze po odstawieniu leku mieli nawroty ale moze za krotko go brali do zaprzestania brania lekow trzeba dojrzec a moze to nie byl nawrot tylko zaraz po odstawieniu do jakis 3 tygodni ma sie podly nastroj bo organizm musi sie do zmiany przyzwyczaic jak jest potrzeba to trzeba brac leki nawet latami ja bralam bioxetin 5 lat a od 3 dni biore alvente tez sie ciulowo czuje ale wiem ze organizm tak na zmiane reaguje i wkoncu to przejdzie ........ no no bo sie kurcze rozpisalam hehehe jak ktos ma pytania to .......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agus masz racje, troche optymizmu sie tu przyda i tak jak ty nie jestem jakims zagorzalym przeciwnikiem brania leków jak to co poniektorzy wrecz na sile chca innym wybic je z glowy....bzdura...kazda droga do wyjscia z nerwicy jest dobra, jednym pomaga to innym tamto. Jestes czystym przykladem na to ze mozna zyc i pomimo wszystko nastawiac sie optymistycznie, bo co jak co ale diagnoza byla u ciebie dosyc zawila, slowem wszystko sie do ciebie przypałętało. Tez uwazam ze do odstawienia lekow trzeba dojrzec, poprostu trzeba trafic na dobrego lekarza a nie jakiegos obszczymura ktorych dzisiaj w tej dziedzinie nie brakuje, wkoncu depresja i nerwica to dzisiaj choroby cywilizacyjne i naciagaczy nie brakuje. Bylam troche zla ze musialam zaczac brac leki ale bez nich nie dalabym rady, doskonale to wiedzialam. I tak rok czasu probowalam sama....i co? i nic....pomimo terapii nerwica jak byla tak byla.Obecnie nie biore bo nie moge i jakos daje sobie rade a przezywam bardzo ciezki okres w zyciu, slowem gorzej byc nie moze. I daje rade tylko dlatego ze swego czasu bralam prochy, dzieki nim podleczylam swoj organizm i inaczej juz na wszystko reaguje.

Jak zaczelam je brac to nie mialam jakis specjalnie wielkich objawow ubocznych, przyjelam je bardzo dobrze....no moze bardziej senna chodzilam ale to nic przy takich prochach. A chociaz w nocy spalo mi sie bardzo dobrze i mialam wszystko gdzies.

Po odstawieniu tez wcale jakos tragicznie nie bylo, jedynie troche gorsze samopoczucie ale no coz cos musi byc, cudow nie oczekiwalam ale tez sie bez sensu nie wkrecalam i ulotek po 10razy nie czytalam, tylko raz pobieznie aby co nieco wiedziec.

Wiem ze powroce do brania prochow i jakos sie specjalnie nie wsciekam, wole zyc krocej a normalnie funkcjonowac niz sie meczyc latami, co wydaje mi sie ze jeszcze gorzej wplywa na organizm.

Takie jest moje zdanie, zycie i tak jest podle i bedzie i jakos trzeba sobie radzic.

Tak wiec dołączam do grona optymistow, a co tam...damy rade :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no i wlasnie o takie optymistyczne wpisy mi chodzi .Kurcze ja biore od juz teraz 5 dni nowy lek tez nie czuje sie najlepiej aale wiem ze bedzie dobrze ,ja staram sie nie myslec o swoich objawach jak przychodza mi durne mysli do glowy to staram sie je szybko czyms zagluszyc i to sie udaje naprawde tylko trzeba nad tym popracowac . Znalazlam tez w internecie darmowy trening relaksacyjny Jacobsona polecam:))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej!Jestem tu pierwszy raz i tak naprawdę nie wiem czy dobrze trafiłam i czy wogóle dobrze robię pisząc tu! mogę powiedziec że jestem wierząca i staram się nie wstydzic w gronie znajomych mówić o Bogu, o mojej wierze. Jednak ostanio zastanawiam się czy nie jestem obłudna względem siebie i innych, bo popełniam wciąż ten sam straszny grzech - ojadam się i to strasznie a potem wymiotuję.....czuję się z tym okropnie! Trwa to długo , zbyt długo i czsem myslę że nie ma juz dla MNIE RATUNKU! Ale mam nadzieję ze jest, tylko boję się strasznie konsekwencji swojej głupoty i kary jaka mnie za nią spotka!Mam za co dziękować Bogu naprawdę, a jednak weszłam w tak straszne bagno!!!Jeżeli uda mi się przez jeden dzień nie wymiotować to jestem wtety najszczęśliwszą osobą pod słońcem, i czuję się wtedy tak dobrze, czuję że jestem godna zwracać się do Boga, ale niestety zaraz potem nastają smutne dni pełne wyżutów sumienia i czuję że jestem zła!Sądziłam że poradzę sobie z tym problemem sama ale jednak tak się nie stało!Dzisiaj rozmawiałam z moją ukochaną mamą i nie mogę jej zawieźć, objecałam jej (tak jak mniało to mniejsce już kilka razy wcześniej ), że przestanę to robić, ale teraz to musi być już ostatni raz!!!!!po prostu musi!Obym dała radę...... :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tylko boję się strasznie konsekwencji swojej głupoty i kary jaka mnie za nią spotka!

Konsekwencji to rozumiem, ale kary? Nie wiem co mialaś na myśli ale jeśli to że Bóg Cię ukara to się tego nie obawiaj. On nie chce karać ludzi tylko chce im pomóc każdego dnia. On naprawde chce dla nas jak najlepiej ;)

czsem myslę że nie ma juz dla MNIE RATUNKU! Ale mam nadzieję ze jest

To pozostań przy tej nadzieji, napewno jest ratunek, to czy się uratujesz zalezy tylko od Ciebie.

Jeżeli uda mi się przez jeden dzień nie wymiotować to jestem wtety najszczęśliwszą osobą pod słońcem, i czuję się wtedy tak dobrze,

No widzisz, masz o co wlaczyć i walcz o to, żebyś kiedyś caly czas sie tak czula dobrze bez tego.

 

objecałam jej (tak jak mniało to mniejsce już kilka razy wcześniej ), że przestanę to robić, ale teraz to musi być już ostatni raz!!!!!

Nie mów, że to jest ostatni raz tylko jak chcesz to zrobić to powiedz, że wtedy to byl ostatni raz. Bo inaczej można w kólko w tym tkwić.

A tak apropo bylaś u lekarza? Bo takie zaburzenia wymagają leczenia, nic o lekarzu nie piszesz więc nie wiem. Ale udać się musisz jeśli nie.

 

Obym dała radę......

Musisz się trzymać myśli że dasz radę i sie nie poddawać no i walczyć z tym. Powodzenia ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×