Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jestem zerem, nie potrafię nic.


Niktita

Rekomendowane odpowiedzi

Mam identycznie jak założyciel tematu. IDENTYCZNIE.

Mam dość tego stanu i życia w ciągłej depresji czy dystymii. Już nawet na siebie patrzeć nie mogę, każde ubranie zakładam jest za duże na mnie.

Wszystko oddam by umrzeć i przestać męczyć siebie i innych. Jestem chodzącym szkieletem nienawidzę siebie.

Nie mam przyjaciół znajomych, nawet osoby które dopiero co poznałem nie mają ochoty rozmawiać ze mną. Czasem do kogoś dzwonię, chce tak po prostu porozmawiać i zawsze nikt nie odbiera telefonu. Bo nikt nie chce rozmawiać i kumplować się z idiotą.

Rodzice nigdy mnie nie doceniali i pewnie dlatego też teraz jestem w takim stanie. Droga życia została źle pokazana. Pamiętam jeszcze jak chodziłem do podstawówki i rodzice moich kolegów powtarzali im że są najlepsi że bardzo dobrze poszło im, a nawet jak coś nie wyszło to mówili następnym razem uda się. A u mnie w domu zawsze byłem idiotą, głupkiem, debilem, łobuzem, etc. Bo czegoś nie wykonałem po myśli rodziców. Czy zrobiłem coś dobrze, czy źle to i tak byłem idiotą. Nie miałem możliwości ćwiczenia umysłu, wymyślania własnych sposobów na wykonanie jakiś czynności, zawsze trzeba było zrobić tak jak rodzicom się widziało i podobało. Gdzie ta kreatywność? Nie miałem możliwości takiej. Nie powiem, bo w domu miałem wszystko co chciałem, ale pieprzonego wsparcia psychicznego nigdy nie ujrzałem. Najmocniej przepraszam za przekleństwo, ale to było silniejsze ode mnie. Koledzy za byle pierdołę dostawali pochwałę od rodziców, a ja nawet za naprawdę osiągnięcie sukcesu chociażby w posprzątaniu pokoju, pomocy przy przeniesieniu zakupów, nie otrzymałem słów "dziękuje, dobrze wykonałeś to".

Dziś wybiorę albo śmierć, albo śmierć.

Także nie jesteś sam w tym stanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak. Czyli wracamy do zrzucania winy na kogoś. Rodzice nie dali, nie pomogli, nie pomiziali.

Dziś dorosły człowiek nie potrzebuje rodziców a dalej się niańczy w tym czego nie dostał. Owszem niewydolność wychowawcza rodziców czasami przyprawia o zawrót głowy a ich niewiedza (podkreślam słowo niewiedza) w temacie "psychologia dziecka" jest raczej znikoma. Szczególnie starszego pokolenia. Jedyne wzorce wychowawcze jakie stosowali to te, które mieli w domu. Więc zamiast pomstować na rodziców, którzy sugerowali się wychowaniem takim jakie sami otrzymali, może lepiej ponarzekać na praprabaki i prapradziadków.

Szukanie winnego takiego stanu rzeczy jak jest do niczego nie prowadzi. Daje poczucie rozdarcia i konfliktu, niedostosowania i utraty kawałka życia.

Dzięki temu jak mnie wychowano, jestem właśnie kreatywna. Nic w domu nie było, trzeba było sobie radzić inaczej. Nie było kasy, bardzo często jedzenia, wypasionych zabawek a gumka do ścierania (chińska) służyła do wpatrywania się w nią i wąchania.

pan26xyz, gdybym wpadła do Ciebie do pokoju i zaczęła Cię dusić to walczyłbyś jak lew o każdą sekundę życia. Strach w sytuacji zagrożenia i instynkt przetrwania jest silniejszy. Czy pragnienie śmierci nie jest u Ciebie chęcią "ukarania" rodziców? To przez was mam takie życie więc żyć już nie chcę. Czy naprawdę złożyłbyś ofiarę z własnego życia? Czy warto przede wszystkim? Może lepiej zabić stare Ja i zacząć żyć od nowa? Bez pochwał i wsparcia rodzicielskiego, bez ich aprobaty, z własną tożsamością z własnym poczuciem wartości. Nie jest nigdy za późno na nic.

Warto zadać sobie pytanie: czego JA chcę od SIEBIE. Nie czego rodzice oczekują, czego JA oczekuję od siebie. I od tego właśnie jest terapia. Pomaga dostrzec to co mamy przed nosem a co omijamy na rzecz narzekania, nienawiści, chęci śmierci, zaniżania własnej wartości, krzywdzenia siebie.

 

Wiele osób tutaj(włącznie ze mną) przechodziło ten sam etap, te same stany beznadziejnego tłuczenia głową w mur. Da się wyjść, ja musiałam sięgnąć dna żeby się odbić. A czy ty już czujesz, że jesteś na dnie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pan26xyz, zachowanie rodziców to nie Twoja wina i nie miałeś wpływu na to co się wydarzyło. Ciesz się, że zrozumiałeś problem, dzięki czemu już teraz masz przewagę. Przed Tobą otwarta droga do poprawy swojej sytuacji i jesteś odpowiedzialny za siebie - za powrót do zdrowia. Odpowiednio pracując naprawdę można wyjść z takiego okropnego stanu, jednak przełamanie się jest znacznie trudniejsze niż pozostanie w stanie, który aktualnie odczuwasz - dlatego wielu ludzi nie daje sobie z tym rady i niczego nie zmienia, co jest najłatwiejszym rozwiązaniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pan26xyz, terapia to nie tylko siedzenie z kimś i przerabianie pewnych emocji, stanów itd.

Terapię zaczyna się samemu. A to nic nie kosztuje.

Początek terapii to chęć odmiany czegoś na lepsze. A potem jest szukanie drogi i tu terapeuta jest bardzo pomocny ale wcale nie jest konieczny.

Terapeuta nie zrobi niczego za Ciebie, żaden psycholog, psychiatra mnie żyje Twoim życiem.

Nowy dzień to nowa szansa na zmianę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jak to wygląda. Wiem jedno że do normalnych ludzi nie można mnie zaliczyć. Nic nie wiem o sobie. Nie potrafię napisać nic na swój temat. A jeśli nawet zacznę kończy się na pierwszym zdaniu, i co dalej???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pan26xyz, bo pomimo co kolega powyżej pisze (bravo BTW) to trudno jest znaleźć odpowiedź na to co jest jeszcze normą a co nie.

Dla mnie jesteś po prostu samotny, może z zaburzeniami, może trochę sfrustrowany ciągłym niepowodzeniem ale zdaj sobie sprawę, że da się wyjść z tego. Nie w tej chwili, potrzeba czasu, trochę wyrozumiałości dla samego siebie i konkretów.

Nikt mnie nie lubi- konkretnie kto? A ty wszystkich lubisz? Nie!

Zdrowe myślenie to między innymi myślenie o sobie w sposób dobry, akceptując swoje możliwości, wady i zalety. Akceptując siebie takim zwykłym, przeciętnym i normalnym właśnie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pan26xyz, bo pomimo co kolega powyżej pisze (bravo BTW) to trudno jest znaleźć odpowiedź na to co jest jeszcze normą a co nie.

Dla mnie jesteś po prostu samotny, może z zaburzeniami, może trochę sfrustrowany ciągłym niepowodzeniem ale zdaj sobie sprawę, że da się wyjść z tego. Nie w tej chwili, potrzeba czasu, trochę wyrozumiałości dla samego siebie i konkretów.

Nikt mnie nie lubi- konkretnie kto? A ty wszystkich lubisz? Nie!

Zdrowe myślenie to między innymi myślenie o sobie w sposób dobry, akceptując swoje możliwości, wady i zalety. Akceptując siebie takim zwykłym, przeciętnym i normalnym właśnie ;)

 

 

Zdrowe myślenie to według ciebie akceptacja siebie? Czyli, jak nie akceptuję stanu wszechrzeczy i burzę się przeciw temu, że jestem człowiekiem, a chciałbym być kimś zupełnie innym jest nienormalne? Wychodzi na to, że jeśli ktoś nie akceptuje swojego ciała, bo ma zbyt odstające uszy i idzie do chirurga plastycznego, by tę drobną anomalię naprawić, to taka osoba jest nienormalna? Dziennie wykonuje się tysiące operacji plastycznych, by leczyć ludzi z braku akceptacji siebie i uważasz, że to jest nienormalne? Nienaturalne, fakt. Jednak, jak zachorujesz na jakąś chorobę, to będziesz w naturalny sposób chorować i nie weźmiesz leków, co może doprowadzić Cię do śmierci tylko dlatego, że jest to niezgodne z naturą? Po to człowiek ma mózg, by myśleć i sobie życie ułatwiać(jednak przerażająca większość używa go, by życie innym utrudniać). Wszelkie wynalazki wzięły się z tego, że nie akceptowano rzeczywistości i starano się w jakiś sposób sobie i innym ulżyć. Dlatego powstały niezliczone ilości wynalazków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zdrowe myślenie to między innymi myślenie o sobie w sposób dobry, akceptując swoje możliwości, wady i zalety. Akceptując siebie takim zwykłym, przeciętnym i normalnym właśnie ;)

 

Właśnie tego zdrowego myślenia mi brakuje. Dziś wyjdę pójdę na spacer, a po spacerze książka i spać. Gdy siedzę długo w nocy, łapie mnie smutek i zniechęcenie do życia. Chyba muszę wtedy spać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niktita, nie ugryź się w język przypadkiem bo się otrujesz własnym jadem.

Komu tak naprawdę przeszkadzają pewne "anomalie" ciała? Osobie, która je posiada czy gapiom na ulicy? Anorektyczka też sie głodzi dla udogodnienia, bo jej anomalią jest grube dupsko, które widzi tylko ona.

Myślisz, że Stephen Hawking traci swoj bezcenny czas na użalanie się nad sobą i marudzenie?

Wszyscy ludzie, którym udaje się osiągnąć sukces ciężko na ten sukces pracują, często płacąc depresją i wypaleniem.

 

A co ci przeszkadza w byciu człowiekiem? Ty masz manię bycia ponad wszystko i wszystkich, na piedestale rozdający łaskawe spojrzenia. Stary, ten sen się nie sprawdzi. No chyba, że założysz firmę i zatrudnisz parobków za 1600 brutto i będziesz ich ganiał z kijem w ręku.

 

pan26xyz, i tak trzymaj. Czyli wiesz coś o sobie jednak ;) znasz się lepiej niż Ci się wydaje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gapiom na ulicy?

Gapiom na ulicy.

Myślisz, że Stephen Hawking traci swoj bezcenny czas na użalanie się nad sobą i marudzenie?

Skąd wiesz,może traci?

Wszyscy ludzie, którym udaje się osiągnąć sukces ciężko na ten sukces pracują

Tutaj się mylisz ;)

 

Ehh zrozum wreszcie,że każdy jest inny.To,że np. Tobie coś tam się udało,nie znaczy,że uda się komuś innemu....I to nie jest wina tego człowieka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

depresyjny86, pytania były retoryczne.

Może się i mylę. Jestem tylko człowiekiem. Ale wierzę głęboko, że moje autorytety i osoby które uważam za godne naśladowania ciężko na swój sukces pracowały a część pracuje nadal. Więc wszystko zależy od punktu widzenia i rozumienia pojęcia sukces. Napisałeś mi wcześniej, że mam umiejętności. Uważasz, że urodziłam się z nimi? To jest właśnie praca.

Każdy człowiek ma prawo żyć w zgodzie ze sobą, w szacunku do siebie ale też do innych ludzi. Gorzej kiedy ktoś człowieczeństwa się wyrzeka i przeciwko człowieczeństwu się buntuje.

 

Wielcy ludzie dlatego są wielcy bo zamiast zaczynać tematy od "jestem nikim" oddają się swoim pasjom, realizują swoje marzenia, są zwykle egoistami, wierzą w swój sukces i w swój potencjał.

Jeżeli zanim podejmujemy działania skazujemy się na porażkę to porażka nadejdzie. Jeżeli ja sama w swój sukces nie wierzę to kto ma uwierzyć?

 

Przestań chować się za "każdy jest inny", tak naprawdę to wszyscy jesteśmy podobni. Mamy te same potrzeby, tak samo czujemy, tak samo oddychamy, jemy, sr...y, zakochujemy się, cierpimy, mamy więcej wspólnego niż chciałbyś przyznac.

Szanuję zdanie odmienne, szanuję czyjeś decyzje, szanuję że ktoś może nie chcieć zmian i leczenia bo może nie być na to gotowy, może po prostu tak wygodniej. Nie przeprowadzam babci na siłę przez ulicę. Ale niech do diabła przestanie narzekać! Jak komuś i dobrze z tym nieszczęściem to niech siedzi cicho, bo wychylając nos spod ciepłej pierzyny daje otoczeniu znaki, że zmiana by się przydała, że ma dość takiej sytuacji.

Może stworzyć osobny dział "jest mi źle - i dobrze mi z tym".

Skoro ktoś czuje się zerem i nie robi nic żeby stało się inaczej, mało tego każdą sugestię, że można żyć bez poczucia swej zerowatości bojkotuje i depcze to dla mnie jest to zrozumiałe, że dobrze mu z tym i wygodnie.

 

Piszesz "Tobie coś tam się udało" - o nie mój drogi. Nic mi się przypadkiem nie udało, ja zawalczyłam o siebie, szukałam, także tutaj na forum, słuchałam ludzi i w końcu pękło. Tu "coś tam się udało" nie ma nic do rzeczy.

Dalej jestem na drodze do siebie, ale już mam bliżej niż dalej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piszesz "Tobie coś tam się udało" - o nie mój drogi. Nic mi się przypadkiem nie udało, ja zawalczyłam o siebie, szukałam, także tutaj na forum, słuchałam ludzi i w końcu pękło. Tu "coś tam się udało" nie ma nic do rzeczy.

Dalej jestem na drodze do siebie, ale już mam bliżej niż dalej.

 

Właśnie o to właśnie chodzi :brawo:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pan26xyz, terapia to nie tylko siedzenie z kimś i przerabianie pewnych emocji, stanów itd.

Terapię zaczyna się samemu. A to nic nie kosztuje.

Początek terapii to chęć odmiany czegoś na lepsze. A potem jest szukanie drogi i tu terapeuta jest bardzo pomocny ale wcale nie jest konieczny.

Terapeuta nie zrobi niczego za Ciebie, żaden psycholog, psychiatra mnie żyje Twoim życiem.

Nowy dzień to nowa szansa na zmianę.

Czasem ciężko samemu zacząć coś zmieniać. Jeśli człowiek ma pewnego rodzaju trudności i ciągle żyje w tych samych "błędnych" schematach, oczywiście nieświadomie, to jak ma zmienić te schematy skoro są nieświadome? Uważam, że tu potrzebny jest tylko i wyłącznie terapeuta.

Do terapii trzeba też dojrzeć, być przekonanym, że pomoże i przygotowanym na zmiany.

Czasem te zmiany są tak znaczące, że w wyniku terapii czuje się pogorszenie stanów samopoczucia. To też trzeba przetrwać. A potem już tylko może być lepiej.

Zgadzam się z tym ,że terapeuta niczego nie zrobi za kogoś. Ale czuwa nad całością procesu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

*Monika*, zgadzam się z Tobą w 100%.

Z tym, że wiele rzeczy można zrobić samemu. Dowiedzieć się czegoś o sobie, o tym co naprawdę mnie gnębi i przeszkadza. Czasami rozwiązanie jest banalnie proste. Czasami leży pod nosem i czeka aż zostanie znalezione.

Jak sobie przypomnę samą siebie sprzed roku to słabo mi się robi. I cieszę się, że znalazłam siłę na szukanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Flea, Można zrobić samemu, chociaż początki bywają na prawdę ciężkie.

Pamiętam siebie sprzed 4 lat. Kiedy przywołuję te wspomnienia to jestem na tyle silna, że nie obawiam się jakiegoś powrotu do tych stanów. I to mnie bardzo cieszy. Terapia bardzo mnie rozwinęła.

A jej początki....ech...2 razy w tygodniu śmigałam na psychodynamiczną, chciałam codziennie, ale tak nie było można. Teraz dopiero rozumiem dlaczego :D

Te ponad 3 lata jej trwania to był bardzo aktywny dla mnie okres czasu. Dużo dla siebie z niej wyciągnęłam, całymi garściami brałam, ile się tylko dało. No i chodziłam do pracy, to też było dla mnie bardzo ważne, żeby się nie odcinać od ludzi.

Tak sobie myślę, że jest jeszcze wiele do przepracowania, znalazłoby się coś :mrgreen: Ale to u każdego, z tą różnicą, że wielu ludzi jest nieświadomych swoich trudności, a ja po doświadczeniach, z autopsji mam chociaż wiedzę, która przydaje się do tego, żeby móc powiedzieć, że zawsze można samemu zadecydować o swoim losie i mieć wpływ na swoje życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Flea - Nie uważam,że się z nimi urodziłaś...Ale jeżeli myślisz,że od dziecka pracowałaś nad sobą,to grubo się mylisz,bo wiadomo,że wielki wpływ w początkowym i póżniejszym okresie życia ma na nas wielki wpływ nasze otoczenie.I to ono wraz z różnymi wydarzeniami ma najważniejszy wpływ na to jakimi ludżmi będziemy póżniej.

Ale teraz wracając do tematu :

Wielcy ludzie dlatego są wielcy bo zamiast zaczynać tematy od "jestem nikim" oddają się swoim pasjom, realizują swoje marzenia, są zwykle egoistami, wierzą w swój sukces i w swój potencjał.

Wielcy ludzie dlatego są wielcy bo zamiast zaczynać tematy od "jestem nikim" oddają się swoim pasjom, realizują swoje marzenia, są zwykle egoistami, wierzą w swój sukces i w swój potencjał.

Jeżeli zanim podejmujemy działania skazujemy się na porażkę to porażka nadejdzie. Jeżeli ja sama w swój sukces nie wierzę to kto ma uwierzyć?

Totalna bzdura powtarzana przez ludzi którzy nie mają zupełnie pojęcia o czym piszą..Wielcy ludzie znają swoją wartość już od wczesnej młodości,wpojoną im przez otoczenie w którym dorastali i wzmacnianą przez pozytywne doświadczenia - dlatego oni w ogóle nie myślą żle o sobie,bo nigdy do tego podstaw nie mieli.ZAWSZE mieli PODSTAWY do wiary w siebie i nabyli w odpowiednim czasie odpowiednie umiejętności,mieli odpowiedni charakter.Natomiast są też tacy ludzie którym zupełnie nic się nie udaje w życiu,za każdym razem coś muszą spieprzyć,czego się nie tkną to zepsują pomimo tego,że wierzą w siebie i się starają - i tak w kółko- całe życie pomimo wiary w siebie.Co z ludżmi którzy nie nabyli żadnych przydatnych umiejętności w okresie dzieciństwa czy dorastania?Co z ludżmi odnoszącymi same porażki pomimo maksymalnego starania się żeby tym razem było ok? Im też napiszesz,że się nie starają,że nie pracują nad sobą?Albo może napisała byś im,że siedzą i marudzą pomimo tego,że starają się codziennie walczyć ze swoimi słabościami których jest wiele?....Oni też wierzyli kiedyś w siebie,lub wierzą dalej pomimo samych niepowodzeń... Chce Ci wykazać,że wiara w siebie nie ma żadnego znaczenia,a niektórzy ludzie wyolbrzymiają to,że po prostu mieli szczęście jak Ty i im się udało...W życiu trzeba mieć sporo szczęścia...no i jak już napisałem wcześniej : trzeba być dobrze wychowanym przez rodziców wzmacniających pozytywnie swoje dziecko,przebywać w odpowiednim otoczeniu,mieć odpowiednio ukształtowany charakter...itp itp.

 

Btw. co z ludżmi którzy nie mogą odnależć w sobie żadnej pasji?Pomimo tego,że szukali...?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×