Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nadmierne objadanie się


Sorrow

Rekomendowane odpowiedzi

też lubię się objadać, jedzenie to moje hobby.

nieraz myślałam, by po tym brać jakieś tabletki na przeczyszczenie lub wiecie co innego robić, ale nie chcę nabawić się zaburzeń odżywiania.

i co tu zrobić, skoro lubię jeść szczególnie jak jestem zdenerwowana? przecież jak tak dalej pójdzie, to będę gruba jak słoń...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znów się złamałam :/ Ale jestem na siebie zła :evil: Marnie u mnie z samokontrolą :cry: Cały dzień krzyczało we mnie cuuuuuuuukruuuuuuuuuuuu!!!!!!!!!!! Trzymałam się dzielnie, nawet udało mi się nie kupić niczego słodkiego w Lidlu, chociaż przechodziłam obok tych wszystkich pyszności, a wieczorem nie wytrzymałam i rzuciłam się na to, co było w domu:/ (Tata zrobił zapasy) Grzyby, które prawdopodobnie we mnie siedzą, będą wdzięczne za pożywkę... Do tego moja oponka się powiększy :roll: Jak tak dalej pójdzie, to wytyję ze wszystkich ubrań, które nie tak dawno kupiłam... Ale spoko, mam gdzieś jeszcze większe, z okresu, kiedy byłam grubsza... Rewelacja...........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

też lubię się objadać, jedzenie to moje hobby.

nieraz myślałam, by po tym brać jakieś tabletki na przeczyszczenie lub wiecie co innego robić, ale nie chcę nabawić się zaburzeń odżywiania.

i co tu zrobić, skoro lubię jeść szczególnie jak jestem zdenerwowana? przecież jak tak dalej pójdzie, to będę gruba jak słoń...

 

Po pierwsze, znaleźć inne sposoby na walkę ze stresem. Dzienniki emocji, odwracanie uwagi albo... bieganie. Trzeba się przyzwyczaić, ale po dwóch tygodniach bieganie ma zbawienny wpływ. No i spala tkankę tłuszczową. A jak wiesz, że nie dasz rady biegać regularnie, kup karnet na coś, co będziesz mogła robić ze znajomymi i ułóż od razu plan chodzenia ;) Wiesz, to nie jest do końca tak, że Ty chcesz i nie możesz.

 

Chusteczka znam ten ból, jak domownicy kupują mnóstwo jedzenia. Nie dasz rady porozmawiać z nimi, żeby nie robili zapasów, przestali kupować słodycze albo nie dawali Ci ich. Taka umowa z resztą mieszkania? Poza tym jedz wieczorem, ale coś zdrowego. Kup sobie torbę marchewek i zjedz całą. Albo twarożek. Jedz dużo, tylko zdrowiej ;) A jeśli wiesz to wszystko, ale nie możesz się powstrzymać, zmień strategię. Jeśli stale wyznaczasz sobie zapotrzebowanie kaloryczne, a potem i tak jesz za dużo, to znaczy, że taktyka jest marna. Zmień ją, zrób inny plan, pomóż sobie filmikami motywacyjnymi, ćwicz więcej, powiedz wszystkim wokół, że się odchudzasz albo nie mów nikomu. Sprawdź co działa. Ah, jeszcze jedno. Nie powinnaś być głodna cały czas, nie stosujesz głodówek?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poprawa samopoczucia w jakimś stopniu, ale głównie taka długotrwała dieta. Zmieniłam nawyki żywieniowe na stałe, zaczęłam ćwiczyć i schudłam sporo. Więc teraz nawet jak się obżeram, to jest to serek wiejski i kilka marchewek wieczorem. Aktualnie powtarzam sobie w kółko "nie jedz nutelli", bo jest w lodówce^^

 

Tak naprawdę musisz sama do tego dojść. Ja byłam trochę przymuszana przez znajomego do tego, żeby dbać o formę. Dla niektórych coś będzie działać, dla innych nie. Niektórzy potrzebują metod, które zniosą napięcie, inni muszą się zmobilizować i zestresować trochę, by dbać o dietę. Przykładowe taktyki:

 

Ułożenie diety, czytanie o zdrowym odżywianiu. Szukam i szukam, bo chciałam Ci wstawić, ale nie mogę znaleźć- potreningu kiedyś miało fajny artykuł o tym, jak stopniowo przechodzić na dietę- najpierw odstawiamy chleb i słodkie napoje, powoli slodycze, podmieniamy produkty na zdrowsze itp

 

Odwracanie uwagi- dla mnie zawsze działało tak sobie, ale ja podczas napadu mogę myśleć o jedzeniu ciągle (mam w głowie nutellę cały czas). Ale badania pokazują, że jedna z lepszych taktyk. Widocznie trzeba umieć się rozpraszać.

 

Zwracać uwagę na emocje i rozwiązywać problemy uczuciowe nie jedząc, a w inny sposób. Na przykład robiąc plan dotyczący tego, co zrobimy z problemem, jak będziemy mieli możliwość. Albo rozmowa z kimś bliskim, z kim się pokłóciliśmy. A, i najważniejsze- świadomość tego, że to nie głód i NIE MUSIMY jeść.

 

Zwracać uwagę na wszystko, co sprawia, że chcemy jeść. Taka metoda antymanipulacyjna^^ Nie przechodzimy obok lodówki, nie dajemy się nabrać na dużo cukru w produktach, nie jemy, bo jest pora do jedzenia (nieważne, że przed chwilą jedliśmy), nie jemy bo coś ładnie wygląda. Jesteśmy silni i nie dajemy sobą pomiatać;p

 

Ogólnie zmiana przekonań na swój temat. Pamiętam jak kiedyś stanęłam przed bułkami w sklepie i uznałam "meh, i tak ich nie kupię, przecież ja nie jem białego pieczywa". Zmiana wizji siebie na osobę, która nie wpier** cały dzień daje naprawdę dużo ;)

 

No i dużo więcej, trzeba szukać, zapisywać, próbować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chusteczka znam ten ból, jak domownicy kupują mnóstwo jedzenia. Nie dasz rady porozmawiać z nimi, żeby nie robili zapasów, przestali kupować słodycze albo nie dawali Ci ich. Taka umowa z resztą mieszkania?

Obecnie mieszkam sama. Byłam w domu u rodziców, a tata zawsze ma duże zapasy czekolady. Od dawna zjada tabliczkę dziennie. Ma 69 lat i nie jest gruby :shock: Ale robi brzuszki :mrgreen: U siebie raczej nie mam zapasów, bo wszystko zjadam od razu :roll:

 

Poza tym jedz wieczorem, ale coś zdrowego. Kup sobie torbę marchewek i zjedz całą. Albo twarożek. Jedz dużo, tylko zdrowiej ;)

Taaaa....Tylko, że jak mi się chce czekolady, to marchewką się nie oszukam... :? Zjem torbę marchewki, serek, a potem i tak skończy się na czekoladzie :why:

 

A jeśli wiesz to wszystko, ale nie możesz się powstrzymać, zmień strategię. Jeśli stale wyznaczasz sobie zapotrzebowanie kaloryczne, a potem i tak jesz za dużo, to znaczy, że taktyka jest marna. Zmień ją, zrób inny plan, pomóż sobie filmikami motywacyjnymi, ćwicz więcej, powiedz wszystkim wokół, że się odchudzasz albo nie mów nikomu. Sprawdź co działa. Ah, jeszcze jedno. Nie powinnaś być głodna cały czas, nie stosujesz głodówek?

 

Moim głównym problemem jest uzależnienie od słodyczy:/ Męczę się z tym od jakichś 11 lat. Przez wiele lat tyłam i chudłam, objadałam się i odchudzałam na zmianę. Nie były to jakieś ogromne różnice (do 13 kg), nigdy też nie ważyłam bardzo dużo. Najwięcej 62 kg.Jakieś 1.5 roku temu ważyłam 58 kg.,zaczęłam chudnąć, spodobało mi się i wzięłam się za siebie. Zdrowa dieta, ćwiczenia. Schudłam 10 kg. Nawet za dużo, bo zaczęłam wyglądać jak kościotrup. Ważyłam 48kg przy wzroście 164cm. Przez ok. 8 m-cy udawało mi się jeść zdrowo, trzymałam stałą wagę ok.50 kg, a potem zaczęłam pękać. Do tego 28 stycznia moja mama miała wylew. Wtedy znów zaczęłam wżerać słodycze, bo miałam dużo stresu i dobrą wymówkę :? Przestałam ćwiczyć i nie mogę się zmobilizować, żeby do tego wrócić :( Przytyłam 4 kg. Niedużo, ale ostatnio jadę po bandzie i jak tak dalej pójdzie, to szybko waga wróci :-| Poza tym, już tyle razy tyłam i chudłam, że moje ciało nie jest szczególnie jędrne i każdy kilogram to ohydna galareta. Jestem zła na siebie, bo byłam bliska swojej wymarzonej sylwetki, brakowało mi tylko rzeźby, a teraz zaprzepaszczam to, co osiągnęłam.Już nie mówiąc o tym, że jedzenie, oprócz normalnych rzeczy, dodatkowego 1-1.5 tys. kcal dziennie w postaci czekolady, lodów i ciastek nie jest najzdrowsze. Podejrzewam, że mogę mieć zagrzybiony organizm i m.in. stąd moje problemy. Po zlocie chyba zapiszę się na jakiś aerobic, czy coś, bo inaczej będzie krucho. Niektórym może się wydawać, że wmawiam sobie problemy, bo przecież jestem szczupła, ale niestety trudno mi jeść jak zdrowy człowiek.

W dzieciństwie byłam trochę pulchna, przez 6 lat rówieśnicy wyzywali mnie od parów i salcesonów i stąd wzięły się moje problemy z jedzeniem :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niektórym może się wydawać, że wmawiam sobie problemy, bo przecież jestem szczupła, ale niestety trudno mi jeść jak zdrowy człowiek.

 

Tutaj pisałam o tym, że część ludzi zje tę czekoladę, jak ma przed nosem i już;) Już wrzucałam na forum. Więc nie, nie wymyślasz sobie problemów, rzeczywiście Tobie jest trudniej. Sęk w tym, że niezależnie od tego, co o Tobie myślą inni, forma i sylwetka jest ważna tylko dla Ciebie. Są ludzie, którzy Cię zrozumieją, są tacy, którzy będą uważać, że wymyślasz. Niektórzy nazwą Cię grubą, reszta powie, że masz idealną sylwetkę. I żadnej z nich Twoje ciało nie będzie interesować tak, jak ich własne. Bo co z tego, że dostaniesz akceptację, jeśli dobijesz do 70kg i będziesz się źle czuła? ;)

 

Miałam Cię zachęcać do stworzenia planu, ale już tyle razy o tym pisałam, że siadam do stworzenia pdfa;p Jakbyś chciała, to mogę wysłać na maila, tylko podaj mi go w prywatnej wiadomości. Jakby ktoś jeszcze chciał, to samo ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trochę czasu minęło od mojej ostatniej wizyty na forum, ale wiadomo jak przychodzą gorsze dni to wraca się w znajome rejony:) Przejadanie się zawsze było moim problemem i tak naprawdę poddałam się w walce z tymi zachowaniami, wychowałam się w rodzinie gdzie zawsze się dużo jadło, nie stroniło od słodkiego i te 5-10 kg za dużo dla nikogo nie było problemem, ale ostatnio przerażam sama siebie. Nie potrafię przestać jeść, nie ważne co, najlepiej w formie instant ponieważ tak najszybciej. Często zdarza mi się zjeść tyle, że jest mi niedobrze, a i tak nie potrafię przestać jeść, oczyma wyobraźni widzę takiego strasznie grubego człowieka, który śliniąc się wszędzie wpycha w siebie wielkiego tłustego hamburgera, jest to tak obrzydliwa wizja że robi mi się jeszcze bardziej niedobrze i wtedy zaczynam jeść jeszcze szybciej, prawie bez gryzienia i choruję później 2-3 godziny zanim organizm poradzi sobie z taką ilością jedzenia, czuję się fatalnie, ale też odczuwam w tym samym czasie chwilową satysfakcję. Jak tylko mam jedzenie z zasięgu wzroku to muszę je pochłonąć, próbowałam rozkładać posiłki na kilka porcji, ale kończyło się na tym że zjadałam wszystko od razu, cały garnek zupy, wszystkie kanapki zaraz po przyjściu do pracy, nie potrafię odczuwać głodu, nie pamiętam kiedy ostatni raz czułam się głodna, mój mózg chyba zapomniał już co to za uczucie. Już nawet chciałam przejść 12 kroków do wyzwolenia, ale jak zaczęłam czytać o sile wyższej to nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać, oczywiście jeżeli zawierzenie w opiekę siły wyższej komuś pomaga to powinien z tego korzystać, ale to zdecydowanie nie dla mnie. Najgorsze jest to że zdaję sobie z tego wszystkiego sprawę, a i tak nie potrafię przestać. No to się rozpisałam, przepraszam za dłużyzny, ale trochę mi teraz lepiej jak wyrzuciłam to z siebie. Dziękuję za takie miejsca w sieci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od 24 h nie jadłam słodyczy i chodzę po ścianach......... Z tej perspektywy patrząc, to dobrze, że jestem przeziębiona - nie wychodzę z domu - nie chodzę do sklepów. Ale muszę przyznać, że o 1 w nocy zastanawiałam się, czy nie wyjść do nocnego po coś słodkiego... A właściwie po DUŻO czegoś słodkiego... Oczywiście od rana też ciągle myślę, żeby pójść do sklepu.....Niedługo znów będę gruba i brzydka.........:(((((((I ciągle chora:/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niedługo znów będę gruba i brzydka.........:(((((((I ciągle chora:/

Poważnie to napisałaś? Bo wiesz, kojarzę Cię ze zlotu i daleko wtedy byłaś od brzydoty i nadwagi. Przynajmniej wg. mnie, lecz myślę, że wielu zlotowiczów by mnie poparło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niedługo znów będę gruba i brzydka.........:(((((((I ciągle chora:/

Poważnie to napisałaś? Bo wiesz, kojarzę Cię ze zlotu i daleko wtedy byłaś od brzydoty i nadwagi. Przynajmniej wg. mnie, lecz myślę, że wielu zlotowiczów by mnie poparło.

Chciałem to samo napisać .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poważnie. Kiedyś nie byłam taka szczupła i piękna ;) Nie byłam też jakaś super gruba, ale grubsza. Przez całą podstawówkę rówieśnicy wyzywali mnie od parów i salcesonów :? M.in.z tego wzięły się moje problemy z jedzeniem.

 

-- 01 wrz 2013, 01:51 --

 

Tak na marginesie, złamałam się.... :? Wpierniczyłam jakieś 1.5 tys. kcal w różnych słodyczach. Ale nie jest tak źle - nie zjadłam wszystkiego. Głównie dlatego, że mnie zemdliło. Zostało na jutro... :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie byłam chuda. W podstawówce przezywali mnie, a ciuchy koleżanek były za małe. Ale w gimnazjum zaczęłam chorować na tarczyce. Przytyłam. W wakacje ponad 10 kg. Później następne. Teraz, kilka lat później mam BMI powyżej 40. Tak, moja waga to już poważna choroba. Chodziłam kiedyś do dietetyka. Schudłam ledwo kilka kilogramów. Rodzice uznali, że na pewno podjadam, wiec przestali za niego płacić, bo to strata pieniędzy. Nie podjadałam. Zaczęłam to robić jakieś dwa lata temu. :(

 

Od roku nie biorę leków, unikam mówienia o lekarzach, choć sama nie wiem czemu. Po prostu któregoś dnia obudziłam się i ich nie wzięłam. Tak już rok.

 

Jem dużo. Prawie nie wychodzę z domu. Jem z nudów, jem w nagrodę, jem ze smutku, ze stresu. Gdy mija mi napad płaczu rzucam się na jedzenie. Potrafię do filmu zjeść budyń i dwie czekolady. A zaraz po tym kanapkę. I kotleta, bo późno, więc nikt nie widzi. Herbatę pije z dużą ilością cukru. A jak nie herbatę, to jakiś napój. Z cukrem.

 

Jestem gruba, nie chcę wychodzić z domu, nie chcę mieć przyjaciół. Nie mam też pracy i rzuciłam studia, bez walki je oddałam, choć wiem, że gdybym chciała, właśnie bym zdawała sesje poprawkowa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z ciekawości chciałabym się zapytać o coś: kilka razy spotkałam się tutaj z aluzjami do jakichś zlotów. Jestem raczej nową osobą na forum i przeglądam sobie tematy dość wybiórczo i nie spotkałam się wcześniej z informacjami na ten temat.

 

A w temacie: jestem uzależniona od słodyczy. Pochłonę każdy chłam, byle był słodki. A że nie cierpię na nadmiar gotówki, więc kupuję tanie produkty, pełne chemii, niezdrowe. Jem bez żadnego sensownego podziału. Połączę pączki lub drożdżówki z czipsami, żelkami, tłustym ciastem lub czymś kolorowym, naszpikowanym konserwantami. Czuję się po tym fatalnie. Boli mnie głowa, jest mi niedobrze, nie jestem w stanie podjąć żadnego umysłowego wysiłku. Niszczę wysiłki z przeszłości, dzięki którym dużo schudłam. Znów tyję, z miesiąca na miesiąc jest coraz gorzej. Podejmując się diety kilka lat temu nie miałam aż tylu problemów, co dziś. Obecnie nie mam siły przestać jeść, bo to jedyna chwilowa nagroda. A że po najedzeniu się będę się kiepsko czuła? A kto by o tym myślał przed dorwaniem się do słodyczy. Im więcej kilogramów, tym niższa samoocena. Im niższa samoocena, tym więcej jem. Im więcej jem, tym więcej kilogramów.... i tak wkoło ....

Każdego dnia zasypiam z nadzieję, że nazajutrz zacznę jeść w miarę normalnie i powstrzymam ten maraton obżerania się. I każdego dnia rano, leżąc jeszcze w łóżku, zastanawiam się, co zjeść na śniadanie, jakby była to nagroda za to, że w ogóle chciało mi się wstać. I od razu wymyślam sobie kolejny argument, żeby rozsądne odżywianie odłożyć na kolejny dzień. A powodów znajdzie się mnóstwo: bo za ciepło, za zimno, za dużo do zrobienia, za mało, bo jest mi smutno, bo oglądam coś wesołego, bo gdzieś muszę pojechać, bo niedziela, a przecież lepiej zacząć od poniedziałku, bo poniedziałek, a przecież źle się czuję po niedzielnym obżeraniu się... Nie ma takiego argumentu, którego nie wymyśliłby mózg człowieka na węglowodanowym głodzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja wymyśliłem sobie dosyć łatwą dietę, jem co chce tak do ~1500kcal (a samych słodyczy nie jem bo lubię też normalne jedzenie, ale coś słodkiego jem codziennie), potem pije kefir sam albo zmiksowany z bananem i truskawkami (to też wychodzi dosyć słodkie), cała butelka kefiru 400g ma 200kcal a zapycha bardzo jak nawet zacznę go pić od 12 to wypije zazwyczaj jedną a czuje się najedzony z bananem i truskawkami będzie miał ze 320kcal. Psychologicznie wiem że następnego dnia zjem cokolwiek na co mam ochotę więc nie czuje żebym sobie dużo odmawiał. Gęsty kefir 400g w biedronce jest dobry, ten litrowy jest lipny. Jakoś się tak do tego przyzwyczaiłem że mam ochotę codziennie na kefir.

 

A jak ktoś słodzi herbatę czy kawę to jest to bardzo łatwo zmienić. Ja kiedyś słodziłem 3 łyżeczki teraz słodzona herbata to dla mnie paskudztwo wstrętne. Dodawaj pół łyżeczki cukru mniej przez tydzień, i tak schodź w dół aż dojdziesz do niesłodzonej, niesłodzona herbata czy kawa ma dużo więcej smaku tylko trzeba się do tego przyzwyczaić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×