Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lęk przed śmiercią


Gość Ola 25

Rekomendowane odpowiedzi

mysle o smierci wlasnie wczasie moich okresow " zalamania nerwowego" kiedy to wlasnie pojawiaja sie mysli natretne i jestem juz tym zdolowana i zmeczona itd

 

widze jakas pare szczesliwa mysle jak na zlosc matko tacy szczesliwy a przeciez i tak wszyscy umrzemy :roll:

 

albo o grobach mysle jakie to okropne ,albo po co zyc skoro to wszystko kolo zamkniete

 

teraz nawet mnie pamietam czy takie mysli mialam przed choroba :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołączyłam do Was niedawno. Przeczytałam, ile się dało. Nigdy nie próbowałam popełnić samobójstwa, ani nie uważam się za osobę chorą na depresję. Ale o samobójstwie myślę często, a stany załamania mam nagminnie. I straszliwie mocno chciałabym, aby to wszystko mi minęło, straszliwie chcę być w końcu szczęśliwa. Sytuacje, które spotykają mnie w życiu codziennym są albo dramatami (tata zginął w wypadku, po dwóch latach najbliższa przyjaciółka, dwa lata temu przyjaciel), albo problemami, z którymi ciężko jest się zwyczajnie pogodzić. ( rodzina najbliższa nie utrzymuje ze mną kontaktów, żeby nie musieć pomagać mi finansowo). Trudno mi utrzymać pracę - jestem osobą, która nie toleruje chamstwa i wyzysku, dlatego rezygnuję, gdy trafi się przejaw któregoś z tych zachowań. Nie potrafię inaczej - oczywiście, gdy już wyczerpię każdy możliwy arsenał walki z tymi cechami.

Jestem jednocześnie bardzo silna psychicznie, bo nadal potrafię się śmiać, choć w moim życiu nie mam niczego na czym mogłabym się oprzeć: brak rodziny, brak pracy, długi, związek z chłopakiem, który mnie utrzymuje, ale który mnie nie szanuje - bo mnie utrzymuje, więc ma "władzę". Ale jednocześnie jestem słaba, bo każda krytyka, złe słowo potrafi mnie załamać. Chciałabym popełnić samobójstwo, ale zwyczajnie boję się śmierci - i to nie dlatego, ze tam może być gorzej, ale dlatego, że jak sobie pomyślę, że Bóg / Anioł / ktokolwiek tam jest mówi mi na powitanie: " no i co narobiłaś? Jutro miałaś wygrać 10 milionów w toto lotka, a za rok wyszłabyś za mąż, za 10 lat miałabyś szczęśliwą rodzinę i dożyłabyś w szczęściu do 80-tki" to mnie po prostu szlag trafia na samą myśl i znowu próbuję walczyć o lepsze jutro.

Najgorsze jest to, że nie mam pomysłu, jak walczyć z moimi słabościami- w ogóle zastanawiam się, czy powinnam walczyć - bo przecież każdy ma gorsze dni i każdy z ludzi miał w swoim życiu ciężkie okresy - czytałam mnóstwo biografii i historii ludzi, którzy byli na dnie, a jednak wyszli z tego i ułożyli sobie życie.

Myślę też o tym, jak bardzo krytyka ludzi najbliższych potrafi wykończyć psychicznie i wyzerować poczucie własnej wartości. Nigdy mnie za nic nie chwalono, krytykowano najdrobniejsze uchybienie, każdy mój wybór. W szkole średniej, na studiach byłam najlepsza - ale moja matka uważała, że to żaden sukces. Byłam bardzo atrakcyjną fizycznie osobą, ale mama zawsze potrafiła coś znaleźć - a to kolor bluzki, a to że buty na obcasie - bo i tak jestem wysoka (176), ciągle i ciągle. W domu to samo - za bardzo grzejesz, za często się kąpiesz, za drogi krem ( dostawałam stypendium naukowe i pracowałam w radiu - od 20 roku życiu nie dostałam na nic ani grosza) itp itd. A ja patrzyłam na moich znajomych, którzy prześlizgując się z klasy do klasy, czy z roku na rok - wyjeżdżali na wakacje w nagrodę - a ja siedziałam w domu - i szukałam kolejnej pracy dodatkowej, żeby mieć na własne wydatki - zimowa kurtka, czy buty. I nie dlatego, że nie było w moim domu pieniędzy. Były, ale nie dla mnie.

Chciałabym przestać myśleć o przeszłości i jakoś podnieść się z tego, ale jak tylko jest trochę lepiej - zaraz bum w głowę. Ostatnio dostałam wezwanie do sądu, żebym zrzekła się praw do mieszkania, w którym spędziłam całe dzieciństwo - odziedziczyłam część po zmarłym tacie. I przepisała swoją część na moją mamę. Tak po prostu. A ja nie wiem, co to znaczy, po co to. Nie mam męża, pracy, to mieszkanie - a właściwie meldunek w tym mieszkaniu to wszystko, co mam. Jak się zrzeknę - to niech mnie wymeldują, chłopak mnie zostawi - i wyląduję na ulicy.

chciałabym umieć z tym walczyć, chciałabym umieć przestać się tym przejmować a po prostu powiedzieć "nie", zamknąć sprawę i iść dalej. Znaleźć siłę, żeby pozwolić sobie na słabości i natychmiast rozwiązywać problem, a nie rozpamiętywać, zamartwiać się, płakać i użalać się, jacy to wszyscy dookoła są podli dla mnie. Jestem dupa wołowa, ot co.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aniu podziwiam cię:)na prawdę i piszę to ze szcerego serducha.Jesteś silna-tyle udało ci się osiągnąć mimo tylu tragicznych sytuacji.Powinnaś być z siebie dumna-i to bardzo.Rozumiem jednak twoje obawy-ta sytuacja w której się znalazłaś jest bardzo trudna.Już tyle przeszłaś, i tym razem sobie poradzisz.Kwestia czasu.Jesteś inteligentna,zdolna-znajdziesz pracę a to już dużo bo pozwoli ci to uniezależnić się.Nie daj się uzależniać od innych ludzi-nic niestety nie trwa wiecznie:(To dobrze że masz kogoś kto ci tak pomógł i jest przy tobie ale zawsze pozostanie obawa co będzie gdy ta osoba zniknie?Ja wierzę w ciebie:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że nie powinnaś zrzekać się części mieszkania, nie tylko z tego powodu ,że mieszkanie w dzisiejszych czasach to jakieś zabezpieczenie,ale tez z sentymentu i wspomnień. Wiem, bo sama dostałam mieszkanie po babci i gdyby nie one wraz z dziećmi po długim rozwodzie dziś byłabym na bruku . Tak samo jak Ty jest mi ciężko, z najbliższą rodziną nie mam kontaktu ,matka mnie porzuciła w dzieciństwie, ojciec pije,rodzeństwa nie mam , babcia zmarła, małżeństwo się rozpadło, odeszli przyjaciele, a obecny związek się rozpada poza tym w tym roku straciłam pracę. Mam tylko dzieci i to mieszkanie i na tym się koncentruje najbardziej ; I też się boję śmierci,a moze nie???Powstrzymuje mnie myśl i strach ,ze któres z dzieci by mnie znalazło martwą, tylko tyle .....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich! Mam nadzieję, że podzielicie się ze mną swoimi doswiadczeniami, spostrzeżeniami, odczuciami oraz radami dotyczącymi nerwicy lękowej oraz depresji. Chciałabym uzyskac informacje o lekach rownież i poczuc jakis wewnętrzny spokój, że nie jestem odrębnym, jedynym przypadkiem z takimi zaburzeniami. Pozdrawiam. Sandra.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 2:30 am ]

Mam wrazenie, ze juz nigdy nie bede taka jak kiedys. Wiadomo, roznie bywalo, raz lepiej, raz gorzej, ale teraz czuje tylko rozczarowanie, zal, smutek, tesknote, samotnosc, bezradnosc, lek, strach, niepewnosc, tak jakby mnie ktos w klatce zamknal lub w domu bez klamek. Nie mam sie czego chwycic, boje sie czegos, co sprawialo mi przyjemnosc, wyszukuje przyczyn takiego stanu, mysle, ze jestem na cos innego chora, byle nie tylko na to gowno, ktore wydaje mi sie byc nieuleczalne. Nigdy nie bylam zbyt wylewna slownie, wiec dobrze jest sie wyzalic na forum piszac swoja historie. Poczucie, ze nie jestem sama na swiecie pomaga jednak. Chcialabym dzieki temu forum zaapelowac do mlodych i wrazliwych ludzi, zeby nie palili, ani nie zaczynali palic trawki, bo to jest straszny blad, ktory moze skonczyc sie zalowaniem swojego postepowania, czy posuniecia bardzo dlugo. Ja nie moge sie od tego uwolnic, a zapalilam jedyny raz, ten jedyny. Szkoda, ze czasu sie nie da cofnac w jakis sposob, bo gdybym trafila na to forum wczesniej i wiedziala, co to jest nerwica, nigdy nie zapalilabym tego swinstwa. Mial ktos moze proroczy sen? Ja mialam niestety, ale tez niestety z glupoty nie wiedzialam co on moze znaczyc, Wlasciwie kilka takich snow mialam. Przesladowaly mnie, ale mialam wszystko gdzies, bo lekow nie mialam. Objawy nerwicowe miewalam od czasu do czasu jakies klucia, itp. Ale cieszylam sie zyciem ogromnie. Dlaczego tak jest, ze wrazliwi ludzie musza placic za ta swoja wrazliwosc i zycie jest az takie niesprawiedliwe? Wracajac do snow, byly one blednym kolem, snilo mi sie, ze zle sie czuje, cos zlego sie dzieje i nie moge sie obudzic, pozniej budze sie w tym snie i mam wrazenie, ze to jest prawda, ale dalej zle sie czuje. W koncu naprawde sie obudzilam i poczulam straszna ulge, ze to jest tylko zwykly sen. A obecnie wlasnie chodze jak we snie, z tym, ze nie moge sie obudzic, bo to co sie ze mna dzieje jest prawda. Mial ktos takie sny? Albo tez ze skacze ze skaly w otchlan morza, czyli popelniam samobojstwo. To jest moj najgorszy lek wlasnie, ze zawsze juz bede myslala, ze snilam, a nie zylam. Wiec jak odroznic bede potrafila, ze naprawde umieram? Ksiazke moglabym napisac o swoim niezbyt udanym, krotkim zyciu nawet. Mlodzi ludzie powinni sie cieszyc zyciem, wszystkim, a spotykaja nas takie paskudztwa. Nie ma nic gorszego od nerwicy, poza ta smiercia prawdziwa oczywiscie. Chociaz to jest rownoznaczne z nia, bo nieraz sie czuje jakby moj mozg juz nie chcial dluzej funkcjonowac i trace nad nim kontrole. Najwaznejsze jest miec powazne cele zyciowe, zainteresowania, np. muzyka, film, marzenia. Nie poddaje sie, jeszcze nie teraz na pewno, bo mam duzo celow. Uwazam, ze jesli czlowiek sie czegos strasznie boi to predzej czy pozniej to w nim peknie, poniewaz doszlam do wniosku, ze balam sie najbardziej, ze cos mnie zahamuje w zyciu, nie bede mogla czyms sie cieszyc i robc tego co kocham, lubie czyli nic. Prosze was, forumowiczow o opinie dotyczace mojego tekstu. Troche sie rozpisalam, ale fajnie jest cos z siebie wyrzucic, a tym samym komus o podobnych problemach pomoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich!

Dzis moj pierwszy post i nie wiem od czego zaczac! Bardzo sie ciesze, ze udalo mi sie dotrzec do tego forum bo dzieki temu wiem, ze jest wielu ludzi takich jak ja!

Mam 32 lata i od ponad 10 lat zmagam sie z problemem strachu, leku przed smiercia! Ta moja "przypadlosc" nie pozwala mi wpelni cieszyc sie zyciem. Generalnie wszystko sprowadza sie do jednego- smierci. Kiedy uklada mi sie w zyciu dobrze zawsze wymysle cos co wszystko psuje. Jestem mezatka i mam wspanialego 2 letniego synka. Ale z chwila kiedy moje malenkie szczescie przyszlo na swiat moj lek podwoil sie bo boje sie nie tylko o siebie ale i o malego. Kiedy moj syn ma katarek ja juz wyobrazam sobie, ze to cos powaznego itd. Dzis jestem na etapie mierzenia po kilka razy dziennie sobie temperatury bo bylam przeziebiona i ciagle boje sie, ze napewno bedzie zle. Nie wiem juz jak zyc! Przeciez mam dziecko dla, ktorego musze pozbyc sie tego problemu bo za nic w swiecie nie chce aby on kiedys mial to samo!!!! Bardzo prosze o jakies podpowiedzi jak sobie radzicie!? Moze ktos z Was ma jakis "zloty srodek"? Przyznam sie, ze dwa razy poddawalam sie kuracji. Za pierwszym razem przynioslo to jakis skutek ale za drugim razem bardzo zle tolerowalam tabletki i bojac sie oczywiscie, ze cos moze sie zlego stac przestalam je brac! Bardzo prosze o pomoc! Niestety nie mam do kogo sie udac z moim problemem, gdyz chwilowo nie mieszkam w Polsce co niestety poglebilo moj problem. Pozdrawiam wszystkich

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W takiech problemach nie ma ''złotego środka''. Wyleczenie z takiej formy lęku przed śmiercią jest możliwe dzieki systematycznej psychoterapii. Szkoda że nie masz teraz możliwości skontaktować się z jakimś psychologiem. Ale koniecznie się do niego zgłoś jak tylko będziesz mogła. A jeśli chodzi o leki to myśle że mogły by Ci bardzo pomóc oczywiście jeśli sie ich znowu nie wystraszysz, a na prawde nie ma czego się bać. Te leki są naprawde bezpieczne i przyjmowane pod kontrolą lekarza nie szkodzą. Sama wypróbowałam na sobie wiele specyfików, jedne były skuteczne inne mniej a innych w ogóle nie dało się brać bo pojawiały się okropne skutki uboczne, ale nic mi się nie stało. Tobie tez się nic nie stanie tylko się nie nakręcaj:):):)Pozdrawiam powodzenia:):):)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie jesteś sama w takich odczuciach lęku przed śmiercią.. Ja również się boję, od czasu gdy kiedyś leżąc w szpitalu umarła na moich oczach pacjentka, pół roku później mój Tato...

 

W nocy chodziłam po domu i sprawdzałam czy np. mojej mamie nic nie jest, czy oddycha. Niby każdy wie, że kiedyś musi umrzeć ale jak dotknie nas ten problem w związku z kimś najbliższym, to zmienia się jednak nieco myślenie. Z opcji "kiedyś tam na pewno" na "o Boze, kiedy ja?!"

 

Panicznie bałam się zostawać sama w domu - bo przecież jak coś się stanie, to kto mi pomoże? (to akurat mi zostało - aczkolwiek tak na logikę ja byłam z Tatą, karetkę wezwałam i co?)

 

I radą dla mnie był poprostu CZAS i NA SIŁĘ myślenie o czymś innym... Jak ogarniał mnie lęk (czyli typowo i klasycznie: kluska w gardle, ciśnienie 200/100, kołatanie serducha i cała reszta) zaczynałam: Śpiewanie pod nosem "Gdy strumyk płynie zwolna" albo zrobienie sobie dłuuugiej pachnącej kąpieli z pianą i świeczkami, robienie krzyzowek, układanie puzli cokolwiek, malowanie paznokci rąk, nóg (a to z pozytkiem dla siebie :) wyjście do salonu kosmetycznego na np. masaż buzi, szyji i dekoldu, sprzątanie domu, czyli krótko mówiąc - zająć umysł czymś innym. Bo skoro można myśleć o umieraniu, to w sumie można i o czymś milszym jednak. A przy takiej małej 2-letniej mrówce zająć się na pewno masz czym!

 

Ja wiem, że teoretyzować jest łatwo ale mi w najtrudniejszych chwilach własnie pomagają takie rzeczy i to, że wejdę... sobie na forum i poczytam parę postów. I wiem, że nie umieram, że to poprostu nerwica sobie próbuje ze mną pogrywać a dać się nie mam zamiaru :)

I w tym momencie dziękuję wszystkim Twardzielom, którzy każdego dnia się nie dają i piszą posty, bo to, że ktoś się nie udziela na forum, nie oznacza, że na nim nie bywa. A Wasze słowa są dla mnie nieraz największą otuchą...

 

Buziaczki i trzymaj się dzielnie,

przekonasz się, że bedzie wszystko Ok!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zapalilam jedyny raz, ten jedyny. Szkoda, ze czasu sie nie da cofnac w jakis sposob, bo gdybym trafila na to forum wczesniej i wiedziala, co
ja nigdy nie paliłem nawet papierosów ani nie piłem i dostałem. U mnie lęk przed śmiercią ma zabarwienie filozoficzne dlaczego żyjemy skoro i tak przegramy i umrzemy kłuci sie to z naszym dążeniem do przetrwania i powoduje u mnie wielki ból psychiczny !!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo Wam Wszystkim dziekuje za slowa otuchy i pomysly! Przyznam sie, ze mi rowniez bardzo pomaga czytanie forum! Zaraz czuje sie lepiej i wiem, ze "DAM RADE POKONAC TO CO SIEDZI W MOJEJ GLOWIE" !!!!!! Co prawda przychodzi moj "GOSC" znowu i niespodziewanie a ja wtedy siadam ,czytam i lekcewaze "DRANIA"!! Najgorsze sa wieczory kiedy to moj urwis juz spi a ja glowkuje! Ale musze sie "tego" pozbyc bo szkoda zycia! Pozdrawiam Was serdecznie!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tak sobie myślę, że poprostu za dużo filozofujemy na w/w temat :)

I nie chodzi mi o to, że tu na forum - ale tak w życiu. Piszę "MY" bo i siebie mam na myśli rzecz jasna.

 

Zobaczcie o ile byłoby lepiej, gdybyśmy takie siły (i w takiej ilości osób) zebrali ale w innym temacie, np. (tu strzelam) ochrony środowiska :) Ile pożytecznego dałoby się zrobić!

 

Trzeba jakoś skupić się na czymś innym, bo to tak na logikę to bez sensu, kazdą wolną chwilę zajmować sobie jakimiś mrocznościami.

Dla Pań mam pomysł na obmyślanie kreacji Sylwestrowej, nowego makijażu, tudzież jego próby - nawet w środku nocy! A co tam, kto powiedział, ze o 3 nad ranem nie wolno?

Grunt to się nie dawać i powtarzać sobie, że nie jest się samemu, bo po ilości ludzi na forum to od razu widać i przypominać, do bólu nawet co 10min. że takie Twardziele jak my SIĘ NIE DADZĄ jakiejś cieniznie, która Nerwica się zwie!

Co nie? :)))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no wlasnie moim najwiekszym problemme jest lęk przed smiercia ale nie chodzi mi tutaj o lek ze zaraz umre tylko o to ze boje sie smierci - ze ten czas szybko zleci i bede juz babunia ktora bedzie czekala juz tylko na smierc i za kazdym razem kiedy sobie pomysle o starosci i o tym ze dopadnie mnie wtedy w kazdej chwili to nie moge normalnie zyc i dopada mnie lęk.. przeciez to zycie szybko zleci i kiedys bedzie trzeba umrzec , wiec po co cokolwiek robic skoro kiedys i tak umre... nie no musze sie otrzasnac i zaczac cos tym robic bo nie chce sie bac starosci ani smierci - musze cos z tym zrobic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem Jovito co masz na myśli. Człowiek jako dzieciak żyje z myślą, że coś takiego (czyli śmierć) jest i, że jest to nieuniknione, że kiedyś spotka każdego. I taka dawka wiedzy w tym temacie mu wystarcza.

 

Ale dopiero w którymś momencie, w dorosłym życiu, zaczyna się rozumieć co się z tym poprostu wiąże, jak wygląda śmierć. I to napawa przegromnym lękiem. Myślę, że związane jest to z tym, że w dorosłym życiu uczestnyczymy w tematach "dla dorosłych" czyli toczą się przy nas rozmowy o chorobach, wypadkach, pogrzebach i to powoduje, że w którymś momencie, załącza się w nas myślenie o tym.

 

Do mnie to dotarło jak zmarł przy mnie mój Tata. Od tego czasu walczę straszne boje sama ze sobą, żeby o tym nie myśleć, nie wspominać...

 

I to jest chyba jedyna rada - skupić myśli w innym kierunku, jakkolwiek by natrętne i powracajace były, bo życie potrafi być piękne i tak jak będzie ono wyglądało zależy poprostu od nas.

 

Ja mam nadzieję, że właśnie będę kiedyś babunią i opowiadać będę nastoletniej wnuczce jak babcia za lat młodości, histeryzowała i śmierci się bała :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no wiec u mnie to jest chore ja nie mysle normalnie jak kazdy czlowiek o smierci u mnie poteguje to okropny lek i mysli samobojcze ze jak sobie pomysle o starposci i ze za jakies 40 lat mnie czeka to czekanie na smierc to az mi sie odechciewa zyc , po prostu tragedia - nie mam na nic ochoty i tych mysli nie da sie przegnac !! to nie jest normalne akurat u mnie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no wlasnie moim najwiekszym problemme jest lęk przed smiercia ale nie chodzi mi tutaj o lek ze zaraz umre tylko o to ze boje sie smierci - ze ten czas szybko zleci i bede juz babunia ktora bedzie czekala juz tylko na smierc i za kazdym razem kiedy sobie pomysle o starosci i o tym ze dopadnie mnie wtedy w kazdej chwili to nie moge normalnie zyc i dopada mnie lęk.. przeciez to zycie szybko zleci i kiedys bedzie trzeba umrzec , wiec po co cokolwiek robic skoro kiedys i tak umre... nie no musze sie otrzasnac i zaczac cos tym robic bo nie chce sie bac starosci ani smierci - musze cos z tym zrobic.

 

 

Mam niestety to samo,dokładnie takie same myśli.....jak brałam magnez i wit b complex to one były jakby mniejsze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no wiec u mnie to jest chore ja nie mysle normalnie jak kazdy czlowiek o smierci u mnie poteguje to okropny lek i mysli samobojcze ze jak sobie pomysle o starposci i ze za jakies 40 lat mnie czeka to czekanie na smierc to az mi sie odechciewa zyc , po prostu tragedia - nie mam na nic ochoty i tych mysli nie da sie przegnac !! to nie jest normalne akurat u mnie!

 

 

 

Jovitko, to za 40 lat zrobimy na forum zrzutę. Kupimy Ci ładny berecik (moherowy rzecz jasna - bo ciepły) i radioodbiornik, i z ojcem dyrektorem będziesz razem się psychicznie nastawiać do tego doniosłego aktu ;-)

Sorki za ten żarcik ale chciałabym, żebyś choć na chwilę poprostu uśmiechnęła się!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak brałam magnez i wit b complex to one były jakby mniejsze

 

biore dokladnie B complex i magnez regularnie , to prawda sa one mniejsze ale sa , no coz na pewno sie nie poddam bez walki ;)

 

 

Jovitko, to za 40 lat zrobimy na forum zrzutę. Kupimy Ci ładny berecik (moherowy rzecz jasna - bo ciepły) i radioodbiornik, i z ojcem dyrektorem będziesz razem się psychicznie nastawiać do tego doniosłego aktu ;-)

 

he he zapamietam to sobie - super pomysl , tylko ten ojciec dyrektor hmmm bedzie trudno :mrgreen::mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja dziś mam stresa, bo sama na noc w domku jestem i nie muszę mówić jak to miło jest, bo wyobraźnia oczywiście podpowiada, że na pewno coś się stanie... Ja tu sama... Bez pomocy (gdyby co się jednak zechciało zdarzyc :)

A nakręcić się tak, zeby faktycznie się źle poczuć to jak wiemy wszyscy - chwila moment. Także mam nadzieję, że szybciutko zasnę, bo to chyba najlepszy lek - poprostu przespać ten czas.

Radio i berecik sobie daruję :) ale może jakieś barany chociaż na szybko przeliczę!

 

dobrej nocki życzę Wszystkim...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tyle Wam powiem - mam to samo - to aż obsesyjne. Najepiej jakbym nie czytała gazet, książek, nie oglądała tv i nie rozmawiała z ludźmi. Zawsze gdzieś pojawia sie jakaś wzmianka o chorobie o śmierci - ogólnie o jakimś cierpieniu a mi od razy się "włącza" ten lęk - aż mnie cierki przechodzą. Boję się panicznie- to nawet się nasila. Dla mnie to jest takie niezrozumiałe - bo w zasadzie żyje żeby umrzeć. Dziwne i straszne. Wczoraj widziałam wypadek - ja się od razu potrafię postawić w sytuacji osoby będącej w tym pogniecionym wraku - masakra jakaś, Chciałabym nie mieć wyobraźni - bo to przekleństwo jakieś.

Najgorsze jest że nikt nie wie kiedy to się stanie. Patrzę na moje rzeczy - do których jestem przywiązana - i myślę że może jutro czy tam kiedyś zostaną one po mnie i ktoś je wyrzuci. codziennie łapię przez to doła - przez ten cały lek prze końcem. kiedyś to mnie ta cała niepewność tak wkurzała że az myślałam czasem że może faktycznie lepiej samemu sobe wybrać ten moment.... Smutne ale prawdziwe. Żyć i cay czas bać sie śmierci to też nieciekawie. Patrzcie jakie to durne - idę na zakupy co normalnie ludziom sprawia przyjemność. A mi? O nie...u mnie się pojawia natrętna myśl - po co mi ta bluzka - mozę nie zdążę jej użyć - tylko szkoda. Normalnie paranoja. czasem nie wiem czy się z tego śmiać czy płakać. Przeważnie to drugie. Nie znam drugiej osoby która tyle myśli o śmierci. A tak staram się o tym nie myśleć, a to wraca i wraca.....:( normalnie idę, bo znowu się nakręcę. ...

 

Normalnie jakbym to ja napisala.....................a mam 25 lat i tak jak piszesz czuje sie jakbym juz stala nad grobem :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×