Skocz do zawartości
Nerwica.com

czym jest PTSD ?


Rekomendowane odpowiedzi

pyzia1 i owszem, każdy tak ma, niestety w Naszym przypadku to "wydarzenie" paskudzi Nam życie.

 

Jaśkowa, rozumie, co chcesz powiedzieć. Poniekąd też nie potrafiłam być egoistką ale ostatnimi czasy się to zmienia. Coraz częściej nią jestem, szkoda, że w sytuacjach, które nie mają większego wpływu na moje losy. Dokładnie mam na myśli empatię - czy raczej jej rodzaj, ten negatywny. Mój światopogląd powstał na bazie cudzych światopoglądów. Właściwie, nie ma we mnie ani jednej mojej myśli. Świadczy o tym fakt, iż od dawna tkwię w toksycznym związku, który powoduje, że nie jestem szczęśliwa. Wyjaśnię Ci to na tym przykładzie.

Widzisz, fakt że nie jestem szczęśliwa nie jest dla mnie wystarczającym bodźcem do zakończenia związku. Zamiast skupić się na tym, że krzywdzę siebie i jakby na to nie patrzyć również jego - nie wyobrażam sobie, jak on mógłby to znieść (rozstanie). Wiem, że on mnie kocha. Uważa, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Jest dla mnie dobry - w sensie, że się bardzo stara. Ale wiecie jak to jest - samo słowo "kocham" do życia codziennego nie wystarcza. My niestety nie mamy ze sobą nic wspólnego, poza przeszłością. One jest typem niezaradnym, wiem, że mnie bardzo potrzebuje. Dlatego nie potrafię sobie za chiny wyobrazić, jak poradziłby sobie beze mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bethi Ty mój empatyczny bliźniaku :smile: doskonale wiem o czym piszesz tkwiłam w takim związku 5 lat mieszkaliśmy razem tylko on taki dobry do końca nie był :roll: ale ja i tak nie potrafiłam odejść choc wiedziałam, że to toksyczny związek i oboje dążymy do samounicestwienia w nim...... tą siłę aby odejść znalazłam w sobie gdy na horyzoncie pojawił się ktoś inny ja po prostu zdradziłam ówczesnego swojego partnera :oops: powiedziałam mu o tym a on dalej nie chciał odejść tego co mi wtedy powiedział nie zapomnę do końca życia bo to było najgorsze zdanie jakie mogłam usłyszeć- rób co chcesz tylko mnie nie zostawiaj :cry: wtedy coś we mnie umarło do końca ja byłam dla niego po prostu klatką w której mógł bezpiecznie się skryć a, że ta klatka pordzewiała to co tam :roll: i tym dla niego byłam niczym więcej, mogłam się zeszmacić, abym tylko go nie zostawiała żałosne to bardzo :cry: ale poczucie winy trwało we mnie bardzo długo nie potrafiłam być szczęśliwa cieszyć się innością pozytywną innością, która nastała po rozpadzie tego związku bo miałam wyrzuty sumienia..........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jaśkowa, zmierzam dokładnie do tego, o czym piszesz, co sama przeżyłaś. Jestem bliska o krok. Przeraża mnie to i czuję nienawiść do siebie. Świetnie ujęłaś sprawę. Czuję się nie tylko wypalona w tym związku, ale również niespełniona. Wiem, że to droga do nikąd. Z każdym dniem się o tym przekonuję, mimo iż naprawdę kochałam i być może nadal kocham tego faceta. Jednak zdaję sobie sprawę, że to nie wystarczy aby być szczęśliwym. Ale czuję się z tym okropnie. Moja wieloletnia przyjaciółka powiedziała, że patrząc na Nas czuje przerażenie - gasną moje zainteresowania, robię się bylejaka, jestem zrezygnowana i nie z dnia na dzień robię się coraz mniejsza. Wiem, że On mnie kocha ale nie tak jak tego potrzebuję. Zdradzę Ci, że mam wielką nadzieję, że On kogoś pozna. Tylko czekanie na to mnie przerasta. Nie chcę dłużej ranić siebie i jego tkwiąc w tym związku ale nie widzę innego wyjścia. Przeraża mnie fakt już nie jak sobie sama dam rady, ale jak on sobie poradzi.

Jaśkowa, jak sobie z tym poradziłaś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny, miałam to samo przez 7 lat. Ulokowałam swoje uczucia najgorzej jak tylko mogłam, ale nie byłam w stanie odejść. Dzięki niemu przeżyłam takie rzeczy, na których wspomnienie skóra mi cierpnie ale przecież ciągle powtarzał, że mnie kocha. Gdy raz odeszłam, podciął sobie żyły i wylądował w szpitalu.

To on zafundował mi te okropne wspomnienia. Teraz jest już po wszystkim, prowadzę "normalne" życie ale nie wiem co z tymi wspomnieniami zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bethi wiesz ja chyba sobie do końca z tym nie poradziłam a mój fart polegał na tym, że poznałam mojego męża, który był na tyle wytrwały i na tyle mnie zafascynował, że potrafiłam wykonać krok na przód, że w końcu poczułam się tak bezpieczna a zarazem zmęczona iż mogłam pozwolić sobie na to aby zamknąć oczy i powiedzieć dość zapomnieć o nim i zacząć normalnie żyć, ale gdyby nie mój mąż nigdy bym tego nie zrobiła sama potrzebny był mi ten ktoś drugi kto da mi siłę, której ja już nie miałam, jedyne co mi przychodzi do głowy to zamiast czekać na kogoś kogo on znajdzie Ty poszukaj :? bo wiesz ja tak sobie myślę, że ja krzywdziłam go właśnie będąc z nim i pozwalając mu być takim jakim był przez swoją pewnego rodzaju nieudolność pogrążałam i jego, ktoś musi być silniejszy i zrobić ten pierwszy krok a, że zazwyczaj to my kobiety musimy ten krok podjąć to już inna bajka ;)

 

pyziu ja mojego byłego ściągałam z dachu i wsadzałam palce aby wyrzygał tabletki, które połknął tego się nie da zapomnieć szczególnie gdy przyczyną tego byłam podobno ja ....... będę z tym żyła i nic tego nie zmieni i nie ma znaczenia czy tak na prawdę było to przeze mnie czy jemu było tak wygodniej i była to tylko kwestia szantażu, jedno jest pewne z miłością nie miało to nic wspólnego :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że przeszłaś dokładnie to co ja. Wiesz, ja do teraz czasem nie potrafię uwierzyć, że odważyłam się odejść, trzymałam się mojego byłego tak kurczowo, że już nikt z otoczenia nie wierzył, że to zrobię. Ale powiedz, czy rozmawiałaś o tym z terapeutą? Gdy ja chodziłam na terapię, rozmowa nigdy na ten temat nie zeszła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz jest już po wszystkim, prowadzę "normalne" życie ale nie wiem co z tymi wspomnieniami zrobić.

Mnie też pyziu1, ciarki przechodzą. Miałam w życiu paru partnerów i nie wszystkie związki kończyły się miło. Z niektórymi poradziłam sobie tak, że pozostawiłam w pamięci te dobre wspomnienia a złe po prostu nie wspominam. Może to jakiś sposób?

Jaśkowa, ciężko mi sobie wyobrazić, że będę w stanie jeszcze komukolwiek spieprzyć życie moją osobą. Bo sęk tkwi w tym, że jego szantaże emocjonalne i wykorzystywanie moich słabości są bardzo skuteczne - on bazuje na mojej uczciwości, moim poczuciu odpowiedzialności i lojalności, do tego świetnie zna moje słabości.

 

Odkryłam, że on jest takim moim "drugim tatą", dla którego robię wszystko, aby mnie w końcu pochwalił. Tak jak to robiłam w realu parę lat temu w stosunku do mojego prawdziwego ojca, który non stop mnie krytykował i wymagał, ale nigdy nie pochwalił. Przez to wpadłam w anoreksję - bo pomyślałam, że jak będę ładniejsza, to może w końcu go zadowolę. To kwa pozostałość po moim PTSD.

 

Często gdy opowiadam moją historię o tym, jak ojciec mnie gwałcił gdy miałam 10 lat ludzie reagują - jacie, jaka Ty jesteś silna. A to gówno prawda. Wiele lat się zastanawiałam, jak to się stało, że tak sobie ot poradziłam z faktem, że ojciec mnie gwałcił. Przecie to nie normalne, że po prostu przyjęłam to do wiadomości. Zero problemów z seksem, z kontaktami z płcią przeciwną... nic. Tylko ślepy pęd do zadowolenia ojca - jego niespełnionych ambicji. I nagle odkrywam po latach, że mój obecny związek to efekt tamtych przeżyć.

 

Rany, panicznie się boję. Zebrałam się dzisiaj w sobie i powiedziałam mojemu facetowi, że nie chcę już z nim być, że go nie kocham i prosiłam aby pozwolił mi odejść. Nawet się popłakałam. Nic. Jak do ściany. Mam coraz większe przeświadczenie, że jedynie śmierć może uwolnić mnie z tej klatki, w której zamknęłam się na własne życzenie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam coraz większe przeświadczenie, że jedynie śmierć może uwolnić mnie z tej klatki, w której zamknęłam się na własne życzenie!

 

To nie prawda bethi! Jestem pewna, że będziesz potrafiła zakończyć ten związek, gdy przyjdzie odpowiedni moment. Ze mną też tak było, choć nie wierzyłam, że odważę się chociaż na chwilę zostać sama. A jednak w końcu poczułam, że nie mam wyjścia, muszę to zrobić. Było ciężko ale nigdy nie żałowałam. Po tym wszystkim uwierzyłam, że jednak nie jestem taka słaba, jak myslałam. A Ty jestes bardzo silna, tylko w to uwierz!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bethi wiesz ja tak sobie myślę, że czasem takie radykalne cięcia są bardzo skuteczne, nie mów, nie proś, zrób to!! Podejmij decyzję choć wszystko w środku będzie krzyczało z przerażenia i strachu. Ja ciągle staram się nauczyć a raczej pozbyć wyrzutów sumienia, które mam po podjęciu jakiś istotnych decyzji największy paradoks polega na tym, że gdy zrobię coś zupełnie zgodnie z własnym 'ja" to czego chcę i akceptuje wyrzuty sumienia nie pozwalają mi cieszyć się to decyzją nie pozwalają mi mieć satysfakcji, natomiast gdy nie mam wyrzutów sumienia to znaczy, że na bank zrobiłam coś wbrew sobie....., PARANOJA !!! :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Boję się Dziewczyny, że nie dam rady. Nie potrafię go ot tak wyrzucić z domu tym bardziej, że teraz tak bardzo się stara. Jestem słaba i on na tym bazuje. Z dnia na dzień coraz mocniej siebie nienawidzę. Nie mogę powstrzymać tego uczucia. Zaczynam robić ryzykowne rzeczy. Po głowie mi chodzą myśli, że w końcu nie mam nic już do stracenia bo nić dobrego mnie już nie czeka. Cierpię na zaburzenia afektu. Właściwie nic poza nienawiścią i obrzydzeniem do siebie nie czuję. To uczucie mnie wypełnia po cebulki włosów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Boję się Dziewczyny, że nie dam rady. Nie potrafię go ot tak wyrzucić z domu tym bardziej, że teraz tak bardzo się stara. Jestem słaba i on na tym bazuje. .

Spróbuj, może jednak potrafisz. Na prawdę się da, uwierz komuś, kto przechodził przez coś podobnego. Zasługujesz na coś lepszego niż trwanie w takim zwiazku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jaśkowa, najbardziej obawiam się nie samotności, nie codziennego życia, a właśnie tych wyrzutów sumienia, ponieważ wiem, że jestem dla siebie niebezpieczna. Już teraz dźwięczy we mnie taka nutka, chociaż na razie mnie kusi, wiem, że za niedługo uderzy z całą siła: będzie mi przypominać, jak to nic nie zrobiłam, gdy ojciec mnie gwałcił, będzie mi nasuwała na myśl obrazy, dźwięki, gesty z tamtych chwil. Dopiero niedawno zdałam sobie sprawę, że ta część mnie, która chce umrzeć od zawsze wykorzystuje tamte przeżycia aby mnie przekonać do swoich racji. Nie ufam sobie a mając kogoś obok siebie ten głos nie ma takiej siły przebicia. Być może właśnie dlatego, że jestem nieszczęśliwa. Jeśli wiecie o co mi chodzi....

Przepraszam, strasznie gmatwam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Walcz z tą nutką,przeciez nie mogłaś nic zrobić. To co Cię spotkało to nie Twoja wina. Już zostałas krzywdzona, nie krzywdź siebie dodatkowo. Wiem, że to banalne co piszę, ale gdy czytam Twoje posty to robi mi się tak smutno, że chciałabym Cię jakoś pocieszyć. [/img]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w ptsd kazdy dzien jest walka, od zera, na nowo, od poczatku to samo czy dam rady?czy starczy mi sil? ptsd sprawia ze ogromnie trudno jest nam rozwijac sie na innych plaszcyznach -tak sie zastanawiam czy moje zycie ma jeszcze jakis sens. Zeby normalnie funkcjonowac musze wlozyc tak ogromna ilosc pracy a pozniej jeszcze poradzic sobie ze "zwyklymi" codziennymi problemami. Co za paradoks.. najpierw dostalem mniej niz inni, nie dostalem milosci jako dziecko, pozniej bylem niszczony,maltretowany jako dziecko,pozniej nerwic a nastepnie ptsd - jakim cudem mam byc nie tylko na tyle silny aby poradzic sobie z choroba i jak zostanie mi troch sil z codziennym zyciem? Tylko w matematyce - i - daje + . Ci wszyscy ktorzy nie tylko radza sobie z choroba lecz rowniez staraja sie zyc normalnie sa naprawde wielkimi ludzmi, nie ofirami lecz wielkimi ponadprzecietnymi indywidualnosciami zaslugujacymi nie na wspolczucie lecz podziw -badzmy z siebie dumni.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×