Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fobia społeczna!


Pustka

Rekomendowane odpowiedzi

carlosbueno, też tak po alko mam. Lepiej być fobikiem na pewno, przynajmniej nie ma się kaca i można sobie oszczędzić wyrzuty sumienia.
z tymi wyrzutami sumienia to nie do końca fobia społeczna je oszczędza. Można mieć wyrzuty sumienia że marnuje się przez nią życie, albo np że człowiek nie miał śmiałości podejść, zagadać do dziewczyny która mu się spodobała.Kiedyś miałem spore wyrzuty sumienia z tego powodu, ze zmarnowanych szans.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno, tak tak, ale chodziło mi o wyrzuty sumienia w stylu "tak naprawdę jestem kimś innym, bez alkoholu jestem nikim, boję się zagadać do ludzi, itd." o to mi chodziło. Zwykle przy trzeźwieniu takie myśli przychodzą do głowy. A jak się nie zagłusza tej fobii alkoholem to i tak jest *ujowo, ale za to stabilnie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

apatia ,agresja i kontakty międzyludzkie

 

Dzień dobry znowu :)

Byłam u tego nieszczęsnego psychologa, jednak zdołał mnie tylko zdiagnozować, przy czym nie był w stanie mi pomoc, mimo moich starań.

Ostatnio zauważyłam u siebie coraz częściej stany odrętwienia, lub apatii. Polega to na tym , że wykonuje normalne czynności, np. idę ulicą, czy jestem w sklepie. Nagle występuje takie ogromne odrętwienie. Nie wiem jak to opisać, ale wtedy zaczynam się dziwnie czuć, a ogólnie czuję tylko i wyłącznie agresję i jakąś - chyba pustkę. Agresja jest wtedy ogromna. Podczas tego stanu jestem jak najbardziej świadoma tego co robie, zwykle się powstrzymuję od czegokolwiek, jednak ta agresja jest ogromna. Mam wrażenie że mogłabym komuś zrobić bardzo dużą krzywdę - fizyczną i psychiczną też , i patrzeć spokojnie na skótki , albo odejść nie przejmując się. Kiedyś też występowała , jak byłam młodsza, ale teraz jest coraz częściej .

Mam też większy problem z kontaktami z ludźmi- a ogólnie z brakiem kontaktów. Nie zadaję się z nikim. Jestem niezwykle aspołeczna a jedyne osoby z którymi się zadaje , to ludzie z uczelni, z którymi gadam o pogodzie lub o jakichś bzdetach. Moje kontakty w tym roku wyglądają tak że muszę się starać, stawać na rzęsach żeby nikogo nie obrazić. Zwykle jest tak , że jak już kogoś przekonam że jestem dobrym człowiekiem i zaczynam zadawać się z nową osobą, to ta osoba mi się bardzo szybko nudzi. Nie mogę się powstrzymać od zrobienia jej żartu lub obrażenia , a później czasem żałuję. Mam wrażenie że ludzie są krusi jak jajko i coś małego może spowodować że się stłuką. Dodam jeszcze że ponoć posiadam to nieszczęsne zaburzenie antyspołeczne, o którym mi powiedziała psycholog na początku " terapii " .

 

pozdrawiam i dziękuję za przeczytanie

 

-- 14 lip 2013, 15:43 --

 

a i zapomniałam zapytać - jeśli ktoś zna odpowiedź to by mi się bardzo przydała - jak nazwać te stany odrętwienia/ apatii? miał ktoś już tak podobnie?

Dlaczego nie rozpoczniesz psychoterapii w określonym nurcie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno, też tak po alko mam. Lepiej być fobikiem na pewno, przynajmniej nie ma się kaca i można sobie oszczędzić wyrzuty sumienia.
z tymi wyrzutami sumienia to nie do końca fobia społeczna je oszczędza. Można mieć wyrzuty sumienia że marnuje się przez nią życie, albo np że człowiek nie miał śmiałości podejść, zagadać do dziewczyny która mu się spodobała.Kiedyś miałem spore wyrzuty sumienia z tego powodu, ze zmarnowanych szans.

Ja nigdy nie miewałem wyrzutów sumienia, że nie zagadałem do kogoś. Za to gdy muszę coś do kogoś powiedzieć, to czasem miewam, że źle lub niepotrzebnie coś powiedziałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam pojęcia czemu mój poprzedni post połączono z fobią społeczną. Nie boję się ludzi.....

 

-- 31 lip 2013, 17:47 --

 

Monika- byłam u psychologa. Jednak ta mnie tylko zdiagnozowała i miała chyba za małe kompetencje żeby cokolwiek zrobić mimo że tym razem postarałam się. Nie za bardzo mam zamiar wydawać pieniądze na " terapie " które nic do mojego życia nie wniosą, to strata czasu opowiadać i odpowiadać na pytania kiedy okazuje się- dopiero później, że psycholog nie ma kompetencji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam pojęcia czemu mój poprzedni post połączono z fobią społeczną. Nie boję się ludzi.....

 

-- 31 lip 2013, 17:47 --

 

Monika- byłam u psychologa. Jednak ta mnie tylko zdiagnozowała i miała chyba za małe kompetencje żeby cokolwiek zrobić mimo że tym razem postarałam się. Nie za bardzo mam zamiar wydawać pieniądze na " terapie " które nic do mojego życia nie wniosą, to strata czasu opowiadać i odpowiadać na pytania kiedy okazuje się- dopiero później, że psycholog nie ma kompetencji.

 

I co dalej? Chcesz to tak zostawić? Psychologowie zdarzają się różni. Ja zmieniałem kilku psychiatrów aż w końcu znalazłem tego odpowiedniego i leczę się już u niego 1,5 roku z dobrymi skutkami :) Nie poddawaj się!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja może też napiszę, mam lęk przed zadzwonieniem gdzieś, czy to do sklepu czy mają coś w asortymencie sklepu, czy w sprawie internetu etc, też wstydzę się pytac obcych osób o coś np.w sklepie, bo wtedy np. w kosmetycznym ze wstydu na wszystko się zgadzam i jestem w stanie wydać mnóstwo kasy na to czego nie chcę. Dodam, że nie wstydzę się odpowiadać przed egzaminatorem nawet jak niezbyt umiem lub w ogóle nie umiem, wystąpienia publiczne to w szkole na porządku dziennym były, na studiach z reszta mimo, że to nie filologia ciągle jakies prezentacje często w innym języku ( w którym biegła nie jestem) i nie mam problemu z tym, nie wstydzę się jak będzie to będzie. Jak ktoś mnie zapyta o drogę to też nie mam problemu żeby powiedzieć jak dojść, nawet podprowadzić gdzieś obca osobę. Jak jestem na imprezie nie mam problemu z poznawaniem nowych ludzi. Wstydzę się robiąc zakupy, jedzenie, książki - po prostu to jest okropne. Nie wiem co to za fobia!!! Boję się też że stracę przytomność, będę chora psychicznie, albo dostanę choroby neurodegeneracyjnej i nie będę świadoma samej siebie, boję się znieczulenia etc. Miewam stany lękowe i ataki paniki - nie wiem czemu dopiero od miesiąca to mam!!!, depresję mam od 5 lat, zawsze byłam dość aspołeczna - tak mnie okreslali specjaliści. Miałam naprawde fatalny epizod w życiu, skrajną depresję, chciałam popełnić samobójstwo, nie widziałam sensu zycia, nie dawałam sobie rady, czułam że jestem czymś najgorszym na świecie, marną kreaturą, nic nie wartą - trwało to rok - wtedy płakałam tylko i cały czas mówiłam że się boję - chodziłam za mamą, babcią - trzymałam je za rękę, spałam z lalką a miałam ponad 20 lat - żal.pl!!!!, błagałam Boga o pomoc, czułam sie nic nie warta, potem przestałam wierzyc...i wtedy byłam tak nieszczęśliwa i wszystko miałam gdzieś bo czułam, że umre, że wszystkie sprawy, telefony, zakupy, załatwiałam mechanicznie i bez wstydu, miałam głęboko gdzieś co o mnie myslą - to była nowość takie podejście, ale stan psychiczny był fatalny, uporałam się z z tym po roku, stałam się wtedy niezwykle wulgarna i agresywna, po prostu znalazłam nowy styl zycia -włosy długie ścięłam po męsku, oderwałam się od tego co było, zaczęłam być wulgarna - powiem tak bardzo dobrze mi z tym było bo i ludziom potrafiłam nawrzucać, wszystko miałam gdzieś, i świetnie radziłam sobie na studiach potrafiłam ryzykować bardzo, wykłócać się - tyle, żet o nie byłam JA -dalej miałam zaburzoną osobowość. Dopiero teraz - 3 rok mija - zaczęłam wracać do siebie, nie przeklinam, jestem spokojna, taka jak byłam zawsze przed tymi stanami psychicznymi dziwnymi - i niestety zawsze byłam taka wstydliwa więc to wróciło. Zachowuję się normalnie, nie mam żadnych odchyłów, radzę sobie sama, ładnie się ubieram, robię makijaż, gotuję, psychicznie prawie ok. Mam 23 lata. Wiem, że psychicznie jestem normalna, tylko tyle, że sie wstydzę, boję się obcych. Bo wczesniej mój stan umysłowy był okropny, nienawidziłam siebie ludzi, płakałam, myslałam, że jestem do niczego i chciałam się zabić, więc mimo zmian w zachowaniu to był czas okropny. Teraz mam pewność siebie, nie płaczę, nie chcę się zabić- wszytko tu ok tylko ta panika czasem i wstyd okropny, nie wiem jak z tym sobie radzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja się boję kontaktów z ludźmi, których znam, z obcymi nie!

Oczywiście nie mam na myśli z kontaktu z najbliższymi, z osobami, które znam bardzo dobrze, tzn rodzina/chłopak. Totalnie unikam wszelkich spotkań ze znajomymi, na ulicy też jestem czujna, by ktoś mnie nie zobaczył i np nie zapytał co słychać.

Za czasów szkolnych tak nie było, przełamywałam jakoś ten dyskomfort kontaktu z ludźmi, bo nie miałam wyboru, ale teraz już nic nie muszę, a to dla mnie ogromny wysiłek.

W pracy też tak było, nie przeszkadzały mi nowe osoby, najgorszy problem miałam z tymi, które przewijały się częściej, bo już zawsze jakiś kontakt został zawarty, ktoś mógł sądzić, że może podejść bliżej, pytać o jakieś moje sprawy nie związane z pracą itp, gawędzić sobie ze mną o czymkolwiek. Jak się kogoś widzi pierwszy raz, to zawsze jest ta cudowna bariera, a za każdym kolejnym razem można więcej. Za pierwszym razem ma się czyste konto, ktoś jeszcze może myśleć, że ze mną wszystko ok. Najgorzej, jak ktoś mnie zobaczy w gronie innych ludzi, jak sobie nie radzę w kontakcie z ludźmi.

Czy to fobia społeczna? Przecież lubię poznawać nowych ludzi (oczywiście pojedynczo, nie grupy roześmianych znajomych itp)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aqnieszka, Ja mam trochę podobnie, też wolę jakiś obcych niż znajomych zwłaszcza tych dawnych znajomych ze szkoły, studiów czy dalszą rodzinę, unikam ich jak ognia bo będą zadawać męczące pytania typu jak leci, co robisz, co z pracą, dziewczyną( a tego nie mam). A totalnie obcy mnie nie znają mam ich bardziej gdzieś i zwykle żadnych osobistych pytań nie zadają a jak nawet to można naściemniać bo nie będą mieli żadnej weryfikacji tego. Mi zdaję się że obcy mają o mnie lepsze mniemanie niż Ci którzy mnie znają nie czuję się aż tak gorszy od nich, ale w miarę gdy mam z nimi więcej kontaktu i stają się mniej obcy to wszystko znika.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aqnieszka, carlosbueno, psyche., co tu dużo gadać, ja mam dokładnir to samo. Z obcymi mi osobami jestem w stanie jakoś pogadać, natomiast rodzina, koledzy z byłych szkół itp. to jest po prostu dramat. Unikam jak mogę imprez typu spotkania byłej klasy, zjazdy rodzinne itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie to wynika z tego że się wstydzę swojego życia, ono jest tak beznadziejne że szkoda gadać, a kiedyś w młodości niby dobrze rokowałem bo się nieźle uczyłem i byłem poważnym i grzecznym dzieckiem, młodzieńcem. Jak widzę znajomych z byłej klasy, dalszą rodzinne to udaje że ich nie widzę, a jak już nie ma wyjścia to mówię zdawkowe cześć, a jak się coś dopytują to zmyślam jakieś historyjki, ale bardzo to mnie psychicznie dołuje takie spotkanie i potrafię parę godzin do siebie dochodzić po tym. A jak rodzina przyjeżdża to staram się wychodzić, albo udawać wielce zajętego w domu, potrafię się wziaśc nawet za sprzątanie, czy inne czynności których unikam normalnie byle tylko ograniczyć z nimi styczność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

monk.2000, nie rozumiem takiej postawy tzn. pocieszania się faktem, że inni mają gorzej. Idąc tym tokiem rozumowania równie dobrze można by chodzić całe życie przybitym bo "inni mają lepiej". Nasze życie to nasze życie. Jesteśmy dla siebie jedynym miarodajnym punktem odniesienia. Przynajmniej moim zdaniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

monk.2000, mam wrażenie że alkoholizm jest bardziej tolerowany niż to co zrobiłem z życiem ja, oni mają wytlumaczenie że alkohol ich zgubił, mam w rodzinie jednego takiego kuzyna spośród megazaradnej większości co popadł w alkoholizm i żyje na utrzymaniu mamy( plus renta pijacka) a ma 50 lat prawie, ale jego tłumaczy choroba alkoholowa a mnie nic.

 

-- 06 sie 2013, 10:38 --

 

Nawet myślałem o tym żeby zostać alkoholikiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na_leśnik, mam takie same zdanie jak Ty ;)

 

wszelkie porównania, czy do tych, co mają lepiej, czy do tych, którzy mają gorzej są nieadekwatne- bo Ci inni mają inną sytuację życiową niż my, inną osobowość, inni ludzie ich otaczają, więc takie porównywanie traci jakikolwiek sens, a może nas jedynie doprowadzić do frustracji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

psyche., Ja to se lubię pooglądać czy poczytać o biedakach głodujących w Afryce czy Azji o tyraniach i morderczych rządach wtedy to że mam spokój, żarcie i dach nad głową wydaję się czymś wspaniałym, ale to trwa krótką chwilę bo uświadamiam sobie jak ułomne jest me życie w stosunku do innych krajan. Wiem że z punktu widzenia psychologii takie porównywania są bezcelowe ale nie potrafię się od nich uwolnić, zazdroszczę innym że im się powodzi, lub po prostu żyją jak normalni ludzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z obcymi mi osobami jestem w stanie jakoś pogadać, natomiast rodzina, koledzy z byłych szkół itp. to jest po prostu dramat. Unikam jak mogę imprez typu spotkania byłej klasy, zjazdy rodzinne itp.

Ja nie gadam ani z całkiem obcymi ani z tymi, co mnie trochę znają.

 

nie rozumiem takiej postawy tzn. pocieszania się faktem, że inni mają gorzej.

Mnie akurat to powinno w pewnym sensie pocieszać, bo w zdecydowanie większej części mojego dotychczasowego życia nie wydarzyło się nic, co mogłoby spowodować u mnie problemy z psychiką i nie wypada mi ich mieć. Informacja, że inni mają gorzej powinna u mnie wywoływać zniknięcie problemów z psychiką.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno, ja też się przed nimi wstydzę mojego beznadziejnego życia (tzn dla mnie to życie nie jest beznadziejne, ale dla ogółu to porażka), ale to błędne koło, bo moje życie jest takim niewypałkiem właśnie między innymi przez moją fobię społeczną. Z kolei, to, że się tego wstydzę powoduje, że jeszcze bardziej unikam ludzi i problemy z psychiką się pogłębiają, będzie jeszcze gorzej, będę jeszcze bardziej unikać ludzi itd

 

Ja się strasznie wstydzę, że nie pracuję (praca=ludzie), jedyne na co było mnie stać to znalezienie mena, który mnie utrzymuje (dziękuję mu za to), ale to przecież porażka być takim pasożycikiem (choć on nie narzeka, ale mi i tak wstyd), jeszcze jakbym miła bejbika, to co innego, a ja nawet tego nie chcę, jestem pasożytem!!!

dlaczego w naszym życiu zawsze dzieje się to, co nas od zawsze najbardziej przerażało?!

 

Ja przed obcymi robię super wrażenie, taka wesoła, uśmiechnięta... jakby tylko wiedzieli co siedzi w środku...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aqnieszka, lepiej pasożytować na menie( co jest społecznie akceptowalne) niż na rodzicach a młody już nie jestem.

Zresztą nawet jak pracowałem ja jak i inni uważali że se marnuje życie w tej pracy, no ale lepsze to niż bezrobocie. Ja też do niedawna udawałem wesołego i zadowolonego, ale teraz już tego nie potrafię.

 

-- 07 sie 2013, 08:25 --

 

. Z kolei, to, że się tego wstydzę powoduje, że jeszcze bardziej unikam ludzi i problemy z psychiką się pogłębiają, będzie jeszcze gorzej, będę jeszcze bardziej unikać ludzi itd
u mnie to samo to takie błędne koło z którego ciężko wyjść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no tak, to bardziej społecznie akceptowalne, masz rację, to w sumie niesprawiedliwe, obie płcie mogą mieć fobię społeczną po równo, tylko dlaczego od faceta się wymaga, żeby pracował, a od laski niekoniecznie. Mi nikt w sumie nic nie mówi, że nie pracuję, choć wiem, że tak naprawdę się dziwią, np jak kogoś spotkam gdzieś w środku dnia, to "urlopik co?" ;) wcale tego nie prostuję? a Ty? mam nawet swoją wersję, co powiem, jak ktoś się zapyta co robię :D jestem żałosna :why:

ja też miałam pracę, z której SAMA zrezygnowałam, to dopiero trzeba być żałosnym!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×