Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wizyty u psychologa i psychiatry


Angie89

Rekomendowane odpowiedzi

moja pierwsza wizyta bardzo pozytywnie.pani doktor bardzo mila, wysluchala, pocieszyla, dala chusteczke na otarcie lez.wypisala leki, ktöre pomogly.a na koniec przytulila i powiedziala, ze wszystko bedzie dobrze i mam sie nie martwic.

bardzo wazne slowa, gdy czujesz sie makabrycznie. :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Robinho, zależy do kogo trafisz. Ja i na NFZ miałam wizyty co najmniej 30 min.
Teoretycznie wiztyta u mojego lekarz trwa 40 min, ja zwykle siedzę u lekarza około 50 min, ale trochę mnie pośpiesza, bo przecież są też inni pacjenci. Raz nawet udało mi się spędzić prawie półtorej godziny w gabinecie, ale tylko dlatego, że następna osoba odwołała wizyte.

 

Na NFZ u psychiatry zwykle siedziałem około 15 min, czasem nieznacznie dłużej. Dodatkowo pani psychiatra była delikatnie mówiąc zbyt pewna siebie i bardzo wrażliwa na punkcie krytyki polskiej służby zdrowia.

 

Odwiedziłem już wielu lekarzy, niestety wiekszość miała problem z empatycznym podejściem do pacjenta. Na komisji o przyznanie stopnia niepełnosprawności zostałem potraktowany jak śmieć. Wielmożny pan lekarz uznał, że wiedzę na temat chorób czerpię z internetu i nie wiem, co to jest nerwica natrectw. Był bardzo niemiły i odnosił się do mnie z wyższością.

 

Reasumując mój obecny lekarz ma fantastyczne podejście do pacjenta i wcale nie dziwota, że ludzie walą do niego drzwiami i oknami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To prawda ale wiesz płacisz to wymagasz.......jak jesteś "za darmo" to lekarz czuję że Ci łaske robi,a jak dajesz kase na koniec wizyty to lekarz chce żebyś wyszedł zadowolony.To jest specyfika lekarza psychiatry że nie wystarczy że Cie osłucha,musi przeprowadzić z toba poważną rozmowę,słuchać co mówisz i MUSI być po prostu miły dla Ciebie nawet jeśli go wkurzasz bo inaczej sie nie otworzysz a bez tego to nic nie będzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

( Dean )^2, pamiętam jak byłam u lekarza z nfz , 5 min wizyty przepisanie leków i spadaj......

A ja byłem prywatnie... dwie minuty.

Wpadłem - dzień dobry - lekarz wygrzebał Aciprex, dał mi go - dowidzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się że czas jaki poświęcają pacjentom lekarze zależy również od objawów jakie się zgłasza. Oczywiście można trafić na osobę nieprofesjonalną ale nie wrzucajcie wszystkich do jednego worka. Ja bym nie rozgraniczała w ten sposób jednak. Nie lubię swojego rodzinnego bo on namiętnie robi mi badania krwi i moczu nie słuchając mnie zupełnie i twierdzi że jestem okazem zdrowia, mam do niego sentyment, aktualnie chodzę do niego tylko po ewentualne skierowania.

U psychiatry na pierwszej wizycie siedziałam godzinę, kolejna wizyta za miesiąc. Moja psycholog ma teraz urlop więc na wizytę umówiona jestem późno ale jeśli ktoś zwolni wcześniej termin mam obiecany od niej telefon.

Ja czuję że moim lekarzom zależy a leczę się wyłącznie na NFZ, na prywatnych mnie nie stać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja pierwsza wizyta była u lekarza prywatnie, pojechałam z siostra bo ja ledwo kontaktowałam.

Zadała kilka pytań, spojrzała na moje rece i przepisała leki. Byłam na nia wkurzona bo wiedziałam ze leki które mi daje beda miały skutki uboczne i byłam pewna ze nie zadziałaja.I wkurzałam sie na lekarza bo wymagałam od niej cudu, że mnie cudownie uzdrowi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam zamiar iść pierwszy raz prywatnie. I mam pytanie. Czy na 1 wizycie zawsze przepisują leki? Czy też może mnie wysłuchać stwierdzić co mi jest i skierować do psychologa? (Nie jestem pełnoletni - mam 17 lat). Więc nie wiem czy od razu leki to dobry pomysł. Co o tym myślicie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie zawsze. Zależy jakie problemy zgłaszasz. Jeśli chcesz iść do psychologa a nie psychiatry możesz poprosić lekarza rodzinnego o skierowanie. A jak idziesz prywatnie to może lepiej zacząć od psychologa? Jeśli uzna że potrzebuje leków poleci Ci psychiatrę. To działa w obie strony ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prywatnie chce iść na jedną pierwszą wizytę, żeby zostało sensownie stwierdzone co mi jest. W tym celu powinienem się chyba udać do psychiatry. Potem mam zamair chodzić już na nfz. W zależności od tego co stwierdzi psychiatra. Obecnie tak głównie i porządnie męczy mnie jedno natręctwo (o innych nie mówiąc), które uniemożliwia mi wychodzenie z domu na dalej niż pare metrów, we wrześniu zaczyna się szkoła i musze coś temu zaradzić. :/.

 

-- 12 wrz 2013, 11:25 --

 

W poniedziałek byłem pierwszy raz u psychiatry. Opisałem swój problem, nakreśliłem co i jak, wysłuchał mnie zadał kilka pytań. Więc całkiem nieźle. Dostałem lek - setaloft i za 2 tygodnie mam kolejne widzenie. Wspominał też coś, że skieruje mnie na rozmowy z psychologiem, żeby efekt był jak najlepszy. Więc moją wizyte wspominam dobrze. Czekam na efekty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem po kilku wizytach u psychologa ale nie widze sensu takich spotkan. Jesli moja wypowiedz opisujaca moje zachowanie jest komentowana ze takie zachowanie jest na poziomie dziecka nie uksztaltowanego emocjonalnie to mnie szlag trafia. Albo wmawianie mi ze jestem zdrowy tylko mam drobne problemy kiedy czuje ze tonę. Bez powodu nikt nie zleca psychologa i nie przepisuje lekow psychotropowych albo proponuje szpital. Pozatym pani mowi jakby to wszystko bylo takie proste: w takich sytuacjach prosze robic tak i tak a nie inaczej. Pozatym to wszystko do mnie jak grochem o sciane, nic nie dociera. Rozwazam rezygnacje z tego bo nie kiedy czuje sie gozej po takiej wizycie. Do tej pory zdiagnozowano mi: depresje (uwazam ze jej nie mam, czasami w spadkach nastroju silnych ale to nie caly czas bo nie zachowuje sie jak z typowo depresja), zaburzenia adaptacyjne i zaburzenia osobowosci (bez wskazania konkretnie).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłam pierwszy raz na konsultacjach u psychoterapeuty. Myślałam, że po wyjściu będę choć trochę czuła się lepiej. A teraz wydaje mi się, że otworzyłam drzwi w swoim umyśle, które wypuściły wszystko to czego się obawiałam. Zżera mnie to, a muszę czekać na terpaię, która może się odbyć za parę miesięcy :/ Pewnie spróbuję zapisać się gdzieś indziej. Ale ostatnio było strasznie źle. Tak źle, że ograną mnie strach bo zbliżyłam się do linii, za którą mogłabym sobie coś zrobić :C Jak okropne jest to poczucie bezsilności, beznadziejności, kiedy patrzy się na swoje problemy i chce się płakać, nie dostrzegając żadnej nadziei na poprawę. Koleżanka polecała mi iść do psychologa do przychodni, aby coś mi przepisał, ale boję się, że to może nie potrzebne, że może jakoś to minie ech. Czy coś takiego w ogóle wymaga leków?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trochę dziwnie się czuję pisząc tutaj, bo w sumie nigdy nie udzielałam się na żadnym forum. Doszłam jednak do wniosku, że czas najwyższy. Mam nadzieję, że mi pomożecie, gdyż nie wiem, co mam robić. (Przepraszam za taki długi wpis)

Od ponad roku czuję się beznadziejnie. Być może wpływ na to miała sytuacja rodzinna. Mianowicie okazało się, że moja mama okłamywała mnie co do ojca - żyje i ma się dobrze, ma nawet rodzinę i dzieci, ale z jakiegoś powodu nie był zainteresowany wychowywaniem mnie i mojej siostry. Oprócz tego wyszło na jaw coś innego, o tym jednak wolałabym nie pisać.

W każdym razie miewam okresy, kiedy czuję się dobrze, czyli właściwie - nijako. Nie jest mi smutno, ale nic mnie nie cieszy, i tak obojętnie mijają mi dni. Od czasu do czasu zdarza mi się nawet bardzo dobre samopoczucie, kiedy to zaczynam snuć plany - a to bardziej przyłożę się do nauki, a to zapiszę się na kurs angielskiego i wyjadę na studia do Anglii. Zaczynam szukać mnóstwa informacji i czuję, że mi się uda. Potem wracam do opisanej na początku "normalności". Trzeci stan - smutek, który mnie dosłownie paraliżuje. Czuję go w całym moim ciele - mam omdlewające (nie wiem jak to nazwać) uczucie w rękach i nogach, trochę jakby przez żyły płynęło mi coś zimnego. Miewam myśli samobójcze, próbowałam się ciąć ("próbowałam" dlatego, że panicznie boję się ostrych rzeczy i wyszły z tego raczej zadrapania ze śladami krwi, niż to, co zazwyczaj widać na filmach). Oprócz tego czuję gulę w gardle. Często (właściwie coraz częściej) ogarnia mnie paniczny lęk, np. gdy czytam książkę albo oglądam film. Czuję wtedy ucisk na klatce piersiowej i ciężko mi się oddycha.

Jestem osobą nieśmiałą i nie mam żadnych znajomych. Owszem, w szkole się do kogoś odezwę, ale czuję się nieswojo, mój głos wydaje mi się dziwny, jakbym to nie ja mówiła, tylko raczej ktoś zupełnie obcy. Zaczęłam się jąkać, mam kłopoty z wysłowieniem się i często zapominam słów. Unikam wychodzenia z domu, zresztą ludzie ze szkoły nigdzie mnie nie zapraszają. Ostatnio poszłam do fryzjerki i prawie się popłakałam. Cała się trzęsłam, byłam czerwona jak burak i język mi się plątał. Oprócz tego nie lubię zatłoczonych miejsc, często gdy przyjedzie zatłoczony tramwaj czekam na inny, bo mam wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą i mnie oceniają.

Robiłam jakieś testy w internecie pod kątem depresji i na wszystkich wyszło mi, że ją mam (formy testów były różne, od niezbyt do bardzo szczegółowych, z uwzględnieniem różnych odmian choroby). Z kolei mojej siostrze wychodziły odwrotne wyniki. Nie wiem, czy powinnam na nich polegać...

Przechodząc do meritum - czy powinnam zgłosić się do psychiatry? Jak już pisałam jestem osobą bardzo nieśmiałą i nie potrafię sklecić nawet prostego zdania w obecności nieznajomych (głównie odpowiadam "tak" i "nie"). Oprócz tego boję się, że zacznę płakać albo co gorsza śmiać się, co zdarza mi się w sytuacjach stresowych. Nie chcę żeby psychiatra pomyślał, że robię sobie żarty albo przesadzam.

I ostatnia sprawa - z zamiarem wizyty noszę się już od dłuższego czasu, ale na przeszkodzie staje mi... mama. Niby obiecuje, że mnie zapisze (na początku propozycja wyszła od niej), ale tego nie robi. Dzisiaj powiedziała, że "nie chce żeby zapisali mi jakieś głupie leki". Twierdzi, że to kwestia hormonów, że samo mi przejdzie. Nie znam jednak nikogo, kto przechodziłby okres dorastania w taki sposób. Do 18 zostało mi pół roku, ale nie chcę czekać.

Byłabym zapomniała. Byłam u psychologa szkolnego, ale miałam wrażenie, że w ogóle mnie nie słucha i traktuje jak niedorozwiniętą więc po trzeciej wizycie zrezygnowałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jutro idę do nowego psychiatry w przychodni przy szpitalu psychiatrycznym. Załatwiłam wszystkie niedociągnięte sprawy, z moim własnym, szczerym JA idę jutro na pierwszą wizytę. To tak jakbym szła w ogóle pierwszy raz. W sumie chyba jak zawsze za dużo sobie obiecuję po tym wszystkim. Wreszcie chyba czas się z tym wszystkim pogodzić i zaakceptować. Przecież nic się nie stało...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak naprawdę nie ma się czego bać. Ja przed pierwszą wizytą ciągle wymyślałam powody, żeby nie pójść. Miałam jednak szczęście, bo trafiłam na naprawdę miłą babkę, która zaangażowała się w to, by mi pomóc z moją depresją. Byłam w takim szoku, że kogoś obcego obchodzi mój stan, że mało się nie popłakałam podczas wizyty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak naprawdę nie ma się czego bać. Ja przed pierwszą wizytą ciągle wymyślałam powody, żeby nie pójść. Miałam jednak szczęście, bo trafiłam na naprawdę miłą babkę, która zaangażowała się w to, by mi pomóc z moją depresją. Byłam w takim szoku, że kogoś obcego obchodzi mój stan, że mało się nie popłakałam podczas wizyty.

 

No ja się wciąż nie mogę przyzwyczaić do tego pana... Dziwny jest co najmniej... Każe mi ustawiać klocki na stole, żeby zobrazować jak wyglądają moje relacje z otoczeniem, później na ich podstawie robimy "scenki" i na ich podstawie próbuje ze mnie wyciągnąć jakie uczucia we mnie to budzi. Jak na razie to zażenowanie... Nie podoba mi się taki rodzaj terapii i nie wiem czemu to ma służyć. Nie mogę się wprost wygadać, powiedzieć co mnie boli tylko mam ustawiać klocki...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja Pani psychiatra na którymś ze spotkań stwierdziła, że wyglądałem za pierwszym razem jak najbardziej przestraszony na świecie kołek :D W sumie pewnie coś w tym było. Liczyłem na szybkie załatwienie sprawy (czytaj przepisanie leków), a musiałem jej o wszystkim opowiadać ze szczegółami. Myślę teraz, że to było z jej strony profesjonalne, jak i to, że z tą uwagą zaczekała do chyba 7 wizyty :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hm, może to jest dobre miejsce żeby zapytać. Jestem po pierwszej wizycie u psychiatry - generalnie było dobrze, pani doktor w porządku, ale mam jeden problem. Mianowicie nie potrafię się przełamać żeby o kilku rzeczach powiedzieć bo to są bardzo osobiste sprawy, a jednocześnie czuję, że to istotne w kontekście moich problemów. Są to na tyle osobiste rzeczy że nie wiem, czy się przełamię by powiedzieć o nich na następnym spotkaniu, dopiero drugi raz w życiu będę z tą doktor rozmawiał, więc nie jest to proste. Nie mówię, bo po pierwsze czuję barierę przed tym (chociaż i tak się otworzyłem ostatnio bardziej niż sądziłem) poza tym trochę się martwię o to co sobie pomyśli... Jak to jest, wy mówicie totalnie wszystko i bez oporów psychiatrze?

Ewentualnie może powiedzieć jej, o tym że tak jest, żeby wiedziała, ale jeszcze nie mówić póki się nie przełamię? Trochę się martwię, czy jak taka niezdolność do totalnego otworzenia się wpłynie na skuteczność tych spotkań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Purpendicular, im więcej powiesz, tym lepszy psychiatra będzie mieć obraz

wiem, że trudno się przełamać, szczególnie w jakichś intymnych kwestiach, ale wg mnie idziesz do lekarza nie po to, by Cię oceniano, ale po to, by jak najwięcej korzyści dla Ciebie z tej wizyty było

nawet jeśli lekarz pomyśli coś tam sobie, to co? co się wtedy stanie? :) każdy coś tam sobie myśli i cześć

najważniejsze, żeby jak najlepiej został zdiagnozowany i zaopatrzony w leki i wskazówki, terapię itd.

może na kartce sobie spisz hasłowo, co chcesz powiedzieć (a się wstydzisz), będzie Ci łatwiej wtedy zdobyć się na odwagę

tym bardziej, że czujesz jak bardzo to może być istotne

 

swoją drogą dla mnie trudniej otworzyć się podczas terapii, ale staram się, mimo wstydu mówić, mówić, bo w końcu to czas dla mnie przeznaczony, terapeuta też jest dla mnie, podobnie jak psychiatra w czasie wizyty, więc mobilizuję się, żeby jak najwięcej z tych wizyt wynieść

 

powodzenia w przełamywaniu :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×