Skocz do zawartości
Nerwica.com

obrażanie Boga w myślach przez nerwicę?


znerwicowana92

Rekomendowane odpowiedzi

( Dean )^2, Może i sposób dobry, ale z drugiej strony na spowiedzi słyszę, że mam te myśli odrzucać, to grzechu nie będzie. Dzisiaj nawet usłyszałam od księdza, żebym nie usprawiedliwiała chorobą tych myśli. Byłam zaskoczona tym co powiedział, że nawet nie pamiętam co mówił dalej. Prawdą jest, że zbyt wiele od siebie wymagam i nie tylko w kwestii wiary. Wydaje mi się, że chciałabym być idealna w każdej dziedzinie życia.

 

I właśnie po takich słowach w konfesjonale nerwica się wzmacnia. Też czasem słyszę podczas spowiedzi słowa, po których nie wiem, co ze sobą zrobić.

No i mam ten sam problem, co Ty. Ciągle rozkminiam przyczynę niechęci do modlitwy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dżejm, Na terapię chodzę dosyć rzadko. Ostatnio byłam w czerwcu, następną wizytę mam 22 sierpnia, a kolejne co miesiąc. Nie biorę leków przeciwdepresyjnych, boję się ich działań niepożądanych. Biorę tylko lek uspokajający i nasenny. Wiem, że one uzależniają, ale to są małe dawki. Przynajmniej mój lekarz rodzinny uważa, że takie dawki nie wywołają uzależnienia.

 

Mamre, Jest dokładnie tak jak mówisz. Ja też usłyszałam już różne rzeczy na spowiedzi. Zazwyczaj zawsze słyszałam, że mam nie przejmować się myślami, ale powinnam je odrzucać i przeprosić za nie Boga. Z kolei jeden ksiądz powiedział ''zostawmy te natręctwa w spokoju, mów inne grzechy''. Niechęć do modlitwy, czytania Pisma Św., oglądanie programów religijnych, itp. zawsze powodują u mnie analizowanie, które zazwyczaj działa na niekorzyść. Od paru dni nie umiem myśleć o niczym innym, a już było tak dobrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

[videoyoutube=LmSt1oEIshE][/videoyoutube]

W ramach terapii, czy ktoś kto ma piękny głos, ładną dykcję, artystyczne zacięcie został wysłany przez złego ducha żeby kusić praworządnych?

 

Myślicie w symbolicznych kategoriach. Zło to ignorancja i nic więcej, brak troski i świadomości że można żyć lepiej. No ale nic, Freud i archetyp karzącego ojca obowiązuje. Tam na górze czeka gniewny brodacz, liczący wasze uczynki by potem waz z nich rozliczyć. Ten wasz Bóg jest miłością? Ok, wiem, czytałem Faustynę, Bóg jest miłością, ale też jest sprawiedliwy. Haha. Na czym polega ta sprawiedliwość, wiecie na czym? Za dobre wynagradza, za złe karze. A teraz weźcie kodeks Hammurabiego, oko za oko, ząb za ząb. To jest miłość? Miłość to przerwać spirale nakręcających się automatycznych reakcji. Ktoś się złości, to wtedy nie oddajesz mu jak jakiś gimbus tylko starasz się wygasić negatywne emocje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

( Dean )^2, Ale jeżeli tak zrobię to nie będzie to równoważne z obrażaniem Boga i wiary? Bo jak dla mnie jest to grzechem i nie mogłabym po czymś takim przystąpić do Komunii.

Bez wątpienia nie bedzie to żaden grzech,grzech to świadome i DOBROWOLNE przekroczenie przykazań.U Ciebie nie ma mowy o dobrowolności,masz lekkie zaburzenie nerwicowe które leczy się w ten sposób po prostu i Bóg to wie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

znerwicowana92, w twojej sytuacji ta niechęć chyba nie jest niczym dziwnym, skoro czytanie kolejnych religijnych tekstów wzmaga natręctwa, to może być po prostu zwykły odruch obronny (nie chcę więcej przez to cierpieć). To cierpienie może też wywoływać wewnętrzny bunt, który w dodatku zostaje stłumiony bo kontrola jest tak ciasna że nie pozwala mu się wydostać. Stłamszona wolność też domaga się uznania, człowiek został stworzony wolny, a ciebie zniewalają natręctwa i to pod płaszczykiem religii.

Nie tyle jesteśmy odpowiedzialni za myśli które pojawiają się w naszej głowie tylko za to co z nimi zrobimy, a oprócz tego że niektóre myśli możemy odrzucić to niektóre można (i nawet należy) zadać, np. "czy ja chcę być w Kościele kiedy u mnie to się łączy z tymi lękami". Nie to że szukasz gdzieś poza sobą potwierdzenia czy chcę, tylko czy ja się teraz decyduję na to czy chcę czy nie.

Uczucia pustki, strapienia zdarzały się nawet u świętych, także same w sobie nie muszą być powodem jakiegoś niepokoju moralnego. W dodatku jeśli przeniosłaś na Boga jakieś uczucia żywione do rodziców/opiekunów to te uczucia raczej będą występować, ale pewne miejsce na twoją decyzję pozostaje nadal. Chyba dobrze wiesz że grzech ciężki to byłaby postawa typu "tak jestem przekonana że Bóg musi być oszustem", a nie to że sobie coś tam pomyślałaś czy poczułaś i masz wątpliwości czy tak myślisz czy też nie.

Jednocześnie chcę zwrócić uwagę że nie masz obowiązku czytania Biblii ani oglądania papieża w Rio. Jak tego "nie czujesz" to nie musisz tego robić, albo nie w tej chwili, ale też możesz, być może zaobserwujesz że przy czytaniu Biblii uczucia się zmieniają i ta niechęć na jakiś czas ustępuje, ale niestety następnego dnia będzie to samo.

Odeszłaś już od tego zapisywania sobie wątpliwości czy to przestało działać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

monk.2000, Nie do końca zrozumiałam Twoją wypowiedź. Porównujesz sprawiedliwość Boga do kodeksu Hammurabiego?

 

( Dean )^2, No tak, tym bardziej, że mówiąc te słowa w ramach terapii nie zgadzamy się z nimi i w ten sposób chcemy się pozbyć natręctw.

 

vifi, Chyba rzeczywiście w moim wypadku jest to odruch obronny, bo przed pojawieniem się natręctw na tle religijnym nie miałam takich uczuć.

Wiem, że nie mam obowiązku czytania Biblii czy też oglądania papieża, ale wydaje mi się, że gdy tego nie zrobię, to tak jakbym odrzucała Boga.

Przestałam zapisywać wątpliwości, bo przez około 3 tygodnie ich nie miałam. Nawet jeżeli zdarzyła mi się jakaś wątpliwość, to rozumiałam, że jest to wywołane nerwicą. Teraz z kolei za bardzo ''się nakręciłam'' i w niektórych wypadkach zapisywanie przestało działać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli tli się w was wiara to nikt jej wam nie zabierze. Świadczą o tym liczne przypadki męczeństwa w chrześcijaństwie. Choćby łamali kołem, to Jezusa się nie wyparli. Stąd cytując słowa Gandalfa wiem, że "You shall not pass". Ja mówię z perspektywy kogoś kto wiarę stracił, potem chciał ją odzyskać, ale zrozumiał że to bez sensu, bo nie potrafi tego zrobić.

 

Pomyślcie może o Bogu i powiedzcie z kim/czym się wam kojarzy. Jasne, że wg tradycji można co najwyżej powiedzieć kim on nie jest (jakoś tak). Ponoć ani oko nie widziało, a nie ucho nie słyszało. Ale tu nie chodzi o poznanie Boga, tylko o wasze zdrowie. Podejrzewam że macie błędne wyobrażenia, bazujące na lęku. Tutaj na ziemi silniejszy uciska słabszego, wystarczy poczytać historię żeby się przekonać że to prawie (prawie) reguła. Możliwe, że ten sam wzorzec przekłada się na Boga. Wyobrażamy sobie że jest wszechmocny, to pewnie będzie jak jakiś król, wódz. A wiadomo jacy oni są. Kto nie za mną, ten przeciw mnie. Dziel i rządź. Możliwe, że gdybyśmy mieli przykład rodzicielskiej miłości w domu myślelibyśmy podobnie. No ale rodzice też często lubią nadużywać swych przywilejów. Zakazy, nakazy, kary, podcinanie skrzydeł. Rozumiem, można zakazywać, ale niech rodzice wytłumaczą dziecku czemu czegoś "nie można". Czy ktoś wam wytłumaczył, czemu nie można uprawiać seksu przed ślubem, tak żebyście to pojęli? Bo przeważnie ludzie albo odchodzą od Kościoła, albo zaczynają wierzyć na ślepego. Że masturbacja to uprzedmiotowienie kobiety? A uczynienie z niej maszynki do rodzenia dzieci już nie?

 

JP II powiedział, że wiara bez rozumu jest ślepa. I te dwie rzeczy są jak dwa skrzydła. Wiarę macie, teraz polecam zajrzeć w rozum. Nie obraźcie się, bo czym innym są nerwicowe majaki, jak nie stratą zmysłów. Wiem, bo sam choruję, rozum też czasem kuleje, większą rolę zaczynają pełnić emocje. Dobrze, że nie chociaż popędy. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

monk.2000, Niestety niektórzy nadinterpretowali znaczenie słowa ''bać się Boga'', bo nie oznacza, że mamy się Boga bać, ale Go miłować i przestrzegać Jego przykazań. U mnie niestety jest podobnie. Nie przypominam sobie, by ktoś uświadamiał mnie, że Bóg jest miłością, kocha nas bezwarunkowo i wybacza wszystko(jeżeli żałujemy). Właściwie niedawno dowiedziałam się jak jest naprawdę.

 

czerwona-malina, Próbowałaś ignorować te bluźnierstwa?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie bój się,to są tylko natręctwa wiem co czujesz bo przeżywałam podobne ataki myśli,ale z czasem przeszło :) Chociaż wiem jak się to odczuwa bo tak to męczy tak to się analizuje ,że już później tracisz równowagę i nie wiesz czy to jest prawda może rzeczywiście ciesze się z tego ,że Pan Jezus umarł na krzyżu a Boga nienawidzę.W tej chorobie najgorsze jest to ,że boimy się ,że to wszystko może okazać się prawdą,ale tak naprawdę nie ma się czego bać bo to nigdy się nie stanie.W tym cała złośliwość tego schorzenia :)

 

Życzę szybkiego odzyskania sił i wiary ,że to można pokonać;) Pozdrawiam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pogubiona18, U mnie nerwica działa właśnie tak jak piszesz. W innych sferach życia mam podobne uczucia. W jakiś dziwny i przypadkowy sposób ostatnio czuję niechęć do wszystkiego, do czego zawsze miałam pozytywne uczucia. Tyle, że w sprawach niezwiązanych z wiarą nie przejmuję się tym, dlatego natręctwa mijają szybciej. Wiedziałam, że nerwica może zniszczyć życie, ale nie wiedziałam, że może aż tak zamieszać w uczuciach. Gdy już przeszłam przez prawie wszystkie objawy fizyczne zastanawiałam się co będzie dalej. Teraz to nawet boję się pomyśleć, co będzie za kilka lat. A może wręcz przeciwnie-uda mi się wygrać. Dzięki za wsparcie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

znerwicowana92, moja niemiła przygoda z NN zaczęła się właśnie na temat Boga a potem myśli już zaczęły cały maraton i też czasami nie jestem pewna co do moich uczuć. Najgorsze jest analizowanie,wiadomo trzeba to ignorować,ale czasami nie daje się rady zwłaszcza jak ma się słabsze dni to już całkowicie myśli odbierają pałeczkę... Ja też się boje co będzie w przyszłości,najbardziej boje sie ciąży wiem wiem to jest strasznie odległy temat ale to już w ogóle będzie tragedia. Ale nie ma co się martwić na zapas ważne jest to ,że nie jesteśmy z tym sami i mamy świadomość ,że nie tracimy zmysłów bo niestety ta choroba może doprowadzić do obłędu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ponownie proszę o poradę. Od pewnego czasu zaczęłam czuć niechęć do rzeczy związanych z wiarą. Gdy nastaje czas na modlitwę zaczynam mieć uczucia(czasem bez myśli), że wcale nie chcę się modlić, że nie chcę czytać Pisma Św. W tym tygodniu miałam też dziwne uczucia w czasie Światowych Dni Młodzieży. Czułam, że wcale nie chcę oglądać ich transmisji i że nie mogę się doczekać aż dobiegną końca. Tak się zastanawiam, czy takie uczucia mogą być wywołane nerwicą natręctw, czy może one naprawdę są moje. Przepraszam, że znowu zaczynam ciągnąć ten temat, ale na pomoc psychologa liczyć nie mogę.

 

Nie wiem czy to dobrze, że szukasz porady w Internecie, rozumiem, że nie masz z kim o tym pogadać, ale tutaj nie wiesz na kogo trafisz, na temat wiary i innych ważnych rzeczy lepiej rozmawiać z ludźmi, do których masz zaufanie i widzisz, że dobrze i mądrze żyją (bo jeśli dobrze żyją, to muszą mieć jakąś mądrość w sobie).

 

Co do tych Światowych Dni Młodzieży - litości, przecież nie masz obowiązku oglądać wszystkich programów religijnych. To zrozumiałe zresztą, że sprawia Ci to trudność, bo przeżywasz problemy na tle religijnym, więc wiara kojarzy Ci się z Twoim cierpieniem, a poza tym każda taka rzecz może potencjalnie wzbudzić w Tobie nowe wątpliwości, więc oglądasz pewnie podminowana lękiem "co znowu mi się przytrafi". Jeśli coś na Ciebie źle wpływa, to nie możesz się do tego zmuszać - to kwestia higieny psychicznej. To nie jest wina programu, że jest zły, ani Twoja, tylko jesteś na takim etapie, że nie jesteś w stanie odbierać go w sposób konstruktywny.

 

-- 30 lip 2013, 00:48 --

 

Był taki czas, że nie mogłam czytać katechizmu Kk, bo przy każdym zdaniu wkręcałam sobie jakieś obsesyjne poczucie winy (zwykle nieuzasadnione) i wpadałam w zły stan psychiczny. Więc przestałam czytać na parę lat, nie rzuciłam wiary ani chodzenia do kościoła, ale to sobie odpuściłam, a moja bardzo pobożna mama pozbyła się Katechizmu z domu, żeby mnie nie korciło. Dziś mogę go już czytać bez żadnych problemów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pogubiona18, To w takim razie współczuję, że nerwica zaczęła się na temat Boga. Ja po wielu latach nerwicy byłam przerażona takimi myślami, a co dopiero jeżeli tak wygląda początek nerwicy.

 

refren, Ale tutaj, w internecie niektórzy przeżywają to samo, co ja. Chcę się tylko upewnić, czy to tylko nerwica, czy może już coś poważniejszego.

Jeżeli nie obejrzę programów religijnych to od razu mam poczucie winy, że w pewnym sensie odrzucam Boga, bo jak niby mogę czuć niechęć? Nie czuję obowiązku oglądania wszystkich programów związanych z wiarą, ale jeżeli pokazują transmisję w TV, a wydarzenie ma miejsce raz na 3 lata, to moim zdaniem nie wypada nie obejrzeć.

Ja z kolei mam jakieś dziwne myśli i analizowanie podczas czytania Pisma Św., ale nieczytanie jest grzechem, więc sama nie wiem co mam z tym zrobić.

 

czerwona-malina, Rozumiem, ja też miałam już setki natręctw, a bluźnierstwa były dodatkiem. Teraz niestety jest odwrotnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli nie powinnam się przejmować, że mam takie uczucia? Boję się, że już zostałam potępiona i nie mam prawa się modlić, a po śmierci pójdę do piekła.

Nie wiem jak mam sobie radzić z tymi myślami. Udało mi się nie przejmować bólami żołądka, nudnościami, udało mi się przezwyciężyć ataki paniki, ale nie wiem jak mam sobie radzić z tymi myślami. Najbliższą sesję w terapii mam dopiero 28 maja. Nie wiem co mam robić.

ale odpał, nie masz problemów to sobie wymyślasz, zacznij robić coś dobrego dla ludzi, to może nie będziesz miała czasu na jakieś chore jazdy.W sumie nie dziwię się, że nienawidzisz boga , w końcu to on podarował ci nerwicę natręctw.To pewnie jedyne sensowne uczucie jakiego doświadczasz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie martw się,po prostu zbyt wiele od siebie wymagasz względem wiary.To typowe natręctwa.Nie walcz z nimi,akceptuj jest,jeśli w twojej głowie pojawia sie myśl np.nienawidze Jezusa,nie nawidze chodzić do kościoła itd...to nie wypieraj jej,wręcz przeciwnie powtarzaj ją sobie w głowie albo nawet na głos tak długo ale przestaniesz być przerażona faktem że w ogóle możliwe jest że coś takiego urodziło sie w twojej głowie.Tak sie walczy z natręctwami,akceptując je w 100%,mialem różne takie i teraz nie mam a tak właśnie robiłem.

zgadzam się. Wszystkie natręctwa trzeba potwierdzać i akceptować wtedy szybko mijają. Jak zaczniemy analizować jeszcze bardziej wkręcimy się w spiralę myśli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren, Ale tutaj, w internecie niektórzy przeżywają to samo, co ja. Chcę się tylko upewnić, czy to tylko nerwica, czy może już coś poważniejszego.

Jeżeli nie obejrzę programów religijnych to od razu mam poczucie winy, że w pewnym sensie odrzucam Boga, bo jak niby mogę czuć niechęć? Nie czuję obowiązku oglądania wszystkich programów związanych z wiarą, ale jeżeli pokazują transmisję w TV, a wydarzenie ma miejsce raz na 3 lata, to moim zdaniem nie wypada nie obejrzeć.

Ja z kolei mam jakieś dziwne myśli i analizowanie podczas czytania Pisma Św., ale nieczytanie jest grzechem, więc sama nie wiem co mam z tym zrobić.

 

Może wypada obejrzeć, ale nie wtedy, jeśli się przy tym źle czujesz. Jak ktoś ma chory żołądek, to przechodzi na dietę. Poza tym moim zdaniem lekarstwem na taką nerwicę może być odejście od wiary regułkowej i sztywnej, na rzecz autentycznie przeżywanej, jak zaczniesz sobie teraz wymyślać obowiązki i powinności, to daleko z tym nie zajdziesz. Jeśli ktoś będzie Ci ciągle powtarzał, że seks, to małżeński obowiązek, to stracisz na to ochotę, podobnie jest z wiarą.

 

-- 30 lip 2013, 12:25 --

 

Nie martw się,po prostu zbyt wiele od siebie wymagasz względem wiary.To typowe natręctwa.Nie walcz z nimi,akceptuj jest,jeśli w twojej głowie pojawia sie myśl np.nienawidze Jezusa,nie nawidze chodzić do kościoła itd...to nie wypieraj jej,wręcz przeciwnie powtarzaj ją sobie w głowie albo nawet na głos tak długo ale przestaniesz być przerażona faktem że w ogóle możliwe jest że coś takiego urodziło sie w twojej głowie.Tak sie walczy z natręctwami,akceptując je w 100%,mialem różne takie i teraz nie mam a tak właśnie robiłem.

zgadzam się. Wszystkie natręctwa trzeba potwierdzać i akceptować wtedy szybko mijają. Jak zaczniemy analizować jeszcze bardziej wkręcimy się w spiralę myśli.

 

Moim zdaniem gra w słowa potwierdzam-odrzucam jest niebezpieczna i u osoby znerwicowanej może budzić lęk - jeśli "potwierdza", to że ponosi za nie odpowiedzialność, jeśli ma "odrzucać", to również, jeśli jej się nie uda. A te myśli bez potwierdzenia czy odrzucania po prostu są, to jest jakiś fakt, na który się nie ma wpływu. Przychodzą i mijają. Dla mnie dobrym słowem byłoby "przeczekać". Patrzeć na nie jak na patyk na wodzie, który płynie aż zniknie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja właśnie boję się potwierdzić te myśli, bo czułabym się tak jakbym je akceptowała. Zdecydowałam, więc mówić ''to nie moje myśli'', ''wcale tak nie myślę'', itp. Jeżeli ich nie odrzucę to też czuję, że je zaakceptowałam, bo ich nie odrzuciłam. Tym bardziej, że na spowiedzi słyszę, że te myśli mam odrzucić, to wtedy nie mam grzechu.

 

refren, To już w takim razie zaczynam rozumieć dlaczego pojawiły się u mnie takie dziwne uczucia. Przez wymyślanie sobie coraz nowszych obowiązków dotyczących wiary. Niestety w innych sprawach też wymyślam sobie obowiązki, których często nie udaje mi się zrealizować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wł mnie najlepiej jest je całkowicie ignorować, jeśli się zwraca na nie uwage nasila się je :( zato jak sie je ignoruj i daje się im przejść to stopniowo słabną i z czasem odejdą.

 

Znam jeszcze taką metode polega ona na zastąpieniu myśli negatywnych pozytywnymi, czyli jak natrętne myśli mówią np: chce umrzeć trzeba pomyśleć nie chce umrzeć

całkowicie przeciwne do tych natrętnych.

 

nic nie umiem - wszystko umiem

nie na daje się do tego - nadaję się do tego

 

to też dobra metoda, ale wł mnie ignorowanie sprawdza się lepiej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam podobne problemy z myślami odnośnie Boga, Jezusa czy Maryi i z tego powodu często się spowiadam. Niedawno nawet jeden ze spowiedników zasugerował mi sam, że to może być nerwica i abym skontaktował się z psychologiem. Jeszcze tego nie zrobiłem. Jednak większość spowiedników mi mówi, że te myśli trzeba odrzucać i jeżeli one nie są wytworem mojej woli to nie ma grzechu.

 

Ale niezależnie od tego, co tu napisałem, każdy taki przypadek warto skonsultować ze spowiednikiem i także z psychologiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

yople2001, źle ci mówią wiesz mi jeśli będziesz odrzucał te myśli będą zawsze wracać z zdwojoną siłą. Te myśli nie są prawdziwe pojawiają się wbrew tobie dlatego nie masz grzechu. Nie odrzucaj tych myśli. Ignoruj je, jak się pojawiają daj im przechodzić w ten sposób będą słabnąć. Nie spowiadaj się też z nich, nie analizuj ich wogóle, traktuj je jakby ich nie było. Nerwica polega na tym, że nasz umysł pokazuje nam chore myśli całkowicie przeciwne do naszych odczuć, są takie szokujące abyśmy na nie zwracali uwage i analizowali je aby w ten sposób mogły się nasilać. Analizując je, ulegając im przez często spowiedź tylko je nasilasz przez co będą cię męczyć jeszcze bardziej :(

 

ignoruj te myśli, jak się pojawiają daj im przejść, traktuj je jakby ich nie było.

 

Wiesz nie wiem jak sytuacja ma miejsce u ciebie, więc mogę się mylić ale nerwica z reguły bierze się z braku szczęścia w naszym życiu, dlatego na twoim miejscu proponowałbym ci więcej czasu spędzić na coś co sprawia ci radość, rozwijanie pasji spotykanie się z znajomymi itp. Nerwica albo depresja bierze się, że w naszym życiu nie ma czegoś co nas uszczęśliwia. Czasem bierze się też z tego, że w naszym życiu nie ma marzeń ani celów do których chcemy dążyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dla mnie temat jest jasny, też tak miałem ale zero wyrzutów sumienia. wiadomo że jak masz natręctwa to nie masz wpływu na natrętne myśli. a poza tym nie sądzę, żeby Boga w ogóle dało się w ten sposób obrazić nawet jakby się to robiło świadomie. poza tym wiadomo, że jest zasada, że im bardziej starasz się o czymś nie myśleć tym bardziej o tym myślisz i skupiasz się na tym. mi taka jazda kiedyś zepsuła 7 godzinną podróż pociągiem, myślałem, że oszaleje,. więc zamiast zamartwiać się co Bóg na to pożałował bym samego siebie na twoim miejscu znerwicowana. że się musisz tak męczyć. i z całego serca radzę ci nie przekręcać tych myśli na inne , nie przemawiać na inne, nie powtarzać "to nie moje myśli" bo w ten sposób tkwisz w temacie. mi bardziej pomogło pomyśleć sobie :to jest element choroby i nic na to nie poradzę i próbować to olać. poza tym masa ludzi tak ma i biedni myślą, że są złymi ludźmi .... bzdura. a w ogóle to jest wyraz napięcia spowodowanego jakimś wewnętrznym konfliktem najpewniej , poszukaj dobrze chociaż to strasznie trudno bo są poukrywane te rzeczy które wywołują te wszystkie g...wna w głowie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×