Skocz do zawartości
Nerwica.com

Derealizacja. Depersonalizacja.


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć wszystkim jestem tu nowa, pisze bo strasznie boję się praktycznie wszystkiego nie wiem czy jest to ważne,czy ktoś ma podobnie nie mam napadów lęku ale ja całe życie jestem w strachu, we wszystkim, boję się rozmawiać, boję się jechać rowerem zaraz mi głowa chodzi cały czas muszę widzieć wiedzieć i słyszeć wszystko bo się boję że coś mi się stanie , autem nawet jeśli idę piechotą przy zwykłych czynnościach cały czas w gotowości aby uciec gdzie nikt mnie nie skrzywdzi, :-| i chodzę jak zombi z taką miną terrorysty, pozdrawiam

 

Cześć nana24, cieszę się, że piszesz i mówisz o sobie :smile: Czy byłaś już u psychologa albo/i psychiatry? Psycholog pomoże Ci podczas psychoterapii a psychiatra być może w farmakoterapii jeśli miałaby Cię wspomóc w tym abyś mogła skupić sie na psychoterapii i trochę "odpocząć" od ciągłęgo napięcia. Lęki zawsze mają swoją przyczynę choć pojawiają się często w oderwaniu od niej a nawet w dobrych momentach życia (tak, że czasem trudno nam wskazać czynnik/i, który je spowodował/y). Będziemy Cię wspierać i wiedz, że nie jesteś z tym sama, cała masa osób boryka się tego typu objawami i da się to wyleczyć :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za wsparcie Annulka, chodzę już od dłuższego czasu do psychologa, ale jestem takim ciężkim człowiekiem że jest mi trudno bo nikt nie rozumie co się ze mną dzieje każdy znajomy/a, myśli że nudów nie mam co robić tylko użalać się nad sobą, a to najgorsze gdy każdy mówi """weź się"w"" garść"", ale to tylko dobija, mam nadzieje że uda mi się i nie poddam się tak łatwo, :roll:

 

Chyba każdemu z nas wydaje się lub wydawało, że jest "ciężki" i że go ludzie nie rozumieją ;) Jakby sami mieli takie objawy to by tak nie mówili. Powiem Ci, że nawet moi najlepsi znajomi czasem nie mogli zrozumieć mojego stanu albo mówili jaka to masakra, itp. Rozumieją tylko ci znajomi, którzy mają nerwicę, depresję lub inne tego typu schorzenia. Rozumieją bez słów i z nimi świetnie się dogaduję bo nie muszę tłumaczyć dlaczego np. nie jadę na wakacje czy do nich nie dotrę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba każdemu z nas wydaje się lub wydawało, że jest "ciężki" i że go ludzie nie rozumieją ;) Jakby sami mieli takie objawy to by tak nie mówili. Powiem Ci, że nawet moi najlepsi znajomi czasem nie mogli zrozumieć mojego stanu albo mówili jaka to masakra, itp. Rozumieją tylko ci znajomi, którzy mają nerwicę, depresję lub inne tego typu schorzenia. Rozumieją bez słów i z nimi świetnie się dogaduję bo nie muszę tłumaczyć dlaczego np. nie jadę na wakacje czy do nich nie dotrę.

 

Ja wlasciwie wszystkich "normalnych" znajomych juz potraciłam przez brak zrozumienia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wysłowiona, jak jestem na klatce to chcę wyjść bo wiem, że każde wyjście mi pomaga utrzymać higienę umysłową. Właśnie zatrzymanie się na klatce spowodowałoby, że coraz trudniej byłoby mi wyjść więc mimo narastającego lęku wychodzę. Pozostanie tam byłoby chyba gorsze niż samo wyjście

Co do karteczek to nie mam depresji jako takiej, wiem, że to lęk w czystej postaci doczepiony do mnie, jako "całości". Metodą na razie jest zajęcie myśli sprawami dnia codziennego (czyli co mam kupić w sklepie, co zrobię potem, itd.) i ogólna próba olania tego stanu (czysty heroizm, tak). Czuję, że dopiero zaczynam rozumieć to schorzenie tylko w tej chwili zastanawiam się jak to ugryźć.

 

Ogólnie zawsze powtarza się jedno- olanie, ale bardziej akceptujące niż unikające, pewnie to już słyszałaś ;) Starasz się przyzwyczaić do stanu, polubić go (tak, jakby to nie brzmiało).

 

trudno bo nikt nie rozumie co się ze mną dzieje każdy znajomy/a, myśli że nudów nie mam co robić tylko użalać się nad sobą, a to najgorsze gdy każdy mówi """weź się"w"" garść"", ale to tylko dobija, mam nadzieje że uda mi się i nie poddam się tak łatwo

 

Nie poddawaj się, naprawdę warto się przemęczyć te kilka miesięcy. Powodzenia!

 

Ah, tak przy okazji, w ramach ciągłego nastawienia na postępy i dostrzegania szans- robienie sobie planów na "jak już będzie lepiej" strasznie mi pomagało. To pozwala się nie identyfikować i nie przywiązywać do lęków i dd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wysłowiona dobrze radzi. To trudne, ale trzeba to olać, jednocześnie akceptując. Akceptacja własnego stanu powinna być jednym z pierwszych kroków do ulgi w cierpieniu. I tak jak wspominała moja przedmówczyni, warto mieć jakieś cele i do czegoś dążyć. Co do tego "weź się w garść", to najgorsze co można usłyszeć. Słyszałem to samo od swojej byłej dziewczyny i tak mnie to niszczyło psychicznie, że związek zakończyłem. Niestety na temat DD czy nawet lęków nie ma sensu przeważnie wtajemniczać zdrowe osoby, po prostu tego nie zrozumieją.

Paroksetyna to dobry lek, mnie pomogła wyjść z domu. Wam na pewno też pomoże, dajcie mu czas na rozkręcenie się, trzymam za Was kciuki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi nie jest łatwo to olać, chyba łatwiej zaakceptować. Może dlatego, że mam postawę unikającą i najchętniej zbudowałabym sobie życie na tym co jest (a plany na "potem" tylko mnie dobijają). Natomiast oczywiście mam nadzieję na wyzdrowienie :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Annulka, jak to w mojej nowej książce przeczytałam, nie akceptujesz, bo piszesz na forum o tym, że chcesz wyzdrowieć:D Jak zaakceptujesz, to lęk i napięcie zniknie, a wtedy zniknie derealizacja, bo ona z natury towarzyszy właśnie lękowi. Wiem, że to co piszę, jest bolesne, ale to jeszcze nie jest akceptacja. Może spróbuj przez dwa tygodnie czuć się dobrze z tym, że masz DPD i zobacz co się stanie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodziło mi o to, żeby mieć nadzieję i starać się nie nakręcać myślowo. Tak widzę swoją "akceptację". A na forum piszę bo uznaję to co mnie spotkało za zaburzenie, z którego chcę wyjść jak z każdej innej choroby i także na tym polega quasi-akceptacja tej sytuacji i potraktowanie derealki i lęków jak schorzenia a nie cechy, łaty, z którą czułabym się jak ufo. Patrzę pod tym kątem.

 

Zastanawiam się czy z moją unikającą osobowością powinnam całkowicie się godzić na ten stan rzeczy bo pewnie zaczęłabym sobie układać życie właśnie tak ograniczone i budować swój światek. A może tak trzeba i akurat ułożenie sobie życia (czytaj: życie ograniczone do tych paruset metrów) z derealką spowoduje, że ona zniknie :smile: Może nie miałabym takiej presji wyjścia z tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mój mózg płata mi coraz większa figle poglebiająca sięz dnia na dzien depersonalizacja rozmywa mnie nie ma mnie a jednek staram sie ostatki szybko z życia brac szybko szybko bo za chwile film sie urwi coraz mniej odbieram , ratuje sie jezdzeniem na tym piepszonym rowerze i poznawaniem nowych marionetek siedze i nawet ciezko mi film obejrzec bo nie wiem kim jestem jakies mysli napływają niewiem skad i film sie urywa przerazliwy gwizd w uszach ciągły ból trzewi zmusic sie do zycia zmusic sie jeszcze raz wydzielic odpowiednia ilosc serotoniny i napic siętroche szczescia z tobączy z nim wszystko jedno ja się nie czuję to sprawy sedno totalne dno gorsze niż zło. mózg płata mi coraz wieksze figle dostalam dodatkowo do anafranilu spamilan nie wiem czemu ale napędził mi lęk a w nocy mój lęk zaczął sięurzeczywistniac i przechodzić w omamy słuchowe i czuciowe to było straszne odrzuciłam go i omamy i straszny lęk ustały ale i tak jest coraz gorzej . przerazliwe zimno i dreszze pomaga mi na nie slonce boje sie zimy coraz ciężej mi sięzagrzac rano moje paznokcie są niebieskie czuje sie jakbym wybudzała się z narkozy i znów ide spac Doranoc kochane podpsute marionetki kocham was za to "Dziękuję bogu za te mordy co idą tąsamą drogą ...."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio miałem w delegacji bardzo dziwną akcję. Jedliśmy obiad i znów poczułem właśnie ten stan. Rozglądałem się wokół siebie i nie wiedziałem, czy to jawa, czy sen. Czy to , co się dzieje, dzieje się na prawdę. Czy to przechodzi wraz z odpowiednim dobraniem leków?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może to zależy od dobrania leków. Myślę, że warto próbować się z nimi wstrzelić bo pozwalają trochę odetchnąć albo tonują lęki.
Brałem już bardzo wiele leków, ale niestety żaden nie pomógł mi na lęki. Pozostaje psychoterapia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brałem już bardzo wiele leków, ale niestety żaden nie pomógł mi na lęki. Pozostaje psychoterapia.

 

...która podobno stanowi 90% mocy leczenia ;) No bo przede wszystkim myślenie i nastawienie trzeba zmienić a samemu trudno tego dokonać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problem jest taki, że w małej miejscowości o psychoterapię trudno, tak samo jak się pracuje po 12 godzin w tygodniu w delegacji :( A w pracy lęki i choroba, derealizacja mega przeszkadza. Zamknięte koło.

 

Wielki szacun za to, że mimo wszystko pracujesz z derealizacją. Jak Ci się to udaje?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Annulka sam nie wiem, jest bardzo ciężko, naprawdę. Chociaż ostatnio jakby było trochę mniej tego zjawiska, nie mniej w początkowej fazie brania leku, było no bardzo częste :( Ogólnie z tą chorobą bardzo ciężko się pracuje, tym bardziej w delegacji, nie dość, że fizycznie człowiek siada, to psychika...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×