Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wykorzystujące się seksualnie rodzeństwo.Jak z tym żyć?


Rekomendowane odpowiedzi

Wskazano, że u osób wykorzystywanych seksualnie w dzieciństwie można wyróżnić szczególne cechy zaburzeń:

a) podwyższone ryzyko wystąpienia depresji w tym atypowej depresji ze zwiększeniem się apetytu i nadmierną sennością

b) wystąpienie depresji/dystymii ze współistniejącymi zaburzeniami lękowymi.

 

Istotnym elementem jest tzw. poczucie zdrady - bardzo intensywne w przypadku silnego związku emocjonalnego między ofiarą a sprawcą.

 

U mnie wystąpiły te objawy. Poza sennością, bo od przeżytej traumy cierpię na bezsenność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

navi u mnie depresja z silną sennością i wzmożonym apetytem. Później również silne zaburzenia lękowe z somatyzacją.

W artykule został opisany przykład 27-latki, która bardzo długo miała zdiagnozowaną schizofrenię. W trakcie badań okazało się, że są to złożone objawy PTSD. Paxjentka była w dzieciństwie molestowana przez wujka, do którego jeżdziła na wakacje. W końcu córka wyznała matce prawdę, na co matka zareagowała oburzeniem, ale też nigf=dy więcej nie wysłała córki na wakacje do wujostwa..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdy miałam 4 lata molestował mnie kolega. Dobrze wszystko pamiętam... tylko w pewnym momencie gdy pyta, czy możemy kontynuować, pamiętam mój strach, nie wiedziałam co powiedzieć. Wtedy urywa mi się film. Teraz mam fobię społeczną, nerwicę natręctw, depresję, zaburzenia lękowe i problemy z moimi emocjami. W szkole miałam niską samoocenę, czułam się brudna. Nigdy nie potrafiłam obronić się. Pamiętam jak mówili o mnie złe rzeczy, a ja rozpłakałam się, ale nie dałam po sobie tego pokazać. Było mi wstyd, gdyby zobaczyli że dotyka mnie to, że myślę, że w ogóle może mnie to boleć, bo przecież jestem bezwartościowa. W ogóle nie szanowałam się, oni mnie także, teraz też przychodzi mi to z trudem. No i chyba skutkiem molestowania jest to, że czuję dziwne podniecenie, ekscytacje, gdy widzę, że ktoś obok mnie się bije, używa przemocy. Czuję, jakbym to ja wtedy wyładowywała złe emocje a nie potrafię tego, wszystko w sobie dusiłam tyle lat.

 

-- 07 maja 2013, 12:23 --

 

Istotnym elementem jest tzw. poczucie zdrady - bardzo intensywne w przypadku silnego związku emocjonalnego między ofiarą a sprawcą.

 

Ja o ile dobrze pamiętam, nie czułam zdrady. Nie wiedziałam, że to co robił jest niewłaściwe. Czułam, że moje emocje, strach były niewłaściwe do sytuacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Istotnym elementem jest tzw. poczucie zdrady - bardzo intensywne w przypadku silnego związku emocjonalnego między ofiarą a sprawcą.

 

Ja o ile dobrze pamiętam, nie czułam zdrady. Nie wiedziałam, że to co robił jest niewłaściwe. Czułam, że moje emocje, strach były niewłaściwe do sytuacji.

Nie o taką zdradę chodzi. Chodzi o to, że ktoś, kto jest ci bliski wyrządza ci krzywdę na całe życie, a ty w gruncie rzeczy tworzyłaś z nim silne więzy emocjonalne.

Kochałam swoje kuzyna jak brata, bo czułam się samotna w wirze burzliwego związku moich starych i potrzebowałąm opieki starszego brata. A jego opieka polegała na tym, że kazał mi się rozbierać, dotykać jego genitaliów, dotykał też moich. Do dziś nie zapomnę któregos tam sylkwa. Dorośli poszli na imprezę, a my zostaliśmy sami u mnie w domu. Do dziś pamiętam film, który leciał w tv "Havanna" z Robertem Redfordem. Nie nawidzę tego filmu. Wiadomo dlaczego. On umyślił sobie, że "porobimy coś w "fimlowym stylu" głównie zajęcia łóżkowe. Miałam tylko 9 lat...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój przypadek był całkowicie różny od tego, co piszecie, dziewczyny. Ale jak niektórym z rozmówców wiadomo, też dołożył swoje do mojej nerwicy. Zaczęłam wizyty u psychologa i potwierdziło się, że dużo większy wpływ na to, czego doświadczam miał obecny w mojej rodzinie alkoholizm, a nie to, co miało miejsce z siostrą. Psycholog twierdzi, że po prostu za to najłatwiej było mi odczuwać winę. Pomogło mi to, że powiedziała, że takie tzw. "zabawy w doktora" to coś zupełnie normalnego, nawet jakby się powtarzało :) Co innego, gdybyśmy były starsze, albo robiły tak teraz. A tamto miało miejsce w dzieciństwie i było zwyczajną dziecięcą ciekawością. Psycholog twierdzi też, że na pewno nie zniszczyłam siostrze psychiki, bo wyczuła, że o to się winię :P Ulżyło mi przynajmniej w tej kwestii :) Kwestię alkoholizmu w rodzinie będę przerabiać na terapii. Tym postem chciałam w jakiś sposób pomóc tym, którzy mają podobne problemy - ja męczyłam się z poczuciem winy całe życie, jak się okazuje - niepotrzebnie. Jeśli ktoś był w podobnej sytuacji - naprawdę polecam rozmowę z psychologiem, chociaż może to być trudne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wykorzystanie seksualne między rodzeństwem

Wykorzystanie seksualne między rodzeństwem:

rodząca się świadomość ignorowanej dotąd traumy dziecięcej

 

Lata dziewięćdziesiąte ubiegłego stulecia mogą z powodzeniem nazywać się dekadą ujawnienia. Od dawna chowane tajemnice rodzinne wypłynęły na wierzch, ofiary zostały uznane za ofiary, a sprawcy domowej przemocy – za oprawców. Pomimo tego ostatniego i nagłego napływu fachowej literatury na ten temat i świadectw o seksualnych nadużyciach z dzieciństwa, jeden ich obszarów wciąż czeka na szerokie odkrycie: wykorzystanie seksualne między rodzeństwem. Molestowanie jednego z rodzeństwa przez drugie jest jednym z ostatnich tabu.

 

To smutne, że sprawa nadużyć między rodzeństwem wciąż wydaje się dla wielu z nas absurdem – odsuwamy ją od świadomości, kwalifikując jako rzekomo właściwą dla danego wieku, i obustronnie przyzwalaną, eksplorację seksualną. W bardzo rzadkich wypadkach istotnie tak może być, choć zapominamy tu o tym, co podkreślamy gdzie indziej, gdy chodzi o dorosłych napastników: że żadne dziecko nie jest w stanie świadomie i odpowiedzialnie zezwalać na zachowania seksualne. Między rodzeństwem z reguły w takich wypadkach wchodzi w grę presja jakiegoś typu, wywierana przez jedno, by to drugie zaangażowało się w aktywność seksualną – lub na nią zezwoliło. A gdzie presja, tam wykorzystanie.

 

Według słów dr Vernona Wiehe, profesora z katedry socjologii Uniwersytetu Kentucky i autora Perilous Rivalry: When Siblings Become Abusive (Groźna rywalizacja: gdy rodzeństwo nadużywa), rodzice powinni bardzo poważnie brać twierdzenia swojego dziecka, że któreś z rodzeństwa je wykorzystuje i z miejsca interweniować. „Jeden przypadek wykorzystania przez rodzeństwo, to o jeden za dużo” – mówi Wiehe.

Przewaga

 

W książce: Brothers & Sisters (St. Martin Press, 1991), Jane Mersky Leder szacuje, że na jeden milion kobiet aż 23000 doznaje seksualnej wiktymizacji przed osiemnastym rokiem życia ze strony kogoś z rodzeństwa. Jeśli uwzględnimy niedostatek danych, zwłaszcza gdy chodzi o liczby ofiar płci męskiej, owe 23000 na milion (2,3%) jest, w najlepszym razie, konserwatywnym oszacowaniem.

 

Jak zauważa Vernon Wiehe, mężczyznom czy chłopcom – ze względu na stereotyp macho, czyli przekaz, że tylko jako silni mogą być akceptowani – nie wolno ujawniać wykorzystania przez kobietę; nie przyznają się więc oni do sytuacji, w których kontrola była po jej stronie. Poza tym, jeśli byli molestowani przez brata, a szczególnie jeśli doznawali w trakcie fizycznej przyjemności, zostają potem z zamętem na punkcie swojej orientacji, więc tym łatwiej będą brać wiktymizację ze strony kobiety za szczęśliwą młodzieńczą inicjację i potwierdzenie swojej heteroseksualnej męskości. Poczucie dumy mieszające się z poczuciem winy i wstydem tworzy szczególnie toksyczną miksturę.

 

Nie jest więc znany odsetek kobiet, które w dzieciństwie doznały wykorzystania przez braci. Patricia Toth, dyrektor naczelny The National Center for the Prosecution of Child Abuse w Aleksandrii w stanie Virginia, mówi, że tego rodzaju nadużycia zdarzają się czeto, ale nie mamy jeszcze dla nich wiarogodnych statystyk.

 

Lisa Jones, analityk statystyczny z The National Committee for the Prevention of Child Abuse w Chicago, przypisuje ten niedostatek danych kilku czynnikom. Stwierdza, że „choć wielu wybitnych badaczy utraciło ostatnio część dotacji ze względu na cięcia w budżecie i nie mogło kontynuować pracy, to innym powodem jest fakt, że nie kierowano jej specjalnie na nadużycia seksualne między rodzeństwem.” Innymi słowy, nie pytali o nie w swoich badaniach.

 

Bez względu na dostępność statystyk, według Wiehe: „przemoc między rodzeństwem jest częstsza niż między rodzicami a dziećmi.”

Dostępność

 

Nadużycia seksualne między rodzeństwem, dodaje Wiehe, są dodatkowo napędzane łatwym dostępem do ofiary. Niedostępni emocjonalnie lub fizycznie rodzice, którzy popełniają nadużycia na sobie nawzajem i/lub na dzieciach, stwarzają im warunki do nadużywania jednych przez inne. Jeśli nie przyjmują do wiadomości skarg swoich dzieci na molestowanie przez rodzeństwo, stwarzają warunki, by działo się to dalej. Nadużywające dzieci mogą odczytywać zachowania i postawy rodziców jako przyzwolenie, a ofiary będą uważały swoją krzywdę za coś, na co zasługują, a przynajmniej za coś normalnego.

 

Mówi o tym Margareta T., sekretarka kancelarii prawnej z Waszyngton (DC). Jej dziesięć lat starszy brat zaczął wykorzystywać ją seksualnie w czwartym roku życia. „Matka nie była dla mnie dostępna. Nigdy nie miałam z nią więzi. Chyba w ogóle nic nas nie łączyło.” Do kiedy sięga pamięcią, była świadoma swojej nienawiści do niej: „Nienawidziłam jej za ten brak więzi.” Jej ojciec, konserwatywny pastor, też niespecjalnie zajmował się dziećmi. „Brat – wspomina Margareta – był jedyną osobą, która mnie dotykała.”

 

Gary, trzydziestoletni mąż i ojciec dzieci, który nie otrzymywał troski, ciepła i uwagi od żadnego z rodziców, czuje, że w dzieciństwie był jeszcze bardziej podatny na napastowanie przez brata. W programie Phila Donahue ze stycznia 1992 roku przyznał, że „jakkolwiek poniżające i straszne było to gwałcenie mnie przez brata, był to zarazem jedyny rodzaj uwagi, jaki mogłem wtedy mieć.”

Długofalowe skutki

 

Nie wiemy, czy długofalowe skutki nadużyć ze strony rodzeństwa różnią się czymś od skutków innych typów wykorzystania seksualnego w dzieciństwie. Liczne opracowania na temat ofiar, których oprawcy zaliczali się do bliskiej rodziny, mówią, że w rezultacie cierpiały one potem na przynajmniej niektóre z poniższych dolegliwości: poczucie winy, wstyd, nadużywanie substancji chemicznych, rewiktymizacje, niskie poczucie własnej wartości, depresje, trudności w relacjach i utrzymaniu związku partnerskiego i/lub zaburzenia dysocjacyjne.

 

Vernon Wiehe podejrzewa, że nadużycia ze strony rodzeństwa „powodują największe spustoszenia w sferze szacunku do samego siebie” i mogą, kiedy napastnik jest w zbliżonym wieku do ofiary, być „przyczyną trudności relacyjnych z rówieśnikami nawet jeszcze w dzieciństwie.”

 

Rzeczywiście, ofiary molestowania przez rodzeństwo często mówią o trudnościach w nawiązywaniu i utrzymywaniu przyjaźni i intymnych związków. Gary na przykład, przypisuje swoje problemy z bliskością jego zrujnowanej zdolności do zaufania. Kiedy dziecko doświadcza przez wykorzystanie – seksualne, emocjonalne czy fizyczne – zdrady przez osobę bliską lub odpowiedzialną za opiekę nad nim, rozpada się jego naturalna zdolność ufania.

 

Według Barry’ego M. Cohena, dyrektora programowego z The Center for Abuse Recovery & Empowerment w The Psychiatric Institute of Washington (DC) i współwydawcy Multiple Personality Disorder from the Inside Out: “nieustanne przebywanie w zasięgu wykorzystującego rodzeństwa zwiększa prawdopodobieństwo rozszczepiania osobowości podczas doświadczania nadużyć.” Cohen jest przekonany, że „ponieważ napastnik jest zawsze w bezpośredniej bliskości, ofiara będzie także odszczepiała oprawczy aspekt tej relacji, by móc przetrwać codzienne życie w takiej rodzinie.”

 

Eliana Gil z Kalifornii, autorka książek i terapeutka rodzinna, jest przekonana, że „nadużycia seksualne między rodzeństwem – choć nie są uważane za groźne i często nawet nie są klasyfikowane jako molestowanie – to jednak rodzą podobnie lub identycznie ciężkie konsekwencje w późniejszym życiu, co kazirodztwo ze strony rodziców.” Te długofalowe skutki wykorzystania przez rodzeństwo Gil przypisuje podobieństwu dynamiki rodzin kazirodczych, bez względu na to, po jakiej linii przebiega w nich seksualne wykorzystywanie. „Bez względu na to, kto jest seksualnym agresorem w takiej rodzinie – kontynuuje autorka – zawsze obecne jest w niej skrywanie tajemnic i wstyd.”

 

Zapewne najtrudniejszym wyzwaniem dla rodziców dzieci, które wykorzystują rodzeństwo czy inne dzieci, jest przyjęcie prawdy, że – według Wiehe – „wykorzystywanie seksualne nie jest samorodne ani dziedziczne; jest ono zachowaniem wyuczonym.” Zgadzają się z tym inni eksperci, w tym Carolyn Cunningham i Kee MacFarlane, którzy we wspólnie napisanej książce: When Children Abuse Children (Orwell,VT: Safer Society Press, 1991) piszą: „ze wszystkich potencjalnych czynników kształtujących rozwój dziecka molestującego inne dzieci, obecne są niezmiennie we wczesnych latach ich życia jakieś doświadczenia maltretowania czy traumatyzujące wpływy.”

 

Potwierdza to przypadek pewnego piętnastolatka, który molestował dwóch młodszych braci. Gdy to odkryto, jego matka ujawniła, że chłopiec ów był wcześniej wykorzystywany seksualnie przez dziadka, matka ta widziała w tym fakcie przyczynę jego późniejszych zachowań wobec braci: „Pewna jestem, że gdyby nie nadużycia (seksualne) ze strony dziadka, mój pierworodny nie molestowałby moich młodszych dzieci.” Starając się oddzielić go od młodszego rodzeństwa, matka zażądała, by władze stanowe umieściły go w domu opieki z intensywną terapią dla nieletnich napastników seksualnych. Przyniosło to dobry rezultat, gdyż teraz, dwa lata od interwencji i podjęcia leczenia, zdrowiejący chłopiec mógł wrócić do domu i zamieszkać z rodziną.

 

W innym z przypadków, trzydziestodziewięcioletnia kobieta wspomina, że gdy wykorzystywał ją w dzieciństwie brat, ona rozumowała następująco: „Skoro oni (rodzice) uważają, że to jest w porządku, jak robił nam to ojciec (obmacywał nas i molestował), musi być to również w porządku z bratem.” Ojciec tej kobiety do dziś zaprzecza i twierdzi, że nie napastował córki, tylko „okazywał jej uczucie.” Większość napastników seksualnych tak twierdzi, ofiary jednak wiedzą i czują prawdę.

 

Istotnie, coraz więcej źródeł potwierdza tę przyczynową rolę wcześniejszych nadużyć seksualnych, jak choćby Tarah Brown w jej ostatnim artykule w Washington Post: „Jeśli mówimy o dzieciach wykorzystujących dzieci, to mówimy tym samym o dewiacyjnych zachowaniach dorosłych, które w kazirodczych rodzinach przechodzą z pokolenia na pokolenie.”

 

Zarówno Alice Miller jak i Konrad Stettbacher dowodzą w swoich książkach, że dzieci, które są kochane i nie zaznają krzywd, nie molestują innych. Podobnie też wykorzystane kiedyś osoby dorosłe, które– za pomocą terapii czy pracy nad sobą – wróciły do zdrowia i wchodzą w oparte na miłości związki, jakich nie zaznały w dzieciństwie, nie przekażą swym dzieciom wzorców wykorzystywania.

Odzyskanie siły

 

Vernon Wiehe mówi o „aspekcie siły” gdy objaśnia zjawisko molestowania rodzeństwa przez rodzeństwo. Nie dziwi to jego studentów, ani samych ofiar wykorzystania w dzieciństwie. „Siła i sprawowanie władzy to częsty motyw nadużyć na dzieciach, partnerach, rodzeństwie i zapewne też przestępstw popełnianych przez obcych zamiast członków rodziny” – pisze. I dodaje: „To potwornie skuteczna droga do uzyskania nad ofiarą kontroli i władzy – o to przede wszystkim chodzi przy wykorzystywaniu seksualnym.”

 

Wiele ofiar odzyskuje poczucie swej siły przejmując kontrolę nad konsekwencjami wykorzystania dzięki terapii i zdrowieniu, a niekiedy też dzięki konfrontacjom z dawnymi oprawcami. Decydując się jednak na konfrontację, ofiary mogą spodziewać się z ich strony reakcji – od kategorycznego zaprzeczania aż po wylewne przepraszanie – lub braku reakcji w ogóle. Niemal niemożliwe jest przewidzieć, jak dany napastnik zareaguje na zarzuty.

 

Gary, gdy zdecydował się na konfrontację z bratem, usłyszał od niego: „Ach, o to ci chodzi.” I chociaż odpowiedź jaką otrzymał może wydawać się negatywna, poczuł że brat przynajmniej potwierdził, że wykorzystywanie istotnie miało miejsce.

 

Margareta miała więcej szczęścia. Przed laty wysłała bratu list „przebaczający.” Odpisał przyznając, że to on był wtedy „złym człowiekiem.” Kiedy zaczęła pracować nad swoim wykorzystaniem i zdecydowała się na konfrontację – przy okazji zjazdu rodzinnego – wybiegł zirytowany z pokoju: „przebaczyłaś mi już kiedyś, dlaczego znów to wywlekasz?!” W drzwiach jednak złagodził ton: „Jasne, że odpowiedzialność jest po stronie starszego wiekiem, dziecko nigdy nie jest winne.”

 

Jeśli oprawca przyzna się wobec ofiary do winy i przyjmie swoją odpowiedzialność, może to dać jej wiele siły. Tak było w przypadku Margarety, ale w terapii to nie jest konieczne ani obligatoryjne. Specjaliści od zdrowia psychicznego sugerują, by przed podjęciem ryzyka konfrontacji z napastnikiem, ofiary oceniły wpierw dobrze postępy w zdrowieniu i skonsultowały się z terapeutą.

 

Słuchanie doniesień o wykorzystaniu w dzieciństwie i wierzenie im, podbudowuje percepcję ofiary jak też i jej poczucie wartości. W przypadku nadużyć ze strony rodzeństwa owo uwierzytelnienie ofiary jest szczególnie ważne. Co więcej, jak mówi Gil: „podczas wstępnej diagnozy terapeuta powinien dopytać się, czy klient doznał w dzieciństwie, lub mógł doznać, nadużyć seksualnych z czyjejkolwiek strony, traktując wykorzystanie przez rodzeństwo tak samo poważnie jak każdy inny rodzaj molestowania.” Podkreśla też, że: „choć w przeszłości społeczeństwo nadawało romantyczną otoczkę seksualnym zbliżeniom między rodzeństwem, to dziś wiemy, że ta forma nadużyć rodzi tak samo poważne konsekwencje jak inne typy seksualnego wykorzystywania dzieci.”

Andrea L.T. Peterson, M.Div., jest dziennikarką, wolnym strzelcem i wydawcą. Otworzyła przewód doktorski na wydziale etyki i religii Uniwersytetu Virginia i współpracuje przy wydawaniu pisma Moving Forward.

 

żródło: Koniec Milczenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja to jednak postanowiłam, że chyba odłożę rozpoczęcie terapii.

Wiem, że to wszystko nadal we mnie siedzi, może ma jakiś wpływ i będzie miało kiedyś.... ale biorę leki, one to blokują, odcinają, nie muszę o tym myśleć. Nie chcę tego rozgrzebywać teraz, bo wszystko zaczyna mi się dobrze układać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nana24, jak długo jesteś w terapii? Jak kontakt z terapeutką/terapeutą? Udało Ci się otworzyć? Myślę, że jest w Tobie bardzo dużo złości, gniewu i wcale mnie to nie dziwi. To naturalne. Trzeba to przezyć, przerobić na terapii. Dopiero wtedy przychodzi ulga...

 

Niektórzy mówią, że czas leczy rany. Po pewnym czasie ból minął, ale czuję że gdzieś to w sobie tłumię. I w niektórych sytuacjach czuję się tak samo, jak kiedyś - przestraszona, bierna, czuję że strach i wstyd przejmują nade mną kontrolę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś znajoma powiedziała mi, że przecież to normalne że rodzeństwo tak chce się poznać. Myślałam, że się porzygam jak to usłyszałam :/ Może to kwestia wychowania dzieci i ich stanu psychicznego, tak samo wieku, ale mimo wszystko dla mnie takie relacje w rodzinie są chore. Nie mogę patrzeć normalnie na brata i nigdy nie spojrzę na niego inaczej. W dzieciństwie rodzice jasno dali mi znak, że seksualność to zło, a rodzina dobro. Więc czułam się dobrze z rodziną, ale jak doszło to spotkania z seksualnością nie mogłam zrozumieć, jak ktoś z rodziny, kto chroni i kocha, może wyrządzić mi coś co jest złe. Dziś widze to inaczej, ale nie zmienia to faktu, że nie jestem w stanie funkcjonować normalnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie wykorzystywał brat jak miałam jakieś 8 lat, wiem że to było przed komunią, nie pamiętam ile to trwało, te wszystkie wspomnienia są takie zamazane... Wiem że to wszystko działo się w stodole... Na początku nie zdawałam sobie sprawy z tego co on robi, przecież to była tylko "zabawa", pokazywał to co ma w majtkach, mówił jak dotykać, co robić, nie przeszkadzało mi to, przecież to był brat, a to tylko zabawa. Czasami powtarzało się to w domu, czasami wołał mnie do łóżka, i robiliśmy to samo pod kołdrą. Zawsze powtarzał że to jest sekret, żebym nikomu nie mówiła, a ja to łykałam. W końcu zaczęło się to robić podejrzane, myślałam, skoro to taka fajna zabawa to czemu nie mogę nikomu mówić? Podzieliłam się z nim moimi wątpliwościami i wszystko się skończyło. Przestał. Obwiniałam się nawet o to że to zepsułam, że zrobiłam coś źle skoro on już nie chce się ze mną bawić. Stałam się niemiła, izolowałam się od innych, miałam tylko jedną koleżankę.

Większe kłopoty zaczęły się jednak jak zaczęłam dorastać. Zaczęłam rozumieć co on mi robił, zaczęłam się nienawidzić za to że mu pozwoliłam, a najgorsze że mi się to wtedy podobało. Wtedy zaczął się mój problem z pornografią i masturbacją. Nienawidziłam siebie jeszcze bardziej, zdzierałam strupy do krwi, obgryzałam paznokcie, dalej się izolowałam, zajadałam problemy, moja nadwaga stała się jeszcze większa.

Potem w technikum było jeszcze ciężej, nie mogłam się przystosować, nikt mnie nie lubił. Ale wreszcie sytuacja się odwróciła i nagle zdobyłam grupkę koleżanek. Ostatnie dwie klasy były cudowne, nawet nie myślałam o tym wszystkim, nabrałam jakiegoś dystansu. A teraz wszystko się zawaliło. Szkoła się skończyła a ja zostałam sama, miałam iść na studia, nie miałam środków, szukam pracy a pracy nie ma... Zderzyłam się z rzeczywistością, wszystko powraca. Zaczęłam się okaleczać, siedzę sama w pokoju i gapię się w ten monitor...

Brat się wyprowadził, ma narzeczoną, przyjeżdża czasami. Nienawidzę tych wizyt. On uwielbia się przytulać, a ja wtedy czuję taki wstręt do siebie... Do siebie, nie do niego... Po tym jak to się skończyło nie rozmawialiśmy o tym. Nigdy nie przeprosił. Chciałabym mu wszystko wygarnąć, ale ja nie umiem go nienawidzić, przez te wszystkie lata całą nienawiść przelałam na siebie. A poza tym co miałabym mu powiedzieć? "Pamiętasz co robiłeś mi 12 lat temu?" Bez sensu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Acha, bo myślałam, że być może różnica wieku była mniejsza i podchodziło to pod tzw. dziecięce zabawy 'w doktora', czy temu podobne między dziećmi, co jest chyba nieodłącznym elementem poznawania własnej seksualności. Ale w takim razie sytuacja jest zupełnie inna, zostałaś bardzo skrzywdzona i myślę, że jeśli nie przepracujesz tego porządnie na terapii, to będzie to zawsze do Ciebie wracać. Bardzo Ci współczuję i mam nadzieję, że odnajdziesz spokój i będziesz to w stanie kiedyś zostawić za sobą

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A mnie zastanawia czy jest ktoś, kto po takich przejściach ma później normalne życie seksualne? Szczerze to ja nawet nie potrafię wskazać momentu kiedy pierwszy raz ktoś mnie " źle dotknął", molestowanie było od zawsze, pamiętam kiedy się skończyło ale pojęcia nie mam kiedy się zaczęło. Uważam, że to okropne, że tak mało się o tym mówi, ja strasznie długo obwiniałam się o rzeczy o które wcale obwiniać się nie powinnam. Współczuję wszystkim, którzy przez to przechodzi (i pewnie przechodzą nadal).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

https://en.wikipedia.org/wiki/Child-on-child_sexual_abuse

 

Odkopuje temat. Sama nie wiem po co. Przypadkiem trafiłam na ten artykuł na angielskiej wiki i poczułam zdziwienie, że istnieje coś takiego w nomenklaturze. Czyli jest to możliwe, żeby oprawcą było inne dziecko/ nastolatek. Możliwe jest, żeby nieletni zachowywał się jak największy kat, żeby zniewolił młodsze dziecko grożąc mu, strasząc, manipulując nim. Niektórzy nie widzą w tym znamion czynu szkodliwego. Dorośli mówią o „zabawie w doktora”. Ale co jeśli „zabawa” ta obejmuje wieloletnią penetrację i zmuszanie do innych czynności seksualnych? Co jeśli wiąże się z nieprzemijającym lękiem, wstydem, bezsilnością, bólem fizycznym i psychicznym? Czy osoby, które jako dzieci były wykorzystywane przez inne dzieci/ nastolatków nie są pełnoprawnymi ofiarami?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla wielu psychologów, sędziów, terapeutów nie są pełnoprawnymi ofiarami, bo ich kat nie odpowiada za siebie lub tylko w sposób ograniczony. A jak jest minimalna różnica wieku i osoby są spokrewnione to "musiała" być zgoda na "eksperymenty", no bo jak inaczej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja raczej spotkałam się z podejściem, w którym obydwie osoby postrzega się jako ofiary. Nieletni sprawca sam musiał wcześniej takiej przemocy doświadczyć i jego agresja jest tutaj formą odreagowania. Natomiast nie chcę, nie mogę, uwierzyć w to, że ktoś takie ofiary traktuje z mniejszą powagą niż inne...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 12.10.2018 o 16:06, el33 napisał:

A jak jest minimalna różnica wieku i osoby są spokrewnione to "musiała" być zgoda na "eksperymenty", no bo jak inaczej...

Po prostu nienawidzę, kiedy ludzie uznają, że dzieci sobie „tylko eksperymentowały”. Wydaje mi się, że pełny stosunek trochę wykracza poza „zabawę w doktora”. Dlaczego ignorowane są także przypadki, gdy „eksperymenty” trwały latami, a młodsze dziecko było przymuszane za pomocą gróźb, manipulacji emocjonalnej, kłamstw do wszelkich form współżycia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×