Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

hej ja mam to samo nie wiem co robic tzn chodzi mi o te paranoje dziwne!!!jakos ciezko mi przychodzi do glowy to ze to sa tylko moje bzdurne mysli :( boje sie czasami mi sie wydaje ze moje zycie to sen,funkcjonuje normalnie,ale jakos ciezko mi wyrazic emocje...jak ktos ma to samo to nich sie odezwie bo mi juz zupelnie rece opadly :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po rozmowie z jedną z użytkowniczek tego forum,postanowiłam opowiedzieć Wam historie mojego cierpienia.Celowo nie napisałam życia,bo nie chce wdawać się tutaj w bardzo "intymne" dla mnie szczegóły,ale chce przedstawić istote sprawy.Jestem osobą po 20 i całe życie żyłam pod tzw. kloszem.Nikt nie nauczył mnie dorosłości i każdy taki wyskok kończył się dla mnie przykrościami.Zero odporności na stres,zbyt duża wrażliwość ,egocentryzm i pare innych moich "wad" doprowadziło mnie do tego w czym teraz siedze po same uszy.A stan ten robi sie juz nie do wytrzymania.Mam silny charakter nie powiem,bardzo dużo już w życiu przeszłam.Ale mam wrażenie,że w którymś momencie coś "pękło" we mnie i juz nie da sie tego posklejać.Najgosrze jest to,że zaczęłam winić bliskich za takie wychowanie mnie i zaczęły sie u mnie negatywne myśli,BARDZO negatywne.I tak się rozbijam pomiędzy agresją,poczuciem winy a ostatnio doszła do tego obojętność i zrezygnowanie.Czuje że wpakowałam się w niezłe bagno a każda myśl jakby cięła mnie do żywego.Po części to moja wina bo nie umiałam się sprzeciwić nigdy jak mi się cos nie podobało,wypierałam caly czas cierpienie i udawałam,że jest mi dobrze.Nie widze wogóle wyjścia z tej sytuacji i boję sie co bedzie dalej.O śmierci myśle coraz częsciej chociaż wiem że nic sobie nie zrobie bo to nie jest rozwiązanie.Wiem,że trzeba walczyc,ale boję sie ze w końcu zabraknie mi sił.Najgorsze jest to,że nie ucze sie,prace mam powiedzmy "dorywczą" bo tak naprawde nic konkretnego nie umiem z sobą zrobić.Żyje z dnia na dzień,już mnie nic nie cieszy praktycznie a cały czas musze udawać,że czuje sie świetnie.Chodze na psychoterapie,ale jeszcze długa droga przede mną,a wiary też we mnie za dużo nie ma.Niewiem co bedzie dalej i bardzo boje sie życia i przyszłości....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tez tak sie swego czasu czulam.Teraz nauczylam sie nie wierzyc tak do konca swoim myslom,bo one często kłamią.Dla mnie pomagają leki i psychoterapia.Bez tego byłabym już w wariatkowie.TEż DUżO PRZEżYlam i jestem tą przeszłością tak przesiąknięta,że trudno mi spojrzeć w przyszłosć.Wydaje mi sie ,ze nie umiem życ jak nie mam probleów.ZAWSZE JE MIALAM.Teraz mam przyjemne rzeczy do nauczenia sie.Musze nauczyc sie cieszyc,kochac i doceniac swój spokój,na który może w końcu zasłużylam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój problem polega na tym że nieustannie żyje życiem innych.

Problemy innych traktuje jak swoje .

Wysłuchuje godzinami wyżalania innych i szukam rozwiązania tak

jakby to był mój obowiązek.Dżwigam całe zło tego świata :x

Czy to jakaś nadwrażliwość.

 

Pomóżcie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie można życ problemami wszystkich ludzi,bo w koncu organizm powie ci stop.JAtak tez robiłam i przyczepila sie do mnie nerwica.jak mam leki, to przynajmiej nie musze myslec o calym swiecie to jest moje usprawiedliwienie.do tego pomagają mi w tym objawy.Wiec albo przestaniemy martwic sie o wszystkich,albo musimy zyć z nerwica.Aja jej nie lubie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pisze jak do kobiety , bo jeszcze się nie zorientowałam jaką masz płeć.

sorki jak cos :D

 

przede wszystkim zastanów sie najpierw na tym--- czy nie masz poczucia , ze jak dana osoba nie bierze pod uwagę twoich rad, lub lekceważy twoje zdanie albo nie robi czegoś po twojej mysli to jest ci przykro? i wtedy karzesz ją za to brakiem rozmów,czasu, lub brakiem pomocy, masz wrażenie że jest niewdzięczna (uczuć jest duzo)---jeżeli masz taki poczucie to,

myślę że chcesz się dowartościować. masz problemy ze soba, nie rozwiązane, niechcesz się do nich przyznac, chowasz je głęboko.

jednak poczucie że komuś pomogłaś jest bardzo budujące,

to wspaniałe uczucie i wcale się nie dziwię że to robisz.

to może być pozostałośc po rodzicach, którzy twoje problemy sobie olewali.

Moi znajomi wydostali się z rodzin patologicznych, poszczęściło im się i są bogaci . jednak nie potrafią normalnie z tym życ. uważają że życie dało im za dużo i muszą się z tym podzielić z kimś kto ma gorzej od nich.

myśleli ze robią dobre uczynki z czystego serca, że z miłości do bliżniego.

dopiero na terapii DDA okazało się ze to jest dowartościowanie się , poza tym, to że uważaja że mają za dużo , że im się nie nalezy to też jest syndrom DDA

 

jeżeli nie masz takiego wrażeniaa--to w takim razie myślę że

jednak życie za kogoś, to tak jakbyś nie miała własnego życia, lub jakbyś uciekała od własnych problemów. możesz nie mieć własnego życia nudzić się, lub miec tyle problemów że zagłuszasz je problemami innich ludzi , a sobie tłumacząc...inni maja gorzej.

 

przeprzaszam jeżeli cię uraziłam. takie sa moje przemyślenia.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poczucie winy miewam ,go przewaznie jak pokuce sie w sumie bez powodu ze swoim cholopakiem z ktorym jestem 5 let ,a co najgorsze to to ze ,czuje sie wtedy taka samotna krzycze i wyje do ksiezyca, jak juz mu nawtykam pozadnie ,a we mnie jest wtedy tyle agresji nieraz potrafie nawet cos co mam pod reka i rozbic,no a jak puszcza mnie to jestem zmeczona czuje sie jak flak bez sily ,doniczego ,nic niewartosciowa .Nienawidze tego stanu ,ale powiem wam ze od jakiegos miesiaca udalo mi siee przezyc bez tego .Powiedzialam ze postaram sie cos we mnie zmienic niebede odrazu tak nerwowo reagowac lepiej na olewke i wiecie nawet pomoglo .Zobaczymy na jak dugo! :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Musze ci powiedziec ,ze i tak naprawde jeses bardzo dwazna ,ze mieszkasz sama ,i trzymaj tak dalej i jesli nawet zbierasz sie 2 godziny na pojscie do sklepu czy po zaplacenie rachunkow ,to i tak wychodzisz ,a uwierz jak niezrezygnujesz i bedziesz tak dalej trzymac ,to lek powoli sie bedzie zmniejszal.Ja mialam lek jak wychodzilam z domu jak jezdzilam metrem i tramwejei autobusem ,ale nigdy nie zrezygnowalam z jazdy i chodz nieraz dusilam sie i bylo mi niedobrze wozilam ze soba torebke papierowa jak zwezaly mi sie drogi oddechowe ,ale sie niepodlam .Jak jezdze teraz to trwa ok 8 miesiecy jak choruje ,to teraz sie tylko smieje i chodz leki juz praktycznie niewystepuija u mnie czesciej mysli ktore staram sie szybko odsiebie odganiac ,tonieprzestalam walczyc.Bo jeszcze do konca zdrowa nie jestem.Dlatego nieprzestawaj i nierazygnuj z niczego przyczym masz lek ,bo potem bedzei jeszcze gorzej ,a tak postaraj sie jakos przetrzymac i zobaczysz ,ze lek sie bedzie z czasem zmniejszal ..Pozdrawiam itrzymam kciuki! :P:lol::D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja zycze duzo wiary i wytrwałości. Nie rezygnuj z terapii- to jedyne wyjście z sytuacji.Nawet nie wiesz ile w człowieku jest siły i możliwości, w każdym z nas. Zobaczysz bedzie ok.

Chyba lepiej skoncentrować sie na tym co teraz, na małych sukcesach, pozytywnych zdarzeniach niz zadreczac się tym co bedzie w przyszłości.

 

Mefisto-nie wiem czy sobie żartujesz czy mówisz serio. Owszem druga połówka to wielkie wsparcie ale nie cudowne lekarstwo na nerwiice.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Wam wszystkim za miłe słowa...najgorsze jest to,że wychodzi na to,że zawsze nienawidziłam sie tak jak ktos to napisał "za wszystko" i dopóki teraz tego nie zmienie to w moim zyciu tez nic sie nie zmieni.Własnie teraz musze sie pokochac.Kiedy jest mi najciężej,nie moge przegrać ze swoją własną psychiką.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witaj magnolia :D

nie piszesz czy bierzesz jakieś leki.

przeczytałam wszystkie posty i nie znalazłam

ciesze się ze jednak wyszłaś z tym na forum mimo że narazie napewno nie znalazłaś odpowiedzi.

ja widzę w tobie depresję. może również lękową (nie jestem lekarzem i sory za wymądrzanie się )

jeżeli biosz się zycia, nic cie nie cieszy to może to być depresja , a lęki jak pisałaś też masz.

ja równiez nic konkretnego w zyciu nie umiem zrobić

nie wiedziałam do jakiej szkoły wyższej iść to poszłam tak gdzie koleżanki.

nie mam zadnych zainteresowań, hobby, szukałam siebie we wszystkich religiach, cwiczyłam różne yogi , zeny i inne pierdoły. w końcu tak się zapędziłam że zaczełam cpac. (teraz wiem że moją miłoscią są góry ale trwało to 9 lat zanim poczułam to w sobie), do tej pory nie widze swojego miejca na tym swiacie. nie wiem jaką pracę mam podjąć by mieć poczucie spełnienia. nie widzę się w zadnej. nie umiem gotować i nie nawidze tego robić , nie znam się na niczym . nie moge się wykazać , jak coś przeczytam to od razu zapominam tak więc rozmowa z kimś innym to dla mnie problem, nie mam gustu, totalnie beznadziejna szara ze mnie osoba ( ale lubię siebie :))

Ale mam dziecko, i myślę że gdyby nie ono ( ma 15 lat) to bym się zaćpała na śmierć, albo zapiła. teraz ona jest na pierwszym miejscu --mój cel w życiu (mąż nie żyje)

 

chciałabym ci doradzić, żebyś szukała jakis zainteresowań, odnalazła siebie, ...wiesz o co mi chodzi

ale na początek ---to trzeba chcieć.

a ty nie chcesz --albo chcesz -bo przeciez jesteś na forum

skup się na małych kroczkach, malutkich sukcesach

najpierw wylecz depresję.

wróżę ci, że jak zaczniesz brać leki to za jakieś 6 miesięcy poczujesz się już lepiej , lepiej na tyle , żeby móc się otrząsnąc z samobójczych mysli i zacząc szukac siebie

a że nic nie umiesz.....są kursy gotowania, tańca, malarstwa, (wiem bzdury gadam) ale zawsze możesz się sprawdzić

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

Jestem tu nowa. Jestem DDA swiadoma tego od 2 lat. Mam nerwicę lękową. Głównie boję się choroby psychicznej.

Chciałam zapytać czy też tak macie.

Zaczęło sie od Pięknego Umysłu, chodziłam jak struta, lęk że mam tak samo jak główny bohater, że sobie wymysliłam połowę życia, że ludzie wokół mnie tak naprawde nie istnieją.

Teraz cięzko mi obejrzeć film z kategorii psychologicznych sensacji, bo mam głupie mysli, na które reaguje lękiem ze to co się dzieje na filmie stanie się, albo sie dzieje w rzeczywistosci. Wchodzę zbyt emocjonalnie w to co dzieje sie na filmie, nie umiem sie zdystanoswac, że to tylko film.

Podczas oglądania mam obijawy psychosomatyczne, poce się, kreci mi się w głowie, boli mnie brzuch, po filmie musi minąć jakiś czas żeby wróciło wszystko do normy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aga29, niestety mam tez nie bardzo przyjemne stany po obejrzeniu filmow :shock:

 

np. jak bylam na niebieskim mialam wtedy podobnie sciete wlosy jak binoche, glowna bohaterka... po wyjsciu z kina wydawalo mi sie, ze wszyscy mysla, ze nia jestem i znaja cala moja historie... 8)

 

z fortepianem bylo podobnie, mialam wtedy faze jakania sie i balam sie, ze nie bede mogla mowic... :? a wlosy tez mialam, jak hunter...

 

 

chyba tez dlatego, wole nie tak angazujace mnie filmy...

 

http://www.nerwica.com/forum/viewtopic.php?t=691

 

po za tym: Aga29, :arrow: witam na forum :!:

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"...Wszystkie bohaterki ukazane są w jednym dniu, który na zawsze odmieni ich własny los i życie ich najbliższych. Wszystkie te kobiety łączy w pewnym momencie jedno przekonanie -że żyją dla kogoś innego a nie dla siebie. Wtedy właśnie zadają sobie kluczowe pytanie: Jakie znaczenie i wartość ma moje życie? Co nadaje mu sens? Czy jest to rodzina, praca, miłość? Każda z nich znajdzie inne rozwiązanie, jednak wszystkie dojdą do tego samego wniosku, stanowiącego główne przesłanie filmu. A jaki jest ten wniosek? Taki, jaki wypływa z twórczości Woolf, że istota życia kryje się w drobnych elementach, w pojedynczych chwilach, codziennych słowach i gestach, które będąc bardzo osobistym uzewnętrznieniem naszych uczuć przedstawiają to, co w życiu najważniejsze. Powinniśmy żyć każdą chwilą, doceniać znaczenie pozornie błahych spraw i akceptowali życie właśnie takim, jakie jest a nie oczekiwali od niego tego, czego nigdy nie może nam dać. Jednocześnie musimy pamiętać o sobie, żyć zgodnie ze swoim sumieniem i wolą, nie poddawać się społecznym uwarunkowaniom, jeśli są zamachem na nasze ja i nie pozwolić innym na całkowite definiowanie naszego własnego losu..."

 

 

Nie widziałam.. Postaram się zobaczyć. Fajna recenzja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Magnolia, bądz silna! Najgorsze już za Tobą, zobaczysz! Mnie też życie złamało - trzy lata temu. Teraz, chociaż nadal miewam bardzo ciężkie doły, widzę świat - a co ważniejsze, SIEBIE - w kompletnie innych barwach. Jesteśmy młodzi i całe życie jest dopiero przed nami. Choroba, to tylko przygoda, która nam się przytrafiła. Wiem co mówię!

TRZYMAJCIE SIĘ WSZYSCY ŁATWOPALNI!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja dostaje napadów agresji na wszystkich filmach w których na siłę buduje sie jakąś napiętą akcję albo sztuczną panikę (ostatnio szlak mnie trafił na "kuli"). Oprócz tego "duszę się" na westernach (na widok tych chmur kurzu i piachu)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×