Skocz do zawartości
Nerwica.com

ofiara gwaltu


Rekomendowane odpowiedzi

mi duma nie pozwala nazywać się ofiarą choć z następstwami wspomnianymi wyżej zmagam się; wolę mówić że jestem ocalona... brr, to słowo oddaje najlepiej choćby o ostatniej sytuacji, tej z narkotykiem bez mojej wiedzy, tyle się słyszy o likwidacji niewygodnych świadków; przekonałam że nikt się nie dowie i dzięki temu żyję... brr, świadomość tego że mogłam być na cmentarzu jest okropna :cry:

 

już próby samobójcze przy moim borderline przy tym to pikuś...

 

mogę patrzeć na śpiącego T, pić kawę o której chcę, patrzeć jak brat dorasta... :cry::yeah:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14, a znasz powiedzenie "dobra mina do złej gry"?

Gówniane jest.

Mnie z ukrywania emocji przychodziło tylko tyle, że wybuchały trochę później, 10 razy mocniej i każdy mnie brał za o wiele większą wariatkę niż jestem w rzeczywistości. Do dupy z taką dobrą miną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Soara, chyba lepiej gdybys wywalila swoje emocje niz udawala ze nic sie nie stalo. Na pewno zdrowiej dla Twojej psyche. Jestes pod opieka psychoterapeuty ? Nie wyobrazam sobie zebym miesiac czy dwa po tak wielkiej traumie, stracenia zdrowia odpalala net i robila "dobra mine do zlej gry" Ba! Zdawala egzaminy zaraz po wyjsciu ze szpitala. Pozwol sobie na zlosc, rozpacz, przezycie "zaloby"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14, Proszę bardzo chwila szczerości dla Ciebie. Nie pisze, nie mowie o swoich problemach, życiu. Powód. Moja rodzina. I ich zajebiste słowa. " Masz problem, zajmij się nim sam". Nosz kur**, zajebiście mieć takiego ojca,matkę. Przez ostatnie 5 lat nauczyłam się robić dobra minę do zajebiście zlej gry. Wiec i tak robię na tym forum. Zadowalana? Czytam wsze cukierkowe wpisy. Ok każdy ma problemy, ja nie mam zamiaru dokładać swoich, zaśmiecać Wsze myśli. Malo? egzamin, nigy w życiu bym an niego nie poszła. Stary mnie wywalił/zmusił. Stwierdził że mam pokazać innym że się nie poddałam. Na forum prawdy nie napisałam (dlaczego? wstyd się przyznać do takiej rodziny). Jedziemy dalej. Kur** ja pier**** tylko to mi się ciśnie na usta.

Wkur*** mnie wszystko. Szlak mnie trafia. We mnie jest tylko złość jeszcze raz złość. I pytanie "kur** no za co?" Jestem tak zła na siebie, na świat za to, co mnie spotkało. Mam zal złe wszystkim, sobie ze przez jedna głupia decyzje zostałam pozbawiona wszystkiego, godności, kobiecości, niezależności, zdrowia, przyjemności jak maila być z kontaktów intymnych.

Candy14, pasuje.? To nie wszytko. . Co dzień beczę do zasranej poduszki. Co dzień budzę się w łózko z myślą kur** co jeszcze mnie spotka. Co dzień mam myśli samobójcze, tego pragne. Nie wyobrazam żyć sobie na tym świece w takim stanie jaki jestem. Życie i nie tylko życie wyru***** mnie tak skutecznie ze nie mam sil, checi na dalsza egzystecje.

I gdy tylko nadazy sie okazja. To zrobie to, popełnię samobójstwo.

Net, to moja jedyna ucieczka od myśli, zabiec tych myśli.

A ja nie potrafię otwieracie mówić o swoich problemach.

Wiec odpalam neta i robię wszytko by nie myśleć, uciec od tego.

Pytasz o psychologa. Mam teraz szpitalnego...

A przedtem ech.. Szkolną Panią psycholog..

Masz masz swoją chwile szczerości.

A za 5 lub 10 min poproszę Administratorów, Moderatorów żeby to wykasowały.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Soara, i nie ulzylo Ci jak to z siebie wywalilas? Po co udawac? Masz prawo do zlosci i poczucia krzywdy.

Ok każdy ma problemy, ja nie mam zamiaru dokładać swoich, zaśmiecać Wsze myśli.

Ten watek jest na konkretny temat... dziewczyny pisza o krzywdzie jaka ich spotkala...tez tu jestes

Pytasz o psychologa. Mam teraz szpitalnego...

A przedtem ech.. Szkolną Panią psycholog..

to za malo.. poszukaj porzadnej, regularnej terapii

Moja rodzina. I ich zajebiste słowa. " Masz problem, zajmij się nim sam". Nosz kur**, zajebiście mieć takiego ojca,matkę.

W to akurat trudno mi uwierzyc..stalas sie niepelnosprawna wiec to tez ich problem. Jak niby masz sama sie soba zajac?

 

-- 05 lip 2013, 14:03 --

 

egzamin, nigy w życiu bym an niego nie poszła. Stary mnie wywalił/zmusił. Stwierdził że mam pokazać innym że się nie poddałam.

Jestes bardzo silna bo nawet gdyby mnie zawiezli to pewnie bym go nie zdala.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przypomniały mi się teraz słowa ojca : "Nie mów wole, co sie dzieje w szkole. Nie mówi ośle nikomu, co się dzieje w domu"

moja mama mówi że ten kto na swoje gniazdo sra ten sam nic nie wart

ja złamałam tę zasadę po kilku latach terapii stwierdziając że ukrywanie przynosi mi więcej szkody niż pożytku co nie znaczy że opowiadam na prawo i lewo jak co niektórzy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14, jak ja coś powiem o sytuacji w domu, a starszy się dowie to nie miałam bym życia. (strach mi nie pozwala, paraliżuje i nie tylko)

 

-- 05 lip 2013, 18:03 --

 

Candy14,chciałam Cie przeprosić za swój wybuch. Głupio mi teraz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Soara, spoko:) Na jakim etapie jest sprawa Twojego oprawcy?

Najgorszą rzeczą, jaką można zrobić, to posłuchać tych bredni o tym, że czas leczy rany i można sobie z tym poradzić samemu. Guzik prawda. Tak mówią ignoranci, którzy tego nie przeszli. Jeśli w porę się nie zareaguje, nie podejmie właściwych kroków, nie poszuka pomocy, to całe życie ten szajs będzie się za Nami wlókł.

Dokladnie Lilith,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podziwiam Was dziewczyny. Naprawdę.

Sama gdyby nie pomoc rodziny nie dałabym sobie rady.

Zaraz po zdaniu matury pierwszy raz dałam się namówić na wyjazd ze znajomymi pod namioty. Nigdy się nikim nie przyjaźniłam, zawsze byłam uważana za arogancją i obcesową, ale umiałam przewodzić i ustawiać ludzi do pionu. Chyba dlatego tak chcieli żebym pojechała, ktoś musiał czuwać nad zgrają wyrwanych z domu 18-nastolatków.

Ładna okolica: las, jezioro. Dużo nas było, dzieciarni, której wydawało się, że jest dorosła. Pojechali z nami jeszcze koledzy kolegów. Jeden był bardzo sympatyczny, dobrze mi się z nim rozmawiało, wieczorem ognisko, całowaliśmy się, przytulaliśmy. Chyba pierwszy raz się tak wyluzowałam, mając poczucie, że absolutnie nic nie muszę. Ludzie, którzy na codzień mnie wkurzali nie byli tacy źli. Nie wstawałam wkurwiona na wszystko. Czułam się lubiana, no i ten chłopak o piekielnym uśmiechu.

Przedostatnia noc, spałam w namiocie ale usłyszałam, że ktoś mnie woła. Myślałam, że znów ktoś przesadził z alko i trzeba odprowadzić do namiotu. Ale nie to on mnie wołał. Podeszłam zaspana a on zaczął mnie ciągnąć za ręce do lasu. Typ był wysoki i silny zaciągnął mnie dalej. Rzucał mną jak lalką, ciągnął dlaej jak leżałąm na ziemi. Wydzierałam się jak oparzona ale nikt mnie nie słyszał albo nie chciało się wyjść sprawdzić co się dzieje. Broniłam się jak mogłam, drapałam gryzłam, leżałam na ziemi i łapałam w ręce co się dało, walnęłam go jakąś gałezią wyrwałam się i zaczelam uciekac ale zaraz mnie dogonił. Strasznie go rozwścieczyłam teraz juz mną nie rzucał ale lał po twarzy i syczał "nie drzyj się". Nie wiem ile to trwało wydaje mi się że wiecznosc. Nie mialam juz sil, zgwałcił mnie i cały czas przez zęby mówił "będziesz się szarpać?". To trwało tak długo i było tak bolesne jak nic życiu. A on po wszystkim położył się na tej ziemi obok mnie. Zachowywał się jak taki "filmowy psychopata", oczy mu się świeciły. Jak próbowałam mu uciec czułam się jaka taka mała sarenka uciekająca przed wilkiem.

Spakowałam się nad ranem i wróciłam pierwszym autobusem do domu. Wiem, że od razu powinnam iść na policję ale w ogóle nie myślałam trzeźwo. Rodzice jak mnie zobaczyli oboje się popłakali. Typ dostał wyrok w zawieszeniu i zakaz zbliżania. "Znajomi" zeznawali na moją niekorzyść. Spotkałam go kiedyś i rzuciłam się na niego z pięściami.

Minęło już trochę czasu, nie rozpamiętuję, na terapii rozmawiam o tym, ale wielką ulgę poczułam jak w się rozpłakałam a raczej rozkleiłam na terapii u obecnego terapeuty.

Denerwuję się kiedy o tym mówię ale już nie wybucham agresją. Nie czuję się upokorzona, skrzywdzona tak ale nie upokorzona. Choć dużo mnie to kosztowało, miedzy innymi powrót bardzo silnych epizodów choroby, ucieczka w imprezy, zawalenie roku studiów, ale mam bardzo silny instynkt przetrwania i tak bardzo bardzo chce mi się żyć, że nikt mi tego nie zabierze a tym bardziej jakiś nie panujący nad swoimi popędami chłystek.

Pozdrawiam Was serdecznie i życzę dużo, dużo siły!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moja mama mówi że ten kto na swoje gniazdo sra ten sam nic nie wart

W życiu nie słyszałem o takiej zasadzie funkcjonującej w żadnej normalnej rodzinie. Tego typu zasady zwykle wyznają ohydne kulty zła które dokonują zbrodni na własnych dzieciach i czują potrzebę ukrywania tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

anna.anakaia, :( Strasznie Ci współczuję :( Wiem, jak strasznie to boli :( A jak sobie teraz radzisz?

 

Dziękuję, doceniam takie współczucie bo czuję, że jest szczere.

Mnie już tak nie boli.

Bardzo pomogli mi rodzice, dużo ze mną rozmawiali, pomagali. Wiem, że czuli się winni, że puścili mnie na ten wyjazd. Kiedy chodziłam na terapię również byli zapraszani na sesje. Umieli mnie wspierać. Pomógł mi też chłopak, którego poznałam jakoś pół roku po tym wszystkim. Bardzo chciałam się przekonać, że nie wszyscy są tacy jak tamten. Miałam szczęście być z naprawdę świetnym, odpowiedzialnym i empatycznym (choć na takiego nie nie wygląda) facetem. Pamiętam jak pierwszy raz został u mnie na noc i "coś" się zaczęło dziać. Powiedziałam, że dla mnie za szybko a on powiedział, że rozumie i przeprosił. Dopiero potem mu wszystko opowiedziałam. I na zawsze to on, mój wieloletni partner na zawsze zostanie moim pierwszym. Mimo, że nasze drogi się rozeszły nigdy nie powiem o nim złego słowa.

 

A teraz żyję spokojnie, tzn z na ile da się spokojnie żyć z moim charakterem :)

Byłam nawet w miejscu gdzie to się stało.

Choć samym początku było mi ciężko jak pisałam wcześniej "znajomi" zeznawali na moją niekorzyść, mieszkałam wtedy w małym mieście więc słyszałam, że chcę wrobić niewinnego, bo pewnie się zgodziłam a po wszystkim zmieniłam zdanie, bo przecież nikt nic nie słyszał, nikt nic nie widział, bo on nie z takich, bo on grzeczny i dzień dobry zawsze mówi etc, poza tym mogłabym zmienić imię na "to ta zgwałcona i do tego ona nienormalna jest". Nie wiem czy to gorsze czy "otrząśnij się to już przeszłość" i "życie toczy się dalej" :silence:

Miałam wrażenie, że gdyby nie obdukcja i ślady na jego ciele po moich pazurach to w ogóle by go uniewinnili.

 

Moje rady przeważnie są do dupy i mogę powiedzieć tylko o co mnie pomogło.

Kiedy już minęło mi imprezowanie, picie do upadłego i rzucanie się na każdego z agresją, przestałam sobie przypalać ręce, powoli przestałam myśleć co złego zrobiłam, że mnie to spotkało - poszłam za emocjami i zaczęłam mówić. Pozwalałam sobie na wybuchy, na płacz, na wściekłość, na żal. Nie zamknięte w sobie, ale zaczęłam mówić wszystko terapeucie, chłopakowi i rodzicom. Wiem, że nie każdy ma wsparcie w rodzinie. Ale są miejsca, choćby forum gdzie można wywalić z siebie to wszystko. Mnie za każdym razem kiedy to wyrzucam jest lepiej. I współczuję nie tylko Wam ale i sobie. Bo nie zasłużyłam.

Walczcie o siebie, dla siebie. Wiem, że jest ciężko, że boli, sama czułam przez długi czas jego ręce na moim ciele. Ja mam wrażenie, że to echo - najpierw wyraźnie słyszalne, ale po pewnym czasie jest słabsze i słabsze aż powoli ucicha. Mojego echa już prawie nie słyszę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

anna.anakaia, Przykro mi z tego powodu co Cie spotkał.

Szczerze współczuje.

 

-- 06 lip 2013, 01:34 --

 

Siedzę na tym forum i na innym. Nie wiedząc czego chce. Wkurwia mnie Wasza odwaga, chęć do rozmowy (wybaczcie).

Stwierdzam fakt, że nie dla mnie to.

Nie radze sobie ze samą sobą i nie będę radzić. Nie po tym co mnie kurw* spotkało.

Nie jestem wstanie się pozbierać. A siedząc na tym forum uświadomiłam sobie jedno... Nie ma miejsca dla mnie w żadnym świecie... (czekać aż nadzieje chwila wymarzona dla mnie... chwila ukojenia...)

Może i jestem samolubna ale nie chce Wam się narzucać itp.

Życzę Wam jak najlepiej. (ja się poddałam i tyle. :( )

Podprawiam wszystkich serdecznie.

Magdalena

Trzymam za wszystkich kciuki :*

 

-- 06 lip 2013, 01:37 --

 

Dziękuje za chwile wsparcia i wyrozumiałość.

Walcie o siebie bo warto. Jesteście wspaniałymi ludźmi. Pamiętajcie o tym. Pa.

 

-- 06 lip 2013, 01:39 --

 

Jeszcze jedno.

Lilith, Usuń wszelkie ślady istnienia mnie.

Z góry DZIĘKUJE i przepraszam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×