Skocz do zawartości
Nerwica.com

Myśli samobójcze


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

....zawsze w chwilach, kiedy nachodzą mnie myśli samobójcze, staram się za wszelką cenę nabrać dystansu do wydarzeń, które ten stan wywołały - próbując uwierzyć, że to jest tylko przejściowe, że minie i już niedługo będzie lepiej...

 

nie jest to proste - i czasem męczę się z tym kilka dni - ale prędzej czy później faktycznie okazywało się, że to było tylko przejściowe, że problem wyolbrzymiałam, niepotrzebnie się czymś przejmowałam etc.

teraz już idzie mi z tą walką z myślami samobójczymi coraz łatwiej - z upływem czsu zdążyłam się przekonać o pięknie świata i wspaniałości życia, że nawet jak o nich na chwilę zapomnę - w dość kkrótkim czasie dochodzę już do siebie - pracowałam jednak nad tym długo...

 

wystarczyło mi poprostu na początek przełamać swoje lęki i obawy - dochodząc do wniosku, że nie są one na tyle straszne, żeby nie można było sobie z nimi poradzić...

 

domi88 - świat jest piękny - musimy się mu tylko więcej przyjrzeć, a życie warte tego - by o nie walczyć.

Pozdrawiam serdecznie - i trzymam kciuki - myślom samobójczym mówimy NIE! 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To, że nie dajesz rady - to tylko złudzenie - piszesz o tym, mówisz, zauważasz, że tak nie powinno być - to już dużo - najtrudniejszy krok za Tobą - proponuję - spróbuj skoncentrować myśli na czymś innym - zajmij się czymś na tyle, aby choć przez chwilkę nie myśleć o tym, że jest coś nie tak - powinno choć trochę Cię to uspokoić, a później możesz poszukać przyczyn tych stanów - taka choćby nawet krótka analiza tego co, jak dlaczego pomaga zrozumieć nas samych i ułatwia walkę z natrętnymi myślami - tak przynajmniej było w moim przypadku...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

domi a bylas u lekarza ? bierzesz jakies leki?

 

sluchaj to chwilowe to przeminie , tez tak mialam bardzo czesto na niczym sie nie moglam skupic , w myslach widzialam jak sie zabije i jak reaguja znajomi , nic mnie nie cieszylo , nawet gdy spalam to sie zle czulam i myslalam ze baniak mi eksploduje , chcialam umrzec i nie meczyc sie , teraz wiem ze warto bylo PRZECIERPIEC , dla tych chwil gdzie moge juz realnie myslec.

 

 

Uwielbialam tanczyc,ale z tego zrezygnowalam bo uwazam ze to jest bezsensu i że po co t owszystko

 

no wlasnie robisz wielki blad bo nie powinnas rezygnowac ze swojego hibby , ja tez zrezygnowalam ze sprotu i teraz zaluje. Nie martw sie te mysli przejda ale musisz sobie pomoc je przepedzic i rob to mysl na sile na przekor twoim myslom i mysl o przyjemnosciach !!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodze do teraputki raz w tygodniu,ale nie jest ze mną dobrze:(Przygnebia mnie wszystko.To co powinno mnie cieszyc doluje.Przeraza mnie wszystko.Boje sie nawet rocznicy mojej i mojego chłopaka że coś głupiego wystrzele przed nim,a ja nie chce sie z nim kłócic.Wszystko chrzanię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Qrcze, panicznie boję się o ludzi, którzy mają tego typu skłonności. Sama do nich należę, owszem próbowałam się parę próbowałam, ale znam osobę, u której tego rodzaju myśli rządziły jej życiem - skutek był taki, że nie żyje. Dziewczyna w chwilach napadu tego rodzaju myśli sama zgłaszała się na pogotowie, parę razy przechodziła stosowną psychoterapię.

domi88 , proszę, nie poddawaj się tym myślom :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:shock: Kobiety! Kiepski żart z tym niemówieniem psychiatrze/terapeucie! Mogę zrozumieć milczenie wobec rodziny, chłopaka, ale wobec specjalisty, który jest m.in. od tej sprawy :shock: Żaden lekarz nie zamknie Was w szpitalu bez Waszej zgody! Skąd ten pomysł! Babeczki, ja Was proszę! Weźcie sobie tą sprawę za priorytet na najbliższej wizycie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pamietam,że jak mowilam na terapii gropowej o myslach samobojczych to terapeuci powiedzieli mi ze jezeli tak dalej bedzie to beda musieli wypisac mnie z terapii i wyslac do szpitala.A tego ja nie chcialam.Tak samo na indywidualnej moja terapeutka z terapii grupowej powiedziala że skoro mam takie mysli to chyba lepiej byloby mnie wyslac do szpitala i dlatego jej tego nie mowie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hm, mimo wszystko pamiętaj, że dopóki faktycznie nic sobie nie zrobisz, oni nie mają prawa Cię tam zamknąć wbrew Twojej woli. Musieli by Cię sądownie ubezwłasnowolnić.

Mimo wszystko zachęcam Was do podjęcia tego tematu z lekarzem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko terapeutka powiedziala mi że ona jest zobowiazana do podjecia jakiegos dzialania,jesli ja mam mysli samobojcze bo potem to i tak wyjdzie,że chodzilam do niej i ona to zbagatelizowala.Wiec dlatego wole to trzymac dla siebie,tylko sama nie wiem jak tak dlugo bede mogla wytrzymac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja ani razu nie powiedzialam swojemu psychiatrze o tych myslach , bo chcialam ze soba skonczyc i nie widzialam sensu zycia , zreszta wtedy myslalam ze jak mnie nawet wpakuje do szpitala to w szpitalu jest do dyspozycji tyle lekow itp ze tam od razu bym sobie cos zrobila , a w domu moj chlopak tak to mnie pilnowal i chodzil za mna wszedzie !!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dzisiaj chciałem sie zabić... ale coś w tym jest bo jednocześnie nie chciałem ale byłem już na tyle wnerwiony, zły i smutny że miałem wszystko głęboko. Zawsze noszę przy sobie jakieś kilka różnych lekarstw i piersiówkę z czymś mocniejszym (łyczek raz na dzień a i to nie zawsze nikomu nie zaszkodzi)... więc wziąłem sobie to wszystko na raz (hehe, łącznie z polopiryną - nosze ja w razie jakbym przemarzł - na studiach nie ma czasu na chorowanie) i popiłem tym razem całą zawartością piersiówki... skoro to pisze to widać że nie zadziałało jak miało.

 

A teraz troszkę nie na temat:

zawsze sie zastanawiałem czemu są tacy samobójcy, kt. robią przy próbach jakieś halo... że w końcu nie chcą sie zabić tylko to taki denny sposób na zwrócenie na siebie uwagi.

 

No i wracając:

 

Teraz wiem lepiej.

 

to nie chodzi, a przynajmniej mnie nie chodziło, o zwrócenie na siebie uwagi. To jest taka ostatnia deska ratunku, taki test... a może jednak ktoś sie zainteresuje. Może jednak jest ktoś dla kogo znaczę cokolwiek ale wystarczająco żeby odwieść od samobójstwa. Ja akurat pisałem sms'y, ot se takie bez szczególnego kształtu, opisywały co robie i jak sie czuję, z reguły były długie... Pisałem je tak jakbym nie wiedział do kogo je wyślę (że odbiorcę losuję) ale wiedziałem do kogo je wyślę już przed napisaniem...

 

Nie wiem ile wysłałem. chyba 6, a może i 8... W każdym razie zareagowały jedynie Matka i Siostra. Dla mnie to za mało. Zawsze uważałem że w takich sprawach rodzina i ludzie z kt. gadam tylko i poprzez komunikator internetowy sie nie liczą. A te pozostałe osoby do kt. wysyłałem wiadomość to ludzie, kt. doskonale wiedzieli że jestem chory na depresję, czasem sie jakoś bliżej pogadało... no, spodziewałem sie chociaż czegoś.

 

I tak znowu nie całkiem w temat:

 

Kiedyś, jak słyszałem że ktoś tam chciał sie zabić ale go odratowali czy coś, to myślałem że zrobili człowiekowi krzywdę - tzn. ratując.

 

A wracając do tematu:

 

Jakby ktoś z tych moich odbiorców sms'ów odpisał wcale bym sie nie obraził.

 

 

Teraz mam wyrzuty sumienia ze denerwowałem Mamę i Siostrę. Sam sie już dawno uspokoiłem ale piszę teraz bo mi tak na mózg padło że sie odezwę (kiedyś czytałem tylko posty, nie rejestrując się). Jak już myślę trzeźwo to wiem jakie błędy popełniłem (czyt. - za słabe tabletki łyknąłem)

 

 

A teraz parę takich porad od rzeczy:

 

- nie popijajcie polopiryny za pomocą whisky.... obrzydliwie sie po tym odbija

- jeśli łykacie ale macie przeczucie ze nic z tego nie wyjdzie, to nie łykajcie swoich standardowych leków bo ich smak wam obrzydnie

- ja łykałem na pusty żołądek i popiłem 250ml ok 11% whisky (alkohole w piersiówce zawsze rozcieńczam w razie czego) ale zawsze to jest ponad 25ml czystego alkoholu czyli tyle samo co w standardowej szklane whiskacza (1/3 objętości). Do rzeczy: mój pierwszy posiłek to był batonik na jakieś 4h po tym jak byłem pewny że juz powinny zadziałać tabletki... no i zaczęło mnie ostro mdlić jakbym miał sie wypróżnić - mało przyjemne

 

 

To chyba tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój problem tkwił we mnie chyba zawsze.

A z biegiem jak się rozwijał był coraz większy,mnożył się i coraz trudniej jest go nieść na tak młodych siedemnastoletnich barkach jakie są moje, choć nie zawsze było tak źle.

Gimnazjum były najlepszymi latami mojego życia.

Cud sprawił , że los zesłał mi wspaniale zgraną klasę, w której grałam pierwsze skrzypce- ale nie to było najważniejsze.

Miałam dwie przyjaciółki ( mimo , iż jestem w liceum nadal się przyjaźnimy), całą szkołę dobrych znajomych , było świetnie. Znajomi postrzegali mnie jako wesołą,zawsze uśmiechniętą,zwariowaną dziewczynę z dużym poczuciem humoru ( czasem dlatego,że uwielbiałam się śmiać,lubiłam żarty, kiedy coś się działo),niekiedy za towarzyskość(wygadana,pyskata,gadatliwa).

Czar prysł właśnie w liceum. Nowa klasa w dodatku ogromna (30pare osób) mnóstwo dziewczyn świetnie ubranych w same markowe ciuchy, ładne,wygadane,towarzyskie słowem: 2 razy lepsze ode mnie.

Kiedy tam trafiłam już pierwszego dnia, każdy kogoś znał. Tylko ja nie.

Nie mogłam się odnaleźć. No i tak pozostało do dziś. W klasie istnieją grupki każdy kogoś ma - tylko ja jestem sama. Stałam się cicha,milcząca,jakaś taka wyobcowana,bez energii, moja towarzyskość znikła,gadatliwość też.. Chodziłam smutna , bo zabrakło mi powodów dla których warto się cieszyć. Do tego doszła rutyna: szkoła,dom,szkoła,dom. Nic poza tym. Nie mam przyjaciół,znajomych poza domem. Moje dwie przyjaciółki z gimnazjum nie mają czasu żeby się regularnie spotykać ze mną, ja też bo każda w innym liceum dużo trzeba się uczyć. Ja przychodzę ze szkoły po 5ledwo mam czas na naukę. Ta codzienność,rutyna,samotność -wszystko to razem zaczęło mnie przytłaczać. Samotność bolała , zaczęły się problemy z wysypianiem się, ciągle czułam brak energii, nic mi się niechciało, czułam się zmęczona,tak jakby wyssano ze mnie ducha. W klasie boję się odezwać , bo co nie powiem to i tak każdy się śmieje. Nie ma dnia ,godziny. Nawet jeśli te wypowiedzi moje wydają mi się sensowne to ludzie i tak się śmieją (ja sobie tego nie wymyślam naprawdę się śmieją na moich oczach). Jest mi głupio i smutno wtedy. Jest mi wstyd,mam ochotę wybiec ze szkoły i do niej nigdy nie wrócić. Nienawidzę swojej klasy, w domu rodziców mam dość, codziennie wieczorem płaczę ,a oni tylko krzyczą żebym przestała bo mają dość. Mówiłam im co się dzieje- wszystko im powiedziałam tak jak tu w tym poście- naobiecywali -olali. A tych rozmów było wiele tak samo jak i obietnic. I tylko narzekali: wymyślasz,wcale tak niejest,daj spokój... Ale ja naprawdę mam dość takiego życia. Kiedyś było inaczej.. pojęcia nie mam co się stało ale z roku na rok stałam się obca-sobie .

Jest mi z tym źle. Nie mam przyjaciol, nikt mnie nie szanuje,wszyscy sie ze mnie smieja- i w dodatku niewiem z czego ,doskwiera mi samotnosc, ja wiele razy przechodzilam przez problemy powazne i mniej powazne i za kazdym razem podnosilam sie upadalam i podnosilam sie. Nie dlatego ,ze jestem silna ,ale dlatego,ze nie mialam wyjscia. Nie chcialam zrobic z siebie wraka czlowieka. No,ale jest jak jest. Czuje sie nikim. Kiedys mialam pasje to bylo latwiej,teraz to nawet pasji zabraklo..

Myslalam zeby zajac sie nauka i tyle. Budowac swoja przyszlosc.

Jestem przecietna ; jade na 3 i 4 mam pare 1 i 2. Niie lubie sie uczyc, nigdy nie lubialam. Uczenie sie przychodzi mi z trudem. Jednego przemdoitu ucze sie godzine a jest ich 8 wiec niewyrabiam.. Nie jestem ani ambitna ani pracowita. Leniwa ponad wszystko. Nie mowiac juz o moim wygladzie na ktorym to juz chyba mam obsesje totalna. Nie jestem ladna- pociagla twarz, orli nos z garbkiem , niezyczliwi krzycza z oddali 'pinokio' , oczy piwne ,ciemne, cera blada z wypryskami, wlosy falowane na wpol krecone -kazdy wywija sie w inna strone kiedys bylo lepiej jak mialam dlugie-zachcialo mi sie zmiany- fryzjerka mi je pocieniowala i skrocila do ramion-jeszcze gorzej. A mialo pomoc na dolek. Calkiem sie zalamalam. Teraz przez najblizsze 2 lata musze chodzic w zwiazanych bo niemoge rozpuscic bo mam szope prostownica nie pomaga.... a przy mojej twarzy lepiej wygladam w rozpuszcoznych niz w zwiazanych i w rozpusxzczonych tez sie lepiej czuje.

Wszystko zaczelo mnie przerastac, placze z bezsilnosci i to jest takie bolesne ze ja psychicznie nie wytrzymuje. Nie mowiac juz ot ym , ze sie cielam, myslalam o samobojstwie- noi wlasnie.. ukrocilabym cierpienie gdybym potrafila sie sama zabic, ale sie boje, nie potrafie. ;(

Do psychologa nie pojde za nic ani na zadna terapie za nic ! nigdy w zyciu.

Nie radze sobie nie wiem jak sobie pomoc,sama juz niepotrafie, rodzice niepotrafia,nierozumieja,maja to gdzies, przyjaciol niemam.. niemam do kogo zwrocic sie o pomoc.. ;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co Cię nie zabije to Cię wzmocni...a widocznie masz żyć i ...uwierz spotkasz osobę dla której będziesz chciała żyć i będziesz chwaliła dzień w którym nie udało Ci się przerwac życia...a nie powinnaś przejmowac sie durniami i prześmiewcami!!!! połowa z nich nawet do pięt nie dorasta Ci w wielu dziedzinach i nie jest najważniejsze żeby oni to wiedzieli bo większość tak poprostu tego nie zrozumie...ważne jest że TY to wiesz bo znasz swoje zalety ...mamy je wszyscy...i tak naprawdę wiesz to...wiedzieli Twoi dawni znajomi...tylko czemu zapomniałaś o tym że je posiadasz...ja już widzę że jesteś miłą i subtelna osóbką troszkę zagubiona...ale dobrą i wrażliwą....a te dupki których opisujesz sami tracą na tym że nie rozumieją Ciebie...prawdopodobnie sa dla Ciebie zbyt głupi i płytcy i na 99% tak jest a Ty...ptaszku...smiej się z nich w duchu bo do niczego tak naprawdę nie są Ci potrzebi...ZOBACZYSZ ZRESZTĄ SAMA żę mam rację

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Julka. Fajnie że to z siebie wyrzuciłaś...

 

W klasie boję się odezwać , bo co nie powiem to i tak każdy się śmieje.

 

Bo to sępy. Sami boją się wyśmiania więc wybrali sobie ofiarę, która wydała im się najsłabsza (bo np. jest sama, albo okazało się na początku że nie broni się przed drobnymi zaczepkami - więc się rozkręcili). Tak to działa, niektórzy robią to nawet podświadomie.

 

Próbowałaś kiedyś im odpowiedzieć tak, żeby to z nich ktoś się śmiał? Jakiś prześmiewczy wierszyk związany z nazwiskiem albo (najlepiej) jakimiś kompleksami jednego z "oprawców", nawet wymyślony przed faktem. Takie rzeczy czasem działają, koleś zostaje sam, jego kumple wybuchają śmiechem z niego (nawet mimo woli - bo śmieszny wierszyk), jego pewność siebie rozpryskuje się w drobne kawałki i potyczka wygrana.

 

W takich chwilach nie można mieć skrupułów ani bać się że któregoś z nich zranisz.

 

Nienawidzę swojej klasy, w domu rodziców mam dość, codziennie wieczorem płaczę ,a oni tylko krzyczą żebym przestała bo mają dość.

 

Krzyczą też z bezsilności...

 

Kiedys mialam pasje to bylo latwiej,teraz to nawet pasji zabraklo..

 

Jaką? Co lubiłaś robić?

 

Do psychologa nie pojde za nic ani na zadna terapie za nic ! nigdy w zyciu.

 

Może jeszcze nie jest tak źle żebyś musiała iść, może wystarczy po prostu zastanowić się, kiedy pozwoliłaś sobie wejść na głowę, zmienić szkołę, iść do klasy z jedną z przyjaciółek z gimnazjum i może jakoś się ułoży.

 

Powodzenia, napisz co i jak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję wszystkim za miłe słowa !

Naprawdę czytając Wasze posty aż się robi cieplutko na duszy.

Idąc za Waszymi radami próbowałam kilka razy z lustrem, ale to jeden wielki niewypał. No bo widzę , co widzę, trudno jest powiedzieć patrząc się w lustro , że jest inaczej. Wiele osób pisze ,żeby się nie przejmować. Z jednej strony nie jest ze mną aż tak źle. Kiedyś miałam potyczkę z jedną z dziewczyn w klasie taką królową klasową. Właściwie poszło o nic, to ona zaczęła mieć do mnie problemy. Nie wiem skąd wzięłam siłę, żeby walczyć,ale słowami i swoim olewaniem udało mi się sprawić, żeby przeprosiła. Ale w większości to już nie chodzi o to ,że potrafię oddać. Gorzej jak się wypowiadam , żeby nie wyjść na milczka i wtedy się śmieją ( mam rozum i te moje wypowiedzi nie są jakieś nienormalne czy niesensowne więc może im nie pasuje to , że ktoś taki jak ja ma prawo się odezwać? Eh. No cóż,bywa. Z drugiej strony jak pisałam w pierwszym poście zmieniłam się . Z wygadanej na milczka. Jedni mówią , że po prostu dorastam i tak dalej.. ale wierzcie mi to bzdury. Nie lubię takiego mówienia ,w którym ktoś jest dlatego ,bo gorszy bo doroślejszy. W każdym razie nie spotkałam się z takimi przypadkami.Moja klasa i tak w większości składa się z ludzi fałszywych ( dziś trzyma z tymi potem idzie do innych i tak w kółko - a swoją drogą to dziwi mnie jak przyjaciółka może jednego dnia z nią trzymać a za plecami tworzyć takie plotki, że aż uszy bolą?! No chyba,że to żadna przyjaźń jest tylko na pokaz , ale w takim razie współczuję takim osobom ,bo są bardziej samotne niż ja, która niema nikogo).

Z tym ,że źle mi jest z tym- bo mimo wszystko jestem sama. I nawet jeśli kiedyś tak jak tu piszecie- kiedyś też miałam takie myślenie ,znalazłam gdzieś słowa i powtarzałam dzień w dzień " Wartości. To co jest w Tobie. Rzeczy ,które czynią z Ciebie takiego człowieka jakim jesteś. To jest ważniejsze niż dom czy kochający ludzie" . No niby tak. To się wydaje sensowne żyć dla wewnętrznych wartości.. ale " czasem potrzeba także wewnętrznego wsparcia". Bycie samym to tak naprawdę żadne życie..

Kolejny aspekt . Przepisanie się. Jestem już w 2liceum więc nie opłaca mi się przepisywać zwłaszcza, że już prawie półrocze za pasem ,czas szybko leci.. No fakt,no cieszyłabym się ,czekałabym,ale nie mam na co. Żadnych planów na przyszłość. Kiedyś wydawało mi się, że ten zawód ,który sobie wymarzyłam jest idealny. Do niego trzeba powołanie,a mi się wydawało,że go właśnie odkryłam. Ostatnio podświadomie udało mi się być w takich sytuacjach i no czułam się w niebie.. Ale .. no właśnie zawsze jest to ale, któro burzy Ci przyszłość. I tak naprawdę mimo , że na pozór wydaje się , że można osiągnąć w życiu wszystko,kiedy się poświęca wiele innych rzeczy,ale wszystko ma swoją cenę noi nie wszystko jest osiągalne.

Jeśli chodzi o pasje.

Piewszą był tenis, byłam ponadprzeciętna szybko zostałam przeniesiona do starszej grupy ,no ale to było dawno.. Nastąpił najgorszy okres w moim życiu, zostawiłam tenis, no a teraz już mi się nie opłaca.

Drugą pasją był fortepian. Nie wiem czy potraficie sobie wyobrazić jakie to wspaniałe uczucie być w czymś dobrym i jednocześnie to kochać. No ,ale przez ten najgorszy okres przekreśliłam szanse z fortepianem,gdzie w szkole mogłam na nim ćwiczyć, a prywatnie brak środków...

I kolejna pasja ( związana z zawodem,ale też i nie). Każdy na pewno ma swoich idoli : serialowych , filmów fabularnych,ulubiony aktor,aktorka. No i ja też miałam swoich idoli,których udało mi się spotkać na żywo. Ale pewni ludzie sprawili , że odebrali mi radość z tej pasji. Mówi się , że słabszy odchodzi no i ja odeszłam.. ( wiem nie wiecie o co chodzi ,ale ja się boję pisać w necie wszystkiego,bo wiadomo zależy mi na anonimowości).

Kolejną pasją były książki..

Opowiadania, fanfiction, książki filozoficzne,fantasty..

Czytałam ile wlezie, aż czasem przestałam się uczyć..

Ale to nie wystarcza;/

Była książka cała seria skończyła się.

Pasje przychodzą ,odchodzą ja właśnie teraz mam zastój.

Pasja zawsze jest czymś co daje wielkiego kopa w takich złych chwilach, a mi tego kopa właśnie brak,a przydałby się. Cóż, wszystkiego mieć nie można.

A no i jeszcze co do postu mileny-pedagog szkolny odpada ( jeśli chcesz znać powód to zapraszam na PW ,bo publicznie nie mogę podać powodu niestety..)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×