Skocz do zawartości
Nerwica.com

Marihuana


flare

Rekomendowane odpowiedzi

element, ja ostatnio po paleniu też miałem lęki i paranoje, ustępowały jedynie jeśli zagryzłem blanta klonem. Tak więc bez sensu, żreć benzo żeby się ujarać, patologia. Z tym działaniem "terapeutycznym" bym się wręcz całkowicie nie zgodził, u mnie jaranie powoduje właśnie stany w których nie chcę się znajdować - więc i jarać praktycznie zaprzestałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mensajero,

No to fajnie masz. Jeden potencjalny nałóg mniej, no bo chyba zaniechasz dalszych eksperymentów z baką.

Ja z whisky miałem tak że zupełnie mi nie wchodziło, nie smakowało, ale się zmuszałem, zmuszałem, przyzwyczaiłem podniebienie i teraz bardzo lubię ;P Mogę już nawet bez coli pić, same "on the rocks". Tak samo z winem wytrawnym...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakbym rzucił trawę, pozostały by już tylko mleczne mordoklejki przy swojskich koleżeńskich spotkaniach. Tramale rzucę ,to tylko kwestia czasu , a trawa ? trawę chcę palić , bo zawsze mi było po niej przyjemnie . A że palę rzadko i okazjonalnie to gadam jak gadam ( dziś ;) )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To by było w sumie najlepsze rozwiązanie. Umiar. Ja zawsze miałem z tym problemy, chociaż w końcu zaczynam to ogarniać. Tobie też tego życzę. Złap tam chmurę za moje zdrowie ;)

 

 

Jak zaczynasz to ogarniać, jest jakiś czynnik który jesteś w stanie wyizolować, który Ci to pomaga ? Bo ja od kilku miesięcy sobie powtarzam "palić okazyjnie, tylko w weekendy albo jak mam wolne na następny dzień". No i na powtarzaniu się kończy. Najgorzej że mam zawsze trochę staffu i on kusi, bo jak kupuje to większe ilości na dłuższy okres czasu - nie mam takich dojść żeby sobie skombinować zawsze i wszędzie jak potrzeba coś zapalić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

deader,

Whiskey to zdecydowanie najgorszy napój alkoholowy jaki piłem w życiu. Nie ważne z czym zmieszana. Ten okropny posmak zawsze przenika do moich kubków.

Po co się zmuszałeś? Lubisz masochizm?

 

ktośtam,

Cóż mam pewne plany życiowe, które chcę realizować i nie ma w nich miejsca na palenie, gdyż ono mnie rozleniwia, dekoncentruje, demotywuje i (bez alkoholu) dołuje. Budżet też wygląda znacznie lepiej bez funduszów na zjarsko. Ja miałem o tyle łatwo, że od lat kupowałem od jednej tylko osoby, więc po prostu się od niej odciąłem i nawet żadnych telefonów nie odbieram, a z innymi ludźmi, którzy jarają też się nie spotykam. Obecnie nie piję nawet piwa, bo to jest czynnik znacznie osłabiający moją wolę, po za tym zawsze lubiłem do browarka zjarać lufkę. To był rytuał.

Chcesz ograniczyć, a kupujesz dużo stafu na zapas. Dobrze wiesz, że to nie może się udać. Ja nigdy nie potrafiłem odłożyć na później, jeśli cokolwiek mi zostało. NIGDY. Zawsze musiałem wypalić, bo męczyła mnie ta myśl że mam tam gdzieś schowane. A jak już spaliłem to jeszcze opalałem lufę, której też nie mogłem przykitrać na później.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Whiskey

to jest coś gorszego niż likier ? już wóda z mety mi bardziej smakowała niż ten trunek :P

Tramale rzucę ,to tylko kwestia czasu

potocznie mówiąc , będzie kure*sko ciężko , ale życzę powodzenia ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

deader,

Whiskey to zdecydowanie najgorszy napój alkoholowy jaki piłem w życiu. Nie ważne z czym zmieszana. Ten okropny posmak zawsze przenika do moich kubków.

Po co się zmuszałeś? Lubisz masochizm?

Whiskey

to jest coś gorszego niż likier ? już wóda z mety mi bardziej smakowała niż ten trunek :P

Hehe a jak dla mnie to właśnie najlepszy alkohol świata, uwielbiam ten ogień na języku, wypalanie przełyku...Dla mnie bomba :) Czemu się zmuszałem? Bo byłem "metalem" a tru-metalowiec nie może nie pić whisky :P

Dla mnie najgorszym alkoholem są zaś na przykład wódka oraz anyżówka. Wóda - błeee. Nie lubię smaku, zapach mnie odtrąca, wódę trzeba pić na zasadzie "chlup i poszło" a whisky można się delektować. każdy łyk przed przełknięciem delikatnie prześlizguje się po języku, powodując doznania niedostępne innym alkoholom :D

No i tak samo niektórzy nie znoszą wytrawnego wina, a ja jak zasmakowałem to już nie wyobrażam sobie kupić słodkiego lub półsłodkiego.

Do niektórych rzeczy trzeba "dorosnąć", jak np. do oliwek :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nigdy nie potrafiłem odłożyć na później, jeśli cokolwiek mi zostało. NIGDY. Zawsze musiałem wypalić, bo męczyła mnie ta myśl że mam tam gdzieś schowane. A jak już spaliłem to jeszcze opalałem lufę, której też nie mogłem przykitrać na później.

jakbyś pisał o mnie. ;)

jakbym miał w domu kilo zielska , to bym non-stop palił w KAŻDEJ wolnej chwili i robił WSZYSTKO by tych chwil było jak najwięcej . To nałóg , nie ma co sie oszukiwać ,więc potrzebna jest mądra wyważona taktyka ,żeby nie dać się pochłonąć ( zniszczyć) , albo sruuuu i pozbyć się bezwarunkowo mariana.

Whiskey najlepsza ze wszystkich trucizn , najsmaczniejsza i godna uznania. Duzo tego wychlałem ,Ballentines to u mnie był nr 1 ( z Colą ). Z win najlepsze były mocno wytrawne , kwaśne . Po nich apetyt jak złoto . Ale to już historia i jebać ( powtarzam !!!) alkohol . ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rotten soul, Kalebx3, syndrom "póki mam - to jaram" jest mi znany bardzo dobrze, ale uwolniłem się od tego :) Kupiłem grama koło miesiąca temu, zapaliłem dotąd ze dwa razy. Leży sobie w szufladzie i czeka aż wpadnie ktoś z kim można by zapalić. Palenie w samotności to już nie dla mnie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kalebx3, dzięki za miłe słowa, faktycznie jest u mnie z tym dość ustabilizowana sytuacja. Ale ćpunem się zostaje do końca życia, nie ma co samemu przed sobą ściemniać. Tak jak od lat nałogowo nie wącham amfetaminy, i od lat jej nie kupuję, to jak czasem jeden koleś przynosi sobie towar do pracy i kusi to... daję się skusić. I na przykład wiem że gdybym dostał/znalazł/kupił gram czy dwa spida, to na bank nie przeleżałyby w szufladzie, jednego weekendu by nie przetrzymały :P Nie poleciałbym (chyba... mam nadzieję...) od razu po skończeniu szukać kolejnej działki, ale póki bym miał - to bym wąchał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hans, no ciut może jest różnicy w tym że ziółko aktualnie może sobie u mnie w szufladzie kwitnąć (a raczej się wysuszać :P ), piwko czy łyskacz może stać w lodówce i czekać spokojnie na odpowiedni czas i okoliczności, za to z kilkoma innymi substancjami tak łatwo nie mam :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i walnął wywar z daturki

zapewniam Cię ,że może być to Twoje niezapomniane doświadczenie ,a ponowna chęć powtórzenia tego nie pojawi się nigdy . Uważaj na dawkę jak będziesz robił ten wywar .

 

Związki czynne bielunia mają znane od czasów prehistorycznych właściwości psychoaktywne – zaliczane są do deliriantów. Są nieprzyjemne w działaniu, wywołują halucynacje. Przedawkowanie jest śmiertelnie niebezpieczne, zwykle wymaga hospitalizacji[7].

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kalebx3, jestem po. Nie sądze, że można za drugim razem przeżyć to tak mocno jak za pierwszym, a oszczyczenia i podróży nie da się porównać do niczego innego.

 

-- 28 Jun 2013, 13:11 --

 

Jednak ze względu na zdrowie pozostanę przy grzybach, ale chyba jeszcze nie w tym roku, grzyby potrzebują stabilizacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kalebx3, jestem po. Nie sądze, że można za drugim razem przeżyć to tak mocno jak za pierwszym, a oszczyczenia i podróży nie da się porównać do niczego innego.

 

Mimo Twojej szczerej zachęty , nie spróbuję tego . Koleś jeden wylądował po 60 nasionach w szpitalu i cudem go odratowali . Zresztą i tak -wydaje mi się -po tym doświadczeniu pozostał z lekka jebnięty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kalebx3, nie zachęcam, bo po jednym razie trudno wyciągać jakieś daleko idące wnioski. Mi wtedy obojętne było co się ze mną stanie, a pamiętałem opowiadania kolegi i mu nie wierzyłem w te wszystkie przeżycia, chciałem sprawdzić. Akurat roślina była pod reką, średnio to pamiętam, ale wywar był na bazie ok. 15 liści i 4 mizernych kwiatów, bo kwiaty miały stanowić trzon wsadu, ale że ich nie było to zastąpiły je liście. W każdym razie by poprawił się wzrok i ustały wszystkie stuki, plamki i postaci potrzebowałem 2-3 dni, po tygodniu byłem w stanie jako takiej używalności, a po 2 tygodniach wróciłem w sumie do stanu przed wypiciem. Choć też odnoszę wrażenie, że jestem trochę inny, choć np. zdolności obliczeniowe czy zapamiętywania nie uległy pogorszeniu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×