Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

Może ktoś z was miał takie doświaczenie z olanzapiną lub ogólnie z jakimś lekiem...

Jakiś czas temu pisałam o problemach z pamięcią i sennością w ciągu dnia. W porozumieniu z lekarzem zmniejszyłam dawkę. Nic to nie dawało, więc już bez porozumienia z lekarzem zmniejszyłam jeszcze bardziej- biorąc lek co dwa dni. Po tym nadal byłam senna, ale nastrój miałam rzadko depresyjny a częściej podwyższony (kilka razy aż za bardzo). Z obawy przed tym, że za bardzo się rozkręce wróciłam do starej dawki, na której jestem od ok. 1,5 tygodnia. No i nie jest za ciekawie. Kilka ostatnich dni jest bardzo sennych (nawet rano mimo że śpię długo to nie mogę się dobudzić) i z obniżonym nastrojem, tak że mam ochotę tylko leżeć w łóżku albo spać. I nie wiem czy poczekać jeszcze kilka dni i liczyć na to, że mój stan się poprawi i będzie jak dawniej w tej dawce (czyli stabilny nastrój i troche senności), czy znowu brać tą olanzapinę co dwa dni. Poradźcie coś proszę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

INTEL 1, po raz kolejny wielki szacun :brawo: Napisz książkę chłopie.

 

Łapa

 

Długo chorujesz? Od jak dawna prowadzisz firmę?

 

Ja też prowadziłam firmę. 11 lat. Bardzo odpowiedzialna praca. Trzy biura kredytowe, współpraca jednocześnie z kilkunastoma bankami z całej Polski. Do tego ubezpieczenia, OFE. Jednym słowem zapier..ol. Wykończyłam konkurencję w moim mieście dość szybko. Super wyniki sprzedażowe, nagrody,o zarobkach nie wspomnę. Spłaciłam kredyt mieszkaniowy w 2 lata, auto z salonu, co roku zagraniczne wakacje. Byłam kimś, dyrektorzy banków sami prosili mnie o współpracę. Jedno z moich biur funkcjonuje do dziś. Mogę pracować w każdej chwili. Biurko czeka. Konkurencja pozamykała biura, ludzie, którzy otwierali je kilka lat przede mną.

Obecnie jestem na głodowej rencie 560 zł netto. Dlaczego? Przecież z chad można normalnie funkcjonować, jak ktoś tu wcześniej napisał.

W takim razie pytanie za 100 punktów...Dlaczego ja nie mogę?

Ktoś pewnie powie- z lenistwa, wygody, bo przecież mam rentę :D

A mnie na samą myśl o powrocie do pracy przeszywa paraliżujący lęk, a zaznaczam, że jestem w świetnej formie, chyba to nawet hipomania. Nie pamiętam już, kiedy czułam się tak dobrze, bo ostatnie 4 lata to nieprzerwana deprecha, gdzie wyjście do sklepu graniczyło z cudem.

Nie mam rodziny, dzieci, własnego mieszkania ( po rozwodzie musiałam je sprzedać i podzielić się z mężem, który nie włożył w nie nawet złotówki).

Fakt, mam samochód, którego nie będę w stanie utrzymać, gdy skończą mi się oszczędności ze sprzedaży chaty. Szczyt szczęścia...

Mam wakacje za granicą. Póki co, bo idzie na to kasa z owego mieszkania.

Doskonale zdaję sobie sprawę, że nie powinnam jakoś "zabezpieczyć" swoją przyszłość, ale pytanie JAK? i PO CO? Może założyć lokatę? :D... Albo ciułać w skarpetkę na mieszkanie, którego nigdy się nie dorobię?...

Powiem tak...kolokwialnie rzecz ujmując MAM TO W DUPIE. Nie wiem ile pożyję z tym gównem. Cieszę się każdą chwilą lepszego samopoczucia. Nie żałuję sobie niczego. Nie wiem co będzie za rok, za dwa. Nie myślę o przyszłości, nie planuję, bo z tym ścierwem po prostu się nie da niczego zaplanować.

Chwała Bogu, że mam wspaniałych Rodziców. Nie ponoszę kosztów mieszkania, wyżywienia. Niby jak z tych 560 zł? Przy chad i moich innych sprawach somatycznych to dwa wyjścia do apteki i może na jakieś waciki wystarczy :D

Chciałabym móc normalnie żyć, założyć rodzinę, mieć dziecko, wrócić do pracy...

Myślę pozytywnie, ba..., jestem z tego znana :) Niestety w chad pozytywne myślenie nie ma najmniejszego znaczenia. To wyłącznie chemia mózgu, a terapia pozwala jedynie bardziej zrozumieć chorobę, rozpoznawać zmieniające się fazy, to bardziej psychoedukacja.

Cieszę się, że są na tym forum osoby, które JESZCZE "normalnie funkcjonują". Oby jak najdłużej, czego Wam życzę z całego serca. Ale w tej chorobie wszystko jest do czasu... Niestety

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

CHAd jedno droga, druga nie zapominajcie o osobowosci. Ja nawet w hipomanii / manii nie bylbym w stanie zalozyc firmy , przebywac wsrod ludzi nie wspominajac o zalozeniu rodziny. (czy np ? "wyrywanie" lasek bedac pod wplywem hipo). Bo tak sie sklada ze mam przy CHadzie osobowosc unikajaca oraz borderline i rzeczywiscie na dzien dzisiejszy czuje sie przegrany bo nawet nie potrafie wykorzystac tych "lepszych stron" chadu ze wzhledu na to jaki jestem.

 

3 majci sie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

malgosia7602, chylę czoła Małgosiu....ja też mam podejrzenie Chada do tego jeszcze koszmarne stany lękowe.z agorafobią..również prowadziłam firmę która zamknęłam z końcem grudnia bo już nie byłam w stanie chodzić do pracy...na dzień dzisiejszy nie jest różowo, gnije w tym bagnie, wychodzę na siłe choć do sklepu,ale to co sie ze mną dzieje....te odjechane stany to koszmar....również jestem na rencie od stycznia.Co obecnie przyjmujesz? jakie leki Cie postawiły na nogi? ja eksperymentuje,ale i tak nic z tego nic nie wychodzi...źle i źle

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie zgodze sie z pesymistyczna postawa Intela i innych.

Rozumiem ale nie zgadzam sie.

Moze dlatego, ze pisze z perspektywy chorego "tylko" na spektrum chad.

Kazdy z nas inaczej choruje i inny jest tez stopien natezenia.

Nie wolno zabierac nadziei tym ktorzy sobie raz lepiej a raz gorzej radza i u ktorych bilans jest na plus. Pomimo wszystko.

Nie zgadzam sie tez, ze terapia poznawczo-behawioralna mozna o kant dupy rozbic. Nie uleczy ale bez niej byloby gorzej.

Jak moze pamietacie mialem ostatnio gorszy okres i nie wiem czy sie smucic, ze trwal on az kilka tygodni czy tylko.

Powertowalem troche literatury poniewaz latwo zapomina sie o podstawach ale nie powiem na 100% czy one mi cos daly w wyjsciu z ostatniego dolka.

W chad bardzo latwo zapominamy i o dobrych chwilach i o zlych. Stad opinie o naszym zyciu czesto latwiej wydadza osoby postronne.

Oczywiscie zalamanie sie wszystkiego wokol jednoznacznie pokazuje na kiepska sytuacje. Czy oznacza to brak poprawy w przyszlosci tego nie wiem.

Moze jestem w bledzie ale chyba najbardziej cierpia osoby ktore zawsze mialy duze wymagania od siebie i zycia i ktore zyly pelnia zycia. Do czasu chad.

Moze i wiec w osobowosci tkwi mozliwosc zaleczenia chad?

Moj lekarz twierdzi, ze sa osoby ktore dosyc szybko wnikaja w istote chad i takie ktore nie potrafia odnalesc sie w realacji z choroba jak i soba.

Pochwalono mnie ale co to daje?

Ostatnio bylem na lekkiej gorce. Tzn. mialem zabuzony tylko sen i wiecej energii i na szczescie staralem sie za wszelka cena jednak spac, pilnowalem sie a mysli nie byly chaotyczne.

Do tego duzo przyjemnych wydarzen. Ketrel jednak caly czas w pogotowiu.

Ostatnio mam teorie wedlug ktorej umiejetne "zarzadanie" snem daje szanse aby nie wskoczyc w dolek. Tak jakby pobudzenie powinno byc stopniowo zdejmowane

a szczegolnie nalezy unikac zasypiania w dzien i dlugiego dosypiania rano.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

barsinister a jak długo szukałeś odpowiednich leków? W jaki sposób wywnioskowałeś, że te są właściwe, jakich ewentualnie objawów ubocznych po nich nie masz, że możesz stwierdzić, iż są one najlepsze? (przepraszam za ewent. nieprecyzyjność; mam jeszcze małe doświadczenie w dobieraniu leków). Długo już chorujesz, jak wygląda teraz Twoje życie, jesteś w stanie pracować? I najważniejsze-umiesz sam kontrolować swój nastrój?

 

0Rh+ To znaczy, że manię miałeś "tylko" polekową, a nie tak "sam z siebie"? Domyślam się, że ciężka przeszłość miała u Ciebie wpływ na taki a nie inny nastrój, tym bardziej szanuję Twoje podejście i zapatrywanie na przyszłość. Konfrontując Twoje słowa z wypowiedziami INTEL'a 1- też wolę wierzyć, że odpowiednie nastawienie jest w stanie delikatnie pomóc w tej chorobie. Tak na marginesie dodam, że studiuję medycynę i miałam okazję napatrzeć się trochę na chorych. Najwięcej szacunku wzbudzały osoby, które mimo ciężkiej sytuacji klinicznej, potrafiły stanąć do walki z życiem, kończyły z dobrymi wynikami studia, rozpoczynały pracę, umiały cieszyć się tym co mają. Dodam tylko, że ja tak jeszcze nie potrafię, ale mimo wszystko chcę podjąć to wyzwanie.

 

INTEL 1 mam wrażenie czytając Twoje posty, że chyba nie do końca pogodziłeś się z chorobą... długo już chorujesz? Nie żebym sugerowała, ale jest jeszcze jedna metoda, której nie próbowałeś a mianowicie elektrowstrząsy. Poza tym z tego co wiem u każdego przebieg tej choroby jest nieco inny, nie można więc wrzucać wszystkich do jednego wora. Są i schizofrenicy, którzy odnaleźli się w społeczeństwie a ich prognoza zdaje się jest gorsza od naszej. Plus dla Ciebie, że walczyłeś/walczysz dalej.

 

Łapa Tylko pół roku wystarczyło Ci na pogodzenie się z tą "tragedią"? Jak tego dokonałeś? Ja do tej pory nie umiem sobie tego wybaczyć, znasz jakieś metody, które to ułatwiają?

 

lolil Ja jestem na olanzapinie. Podobnie jak Ty byłam niesamowicie senna i potrafiłam przespać większość dnia, ale mi akurat pomogło branie dawki o 20.00- senność w ciągu dnia minęła, potrafię też wcześniej podnieść się z łóżka. Jaką dawkę bierzesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

malgosia7602, chylę czoła Małgosiu....ja też mam podejrzenie Chada do tego jeszcze koszmarne stany lękowe.z agorafobią..również prowadziłam firmę która zamknęłam z końcem grudnia bo już nie byłam w stanie chodzić do pracy...na dzień dzisiejszy nie jest różowo, gnije w tym bagnie, wychodzę na siłe choć do sklepu,ale to co sie ze mną dzieje....te odjechane stany to koszmar....również jestem na rencie od stycznia.Co obecnie przyjmujesz? jakie leki Cie postawiły na nogi? ja eksperymentuje,ale i tak nic z tego nic nie wychodzi...źle i źle

 

Jestem na Depakine Chrono 600 mg. Antydepresant, a konkretnie fluoksetynę (seronil) odstawiłam w lutym, kiedy poczułam, że zaczynam lecieć w górę. Nie wiem co mnie postawiło na nogi. Niczego nie zmieniałam w lekach, nie chodziłam na terapię, która podobno leczy chad :D, nic też nadzwyczajnego nie wydarzyło się w moim życiu. Dlatego podtrzymuję to, co napisałam we wcześniejszym poście- wyłącznie chemia mózgu. Przestawiło się i tyle. Po latach deprechy przyszła górka. Na tym polega chad.

 

Ostatnio mam teorie wedlug ktorej umiejetne "zarzadanie" snem daje szanse aby nie wskoczyc w dolek. Tak jakby pobudzenie powinno byc stopniowo zdejmowane

a szczegolnie nalezy unikac zasypiania w dzien i dlugiego dosypiania rano.

 

Też tak myślałam i wmawiali mi to lekarze. Jednak z perspektywy czasu widzę, że nie ma to najmniejszego znaczenia. Podobnie jest z alkoholem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

barsinister a jak długo szukałeś odpowiednich leków? W jaki sposób wywnioskowałeś, że te są właściwe, jakich ewentualnie objawów ubocznych po nich nie masz, że możesz stwierdzić, iż są one najlepsze? (przepraszam za ewent. nieprecyzyjność; mam jeszcze małe doświadczenie w dobieraniu leków). Długo już chorujesz, jak wygląda teraz Twoje życie, jesteś w stanie pracować? I najważniejsze-umiesz sam kontrolować swój nastrój?

 

przez dłuższy czas byłem leczony na nawracające depresje, głównie fluoksetyną, ale sporo było po drodze innych kombinacji, na które reagowałem lepiej lub gorzej. potem na fluoksetynie i mirtazapinie poleciałem hen wysoko i obudziłem się po kilku miesiącach z - w zasadzie - zrujnowanym życiem (prawie rozwalony związek, kilka ważnych dla mnie relacji poszło w gruzy, utrata pracy - a nawet kilka prac, bo zawsze utrzymywałem się z fuch)

 

po rozmowie z nowym lekarzem (bo stary w zasadzie ograniczał się do wypisywania recept) przejrzeliśmy te moje życie cofając się nawet o kilkanaście lat do tyłu, nazwałbym to pattern recognition.

 

poszła robocza diagnoza ChAD typu II z hipomanią. do zestawu antydepresantów doszła depakina, która mnie uspokoiła (ale i przeraziła strasznym na niej tyciem) potem zmiana na lamotryginę i dołączenie kwetiapiny, po względnej stabilizacji fluo i mirta poszły precz i na obecnym zestawie jestem od pół roku - czuję się całkiem nieźle. jestem w stanie pracować, ale nie pełną parą. z życia jestem nawet zadowolony, bo miraże się rozwiały i mam wrażenie, że odbieram wreszcie świat w miarę normalnie. nie jest to żywot pełnym cycem (można to nazwać funkcjonowaniem), sporo czasu zajmuje mi odbudowywanie zeszłorocznych gruzów i bywa to bardzo bolesne. no i złe nawyki, alkohol, jest jeszcze kupa roboty.

 

a co do reszty - choruję - na oko - jakieś 15 lat; nastroju nie da się oczywiście do końca kontrolować, ale proste ćwiczenia i uważna samoobserwacja dają bardzo dużo. mam teraz wahnięcia w górę i w dół, ale na dużo mniejszą skalę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałabym wymienić się z Wami spostrzeżeniami odnośnie tycia po lekach. Nigdy nie miałam z tym problemów, a będąc na fluoksetynie, która zmniejsza apetyt, ważyłam 53 kg, przy wzroście 165 cm. Fakt, to trochę za mało, ale odkąd odstawiłam fluo i jestem na samej Depakinie, zaczęłam dość szybko przybierać na wadze ( w ciągu 4 m-cy -7 kg). Nie czuję się z tym zbyt komfortowo, a na pytanie zadane mojemu lekarzowi dotyczące tej kwestii, otrzymałam odpowiedź: "Tyje się od jedzenia, a nie od leków" :D

Jakoś nie zauważyłam, żebym więcej jadła. Jak jest w Waszym przypadku? Jakie macie doświadczenia z lamotryginą i kwetiapiną? Ta pierwsza podobno wywołuje jakieś straszne wysypki skórne, a ja jestem uczuleniowcem. Tegretol odpada-mój organizm zareagował kiedyś silnym zatruciem i myślałam, że zejdę z tego świata. Z drugiej jednak strony, czy jest sens zmieniać lek, bo na Depakinie czuję się już dobrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale odkąd odstawiłam fluo i jestem na samej Depakinie, zaczęłam dość szybko przybierać na wadze ( w ciągu 4 m-cy -7 kg). Nie czuję się z tym zbyt komfortowo, a na pytanie zadane mojemu lekarzowi dotyczące tej kwestii, otrzymałam odpowiedź: "Tyje się od jedzenia, a nie od leków" :D

 

Hej,

poznałam kiedyś dziewczynę z podobną "historią przytycia", w ciągu pół roku dziewczynie przybyło 9 kilo, a zarzekała się, że nie je więcej.

Mnie ogólnie interesuje jak to jest z tym "tyciem po lekach", moja waga nie rusza się z miejsca ni w tą ni w tą, bez względu na leki, no chyba że się odchudzam bądź ćwiczę.

A gdzieś na innym forum spotkałam się z teorią, że niektórzy rekompensują jedzeniem smutki bo to przyjemność a gdy przyjemności w życiu brak.... i że w ogóle to zarzekania, że nie je się więcej to małe kłamczuszkarstwo. Inni mówią, że same leki powodują tycie.

Podkreślam, że to nie jest moje zdanie ale przytoczenie zachacmęconych opinii innych :)

 

Sama kiedyś powiedziałam lekarzowi, że ja to spoko - mogę iść na terapię ale z lekami to ode mnie z daleka bo się pewnie roztyję (co w moim mniemaniu miało skutkować moim dozgonnym "zamążniepójściem" bo kto by mnie chciał grubą, no kto!) . No ale miły pan doktor obiecał, że jak zacznę tyć to będziem kombinować z lekami. Na szczęście nie cza było ;)

 

No to jakże to jest, tyje się po SAMYCH lekach? Czyli jakby malgosia7602 np. przeszła na hardcorową dietę za to jadła sobie Dep. cały czas taj jak ją przyjmuje to tak czy tak skutkowałoby to wzrostem wagi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

po depakinie tyłem błyskawicznie i myślę, że to jednak metabolizm a nie woda

pewnie nie ma reguły, bo są tu osoby, które po niej nie tyją, z kolei moja koleżanka złapała +30kg

podobnie bywa z mianseryną i mirtazapiną, są ludzie tyjący masakrycznie (a ja na mircie nie tyłem w ogóle)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej ale się tu podziało w ostatnich dniach :)

 

Ja niestety podzielam opinię Małgosi i Intela. Też miałam firmę, spore sukcesy.. teraz nadal ją mam i trochę utrzymuję z oszczędności mając nadzieję, że jak poczuję wiatr w żagle to mi się szalupa znowu rozhuśta....

 

Od "zawsze" miałam epizody depresji ale tak od 3 lat jest gorzej i gorzej mimo leków, terapii, sportu, wizualizacji, relaksacji, nawet hipnozy próbowałam...w ciągu tych 3 lat miałam kilka miesięcy dobrego samopoczucia, kilka miesięcy mega depresji a reszta ...też pod kreską tylko mniejszą...

 

Miałam w miarę dobry 1szy kwartał a potem mega zjazd

od 3 tygodni mam nowy lek - do wczoraj mój nastrój szedł w górę

a dziś znowu gorzej...

 

ale nawet jak się dobrze czuję to mam wątpliwości czy powinnam i chcę żyć i choler*** boję się powrotu głębokiej deprechy

 

a terapia poznawczo behawioralna mi pomogła: przynajmniej nie przejmuję się tak bardzo róznymi rzeczami i trochę bardziej siebie chorą zaakceptowałam...

 

trzymam kciuki dla tych co sobie radzą i za resztę żeby zaczeła sobie radzic

 

ja już chyba mam wyuczone poczucie bezradności..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mam wyuczone poczucie bezradności, poddaję sie jak w życiu jest trudniej, egzaminy, dzieje sie w pracy a ja robie tak za każdym razem, boje się, że się poddam i sie poddaję głupia choć wiem czym to grozi ale czy ja umiem inaczej :hide: tak boje się porażki i z wcześniejszych doświadczeń coś mówi mi "nie dasz rady, jestes głupia, nie potrafisz jak inni, jestes inna" i trach....i deprecha

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odnośnie poruszanego tematu tycia po lekach: jestem na dość ścisłej diecie (zero masła, sera żółtego, majonezu, cukru, słodzonych napojów, sporadycznie słodycze, mało smażonego) a przytyłam; bliscy mówią mi, że sprawiam wrażenie raczej opuchniętej niż "utytej" stąd teoria o zatrzymywaniu wody zdaje się być prawdziwa...

 

Mam wrażenie, że większość tu piszących jest aktualnie w fazie depresji- co powiecie na to, żeby wspomnieć stan hipo/manii i opisać głupoty, które stały się wtedy naszym udziałem?

Nie wiem czy i z jakim efektem padł taki pomysł wcześniej, bo fizycznie niemożliwe jest bym ogarnęła 3 części tego wątku, ale może miałoby to jakąś wartość terapeutyczną a i reszcie poprawiłoby nieco humor? ;) No, chyba że bardzo się tego wstydzicie :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moje hipo....

:105::105::105:

jak to powiedzial Mickiewicz

mierzcie siły na zamiary.. ???

i tak robiłam....

często sie udawało

byłam radosna, tryskająca optymizmem

robiłam tylko nieco szalone rzeczy

ludzie mnie lubili pamiętali

wnosiłam świezość... radość.. do zycia innych i swojego

tak to pamietam

dawno temu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Źle się czuję. Wczoraj nagle dopadły mnie miażdżące lęki, które trwały około godziny, po czym przeszły jak ręką odjął. Paniczny strach... Po czym ulga...

Dziś już mnie pozamiatało...leżę i zdycham. Spałam do 13, wykonanie jakiejkolwiek czynności to wysiłek nie do opisania. Chce mi się wyć.

Nie zniosę kolejnego nawrotu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Robert ja depakinę biorę już tak dawno, że praktycznie zapomniałem jak długo (szkodliwa na wątrobę). Jak dla mnie, to jest lekarstwo obojętne dla naszej choroby. Nic nie daje. Nawet apetytu po niej nie miałem NIGDY!!! Dno dla naszej choroby. Uratował mnie KETREL - cudowny lek jak dla mnie. Kiedyś płaciłem za niego dosyć duże pieniądze (przykład - kilka dni temu receptę chciałem zrealizować w aptece i dostałem rachunek opiewający na przeszło 600 -set złotych - był to błąd w wypisaniu recepty przez lekarza.

Praktycznie teraz to lekarstwo jest za darmo.

Robert nikt tak nie zrozumie Twych cierpień jak ja. Jedna zrealizowana, a tych w myślach, pomimo dwójki dzieci to nie zliczę. Dziwne, ale KETREL pomaga mi zawsze po sobotnich wygłupach alkoholowych. Nie ma nic lepszego na mijającego kaca jak setka Ketrelu.

W poniedziałek znowu będę na KWK M

Pozdrawiam chorych na czad i przepraszam niektórych, którym moje posty się nie podobały ;)

 

Zauważcie, że zawsze w sobotę piszę głupstwa leżące mi na sercu. Jako nieliczny chory, co sobotę wypijam sobie trochę :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

znowu przez pryzmat swoich doświadczeń wyrażasz kategoryczne opinie, jestem zwolennikiem Ketrelu, ale znam też osoby, które Depakine wyciągnęła z ciężkich stanów maniakalnych; miałeś kiedyś manię z urojeniami? na niektórych w takim stanie działają neuroleptyki w dużych dawkach a na inne właśnie kwas walproinowy

 

oceny typu "ten lek nie działa bo go brałem i nie działał" są po prostu bezsensowne, poza tym ChAD nie ma jednego profilu, każdy ma swoją własną ścieżkę cierpienia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej, mam stan mieszany,w którym przeplatają się depresja z wkurwem, pobudzeniem, lękami i problemami ze snem. Manii nie mam, czego czasami żałuję w obliczu pozostałej chu.ni. Kilka lat temu pomagał świetnie alkohol, ale od paru lat prawie nie tykam alkoholu. Leczę się generalnie sam i stąd moje pytanie: co najlepiej brać w stanie mieszanym poza stabilizatorem typu lamotrygina? Czy połączenie 2 antydepresantów w małej dawce ma sens? Manii nie mam więc nie chcę brać neurolepów

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×