Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Glenn, groskowa, polina, Darek, Mooni TRZYMAĆ się taaam ..Bądźcie dzielni.

 

Ok teraz moja kolej. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA mam Psychozę maniakalno-depresyjną zdiagnozowaną. Hehe, przynajmniej wiem co mi jest. I mam dostać jakiś lek, po polskiemu chyba się Lamotrygina nazywa. uhh....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuję jak uciska mnie serce, czuje się fatalnie, życie ucieka mi bez sensu...Nie wiem już co jest dobre co złe. Niedawno przeniosłam się do Gdańska zacząć nowe życie. Mieszkam z kuzynką w pokoju z którą byłam bardzo blisko kiedyś, teraz mnie olewa. Po za tym jestem najstarsza z ludzi mieszkających w mieszkaniu i z nikim nie mogę pogadać na poważnie....Pracy na razie nie znalazłam takiej która by mi odpowiadała. Mam doła okropnego bo czuje się odosobniona i nie atrakcyjna. Naprawdę nie chce mi się żyć! Ale nikomu nie zależy na mnie tak poważnie... Nie potrafię przestać się nad sobą użalać, ale też nie chce mi się udawać już że jest oki i uśmiechać się bez przekonania. Wszystko doprowadza mnie do szału..:(:(

 

przenoszę do jęczarni // Jaskowa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co? Jesteście do dupy! Już nawet czytanie forum mi nie pomaga. Jeszcze troch i w końcu sobie coś zrobię. Przemogę się i qurwa dam rade. Qurwa ja chce umrzeć. Wszyscy p.ierdolą, trzy po trzy a ja qurwa umiem tylko użalać się nad sobą. Jestem c.hujowy, popierdolony. Nie znam objawów psychozy, ale popadam w paranoje.

 

...rozpłatać mu gardło nożem... podciąć sobie żyły... mam przejebane... spieprzyłem... jestem biedny... wszyscy mają mnie w dupie... nigdy w życiu już się nie zakochać... qurwa nie moge mu nic zrobić, bo ona się załamie... matka się załamie... a może się nie załamie... pierdole teraz głupoty.. może to krzyk... chaos..."burdel w mej głowie jak w damskiej torebce" ... milczenie... wszystko... i nic... nie mam siły... jestem zmęczony... zasnąć... nigdy się nie obudzić... brak wiary... Bóg zawiódł...

a może to ja zawiodłem... nie chce mi się nic robić... umrzeć w brudzie i syfie... im bardziej wydaje mi się, że mi przechodzi, tym tym dołki są głębsze ... dół ... grób ... cmentarz... umarli są zwycięzcami ... rosyjska ruletka... przegrany staje się zwycięscą ... bełkot ... obłęd. chce mi się naprawdę spać... ale tak naprawdę, naprawdę... zasnąć ... i nigdy więcej się nie obudzić... znowu spędzę całą noc przy kompie ... jutro szkoła... sprawdzian.. uciekne... upije sie i wskocze do jeziora... ale znajdą ciało... przywiążę sobie kamień do szyji... nie znajdą... nie jestem w stanie tego zrobić ... ale już nie długo ... próbuję się pocieszyć... ale to nie pomaga... pierdolić wszystko... i wszystkich ... nie ma już nic... tylkmo nic nie warte życie... qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa! qurwa!

sen ukojeniem bólu... albo koszmarem... zanąć... i już sie nie obudzić

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie smuc sie a.niu nie jestes sama a na pewno nie na tym forum nam na Tobie zalezy i to na powaznie kazda dusza jest wana i nie wolno jej odstawiac na bok bo tak nie wolno to nie ludzkie...jestesmy tutajwlasnie po to aby Tobie pomoc podzielic sie wlasnymi opiniami, radami...mam pytanie masz jakies hobby?? jesli tak to zacznij je rozwijac bawic sie nimi a napewno bedzie bedzie latwiej...wiem i rozumiem jaksie ma prace to ciezkoz wolnym czasem ale onzawsze jest trzeba byc tylko dobrym gospodarzem a on sie napewno znajdzie...czujesz sie nie atrakcyjna...niska samoocena...a moze zmien cos w sobie fryzjer kosmetyczka...zrobz Siebie gwiazde bo nią jestes...kazdy jest gwiazda diamentem niektore tylko z nich sa nieoszlifowane...pomysl nad tym...trzymaj sie cieplutko bo nadchodza chlodne dni ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a.nia zastanów się... pojechałaś do Gdańska po lepsze życie, aby być tam najszczęśliwszą osobą na Ziemi. Chcesz to tak po prostu zmarnować? Chcesz aby dni uciekały ci bezsensu. Każdy dzień jest po to aby go wykorzystać w pełni, jak tylko potrafimy, nie doceniamy tego co nam jest dane. To że nie masz z nimi o czym rozmawiać znaczy że jesteś od nich dojrzalsza i mądrzejsza. Wszyscy byśmy chcieli aby nasze marzenia spełniały się od pstryknięcia palcem, ale w życiu jest tak że musimy na nie poczekać, a czasami długo walczyć. Nie poddawaj się. Weź swoje życie we własne ręce i do przodu.

Powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a było już tak dobrze... ale to wszystko to tylko ułuda, wcale nie było dobrze, to była tylko chwilowa fatamoragana... rano wstałam zadowolona, ale oni musieli to zepsuć... musieli zagonić mnie do moralnego kąta... Boże dlaczego... dlaczego pozwalasz im na to... zabierz mnie już do siebie, tyle razy już o to proszę... wysłuchaj mnie choć raz... nie mam na tyle odwagi, żeby TO zrobić... to jest absurdalne, ale ja nie chcę im narobić przez TO kłopotu... oni wyrządzają mi taką krzywdę, przez nich chcę sobie odebrać życie, a nie mogę bo nie chcę im narobić kłopotu!!!

jest mi źle, bardzo źle...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ania jakby co ja mam pokój do wynajęcia :). Mam 24 lata, nie wiem więc czy jestem w wieku do rozmowy, ale lubię rozmawiać :) Jest jeden problem, dużo pracuję, wychodzę o 7 z domu, wracam o 18 i wtedy czasem też wychodzę :). Ale jest Samson, mój kot. On by się ucieszył z kogoś kto jest choć troszkę więcej w domu. 300 zł wszystkich opłat, ew. zrzucimy się po 3 dychy jeszcze na net. :) Zapraszam.

 

Obawiam się tylko, ze również bywam czasem (po kilka dni) smutny i miewam ataki nerwicy lękowej, ale od jakiegoś czasu jest lepiej. Wymarzony współlokator :).

 

Boję się tylko, że jak już zacznę gadać to ciężko mnie wyłączyć :D.

 

Głowa do góry, będzie dobrze. A pracy nigdy nie ma się wymarzonej. Ale szukaj dalej, w końcu znajdziesz coś, co przynajmniej nie będzie Cie męczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam...

 

nie wiem... czuję się pusta... byłam 3 miesiące w Irlandii, sama... codziennie siedziałam w domu po 12 godzin z dzieckiem (byłam au pair), ani gdzie wyjść (bo dziecko miało być w domu, ewentualnie w ogrodzie), ani z kim pogadać po polsku – żadnych ludzi nie mogłam zapraszać (zresztą kogo?), limit na telefon, brak internetu... przy dziecku nie umiałam się nie uśmiechać, ale w środku czułam się pusta... w weekendy czułam się totalnie wykończona psychicznie... nie miałam ochoty nawet przebierać się z pidżamy, a tym bardziej gdziekolwiek wychodzić... i sufitowałam... zero motywacji... wytrzymałam 3 miesiące, mimo, że miałam zostać 6... kolejny nieudany krok, kolejna porażka... wróciłam do domu w sierpniu... do domu?... od progu zamiast powitania usłyszałam stek wymówek, że “po co wróciłam”, że “mam wracać za granicę”, że “kiedy się wyniosę znowu? i oby na dłużej, a najlepiej na zawsze”... mija trzeci miesiąc a ja nie wiem... czuję się pusta, czuję, że przestaję myśleć... zapisałam się do studium informatycznego, aby pobudzić swoje szare komórki do intensywnego myślenia... i nie umiem się zmotywować, aby zacząć się uczyć... pracuję jako serwisant w jedyny z duuuużych sklepów w mieście – serwisant: 4 godziny dziennie, wracam do domu o 11 i dzień mógłby się wówczas skończyć... w moim życiu nic się nie dzieje – nie widzę sensu ani życia, ani sensu czegokolwiek... chodzę do tej roboty bo chodzę, żeby się matka nie czepiała (choć i tak się czepia, że pracuję na pół etatu)... przyjaciele?... zawsze byłam sama, trzech znajomych mam na krzyż, którym i tak do szczęścia nie jestem potrzebna (dwie kumpele właśnie założyły rodziny, jedna z nich lada dzień urodzi potomka, trzecia lawiruje między pracą a studiami – nie ma tam miejsca dla mnie - wielkiej samotnicy...)... siedzę całymi dniami w domu – z kim miałabym iść?... gdzie miałabym pójść?... jak było ciepło chodziłam jeszcze na jakieś spacery, ale teraz?... całymi dniami siedzę przed komputerem, zabijam czas grając w jakieś bzdetne gry... nie mam ochoty sięgać po książki ani szukać w internecie rzeczy, które przydałyby mi się na tę informatykę... nie robię żadnych planów – kiedyś robiłam, wyliczałam, rozważałam – żaden nigdy nie wypalił – mimo wysiłku, jaki wkładałam w ich realizacje, mimo starań... błąd za błędem... po co mi kolejna porażka?... kolejny stres?... kolejne łzy?... kolejne docinki ze strony rodziców?... nie chcę więcej!... nie zniosę więcej!... ostatnio zaczęłam gadać sama do siebie... jakieś bzdury... głównie, że chcę stąd odejść... z tego świata... nie, samobójstwa też nie planuję – i tak taki plan pewnie skończyłby się tak samo jak wszystkie inne... chciałabym po prostu sobie umrzeć i mieć święty spokój... ból głowy, zmęczenie, apatia i ta pustka we mnie... to teraz właśnie czuję... nieudacznik... nawet jak coś mówię, to nikt nie słyszy mojego głosu, nie reaguje na niego... czuję się stłamszona... od kiedy pamiętam... wiem dokładnie kiedy to się zaczęło... miałam wtedy 11 lat... matka stwierdziła wtedy, że jestem stuknięta, bo zamiast spędzać czas z rówieśnikami, wolałam zaszyć się w swoim pokoju z książką...wszystko, co robiłam, robiłam źle – i ona nie omieszkała mi zawsze o tym powiedzieć... nie wiem, dlaczego wciąż z nią mieszkam... może dlatego, że jestem nieudacznikiem... a może zaczęło się to już wcześniej?... jak miałam 8 lat napisałam swoje pierwsze opowiadanie – chciałam przeczytać je matce i babci, stwierdziły, że posłuchają – stanęłam na środku pokoju z otwartym zeszytem i zaczęłam czytać... po chwili zauważyłam, że one zamiast słuchać, zaczęły rozmawiać między sobą... nie były zainteresowane... bardzo to wtedy przeżyłam... nie wiem, po co to tutaj piszę... chyba dlatego, że chciałam to komuś opowiedzieć... wiem, jestem chora... i powinnam iść do psychiatry... do kogo mam mówić? - do siebie samej już mówię... jestem za ścianą, skulona w kącie i nie chcę żyć... nienawidzę siebie, swojej przeszłości, teraźniejszość, przyszłości, która mnie znowu rozczaruje... czuję się pusta... zawsze sama sobie byłam przyjaciółką, psychologiem, księdzem, prawdziwą kochającą matką siebie samej... a teraz jestem sama – te wszystkie “wcielenia” mnie zniknęły... i jestem nikim... jak zwykle... i ta pustka we mnie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Maris, witaj pośród nas.

Pisz, pisz, to rodzaj terapii.

Twoje opowiadanie o wspomnieniu z dzieciństwa przypomina mi moje. Brak zrozumienia i wsparcia ze strony najbliższych boli najbardziej. W ogóle mogłabym się podpisać obiema rękoma pod Twoją historią, moja jest bardzo podobna.

Twoje życie wcale nie jest porażką-po prostu w tej chwili nie masz siły walczyć i wszystko widzisz w czarnych barwach. Ale to nie Twoja wina- masz prawdopodobnie depresję. Ja i tak podziwiam, że pracujesz-mnie z domu nie mogą wygonić od przeszło pół roku.

Maszeruj do psychiatry, psychologa albo choćby do internisty po poradę.

Kombinuj, jak się wyprowadzić z domu, jak odzyskać energię.

Jeśli lubisz samotność-to nic złego. Lecz jeśli dotkliwie odczuwasz brak przyjaciół-poszukaj ich tutaj.

Pozdrawiam cieplutko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziękuję wam wszystkim za odpowiedzi!!

 

Aż mi się łezka zakręciła że komuś się chciało...;)

w ramach odpowiedzi to chyba nie mam hobby właśnie z powodu braku czasu...Kiedyś jeździłam konną. Naprawdę jestem wzruszona, dziękuję za te piękne słowa, też się zgadzam że każda dusza się liczy, wiem że moja też ale nie potrafię dawać innym tyle co kiedyś, teraz potrzebuję kogoś kto mnie zrozumie i będzie cierpliwy.. Tak myślałam że tą osobą będzie moja kuzynka, ale zawiodłam się i moje wyobrażenia padły w gruzach. Próbuję się podnieść przez modlitwę, lecz nie wychodzi mi jak na razie.

Znalazłam pracę w kawiarni, myślę że może być fajnie ale jest na drugim końcu Gdańska i długo dojazd czasu by zajmował hmm. Najgorzej że to chyba moja wina że nie mogę znaleźć wspólnego języka z lokatorami..poprostu jestem zazdrosna że moja ukochana kuzynka, teraz woli kogoś innego...a mnie olewa. Cóż takie życie.

Co do atrakcyjności, to nie chodziło mi o fizyczność, bo to mnie nie obchodzi za bardzo, ale o to że czuje się nudna denna jako człowiek...Wolę słuchać niż mówić, jestem mało ciekawa...Ale to skomplikowane. Tylko nie wiem dlaczego muszę mieć takiego pecha w życiu, a może za dużo oczekuję...Wiem że Bóg podobno daje nam tyle ile jesteśmy w stanie unieść, ale chyba mnie przecenił. Dziękuję za ofertę mieszkaniową:)) a w jakiej dzielnicy?? tak taki wiek mi odpowiada heh Czuję się z tym okropnie, wiem że nie powinnam oceniać ludzi po wieku!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

maris witaj na forum.

Tak, to prawda, nie tylko ciebie spotkało coś takiego, wiele osób tutaj ma podobne przeżycia m.in ja.

 

kolejny nieudany krok, kolejna porażka...

 

To nie twoja porażka, to po prostu zbieg okoliczności, takie jest życie. Ale wiem, że osoby takie jak ja czy ty takie sytuacje odbierają jako porażkę, bo po prostu czują się gorsze. To zachowanie naszych bliskich przez całe nasze życie, wpajanie nam że jesteśmy do niczego sprawia, że my tak siebie postrzegamy, że jesteśmy mniej wartościowi. U mnie to ojciec całe życie mówił mi, że jestem do niczego i dlatego ja teraz czuję się gorsza od innych ludzi, a swoje potknięcia strasznie wyolbrzymiam. Z tobą chyba jest podobnie. Najgorsze, że nie potrafimy czasem podnieść się z takich porażek.

 

zapisałam się do studium informatycznego, aby pobudzić swoje szare komórki do intensywnego myślenia...

 

I bardzo dobrze, zajmij się czymś, to pomaga. Wiem to np. z dzisiejszego doświadczenia. Rano miałam kryzys, zajęłam się robieniem stroików na groby moich dziadków, niby bzdura, ale zajęłam czymś myśli i przeszło mi.

Ale nie zmuszaj się też do niczego, znajdź coś co lubisz, co cię pasjonuje.

 

ostatnio zaczęłam gadać sama do siebie... jakieś bzdury... głównie, że chcę stąd odejść... z tego świata...

chciałabym po prostu sobie umrzeć i mieć święty spokój...

 

Znam to uczucie bardzo dobrze. Zawsze gdy mam kryzys proszę Boga, żeby mnie już zabrał do siebie. Bo sama nie dałabym rady odebrać sobie życia, ponieważ boję się bólu i co jest absurdalne, nie chciałabym narobić kłopotu rodzicom, a to w głównej mierze ich zasługa, że o tym myślę.

Samobójstwo to nie jest wyjście, to przegrana, wygrasz jeżeli stawisz czoło problemom. Wiem, że łatwo tak mówić, ale ciężko zrobić, ale próbuj. Ja próbuję, czasem mi się udaje czasem nie. Ale mogę powiedzieć, że na pewno mój stan jest o wiele lepszy niż np. 3 lata temu. Kryzysy czasem jeszcze mam, ale zdarzają mi się coraz rzadziej i trwają coraz krócej.

 

nieudacznik... nawet jak coś mówię, to nikt nie słyszy mojego głosu, nie reaguje na niego... czuję się stłamszona... od kiedy pamiętam... wiem dokładnie kiedy to się zaczęło... miałam wtedy 11 lat... matka stwierdziła wtedy, że jestem stuknięta, bo zamiast spędzać czas z rówieśnikami, wolałam zaszyć się w swoim pokoju z książką...wszystko, co robiłam, robiłam źle – i ona nie omieszkała mi zawsze o tym powiedzieć... nie wiem, dlaczego wciąż z nią mieszkam... może dlatego, że jestem nieudacznikiem... a może zaczęło się to już wcześniej?... jak miałam 8 lat napisałam swoje pierwsze opowiadanie – chciałam przeczytać je matce i babci, stwierdziły, że posłuchają – stanęłam na środku pokoju z otwartym zeszytem i zaczęłam czytać... po chwili zauważyłam, że one zamiast słuchać, zaczęły rozmawiać między sobą... nie były zainteresowane... bardzo to wtedy przeżyłam...

 

Tak jak pisałam. Takie właśnie zachowanie bliskich powoduje, że my czujemy się nieudacznikami. Dziecko chce żeby je ktoś kochał, przytulał, a tu tylko odtrącenie. Wiem jak bardzo to boli, a zwłaszcza dziecko... dziecko przeżywa to sto razy mocniej. Ale oni tego nie rozumieją i mówią, że to tylko fanaberie, bo w końcu "dzieci i ryby głosu nie mają".

Dzięki takiemu traktowaniu w dzieciństwie człowiek nie czuje się wartościowy, tylko zawsze gorszy. Ja próbuje się uczyć swojej wartości. Jest ciężko, ale chyba lepiej.

I pamiętaj NIE JESTEŚ NIEUDACZNIKIEM!!!

 

nie wiem, po co to tutaj piszę... chyba dlatego, że chciałam to komuś opowiedzieć... wiem, jestem chora... i powinnam iść do psychiatry...

 

Piszesz po to, żeby komuś o tym opowiedzieć, komuś kto cię zrozumie, bo jest w takiej samej sytuacji. Jeżeli ci to pomaga, pisz. My cię zawsze wysłuchamy, bo jest tu nas spora gromadka życzliwych ci osób. Co do psychiatry, może pomoże, na pewno nie zaszkodzi się wybrać.

 

Jeszcze raz witaj. Możesz na nas liczyć. Tutaj znajdziesz zrozumienie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Życie jednak jest do d...,ciekawe co by się musialo stać żebym wreszcie nie był taki jaki jestem....bo już kurde próbuje wszystkiego i nadal niczego nie potrafie,nie potrafie gadać z ludżmi,boje się wszystkich...mam tego dooooośśśśścććććććććć!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

W dodatku jeszcze 1 Listopada!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! >

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ważne jest to, żebyś był taki jaki jesteś i żebyś odkrył to, kim naprawdę jesteś! Nie to, żebyś się zmieniał! Nie zmienisz się, najwyżej przybierzesz maskę, która jeszcze bardziej zagmatwa Ci życie... przyznaj się ludziom, że jest z Tobą źle i Ci, co są czegoś warci, zostaną przy Tobie. (tak przynajmniej jest w moim przypadku) Poza tym, jak przez to przejdziesz, jak ja przez to przejdę, jak wszyscy przez to przejdziemy, staniemy się silniejsi i odporniejsi, bardziej świadomi siebie samych i swoich możliwości! Może ten nasz aktualny stan ducha jest po coś? Po nocy zawsze nadchodzi dzień, a im czarniejsza jest noc, tym jaśniejszy świt. I jeszcze jedno: wszyscy wpatrujemy się w jakieś zamknięte drzwi, ale może jednak inne, nowe się gdzieś przed nami otwierają? Wystarczy tylko je znaleźć.. i nacisnąć klamkę. A 1 listopada, fakt, przygnębiający dzień, ale jest to również dzień rozmyślań, pewnego rodzaju modlitwy bądź medytacji. I wyciszenia. Pozdrawiam Was wszystkich ciepło! ;*

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 2:25 am ]

Btw. żeby nie było: ja też się boję ludzi... ;P Ale ludzie to nie potwory, w każdym bądź razie nie wszyscy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×