Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja a związki/miłość/rozstanie


Rekomendowane odpowiedzi

Wiesz że doszedłem do podobnych wniosków :D Wzbudzanie zazdrości to cos co staram sie robic juz od dawna bo ona jest o mnie zazdrosna nie mniej niz ja o nia. obawiam sie ze drugi plan nie wypali bo gdybym cos takiego powiedzial to po prostu dostane po twarzy i ona stwierdzi ze nie jestem nic wart. Pierwszy plan jest calkiem dobry, sam szukam kogos z kim mogłbym sie zaczac spotykac po to zeby zwrocic jej uwage na siebie i zeby to ona sie zaczela o mnie starac, bo to naprwde skutkuje. ale to jest troche niemoralne i nie w porządku. Musze po prostu doprowadzic do tego zeby ona zabiegała o moje względy i dzieki temu moge sie wiecej dowiedziec co tak naprawde ona o mnie sądzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ok, czyli plan pierwszy Ci przypadł do gustu. Przed realizacją napisz jeszcze:

1. Jak często się spotykacie i czy rzeczywiście jesteście takimi dobrymi przyjaciółmi.

2. Potwierdź moje przypuszczenia, że ta dziewczyna jest dość rozrywkowa i seks nie jest jej obcy.

 

Oba te punkty są bardzo istotne, jeśli na któryś z nich odpowiesz "NIE", to szanse powodzenia planu mocno się zmniejszą :roll: .

 

 

Oprócz tego musisz idealnie zrealizować ten plan. Nie wiem czy rzeczywiście chcesz sobie jakąś znaleźć(tak by wynikało z ostatniego Twojego posta) czy po prostu będziesz ściemniać, że kogoś masz. Jeśli będziesz ściemniać, to musisz mieć wszystko przygotowane do perfekcji, tak żeby Cię nie zagięła pytaniem typu jak ona ma na imię albo gdzie mieszka :P .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dawno mnie tu nie było..

a więc próbowałam i próbuję nadal. Byłam u niego. Niestety nie zastałam go gdyż jak później się okazało wyjechał na 2 dni do rodziny. pech

napisałam list. Przeczytał - przynajmniej tak myśle.

Zero odpowiedzi. Zero. Wogóle nie poruszył nawet tego tematu, nic;/

wiem, że jest już lepiej z nim. Polepsza się.

 

wiedział że u niego byłam. kolejne brak reakcji. Nawet głupie 'szkoda że mnie nie było'

chyba jestem za bardzo naiwna i uwierzyłam w coś co jest nierealne..

 

cisza jest najgorsza

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Depresja to bardzo cieżki orzech dla samego chorego, i jest bardzo prawdopodobne że czuje się na tyle źle że nie jest w stanie odwzajemnić Twojego uczucia, zainteresowania (nie wiem na ile poważny jest jego stan, jeżeli wychodzi, wyjeżdza to nie jest całkiem beznadziejnie).

 

Zastanowiłbym się tylko nad kwestią całkowitego braku jakiejkolwiek odpowiedzi - tym bardziej że jak piszesz, jego stan poprawia się - powinien jednak jakolwiek (choćby przez zwykłą grzeczność) zareagować np. choćby puścić sygnałka.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich

Zastanawiałam sie gdzie znaleźć pomoc i trafiłam na to forum. Otóż nie chodzi bynajmniej o mnie ale o moją drugą połówke. Ja i on jestesmy ze sobą miesiac jako para , wcześniej przez 2 lata byliśmy najlepsyzmi przyjaciółmi. Wiem że coś jest nie tak, ale On od zawsze zyjacy według zasady "nigdy na nikogo nie mogłem liczyc licze na siebie" nie mowi nic kompletnie o ty co go gryzie gnębni. Trzyma to mimo wszystko w sobie. Ok rouzmiem można sobie tak radzic każdy sobie radzi ze swoimi problemami na swój sposób. Ale wiem ze teraz coś wnim pękło. Jest w kompletnej rozsypce nie widzi sensu niczego. Poddaje sie. Po dłuugiej rozmowie otowrzyłs ie troszeczke. Dalej nie iwem co jest głownym problemem ale ogólnie choci o to że wszystko sie sypie i po co cokolwiek ma robic skoro i tak wszystko jest do niczego , i ze on spoko zrozumie ze w koncu sie kwurze i odejde bo i tak nie bedzie lepiej. Twierdzi z enie umie sie cieszyc z niczego. Z tego że ze mna jest chociaz jest to jak mowi najlepsze co go spotkało w zyciu, że czasami czuje zwątpienie i nawet nie wie po co mnie cąłuje skoro i tak wszystko jest bez sensu. Zapewniam go ze jestem po to zeby mu pomóc, że skoro nie mogł liczyc na kogos wczesniej nie oznacza ze nie ma osob którym na nim nie zalezy. Nie wiem co mam robic. Kompletnie sie poddał. Nie padło słowo "depresja" ale i ja i on w głebi chyba wiemy czy cos jest już z tym nie tak. I ze nie jest to taka mała jesienna chwila na smutek.

Była bym wdzięczna gdyby ktoś z was , chyba bardziej dośiwadczonych w tym temacie niż ja , doradził mi co powinnam z nim zrobic. Jak z nim rozmawiac?

I chyba najbardziej boli mnie to że nie umiem albo nie wiem jak mu pomóc jak do niego dotrzec zeby sie w końcu otworzył.

Z góry dziękuje

A.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć liukin. Miło Cię poznać.

 

Przede wszystkim, podziwiam Cię, że zwracasz się o pomoc w sprawie osoby trzeciej. Świadczy to o Twojej wielkoduszności, wrażliwości i szczerości uczuć. Tak 3mać ;)

Co do Twojego chłopaka to ciężka sprawa. Mi też to wygląda na depresję. Niestety ciężko mi cokolwiek doradzić poza ogólnym: musisz przy nim trwać, ponieważ nie piszesz o przyczynach tego stanu.

Osoby z depresją potrzebują bliskości psychicznej. Absolutnie nie wolno ich wypytywać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi na przykład głupio było opowiadać o swoich problemach, chociaż dałbym wtedy wiele, żeby mieć kogoś, kto by wysłuchał, zrozumiał.. Chociaż kogoś, kto by po prostu był przy mnie i akceptował wszystko co robię i mówię.. Żebym nie czuł się sam, tak jak się właśnie czułem przez cały okres mojej depresji.

 

Liukin jeśli Ci na nim zależy to opiekuj się nim, a nie wymagaj, żeby było na odwrót! Bo tego właśnie mu potrzeba, nie fachowej opieki, ale ciepłej i czułej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Osoby z depresją potrzebują bliskości psychicznej. Absolutnie nie wolno ich wypytywać.

 

bethi, mnie rózwniez miło poznać, dziękuje za szybką odpowiedź :)

 

Piszesz że nie moge o nic wypytywac. Pogaraszam tym cała sprawę? nie wiem on wtedy czuje sie winny czy poprostu mu cieżko jeśli ja go "atakuje" pytaniami?

 

 

Mi na przykład głupio było opowiadać o swoich problemach, chociaż dałbym wtedy wiele, żeby mieć kogoś, kto by wysłuchał, zrozumiał.. Chociaż kogoś, kto by po prostu był przy mnie i akceptował wszystko co robię i mówię.. .

 

Powiedzmy ze ja staram sie i wysłuchać, zrozumiec, być i akceptować.

Ale chyba cieżko wytrzymać skoro druga osoba chce zniechęcić i udowodnić że i tak bedzie ebznadziejnie wiec po co ja sie wogóle staram.

 

Wielkie dzięki za odpowiedzi, opanowaly troche chaos w mojej głowie;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piszesz że nie moge o nic wypytywac. Pogaraszam tym cała sprawę? nie wiem on wtedy czuje sie winny czy poprostu mu cieżko jeśli ja go "atakuje" pytaniami?

Słońce, rzecz w tym, że trudno odpowiedzieć na pytania, ponieważ sam na pewno jest zdezorientowany, nie wie co się dzieje, nie rozumie tego. Niemożność odpowiedzenia osobie, którą się kocha powoduje jeszcze większą złość na siebie samego.

Rzecz w tym, żeby on poczuł, że bez względu na to, czy Ty to rozumiesz czy nie, będziesz przy nim, trwasz, nie opuścisz go. Nie ma zresztą większego dowodu miłości ;) Niestety, to inwestycja długotrwała. Ale wierzę, że dasz radę. Potrzebujesz tak jak On wsparcia. Możesz na mnie liczyć. Jeszcze nie raz będziesz w sytuacji, kiedy będziesz spanikowana bezradnością, patrzeniem na jego udrękę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja powiem prosto z mostu. Jesli czujesz, że nie dasz rady - zrezygnuj od razu. Vito ( też wszedł tu na forum , bo szukał pomocy dla mnie) też kiedyś chciał mi pomóc, a skończyło się jego obietnicach. W efekcie końcowym po prawie dwóch latach ( w wrześniu, kiedy już byłam w trakcie leczenia i przynosiło to efekty) porzucił mnie i moje dzieci, znalazł inną laske ( już ponoć mial ją od sierpnia) , co spowodowało, ze dzieci strasznie to przeżyły. O sobie nie mówię, bo ja jestem silna, pozbieram się i idę dalej. Teraz żali się, że ma nerwicę... i ma o to do mnie pretensje... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aniolek_74Hm no tak nie zawsze pomaganie na dobre wychodzi, niesprawiedliwe jest to że czesto własnie odbija sie na dzieciach. Ale jesli chodzi o pomoc czuje że dam rade. Niczego nie byłam bardziej pewna niż własnie tego. To raczej on we mnie nie wierzy i mysli że predzej czy później bede mieć go dość bo po co mi taka "ślamazara" i znalazlabym sobie prawdziwego faceta.

 

Bethi Nie wiem czy sie bedziesz cieszyc czy nie , ale chyba nie jeden raz napisze do Ciebie z jakimś zapytaniem. Pozdrawiam i dziękuje:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Liukin, u mnie i u Vito było podobnie. Ja nie wierzyłam, on był pewien. W dodatku cały czas zapewniał, że co by się nie stało, będzie przy mnie, bo kocha nas, zależy mu na nas i.t.d. Nawet więcej - list napisał, jak to mu nie zależy, a kilka dni później - fruuu i nawiał. Ja trwałam w tym do 26 września, kiedy to orzekł, że juz nas nie kocha i wrócił pod skrzydła mamusi.

Najśmieszniejsze jest to, ze zrobił to akurat kiedy podjęłam leczenie i kiedy leczenie zaczęło przynosić efekty. Nie mówiąc już o tym, że w sierpniu miałam załamanie nerwowe spowodowane toksyczną pracą, z której chciałam zrezygnować, ale... Właśnie, ale Vito, mimo, że wiedział, że w pracy jest źle nie pozwolił mi na to, tłumacząc to tym, że te pieniądze są potrzebne ( 400zł - jeśli by ktoś pytał).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale nie mierz wszystkich miarą Vito. Kto wie nie mowie ze jestem supergirl i lece zbawic świat ale poprostu z calego serca chce zeby sie udało. Chce jeszcze dodać że podziwiam Cie za to że pomimo w najtrudnjeszym momencie odszedł to dałas rade. Wiele osób by odpuściło. Brawa dla tej Pani:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam do Was prośbę o radę.

 

Jakieś dwa miesiące temu rozstałem się z dziewczyną, którą bardzo kocham... nadal. Nie rozstaliśmy się źli na siebie, ona uznała, że nie odnajduje się w naszym związku, no ja byłem na nią o jedną rzecz wściekły, ale szybko mi przeszło.

 

Przez czas od rozstania utrzymujemy kontakt, widujemy się od czasu do czasu. Raz w czasie długiej rozmowy powiedziała, że tęskni za mną i że myśli o tym czasem, żeby się zejść, ale boi się, że jak tym razem się nie uda to nasze stosunki się zupełnie popsują - co mnie wytrąciło z równowagi.

 

Później powiedziała do mnie kochany przez telefon np. Ostatnio w piątek miałem wyjazd służbowy i wracałem dopiero o 23. Mimo to (mieszkam sam) przyjechała do mnie z plackami, potem słuchaliśmy muzyki i leżeliśmy na łóżku i w pewnym momencie się do mnie przytuliła, całowaliśmy się. Niestety cały weekend była w pracy, a pracuje po 12 godzin, nie spotkaliśmy się. W poniedziałek jednak nie zasugerowała spotkania, w ogóle zachowuje się jakby tego piątku nie było.

 

Problem polega na tym, że ja codziennie o niej myślę. Naprawdę ją kocham i chciałbym z nią być, więc wymyślam różne preteksty, żeby się z nią zobaczyć i pogadać, a nuż coś, wiecie. Mam z jednej strony już tego dość, z drugiej chciałbym z nią być. Jak widzicie ja nie wiem czy ona mnie kocha, lubi, chce być ale się boi, czy też nie chce w ogóle, ale chuj wie co... Gdyby nie okazywała żadnych głębszych uczuć wobec mnie już pewnie by mi trochę minęło, ale do cholery tak nie jest. W ogóle co ja robię, roztrząsam swoje prywatne sprawy publicznie, nigdy nie robiłem takich rzeczy jak robię teraz, aż sam mam siebie dosyć.

 

Czy:

- kontynuować to dalej, przyjaźniąc się z nią (będę dalej w codziennym dole i opętaniu :), na dodatek z nadzieją, że coś z tego będzie jeszcze)

- spytać ją wprost jakie żywi do mnie uczucia (ona bardzo nie lubi o tym mówić, poza tym zmuszanie jej do tej definitywnej odpowiedzi może przekreślić szansę na związek, bo postawiona pod murem powie: nie, jednak nie, ale przynajmniej jasno będę wiedział na czym stoję)

- odsunąć się od niej i starać się unikać kontaktu (tylko taki, jaki jest konieczny - z czasem się uspokoję i zapomnę, ale chyba ją tym trochę zranię)

 

Nie wiem kurwa naprawdę co mam robić. Nic z tego nie rozumiem. Kobiety są nienormalne :).

 

Mamy się spotkać dziś wieczorem, ale jeszcze ma dać znać czy ma czas, ma w sumie sporo obowiązków (piszę to obiektywnie, nie usprawiedliwiam jej :) )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja rada jest taka: chwilowo usuń się na bok i zobacz jak ona na to zareaguje. Jeśli Cię dalej kocha to będzie szukała okazji żeby się z Tobą spotykać. Tak mi sie wydaje. Co do przyjaźni z byłą to pewnie jest ona możliwa ale nie od razu po rozstaniu, trzeba odczekać chociaż parę miesięcy żeby ochłonąć. A więc:albo wóz albo przewóz, ona musi się zdecydować bo inaczej będziesz przez nią cierpiał. Nie wiem czy to dobra rada ale najlepsza jaką mogę Ci dać :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie bój się, tylko spraw aby tak się nie stało. Musisz być silna bo dużo zależy od twojej wytrwałości. Bardzo dużo. Musisz być podporą dla niego. W każdym miejscu i o każdej porze. Dasz rade. 3mam kciuki :)

 

 

U mnie nawet nic sie nie zaczęło, pomimo, że byłam wytrwała, nadal jestem.. no ale widocznie tak musi być..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×