Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja wśród bliskich....


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Moim zdaniem nie wiem czy scrat ma rację :) scrat napisał czego by potrzebował w takiej chwili, na co najbardziej liczy... Nie wiem czy to jest dobre rozwiązanie, czy nie lepiej pokazać że się czegoś oczekuje... Wiem że tego mi zawsze brakowało. Takiego właśnie cholera bycia, po prostu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj tak. A potem jeszcze wyrzuty że "ja nie potrzebuję ochroniarza tylko faceta, nie chcę żebyś tylko ty był przy mnie, a jak tobie jest źle, to nie chcesz się spotykać", cholera właśnie tego chcę - odciąć się, odłączyć, schować. A przez takie wyrzuty jest tylko gorzej...

 

Więc po prostu być, ale nie narzucać się, zrozumieć że ktoś czasem ma potrzebę być sam, wyłączyć się...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no tak.. rozumiem to.. ale czasem samo bycie nie pomaga, a sytuacja ciągle sie pogarsza.. wtedy zazwyczaj staram sie przyspieszyć najbliżśzą wizytę u psychiatry, no i spędzać więcej czasu razem.. i zawsze chce dać do zrozumienia, że zawsze można na mnie liczyć niezależnie od sytuacji.. hmm skomplikowana sprawa.. i cięzka.. ale razem łatwiej przetrwać :]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uwierz mi ze dokładnie wiem co czujesz. Miałam bardzo podobną sytuację. Moja "mama", muszę przyznać, była dobra, opiekuńcza, gdy byłam mała nie mogłam narzekać, byłam do niej bardzo przywiązana. Gdy miałam jakieś 16 lat, czyli 4 lata temu zaczęła pić. Robiła to w ukryciu. Nigdy nie widziałam jak pije ale niemal codziennie była pijana. Czasami znajdowalismy puste butelki w najdziewniejszych miejscach. Były tez codzienne awantury. Mama sama stwarzała przeróżne problemy, byle tylko móc na kogoś pokrzyczeć. Nikt, kto tego nie przeżył nie jest w stanie sobie wyobrazić jak to jest i co ona była w stanie robić. Wyzywała mojego tate od pedałów, mnie robiła awantury, gdy spotykałam sie ze znajomymi, za kazdym razem, gdy wróciłam za późno (ok 21) wrzeszczała na mnie, zdarzało sie, że uderzyła mnie w twarz, szarpała za włosy. Później wszystkim opowiadała, że jestem w ciąży ( choć wtedy ani wcześniej nie miałam żadnego chłopaka). Awanturowała sie dosłownie o wszystko. Cokolwiek chcieliśmy zrobić (tata, brat, ja) traktowała to jako atak i zachowywała sie agresywnie. W końcu wylądowałam w szpitalu z powodu kłopotów z sercem. Zrobili mi wszystkie badania i oczywiscie - to "tylko" nerwica... Nie jestem w stanie opisać tych wszystkich incydentów z mamą. Mogę powiedzieć, że ten koszmar w końcu skończył się, gdy przeprowadziła się do innego faceta (bo przez cały okres małżeństwa z tatą miała ich sporo). Rozwiodła się z tatą i wiedzie spokojne życie z daleka od własnych dzieci. Ale tyle w niej złości i jadu, że do dziś wysyła tacie wredne smsy, obgaduje nas i oczernia. Jak świetnie rozumiem Twoją sytuację i wiem jak to jest, gdy osoba, która powinna być Ci najblizsza na swiecie nagle staje sie Twoim wrogiem. Wiem, że nie moge Ci obiektywnie doradzić, bo siedzi we mnie głęboki uraz do mamy, ale nie pozwól, żeby ta osoba zatruła Ci życie tak jak zrobiła to moja mama. My tez próbowalismy jej pomóc, ale ona atakowała każdą wyciągniętą w jej strone dłoń. Skoro ona zachowuje sie tak jak piszesz zajmij sie sobą, ratuj sie póki możesz i uciekaj gdzie pieprz rośnie. Może wtedy się opamięta. Nie możesz jej ustępować, bo wtedy będzie się czuła bezkarna w swoim postępowaniu. Mogę jeszcze doradzić, żebyście udali się razem na jakąś terapie, choć wiem, że dobrze tak mówić, w przypadku mojej mamy to było nie wykonalne, bo wg niej wszyscy wokół mieli problemy, tylko nie ona. Pozdrawiam Cie ciepło i trzymam kciuki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,wszystkich..Prosiłem moją kolezanke najlepsza by ,tu napisala posta..co ją gnębi..i jak sie czuje..i napewno nie zostawili byście ją w potrzebnie ,jak kiedyś Mnie dzieki wam za to :))

 

Więc tak..Ma myśli samobujcze..Cierpi na depresje..nerwice lekową..i Nałogowo się tnie,miała rózne pomoce..i wyszła z tego ale do czasu..na dzien dzisiejszy wyglada to tak ,że czuje sie dobrze..a potem dołek na maksa tnie sie,i myśli samobujcze...ja juz nie wiem jak jej mam pomóc..A zrobie Wszystko Wszystko by ja z tego bagna wyciągnąc,Ona na widok ostrych narzedzi ma ochote ,juz sobie coś zrobic ! Prosze ,pomózcie mi i jej ...po napisaniu posta ,przekaże jej link by poczytała wasze opinie i porady jak jej pomóc ! I Wiem że nie zostawicie nas sami :) wkoncu tworzymy jedna wielką pake Nie :> pozdrawiam Wszystkich :)) I Czekam O Pomoc

Ps.Blade najlepszy kolega Paulinki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiedz koleżance żeby do nas zaglądnęła. Ma w ogóle chęć leczenia? Przyjęcia jakiejś pomocy? Wiem jak to trudno musi być. Opiekuj się nią dobrze i postaraj się ją delikatne przekonać do tego żeby do nas napisała, jaki ma problem. Wiele ludzi tu jest którzy jej na pewno pomogą :) co do tego jestem pewien :) Jak na razie to opiekuj się nią. Mam nadzieję że się przekona żeby sięgnąć po pomoc :) Pozdrów ją ode mnie :mrgreen: Powodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie, po za dolegliwościami, jak wygląda jej terapia? Bierze prochy? Może szpital, tam wypocznie, doprowadzą ją do stanu używalności?

Najlepiej by było, gdyby się tu zjawiła sama, już pisanie o swoich problemach pozwala się nieco do nich zdystansować ;)

Pozdrawiam serdecznie, nie zostawimy Was samych, przytulam mocno Was oboje

 

P.s. Fajnie, że ma takiego przyjaciela, jak Ty ;) To już jest dużą pomocą

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no to zacznę od początku...choć nie będzie to łatwe. Jestem...hmmm...chyba już byłam, ale mniejsza o to, w związku z osobą, która chorowała/uje(nie wiem) na depresję.Były momenty trudne, jak w każdym związku, ale wydawało się, że damy radę:) Dostałam propozycję wyjazdu za granicę na okres 8miesięcy, zresztą nie było to tajemnicą dla mojego mężczyzny, bardzo się cieszył moim szczęściem..zresztą te 8 miesięcy to tak naprawdę 3, potem miesiąc w PL, więc razem, potem jeszcze tylko 4...Takie były plany...Jakieś 2tygodnie temu napisał, że dzieją się, jak to ujął dziwne rzeczy, i że się odezwie, jak będzie wiedział o co chodzi...Oczywiście, zaniepokojona napisałam, czy to jest to, o czym myślę...może nie powinnam była, ale nie mam dużego doświadczenia w związku z osobą z depresyjną przeszłością...dostałam odpowiedź b.oschłą, jakby nie ten sam człowiek, którego znałam...generalnie zaprzeczył, że jak to określił "łapie go deprecha"...związek de facto się skończył, przyznał po monicie, że związek na odległość go przerósł, ale nie o tym chciałam pisać..Obojgu jest nam trudno, nie wyszło, mówi się trudno, żyje się dalej...Spotkamy się, jeśli oczywiście się spotkamy za nieco ponad miesiąc, po świętach...i nie bardzo wiem, jak zachować się podczas tego spotkania, czego oczekiwać...Wiem, że paradoksalnie czas i odległość, jaka nas dzieli, jest jednocześnie dobra i zła...chciałabym wiedzieć czy i jak mogę mu pomóc?Teraz, poprzez maile, smsy, i potem...

nie wiem, czy mam siłę na taki związek, ale tak czy inaczej wyjaśnić pewne sprawy trzeba...nie wiem, czy potrafię mu pomóc, ale chciałabym spróbować...czy będziemy razem, nie wiem...nikt tego nie wie...no i się nie odzywa, nie wiem, czy to dobrze, czy źle...napisać, czy poczekać?

przepraszam, jeśli a)to nie ten temat

b)chaotyczne to wszystko i czytać trudno

pozdrawiam serdecznie:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, piszę bo już nie mogę sobie dać rady. Historia jest długa i zawiła, ale postaram się przedstawić wszystko jak najprościej.

Problem dotyczy mojego chłopaka. Jesteśmy razem już prawie 4 lata. Poznaliśmy się przez internet - ja z Północy on z południa. Przez 3 lata byliśmy na odległość, jednak widzieliśmy się co miesiąc na tydzień więc stosunkowo często. Gdy go poznałam miał poważną depresję, ze względu na presję rodziców (w rezultacie nie zdał I klasy liceum), alkoholizm i bicie przez jego ojca (teraz na szczęście jest już dobrze - dostał wylewu i mu się poukładało w głowie) i inne rzeczy. Ma też moim zdaniem zaawansowaną nerwicę od dziecka (z powodu rodziców i ich ogromnych oczekiwań) Wielokrotnie się samookaleczał oraz miał próbę samobójczą (tabletki) 3 dni spał po tym ale nic poważniejszego się nie stało. Później poszedl do psychiatry dostał leki ale sprawiały tylko to, że mial nienaturalnie dobry humor i tzw. śmiechawę. Zrezygnował z ich brania. POtem zaczęliśmy być razem.

Myślę że wtedy mu pomoglam, jakoś to wszystko było, oczywiście dołki związane z rozstaniami itp. Jednak to że się kochamy pozwoliło nam przetrwać, choć i tak od czasu do czasu zdarzały się różne akcje typu, że życie jest bez sensu, zabijmy się razem, że on nie widzi sensu w tym wszystkim. Później przechodziło.Potem kolejne doły związane z nową szkołą, że sobie nie poradzi, że jest glupi itp (niska samoocena) I zero wsparcia ze strony rodziców, tylko same wymagania. Oczywiście w rezultacie doskonale sobie poradził, zdał bardzo dobrze maturę, choć kosztowała go mnóstwo zdrowia, mnie przy okazji też.

Od 2 miesięcy mieszkamy razem, miało być cudownie, w końcu tyle czasu na to czekaliśmy. on dostał się na studia do mojego miasta (prawo dzienne na państwówce) ale po prostu nie wyrabia. Zawsze idealnie przygotowany, teraz nie daje sobie rady, zarywa noce, czasm nie sypia po 2 doby bo sięuczy. Na ten kierunek poszedł ze względu na rodziców, inaczej nie byloby mowy żeby studiował tutaj. Wykańcza się spychicznie i fizycznie. Znów mówi o samobójstwie, proponuje mi żebym to z nim zrobiła, że to jest jedyne wyjście, że nie widzi innej opcji. Że gdybym go kochala to bym to zrobiła, albo chociaż pozwoliła mu odejść. Brak w nim chęci do życia, w niczym nie widzi pozytywów.

Boję się też o jego zdrowie, boli go serce, żołądek to właściwie non stop, ostatnio też prawa strona klatki piersiowej.

Nie wiem co robić, ja też mam ograniczoną wytrzymałość, sama staram się trzymać. Jak jemu zdarzy się dobry humor to jestem cała szczęśliwa i wszystkie problemy znikają. Chce mu pomóc od tylu lat a nie wiem już jak. Nie zostawię go bo go kocham, ale czasem po prostu mam ochotę gdzieś uciec... Nie mam żadnych argumentów na jego gadanie o śmierci. Nie wiem, po prostu nie wiem co robić ;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałam i wyobrazam sobie co czujesz, ale to powazne bardzo skoro namawia ci do samobójstwa i juz sam o tym mówi, ....spróbuj naklonic go na wiyte u lekarza, bo to jedyne wyjscie moim zdaniem, wiem jak trudno rodzinie wspierac chorego, ja,,,,,,choc mam wsparcie ze strony bliskuch, (a moja sytuacja zyciowa prywatna jest bardzo trudna) to wiem ile ich to kosztuje zdrowia...i sama mam wyrzutu ze soba ich zameczam, ze nie radze sobie itp.

Spróbuj namowic go na wiyte u lekarza, bedac z nim razem nawet u tego lekarza, ...te óle zołądek to nic innego jak stresy i nerwicowe objawy, ...wieczna presja i ciagly pęd, ...nie poddawaj sie, wiem jak ci trudno, ale on chyba tylko na ciebie moze liczyc!!

trzymam kciuki!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochani potrzebuje pomocy bo mam kolezanke ktora chyba ma depresje, tzn w jeden dzien sie smieje,rozmawia,a w drugi nie chce widziec nikogo,zamyka sie w domu, nie otwiera nikomu,telefonow nie odbiera, Bardzo sie o Nia boje,ale nie umiem jej pomoc,nie wiem co mam jej mowic,wszystko widzi nie tak,nie chce sie jej nic robic,najchetniej to by sie zamknela w domu i nie wychodzila z niego.Mowilam jej zby posza,ze pojdziemy do psychologa lub psychiatry to ona twierdzi ze nic jej nie jest i nie potrzeba.

Prosze Was pomozcie mi bo ja sama popadne w jaks depresje przez Nia. Z gory dziekuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dzieki wielkie za odpowiedz,ja wlasnie z Nia jestem i tak naprawde to juz sama zaczynam wysiadac,widze po sobie ze ja chyba przejmuje od niej to zle samopoczucie :( jak ona jest usmiechnieta to ok

ale jak ona np placze a ja dzwonie to mi tez humor juz sie zmienia ....korcze czego to tak ciezko...pozdrowki dal WAS

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przez to wstrętne choróbsko organizm mojej mamy jest atakowany na kilka różnych sposobów - efekt jeden: BóL!!! Jak lekarze słyszą, że m.in. choruje na depresję wówczas lekcewarzą jej dolegliwości totalnie... W końcu przestała mówić, że ma depresję i:

- przepuklina żołądkowa z refluksem, wrzodami, nadżerką jelit

- dyskopatia b. zaawansowana w kilku odcinkach kręgosłupa...

- guzy w tarczycy, piersi

- osteoporoza

- rozmiękczenie stawów kolanowych i biodrowych

- reumatyzm

- hemoroidy.

Napewno o czymś zapomniałam... Szukam pomocy wszędzie, Jeżdżę z mamą po ostrych dyżurach, po lekarzach, namawiam ją na szamanów, uzdrowicieli...

Ale ona nie chce, boi się operacji, nie chce już żyć z tym bólem, lekarstw nie bierze regularnie, a jej stan się stale pogarsza! Czy jest ktoś, kto mógłby jej pomóc??? Mama gaśnie mi w oczach...

 

Proszę o jakiekolwiek wskazówki, rady... Czy depresja może tak wykańczać człowieka? Te wzystkie choroby rozwinęły się zaledwie w ciągu paru lat, a mama ma dopiero 50...

 

Dziękuję!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Lizzi:)przeczytałam Twój list i.....sie poryczałam.Moja mama też ma deprechę lub dwubiegunową(manię z deprechą);lekarzowi trudno jest ustalić....!Ja ostatnio już tez nie radzę sobie z sobą,nie wiem czy to depresja czy "tylko"nerwica?:(A w dodatku mieszkam od 2 lat za granicą i mamę mam daleko:((A płakałam chyba m.in.dlatego,że mam żal do mamy za to ,że też jest ze mną coś nie tak i tak mi ciężko...że też jestem chora.W większej części ją za to winię i ...jej geny,które mi przekazała!!!Głupie,prawda!!!A Ty piszesz ,że Ci "mama gaśnie w oczach" .Ja moją Mamusię przecież te z tak strasznie kocham...... Też ma trochę ponad pięćdziesiąt lat i również "wszystko" sie jej ima:( ;może nie aż tyle co Twojej mamy,ale też sie o nią boję!!

A czy psychiatra coś mówił na temat tych wszystkich chorób i objawów??Do diabła z tymi lekarzami!!!Może znajdzie sie taki,który faktycznie przejmie się osobą Twojej mamy i coś konkretnego Ci doradzi.Przecież w końcu ktoś musi sie na tym znać!!!mam przynajmniej taką nadzieję!!!Może pytaj jeszcze znajomych o jakiegoś dobrego lekarza,zaufanego ,dla którego faktycznie liczy sie człowiek!!Ludzie z Forum!!może Wy znacie kogoś kompetentnego ,kto pomoże Lizzi i Jej mamie???Trzymaj sie Lizzi mocno i życzę zdrówka dla Mamy!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmmmm.... nie wiem od czego mam zacząć ..... :( jestem tu nowa, w ogóle to mój piertwszy post. Pisze bo nie wiem co mam zrobić i licze na to ze ktoś mi pomoze...... :( Mój chłopak ma depresje i jest w szpitalu.... zastanawiam sie czy bedzie taki jak kiedyś..... :( Chciał bym mu pomóc, ale nie wime jak :( Nie wiem jak mam sie zachowywać .... co mówić a czego nie...poradźcie mi co chciał by usłyszeć, jak chciałby zebym sie zachowywała i co moge zrobić zeby mu pomóc....... :(

1314255479_mamjuzdosc1.gif.e07e404d3cd9e1fc0aa5454ad48d85f4.gif

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×