Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica? Depresja? Czy po prostu niedorobiony bachor?


Komoda2000

Rekomendowane odpowiedzi

Od ostatniej klasy gimnazjum mam pewien problem ze sobą... Ciągły lęk, strach... smutek, bezsenność, poczucie winy za wszystko co zrobię źle, za swoją osobę. Czuję, że nikt mnie nie rozumie i nie chce zrozumieć. Nie chce wysłuchać. Coraz więcej osób się ode mnie odwraca za moje błędy, które nie mają nic z nimi wspólnego... czyli innymi słowy czuję się tak jakby mieli mnie za "dziwoląga". Pesymistycznie patrzę na świat. Rzadko, bardzo rzadko uczę się na własnych błędach przez co sama cierpię. Nie potrafię się na niczym skoncentrować. Inni każą mi wziąć się w garść. To nie takie proste, ale próbuję... Próbuję... jednak... coś sprawia, ze nie mogę. Czuję przygnębienie. W nocy, kiedy nie mogę spać nachodzą mnie "głupie myśli", o zrobieniu sobie krzywdy. Nie mam na myśli samobójstwa (boję się śmierci) czy jakiegoś cięcia żyletką... Coś bardziej "drastycznego"... jak... połamanie sobie kości... jakiejkolwiek, żeby tylko nie czuć tego "bólu wewnętrznego". W nocy napadają mnie duszności, odrętwienie, uczucie, że umieram - chociaż nie mam nawet na co. Miesiąc temu zerwał ze mną chłopak. Kiedy z nim byłam czułam się całkiem inaczej. Byłam szczęśliwa, chociaż tego nie okazywałam. Po zerwaniu jest ze mną jeszcze gorzej. Tu mam na myśli tę ochotę zrobienia sobie krzywdy. Przestaje mi na czymkolwiek zależeć. Płaczę częściej niż wcześniej to robiłam. Czuję pustkę w sobie. Mam do siebie żal... za wszystko. Rodzice chcą mi pomóc nie wysłuchując mnie nawet. Tata jeszcze wysłucha, ale matka woli wydzierać się na mnie, dołować mnie jeszcze bardziej, "wyskakiwać" z wątami o byle co (serio, ostatnio uczepiła się o to że bluzę położyłam na łóżku), działać według jej "widzi mi się"... a czasem nawet mnie uderzyć... taki jest mój problem, ale to co tutaj napisałam to tylko kawałek... Pisząc to mam wrażenie, ze nic mi nie jest i jestem tylko zwykłym, zadufanym w sobie, rozwydrzonym bachorem niedoceniającym tego co ma. Chodzę do psychologa, jednak rozmowy z nim sprawiają, że czuję jeszcze większe przygnębienie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Komoda2000, dlaczego rozmowy z psychologiem Cię przygnębiają?

 

To jak opisujesz swój stan, pasuje do stanów depresyjnych. Przygnębienie, żal, chęć zrobienia sobie krzywdy, płacz wynikają z niezrozładowanej frustracji i z lęku. Rodzice chcą pomóc ale podejrzewam, że nie wiedzą jak, to jak piszesz, dla mnie, obcej osoby jest przykre a co mówić dla rodziców, którym jesteś najbliższa i ukochana.

Na jakich błędach się nie uczysz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Komoda2000, dlaczego rozmowy z psychologiem Cię przygnębiają?

Tak dokładnie to nie wiem czemu... kiedy rozmawiam z psychologiem i wspominam wszystko co się wydarzyło w przeszłości, co się dzieje teraz czy czego się obawiam robi mi się (przepraszam za wyrażenie) cholernie przykro. Mam ochotę się wtedy rozryczeć... no i nabieram wtedy ochoty poobijać sobie ręce. Tak też robiłam pod koniec gimnazjum. Wszystkie siniaki tuszowałam.

Komoda2000, Na jakich błędach się nie uczysz?

Na wszystkich. Jakikolwiek błąd popełnię - nie wyciągam z niego wniosków. I czy najbliższa i ukochana? Mam starszą siostrę. Kiedy jej coś dolega, zaraz dzwonią po pogotowie. Kiedy mnie coś jest - oczywiście, jak zawsze, zmyślam (ich zdaniem).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Komoda2000, "syndrom" młodszej siostry :) rozumiem doskonale jak to jest jak nad starszą się pieszczą a Tobie nic nie jest. Trochę to wynika z tego, że nad nią zawsze się trzęśli bo była ich pierwszym dzieckiem.

 

Z tymi błędami to nie jest tak, że nie wyciągasz wniosków, tylko z jakiegoś powodu powtarzasz pewne zachowania/ czyny i pewnie to się dzieje w jakimś celu. Zakładam, że bardzo brakuje Ci uwagi ze strony rodziców. Tylko, że obijanie się (forma ukarania samej siebie) do niczego nie prowadzi. Tłumisz bardzo emocje prawda? A potem następuje ich nieoczekiwany wybuch tam gdzie wcale nie musiał nastąpić.

 

A u psychologa rycz, krzycz, wyżalaj się. Taka jego praca. Rozmowa Cię dołuje. Powiedz mu to, powiedz, jak bardzo jest Ci przykro rozmawiać o pewnych rzeczach. Od tego jest psycholog, żeby Cię wysłuchać, dać wsparcie, pokazać pewne rzeczy. On nie ocenia, nie karci, nie moralizuje.

Powedz też rodzicom, źe potrzebujesz ich. To żaden wstyd, źe córka potrzebuje posiedzić z mamą i pogadać o głupotach, czy pogadać z tatą. Im więcej będziesz mówić tym lepiej dla Ciebie. Wiem, że ciężko.. Ale czasami warto zaryzykować. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×