Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wasze pytania |depresja|, czyli '' CO ZROBIć?''


anita27

Rekomendowane odpowiedzi

Czuje się jakbym była na skraju czegoś, niewiem ... wyczerpania? to chyba coś w tym rodzaju.Czuje się z wiekiem coraz bardziej odizolowana,niechciana,nielubiana,kiedyś byłam o wiele fajniejsza ,a teraz to już czasem niewiem jaka jestem. Teraz jestem w depresji,sądze tez że przez niezmiałość nabawiłam się nerwicy.Jestem taka drażliwa i skupiona na sobie że wydaje mi się że rodzina mnie nienawidzi.

Wiem że powinnam iśc do psychologa, ale tak trudno mi się przełamać,niewiem czy to ma sens,czy on mi pomoże?Czy ktos jest w podobnej sytuacji?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pytałam się psychologa, co z tym począć, jakoś nie specjalnie zareagował, 5.00 godzina , dla mnie to byłby wręcz cud, gdybym wstała, im wcześniej tym większy lęk, tym trudniej wstać, dla mnie 7.00 jest godziną której nie przeszłam od dawna, choć notorycznie ustawiam budzik, wstaje w jakims amoku dokładnie o 6.58, 6.59 zawsze punktualnie i wyłączam budzik, jakbym była zaprogramowana, jak ustawię na 8.00 to wstaje pomiędzy7.55 a 7.59, tak żeby budzik nie zadzwonił, przećwiczyłam wsystko, myślę, że to tkwi gdzieś w podświadomości, bo człowiek wstając nie jest jeszcze w swoim rytmie, czytałam wiele o fazach snu, staram się stosować do wszystkich zasad przed snem, nie pomaga;)

Życzę, żebyś wstała na zjazd, pomyśl sobie ,że trzymam za Ciebie kciuki i że będę bardzo szczęśliwa jak wstaniesz:) O czymś miłym staraj się myśleć jak będziesz próbować wstawać, ok?

 

3maj się

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dużo osób ma problemy ze wstawaniem lub kładzeniem się spać. Ja akurat lubię wstawać wcześnie. Mam wtedy czas się przygotować, ukraść trochę z dnia zanim pójdę do pracy. Mam natomiast problemy z położeniem się spać. Szkoda cdn... że nie mieszkamy razem :) Obudziłbym Cię :). Piszę to oczywiście żartem, ale mnie to bardzo mobilizowało, że ktoś wstaje ze mną. Napiszę Ci więc, że ja codziennie staram się wstawać o 5.00, jak chcesz to sprawdzać to napisz mi wiadomość prywatną, podam Ci numer mojego telefonu i zobaczysz jak mi puścisz rano sygnał, że Ci odpiszę :).

 

Powodzenia!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hehe ale ja wtedy bym musiała tak wstać, a to graniczy z cudem.

Wiele osób ma problemy tego typu ale mi uniemożliwia to funkcjonowanie, dodatkowo rannemu wstawaniu towarzyszy ogromny lęk i paradoksalnie bardzo niska samoocena, kiedy wstaję później te dolegliwości są mniejsze, przez sztuczne przedłużenie snu. To jakiś dziwny schemat, który mnie dopadł. Wierzę Ci, że wstajesz tak wcześnie, jak mieszkałam w domu, pamiętam jeszcze, że moi rodzice wstają bez żadnych problemów ok. 5.00-6.00.

Oni by nie mogli poźniej.

Zaczeło się kilka lat temu od niewinnego późniejszego wstawania, teraz się bardzo nasiliło. Mam wrażenie, że nie mam po co żyć, więc przesypianie jest lekarstwem na depresję,tak mniemam, może to reakcja obronna na długotrwały stres, początkowo na życie na największych obrotach, teraz na kompletną pustkę.

 

Pozdrawiam serdecznie.

 

Zasypiaj spokojnie, wycisz się przed zaśnięciem, posłuchaj relaksacyjnej muzyki, ja uwielbiam poważną, przewietrz pokoj, w którym śpisz i pomyśl, co milego mogłoby Ci się tej nocy przyśnić. Jeśli nie możesz zasnąć, wstań na chwilę, poczytaj coś, pospaceruj po mieszkaniu.

Cokolwiek i najważniejsze, nie myśl o tym ,że nie możesz zasnąć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trzymaj się eligojot! Wiem co czujesz, tak mi się przynajmniej wydaje. Nie mówię, że mam tak samo, ale na pewno podobnie.

 

Obecnie też mam "spadek formy" i wszystko mnie przeraża. Wczoraj nie mogąc opanować swojego lęku wyszedłem na spacer, po czym zacząłem biec jak szalony - przed siebie. W kurtce, przy 3 stopniach Celsjusza. Trochę pomogło. Po tym nie było wcale dobrze, ale było znośnie. Wystarczy, żeby przetrzymać noc.

 

Nie wiem czy z tego można się wyleczyć na zawsze. Może masz rację, że to ciągle będzie powracać. Mówisz, że wierzysz tylko w przerwy w chorobie, która trwa cały czas. Ale spójrz na to też z innej strony. Nawet, gdy człowiek nie ma depresji, nerwicy, no i w ogóle jest okazem zdrowia psychicznego, to zdarzają mu się okresy złe, takie w których również widzi wszystko na czarno. To jest normalne. I teraz zobacz, że im krótsze będziesz miał okresy chorobowe a dłuższe okresy zdrowe, tym bardziej będziesz się zbliżał do tego ideału. A o to przecież chodzi, nie?

 

Na te napady lękowe, albo depresyjne zobojętnienie nie ma chyba lekarstwa. Można się tylko starać temu zapobiegać, nie dopuszczać do nich. Każdego dnia robić wszystko, albo przynajmniej większość rzeczy tak, żeby być w zgodzie z własnym sumieniem. Nie z wymaganiami stawianymi wobec nas na studiach, tylko z samym sobą. W moim przypadku to działa. Gdy mi się to udaje, to nie pojawiają się żadne objawy chorobowe. Smutek jest tylko smutkiem - zdrowym, normalnym uczuciem, problemy są wtedy od tego, żeby je rozwiązywać, a nie uciekać przed nimi, a odpoczynek jest zasłużonym czasem wolnym, kiedy mogę sobie pozwolić na dobry humor, śmiech i radość na widok spadającego mi na czapkę liścia.

 

Co do tych najgorszych chwil, to moim zdaniem nie ma dobrego sposobu na radzenie sobie z nimi. Je trzeba się starać tylko "przetrzymać". Jakkolwiek. Jeśli jest wieczór, albo noc, tak jak to miało miejsce w moim przypadku, wczoraj, to trzeba się tylko starać dotrwać do rana. O innych rzeczach w ogóle nie myśleć. Poniżej zamieszczam cytat, który mam nadzieję trafi do Ciebie i pomoże. To z "Cieni w raju" E.M.Remarque'a - polecam.

 

Przesiedziałem resztę tej krótkiej leniej nocy na łóżku, z podciągniętymi nogami, czując się, jakbym zastygł od środka. Siedziałem tak i myślałem o wszystkim, co chciałem zagrzebać i zakopać, i powtarzałem sobie, że to niemożliwe i że muszę wrócić, że nie wolno mi zdechnąć i skończyć ze sobą w odruchu wstrętu i rozpaczy, jak Moller. Musiałem się uratować i było obojętne, czego się uchwycę, aby przeżyć. Wiedziałem, że nocą wszystko wydaje się bardziej dramatyczne, że noc wyolbrzymia wartości i pojęcia, mimo to siedziałem i czułem uderzenia niewidzialnych skrzydeł żalu, bezsilnej złości i smutku. Siedziałem tak, noc szarzała, mówiłem do siebie jak do dziecka, czekałem, aż wstanie dzień, a kiedy nadszedł, byłem rozbity, jakbym całą noc dźgał nożem w bezkresną ścianę czarnej waty, której nie udało mi się nawet nakłuć."

 

Nad tym trzeba chwilę pomyśleć, żeby poczuć co jest najważniejsze. Bo nie to, że rano był rozbity. Tylko to, że rano był.

 

Trzymam za Ciebie kciuki i mocno wierzę, że leczenie przyniesie poprawę i ukojenie. Nie poddawaj się, rób rzeczy zwyczajne i traktuj je jak wielkie sukcesy. Świat "normalny" istnieje i można do niego dojść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

udało mi się wstać...czułam,że muszę,bo miałam do odebrania zaświadczenie do zus'u na uczelni i nie mogłam tego odłożyć...udało się więc pokonać jakoś myśli"po co wstajesz....nic się nie stanie jak opuścisz znowu zajęcia...pojedziesz następnym razem"-taaa;)...

ja nie mam problemów z obudzeniem się...też się budzę zawsze przed budzikiem...to dzięki temu,że stresuję się tym,że nie obudze się na dźwięk budzika....zawsze tak miałam....

racja,że bardzo mobilizuje ktoś kto wstaje z tobą...budzę mojego faceta trochę później,żeby mnie odwiózł na dworzec(to zawsze milej jak mnie odwiezie),ale to wyraźnie ja go musze nakłonić do wstania o 6 rano;)kiedy on ma na 9 zajęcia...

kiedyś budziłą mnie mama...krzyczała z drugiego pokoju"alina...alina...alina"...nienawidziłam tego krzyku...bo ja mam ochotę mordowac rano,kiedy ktoś zakłóca mój spokój....;)....jak ona krzyczała,to często byłam już obudzona ...ale ona nie dopuszczała faktu,że nie wstanę na zajęcia....i czasami to mobilizowało,ale chyba bardziej jednak wkurzało,bo często starałąm się udawać,że sie zbieram i czekałąm aż wyjdzie do pracy i będę mogła się położyć znowu...

dużo osób ma problemy z porannym wstawaniem,ale przeważnie poprostu wstają,bo tak trzeba....ja tak robiłąm chyba tylko w podstawówce...już w lo zaczęłam się buntować na tyle ile mogłam przeciw porannemu wstawaniu....kiedy miałam na 7;40 i wstałam,cały mój dzien był do dupy....nazywam to depresją wczesnowstawalną;)nie funkcjonuję dobrze ,kiedy muszę wstać przed 9...często się źle czuję,,,jest mi niedobrze lub poprostu wymiotuję....brzuch mnie boli zawsze od stresu....

mój facet też nie lubi wstawac rano,ale on nie ryczy z tego powodu....nie leży godzinę w łożku rano i nie zastanawia się nad wszystkimi możliwościami tego jak nie wstać....poprostu wstaje:)

mnie kolejna walka czeka za dwa tygodnie....nie wiem co będzie jak znajde w końcu pracę....to będzie dla mnie męka....

co do zasypiania...jedną z najgorszych rzeczy jest dla mnie właśnie myślenie o tym,że nie mogę zasnąc w połączeniu z tym,że musze rano wstać....i wtedy męcze się i męcze:)

pozdrawiam Gdańsk:)mieszkałam tam całe swoje życie(prócz ostatniego roku)ale zamierzam wrócić,kiedy będę miała mozliwość...ehhh tęsknie za morzem....i znajomymi....

ejjj...jak się rozpisałam....

Dzięki za wsparcie!!!to dla mnie bardzo dużo znaczy!!!!

p.s. psycholog nie traktuje tego powaznie....to jest najgorsze....nawet taka osoba....ja dostałam od psychiatry leki na sen,żeby sobie uregulować czas snu....nie udało mi się;)z resztą ona podśmiewałą się trochę z mojej depresji...więc byłam u niej pierwszy i ostatni raz....od tamtej pory przestałam się leczyć:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej Eligojot ja chyba tez wiem co czujesz bo wlasnie teraz jestem w ciezkim dolku i nie wiem co ze saba zrobic. Panicznie boje sie szkoly. Kiedy poszlam do liceum zaczely pojawiac sie problemy unikanie jej stres nie zwiazany z nauka tylko jakis strach przed pojsciem sama sobie wmawiam ze cos mi sie tam stanie. Chodzilam do psychologa od ktorego uciekalam i zamykalam sie w domu. Mama zaprowadzila mnie do psychiatry dostalam leki ale nie bralam bo przyszedl lepszy okres. Pozniej zawalilam szkole bo przestalam chodzic. Mama zapisala mnie na nastepny rok chodzilam az do momentu kiedy zaczelo sie zle. Znowu opuszczanie krzyki mamy nadzor szkolenej pedagog niechcec nauczycieli. Kolezanki probowaly mnie wspierac ale ja uciekalam wstydze sie siebie ze nic mi sie nie udaje. Na koncu zdawka z matematyki koszmarny dzien. Kazali mi sie przepisac. Nienawidze tej szkoly ktos powiedzial do mnie obelzywe slowo. Juz 3 tyg nie chodze do szkoly mama o tym nie wie. Cos sie domysla ale ja zwodze. Nie spie w nocy odsypiam do poludnia pozniej udaje ze wszystko gra. Nie wiem co mam zrobic tabletki na uspokojenie nie dzialaja nic mi nie pomaga. I nikt mi nie wierzy ze ten strach jest wiekszy niz ja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz pragnę opisać to co mi zrobił chce wyrzucić to z siebie.

Było wszystko pięknie nic nie wskazywało na odejście...Kłóciliśmy się to prawda bardzo często lecz później godziliśmy się szybko i było pięknie...Nagle niespodziewanie zwątpił...powiedział że kocha mnie bardzo ale nie chce już ze mną być za bardzo cierpi...Nie pozwoliłam mu na to poprosiłam o 2 tygodnie na naprawienie swoich błędów zgodził się.W tym samym dniu kochał się ze mną szaleńczo z miłością widziałam że nadal kocha i nie odejdzie nigdy...Chodziłam później przez 2 tygodnie do jego pracy...Po tygodniu poprosiłam go o dwa miesiące żebyśmy byli nie parą a przyjaciółmi żeby zobaczył że się zmieniłam...Zgodził się...Powiedziałam że pozwolę mu odejść...W niedzielę gdy kończył się pierwszy tydzień naprawy patrzyliśmy sobie głęboko w oczy okazywaliśmy miłość nie widziałam w jego oczach bólu cierpienia więc wiedziałam że nic nas nie rozdzieli...W poniedziałek powiedział że nie może be ze mnie żyć i żebyśmy zapomnieli o całej sprawie że nie będzie żadnych dwóch miesięcy...Już w sobotę zaczął się bać że mogę być w ciąży ponieważ często wymiotowałam i miała ogólnie takie objawy( a to były nerwy)...Ubzdurał to sobie,przytulał się do mojego brzucha całował mnie cały czas zachowywał się tak jakby to była najpiękniejsza rzecz w jego życiu po mnie...Zrobiłam badania wyszło że to może być to ale nie musi...Po 4 dniach dostałam okres...Poszłam do lekarza okazało się że nie jestem w ciąży wtedy się wszystko zmieniło...przez ponad 2 tygodnie nie widzieliśmy się....W sobotę gdy przyjechał zabrał mnie w najbardziej romantyczne miejsce u nas w Tarnowie bo chciał porozmawiać...Pierwsze słowa jakie usłyszałam to\"Przepraszam byłem z Tobą ponieważ mogłaś być w ciąży a ja nie chciałem żeby moje dziecko w przyszłości nazwało mnie sk********\"Nie mogłam uwierzyć że on to mówi...Przez 4 tygodnie bajerował mnie że będzie pięknie a teraz mówi że to koniec...Oczywiście podał inne powody\"Nie pasujemy do siebie bo Ty kochasz zwierzęta a ja nie\"\"Przestaję Cię kochać\"

Długo walczyłam o niego...Ale w którymś tygodniu powiedział że już mnie nie kocha...

Zranił mnie doszczętnie...nadal bardzo tęsknię brak mi go.Czy kocham?nie wiem chyba już nie chociaż coś się we mnie tli jeszcze gdy o nim myślę...Przeżyłam z nim coś prawdziwego coś pięknego...Jestem teraz z kimś kto traktuje mnie z szacunkiem z miłością i jestem szczęśliwa ale gdyby on chciał wrócić bez wahania podjęłabym decyzję...Czy ja dobrze robię?Nie wiem co ma być to będzie...Mam przyjaciół którzy są ze mną i mnie wspierają mój psycholog rodzina przyjaciele uważają że mógł się wystraszyć poważnego związku...On pierwszy zaczął do mnie mówić\"Żono\" kupiliśmy obrączki to on planował ślub za 3 lata...Nie mogę uwierzyć że nas już nie ma...

Rafał gdy to przeczytasz bo na pewno tak będzie przemyśl to...Wybaczyłam mu ufam mu nadal...kocham...

Wykończyłam się psychicznie,samo okaleczałam,niszczyłam swój organizm,wymiotowałam często nie mogłam jeść co spowodowało że dużo straciłam na wadze...Do tej pory tak mam...

Cała radość cały śmiech którym kiedyś zarażałam ze mnie gdzieś uleciał nie umiem się cieszyć śmiać...

 

Szukam pomocy zrozumienia...

Piszcie do mnie na meile:aga_stokrotka@wp.pl

jeśli macie jakiś problem to też piszcie

 

Gg:9145493

 

Agnieszka

post edyt. tytuł/ Jaśkowa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Było wszystko pięknie nic nie wskazywało na odejście...Kłóciliśmy się to prawda bardzo często lecz później godziliśmy się szybko i było pięknie...Nagle niespodziewanie zwątpił...

 

 

Tyle mi wystarczyło, żeby domyśleć się realnego powodu zerwania. On znalazł sobie inną i tyle. Skoro wszystko jest "cacy", a któraś ze stron nagle chce zerwać, to powód może być tylko jeden. Jak nabrał podejrzeń, że możesz być w ciąży to czasowo zapewne zerwał kontakt z tą nową panną(chyba że po kryjomu się z nią spotykał), a skoro to okazało się nieprawdą, to znowu do niej wrócił. Nie zdziw się, jak za niedługo go zobaczysz z jakąś inną laską.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

heh A22 Ty masz jakiś dar jasnowidzenia, czy co? hehe :?: Powodów może być wiele, choć ten który podałes jest baaardzo prawdopodobny

 

 

Tylko idiota zrezygnowałby ze związku w którym jest mu dobrze, więc jeśli ten facet nie jest idiotą to znaczy, że dobrze mu nie było lub teraz ma lepiej.

 

 

 

A co do pomocy, to najlepszym sposobem będzie znaleźć sobie jakiegoś "pocieszyciela", nie musisz się od samego początku kto wie jak angażować, ale chociaż dobrze się baw, to o tamtym nie będziesz myślała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale przecież większość facetów to idioci :P:lol:

 

 

 

To niestety jest prawda, ale idiotyzm może przyjmować różną formę, a mało kto ma taki skrajny idiotyzm, żeby zrywać z kimś kto jest dla danej osoby prawdziwym skarbem.

 

 

Myszeczka powiedz temu aktualnemu facetowi to zdanie, w którym napisałaś, że jakby tamten chciał wrócić, to ten obecny by poszedł w odstawkę. Może ten obecny wiąże z Tobą swoją przyszłość, więc wyprowadź go z błędu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gratuluję, że wstałaś, widzisz, dałaś radę,to Twój sukces, dla innych to po prostu wstanie, ale dla Ciebie jest ono sukcesem, trzymaj tak dalej i postaraj ucieszyć:)Studiowanie to fajna rzecz, szkoda przez wstawanie zaprzepaścić. Następny zjazd, będzie jeszcze lepiej zobaczysz:)

Masz po co wstawać, ja na przyklad teraz nie mam, po ciężkich studiach nauce, pracy na najwyższych obrotach, nie mam po co jutro rano wstać.

pozdrawiam serdecznie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kiedy się udaje...pod koniec dnia(nawet jak był nienajlepszy_ człowiek czuje spokój....bo wie,że ma na 2 tygodnie przerwe w stresie;)tylko tyle...myslalam,że na zjezdzie będzie fajniej....ale to jednak dla mnie obcy ludzie,ktorych dopiero drugi raz w zyciu widzialam,a wiekszosc sie juz ciut blizej poznała....

mam po co wstawać tylko co dwa tygodnie....

trzeba sobie wymyslac jakies nawet drobne cele,zeby wstac....np.zrobic obiad....albo zakupy....mi niestety te drobne rzeczy czesto nie wychodza jak wstane,ale moze Ty jestes silniejsza i w koncu Ci sie uda je pomalu realizowac....od malych do wiekszych spraw...

ja wstaje i gram w glupawe gry zeby nie myslec o zyciu...wiec mi nie ma czego zazdroscic;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obecnemu chłopakowi powiedziałam że nie wrócę do tamtego...I próbuję uwierzyć w to że nie wrócę do byłego...Rozmawiałam z nim niedawno i doszłam do wniosku że to ja się obwiniałam za to że on ode mnie odszedł zanim nie przypomniałam sobie pewnej sytuacji...Acha na pewno na 100% i więcej nie miał żadnej panienki na boku,ma ciężką sytuację w domu,jego tata ma stwardnienie rozsiane i druga dziewczyna nie wchodzi w grę...

Po naszym rozstaniu napisał mi że na razie nie chce związku chce odpocząć...

Przedwczoraj jak z nim gadałam dał mi radę"nie angażuj się w kolejny związek i nie planuj przyszłości" dał mi do zrozumienia że się wystraszył...

Ech...kręci z taką jedną koleżanką ale to bardziej po to by mnie zdenerwować...Ja już sama nie wiem co mam o tym myśleć.Dzięki za wsparcie i dzięki że jesteście:********

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej...popłakałam się jak to przeczytałam...Bo ja też tak robię gaszę światło,zamykam się w pokoju i płaczę...Po prostu nic mi się nie chce,koleżanki się śmieją chodzą na imprezy a ja teraz muszę siedzieć w domu bo odpoczywam po operacji...Ale nawet gdybym miała możliwość nie poszłabym...Ja myślę że to depresja...Ech możemy sobie nawzajem pomóc jeśli chcesz...Napisz meila lub na gg

aga_stokrotka@wp.pl

 

gg9145493

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak mają czesto bardzo wartościowi ludzie, którzy nie mogą sobie poradzić, bo są za wrażliwi, bo czują się inni, bo nie mogą sobie poradzić,

mój kolega, który z pewnością mogę stwierdzić, że był z nas najlepszy na studiach ze wszystkich lat, był na prawdę genialny, od czterech lat nie wychodzi z domu, coś mu się pewnego dnia stało i popadł w ogromną depresję, on żyje w innej rzeczywistości, miał też ciężką sytuację w domu. Często tak jest, to bardzo boli, że tacy ludzie trawią czas na grach, kolejny przykład to moja koleżanka, wszechstronnie uzdolniona, od kilku miesięcy gra w gry, nie umiem jej pomoc bo sama sobie nie umiem pomóc, zastanawiam się czemu to takich ludzi dotyka, wrażliwych i dobrych, ona jest taka dobra, serce by każdemu oddała. Tacy ludzie nie umieja się bronić chyba. Najważniejsze są studia dla Ciebie. Pomyśl to tylko raz na dwa tygodnie:) Trzymaj się, trzeba się jakoś wspierać, jak już wyzdrowiejemy to się będziemy z tego śmiać, ja w to wierzę, to jest choroba duszy, tak uważam. Powodzenia, może jutro na przykład o 8.30 wstaniemy, co? :) Pozdrawiam:) Jak wstanę to coś napiszę pocieszjącego:) Jak nie to też coś pocieszjące skrobnę;)

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 3:07 pm ]

Myszko wzruszam się często niestety, mam nadzieję ,że to minie, jestem często na tym forum, nie mam gg, to komputer mojego narzeczonego, on nie wie ,że ja tu przebywam na forum i niech tak zostanie więc zapraszam Cię do wymieniania myśli tutaj, może uda nam się arzem pokonać tego okrutnego robala-bakcyla, który w nas siedzi.

Pozdrawiam:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś to forum było dla mnie alternatywą terapii(lęki)

dużo mi dało, czułam się o wiele lepiej :D

ale...po pewnym czasie znów zaczęłam czuć się źle, w końcu trafiłam na terapię grupową, wiele rzeczy przerobiłam, czułam się dobrze i nagle zapadłam się , nie mam siły, jestem zrezygnowana ,wiem,że muszę wrócić do codzienności, podjąć pracę.myślę,że bez leków antydepresyjnych nie dam rady, lekarz prowadzący terapie odmawia wypisania a ja nie wiem jak dalej żyć.może ktoś będzie potrafił mi coś powiedzieć, czuję się zupełnie zagubiona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wrażliwym zyje się trudniej-to prawda...czasami chciałabym być bezproblemowym człowiekiem...

mi się wydaje,że choruję od zawsze....to wszystko przez moją nadwrażliwość i stresowanie się....od czasów po skończeniu podstawówki robiło się ze mną coraz gorzej....oczywiście było raz lepiej raz gorzej....mam chyba rozległą wieczną depresje....a może poprostu taka jestem...wystarczy,że coś jest nie tak,to następuje załamka...to streszne być takim słabym....

o 8;30???ja się ciesze,że wstaje o 10:00 ;)

Twój facet nic nie wie o tym jak się czujesz???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wie,że chodzę do psychologa, ale o forum nie wie, nie chcę żeby tu się zarejstrował jako na przykład Kasia i czytal, co wlaśnie napisalam, to moja prywatna sprawa, On wie ,że ja mam problem, nie sposob ukryć ale przy nim staram się nie pokazywac depresji, kto by wytrzymał i tak nazywa mnie czasem "marudką".:)

Jesteś pewnie bardzo wrażliwa i dlatego się przejmujesz, pewnie można z tym walczyć albo się uczyć posiadania grubszej skóry, cóż, jak każda nauka, to wymaga czasu:)

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:18 am ]

Wstałam o 9, sukces to żaden ale zawsze coś od 8 się zwlekałam, jutro postaram siękrócej zwlekać pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam

twierdzi,że tak ma być,że musi minąć kilka lat zanim zacznę wykorzystywać narzędzia które dostałam na terapii,że mam sobie pozwolić na taki stan, itp.

generalnie chodzi chyba o to, żebym postarała się wykorzystać swoją siłę...tylko,że mi tej siły brakuje, funkcjonuję jak zepsuta maszyna, zmuszam się, ale brakuje mi energii na walkę ze samą sobą.

dodam,że sama wychowuję dziecko i przeraża mnie to, że przez swoję doły mogę dać jej taki start,że sama za parę lat wyląduje na terapii :?

a ja naprawdę zaczynam ją na maxa zaniedbywać, nawet wykąpać jej nie mam siły, a potem się dodatkowo tym zadręczam

to na tyle, zaraz szykuję się na terapię, tylko już sama nie wiem po co, skoro jest tylko gorzej, bo pracować nad sobą też nie mam już tam siły :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×