Skocz do zawartości
Nerwica.com

Studia i rodzice


klarunia

Rekomendowane odpowiedzi

Witam Was!

 

Tym razem sytuacja jest dość skomplikowana i historia długa, ale dość ciekawa ;) mam nadzieję, że przebrniecie... Otóż...

 

Moja mama jest... BYŁA artystką. Nie powiem w jakiej dziedzinie ze względu na anonimowość. W każdym razie miała wielki talent. W jakim tylko konkursie by nie brała udziału - wygrywała. Dostała się nawet na prestiżowe studia związane z tą dziedziną. Ale wtedy podjęła ciąg głupich decyzji. Wyszła za mojego tatę, o którym wiedziała z góry, że będzie kiepskim mężem, ale poślubiła go, bo: "Lepszy by jej pewnie nie chciał.". Wtedy przerwała studia, bo mieli "wpadkę" i urodziło się dziecko. Później poszła na inne studia, których nie lubiła. Do dziś pracuje w nielubianym zawodzie. Utrzymuje całą rodzinę, bo mój tato zarabia bardzo mało. Ja jestem na studiach i ona mnie na nich utrzymuje. Chce, żebym je skończyła. Ja nie lubię swojego kierunku. Wybrałam go "z braku laku", bo cała rodzina wymagała, żebym poszła na studia od razu po szkole. I problem jest w tym, że ja odziedziczyłam po mamie talent artystyczny. Nie jest to ta sama dziedzina, ale dość pokrewna. Też wygrywam prawie każdy konkurs, na który coś wysyłam. Ciężko jest artystyczną pasję pogodzić ze studiami :( Kompletnie mnie one nie interesują :( Za kilka tygodni mam licencjat, a już naprawdę nie mam siły się uczyć :( męczę się już z tym i zmuszam do tego od trzech lat :( Chciałam zrobić sobie od tych studiów choć rok przerwy, żeby się zająć tym, co kocham, ale pogadałam o tym z tatą i on jest przeciwny, a z mamą wręcz boję się o tym rozmawiać :( Sama myśl, że miałabym studiować jeszcze przez 2 lata magisterki sprawia, że... czuję się okropnie :( Nie widzę wyjścia z sytuacji :( Choć może sama się ona rozwiąże, bo naprawdę się już nie uczę. Nie mam siły się uczyć :( Chciałam dobrnąć do tego licencjatu, dla mamy, bo ona ciężko pracuje, ale marne mam szanse na zdanie egzaminów. Jestem potwornie zmęczona :( Nie wiem, co mam dalej robić. Przeraża mnie przyszłość, boję się, że nigdy nie będę się mogła zająć tym, co kocham, ale wtedy nie widzę sensu życia, bo jeżeli całe życie ma tak wyglądać, to... to będę po prostu cały czas nieszczęśliwa :( Przeraża mnie myśl, że miałabym powiedzieć rodzicom: "nie", bo by mnie znienawidzili :( Nie widzę wyjścia z tej sytuacji i nie wiem czego oczekuję od Was :( Czegokolwiek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ważniejsze jest by robić to co nas rozwija, otwiera nas, nadaje nam nowe horyzonty rozwoju naszej świadomości. Jeśli nie doznajesz tego w podążaniu za licencjatem , magisterką, doktoratem to chyba wszystko jasne. Ale zapewne są inne punkty widzenia tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Faza "plateau" - kiedy mózg już jest tak zmęczony, że nie przyswaja wiadomości.

Zdaj ten licencjat, podejdź do tego zadaniowo. Nigdy nie wiesz co się może przydać.

Będąc artystą dobrze mieć zawód, który przynosi jakiekolwiek pieniądze, bo w zawodzie artystycznym tak naprawdę trudno o kasę. Popatrz na wielu artystów, spełniają się w swojej pasji a z zawodu są nauczycielami, budowlańcami, znam nawet muzyka - hudraulika ( jeździ w trasy i śpiewa :) )

Nie bój się, bo pasja zawsze wygospodaruje sobie czas w życiu. To, że Twoja mama zrezygnowała nie oznacza, że Ty musisz. Popatrz na studia jak na inwestycję, coś co da Ci pieniądze na rozwijanie tego co kochasz naprawdę. Jeżeli malujesz, to za coś trzeba kupić pędzle i farby prawda? :) nos do góry, idź wyzerować umysł, zdaj egzaminy bo to Twoja przyszłość i nie porzucaj nigdy swoich pasji.

Myślę, że Twoja mama jest nieszczęśliwa po podjęła taką a nie inną decyzję w życiu, Ty nie musisz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

klarunia, i ja uważam, że za wszelką cenę powinnaś dobrnąć do licencjatu, bo po prostu szkoda go tak zaprzepaścić w ostatniej chwili. to nie jest jeszcze takie trudne jak magisterka, więc dasz radę, nie znam Cię, ale skłonna byłabym w to wierzyć. co do dalszego życia.. ja myślę, że koniecznie powinnaś porozmawiać z mamą, skoro ona w młodości miała talent i straciła możliwość rozwijania go, powinna Cię zrozumieć i starać się, żeby Ciebie nie spotkało to samo. często jest tak, że rodzice przerzucają swoje niezrealizowane pasje, marzenia na dzieci, zazwyczaj to szkodliwe, bo dzieci mają inne zainteresowania, ale w tym przypadku, ten mechanizm może być pomocny. jeśli masz dobre relacje z mamą to pewnie będzie jej zależało na Twoim szczęściu.

 

czy Twoja mama wie o Twoim talencie? o tych wygranych konkursach? i dlaczego, skoro miałaś talent, nie poszłaś na takie studia, które by go rozwijały tylko na inne, nielubiane? nie wiem jaki masz talent, a dziś można studiować różne rzeczy - malarstwo, śpiew, fotografię, cokolwiek..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja mama wie o moim talencie. W teczce u nas w domu leży kilkadziesiąt moich dyplomów. Nawet ostatnio mi powiedziała: "Jeżeli jest naprawdę jakiś Pan Bóg, to on Ci dał taki skarb, taki talent, a Ty nic z tym nie robisz i mnie szlag trafia, jak na to patrzę.". To zdanie mnie bardzo zmotywowało, i wiedziałam, że ona ma rację. Bo tak naprawdę na studiach przez dwa lata nie wzięłam udziału w żadnym konkursie. Nie wiem czemu, nie mam pojęcia czemu... Dopiero teraz, na trzecim roku postarałam się i zorganizowałam dwie wystawy, i zaczęłam brać udział w konkursach i już mam jakiś sukces. I maluję ile tylko mogę, a i tak mam poczucie, że jest to za mało. Poza tym z moją mamą jest trochę tak... dziwnie... Tzn z jednej strony powiedziała coś takiego, a z drugiej nigdy w ciągu mojego życia nie powiesiła żadnego mojego rysunku na ścianie, nigdy żaden obraz nie był dla niej wystarczająco dobry, a kiedy byłam mała zauważyłam moje prace, które dla niej zrobiłam rzucone, zniszczone i zakurzone za biurkiem. Od tego momentu już nigdy nic jej nie namalowałam. Mam poczucie, że jakaś część jej nie chce, żebym zrobiła to, co jej się nie udało. Nie sądzę, żeby dało się tak naprawdę malować po mistrzowsku i łączyć to z inną pracą. Jak się już ma dzieci i tą inną pracę, to ile czasu zostaje na malowanie..? Ja nawet na studiach mam na to za mało czasu, kiedy wcale nie mam dużo zajęć, a co dopiero w pracy.

 

-- 20 maja 2013, 14:53 --

 

Do licencjatu oczywiście chcę dobrnąć, żeby cokolwiek skończyć. Jak już mówiłam mam marne szanse na zdanie w pierwszym terminie, ale w drugim mam, jeśli się jakoś zmobilizuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

klarunia,

Ja pracowałam po dwanaście godzin, bez weekendów, bez urlopu.

Wprawdzie doprowadziło mnie to na skraj szaleństwa ale w tzw. Międzyczasie trochę malowałam, nauczyłam się grać na basie, kupiłam maszynę i szyłam. Na "głupotę" czas się zawsze znajdzie. :)

Twoja mama dokonała pewnego poświęcenia. To nie Twoje rysunki są niedoskonałe, to właśnie Twoje rysunki przypominają jej co straciła. Może zmotywuj mamę do powrotu do tego co kocha. Razem zawsze raźniej :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Flea, dzięki! Jest dla mnie pocieszeniem to, że nawet pracując tyle człowiek jest w stanie jeszcze robić coś swojego. Choć oczywiście mi chodzi właśnie dokładnie o to, żeby tego uniknąć :) Szkoda by było, gdybym ogromną większość dnia spędzała na czymś, co nie jest "tym czymś". W sumie nie wiem, czemu moja mama dokonała tego poświęcenia. Ale jeśli miałabym zgadywać, to powiedziałabym, że... ze strachu. Wybrała takiego męża, bo się bała. Wybrała nielubiane studia, bo się bała. Opowiadała mi, że poszła na te studia (językowe), bo takiego języka nie miała w szkole, i wtedy, jakby jej się nie udało na nich, to "nikt by nic nie powiedział". Była wzorową uczennicą, z KAŻDEGO przedmiotu miała najwyższą ocenę... i bała się cudzej opinii. Jej strach sprawił, że jest w takim położeniu, w jakim jest. Myślę, że w końcu sama wróci do tego, co porzuciła. Pewnie los ją w końcu do tego zmusi. Ale to inna historia ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jako wielki przeciwnik studiowania mówię olej studia zwłaszcza jak Cie nie interesują i nie gwarantują znalezienia pracy po nich. :mrgreen:

Taaa. Tylko masz poczucie , że coś robisz a jak na studia nie pójdziesz to masz poczucie, że się cofasz w rozwoju i że do niczego się nie nadajesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno, ale dają szansę na "dorobienie". Ja w tej chwili nie mam pracy ze względu na leczenie, ale z głodu nie umieram jakoś. Gdybym nie miała studiów to pewnie bym siedziała na ZUSowskim 800 zł i płakała "za co mnie to spotkało". Proszę.... Przeciwnik studiów. Chciałabym podkreślić, że licencjat to wykształcenie wyższe zawodowe. Czyli fach jest, może nie w łapie ale nie każdy się nadaje do prac ręcznych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

detektywmonk, a ja znam mnóstwo którym wyższe wykształcenie się nigdy do niczego nie przydało. Zresztą gdyby autorka wątku napisała że studia jej odpowiadają, rozwija się na nich to bym przeciwny nie był, ale skoro ona ich nienawidzi i chce skończyć tylko dlatego że rodzice tak chcą to jej to odradzam. No chyba że to jakieś ETI na politechnice bo to żal było stracić taką wielką szansę na sukces zawodowy( no ale na politechnice nie robi się licencjatów :mrgreen: )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo studia mają być dla chętnych :D i nie wysyłaj każdego na budowlankę, nie każdy marzy o tym.Beatka moja psycholog, nie buduję mostów, a nigdy nie słyszałem by była zła, bo nie skończyła inżynierii.Mam znajomego,skończył studia prawnicze,jest w wieku 36 lat i ma z 15 tys pensji,jego żona też po prawie zarabia też ma taką pensję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ech :) egzaminy tuż tuż. Sytuacja będzie się w końcu sama musiała rozwiązać. Nie wiem, co zrobię, jak będę zarabiać, ale pozostaje mi mieć nadzieję, że kiedyś będę mogła pracować i zarabiać na tym co tak lubię. Od iluś lat cały czas idę za strachem, teraz pójdę za miłością. Zobaczymy, co się stanie i dokąd mnie ona zaprowadzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×