Skocz do zawartości
Nerwica.com

Problem z tożsamością i jedno wielkie załamanie


libertynka

Rekomendowane odpowiedzi

I co tam, jakie zmiany? Z tym że naszym talentem jest inne widzenie świata to się zgodzę. Hobby to coś co zajmuje człowieka, kształtuje go i reguluje związek ze światem. Wszelkie załamania właśnie takie są. Tylko że to męczące hobby. Mnie to uczy akceptacji. Nie mogę nic zmienić, to mogę się nauczyć z tym żyć. Nie wybrzydzać. To tak w skrócie, bez skomplikowanych teorii, bo te lubią się zmieniać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam na oku jeden kurs, przymierzam się do zrobienia, rozpoczyna się w październiku. Ojciec obiecał pożyczyć kasę, bo kurs cholernie drogi prawie 5tys. No i cóż, będzie jakiś tam zawód po tym, mało popularny w naszym kraju, nie wiem czy się da wyżyć, raczej dodatkowy zarobek.

Bez fajerwerków, nie jestem nakręcona że to jest to, że oto nagle zrobię kurs i poczucie wartości mi skoczy o 100%. Nie ma co się oszukiwać, że coś się zmieni. Ale mam jakiś cel na najbliższe miesiące. Tak więc nie odczuwam już potrzeby napicia się co wieczór, żeby zagłuszyć ból. Głupie to, ale fajnie będzie móc zaprojektować sobie wizytówkę :) będzie minimalistyczna ;)

monk, masz coś wspólnego z tym detektywem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zasadniczo,

wróciłam do punktu wyjścia. Ten kurs to jakaś ściema, niczego tam nie nauczą, fałszywe poczucie bycia kimś i szukanie na siłę zawodu. Nie nadaję się.

Wczoraj wieczorem na spacerze z psem byłam w parku i wyobraziłam sobie że leżę w ziemi. Próbowałam przywołać jedno wspomnienie, jeden obraz, dla którego warto żyć. Nawet zachód słońca jestem w stanie sobie odpuścić, nie muszę oglądać, nie zależy mi. Nie ma na świecie ani jednej rzeczy wartej tego, żeby żyć.

Zastanawiam się dlaczego tak się porobiło, jeszcze pół roku temu było normalnie, praca, jakieś średnie zadowolenie, żyło się z dnia na dzień bez większych zakłóceń. Nie wiem od czego mój obecny stan się zaczął. Ale poszło lawinowo. I na dodatek próbuję się ukarać.

 

-- 03 maja 2013, 21:12 --

 

jest tu ktoś z Warszawy kto chciałby się spotkać? chętnie bym się oderwała od swoich myśli

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do sensu życia; nie ma go po prostu. Wystarczy zrobić prosty eksperyment myślowy i spojrzeć na wszystko z większej perspektywy. Jak jest sens życia pszczoły, kwiata, małpy? Czy świnie zostały stworzone po to by ludzie je spożywali?

 

Więc jeśli ktoś szuka sensu to go nie znajdzie. Można go sobie oczywiście samemu stworzyć, "żyje dla miłości, dla boga" i tak dalej. Może to być dla ciebie ważne, ale dla wszechświata jest to obojętne. Jutro może zginąć cała ludzkość i tak to nie jest ważne. Codziennie ktoś umiera, część pewnie myśli, że jest ważna, że została po coś stworzona. Jednak po ich śmierci nic się dzieje i wszystko idzie dalej do przodu. Jest to tak zwana przemijalność. Jedno z podstawowych praw natury i konsekwencja istnienia czasu.

 

Podobnie jest z Bogiem. Istniało wiele różnych bogów w historii człowieka, każdy jednak znikał gdy ludzie, którzy w niego wierzyli, dla niego zabili wymierali. Tak samo będzie z Jahwe czy allahem. Nawet jeśli istnieje prawdziwy Bóg, jest on nam tak obcy, że przy naszym prymitywnym stopniu rozwoju nigdy go nie poznamy. Tak jak małpa nie jest wstanie zrozumieć wyższej matematyki.

 

Pytanie, które powinnaś sobie zadać droga autorko brzmi; dlaczego chcę być ważna, wyjątkowa? Dlaczego moje życie musi mieć jakiś głębszy sens? Pytanie o sens to pytanie ego - czyli naszej prymitywniej, zwierzęcej strony.

 

Szczęście można osiągnąć jedynie, gdy żyje się chwilą, bo gdy patrzy się na wszystko szerzej to każda rzecz traci smak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niebieskie.niebo, a co poradzisz mi na to, że się permanentnie nudzę, a kiedy się nie nudzę to się stresuję/martwię/boję. Nic mnie nie interesuje do tego stopnia, żeby zadać sobie trud, włożyć w coś pracę, energię. Cokolwiek robię, nie przynosi mi satysfakcji, a jeśli już to na krótką metę. Jestem pobocznym świadkiem swojego życia. Mówisz, że to życie nie ma sensu. Gdybym była inna, może utrzymywałabym więzi rodzinne i towarzyskie, może miałabym hobby, ciekawą pracę, może czytałabym książki, biegała, jeździła na rolkach i pasjonowała się skałami. Ale jestem taka, jaka jestem i tych wszystkich rzeczy w moim życiu nie ma. Nie ma życia chwilą, nie ma sensu, nie ma celu, nie ma przyczyny i nie ma działania, nie ma motywacji, nie ma radości, nie ma zadania, nie ma kierunku, nie ma odpowiedzi na pytania, nie ma możliwości samorealizacji i nie ma pędu życia. Jedyne co jest, to nieznośna świadomość istnienia, z którą nie wiadomo co zrobić. Jest czysta kartka a na niej x, bez żadnego równania do rozwiązania, bez dookreślenia, bez punktu odniesienia. Nie jestem na tyle mądra czy inteligentna, żeby rozwiązać zagadkę swojego istnienia. Jeśli przyjąć, że jestem tym iksem, to widzę wokół pustkę, cokolwiek bym nie zrobiła, będzie to idiotycznym zabijaniem czasu i mniejszym lub większym zbliżaniem się do krawędzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

veganka, przestań rozkminiać swój cel życia tutaj i przestań się przejmować, że twoje życie wygląda tak a nie inaczej. Jesteś przekarmiona natrętnymi wizjami z mediów, że aby dobrze żyć trzeba podróżować, uprawiać sporty, pomagać w hospicjum, spotykać się radośnie z całą rodziną przy niedzielnym (oczywiście własnoręcznie zrobionym) obiedzie itp. A to gówno prawda bo twoje życie ma się tobie podobać i jeżeli masz ochotę przebimbać kilka miesięcy przy kompie lub plackiem przed tv to zrób to po prostu bez wyrzutów sumienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Weź to sobie do serca,co napisałą pani u góry,sam do tego doszedłem jakiś czas temu.Media,społeczeństwa wtłacza nam pewien nierealny wzorzec życia,szczególnie nierealny w polsce,w tej kulturze i tych warunkach ekonomicznych.Jesli nie ma sie wzorców w domu to cżłowiek zaczyna czerpać te wzorce z tv i kultury,a to są wydmuszki,bezsensowne slogany nijak mające sie do realnego życia.

 

Nie ma sensu życia,nie ma czegoś takiego jak torzsamość nie szukaj takich rzeczy,to deobre dla nastolatków.Powaznie bez żadnego cynizmu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zupełnie was nie rozumiem, jesteście robotami? czy chęć posiadania zainteresowań czy też fajnej pracy jest wzorcem narzuconym przez media? to tylko w telewizji ludzie są zadowoleni ze swojego życia a reszta społeczeństwa zamula w domu?

dla mnie poczucie sensu, celowości i tożsamość są kluczowymi sprawami i nie zamierzam tego zamieniać na 8 godzin mechanicznej pracy i oglądanie seriali. nie podoba mi się takie gówniane życie, ale nie muszę więcej o tym mówić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nikt Ci nie broni posiadać fajną prace i zaintersowania,ale jak widze ty ich nie masz i zdaje Ci sie że twoje życie jest nie takie jak powinno być.Być może faktycznie,powinnaś sobie poszukac jakiejś pasji a być może wcale nie potrzeba Ci żadnej pasji,wielkiego hobby żeby być szczęsliowym po porstu usłyszałaś gdzieś że szczęśliwi ludzie tak robią......

Pasja,hobby rodzi się z serca,nie możesz sobie powiedzieć od dziś mam miec pasję,stwierdzam że moją pasją jest to i to......wiekszosc ludzi nie ma pasji i są całkiem szczęsliwi.

 

dla mnie poczucie sensu, celowości i tożsamość są kluczowymi sprawami i nie zamierzam tego zamieniać na 8 godzin mechanicznej pracy i oglądanie seriali.

Być może myślisz że kompletnie Cie nie rozumiem ale rozumiem Cie bardzo dobrze,bo kiedyś myslałem identycznie jak ty,po prostu zrozumiałem z czasem że życie większosci ludzi tak wygląda,że większość ludzi wykonuje prace któa nie jest ich pasją a czasem wręcz jej nie cierpia,nie zawsze,ale bardzo często tak jest.Większość ludzi ma bardzo przyziemne hobby i zainteresowania,żyje w nudny sposób.Ale takie szare życie też ma swoje plusy.Nie chce po prostu zebyś była marzycielką która poszukuje czegoś więcej,czegoś lepszego bo po sobie wiem że takie nierealistyczne poszukiwania zwykle kończa się tym ze masz mniej niż inni,przepuszczasz okazje na zwykłe szczęscie i ogólnie jesteś mniej szczęsliwa niż przeciętny zjadacz chleba.

Chce Cie tylko ostrzec i tyle,jeśli masz już koło 30 lat to czas zaakceptowac swoje życie,nawet jeśłi jest trochę szare bo czas na wielkie zmiany,poszukiwanie sensu eksperymentowanie już troche minął,trzeba powoli próbowac się ustatkowac,ułożyć sobie normalne szare życie żebyś nie została z niczym na przysłowiową starość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niebieskie.niebo, a co poradzisz mi na to, że się permanentnie nudzę, a kiedy się nie nudzę to się stresuję/martwię/boję. Nic mnie nie interesuje do tego stopnia, żeby zadać sobie trud, włożyć w coś pracę, energię. Cokolwiek robię, nie przynosi mi satysfakcji, a jeśli już to na krótką metę. Jestem pobocznym świadkiem swojego życia. Mówisz, że to życie nie ma sensu. Gdybym była inna, może utrzymywałabym więzi rodzinne i towarzyskie, może miałabym hobby, ciekawą pracę, może czytałabym książki, biegała, jeździła na rolkach i pasjonowała się skałami. Ale jestem taka, jaka jestem i tych wszystkich rzeczy w moim życiu nie ma. Nie ma życia chwilą, nie ma sensu, nie ma celu, nie ma przyczyny i nie ma działania, nie ma motywacji, nie ma radości, nie ma zadania, nie ma kierunku, nie ma odpowiedzi na pytania, nie ma możliwości samorealizacji i nie ma pędu życia. Jedyne co jest, to nieznośna świadomość istnienia, z którą nie wiadomo co zrobić. Jest czysta kartka a na niej x, bez żadnego równania do rozwiązania, bez dookreślenia, bez punktu odniesienia. Nie jestem na tyle mądra czy inteligentna, żeby rozwiązać zagadkę swojego istnienia. Jeśli przyjąć, że jestem tym iksem, to widzę wokół pustkę, cokolwiek bym nie zrobiła, będzie to idiotycznym zabijaniem czasu i mniejszym lub większym zbliżaniem się do krawędzi.

Do osiągnięcia szczęścia tak na prawdę nic nie jest potrzebne. Pamiętaj, że szczęśliwe są jednak chwile i nie da się być cały czas szczęśliwym, jak to wmawia nam pop kultura.

 

Nawet jeśli lubi się sport to czasami zwyczajnie się nie chce np. biegać. Wtedy trzeba się zmusić. Później pojawiają się jednak momenty, które wynagradzają nam cały ten trud. We wszystkim ważna jest determinacja i samodyscyplina.

 

Obawiam się, że twoim problemem jest nieumiejętność radzenia sobie z emocjami, a nie sens życia czy inne bzdury. U mnie problemem jest strach. Gdybym się tak nie bał, to myślę, że wiedziałbym co robić w życiu.

 

-- 18 maja 2013, 23:34 --

 

Być może myślisz że kompletnie Cie nie rozumiem ale rozumiem Cie bardzo dobrze,bo kiedyś myslałem identycznie jak ty,po prostu zrozumiałem z czasem że życie większosci ludzi tak wygląda,że większość ludzi wykonuje prace któa nie jest ich pasją a czasem wręcz jej nie cierpia,nie zawsze,ale bardzo często tak jest.Większość ludzi ma bardzo przyziemne hobby i zainteresowania,żyje w nudny sposób.Ale takie szare życie też ma swoje plusy.Nie chce po prostu zebyś była marzycielką która poszukuje czegoś więcej,czegoś lepszego bo po sobie wiem że takie nierealistyczne poszukiwania zwykle kończa się tym ze masz mniej niż inni,przepuszczasz okazje na zwykłe szczęscie i ogólnie jesteś mniej szczęsliwa niż przeciętny zjadacz chleba.

Pytanie tylko czy zwykły zjadacz chleba jest szczęśliwy? Z tego co widzę rzadko. Po prostu biorą to co daje im życie i nie myślą szerzej bo się boją/zaakceptowali swój los. Wiem, że osoby z depresją czy nerwicą lubią czuć się wyjątkowe, ale w gruncie rzeczy różnica między nami a zwykłymi, "zdrowymi" osobami jest niewielka. Oni po prostu się dostosowali, a my mamy z tym problem.

 

-- 18 maja 2013, 23:36 --

 

Nie poznałem jeszcze osoby, która byłaby całkowicie zdrowa psychicznie i miała zdrową pewność siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

veganka, próbujemy ci po prostu powiedzieć, że nie trzeba mieć wyjątkowego hobby, niezwykle interesującej pracy oraz pojemników na domową segregację śmieci żeby być szczęśliwym. Większość ludzi ma normalne, szare życie a nie jakieś przedstawienie z fajerwerkami. Najlepsze co można zrobić to zaakceptować to jak się żyje i pozbyć się dręczącego poczucia winy, że się marnuje czas bo nie robi się nic WIELKIEGO I ZNACZĄCEGO. ( Dean )^2, bardzo podoba mi się to co piszesz, silnie się z tym identyfikuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I warto też zauważyć że większość ludzi to czuję,to nie tak że jesteś jedyną osobą czującą że życie czasem jest bez sensu,bardzo dużo ludzi tak czuję,po prostu nauczyli się o tym nie myśleć i to akceptować.Mnie też to czasem boli.

Do osiągnięcia szczęścia tak na prawdę nic nie jest potrzebne. Pamiętaj, że szczęśliwe są jednak chwile i nie da się być cały czas szczęśliwym, jak to wmawia nam pop kultura.

 

Nawet jeśli lubi się sport to czasami zwyczajnie się nie chce np. biegać. Wtedy trzeba się zmusić. Później pojawiają się jednak momenty, które wynagradzają nam cały ten trud. We wszystkim ważna jest determinacja i samodyscyplina.

Jeszcze ktoś czasem coś mądrego powie na tym forum poza mną.

 

:P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

warto się rozwijać i żyć zgodnie z wytyczonymi celami, realizować swoją misję na tej planecie.

 

gdy tak się żyje to wtedy człowiek jest mniej zagubiony i ma więcej poczucia sensu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

znudzona-ona, każdy może mieć swoją misję. lepiej jak życie ma jakiś kierunek i charakter niż gdy panuje w nim taki bezwład, a misja nadaje życiu kierunek.

 

życie z powołaniem czy życie z dnia na dzień? większość może wybrać. :105:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z psychologicznego punktu widzenia macie rację, trzeba zaakceptować to co się ma i nie szukać na siłę, ale psychologia to nie wszystko, życie jest ponad psychologią.

przypomniał mi się dowcip, który kojarzy mi się z waszymi radami:

Dwaj starzy przyjaciele spotykają się po długim czasie.

- Co słychać? - pyta pierwszy.

- A, nic dobrego - odpowiada drugi - Cierpię na moczenie nocne i nie wiem, co z tym zrobić.

- Wiesz co, tu niedaleko mieszka dobry psychoterapeuta. Spróbuj, może on znajdzie sposób.

Przyjaciele spotykają się po kilku miesiącach.

- No i co, byłeś u tego psychoterapeuty?

- Byłem i jestem Ci bardzo wdzięczny.

- Już się nie moczysz?

- Moczę, ale teraz jestem z tego dumny!

 

Naprawdę nie zależy mi na podróżowaniu, fascynującym życiu i nie wiadomo jakiej pracy. Nie mogę znaleźć swojego miejsca na ziemi, choćby najmniejszego i najbardziej nudnego. Wmawiacie mi, że chcę robić coś wielkiego i znaczącego. To nieprawda, chcę tylko znaleźć swój kawałek ogródka, a czuję się jakbym była nie na tej planecie co powinnam.

Poza tym zakładacie, że szukam szczęścia. Dla mnie szczęście jest produktem ubocznym tego, co napisał zmienny. Wierzę w reinkarnację i gdybym musiała się znowu urodzić, to by znaczyło że koszmar mojego dzieciństwa przeżyłam na darmo. Szczęściem jest samorealizacja, rozwój, choćby najbardziej powolny ale swoim własnym torem. A wy mi próbujecie wmówić, że szczęście to akceptacja życiowych warunków, podczas gdy mamy możliwość ich zmiany. Piszecie tak, jakby człowiek nie miał wpływu na swoje życie i jedyną możliwością była akceptacja. A ja jestem przekonana, że można wszystko, tylko trzeba wiedzieć co się chce. Chciałam zamieszkać w Warszawie - znalazły się 3 pokoje w cenie kawalerki, chciałam samochód a nie miałam na niego ani złotówki - po pół roku samochód już miałam i dokładnie taki o jakim marzyłam. Chciałam mało stresującą pracę - i mam taką, w której prawie nic nie muszę robić i jednocześnie mam dostęp do neta. Chciałam przejść na weganizm - spotkałam odpowiednich ludzi, którzy pomogli mi to wprowadzić w życie. Już nie wspomnę o tym, że jakimś cudem skończyłam studia, uparłam się to i skończyłam.

Oczywiście powinnam zostać w swoim miasteczku na zadupiu i zaakceptować swój los - wtedy nic bym nie miała ale byłabym szczęśliwa, nie?

Próbuję wam powiedzieć, że mam w sobie energię do działania, która nie jest ukierunkowana - bo nie wiem czego chcę.

Na fajerwerkach mi nie zależy, jeżdżę "tylko" fiatem, nie mieszkam w centrum stolicy i tak mi pasuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie rozumiem o co ci chodzi, zdecyduj się na coś-albo twoje życie jest do dupy, albo spełniają ci się wszystkie plany jak twierdzisz w ostatnim poście. ludzie tutaj próbują ci przekazać raczej, że nie każdy musi żyć z piórkiem w tyłku żeby być szczęśliwym, a nie że należy bezwolnie płynąć z prądem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

znudzona-ona, ale chyba nie zrozumiałaś tematu, autorka nie szuka luksusów, tylko swojego kawałka na ziemi, chce się po prostu odnaleźć w życiu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

znudzona-ona, jak długo można czuć satysfakcję z tego, że coś się udało? jasne, że się cieszyłam..ale chyba nie będę do końca życia zadowolona z faktu, że udało mi się to czy tamto. nie mam potrzeby gromadzenia rzeczy materialnych. owszem stoi samochód pod blokiem, ułatwia mi życie i daje przyjemność z jazdy, ale to chyba nie znaczy że mam być spełniona do końca życia? albo że mam co roku wymieniać na nowy? potrzebowałam, postarałam się i mam. tak samo dyplom ukończenia studiów leży w szafie i jakoś nie będę z tego powodu dumna aż do śmierci.

te wszystkie małe "sukcesy" nie mają jakiegoś ogromnego znaczenia, wciąż szukam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×