Skocz do zawartości
Nerwica.com

kolejne przywitanie


na_leśnik

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich. Mam 28 lat i od jakiegoś czasu obserwuję to forum, parę miesięcy temu nawet się zarejestrowałem, jednak nie miałem pomysłu ani sił do pisania czegokolwiek. W końcu doszedłem do wniosku, że chyba warto się przywitać. Tak więc cześć! :).

 

O swoich problemach co prawda nie bardzo potrafię mówić/pisać, ale być może uda mi się w końcu coś sklecić i przelać na monitor.

Krótko mówiąc, nie wiem czy zawsze było coś ze mną nie tak, wiem natomiast na pewno że od kiedy pamiętam byłem smutnym i zamkniętym w sobie dzieckiem. Zawsze potrafiłem ten smutek jakoś kontrolować, jednak od pewnego momentu w życiu coś pękło (dokładniej od ostatniego roku studiów). Nie wiem co ze mną jest, podobno nerwica, podobno efekt doświadczeń z dzieciństwa. Przez ponad 2 lata chodziłem na psychoterapię, niestety żadnych pozytywnych skutków nie ma. Widzę jak mi się powoli życie sypie, mam problemy finansowe, widzę jak mój związek z dziewczyną powoli usycha (z mojej winy), niemal codziennie walczę z myślami samobójczymi i po prostu nie mam o tym wszystkim komu powiedzieć. W zasadzie oprócz dziewczyny, mamy i siostry w moim życiu nie ma innych ludzi a z nimi nie mogę rozmawiać na takie tematy.

 

Postaram się na to forum od czasu do czasu zaglądać i może się jakoś włączę w dyskusje.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj! Pierwsze pytanie które nasuwa mi się na myśl, to dlaczego nie możesz rozmawiać o swoich problemach z dziewczyną? Bo że z siostrą i matką to zrozumiem, ja swojej rodzinie też nie przyznaję się przez co przechodzę, nie wiedzą że jadę na lekach od początku roku. Dziewczyny co prawda nie mam, ale wszystkim moim znajomym z którymi utrzymuję bliższy kontakt "wysypałem" się ze swoich problemów. Jak żyła jeszcze moja dziewczyna to rozmawiałem z nią na wszystkie takie ciężkie tematy, dlaczego ty nie chcesz jej wpuścić do swojego świata?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję wszystkim za przywitanie.

Deader szczerze mówiąc, to z dziewczyną coraz gorzej mi się układa właśnie dlatego, że miała tego pecha, że ją wpuściłem "do mojego świata". Za wiele razy widziała mnie w stanie pod tytułem "dno + metr mułu". Sama mi już nieraz mówiła, że nie wie czy uda jej się wytrzymać z kimś takim. Ona jest silna, zaradna, rozwija się zawodowo a ja? Związek to nie instytucja charytatywna. Coraz poważniej myślę o tym, że powinienem się z nią rozstać.

Natomiast jeśli chodzi o inne osoby z którymi mógłbym pogadać to... jakby to powiedzieć... nie ma ich :). Może to się wydać dziwne, ale ja nie mam dosłownie nikogo, z kim mógłbym od serca porozmawiać. Poza tym od czasu tego załamania w ogóle od ludzi się odsunąłem. Zawsze byłem odludkiem, ale teraz to przybrało skrajną formę. i co najgorsze, z jednej strony brakuje mi ludzi, a z drugiej sam jakoś podświadomie unikam ich towarzystwa.

 

Lux24 Niestety nie jestem w stanie odpowiedzieć na Twoje pytanie "co pękło".Chyba w pewnym momencie w którym zaczęły dobiegać końca moje studia, dopadły mnie pytania przed którymi od zawsze uciekałem. Zero planów na przyszłość, przeświadczenie, że nie dam sobie nigdzie rady w pracy, brak jakichkolwiek kwalifikacji zawodowych. I "coś" pękło. w sumie mało brakowało a skończyłoby się to źle. Gdyby nie moja dziewczyna obawiam się że już by było po mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sama mi już nieraz mówiła, że nie wie czy uda jej się wytrzymać z kimś takim. Ona jest silna, zaradna, rozwija się zawodowo a ja? Związek to nie instytucja charytatywna.

 

Przepraszam za mój "francuski" oraz za ogólny wydźwięk tego co zaraz napiszę, ale co tam, lubię być szczery - straszna z niej nieczuła pizda. "Silna, zaradna, rozwija się zawodowo", kurwa, jakbym słyszał opisy mojej dawnej ex która zostawiła mnie w momencie mocnej depresji bo nie pasowałem do jej wyidealizowanego wyobrażenia mianowicie nie poszedłem na studia tylko do pracy a ona "nie wyobrażała sobie życia z kimś bez wyższego wyksztalcenia". Związek to nie instytucja charytatywna - właśnie wręcz przeciwnie, miłość powinna być bezinteresowna a nie wykalkulowana, wyliczona według tego "czy wybrany samiec zaspokoi potrzeby samicy". Z ostatnią dziewczyną z jaką byłem męczyłem się przez 3 lata jej narkotykowego uzależnienia, aż do jej smierci, momentami brakowało mi siły ale nigdy mi do głowy nie przyszło żeby ją zostawić bo jest "słaba". Wiesz co, ty faktycznie może lepiej zostaw tą... eh nawet nie mogę z czystym sumieniem napisać "kobietę" bez cudzysłowu... Związek jest właśnie po to żeby sobie wzajemnie pomagać, żeby razem stawiać czoło światu, zostawianie kogoś bo ma ciężki okres w życiu to największe chujostwo jakie można zrobić drugiemu człowiekowi. Jeśli masz siłę, to faktycznie, kopnij ją w dupę, poszukaj kogoś bez jakichś pojebanych ambicji. Przepraszam za wulgarną treść, ale piszę szczerze, od serca, a nienawidzę takich suk jaką opisałeś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z ostatnią dziewczyną z jaką byłem męczyłem się przez 3 lata jej narkotykowego uzależnienia, aż do jej smierci, momentami brakowało mi siły ale nigdy mi do głowy nie przyszło żeby ją zostawić bo jest "słaba".
deader, bardzo to chwalebne z Twojej strony, ze wspierałes swoja dziewczynę - ale z drugiej strony jaki ma sens związek z kimś, z kim się męczysz ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z ostatnią dziewczyną z jaką byłem męczyłem się przez 3 lata jej narkotykowego uzależnienia, aż do jej smierci, momentami brakowało mi siły ale nigdy mi do głowy nie przyszło żeby ją zostawić bo jest "słaba".
deader, bardzo to chwalebne z Twojej strony, ze wspierałes swoja dziewczynę - ale z drugiej strony jaki ma sens związek z kimś, z kim się męczysz ?

 

Jaki ma sens? Ano taki że jak się z kimś wiążesz, to na dobre i na złe. I nie mówię tu o kościelnych pierdołach. Po prostu, po ludzku, jak dla mnie związek jest na dobre i na złe i koniec. Nie może być tak, że z kimś jesteś kiedy wszystko jest cacy, a kiedy pojawia się problem to robisz "ops, nie, sory, spierdalam, radź sobie sam". Sens był w tym taki że miałem nadzieję że uda mi się jej pomóc, wyrwać z syfu, doprowadzić do stanu w jakim ją poznałem. Było blisko. Niestety nie udało się. Ale mogło się udać. I nie uważam tego czasu za stracony. Widzę że w dzisiejszych czasach ludzie już potrafią wiązać się tylko dla korzyści. Tylko dla jakichś płytkich powierzchownych zysków. Facet swojej dziewczynie nie może powiedzieć o swoich dołach, bo ta go uzna za niezaradnego i zostawi - co za kurewska paranoja!!! Przestaję się dziwić że jestem sam, już chyba jestem skazany na samotność bo znaleźć dziewczynę która nie myśli tylko o karierze i baunsowaniu po klubach wydaje mi się nierealne w dzisiejszych czasach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bo znaleźć dziewczynę która nie myśli tylko o karierze i baunsowaniu po klubach wydaje mi się nierealne w dzisiejszych czasach.

Ja uważam trochę inaczej. Nie byłbym tak skrajny w swoich poglądach. Istnieje wiele kobiet , które nie są do końca ,aż tak przegnite materializmem ,żeby tylko kasa i nawet po trupach. Nie mówię ,że ich nie ma, i może nawet tendencja jest tu wzrostowa. Jednak jest wiele cichych ,przeciętnych i " normalnych" kobiet , które marzą o szczęśliwym Związku , Rodzinie , a kasa to tylko dodatek ,żeby przetrwać. Mi się trafiła taka Żona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Facet swojej dziewczynie nie może powiedzieć o swoich dołach, bo ta go uzna za niezaradnego i zostawi - co za kurewska paranoja!!! Przestaję się dziwić że jestem sam, już chyba jestem skazany na samotność bo znaleźć dziewczynę która nie myśli tylko o karierze i baunsowaniu po klubach wydaje mi się nierealne w dzisiejszych czasach.
To, że dziewczyny chcą sie bawić i robic kariere ich prawo, ale na pewno nie jest tak, że wszystkie to nic niewarte pustaki. :szukam: to jedyny sposób ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To, że dziewczyny chcą sie bawić i robic kariere ich prawo, ale na pewno nie jest tak, że wszystkie to nic niewarte pustaki. to jedyny sposób

 

Bittersweet , chodzi o to według mnie ,żeby to pragnienie robienie kariery i chęć tanecznych podskoków nie zdominował reszty dobrych pragnień u tych niezwykle ogarniętych kobitek . Bo jeżeli co u niektórych dwa razy w tygodniu potańcówki i puuby do póżna ,albo kariera po 12 godzin conajmniej dziennie w przebywaniu w pracy i total konkurencja tam, to sorry . Może następnym razem i w innych ramionach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To, że dziewczyny chcą sie bawić i robic kariere ich prawo, ale na pewno nie jest tak, że wszystkie to nic niewarte pustaki. to jedyny sposób

 

Bittersweet , chodzi o to według mnie ,żeby to pragnienie robienie kariery i chęć tanecznych podskoków nie zdominował reszty dobrych pragnień u tych niezwykle ogarniętych kobitek . Bo jeżeli co u niektórych dwa razy w tygodniu potańcówki i puuby do póżna ,albo kariera po 12 godzin conajmniej dziennie w przebywaniu w pracy i total konkurencja tam, to sorry . Może następnym razem i w innych ramionach.

 

O, to, to. Już ja wolę chyba spokojnego "pustaka" niż taką zabawową "kobietę sukcesu".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bittersweet , chodzi o to według mnie ,żeby to pragnienie robienie kariery i chęć tanecznych podskoków nie zdominował reszty dobrych pragnień u tych niezwykle ogarniętych kobitek . Bo jeżeli co u niektórych dwa razy w tygodniu potańcówki i puuby do póżna ,albo kariera po 12 godzin conajmniej dziennie w przebywaniu w pracy i total konkurencja tam, to sorry . Może następnym razem i w innych ramionach.
Primo : pub 2 razy w tydniu to nie znowu tak dużo, secundo : często nie ma się wyboru, trzeba robić nadgodziny. Oczekiwanie, ze ktoś zrezygnuje z kariery, żeby na Was czekać w domku z obiadkiem, to trochę egoistyczne podejście. W tym momencie pojawia się moje podstępne pytanie : czy to nie Wy powinniście wspierać w związku taką zapracowana kobietę ? wspieranie to tylko w jedna stronę, ona Was ? gdzie Wasze zrozumienie dla jej potrzeb, gdzie Wasza ofiarność, hę ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale się burza zrobiła...

Deader waściwie to sytuacja którą opisujesz, cały ten model zachowania "pustej panienki" tak naprawdę wogóle nie pasuje do mojej dziewczyny. Wręcz przeciwnie. Tak jak już mówiłem, tylko dzięki niej przetrwałem najgorsze chwile, nie wyobrażasz sobie jak ona mi pomogła wtedy. I dalej pomaga. Ale - tak jak mówiłem - przez większość związku to ja na niej wiszę nie radząc sobie z najprostszymi rzeczami, ze stresem, z samym sobą. To co napisał Kalebx3 bardziej pasuje. Cicha, pracowita, nie imprezująca, empatyczna (aż do przesady), marząca o rodzinie oraz przy okazji piekielnie zdolna (to zdecydowanie najinteligentniejsza osoba jaką poznałem w życiu). A nie mogę jej takich rzeczy mówić nie dlatego, że mnie zostawi, tylko żeby jej bardziej sobą nie obarczać. Niestety trudno ukrywać swój stan psychiczny przed kimś z kim się tyle czasu spędza. Ale z tego co widzę, nie mogę jej w życiu towarzyszyć, bo po prostu jestem za słaby. Jak napisała bittersweet (płeć wnioskuję po zajętej w dyskusji pozycji :smile: ) powinienem ją wspierać, ale nie potrafię, stąd myśl o rozstaniu. Nie naprawi to faktu, że tyle czasu zmarnowała ze mną, ale przynajmniej nie wdepnie przeze mnie w jeszcze większe bagno: rodzinę której głową będzie ona i męża za przeproszeniem c$%ę, który nie może być dla niej partnerem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie naprawi to faktu, że tyle czasu zmarnowała ze mną, ale przynajmniej nie wdepnie przeze mnie w jeszcze większe bagno: rodzinę której głową będzie ona i męża za przeproszeniem c$%ę, który nie może być dla niej partnerem.
Jesteś teraz w złym stanie, ale kiedyś z tego wyjdziesz i wtedy będziesz partnerem, a nie obciążeniem. Nie zakładaj z góry, że się nie sprawdzisz. A pomysł z "głową rodziny" jest dawno nieaktualny, jakby jakis facet chciał mi rządzic w związku to bym go śmiechem zabiła, teraz ma być demokracja i partnerstwo w relacji, a nie hierachia. Tym, że nie będziesz "silniejszy" od niej się nie przejmuj, nie musisz. Ważne, żebys na niej nie pasożytował i kiedy będzie trzeba tez jej pomagał. Tzn to jest moja wizja prawidłowej relacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obawiam się, że się mylisz. Ona po prostu miała (i chyba ma nadal) jakieś widealizowane wyobrażenie o mnie, albo przynajmniej o moich możliwościach. Poza tym ja od samego początku związku starałem się nie pokazywać swoich "mrocznych stron"... Efekt jest taki że ona chyba poprostu kocha kogoś kim nigdy nie byłem. Poza tym, jak już mówiłem - powoli zaczyna zauważać to jaki jestem naprawdę i nasz związek powoli się rozlatuję. Ze swojej strony powinienem to - dla jej dobra - jak najszybciej skończyć.

A odnośnie "głowy rodziny" to ja nie miałem na myśli związku patriarchalnego, z ojcem szefem i żywicielem i resztą poddanych... Problem w tym, że ja - z różnych przyczyn - nie chcę mieć dzieci a ona chce. Ona sobie nie zdaje sprawy, że ja się na ojca po prostu nie nadaję. Żałuję tylko, że wcześniej o tym nie myślałem. Jej się wydaje że "mam dobre serce" więc wszysko będzie dobrze. A to nie prawda. Mój ojciec też nie był złym czlowiekiem, jednak w swojej roli po prostu się nie sprawdzał, czego efekty odczuwam do dziś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na_leśnik, nie myślisz o rozpoczęciu terapii jeszcze raz? i nie rozstawaj się z dziewczyną, to najgorsze co można zrobić - zostawić kogoś dla jego niby dobra. jeśli nie wytrzyma, sama odejdzie. proponowałabym raczej poważną rozmowę z nią i powiedzenie, że właśnie chcesz coś z tym wszystkim zrobić i podjęcie terapii.

 

co do braku planów i braku kwalifikacji - studia masz, a że może nieprzydatne w dzisiejszych czasach.. cóż.. masz możliwość pójścia na jakieś szkolenie nawet z urzędu pracy? takie szkolenia czasami są płatne, więc nauczyłbyś się czegoś, a i wpadłoby trochę grosza.. ja wiem, że to nie są czasy, żeby można było wybierać i przebierać, ale zastanów się, co byś chciał w życiu robić? co sprawiłoby Ci przyjemność?

 

-- 15 maja 2013, 20:27 --

 

deader, zaimponowałeś mi, jesteś większym idealistą niż ja, a nie spodziewałam się, że jeszcze tacy istnieją. wypowiem się w obronie kobiet, bo piszesz: "miłość powinna być bezinteresowna a nie wykalkulowana". nie chodzi o to, że wyrachowane, ambitne nieczułe pizdy - jak się wyraziłeś, szukają samca, który zaspokoi ich potrzeby i odrzucają po drodze wszystkie słabsze jednostki lub jednostki bez wykształcenia czy bez pracy. nie chodzi też o to, że kiedy pojawia się problem to się spierdala, jak znów się wyraziłeś. więc o co chodzi? ano o to, że w pewnym momencie przychodzi prawdziwe życie.

 

łatwo kogoś kochać bezinteresownie, kiedy jest się w liceum czy na studiach i żyje się beztrosko będąc na utrzymaniu rodziców, ale kiedy ludzie dobijają do 30-tki, zaczynają myśleć trochę inaczej, bo pojawiają się pewne problemy życiowe.

przez długi czas mieszkałam na stancji ze współlokatorką, która miała/ma chłopaka z mukowiscydozą i depresją. ta mukowiscydoza to nie są żarty, on często źle się czuje fizycznie, wiec praca nie bardzo wchodzi w grę, ma rentę. studia, nie wiem ile lat je robi, idzie mu słabo, właściwie gdyby nie jego dziewczyna, dawno by z nich odpadł. i do tej pory było dobrze, ale ona ma dwa kierunki, z braku możliwości rozwoju zawodowego w mniejszym mieście przeniosła się do większego, on nie mógł z nią się przenieść, bo nie było go stać na wynajem czegoś z nią, ona jest konkretną kobietą, nie chce całe życie mieszkać na stancji, chce zarabiać, kupić mieszkanie, założyć rodzinę i pytanie jak to zrobić z nim? kiedy ona musi go prosić, żeby poszedł na zajęcia i jeszcze wysłuchać, że się go czepia! dziewczyna kocha go naprawdę i sama się szarpie, sama jest bliska depresji. idealizm idealizmem i bezinteresowna miłość bezinteresowną miłością, ale nawet ja nie bardzo widzę, jak mogliby z tego wybrnąć.

 

drug przykład mój własny - znałam, nadal znam właściwie, mężczyznę z depresją, chodzi na terapię. miał taki interesujący pogląd, że mężczyzna nie powinien obciążać kobiety problemami i jej ogólnie marudzić, więc tego nie robił. zamykał się w sobie i mnie odtrącał. mogłam przeczekać takie okresy, jednak zawsze wyglądało to tak, że teraz on ma problemy, teraz on ma słaby okres, teraz on czuje się zagubiony, teraz on potrzebuje czasu i tak w nieskończoność. w pewnym momencie zapomniałam o sobie, było tylko dostosowywanie się do niego i pewnego dnia nie wytrzymałam, bo co ze mną? z moimi potrzebami? do dziś nie wiem czy trafiłam wtedy na człowieka z problemami, czy egoistę, który chciał mnie sobie rozstawiać po kątach wedle swojego uznania. wcale nie chodziło jak widzisz o pieniądze i o imprezowanie. tylko o to, że przez to zamykanie się w sobie, nie dzielił się ze mną sobą, to stwarza dystans. i o to, że kiedy ja miałam problem, nie miałam oparcia, zainteresowania, nic, bo on był najczęściej skupiony na sobie.

 

i tu pytanie do Ciebie - bezinteresowna miłość, dobrze, ale gdzie jest granica? całkowicie zatracisz siebie, żeby tylko trwać przy kimś? sam wpadniesz w depresję, żeby wytrwać z kimś w depresji? to nie jest wszystko takie proste.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lux24 prawdę mówiąc po prostu mnie nie stać na terapię. Mógłbym tu marudzić jaki to ja biedny a uczciwy ale prawda jest taka, że pieniądze by były gdybym zwalczył swój nałóg: fajki. Poza tym, do tej pory wchodziłem na terapię i pokrywałem część kosztów a tyle ile mi brakowało dorzucała mi dziewczyna (co w połączeniu z kupowaniem przeze mnie papierosów pokazuje, jaki jestem uczciwy wobec niej...).

Na terapię chodziłem przez kilka lat, ale nie widać szczerze mówiąc żadnej różnicy, przynajmniej ja nie widzę. Podejrzewam, że wina pewnie leży po mojej stronie, ponieważ ja mam ogólnie problem z rozmawianiem o swoich problemach, zwierzaniem się. W końcu doszedłem do wniosku, że albo sam się pozbieram do kupy, albo wcale się nie pozbieram.

 

Co do studiów i wykształcenia, zacząłem robić studia podyplomowe, poza tym dzięki pomocy dziewczyny dostałem pracę biurową (wcześniej pracowałem w fabryce), niestety nie radzę w niej sobie ale to zupełnie inny temat (wyobraź sobie człowieka odpowiedzialnego za komunikację i przepływ dokumentów w jakiejś firmie/organizacji który nie potrafi się wysłowić jak człowiek i w dodatku boi się rozmów telefonicznych - tyle na temat...). Do pracy codziennie dojeżdżam, wychodzę z domu o 5.30, wracam po 17 ledwo żywy, na studia wziąłem kredyt, jednak nie mam sił ich robić, podobno w lipcu mam bronić dyplomu ale czarno to widzę.

Jedyna rzecz która mnie jakoś motywuje do pracy, w której się staram rozwijać i widzę jakieś efekty (minimalne ale zawsze) to samodzielna nauka tworzenia stron internetowych. Chyba od czasu studiów nie byłem w nic do tego stopnia wkręcony, to mnie naprawdę fascynuje. Mam nadzieję, że uda mi się jak najszybciej opanować technologie w takim stopniu, żeby być w stanie zatrudnić się w jakimś studiu graficznym i robić to, co mnie interesuje. Ale z tego co widzę, to jeszcze długa droga przede mną. Nie wiem czy to jest wogóole wykonalne przy moim przemęczeniu i ogólnym stanie, ale próbuję. Może w końc uda mi się w życiu choć raz coś zrobić samodzielnie i czerpać z tego korzyśći.

A z takich nierealnych planów z serii "marzenia ściętej głowy" to chciałbym zostać fotografem (jak większośc niesprecyzowanych magistrów w tym kraju ). To taka moja główna pasja, niestety za droga żeby móc ją rozwijać (obecnie ucząc się stron robiennia stronek robie sobie portfolio internetowe z tego co do tej pory popstrykałem :). Może kiedyś...

 

P.S. Ludzie nie macie pojęcia jak ja dawno z nikim się nie komunikowałem na takiej zasadzie jak na tym forum! Wiem że to głupio brzmi, ale naprawdę ciesze się, że tu trafiłem :).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na_leśnik, nie dałoby rady znaleźć bezpłatnej terapii? skoro wiesz, że po części sam się przyczyniłeś do jej nieskuteczności, może warto spróbować jeszcze raz? gdzie indziej? z kim innym? byłaby to taka ostatnia próba..

 

co do reszty, zaskoczyłeś mnie bardzo, sporo robisz, praca, studia, własne zainteresowania, wspomniana wcześniej dziewczyna, gdyby ktoś na to spojrzał z boku, powiedziałby pewnie, że nie masz żadnych problemów ;) i teraz moja nowa myśl - może za dużo na siebie wziąłeś i ta presja Cię wykańcza? bo trzeba sobie poradzić na studiach, bo trzeba sobie poradzić w pracy, bo trzeba sobie radzić i tu i tu, bo inaczej nie będzie uznania ze strony dziewczyny. masz takie poczucie, że musisz na nią zasługiwać? pytam tylko, nie stwierdzam faktów..

 

czy w pracy z lękiem i wysławianiem z czasem nic się nie poprawia? bo w sumie powinieneś się oswoić i przyzwyczaić..

zainteresowania są naprawdę świetne, o tworzeniu stron się nie wypowiem, ale fotografia.. sama pstrykam i tu akurat nie ma tak, że taka pasja jest za droga, bo zdjęcia robi człowiek, a nie sprzęt, więc można robić dobre zdjęcia nawet zwykłym kompaktem. a nawet to uczy, bo wiadomo, że nim jest trudniej /mniejsze możliwości/, więc trzeba czasem pokombinować. nie zaniedbuj tego, bo jak sam napisałeś - może kiedyś..

 

fajnie, że dobrze się tutaj czujesz :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na_leśnik, po to właśnie jest to forum, tutaj sami swoi wariaci :)

 

deader, zaimponowałeś mi, jesteś większym idealistą niż ja, a nie spodziewałam się, że jeszcze tacy istnieją. wypowiem się w obronie kobiet, bo piszesz: "miłość powinna być bezinteresowna a nie wykalkulowana". nie chodzi o to, że wyrachowane, ambitne nieczułe pizdy - jak się wyraziłeś, szukają samca, który zaspokoi ich potrzeby i odrzucają po drodze wszystkie słabsze jednostki lub jednostki bez wykształcenia czy bez pracy. nie chodzi też o to, że kiedy pojawia się problem to się spierdala, jak znów się wyraziłeś. więc o co chodzi? ano o to, że w pewnym momencie przychodzi prawdziwe życie.

 

łatwo kogoś kochać bezinteresownie, kiedy jest się w liceum czy na studiach i żyje się beztrosko będąc na utrzymaniu rodziców, ale kiedy ludzie dobijają do 30-tki, zaczynają myśleć trochę inaczej, bo pojawiają się pewne problemy życiowe.

 

Tu śmiesznostka - jedna laska zostawiła mnie właśnie z powodu tego że zamiast iść na jakieś bzdurne studia które nic mi nie dadzą zdecydowałem się pójść do pracy, dzięki której dzisiaj mam własne mieszkanie i całkiem swobodnie sam się utrzymuję. Nie miałem 30 lat jeszcze, ledwo 22, i chciałem właśnie nam zapewnić dobre perspektywy na "prawdziwe życie". Jej jednak to nie odpowiadało, bo jak już pisałem, marzyła sobie o kimś z wyższym wykształceniem. Do dziś nie wiem czemu tak się tego czepnęła, obecnie nie utrzymujemy ze sobą kontaktu bo rozstaliśmy się w nieprzyjaznej atmosferze, ale wiem że ona skończywszy swoje studia nadal mieszka z mamusią i zarabia mniej ode mnie, tępaka bez studiów :) Piszę o tym żeby pokazać ironię, jak to "prawdziwe życie" może być dla kogoś niewystarczającym argumentem. Niektóre kobiety mają jakieś chore wymagania i kropka, nieraz się już przekonałem. Może ja mam takiego pecha że w życiu trafiałem na takie chore jednostki, ale nie moge mówić inaczejjak opierając się na własnych doświadczeniach przecież.

 

i tu pytanie do Ciebie - bezinteresowna miłość, dobrze, ale gdzie jest granica? całkowicie zatracisz siebie, żeby tylko trwać przy kimś? sam wpadniesz w depresję, żeby wytrwać z kimś w depresji? to nie jest wszystko takie proste.

 

Szczerze mówiąc to po głębszej analizie dochodzę do wniosku że tkwiłem w męskim odpowiedniku roli którą przyjmują bite kobiety - "może i bije, ale to dobry człowiek". Może tak naprawdę ciągnąłem tą relację bo byłem przeświadczony że żadna inna mnie nie będzie chciała i lepiej będzie trzymać się tej która, choć "zepsuta", przynajmniej mnie chce..? Może nie tyle jestem takim idealistą, co tak popsutą jednostką? Sam już nie wiem. Myślę że do tych spraw podchodzę bardzo emocjonalnie i nie zawsze logicznie. Chyba nie powinniście słuchać moich rad w takich sprawach :D

 

A pomysł z "głową rodziny" jest dawno nieaktualny, jakby jakis facet chciał mi rządzic w związku to bym go śmiechem zabiła, teraz ma być demokracja i partnerstwo w relacji, a nie hierachia.

 

Masz dziwne, żeby użyć łagodnego słowa, pojmowanie terminu "głowa rodziny". W twoim pojmowaniu to jest raczej "tyran rodziny". Demokracja to rządy większości, w przypadku kiedy masz dwójkę ludzi i różnicę zdań to nigdy nie da się problemu rozwiązać na demokratycznych zasadach. Już właśnie na zasadach partnerskich bardziej - idąc na kompromisy, wypracowując wspólnie rozwiązania. Demokracja nie ma z tym nic wspólnego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam że tak którtko, ale dziś po protu nie mam siły pisać. W pracy prawie nic nie zrobiłem a jutro wstaję na 6, więc pobudka o 3.30.

Niestety nie wiem gdzie mógłbym uzyskać darmową pomoc psychologa, poza tym nie mam siły na psychoterapię (ostatnie pół roku przychodziłem po pracy na sesję i prawie zasypiałem w fotelu, nie potrafiłem mówić o niczym innym niż o tym, że jestem zmęczony). Od jutra zaczynam tygodniowy urlop, może uda mi się coś na studia zrobić. A z dziewczyną coraz gorzej. Ona jest przemęczona, ja jestem przemęczony. Ehhh.... Powoli mam tego wszystkiego dość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj an forum na_leśnik :D

 

To, że postanowiłeś przyłączyć się do grona osób z podobnymi problemami to bardzo dobrze.

Jednak moim zdaniem powinieneś porozmawiać o tym z dziewczyną, o swoich problemach.

A całkiem możliwe, że znajdziesz w niej "przyjaciela- terapeutę", który Cię wysłucha i pomoże w trudnych chwilach

Korzystaj z tego co masz, bo ja dziewczyny nie mam a dobrze by było jakby Twoja wiedziała co Cię wewnętrznie trapi 8)

Wydaje mi się że Twoje blokady związane z rozmową o psychicznych problemach wynikać mogą z tego, że nie pozwalasz

nikogo do tego swojego świata dopuścić, a Twoje silne emocje muszą mieć gdzieś swoje ujście.

Oczywiście jest to tylko i wyłącznie Twoja decyzja, a my możemy Ci to jedynie zasugerować ;)

 

Pozdrawiam i życzę Ci powodzenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×