Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?


LINA

Rekomendowane odpowiedzi

Jovana80

a jak Kochana wygląda taka wizyta u dermatologa, przecież tam nie ma fotela ginekologicznego. Ja na wargach sromowych nie mam żadnych zmian, tylko pod wejściem do pochwy - tam gdzie zwykle nacinają podczas porodu mam taką fałdę bardzo cienkiej śluzówki. To miejsce jest częśto podrażnione po stosunku, wg. gina w wynika tarcia.

Sama już nie wiem, moja gin. niby nie widzi nic niepokojacego. W lutym stwierdziła mi grzybicę po antybiotykach ( w styczniu miałam angine ropną i brałam antybiotyki 13 dni ). Przeszłam kuracje, ale już po miesiącu znów miałam dolegliwości. Tym razem powiedziała, że infekcji brak i że widzi tylko otarcie po stosunku - dostałam Pimafucort do smarowania.

W tym tygodniu byłam znowu z powodu dolegliwosci po stosunku, znów zdiagnozowała otarcia -powiedziała, że u mnie jest problem z tym miejscem pod wejściem do pochwy, ze jest masakrycznie. Dodała, ze jest troche grzybiczej wydzieliny - dostałam Pimafucin w globulkach. Ale to wszystko jest zawsze - tylko na oko ...

Po tym co napisałaś znów zaczęłam rozmyślać o liszaju. Ale wolałabym uniknąć pobierania wycinków. U mnie jak nie współżyje dolegliwości ustępują, najgorzej jest po stosunku. W trakcie seksu nic mnie nie boli, staram się pamiętać o żelu nawilżającym ale następnego dnia zwykle już jest problem .

Dzisiaj byłam na psychoterapii. Mówiłam o lęku przed chorobami, niepokojących mnie różnych objawach. O tych ciągłych problemach intymnych. Moja psychoterapeutka z wykształcenia jest psychiatrą. Dzisiaj dowiedziałam się też, że była również na okulistyce i chirurgii. Bardzo mnie to cieszy bo zamierzam opowiedzieć o różnych objawach, które całymi latami niepotrzebnie potęgowały lęk a teraz mogą zostać mi przez tą Panią wytłumaczone, jak np. męty w oczach, przez które przez kilka lat umierałam ze strachu - a dzisiaj usłyszałam, ze to nic groźnego i że ona też je ma. Szkoda, że nie trafiłam na nią wiele lat temu, być moze dziś nie cierpiałabym na hipochondrię.

Spotkanie było dla mnie za krótkie, już nie mogę się doczekać następnego. Bardzo chciałabym zadać jej kilka konkretnych medycznych pytań, mam nadzieję, że rozwieje moje wątpliwości. Postanowiłam spisać sobie taką listę.

A co Ty zamierzasz dalej robić z tym liszajem. Czy będziesz pobierała wycinki, czy wiesz jak to wygląda - bo jestem bardzo ciekawa. Czy już to jakoś leczysz ? Jakie masz objawy ? Tak bardzo chciałabym aby moje problemy intymne wreszcie się skończyły.

 

-- 11 kwi 2013, 15:58 --

 

Jovana80 Ania00

skąd jesteście - fajnie byłoby się spotkać i pogadać na żywo

 

-- 11 kwi 2013, 16:05 --

 

Jovana80

w wikipedii napisane jest, że liszaj twardzinowo zanikowy obecnie NIE JEST uznawany za stan przedrakowy !!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj dziewczyny za mocno najeżdżacie na Paulę,moim zdaniem...I trochę za daleko wyjeżdżacie z tymi tekstami o tym,że ważniejsze są dla niej choroby niż dzieci..Raczej jej takie opinie nie pomogą...Ona sama musi do tego dojść,że nic jej nie jest.

Aaa Czapla,:

Jednej hopochondryczce synek zachorował na autyzm..

Co ma wspólnego hipochondryzm matki z autyzmem jej synka ?.... :roll:

 

Poczytaj sobie poprzednie wpisy Pauli bo obawiam się, że tego nie zrobiłeś. Miesiącami nic nie dało zapewnianie jej, że nic jej nie dolega, bo dalej drążyła, a co najgorsze, nie zrobiła nic, by to zmienić. Była dosłownie raz w listopadzie na wizycie u psychiatry i na tym się skończyło, za to stać ją było na konsultacje u onkologa i innych specjalistów by drążyć temat swych urojonych chorób. A psychiatra nie okazał się tym, który ma pomóc. Do tego sama pisała w swoich postach jak rodzina już się z niej śmieje, życząc jej ciągle mniej raków. Po prostu wszyscy są tym zmęczeni, umordowani, a ona dalej drąży i nic z tym nie robi. Powtarzam: nic z tym nie robi całymi miesiącami. NIC.

 

Pytasz mnie co może mieć autyzm dziecka wspólnego z hipochondrią matki? A to, że dzieciom udziela się hipochondria matki tak samo jak udziela im się np. alkoholizm któregoś z rodziców. Dotyczy to każdej patologii: rodzica narkomana, rodzica stosującego przemoc wobec drugiego rodzica, anoreksji, awantury w domu, itd. Dzieci nie są ani głupie, ani ślepe ani głuche i często współodczuwają to, co dzieje się w domu. I nie mów mi, że ogarnięta obsesją urojonych chorób matka, ciągle o nich mówiąca, nie przekazuje swoich lęków dzieciom. One to chłoną. Stąd mamy dorosłe dzieci alkoholików, narkomanów, znęcających się, wariatów, jak i hipochondryków. Ci ludzie często dopiero w wieku dorosłym mogą "przepracować" problem rodzica. Jednak to problem, w którym one żyły. Konsekwencjami patologii i chorób rodziców mogą być różne problemy i dolegliwości dzieci w wieku nastoletnim czy dorosłym.

 

Jako rasowy hipochondryk napiszę kolejny raz:

1. Hipochondria to jedna z najgorszych odmian egoizmu.

2. Hipochondryka uleczy albo potwierdzanie mu wymyślonych przez niego chorób, gdyż wówczas nie ma pożywki do dyskusji, a nic tak nie pobudza do dalszego szukania chorób, jak zapewnienia ze strony innych że nic mu nie dolega, gdyż wtedy szuka kolejnych objawów. A tak: "no rzeczywiście jesteś chory na raka", zamyka szukanie i dyskusję, bo interlokutor nie pozostawia możliwości zaprzeczenia. Jeśli hipochondryk zaprzeczy wprost lub sam przed sobą, to będzie pierwszy krok do wyleczenia ("On mi przyznał rację, że mam raka, ale przecież nie jestem chory na raka! Przecież on nie ma racji!)

3. Hipochondrię może uleczyć (powtarzam "może") prawdziwa choroba bliskiej osoby, jej smierć lub inna duża tragedia. Wówczas hipochondryk potrafi dostrzec jak wygląda rak, objawy, leczenie, a często niestety przegrana walka i śmierć.

Mnie taki przypadek prawie wyleczył. Zawsze będę używać słowa "prawie", gdyż hipochondrykiem jest się do końca życia :bezradny:

 

Wymyślanie sobie ciągle raków jest obrażaniem ludzi naprawdę na to chorych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czapla, 100% racji, pięknie napisałaś. Wychodzę z założenia, że jak ktoś chce, to z tego wyjdzie. U mnie mija właśnie 10 lat od kiedy zachorowałam na wszelkiej maści nerwice i 9,5 roku od kiedy jestem wyleczona, oczywiście "trzymając rękę na pulsie".

 

Od roku parę dni w miesiącu potwornie bolała mnie okolica wyrostka. Porobiłam badania na spokojnie, nic nie wyszło, mam po prostu bardzo bolesną owulację. Pogodziłam się z tym, funkcjonuję i nie szukam w tym bólu ukrytego taka.

 

Nie każdy przewlekły ból jest rakiem, ale potrzeba inteligencji, żeby w końcu to zrozumieć. Z całym szacunkiem, ale są osoby, które niestety jak widać nigdy nie osiągną takiego poziomu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czapla - Co do Paulig24 - nadal twierdzę,że takie teksty raczej jej nie pomogą,a być może zdołują jeszcze bardziej.Sama musi zrozumieć pewne sprawy...

2.To jasne,że hipochondria matki może przenieść się na dziecko itp.Ale nie ma hipochondria matki żadnego bezpośredniego związku z autyzmem dziecięcym .

 

 

1. Hipochondria to jedna z najgorszych odmian egoizmu.

No dobra,z tym się zgadzam

2.

2. Hipochondryka uleczy albo potwierdzanie mu wymyślonych przez niego chorób, gdyż wówczas nie ma pożywki do dyskusji, a nic tak nie pobudza do dalszego szukania chorób, jak zapewnienia ze strony innych że nic mu nie dolega, gdyż wtedy szuka kolejnych objawów. A tak: "no rzeczywiście jesteś chory na raka", zamyka szukanie i dyskusję, bo interlokutor nie pozostawia możliwości zaprzeczenia. Jeśli hipochondryk zaprzeczy wprost lub sam przed sobą, to będzie pierwszy krok do wyleczenia ("On mi przyznał rację, że mam raka, ale przecież nie jestem chory na raka! Przecież on nie ma racji!)

Jako inny rasowy hipochondryk stwierdzam,że : mnie nie pomagało potwierdzanie wymyślonych chorób,a wręcz przeciwnie powodowało,że jeszcze bardziej się zagłębiałem w to wszystko i wpadałem w głębokie doły...

3.Bliska mi osoba niedawno zmarła na raka.Widziałem cierpienie tej osoby,i to co się z nią działo pod koniec choroby...I wtedy jeszcze bardziej zacząłem się martwić,o to,że w przyszłości mogę mieć raka....(podkreślam:martwić - bo nie uważam się od dłuższego czasu za hipochondryka którym kiedyś byłem).

Wymyślanie sobie ciągle raków jest obrażaniem ludzi naprawdę na to chorych.

Nie sądzę...Tzn. gdyby ktoś specjalnie sobie wymyślał choroby i wmawiał innym,że jest chory to ok.Ale hipochondryk nie chce być chory,i w sumie nie wymyśla sobie chorób celowo - ot,bo tak chce.

 

Nie każdy przewlekły ból jest rakiem, ale potrzeba inteligencji, żeby w końcu to zrozumieć. Z całym szacunkiem, ale są osoby, które niestety jak widać nigdy nie osiągną takiego poziomu.

Kinia - z całym szacunkiem ale ja nie chce osiągać Twojego poziomu;) i nikomu tego nie życzę ponieważ bije z tego co napisałaś zwykłą ludzką zarozumiałością i chamstwem.

Gdybyś bardziej zainteresowała się tematem wiedziała byś,że inteligencja akurat nic nie ma do hipochondrii.Dużo za to do hipochondrii ma osobowość,charakter i przeżycia danej jednostki,bo nawet inteligentna osoba,mająca problemy ze swoją psychiką - nie radząca sobie z własnymi lękami jest w stanie sobie wkręcić chorobę pomimo tego,że wie,iż raczej posiadanie danej choroby przez nią jest niemożliwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej a ja zauważyłam u siebie cos nowego. Tzn moje dziąsła zrobiły sie białe. Moze nie tak całkiem białe ale sa duzo jasniejsze niz wczesniej. Czytałam ze to moze byc objaw anemii. Moze powinnam zrobic morfologie. Dziąsła nie bolą, nie sa opuchnięte, tylko ten kolor. Mam nadzieje ze to nic powaznego.

 

-- 15 kwi 2013, 09:49 --

 

Mam wszystkiego dosc. Byłam u ginekologa. NIby wszystko peknie, ładnie a ciąży nie ma. Musimy szukac dalej przyczyny. Mam zrobic test PCT. Tzn w dni płodne 8-12 godzin po stosunku musze pojechac do kliniki i tam mi pobiorą śluz szyjkowy zeby sprawdzic pod mikroskopem jak sobie w moim śluzie radzą plemniki. do dupy z tym wszystkim...

 

Jeszcze wczoraj przypomniały mi sie pieprzyki, zaczęłam sie bac. Usiadłam w łazience na podłodze i tak sie poryczałam jakby sie niewiadomo co stało. Zrobiło mi sie tak strasznie zle i przykro, ale juz przeszło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aniu przykro mi, ze znow sie nie powiodlo, ale ilez pocieszajce jest to, ze lekarz nie przekresla Twoich szans. Wiem, ze lekko jest powiedziec, bys sie nie zalamywala, ale w sumie nie masz wyjscia, musisz brac zycie jakie jest i akceptowac porazki, a wzejdzie slonce :-) Byc moze rzeczywiscie problem nie jest tylko po stronie Twoich problemow z PCO itp. Czy Twoj maz tez sie badal pod katem plodnosci? Mam wsrod bliskich znajomych malzenstwo, on ma jakis klopot z przenoszeniem plemnikow przez sperme i lekarze dawali im male szanse, choc jakies tak, zabrali sie wiec za in vitro, gdyz same plemniki byly ok, niestety po 3 probach dali sobie spokoj, choc ta metoda ich szanse zwiekszaly sie do 90 proc. Po wielu kolejnych badaniach okazalo sie, ze ona miala toksyczne srodowisko i jako para nie wspolgrali ze soba. Ona dostala leki, ktore mialy zmienic PH w pochwie no ale nie stac ich bylo juz na in vitro, wiec ostatecznie adoptowali dziecko, ale po roku od adopcji ona cudem zaszla w ciaze, malo tego potem znow zaszla w ciaze i maja teraz trojke dzieci :-) Przyczyn wiec moze byc wiele, a natura jest przewrotna matka i nikt mi nie powie, ze to sie nie zdarza :-) W ich przypadku oboje mieli jakies klopoty a dodatkowo dochodzil stres, gdy zaspokoili swoja potrzebe i straszliwa chec posiadania dziecka to wlasnie wtedy zadzialal palec Bozy :-) Sama wiesz,ze takich historii jest mnostwo, wiec glowa do gory!!!

 

Pralinko, ja jestem z Pomorza :-) Co do wyposazenia w gabinecie dermatologicznym, to napisze ci, ze rok temu mialam jazde na czerniaka i odwiedzilam tych gabnetow troche, w wiekszosci z nich, tych bardziej renomowanych byly fotele ginekologiczne. Ja z moim liszajem trafilam do dermatolog, ktora podobno sporo tych liszajow widywala, akurat gabinet ten wyposazony w fotel nie byl, ale doktor zbadala mnie na kozetce. Nie czulam sie skrepowana, bardziej zajmowala mnie sama choroba, ale mysle, ze lepiej pojsc pierwszy raz do kobiety, o ile mozna sie przemoc do faceta ginekologa t z dermatologiem juz jest roznie, w koncu nie zdarza im sie codziennie ogladac nasze narzady. Co do Twojej przypadlosci, to bardzo malo prawdopodobne, ze jest to liszaj. Uwazam, ze masz problem z hormonami, za malo progesteronu, moze estrogeny, powinnas zbadac estradiol i koniecznie zmienic lekarza ginekologa!!! Nie powinien, nawet wiecej, nie mial prawa bagatelizowac tego co mowisz, to ze nie wyglada to na liszaja nie oznacza, ze jest w pelni normalne. Masz duzo stresow w zyciu, a wtedy hormony lubia szalec. Poszukaj najlepiej jakiegos ginekologa i endokrynologa w jednym, jesli chcesz mozesz przejsc sie rowniez do dermatologa, powie Ci przynajmniej czy masz sie niepokoic jakims liszajem, na pewno uspokoi w Tobie watpliwosci. Wiem, ze na wikipedii jest napisane, ze to stan przedrakowy nie jest, ale pani doktor na wizycie powiedziala mi doslownie: "czy wie Pani, ze z tego moze sie zrobic rak?" a potem szybko dodala, widzac chyba nagle wypieki na mojej twarzy: "ale nie musi!". Nie zajmuje swoich mysli taka wersja, na razie jest dobrze i sama obserwuje to, nie leczac, poniewaz lekarstwa jako takiego na to nie ma. Sa tylko sterydy lagodzace objawy, a ze ja objawow nie mam to po prostu olewam to, w co samej ciezko mi uwierzyc, patrzac na to, ze jestem hipochondryczka :-) Mysle, ze po prostu powoli sie ucze :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jovana80 jakos daje rade narazie. Staram sie byc silna i najlepiej wogule nie myslec o zachodzeniu w ciąże. Ale sa takie momenty ze cos wemnie pęka.

Mój mąż robił badanie nasienia, takie podstawowe. Wyniki były ok.

 

jovana to fajnie ze tak dobrze sobie radzisz ze swoim schorzeniem. Eh ci lekarze tez nieraz niepotrzebnie straszą. Jakby tak patrzec to ze wszystkiego moze rozwinąć sie rak. Mój koszmar związany z hipochondrią zaczął sie własnie od tego ze usłyszałam od neurologa, do którego poszłam z zawrotami głowy, ze moge miec stwardnienie rozsiane. To było ponad 2 lata temu i rozpetało burze w mojej psychice. Oczywiscie żadnego stwardnienia rozsianego nigdy nie miałam. A cudowna pani doktor tak sobie chlapnęła, a co jej szkodzi troche postraszyc pacjenta. Tylko czemu nie powedziała np o raku mózgu albo innych przypadłościach. Po samych zawrotach bez żadnych badan mozna nawymyślac chorób ile dusza zapragnie. A winny był stres

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jovana80

ja też myślę, że moje dolegliwości nie mają nic wspólnego z liszajem, skłaniam się raczej w kierunku zaburzeń hormonalnych być może nawet na tle nerwowym.

Od trzech miesięcy mam nieregularne miesiączki, cykle wydłużają się i odczuwam ZNP. W tym miesiącu to już jest masakra - właśnie wciąż czekam na okres, którego jakoś nie widać. Bolą mnie piersi, jestem strasznie nerwowa i płaczliwa, ale najgorsze są wzdęcia i gazy ... Teraz właśnie poryczałam się przed komputerem zupełnie bez powodu.

Jeszcze moment i zacznę panikować, że mam coś chorego w tym brzuchu. Rano jeszcze było w miarę ok. ale jak tylko zjadlam śniadanie znów brzuch jak w 4 miesiącu, uczucie ciężaru, kamienia w żołądku i śmierdzące gazy.

2 tyg. temu całkowicie odstawiłam słodycze i cukier, nawet nie słodze herbaty. Myslałam, że poczuje się lepiej tym czasem jest w

ręcz odwrotnie. Po wizycie u ginekologa i wzięciu globulek na grzybicę przeszło pieczenie i dyskomfort. Obiecałam sobie, ze koniec z oglądaniem się z lusterkiem w kroku - choć kazdego dnia mnie to kusi ...

Jeśli rzeczywiście dokuczała mi grzybica to mam nadzieję, że odstawienie cukru w końcu pomoże. Postanowiłam też ograniczyć jakąkolwiek chemie do toalety intymnej i odstawiłam płyny i podmywam się samą wodą. Wytrzymałam na razie 3 dni i wczoraj użyłam troszeczkę mydła biały jeleń bo jakoś nie mogę się tak do końca przekonać czy sama woda wystarczy. Mam jednak świadomość, ze muszę jakoś odbudować sobie śluzówkę a nie wymywać i powodować coraz większe wysuszenie i wyjałowienie.

Zaczęłam też stosować polecone przez gina globulki z kwasem hialuronowym i kwasem mlekowym.

Nerwica niestety nie odpuszcza. Przez te wszystkie dolegliwości i lęki z tym związane bardzo oddaliłam się od swojego męża. Ma mnie dosyć, wykrzyczał mi, że nie może już słuchać moich narzekań, jest zmęczony moimi chorobami. Od kilku dni miałam też problem z uchem, przeszkadzał mi jakiś szum i dziwne słyszenie niektórych dźwięków. Myslałam, że może jest przytkane zbyt dużą ilością wydzieliny. U laryngologa usłyszałam jednak, że jest wszystko w porządku i ZAŁAMAŁAM SIĘ, bo to oznacza, że problem jest ... W GŁOWIE. Wyszłam z tamtąd zapłakana i postanowiłam, że żebym nie wiem co się działo KONIEC Z WIZYTAMI U LEKARZA !!! Odwołałam wszystko bo po tygodniu od poprzedniej wizyty u gina - ze strachu już zdążyłam się znowu zapisać ...

Jutro psychoterapia, aby do jutra a potem ...

pozostało tylko zacisnąć zęby i

i sama nie wiem, nie chcę niczzego planować, czuję się paskudnie.

Chce mi się płakać, tak bardzo chciałabym być szczęśliwa, cieszyć się seksem i poprostu żyć - tymczasem panicznie boję się, że może moja ginekolog czegoś nie zauwazyła albo się nie zna i że mam tam coś nie tak z tą śluzówką, z czego zrobi lub już się zrobił jakiś rak. Boję się seksu, że po stosunku znów wrócą dolegliwości, boję się że mój mąż w końcu nie wytrzyma i mnie zostawi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ej tam pralinko, nie mysl o najgorszym, mezowie czesto maja nas dosc, moj tez nie raz w rozpaczy wykrzyczal mi, ze w koncu wszystko to pierdolnie i nie wroci, ale potem mowil mi, ze myslal, ze w ten sposob troszke rozumu nabiore :-) Pralinko objawy, ktore opisujesz sa klasyczne dla zaburzonej gospodarki hormonalnej. Ja jednak radzilabym Ci zmienic lekarza, ale tylko ze wzgledu na to, ze nie daje Ci wytycznych co do badan na hormony. Na pewno nie masz zadnego raka, a Twoja choroba w wiekszosci jest w glowie :-) Dla przykladu przywolam Ci hostoryjke z mojego zycia, a bylo to rok temu w wakacje... Mialam wzgledny okres przerwy w "chorobach" i zylam sobie blogo, grille, imprezki, tu piwko, tam piwko, az tu ktoregos pieknego dnia z rana obudzilo mnie wzdecie, potezne wzdecie, z poczatku pomyslalam, ze to takie chwilowe, ale trwalo z pol dnia, wiec zaczelam szperac, doszukiwac sie i wmowilam sobie marskosc watroby, raka watroby i wiele innych ekstremalnych chorob dotyczacych tego narzadu. Codziennie macalam sie i codziennie mialam wzdecie, nie bylo sekundy bym nie pomyslala o mojej watrobie, obserwowalam swoj kal, ktory nagle zaczal byc bardzo skapy, zaczelam miec zatwardzenie naprzemiennie z biegunka, czyli wszystko nie tak, a brzuch jak balon i nagazowany, nieustanne kolki, zaczelam brac ostropest, bo wciaz balam sie do lekarza, az w koncu zachorowala moja corka, zwykle przeziebienie, ale pisalam juz wczesniej, ze przeszla zapalenie opon mozgowych, wiec dla mnie kazda jej choroba to jakis powrot tamtych wydarzen, straszna trauma... jak mozesz podejrzewac moje wzdecia minely, moja chora watroba nagle przestala doskwierac, a wszystko bylo tak realne! Pralinko, wiem, ze Twoje doswaidczenia zyciowe sa straszne, ale zyjesz i masz dla kogo przede wszystkim zyc! Bierz sie w garsc! Kup sobie cos w miare mozliwosci, wyjdz na swiat, cwicz, czytaj, rob cokolwiek co Cie zaabsorbuje, wpadlas w dol, w ktorym nie raz bylam, nie znosze tego stanu, tego egoistycznego tkwienia w jednym punkcie i mam nadzieje, ze dlugo jeszcze tam nie trafie! Czytasz tutaj nas wszystkich i widzisz, ze oprocz jakichs codziennych, zyciowych dolegliwosci nic nam nie jest, to wszystko tworzymy w swojej psychice! Zyjemy wiec musi nas bolec bo to jest wlasnie zycie do cholery! Trzeba sie martwic gdy nic juz nie bedziemy odczuwac, bo to nie jest stan noralny. Trzeba to zaakceptowac i nauczyc sie nie zauwazac. Ja ucze sie tego jak dziecko codziennie, alke staram sie, mysle wtedy o synku, o coreczce, o mezu, musze dla nich byc normalna. Pralino wierze, ze wyjdziesz na prosta :-) Pisz jesli Ci prosciej i nie przejmuj sie, ze ktos Cie nie zrozumie, bo wlasnie nikt jak my tutaj wiemy co przezywasz :-)

 

Aniu jestem pelna podziwu dla ciebie i dumna, ze tak wyszlas z tego bagna, dla Pralinki to ty powinnas byc wlasnie przykladem, bo pamietam jak ciezki mialas okres gdy wciaz peiprzyki Twoje i meza nie dawaly Ci spokoju, tak przykro czytalo sie Twoje posty, a teraz mimo chwilowych niepowodzen czytam inna osobe, osobe ktora widzi swiatelko w tunelu i podnosi sie, walczy :-) Co do lekarzy, to masz racje, mysle, ze brak im przygotowania psychologicznego, a poza tym jakiegos ludzkiego taktu. Powinni zdawac sobie sprawe, ze ich slowkorzucone od niechcenia moze sie wyryc gleboka bruzda w naszej psychice. Z jednej strony internet to pulapka i zguba dla nas, ale z drugiej, to czasem dzieki temu zapleczu mozemy sie przygotowac, nie dac wpuscic w maliny, wiec najwieksza sztuka do opanowania dla nas bylaby umiejetnosc filtrowania i dozowania informalcji. Ja niestety zauwazylam, ze czesto sugeruje odpowiedzi i piszac o jakims obajwie i szukajac go, zestawiam od razu z nowotworem. O wyniki nie trudno, bo kiedys na zasadzie eksperymentu wpisalam pierwszy, lepszy obajw z glowy dodajac slowko "rak" i mialam zaraz gotowa diagnoze.

 

Spokojnego weekendu wam zycze :-) i plodnego! ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jovana ja sama jestem w szoku ze tak sobie z tym poradziłam. Jeszcze kilka miesięcy temu byłam niemal pewna ze moje zycie juz zawsze bedzie tak wyglądało. Ale skoro mi sie udało to każdemu sie moze udac.

Niedawno dowiedziałam sie ze moja siostra cierpi na nerwice natręctw. Tak mi jej szkoda. Chciała zrezygnowac z pracy bo nie jest w stanie wykonac najprostszych czynnosci, najprostszych obliczeń czy wypełnienia zwykłego dokumentu. Wszystko sprawdza po 20 razy i dalej nie jest pewna czy zrobiła cos dobrze. Czynność która normalnie trwa 10 minut jej zajmuje pół dnia. I jeszcze ma potworne wyrzuty sumienia ze robi wszystko zle i za wolno. Poszła do psychiatry, powiedział zeby sie absolutnie nie zwalniała bo teraz bardzo trudno o prace i ze bez problemu wystawi jej zwolnienie na ile tylko bedzie chciała. Powiedział ze jej sie to nalezy jak psu buda. Ustalili ze na początek dostanie zwolnienie na 2 miesiące. Maksymalnie mona byc na zwolnieniu pół roku i potem chyba moga cie zwolnic z pracy. Ale najwazniejsze ze dziewczyna nie zostanie bez grosza przy duszy. Co prawda mieszka z rodzicami ale wiadomo ze wieku 24 lat to człowiek chce miec swoje pieniądze. Pozatym ma chłopaka i planują wspólne zycie, wiec każdy grosz sie przyda. Siostra chodzi tez na terapie do psychologa. Ta terapie opłacają jej rodzice.

 

Ja niewiem czy to jakies fatum nad moja rodziną? Mama leczyła sie przez 7 lat na depresje. Ja mam nerwice i ta hipochondrie i jeszcze moja siostra...

 

-- 18 kwi 2013, 11:04 --

 

Ja ostatnio jestem w troche gorszej formie psychicznej ale nie jest bardzo zle. Doskwiera mi brak pracy, cały dzien do ok 17 godz siedze sama w domu. Nie mam dzieci, w ciąże próbuje zajsc ale sie nie udaje, finansowo tez robi sie nieciekawie. Generalnie nie mam jakiegos celu. Staram sie wynajdowac sobie różne zajecia. Oczywiscie codziennie przeglądam internet w poszukiwaniu ofert pracy, wysyłam cv i nic. Są dni kiedy jest mi naprawde smutno, nie mam z kim pogadac, do kogo sie odezwac, do kogo usmiechnąć. To trwa juz rok!!! Znajomi pracują, maja swoje zajęcia.

Szukam pracy nawet na pół etatu, na zlecenie, wszystko jedno byleby wyjsc do ludzi. Niestety nie mam prawa jazdy i przez to juz kilka ofert przeszło mi koło nosa. To jest takie głupie uczucie ze wstaje rano po nic..... no dobra gotuje, sprzatam, ale pieniędzy mi od tego nie przybędzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałabym, abyście mi pomogli w ocenie mojego zdrowia. Od 7 lat mam nasilające się objawy. Zaczęło się od kolana, bóle i odrętwienia, zmiany na zimno i ciepło. Przez te wszystkie lata nie minęło to, a się nasiliło. Cała prawa strona mi drętwieje, kolano jest lekko opuchnięte, palce u rąk bolą, są zdrętwiałe, aż po łopatkę. Rok temu poszłam do neurologa i powiedział mi, że może być to stwardnienie rozsiane. Niby poszłam do szpitala, porobili badania, wykryli tylko coś w głowie, ale nie związane z SM. Jestem w lekkiej rozsypce, bo w pon znowu idę do szpitala. Lekarze mówią, że przy SM ból się nie pojawia, że mogę mieć to na tle nerwowym. Z drugiej jednak strony mam znajomą ciężką chorą na SM i ona mówi, że ból jest częścią tej choroby. Tak samo na forach poświęconych tej chorobie widzę, że ludzi o tym wspominają.

Czy serio przez 7 lat nerwica mogła wpłynąć tak na moje zdrowie i stopniowo się nasilać? Bo aż mi dziwnie był rok temu w szpitalu, kiedy po wszystkich badaniach okazało się, że jest ok. A potem doszły bóle i drętwienia łopatki, plus mrowienia w oku, dostaje paniki :C Dodam, że są powody które mogłyby właśnie te objawy przypisać do nerwicy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aniu, u mnie nerwica też jest rodzinna i miały ją moja Mama i Babcia.

 

Nerwica natręctw jest okropna, wiem miałam razem z innymi rodzajami. Ja z kolei wszystko układałam, uff, to było męczące.Siostrze powinny pomóc leki uspokajające.

 

A co do ciąży, to ostatnio zaszła koleżnka, po 8 latach i paru inseminacjach. Lekarze nie dawali jej szans, a gdy odpuściła, udało się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szkoda, że TU taka cisza ostatnio.

Mam nadzieję, że to dlatego, że Wszyscy czujecie się lepiej.

Ja za to mam potrzebę pisania ...

Czuję się źle fizycznie i psychicznie. Odczuwam ciągły niepokój, lęk i obawy o swój stan zdrowia. Mam ciągłe poczucie zagrożenia.

Od świąt cierpiałam na wzdęcia, ciężar w brzuchu i gazy. Najpierw myślałam, że to kwestia ciężko strawnego jedzenia i alkoholu, którymi to raczyłam się odświętnie, ale jak po tygodniu nie mijało zaczęłam zwalać na to, że jestem przed miesiączką. Zrobiłam sobie morfologie, która wyszła ok. i próby wątrobowe i niestety ALT wyszedł mi ponad normę:

mój wynik to - 58 ( norma do 38 ). ginekolog, która oglądała wyniki stwierdziła, że skoro nie biorę żadnych leków to moja wątroba powinna sobie radzić z jedzeniem i alkoholem i wynik powinien być w normie. Zaleciła pobranie przez miesiąc Essentiale Forte i po tym czasie powtórzenie badań +dodatkowo badania na wirusa wątroby typu B i C.

No i zaczęło się, zaczęłam panikować ... Okres spóźnił mi się kilka dni i był drugiego dnia bardzo obfity - co półtorej godziny musiałam zmieniać podpaske - następny powód do lęku i niepokoju. Gazy ustąpiły ale wciąż po zjedzeniu czegokolwiek czuję się gruba i mam kamień w żołądku. Mam nadzieję, że po okresie to się zmieni, bo już się martwię, że to może od wątroby. Rok temu miałam usg brzucha i bylo wszystko ok. ale na przełomie grudnia i stycznia miałam anginę ropną i przez 14 dni brałam antybiotyki i co 4 godziny paracetamol i ibuprofen ( tyle leków naraz co wtedy to nie wziełam nigdy wcześniej w zyciu ) do tego jeszcze po miesiącu przeszłam kuracje doustną na grzybice pochwy ...

Czy to możliwe, że ten podwyższony alt jest od tych wszystkich leków ???

Chodzę strasznie podminowana, rozdrażniona i ciągle chce mi sie płakać. Nie nadążam ze wszystkim w domu, mam wrażenie, że obowiązki mnie przerastają. Do tego jeszcze mam problem ze snem. Kładę się coraz później spać i mam problemy z zaśnięciem. Czuję się zmęczona i obciążona. Wszystko mnie wkurza.

Chciałabym przestać się martwić, ale jak tylko coś poczuję to nie potrafię tego zlekceważyć i zaczyna się nakręcanie ...

Przepraszam, że Was zadręczam tym wszystkim ale ja naprawdę się boję i nie mam z kim o tym pogadać. Chodzę na psychoterapię ale jakoś nie odczuwam żadnej poprawy ... i powoli zaczynam tracić już nadzieję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pralinka1, czy byłaś u psychologa/psychiatry? Mi pomogły leki + psychoterapia, sama nie dałam sobie rady z lękami.

Objawy ze strony układu pokarmowego mogą sugerować Zespół Jelita Drażliwego - ja to mam, właściwie zaczęło się, po wyleczeniu nerwicy, taki spadek po chorobie... Powraca mi cały czas, jestem pod kontrolą gastrologa i przy zaostrzeniu biorę leki.

 

Polecam Ci wizytę u gastrologa + badania typu kolonoskopia i psycholog/psychiatra po coś na uspokojenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałabym, abyście mi pomogli w ocenie mojego zdrowia. Od 7 lat mam nasilające się objawy. Zaczęło się od kolana, bóle i odrętwienia, zmiany na zimno i ciepło. Przez te wszystkie lata nie minęło to, a się nasiliło. Cała prawa strona mi drętwieje, kolano jest lekko opuchnięte, palce u rąk bolą, są zdrętwiałe, aż po łopatkę. Rok temu poszłam do neurologa i powiedział mi, że może być to stwardnienie rozsiane. Niby poszłam do szpitala, porobili badania, wykryli tylko coś w głowie, ale nie związane z SM. Jestem w lekkiej rozsypce, bo w pon znowu idę do szpitala. Lekarze mówią, że przy SM ból się nie pojawia, że mogę mieć to na tle nerwowym. Z drugiej jednak strony mam znajomą ciężką chorą na SM i ona mówi, że ból jest częścią tej choroby. Tak samo na forach poświęconych tej chorobie widzę, że ludzi o tym wspominają.

Czy serio przez 7 lat nerwica mogła wpłynąć tak na moje zdrowie i stopniowo się nasilać? Bo aż mi dziwnie był rok temu w szpitalu, kiedy po wszystkich badaniach okazało się, że jest ok. A potem doszły bóle i drętwienia łopatki, plus mrowienia w oku, dostaje paniki :C Dodam, że są powody które mogłyby właśnie te objawy przypisać do nerwicy.

 

A czy słyszałaś o tzw. somatoform disorders ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pralinka zadnych leków nie brałam. Pomogła mi tylko psychoterapia i intensywna praca nad sobą. Ale oczywiście każdy jest inny, inaczej przechodzi nerwice i czasem leki są bardzo potrzebne. Tzn kilka lat temu chorowałam na depresje i wtedy brałam leki przepisywane przez psychiatre ale to zupełnie inna historia, to juz przeszłość.

Zaczełam czuc sie lepiej po ok 3 miesiącach. Wczasie trwania terapi miałam mnóstwo momentów załamania, leki sie nasilały i słabły. Ale z biegiem czasu było coraz lepiej. Do psychologa chodziłam rok z 3 miesięczną przerwą w środku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie. Jestem tu nowa i mam pewną tremę, ale postaram się opisać mój problem.

 

Jakis czas temu, moze ze 2 miesiace temu przezylam dosc silny stres zwiazany z tym, ze moge chorowac na stwardnienie rozsiane. Nikt mi oczywiscie tej diagnozy nie postawil. Domyslalam sie tylko intencji mojego lekarza ortopedy, który kierowal mnie na badanie do neurologa (od roku borykam sie z bólem kolana - juz jestem tym zmeczona). Skierowanie i wszelkie podejrzenia zbiegly sie w czasie z wyjazdem mojego partnera na dlugoterminowe szkolenie. Zostalam sama ze swoimi lekami. Podjelam jednak próby poradzenia sobie z problemem. Zglosilam sie do psychiatry i psychologa. Oczywiscie balam sie wszelkich leków. Pierwsze leki, które dostalam wywolaly we mnie ataki panicznego leku, co potegowalo strach przed ich braniem. Historia z lekami jest dosc dluga, w kazdym razie biore teraz od paru dni Elicee z nadzieja, ze to pomoze. Chociaz szczerze mówiac, najchetniej nie bralabym tabletek w ogóle:( Teraz boje sie je jednak odstawiac.

Problem w tym, ze doszukuje sie nowych chorób. Ostatnio przeczyalam, ze hipochondira i nerwica moga byc zwiazane ze schizofrenia. Zaczelam doszukiwac sie w sobie jej objawów. Uzmyslowilam sobie, ze mam problemy z koncentracja, ze gdzies w przeszlosci chorowalam na zapalenie opon mózgowych. Jestem bardzo przeczulona na punkcie dziwieków - zawsze szukam źródla dzwieku i zawsze je znajduje. Od tej sytuacji sprzed dwóch miesiacy zupelnie inaczej przezywam stres, robi mi sie goraco. Wszystko jest nie tak. Jestem mocno tym zdenerwowana i zalamana. Nie wiem jak sobie poradzic z takimi napadami obaw. Boje sie, ze sie "zepsulam". Nie wiem czy chodzic w takich przypadkach do lekarzy, którzy moga wykluczac/potwierdzac diagnozy. Mam metlik w glowie. Sytuacja nasila sie, bo ostatnio w pracy nie mam duzo obowiazków, moge niestety skupic sie na swoim ciele, na szukaniu problemów w Internecie.

Chodze na terapie, ale czuje, ze potrzebuje czestszych kontaktów z terapeuta. Niestety moja pani psycholog nie moze poswiecic mi wiecej czasu ze wzgledu na inne obowiazki. Jak sobie z tym radzic pomiedzy spotkaniami z terapeuta? Czytam ksiazki na temat leków. Wiem, ze musze sobie znaleźc jakis obszar zainteresowań, ale mój ukochany sport ze wzgledu na problemy z kolanem "odpada". Rozgladam sie, ale kiepsko mi to wychodzi:( Jak radzic sobie z hipochondria? Moze jest jakas ksiazka...Czuję się wobec niej bezsilna;-(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem bardzo przeczulona na punkcie dziwieków - zawsze szukam źródla dzwieku i zawsze je znajduje. Od tej sytuacji sprzed dwóch miesiacy zupelnie inaczej przezywam stres, robi mi sie goraco. Wszystko jest nie tak

 

Wszystko jest jak najbardziej tak, ale dla nerwicy. Poważnie, i lęk przed schizofrenią i napady gorąca i hipochondria. Masz tylko problemy z psychiką, których możesz pozbyć się ostatecznie i żyć spokojnie. Przede wszystkim, i to chyba wszyscy Ci napiszą, nie szukaj objawów w internecie! Zrób sobie kategoryczny zakaz, ewentualnie spróbuj poświęcać na to 5 minut i szukać objawów, które obalają Twoje tezy. A potem mówić do siebie coś w stylu "ok, nie mam tej choroby, przecież objawy nie występują" i zajmować się czymś innym.

 

Mąż wyjechał, ale może masz jakichś znajomych? Może przyszliby pograć z Tobą w karty albo na maraton filmowy. Zdecydowanie nie pogadać o problemach. Nie kłębisz ich w sobie, skonsultowałaś je już, teraz Twoją misją jest odepchnięcie tych myśli. Tak na szybko, co może pomóc oderwać myśli? Dobre książki fabularne, oglądanie zajmujących programów (mi na przykład przy hipochondrii filmy nie pomagały, nie mogłam się skupić), gotowanie, malowanie, rozwiązywanie równań matematycznych (jeśli lubisz matematykę^^), krzyżówki czy puzzle. Tańczenie, nawet w pokoju, aerobic, przemeblowanie, spotkania ze znajomymi, robienie dekoracji, słuchanie audycji motywujących (mam dobre na wrzucie, mogę Ci posłać linki). Hipochondria opiera się na obsesyjnych myślach, musisz je przerywać. Jeśli będziesz zainteresowana innymi sposobami niż szukanie hobby, pisz pw ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ankaaa, Zgadam się z wysłowiona, nie czytaj bzdur w internecie.Masz jakieś hobby?zajmij się czymś co sprawia Ci przyjemność i wypełni czas.Nie izoluj się od ludzi jeżeli masz znajomych staraj się być z nimi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@wysłowiona: dziękuję za słowa otuchy.

 

Ze znajomymi jest tak, że na pewno jest ich jakaś garstka, ale mam spory problem z proszeniem o pomoc i poczucie, że zajmuję komuś czas. W ostatnich miesiacach i tak sie mocno zmobilizowałam i zaczełam szukać pomocy wśród znajomych (także napisanie powyższego posta było dla mnie ogromnym krokiem na przód).

Aktywność fizyczna, to jest to z czym czuję się najlepiej i do powrotu czego dążę. Podobnie jak Ty nie potrafię skupić sie na filmie. Zawsze robie coś w miedzyczasie:-/ Odkąd pamiętam towarzyszy mi napięcie, nie umiem się rozluźnić:(

Muszę wypróbować paru zasugerowanych przez Ciebie pomysłów. Jak próbowałam malować czy robic na drutach, szybko się zniechęcałam marnymi efektami:)

Bardzo proszę o przesłanie wspomnianych linków do audycji. W drodzę do i z pracy z chęcią posłucham:)

 

-- 24 kwi 2013, 14:29 --

 

Zaczęłąm czytać wpisy innych użytkowników tego forum i jestem coraz bardziej przerażona. Szpitale, różne leki, brak powodzenia w leczeniu.

Czy to koniec;(?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zaczęłąm czytać wpisy innych użytkowników tego forum i jestem coraz bardziej przerażona. Szpitale, różne leki, brak powodzenia w leczeniu.

Czy to koniec;(?

 

Nie^^ Ja miałam hipochondrię. Widziałam coś niepokojącego u siebie, szukałam w internecie, myślałam, że to rak, potrafiłam odwiedzić przychodnię 3 razy w tygodniu, kładłam się na łóżku, zwijałam w kłębek i czułam strasznie osłabiona. Pewnie znasz to uczucie, jakby nagle krew odchodziła z ciała. No i popracowałam trochę, teraz jest naprawdę dobrze. Czasami mnie coś napadnie, ale szybko przerywam schemat. Najtrudniejszy krok, to zacząć nad sobą pracować. Wiele osób stąd jest w takim stanie, że nigdy nie podjęła konkretnych kroków, by wyjść z hipochondrii. Ale! to nie jest takie trudne, jak myślisz. Naprawdę:)

 

Linki mogę Ci wysłać na pw, ale powiedz mi, nie ma problemu, że po angielsku? Ja nie jestem świetna i uważam, że są dość zrozumiałe. Jeśli jest, to wyślę coś innego, po polsku.

 

Odkąd pamiętam towarzyszy mi napięcie, nie umiem się rozluźnić:(

 

Ja się czasami łapię na tym, że siedzę spięta na krześle, pracując. Po prostu orientuję się, że boli mnie każdy mięsień. Wyślę Ci jeszcze taktyki relaksacyjne:)

 

Ah, jeśli chodzi o znajomych. Nie rozumiem właściwie, dlaczego uważasz, że ich obciążasz? Po prostu się z nimi umów, to powinno być dla nich raczej przyjemne, niż obciążające:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×