Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

Jeśli chcę być z kimś, a brak miłości mi w tym przeszkadza to rachunek jest prosty - problem leży po mojej stronie. Nawet jeśli coś przeszkadza dodatkowo - warto się zastanowić czy to co przeszkadza nie jest następstwem mechanizmu racjonalizacji, a więc dopisywania nie mających pokrycia w rzeczywistości cech partnerowi po to by zracjonalizować brak miłości :). Czasami ten problem po prostu siedzi w człowieku. Warto to wyrzucić z siebie. Czasami nie jest potrzebny psycholog.

Świetny program oglądałem gdzie pewien facet będąc ciężko chorym poprosił przyjaciółkę mieszkającą w Holandii by ta przyjęła w jego intencji Eucharystię. Problem polegał na tym, że Ona nie praktykowała ani nie chodziło do spowiedzi. W wyjątkowych okolicznościach jednak się zgodziła. Dodam tylko, że była to Pani psycholog.

Po całej sprawie zadzwoniła do faceta z tekstem "To niesamowite. Nie rozumiem po co chrześcijanom są psycholodzy? Po co?! Skoro macie coś takiego jak sakrament spowiedzi. Niesamowite! - idziesz do spowiedzi, zrzucasz się wszystko, cały grzech, wszystko co Cie boli przed Bogiem, wszystko przed kimś kto Cie rozumie i jeszcze masz świadomość, że w tej samej chwili Bóg Ci właśnie wybacza. Po co Wam do licha psycholodzy?!"

Miłość jest piękna, życie jest piękne, związek z kimś ważnym jest piękny, ale wszystkie te sprawy są przy okazji trudne. Trzeba umieć przyjąć trud ich dźwigania, by móc być szczęśliwym :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja przeczytalam wlasnie ksiazke pt. Weronika postanawia umrzec. Po przeczytaniu mam znowu metlik. Bo skoro nmecza mnie mysli ze nie kocham i powinnam.odejsc to wlasnie to powinnam.zrobic aby byc soba i stac sie wolna a tego nie robie wiec dlatego czuje lek i smutek...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agucha, Mam radę - nie czytaj Coelho :). Równie dobrze możesz pokochać i dalej być sobą:). Wszystkie sugestie, rozwiązania, rady - to wszystko co dotyczy tego co powinnaś zrobić sprawia, że nie jesteś sobą. Jeśli książka mówi Ci - zostaw kogoś by być sobą, jeśli psycholog mówi Ci - zostaw kogoś by być wolną i się nie bać - to nie jesteś sobą i nie będzie wolna od lęku. Rady powinny zmuszać do własnych rozważań i każde rozważanie powinno kończyć się jakimś tam "aha", które na coś Cie naprowadzi, ale nikt nie powinien mówić co powinnaś robić. Ja mówię, nie rozstawaj się z nim, mogę powiedzieć zostaw go. Zrobisz co zechcesz, czasami zrzucisz na kogoś odpowiedzialność za decyzję, ale jej ciężar zawsze dźwigać będziesz Ty sama. Jeśli natomiast powiem, czasami tak w nerwicy bywa, czasami warto to przemyśleć, zastanowić się to może rozważysz swoją decyzję, ale wcale Ci kierunku nie wskazuje :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ezekiel, Witaj :) co słychac u ciebie ? jak stosunki z twoją dziewczyną ? :)

nie żałuje że odeszła .. przepraszam oczywiscie że pytam, ale jestem ciekawa z tego względu bo ma tę samą chorobe co ja.

Ale oczywiscie jak nie chcesz to nie musisz mi odpowiadac na te pytania :)

 

 

 

\\ Pozdrawiam was wszystkich gorąco i w związku ze zbliżającymi się świetami życzę wszystkiego najlepszego, spokoju, pogody ducha, duuuużo miłosci ! :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bez niego nie ma życia, nie macie pojęcia jak on mnie zmienił, pod każdym względem, tylko moje zaburzenia pozostały niezmienne... Nie zasługuję na niego, jest normalny, ma normalną rodzinę... Są wygadani.. wszyscy.. a ja? boję się panicznie, wszystkiego, mam ochotę umrzeć, nie potrafię rozmawiać, wyluzować się, uśmiechać się kiedy nie mam na to ochoty... Powinnam być z kimś takim jak ja.. albo z nikim, ale nie potrafię być sama... To mogłoby się źle skończy... ale co jeśli, przez te wszystkie lata czułam do niego tylko przywiązanie? Przecież nie podnieca mnie w ogóle, nie pamiętam kiedy ostatnio to robiliśmy... Co jeśli.. znajdzie sobie inną lepszą (o co nie łatwo)? Dlaczego on nie potrafi zrozumieć dlaczego taka jestem, że byłam molestowana, że nikt o tym nie wie.... wspominałam mu kiedyś (ale łagodniej) o tym, ale dlaczego teraz nie okazuje zrozumienia? Gdyby był spoko przecież chyba sam wysłałby mnie do seksuologa? (albo kogoś)... Nie.. nie wiem, co mam myśleć... nie mam nikogo, koleżanek, kolegów.. nikogo, z nikim poza nim nie rozmawiam.... Kurw aa... jak mi źle..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mains, dzięki, że pytasz - ja nie wstydzę się niczego co w moim życiu, więc śmiało możesz pytać:) - z dziewczyną nie mam dosłownie żadnego kontaktu. Wierzę, że układa sobie teraz życie i jest szczęśliwa. Ma w moim sercu miejsce na zawsze, ale świat nie odwróci już tego co się stało:). Jest najlepszą kobietą jaką w życiu poznałem i wiem, że będzie szczęśliwa. Mam jednak nadzieję, że obecnie też jest. Zasługuje na to i będę w to wierzył zawsze :)

Tak poza tym na szczęście u mnie jest bardzo dobrze. Wszystko toczy się właściwym torem i czuję potrzebę narastającą oddania komuś tej miłości, którą w sobie noszę, więc być może wkrótce będę chciał ją komuś oddać. Póki co, moje serce nie jest jeszcze wolne. Czasami żywię jeszcze niezdrowe uczucia jak żal, czuję się wtedy lekko zniewolony jeszcze. Na szczęście wiem gdzie leży sens tych bezsensownych uczuć - w moim ego, które próbuje się ponad moją miłość przebić, ale nie dam mu :D. Zasłużyła sobie dziewczyna na moje uczucie bez względu na wszystko i będzie miała miejsce w moim sercu na zawsze - jakiś tam jego kawałek w końcu skradła heh.

Opiszę wkrótce zakończenie na moim blogu, także tam śmiało możesz śledzić historie mojej miłości :D - oczywiście wszelkie nazwy i imiona zostały zmienione:)

GreyEye, a czymże jest miłość jeśli nie przywiązaniem? Nie da się przywiązać do osoby, do której nie żywisz uczucia. Uczucie fascynacji i podniecenia mija wraz z pogłębianiem się relacji i poznawania siebie - to zupełnie normalne, a kiedy jeszcze dodamy do tego jakąś wyimaginowaną historię podszytą nerwicowymi zaburzeniami np "skoro mnie nie podnieca to go nie kocham" to nagle całkowicie zaczynasz odczuwać brak pociągu. Nie musisz się bać wszystkiego. To lęk sprawia, że jesteś inaczej odbierana i że Ty sama źle odbierasz ludzi. Lęk jest złem. Strach jest jedynym złem na świecie, a miłość jest jedynym dobrem. Kiedy czujesz złość to zawsze towarzyszy temu jakiś lęk, tak to już jest. Kiedy lęk wkrada się do naszych serc wtedy stajemy się źli. Pomyśl sama - jak często byłaś zła dla ludzi, partnera, w ogóle czułaś złość w następstwie jakichś niewyjaśnionych lęków. Pozwól sobie samej się bać, a zrozumiesz, że miłość znajdzie drogę do dobra. Miłość odkryje to dobro, szczęście, radość w Tobie :). Nie wyciśniesz ze swojego serca miłości, tak jak nie wyciśniesz światła z ciemności. Zapal żarówkę, a ciemność sama się rozproszy. Otwórz serce, a miłość sama przyjdzie :)

 

-- 30 mar 2013, 13:04 --

 

http://amor-vincit-omnia-in-finis.blog.onet.pl/2013/03/30/116/

 

-- 31 mar 2013, 14:35 --

 

Z okazji Świąt Wielkanocnych chciałbym wszystkim życzyć pogody ducha i siły by mierzyć się z nerwicą, natręctwami i lękami, a przede wszystkim do ich całkowitego zwalczenia.

Chciałbym w chwilach szczególnej radości płynącej ze Zmartwychwstania Pańskiego życzyć też Wam wszystkim nieustającej miłości. Pamiętajcie, że miłość przybiera różne formy, jest natchnieniem. Kiedy kochamy wszystko jest proste, a kiedy jesteśmy kochani - jesteśmy też najsilniejsi.

Spędzajcie rodzinnie święta i pamiętajcie - nigdy nie jesteście sami. Rodzina to nie pełny dom ludzi, ale wspólnota ludzi bliskich, nawet jeśli to tylko dwie osoby. Mamy jeszcze Boga, który jest zawsze i zawsze okazuje nam wsparcie.

Gdy w problemach nie znajdujemy już siły do walki lub gdy pojąć nie możemy tego co w Nas się dzieje - kierujmy się słowami Homilii "co dla zmysłów niepojęte, niech dopełni wiara w nas".

Wiara powinna nas prowadzić bo jest źródłem sił i nadziei. Wiara w to, że będzie dobrze, nawet jeśli jest gorzej, że podjęte w dobrej wierze działania przyniosą określony rezultat. Nie czekajmy więc co przyniesie jutro, ale wierzmy, że już teraz, w tej właśnie chwili Bóg to dla nas uczynił :)

Nigdy nie przestawajcie wierzyć w miłość. Kochajcie niestrudzenie, nawet kiedy coś w Was samych chce Wam to uczucie odebrać. Pozwólcie sobie na miłość, nawet jeśli boli. Bo miłość zawsze prowadzi we właściwe miejsce.

Wesołego Alleluja!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co u Was?

Muszę napisać, aby wyrzucic swoje myśli. Moja kolezanka zerwała z chlopakiem, ze wzgledu na zaborczy charater.. przestala chciec z nim byc i go kochac... jak to uslyszalam to zacisnelo mnie klatce i probowałam odgonic mysli. Dzis znowu był poruszony ten temat... i ona mowila ze przestala go kochac.. ze juz wie dlaczego nie miala ochoty na seks.. mi momentalnie wyszly czerwolne plamy na klatce piersiowej i tam mnie uciskalo plus mysli " a widzisz, to nie choroba to zycie, musisz zerwac" no i wyobrazalam sobei jak to robie ... rozwyłam sie .. i tyle z dnia dzisiejszego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agucha, a co gdybym Ci powiedział, że mój przyjaciel zakochał się w swojej dziewczynie... trzeci raz? :) To od nas zależy kogo pokochamy. Nie chcesz to nie pokochasz - a jeśli chcesz to nie zmuszaj się do odczuwania miłości. Nie musisz czuć czegoś dziwnego, czy wręcz uzależnienia od partnera - kochać można bez odczuwania konkretnych emocji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odnoszę wrażenie iż temat winien się zwać "co gdybym przestał być nim/nią zauroczony?".

Dosłownie! Miłość to wyraz który został w naszych czasach tak spłaszczony że przestaje mi się podobać. Kocham mój samochód, kocham moje łóżko, kocham lody waniliowe... :bezradny:

 

DEFINICJA; Angielskie słowo Miłość (love) pochodzi od sanskryckiego słowa lobha (żądza) - zdziwieni? Dobrze, ja też byłem :)

 

Kocham go/ją za to że.... - * Miłość jest bezwarunkowa, nigdy nie oczekuje nic w zamian. Pożądanie, to kontrakty, by realizować ego.

 

PODSTAWA KTÓRĄ KAŻDY POWINIEN ZNAĆ - * Kochaj siebie. Nie możesz kochać innym, jeżeli wpierw nie pokochasz siebie. To nierealne. Kiedy kochasz siebie, możesz tak naprawdę poznać siebie. Nie będziesz wtedy uciekał od siebie, od swoich lęków.

 

:oops::oops::oops: KOCHAJ SIEBIE :oops::oops::oops:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam was :) widzę że nastała cisza a to raczej dobrze świadczy natomiast u mnie gdy był chwilowy spokój znów wraca nieszczęsny nawrót..

 

Wszystko było w miare ok, gdyż ja zauważam że zaczynamy się od siebie oddalac byc może przez to iż nasz zwiazek wogole wyglada jak przyjacielski prawie brak seksu, oczywiscie z mojego powodu bo nie mam na to żadnej ochoty natomiast zauważyłam że pociągają mnie inni faceci gdyż nie wiem jak by było z nimi w danej relacji. I oczywiscie w mojej głowie jest tysiąc myśli i pytan czy też czuje mus zerwania bo to na bank nie jest TO czego szukam, że nie pasujemy do siebie, że to wszystko sie wypala albo już dawno wypaliło czuje jakiś nie dosyt od jakiegoś czasu i smuci mnie to nie samowicie, i tu pojawia się mysl że nawet gdyby doszło do rozstania to nawet by mnie to nie ruszyło a wręcz przeciwnie. To jest takie dziwne a najgorszy jest ten pociąg którego w stosunku do niego nie czuje wogóle tak samo jak i jakiej kolwiek zazdrosci mniejszej czy większej bo żadnej,to jest okropne bo nie powinno tak byc :(

Kiedyś rozmawiając ze znajomymi weszliśmy na temat mojego związku i jego długosci trwania i każdy z nich mówił mi że nie ma szans aby to przetrwało bo za wczesnie zaczelismy a ja mam dopiero nie całe 20 lat a już mam staż 5 lat związku a gdzie tam reszta czasu i życia, że każdu taki związek predzej czy póżniej sie konczy bo nie mam żadnych doświadczeń w związkowych nie mam żadnego porównania.. podłamali mnie tym jeszcze bardziej dlatego że jak nie jestem pewna swych uczuc i nie mogłam im zaprzeczyc czy też bronic swojego zdania :(

Jest mi mega ciężko bo znów zaczynam panikowac i reagowac płaczem, nie umiem sie wyluzowac i dac czas żeby robił swoje, boje się mega że któregos dnia juz nie wytrzymam i postawie wszystko na jedna karte, żeby sie działo co chce (bo i tak go nie pokocham tak jak kiedys)bo podobno nie da sie kogos kochac "na zawołanie" i może myle toksyczne przywiązanie z miłoscią ..

ehh już sama się gubie w tym wszystkim..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mains, ale to jest to o czym napisał Viii. Masz problem bo mylisz miłość z pożądaniem. Miłość to nie pożądanie, to nie jest też zauroczenie czy fascynacja. Bo to uczucia, które gasną jak świeca. Nie kocha się za wygląd, za pożądanie, za jakieś konkretne cechy. Jest tylko jedno za co można kochać - kochać można tylko za nic.

Nie stawiaj sobie warunków bo każdy warunek to mur, którym przesłaniasz sobie Prawdę. Prawdę, którą jest miłość. De Mello kiedyś sformułował myśl idąc za Japońską złotą myślą "Któregoś dnia zrozumiesz, że szukasz czegoś co już posiadasz". Długi staż uczy miłości, nie na odwrót. To właśnie stawianie warunków każe Ci szukać, a poszukiwanie od prawdy. Nie lubię co prawda Coelho, ale Alchemik oddawał istotę tego bezsensownego poszukiwania. Czasami trzeba przejść bardzo długą drogę w poszukiwaniu skarbu by uświadomić sobie, że szukaliśmy skarbu, który cały czas mieliśmy pod nosem.

Mam znajomych, którzy są parą od 11 lat. Zaczęli spotykać się w wieku lat 15. Nie mieli czasu na spotykanie się z innymi, porównywać i to niemal ich zgubiło. Jedno i drugie już to chciało kończyć i proszę... teraz planują ślub. Nie ma reguły. Myślisz, że trzeba porównywać, kosztować z 50 pieców by móc ustalić, który chleb smakuje. Czy jeśli chleb z pierwszej piekarni smakuje to pójdziesz do drugiej szukać chleba?

Słuchasz innych jaka to miłość być nie powinna i rodzą się wątpliwości, ale pamiętaj, że to Twoja miłość i Twoje życie i nikt nie przeżyje go za Ciebie, tak jak nikt nie będzie za Ciebie kochał.

My też nie nauczymy Cie kochać, nie wybierzemy za Ciebie najlepszego rozwiązania. Jesteśmy tu tylko po to żeby pokazać Ci, że nie musisz szukać daleko bo odpowiedzi masz w swojej głowie i w swoim sercu. Czasami szukasz plastikowej miłości, podszytej całą gamą warunków koniecznych... Nie tędy droga - to Ty musisz udowodnić sobie, że miłość istnieje i że kochasz. Zburz te mury, które Cie od miłości odcinają. Nie patrz na to co odcina od miłości, ale na to co do miłości Cie pcha - czas, który jesteście ze sobą, wszystkie chwile spędzone razem i wspomnienia. Te dobre - nie złe.

Zapytano kiedyś pewnego derwisza, dlaczego czci Boga poprzez taniec. "Ponieważ czcić Boga oznacza odejście od naszego "ja"; taniec zabija własne "ja". Gdy ono znika, wszystkie problemy znikają wraz z nim. Gdzie nie ma naszego "ja", jest Miłość i jest Bóg".

Pokrótce miłować znaczy przestać myśleć o sobie. Jestem przekonany, że gdybyś skupiła się na uszczęśliwianiu chłopaka, a nie siebie - sama spostrzegłabyś nagle, że jesteś szczęśliwa :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak z tego wyjdę to chyba napiszę ksiązkę.

 

U mnie było już troszkę lepiej, ale znowu zaczęłam się zastanawiać jak wyglądał Nasz związek z przed tego napadu.

Boję się że mogłam pomyśłeć lub mieć na myśli coś złego, obrazić Go.

Choć przypominam sobie że w moim przedostatnim napadzie też tak miałam, już wychodziłam z tego badziewia i też zastanawiałam się nad wszystkim co się działo przed napadem. że wszystko spaprałam.

Wiecznie zła, nie potrafiąca się zrelaksować.

Czy ta nerwica mogła mnie dopaść bo chce być z moim chłopakiem do bólu szczera, uczciwa, czysta jak łza.

Tego wszystkiego jest tyle w mojej głowie.

Tutaj próbuje sobie wbić że to nienormalne, a z drugiej strony krzyczy do mnie że i tak go nie kocham.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mains - "podobno nie da sie kogos kochac "na zawołanie". - Nie da się - jak nie wierzysz to spróbuj. Nie żartuję sobie.

Wypisz proszę powody dla których chcesz być w związku:

-

-

-

...........................................................................................................................................................

Bezradna89

"U mnie było już troszkę lepiej, ale znowu zaczęłam się zastanawiać jak wyglądał Nasz związek z przed tego napadu" - w jakim celu myślisz o tym czego już nie ma? Marnujesz czas tylko...

Ćwiczenie: Pomyśl najlepszym momencie jaki przeżyłaś z tą osobą. Przypomnij to sobie. Poczuj to jeszcze raz. - Jak się czujesz?

A teraz pomyśl o kłótni z Tą osobą - jak się czujesz?

Każdego dnia budzisz się z nowymi możliwościami, pomysłami i chęciami. Zmieniaj to co jesteś w stanie zmienić. Przeszłości nie zmienisz - Teraźniejszość możesz tak by przyszłość była przyjemna.

Ja przestałem babrać się w przeszłości... i potrafię kochać :)

 

"Czy ta nerwica mogła mnie dopaść bo chce być z moim chłopakiem do bólu szczera, uczciwa, czysta jak łza" -Nerwica nie dopada, nie ma nóg i rąk - sami ja tworzymy.

Powiedz mu co czujesz. Albo czego już nie czujesz i dlaczego tak jest. Może On postara się to uratować. Nie ma sensu udawać i rozmyślać nad tym "co było", "co będzie", "jak może być"... itd. "Prawda Cię wyzwoli" jak mawiał Jezus Chrystus

 

Ps. Nie jestem terapeutą. Staram się dzielić moją wiedzą na tyle - na ile pozwala mi jej obecny stan. Kieruję się zawsze dobrym sercem :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Viii, Sugerujesz że rozstanie to najlepsze rozwiązanie ? :?

Jakie są te powody sama nie wiem do konca myśle że w dużej mierze jest to ogromne przywiązanie plus to że jest mi z nim dobrze :)

- jest kochany

- takiego człowieka jak ON już napewno nie znajde :)

- brakowałoby mi jego i wspólnych dni,spotkań

- ciężko było by bez niego

- jest moim najlepszym przyjacielem

- i wieeeeeeeeele innych powodów :)

Tak więc ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niczego nie sugeruję. Bynajmniej nie był to mój zamiar :nono:

Z tego co ja wnioskuję to jesteście przyjaciółmi. Darzysz go miłością, aczkolwiek nie ma pożądania (wynika to z zawartości twoich postów).

 

Nie wiem czym się przejmujesz? To wspaniałe mieć kogoś tak bliskiego.

Rozmawiacie ze sobą o tym co czujesz?

Zwątpienia, myśli i uczucia, to wszystko dotyczy jego - więc jego poinformuj i zapytaj co o tym myśli. To rozwieje Twoje wszelkie wątpliwości. Po wnikliwej rozmowie możecie postanowić co dalej. Dopóki nie porozmawiasz z nim - będziesz mnożyć zapewne różne scenariusze i historie dotyczące waszej relacji.

 

Napisałaś: "Kiedyś rozmawiając ze znajomymi weszliśmy na temat mojego związku i jego długosci trwania i każdy z nich mówił mi że nie ma szans aby to przetrwało bo za wczesnie zaczelismy a ja mam dopiero nie całe 20 lat a już mam staż 5 lat związku" - Jeżeli już chcesz kogoś słuchać - to słuchaj swojego wnętrza :)

 

Opowieść:

Do pewnego mnicha zen przyszedł człowiek,

który nie mógł sobie znaleźć takiej partnerki,

którą kochałby do końca życia.

"A jaka miałaby być ta kobieta?" - zapytał mnich.

"Kochająca, mądra, odpowiedzialna, szlachetna, radosna, czuła, wrażliwa, zmysłowa, zaradna, silna, samodzielna, piękna" - rozmarzył się niedoszły kochanek.

"Mam sposób na znalezienie takiej kobiety. Niezawodny" - odparł mnich -

"Musisz tylko stać się kochający, mądry, odpowiedzialny, szlachetny, radosny, czuły, wrażliwy, zmysłowy, zaradny, silny, samodzielny i piękny...

Tylko wtedy możesz ją znaleźć.

A nawet jeśli jej nie spotkasz,

to wtedy to już nie będzie miało dla ciebie większego znaczenia".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Viii, chyba nie czytasz wszystkich postów od początku :D

 

On wie absolutnie o wszystkim i wrecz pomaga mi w tych dla mnie trudnych chwilach i on jest przekonany że mi to przejdzie nawet jakby to miało byc za 2,5,10 lat to będzie ok, bo bywają takie chwile że jest tak cudownie że aż sama w to nie wierze, no ale to jest własnie to jesteśmy PRZYJACIÓŁMI wolałabym żebyśmy byli partnerami związku..

Tak właśnie a jak tu miec związek bez jakiego kolwiek pożądania ? ..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mains, nie można tworzyć związku nie będąc w nim przyjaciółmi. Wolałabyś widzieć w nim seksualny obiekt, a nie mieć w nim przyjaciela? Nie mieć oparcia? Przyjaźń w związku w jakimś sensie kreuje miłość, bo pożądanie zawsze słabnie, przemija. Zupełnie jak fascynacja. Rodzice odejdą, dzieci też odejdą - nawet Pismo Święte podkreśla, że w rodzinie najważniejszy jest małżonek, bo jest zawsze! Kto Ci zostanie jeśli nie docenisz partnera-przyjaciela.

De Mello pisał: Mówi się, że miłość jest ślepa. Wierzcie mi, to zupełne kłamstwo - nie ma niczego bardziej widzącego niż prawdziwa miłość. Niczego. Jest ona czymś najwyraźniej widzącym pod słońcem. Poświęcenie jest ślepe, przywiązanie jest ślepe, pożądanie jest ślepe - ale nie prawdziwa miłość. Nie popełnij błędu i nie nazywaj tych uczuć miłością.

W życiu nie ma ta­kiej chwi­li, abyśmy nie mieli wszys­tkiego, co pot­rzeb­ne, aby czuć się szczęśli­wymi. Po­myśl o tym przez mi­nutę. Jeśli jes­teś nie­szczęśli­wa, to dla­tego, że cały czas myślisz raczej o tym, cze­go nie masz, za­miast kon­cen­tro­wać się na tym, co masz w da­nej chwili.

Dokład­nie tu i te­raz jes­teś szczęśli­wa, ale o tym nie wiesz, po­nieważ two­je fałszy­we za­pat­ry­wania, twój zniek­ształco­ny ob­raz rzeczy­wis­tości zam­knęły cię w pułap­ce lęków, niepo­kojów, przy­wiązań, kon­fliktów, poczu­cia wi­ny; wreszcie w całej ga­mie ról które od­gry­wasz, po­nieważ tak zos­tałeś zap­rogra­mowa­na. Gdy­byś pot­ra­fiła spoj­rzeć da­lej niż sięga to wszys­tko zro­zumiałabyś, że jes­teś szczęśli­wa, tyl­ko o tym nie wiesz.

Ilekroć żywisz wobec kogoś negatywne uczucia, żyjesz iluzją. Coś jest z tobą nie tak. Nie widzisz tego, co rzeczywiste. Coś wewnątrz ciebie musi ulec zmianie.

Jeśli nie wierzysz, że przyjaźń to forma najwyższej miłości to może pomoże Ci to opowiadanie:

"Przyjaźń"

W czasie przerwy w bitwie pewien żołnierz przyszedł do oficera z prośbą o pozwolenie na przyniesienie z pola bitwy swojego przyjaciela. " Odmawiam", rzekł oficer. " Nie chce, żebyś ryzykował życie dla człowieka, który prawdopodobnie już nie żyje". Żołnierz odszedł, aby wrócić po godzinie śmiertelnie ranny niosąc ciało swego przyjaciela. Oficer wpadł we wściekłość. " Mówiłem ci, że nie żyje. Teraz straciłem was obu. Powiedz, czy warto było iść, by przynieść ciało?" Umierający odrzekł:" O tak. Gdy do niego dotarłem, żył jeszcze. I powiedział do mnie: "Jack, wiedziałem, że przyjdziesz."

Nasze ego odwodzi nas od prawdziwej bezwarunkowej miłości - każesz sobie wierzyć, bo chcesz wierzyć, że pożądanie to obowiązek w miłości. Nie ma nic takiego, czym ego nie posłużyłoby się, aby się nadymać. Jednak kiedy nad tym pomyślisz, zrozumiesz, że naprawdę kochasz swojego faceta skoro już jesteście przyjaciółmi i skoro tak wiele w tym widzisz. Może się zdziwisz, ale o to w tym wszystkim chodzi. Miej wątpliwości i szukaj prawdy. Właśnie to robisz - poszukujesz, radzisz się, ale nie wymagaj, żeby ktoś znalazł prawdę za Ciebie. Nie obawiaj się niebywałych wniosków. Taka jest istota kontemplacji: zdolność zdumiewania się.

"Przyjrzyj się uważnie i zobacz, jak prawie każdy moment swojego życia poświęcasz na zjednywanie sobie ludzi, na schlebianie im... Żyjesz według ich norm, zgodnie z ich standardami, szukasz ich towarzystwa, pragniesz ich miłości, boisz się by Cię nie wyśmiali, tęsknisz za ich poklaskiem, potulnie poddajesz się narzuconym wyrzutom sumienia; przeraża Cię myśl postępowania wbrew modzie czy to w sposobie ubierania, mówienia, czy nawet myślenia."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ezekiel, wiem że nikt za mnie tego nie zrobi , i oczywiście też wiem że przyjaź jest ważna w związku ale nie aż taka że to wygląda jakbyśmy byli tylko przyjaciółmi i nic poza tym :(

W dodatku ja jestem cała negatywnie nastawiona.. To mi się nie podoba, to nie tamto nie nawet zaczęłam się wstydzic wychodzić razem na spacery itp. Bo twierdzę że wyglądamy idiotyczne i każdy na nas patrzy..co jest dziwne...

 

Ehh chciałabym już dowieść prawdy.. :(

 

-- 19 kwi 2013, 14:17 --

 

Ezekiel, wiem że nikt za mnie tego nie zrobi , i oczywiście też wiem że przyjaź jest ważna w związku ale nie aż taka że to wygląda jakbyśmy byli tylko przyjaciółmi i nic poza tym :(

W dodatku ja jestem cała negatywnie nastawiona.. To mi się nie podoba, to nie tamto nie nawet zaczęłam się wstydzic wychodzić razem na spacery itp. Bo twierdzę że wyglądamy idiotyczne i każdy na nas patrzy..co jest dziwne...

 

Ehh chciałabym już dowieść prawdy.. :(

 

-- 20 kwi 2013, 22:30 --

 

Czuje że jest coraz gorzej i sama coraz gorzej sie czuje..

Sama nie wiem czego chce, dzis rozmawiałam z koleżanką o jej oświadczynach i była taka zadowolona i wesołe że to TEN jedyny i wogole że z EX nie była pewna a teraz jest..

A ja ? ja to jak by mi sie moj luby oświadczył o bym uciekła chyba gdzie pieprz rośnie, na samą myśl ślubu mam ciarki na ciele i nawet myslec o tym nie chce... i tak stwierdzam że jesli tak reaguje to coś jest faktycznie nie tak bo inne dziewczyny się doczekac nie mogą tego momentu a ja ? ..milion pytan na które nie umiem sobie odpowiedziec :(

Takie rozmowy i takie tematy odrazu wywłują u mnie lęk i przerażenie bo przecież jak mogłabym wyjśc za kogoś, kogo nie jestem pewna czy tak naprawde kocham..

Nie ma tego czegoś, tej iskierki która dała by mi nadzieje i pewnosci, tylko przerażenie co będzie dalej, czy dam rade to udzwignąc :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już nie daję sobie rady.

Przeraża mnie samotne siedzenie w domu i czekanie cały dzień na mojego chłopaka aż wróci z pracy. Już nic mnie nie cieszy, brak chęci do wszystkiego, a gdy mam iść do pracy czuję się jak małe dziecko, wtedy tak bardzo chciałabym zostać przy moim chłopaku.

Nie potrafie wytłumaczyć sobie że nie jestem z nim z litość lub że to tylko przywiązanie.

Staram sobie wyobrażać sytuacje jak np. odeszłabym od Niego. I co wtedy czy byłabym w stanie ujrzeć w kimś coś pięknego, interesującego.Przecież w końcu o to w tym wszystkim chodzi, to coś męczy nas bo sobie ubzdurało że chcielibyśmy innego życia. Tylko że nie potrafimy wyobrazić sobie życia z kimś innym.

Staram się cofnąć w tył by przypomnieć sobie sytuacje w których mogłabym poczuć że nie odejdę od Niego, bo np, bezemnie sobie nie poradzi, lub że tyle lat jego życia zmarnowałam żeby teraz odejść, ŻE TO NIE LITOŚĆ :(

Do tego dochodzi to wszystko przed napadem. Gdy on chciał się kochać, zbliżał się do mnie czułam w środku taką złość, irytację. Gdy zaczynam o tym o tym wszystkim myśleć serce zaczyna mi szybciej bić a w klatce piersiowej czuję taką duszność .

Chciałabym żeby wszystko to dookoła znikło, żebym została tylko ja i mój Aniołek. Chciałabym uświadomić sobie że to choroba a nie moje myśli i uczucia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mains, prawda jest niezmienna. Nie dowiedziesz jej. Możesz ją co najwyżej poznać. Jesteś negatywnie nastawiona - sama sobie przyczynę podałaś. Nie wymagaj od siebie miłości skoro z góry skazujesz to na niepowodzenie. Pewności natomiast nie będziesz miała nigdy, ponieważ nie istnieje pewność jako-taka.

Czemu też sugerujesz się historiami innych? Czy Ty się chwalisz swoimi niepewnościami? Inni też nie będą. Nikt nie lubi chwalić się tym co złe w ich życiu. Zresztą nawet jeśli faktycznie jest taka pewna ta Twoja koleżanka - uwierz mi, pewność nie istnieje i to co odczuwa to tylko mega fascynacja. Pogadaj z nią za lat kilka czy nadal będzie tak pewna wszystkiego, kiedy przyjdzie przyzwyczajenie. Tyle dobrych cech wymieniłaś, tyle mocnych stron Twojego związku. Jeśli więc chcesz pokochać to pokochaj - to Ty musisz pokochać, nie ktoś za Ciebie:), a co gdybyś tak zaakceptowała stan niepewności i wątpliwości i uznała je za zupełnie normalne? Nagle wszystko okazałoby się proste, łatwe i przyjemne. Jeszcze raz powtarzam - życie to sztuka akceptacji tego na co nie mamy wpływu. Po co sobie na siłę to życie utrudniać?

Bezradna89, a z jakich powodów chciałabyś być z partnerem? Co by Cie do tego przekonało? Miłość, pewność? Czym jest dla Ciebie miłość? Czym jest pewność? Doświadczyłaś ich? Co jeśli Ty właśnie kochasz, jeśli Twoje wątpliwości to dowód miłości? Pewności będziesz poszukiwać całe życie? Nie zawsze też musisz mieć ochotę na współżycie, tak jak nie zawsze musisz mieć ochotę na ogórki kiszone. Ja np po kłótni nigdy nie miałem na to ochoty, ale mimo to uczucie nie przemijało, byłem świadomy swojej złości i jak to na mnie wpływa, ale nie tłumaczyłem sobie tego, że to dowód na brak mojej miłości. Pewien święty powtarzał, że to wątpliwości względem czegoś lub kogoś są dowodem na to, że to jest dobre.

Będę się upierał, że do gwiazd droga jest tylko przez trudy, bo jak mawiał Kardynał Stefan Wyszyński "tylko rzeczy błahe i małe są łatwe", te wielkie i wzniosłe zawsze wymagają od nas wiele trudu, ale czy nie warto się potrudzić by zaznać prawdziwej miłości??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ezekiel to co piszesz jest cudowne i prawdziwe. Tylko w naszym stanie nie jestesmy zdolne w to uwierzyć. Nasze wątpliwości i mysli sa silnie zakorzenione w nas. To jest tak ze my chcemy zeby było cudownie a nerwica nam to zabiera, zabiera te szczescie od peirwszego jej dnia pojawienia się. To tak samo jak ktos ma watpliwosci albo bluzga na Boga a mimo to ciągle chodzi do kościoła bo jest silnie wierzący. Tak samo jest z nami. Ciagle nam cos nie pasi, mamy watpliwości, słysząc coś o rozstaniach wpadamy w panikę( ja np czesto reaguję placzem, ze tez musze odejsc), analizujemy wszytsko, a mimo to myślę ze nasza miłość jest przeogromna, bo życie w tym bólu dla drugiej osoby jest dowodem ogromnej miłości :)!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agucha, ale czy to nie jest tak jak z czytaniem książki kiedy myśli uciekają Ci w różne strony? Wyobraź sobie, że czytasz swoją ulubioną książkę, ale nie możesz się na niej skupić, ponieważ myślami błądzisz gdzie indziej. Nie chcesz schodzić myślami w inne miejsce, ale i tak nie możesz się skupić. Książka nagle przestaje Ci przynosić radość, przestajesz ją czytać, ale chciałabyś do niej wrócić kiedy uspokoisz myśli czy nie tak? Fakt, że nie potrafisz się na niej skupić, czerpać z niej garściami wcale nie zmienia faktu, że książka jest świetna, że nadal ją uwielbiasz, że jest Twoją ulubioną - czy nie tak? Nie zmieniasz nagle zdania o książce - wiesz, że to nie wina książki. Kiedy jednak już to tyczy się faceta, nagle obwiniasz swoje uczucie i przywiązanie doń. Dlaczego? Bo od partnera nauczyłaś się wymagać, a raczej od relacji z partnerem. Od książki nie wymagasz niczego, ponieważ Twoja relacja z Nią jest bezwarunkowa - wiesz, że zawsze kiedy do Niej wrócisz będzie tak samo - w przypadku faceta spodziewasz się jednak, że to On się zmienił, ale przecież książka się nie zmienia. Zmienia się perspektywa, zmienia się bieg myśli... Mam nadzieję, że wiesz o czym mówię?

Na koniec autokryptoreklama :) coś co dedykuje już nieistniejącej relacji i co jest w moim wykonaniem :)

 

-- 27 kwi 2013, 11:51 --

 

agucha,

Ja jestem wszystkim, czego ona pragnie

- Czy myślisz, że będziesz mógł dać mojej córce to, czego pragnie? - spytał ojciec jednego z konkurentów.

- Z całą pewnością, proszę Pana. Ona twierdzi, że ja jestem wszystkim, czego pragnie.

Nikt nie nazwałby tego miłością, gdyby pragnęła pieniędzy.

Dlaczego jest to miłością, jeśli tym, czego ona potrzebuje, jesteś Ty?

 

Gdybym kiedyś usłyszał od ukochanej, że jestem dla niej wszystkim czego pragnie, że ją pociągam, jestem inteligentny, przystojny, miły i fajny - nigdy nie przekonałaby mnie, że faktycznie mnie kocha.

Fascynacja nie jest miłością.

To jak w opowiadaniu "Miłość męża, doktora filozofii"

Pewien człowiek przygotowywał się do doktoratu z filozofii. Jego żona dopiero wtedy zdała sobie sprawę jak poważnie traktuje on swoje studia, gdy kiedyś zapytawszy go, za co ką tak bardzo kocha, mąż odparł bez wahania:

- Czy mówiąc: "tak bardzo", masz na myśli intensywność, głębokość, częstotliwość, jakość, czas trwania?

 

Szczegółowo analizując płatki, nikt jeszcze nie pojął piękna róży.

 

Co chciałbym usłyszeć od kobiety, którą sam kocham? "Chciałabym móc po prostu coś do Ciebie poczuć, bo na to zasługujesz jak nikt inny, spędzam z Tobą miło czas, ale nie wiem dlaczego po prostu nie chcę się do Ciebie teraz przytulać, kochać się z Tobą, ani nawet całować. Nie wiem dlaczego i bardzo mnie to boli. "

To jest najwyższa forma miłości!

 

-- 27 kwi 2013, 11:54 --

 

Nie ma nic ponad to! Jesteście tutaj, szukacie, zgubiliście gdzieś te wszystkie puste odczucia i czujecie się zagubieni. To jest najwyższa forma miłości!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co jeśli trwamy przy tej osobie bo jest dobrym człowiekiem dosłownie, może to jest lęk przed nieznanym co będzie jeśli takiej osoby sie nie znajdzie..Jakby nie patrząc nie każdy by wytrzymał z taką osobą jak JA , narzeka, nic mi nie pasuje, wytykam wszystko wszelkie wady - wiem jedno gdyby to trafiło na innego faceta już dawno by mi powiedział " to jak Ci nie pasuje to sobie zmien" badz poprostu by odszedł a on ciągle przy mnie trwa, wiem że to jest pewnie też jakiś tam przykład pałającej do mnie jego miłosci..

Ale czasem myśle że to też jest to, że wiem że drugiej takiej osoby nie znajde, ale co z tego jak wszystko inne mnie irytuje na każdym kroku , przecież osoba kochająca osobe akceptuje wszystko co jest z nią związane .. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×