Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Witam.Zawsze wydawało mi się że jestem ,,byłem '' twardy psychicznie -nie miałem żadnych ,,jazd'',psychoz,lęków,nie byłem nękany w szkole ani w domu.Dlatego jeszcze bardziej zastanawia mnie to dlaczego ,,nerwica'' dopadła mnie właśnie teraz.

Trauma po przebytej operacji jest chyba bardzo silna-chociaż nie mam żadnych komplikacji po złamaniu.

Strach przed,, białym kitlem'' jest duży- chociaż ufam bezgranicznie lekarzom -mało miałem z nimi do czynienia ale nigdy mnie nie zawiedli.Skąd ten lęk???Może powinienem w ramach terapii po szpitalach spacerować aby nabrać pewności i obyć się .....może to jest jakiś klucz,tylko czy wcześniej coś mnie nie trafi... :great:

 

-- 20 kwi 2013, 21:24 --

 

boję się strachu??? To bardzo dziwne -lęk przed lekarzami/szpitalem jest aż wręcz ,,śmieszny''.Jadę do lekarza jestem zrelaksowany,spokojny,pewny siebie.Wchodzę do budynku szpitala i nogi mam jak z waty ,przyspieszony puls,odruchowo chwytam się za serce bo mam wrażenie że za chwilę wypadnie mi jak w tym filmie ,,Maska'' na podłogę-hehehe ,a potem zaraz po opuszczeniu budynku wszystko wraca do normy -znowu jest pięknie i spokojnie.No to ja się pytam o co chodzi.....trauma?nerwica?panika?.....to jest poza moją kontrolą...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rafal vel Nerw, sam raczej nie rozkminisz, jesli nie wiesz, skad ten strach. pojdz na terapie, nie zaszkodzi a pomoze. nawet, jesli po drugiej operacji mialbys nie miec do czynienia z lekarzami, szpitalami, to i tak powinienes to zwlaczyc, bo moze to cos powaznego, moze bedzie sie rozwijac...

hmm moze zle to ujelam. pozwol, ze wytlumacze Ci na moim przykladzie. ja czesto wpadam w panike w samotnosci, bez mojego faceta. ale bardzo czesto nie jest tak zle. bardziej przeraza mnie np. mysl o tym, ze bede musiala sama spedzic kilka dni, niz takowa rzeczywistosc. moze sam sie nakrecasz, moze tak to dziala. nie wiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak wygląda taka terapia ? czy jest to zbiorowe grzebanie się w mojej przeszłości czy jeden na jeden?

Czy jeśli terapeuta jakimś cudem wynajdzie fakt że jako dziecko przeraźliwie bałem się zdechłych ptaków to znajdzie diagnozę na moje obecne lęki?

Śmieszne i żenujące jest to że jestem absolwentem psychologii i sam sobie nie potrafię pomóc-widocznie zamiast słuchać na wykładach flirtowałem z koleżankami.

Czy ja się nakręcam?Nie -to jest jakbym miał w brzuchu wybuch bomby atomowej -taki stan utrzymuje się ok 20 -30 minut.

Oczywiście jestem wtedy pobudzony i zły że to znowu się dzieje.Kolejny raz zadaje sam sobie pytanie co to : może to serce ,przepona, krążenie,nadciśnienie -ale nie badania są dobre,krew dobra-czerwona ,ludzka....w takim razie co opętanie? Jestem świrem ? jestem inny niż mój sąsiad on tego nie ma ? A jeśli nie ma to dlaczego -może więcej pije żeby się zrelaksować,może i ja powinienem ....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rafal vel Nerw, nie mam pojecia. pojdz a sie przekonasz. a jesli masz watpliwosci- poczytaj. raczej sam na sam z psychoterapeuta.

jak to sie mowi "szewc bez butow chodzi".

nie jestes swirem ani opetany. po prostu gdzies w Twojej podswiadomosci schowany jest czynnik, ktory sprawia, ze czujesz sie w danej sytuacji tak a tak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

pierwszy raz tu zaglądam i musze powiedzieć; dobrze jest wiedzieć, że nie jestem sam z moim problemem. Chociaż oddał bym wszystko, aby takie forum nie było nikomu do niczego potrzebne.

Zadziwiający jest fakt, że u większości problemy z nerwicą rozpoczęły się od ataków w kościele. Za małolata miałem podobnie, jednak szybko rosłem i byłem bardzo chudy, więc rodzina i lekarze winą za "zamroczenia" obwinili wydolność krążeniową organizmu w sytuacji, kiedy musiałem stać długo w dusznym pomieszczeniu. Jak większość z nas jeśli już wybierałem się do kościoła, to msze spędzałem raczej przed nim niż w środku.

(*nie wiem, czy komukolwiek będzie chciało sie czytać to wszystko co tu nabazgrałem. Nie planowałem tego, ten nieco chaotyczny zbiór zdań powstał spontanicznie a jego celem było opanowanie kolejnego ataku lęku. Chyba się udało, także pozwolę sobie zamieścić całość - choćby egoistycznie, a co ;) )

Następnie zaczęły się kłopoty w komunikacji miejskiej. W zatłoczonym autobusie/tramwaju odczuwałem lęk przed omdleniem i miałem mdłości (chociaż nigdy nie straciłem przytomności ani nie wymiotowałem). Azylem komfortu i bezpieczeństwa było miejsce siedzące. Prawdziwe kłopoty zaczęły się w technikum. Prestiżowa szkoła w moim mieście, do której poszedłem raczej bez przekonania (humanista w elektroniku) ale z nadzieją na "świetlaną przyszłość". Stres i nerwy potęgowane brakiem smykałki do zawodu. Zacząłem odczuwać nieuzasadnione lęki, głównie takie, że zaraz zwymiotuje a do WC mogę nie dobiec i będzie siara na setkę osób. Zacząłem bazgrolić w zeszycie, zajmować czymś myśli. Trochę pomagało, ale nic nie wynosiłem z zajęć i wracałem wykończony psychicznie i fizycznie. Mimo tego dotrwałem prawie do końca 3 roku. Piękny, gorący dzień w końcówce maja, wystawianie ocen za pasem i 45min cholernych układów analogowych przede mną. Strach przed wywołaniem do odpowiedzi przeżywał każdy, ale ten pokazał inne oblicze. Siedząc miałem przed oczami mroczki, ręce lodowato zimne a leżąc na ławce czułem, jak moje serce w nią rytmicznie puka tak głośno, że za chwile ktoś zapyta 'kto tam?'. Myślałem, że oszaleje. Odwróciłem się do kolegi z ławki i mówię, że zaraz zejdę na zwał na co on odparł 'o, super! może przyjedzie karetka'. Zawsze był specyficzny, dobrze go znałem, ale jego reakcja znacznie pogorszyła mój stan. Co więcej, po latach myślę, że coś wtedy we mnie pękło (pewnie poczucie, że w razie zagrożenia mogę liczyć na czyjąś pomoc). W każdym razie doczekał się, karetka przyjechała, miałem tętno prawie 220 co lekarze mierzyli 3 razy ('chyba aparat się popsuł'). Trafiłem na 3 tygodnie do szpitala na kompleksowe badania m.in. holterami. Z badań wynikło, że mam zaburzenia rytmu serca, tzw. częstoskurcz komorowy. Przed tym incydentem grałem w siatkówkę i nogę (sport to było dla mnie wszystko), nie stroniłem jednak zbytnio od alkoholu i papierosów, czasem zapaliłem trawę (miałem niecałe 18 lat). Teraz lekarz orzekł, że muszę zrezygnować ze wszystkiego, dał mi zwolnienie z wf-u i powiedział, że w przypadku tej arytmii serce może się w każdej chwili zatrzymać..

Świat mi się zawalił, byłem przerażony. Nie ruszałem się z domu, tym bardziej, że lato było rekordowo gorące co potęgowało objawy lękowe. Znajdywałem milion wymówek, aby tylko nie wychodzić poza próg mojej twierdzy bezpieczeństwa - domu. Objawy przy próbach były takie jak u większości z Was - zimne ręce, kołatanie serca, duszności, w głowie paniczny chaos i jedyna myśl, która wyraźnie przebijała sie ponad wszystko - UCIEKAJ! Albo umrzesz. Lato było tragiczne, czasami wyszedłem przed klatkę na chwilę. Podjąłem decyzję o wizycie u psychiatry. Dostałem leki psychotropowe (trochę pomagały ale byłem po nich otumaniony). We wrześniu zmieniłem szkołę, prawie do niej nie chodziłem chociaż była zaledwie trzy przystanki od domu. Mimo 40% frekwencji dzięki wstawiennictwu grona humanistycznego dopuścili mnie do matury, która zdałem bardzo dobrze (nie było lekko dotrzeć na egzaminy, musiałem posiłkować się lekami na uspokojenie). Czas na studia, co wprawiało mnie w przerażenie, ponieważ uczelnia była juz znacznie oddalona od mojej bezpiecznej twierdzy. Udało mi się dojechać na pierwsze zajęcia, wyszliśmy na zapoznawcze piwo. Następnego dnia poznałem starostkę mojego roku przy okazji załatwiania jakiś papierów. Coś między nami zaiskrzyło i pojawiło się światełko w tunelu. Miałem czym zająć myśli (właściwie KIM), dawałem radę jeździć do niej na spotkania, mogłem przełamywać kolejne bariery (tłumne centra handlowe, dalekie wyjazdy). To wszystko dzięki jednej myśli: nie okazywać słabości przy dziewczynie, która tak bardzo mi się podoba i na której z czasem zaczęło mi tak zależeć. Na przestrzeni półtora roku kiedy byliśmy razem byłem zdolny robić wszystko; jazda komunikacją nie sprawiała mi większych kłopotów (nawet jeśli lęk się pojawiał, potrafiłem sobie z nim poradzić) tak jak obecność na uczelni, wyjeżdżaliśmy razem w góry, do pracy nad morzem itp., wyprowadziłem się i zamieszkaliśmy razem. Ale nic nie trwa wiecznie.

Po rozstaniu nasiliły się lęki, jednak wygrywałem zdecydowaną większość starć i można powiedzieć, że funkcjonowałem w miarę normalnie; studiowałem, pracowałem, żyłem, spotykałem się z kobietami, imprezowałem. Wróciłem do gry w siatkówkę, pomimo tego, że wzmożony wysiłek fizyczny powodował u mnie arytmie i łapały mnie na boisku lęki jakoś sobie z tym radziłem. Ze dwa razy zdarzyło mi się zejść z boiska pod jakimś pretekstem. Po studiach podjąłem stałą pracę i wszystko się jakoś układało. Nauczyłem się żyć z moją chorobą. Niestety zakład pracy upadł jak większość firm w moim mieście. Studia jakie skończyłem nie czyniły mnie osobą konkurencyjną na rynku pracy, CV obfite w krótkoterminowe zatrudnienia na zlecenie również nie pomagało. Po 5 miesiącach bezskutecznych poszukiwań pracy zdecydowałem się poszukać szczęścia za granicą. Wyjazd przepełniał mnie obawami i strachem; boje się latać więc w grę wchodził tylko autokar który jechał na miejsce prawie 15 godzin. Jak ja dam radę?! Odsunąłem pierwotny termin o tydzień ze strachu, ale w końcu udało mi się zmotywować i wyjechać. SUKCES!! Byłem cholernie dumny z siebie. Pomyślałem, że mogę teraz dokonać wszystkiego. Jednak na miejscu okazało się, że do pracy jest dość daleko, obszar jest bardzo uprzemysłowiony więc moja długa droga obfitowała w pustą przestrzeń i autostrady. Lęk przestrzenny dawał o sobie znać coraz bardziej. Strach przed tym, że coś mi się stanie w szczerym polu daleko od wszystkiego, w obcym państwie itd. mnie paraliżował. Do tego ponad tysiąc kilometrów od domu. Nie dałem rady, wróciłem po kilku tygodniach. Starałem się myśleć pozytywnie; skoro wyjechałem sam tak daleko i przetrwałem, to przynajmniej tu, w moim mieście, mojej twierdzy gdzie od domu dzieli mnie zaledwie kilka kilometrów z dowolnego punktu, mogę już czuć się jak król. Jednak wciąż nie mogłem znaleźć pracy, wzrastało zrezygnowanie, pogarszała się sytuacja finansowa i dołączyła presja czasu. Lęki się nasilały stopniowo, aż do momentu w którym to piszę. Wróciły lęki związane z podróżowaniem komunikacją i pobytu na mieście, co utrudnia mi poszukiwanie i podjęcie pracy. Co więcej pojawiły się lęki w domu. Jestem apatyczny, moje myśli znów krążą w cholernie złym kierunku, drążąc dziury w mojej głowie jak jakiś pasożyt. Zatruwam sam siebie. Problemem jest wyjście do sklepu.

Byłem tak daleko, osiągnąłem tak wiele. Żyłem prawie normalnie, mimo towarzyszącej mi Pani N potrafiłem sobie poradzić praktycznie w każdej sytuacji w jakiej postawiło mnie życie. Raz lepiej raz gorzej ale nawet jak upadłem to wracałem. A teraz znów czuje się jak ten mały chłopiec po diagnozie od kardiologa, co jest tym bardziej chore, bo WIEM co jest przyczyną problemu, i nauczyłem się z nim walczyć. Jednak wracam znów do punktu wyjścia i nie wiem jak sobie z tym poradzić, jak to zatrzymać. O moim problemie zawsze wiedziała tylko najbliższa rodzina (która mieszka jednak w innej miejscowości a ja obecnie nie jestem w stanie tam dojechać). Przed resztą znajomych od zawsze gram twardego i nie przyznaje się do żadnych słabości co tylko przysparza mi dodatkowych stresów, ale nie mogę inaczej. Do tego mieszkam sam więc od rana bije się z myślami i nakręcam chorą spiralę lęków (jutro musze jechać na rozmowy w sprawie pracy...). Mam rachunki do płacenia, sprawy do załatwienia, całą tą cholerną odpowiedzialną dorosłość przed sobą. Czuje, że jak się nie ogarnę to przegram życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja wymyśliłem coś innego : Wiem skąd biorą się nerwice!!!

1.Media TV,Radio -robią nam papkę z mózgów bardzo negatywnymi informacjami: kryzys,wojna,meteory,zbyt długa zima,Smoleńsk -ludzie TVN to najgorsza pralnia mózgów na świecie -podświadomie manipuluje nami.Seriale o lekarzach,kucharzach,tancerzach.Nie wkurwia Was to a w efekcie czy się dodatkowo nie nakręcacie?!!!!

2.Mężowie ,żony,dzieci-tato kup mi tablet,smartfon,lalkę Monster High.

*żony -marudzą że inne kobiety to mają ładniejsze włosy,większy dom,mniej w talii,oglądają jakieś pojebane czasopisma z modelkami po retuszu i wpadają w kompleksy. Dodatkowo zmuszane niejako przez model życia do bycia COOL - są w stanie nawet koledze z pracy laskę zrobić między 7-10 piętrem w biurowej windzie.

mężowie (faceci) -ciągle zabiegani ,bo pracować trzeba,bo kryzys,to długi do spłacenia-samochody,domy,telewizory wielkości miliona cali bo sąsiad ma pół miliona-konkurencja i walka kogutów.Litry piwska i kebabów ,chipsów pochłaniane tygodniowo-bo nie ma czasu ani umiejętności żeby ryż ugotować....

3.Drogowe chamstwo-nawet nie będę rozwijał bo wiecie o co chodzi.

4.Brudasy -ludzie którzy wyrzucają śmiecie wszędzie i srają psami gdzie popadnie -ale potem najgłośniej drą gęby jak to inni nie segregują szkła,plastiku i papieru.

5.Jedzenie -Boże ludzie ile my teraz chemii żremy -tylko zobaczcie.Obecni 20-30 latkowie będą w dużo gorszej formie niż obecni 50-60 latkowie.Oni nie żarli takiej chemii w artykułach,, spożywczych.

Myślicie że jak najecie się serdelków czy innego świństwa z E ileś tam to to nie wpływ na twój układ nerwowy?!!Potem to wszystko eksploduje i lata po całym organizmie jak Doda z gołą dupą po Media Expercie!!.

Tak jestem jednym z Was ,wkurwionym ,zdesperowanym,często wpadam w panikę i nie mogę spać po nocach,piję zioła ,medytuję ,oglądam jakieś pojebane kolorowanki na terapiach z koloroterapii i katuję się muzyką z Tybetu.Ale wiem jedno dopóki nie wywalę 52'' tv full hd 3d przez okno ,dopóki nie przeniosę się gdzieś wieś ,gdzie nie ma zasięgu,dopóki nie zrozumiem że wcale nie potrzebuję 20 pary jeansów z kolekcji Zara 2013 -konsumpcjonizm,bieg za pieniądzem i chęć zrobienia wszystkim dobrze MNIE WYKOŃCZY -A WAS?

 

-- 22 kwi 2013, 12:03 --

 

Ataki.Mili Państwo moje są tak nieoczekiwane i tragiczne jak polska reprezentacja piłki nożnej albo rząd.

Niby jestem spokojny,uśmiechnięty a tu nagle znienacka -podstępnie gdzieś wewnątrz jakby w brzuchu budzi się demon -za 5 sekund już wszystko lata,serce tłucze ,ręce latają jakby za chwilę się miały oderwać od reszty ciała a moje ciało zaczyna chodzić-Chodzenie pomaga mi w tych atakach.Chodząc myślę że jak będę pompował krew do serca to ono nie stanie ,potem oddech płytki,słaby jak u nałogowego palacza i się nakręcam,umieram,już widzę jak mnie karetka zabiera,o niej też myślę za ile przyjedzie i czy będą mnie w stanie uratować.

Oczywiście odruchowo łapię się za serce i sprawdzam czy bije ,podskakuję bo to mnie jakoś uspokaja.....potem pomiary ciśnienia 85/129...a w głowie coś mi mówi ale dlaczego nie 80/120 bo wtedy było by idealne i być może bym się uspokoił!!!!

Kurwa jego mać ......!!!!Potem po kilku minutach patrzę na ludzi za oknem: uśmiechniętych ,biegające dzieci na placu zabaw ,słońce i myślę jeszcze bardziej wkurwiony ...CO JA SOBIE ZROBIŁEM!!!Dlaczego przez te wszystkie lata tak o siebie nie dbałem!!!Dlaczego nie było we mnie tyle egoizmu żeby zająć się głównie sobą.Nigdy nie miałem nawet czasu żeby się po dupie podrapać-byłem jak Mike Tyson -maszyna do zabijania ciągle do przodu.

Kawa ,energetyki,hot dogi na Orlenie ,piwo,oglądanie głupich filmów i programów na TVN-nie, i praca.Praca ciągłe raporty,wytłumaczenia ,reklamacje i tak do zajebania w kółko 247 dni w roku ,e-maile do klientów od nich i każdy coś jęczy ,płacze,skomle....

Polacy nerwice dopiero do nas przychodzą będzie ich mnóstwo bo zmienia się nasz styl życia.

Psychologowie ,Psychiatrzy , Terapeuci-przed Wami mnóstwo pracy ,kupę kasy ludzie u Was zostawią.GRATULUJĘ !!!Macie i będzie mieli co robić przez najbliższe kilkanaście lat!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak się zastanawiam co psycholog może więcej pomóc? Kiedy to się zaczęło chodziłem do lekarza, uświadamiał mnie, że objawy które czuje są urojone; lęk powoduje objawy somatyczne a te z kolei napędzają spirale strachu i tak w koło. Ja to wiem, że nie umrę tak nagle na ulicy, nie zemdleje bo nigdy nie zemdlałem itp., że strach da się opanować np. w mieście i kiedy się to uda mogę już spędzić tam cały dzień. Milion razy tak robiłem, przez 8 lat poza tym, że najadłem się masy strachu żadna z moich obaw się nie ziściła i z każdej 'mission impossible' wychodziłem cało. Chociażby dzisiaj. Potem czuje się jak normalna osoba i mam wkurw na siebie, że tak się zachowuje. Ale i tak cały ten proces się później powtarza (pewnie już jutro bo mam wyjazd).

Znam nawet lekarstwo; mieć stale zajętą czymś głowę. Kiedy np. jestem w związku, dużo pracuje, nawarstwiło mi się wiele spraw itp. tak, że moje myśli nie mają czasu zajmować się zastanawianiem się, co wywoła atak paniki jutro czy za 5 min, wtedy funkcjonuje normalnie. Nie zastanawiam się, tylko idę, jadę, robię. I można.

 

Ciekawe jest też to, że po alkoholu stany lękowe znikają jak ręką odjąć. To kolejny dowód, który czarno na białym udowadnia, że wszystko siedzi w głowie. Ale nie mogę przecież walić sety przed każdym dniem w pracy itp.

 

Nie mówię bynajmniej, że terapia mi nic nie da. Ba, nawet wiem, że jej potrzebuje. Tylko chcę zapytać tych, co mają okazje uczęszczać na takie spotkania; dowiem się czegoś więcej, czego jeszcze nie wiem a mi pomoże? Co Wam pomogło?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Depresja : a gdyby ktoś Wam dał walizkę pełną dolców w banknotach -czy to by Wam nie pomogło wyjść z depresji???

Pomyślcie moglibyście zwiedzić najpiękniejsze miejsca na świecie,jadać w ekskluzywnych restauracjach,spać na plaży lub w 5 gwiazdkowym hotelu,jeździć 600 konnym ferrari,pływać jachtem z portu do portu itd.

Gwarantuje nerwice ,depresje by Wam odeszły zaraz na lotnisku.

Ale do czego dążę -moim zdaniem depresje i nerwice wywołane są niemożnością samorealizacji i niemożnością spełnienia swoich marzeń.Tak owszem zdarzają się również życiowe dramaty i traumy ale i tak ludzie którzy mają w zasięgu realizację swoich marzeń podołają takim dramatom.Zobaczcie dlaczego depresja dopada nas w zimie-bo siedzimy w zasranym i zsypanym po dachy kraju gdzie 4 miesiące nie ma słońca.W Tv bełkot-Smoleńsk,wojna,kryzys :blabla:

A tym czasem tacy ludzie na Teneryfie ,Majorce-słońce,świeże owoce,morze,trawa.Myślicie że tak dobrze się zarabia w Hiszpanii,Portugalii.Maroku?Otóż nie.Ludzie tam żyjący nie widzą syfiących kopalni na śląsku ,nie wkurwiają się korkami ,nie są maltretowani przez tych pojebów z TV (jedyne co oglądają to mecze),nie jedzą wyrobów mięsopodobnych.Ludzie tam leżą całymi dniami na słońcu,chodzą bez butów a usługując bogatym kmiotom mają ogromny ubaw patrząc na tych zestresowanych biznesmenów i ich kochanki obwieszone torebkami Louis Vuitton.I tutaj koło się zamyka bogaci którzy mają kasę i trochę oleju w głowie nie mają depresji tak samo jak ci ludzie z tzw.ciepłych krajów żyjący co prawda biedniej ale o ile szczęśliwiej.

 

-- 22 kwi 2013, 22:52 --

 

Książki to sobie możesz wsadzić ineslatika po głowę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

haha, okei :) a Ty dalej żyj w swoim negatywnym podejściu do świata! Skończ truć i zazdrościć innym, że urodzili się na Majorce. Super, że jesteś świadomy tego całego syfu, który Cię w tym momencie otacza,jak jesteś tak uświadomiony to zacznij coś zmieniać, bo nikt Ci nie każe oglądać tv, czytać bzdet, jeść podróbek itp. Są miejsca na świecie gdzie ludzie mają znacznie gorsze warunki i są szcześliwi! Zastanów się głębiej nad swoim istnieniem, miejscem w którym się znajdujesz i skończ narzekać na ogóły ; ) Pozdrawiam :*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja wam wszystkim polecam książki związane z nerwicą. Wiedza pomaga! :) Ja jestem w trakcie czytania 3 książek " Pokonaj lęki i fobie" , "Dramat udanego dziecka" i " Sekret szczęścia. 7 fundamentów życiowej radości" ! Życzę powodzenia :*

 

Ja chętnie poczytam, dzięki za cynk ineslatika.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niczego nikomu nie zazdroszczę-zazdrość to cecha charakteru ludzi słabych.Nad czy mam się zastanawiać nad sensem istnienia?Równie dobrze mógłbym pójść do swojego ojca i mu nawrzucać że to przez niego tak się czuję bo nie potrafił ptaszka w spodniach utrzymać!!!

Piszesz że są na świecie ludzie którzy są szczęśliwi chociaż mają gorsze warunki hmmm co masz na myśli ?

Ja tylko staram się Wam pokazać jedną podstawą zasadę walki z neuropatiami.

1.W zdrowym ciele zdrowy duch.

2.Wyrzuć te cholerne leki i nikomu nie zrozumiałe opisy z objawami ubocznymi -bo im dłużej je bierzesz i dłużej czytasz to bardziej wpadasz w ten diabelski młyn i zamiast się dźwigać to łapiesz już diabła za ogon.

3.Zobaczcie jak żyją inni ludzie -naśladujcie ich ,nauczcie się uśmiechać.

4.Zróbcie rewolucję w domu: przemalujcie ściany na pomarańczowo-żółto,różowo,niebiesko

5.Wyrzućcie wszystkie czarne ubrania-no chyba że lekarz stwierdził u Was raka mózgu i zostało Wam 3 tygodnie życia i chcecie się do czerni przyzwyczaić.

6.Błagam przestańcie się tak asekurować w życiu ,przestańcie kalkulować,raz pójdźcie na całość-co Wam szkodzi.

7. Zaszalejcie-wyjdzie nago na balkon po południu albo przejedzcie na czerwonym świetle

Nie namawiam do rewolucji ale jedno jest pewne -jak będziecie tylko książki czytać i czekać na kolejny napad lęku,za każdym razem przed wyjściem z domu sprawdzać czy naładowany macie telefon w razie gdyby trzeba było dzwonić po karetkę już na zawsze zostaniecie na tym diabelskim młynie -owszem czasem będzie Wam się wydawało że jest dobrze że możecie z niego wyjść ale za chwilę okaże się nic z tego bo koło ruszyło zabierając kolejnego ,,świra'' z dołu.

 

-- 23 kwi 2013, 19:29 --

 

mnie wczoraj zaatakowała karkówka z grilla to było przerażające.Niby normalny grill jak setki wcześniej ale pierwszy po długiej zimie.Karkówka dobra bez kości w cudownej marynacie.Piękny zachód słońca ,byłem w trakcie obracania jej na drugi bok aż tu nagle z nienacka coś zaczęło skwierczeć,syczeć,pryskać myślałem że wąż ogrodowy przepuścił -ale nie to było coś gorszego.

Zacząłem uciekać ona za mną ,złapałem za keczup i zacząłem ją polewać nie pomogło,musztarda ,majonez wciąż była za mną ,rzuciłem ją chlebem na chwilę się zatrzymała a potem znowu syknęła i zaczęła mnie gonić.W końcu dopadłem do talerza i sztućców i zacząłem ją dźgać i kroić,szarpać trzonowcami zaczęła znikać w moich trzewiach w końcu cała była w moim żołądku.

Dzisiaj rano też ją widziałem zaraz po porannej kawie -była jakaś taka spokojna i stożkowata.

Wczorajszego dnia nigdy nie zapomnę to było przerażające ....

 

-- 23 kwi 2013, 19:31 --

 

Niczego nikomu nie zazdroszczę-zazdrość to cecha charakteru ludzi słabych.Nad czy mam się zastanawiać nad sensem istnienia?Równie dobrze mógłbym pójść do swojego ojca i mu nawrzucać że to przez niego tak się czuję bo nie potrafił ptaszka w spodniach utrzymać!!!

Piszesz że są na świecie ludzie którzy są szczęśliwi chociaż mają gorsze warunki hmmm co masz na myśli ?

Ja tylko staram się Wam pokazać jedną podstawą zasadę walki z neuropatiami.

1.W zdrowym ciele zdrowy duch.

2.Wyrzuć te cholerne leki i nikomu nie zrozumiałe opisy z objawami ubocznymi -bo im dłużej je bierzesz i dłużej czytasz to bardziej wpadasz w ten diabelski młyn i zamiast się dźwigać to łapiesz już diabła za ogon.

3.Zobaczcie jak żyją inni ludzie -naśladujcie ich ,nauczcie się uśmiechać.

4.Zróbcie rewolucję w domu: przemalujcie ściany na pomarańczowo-żółto,różowo,niebiesko

5.Wyrzućcie wszystkie czarne ubrania-no chyba że lekarz stwierdził u Was raka mózgu i zostało Wam 3 tygodnie życia i chcecie się do czerni przyzwyczaić.

6.Błagam przestańcie się tak asekurować w życiu ,przestańcie kalkulować,raz pójdźcie na całość-co Wam szkodzi.

7. Zaszalejcie-wyjdzie nago na balkon po południu albo przejedzcie na czerwonym świetle

Nie namawiam do rewolucji ale jedno jest pewne -jak będziecie tylko książki czytać i czekać na kolejny napad lęku,za każdym razem przed wyjściem z domu sprawdzać czy naładowany macie telefon w razie gdyby trzeba było dzwonić po karetkę już na zawsze zostaniecie na tym diabelskim młynie -owszem czasem będzie Wam się wydawało że jest dobrze że możecie z niego wyjść ale za chwilę okaże się nic z tego bo koło ruszyło zabierając kolejnego ,,świra'' z dołu.

 

-- 23 kwi 2013, 19:29 --

 

mnie wczoraj zaatakowała karkówka z grilla to było przerażające.Niby normalny grill jak setki wcześniej ale pierwszy po długiej zimie.Karkówka dobra bez kości w cudownej marynacie.Piękny zachód słońca ,byłem w trakcie obracania jej na drugi bok aż tu nagle z nienacka coś zaczęło skwierczeć,syczeć,pryskać myślałem że wąż ogrodowy przepuścił -ale nie to było coś gorszego.

Zacząłem uciekać ona za mną ,złapałem za keczup i zacząłem ją polewać nie pomogło,musztarda ,majonez wciąż była za mną ,rzuciłem ją chlebem na chwilę się zatrzymała a potem znowu syknęła i zaczęła mnie gonić.W końcu dopadłem do talerza i sztućców i zacząłem ją dźgać i kroić,szarpać trzonowcami zaczęła znikać w moich trzewiach w końcu cała była w moim żołądku.

Dzisiaj rano też ją widziałem zaraz po porannej kawie -była jakaś taka spokojna i stożkowata.

Wczorajszego dnia nigdy nie zapomnę to było przerażające ....

Od tamtej pory mam nerwicę natręctw....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam umówiona wizytę w czwartek. Moja mama naświetliła już sytuację pani doktor, potwierdziła, że to może być nerwica. Ma przepisać mi leki i skierować na badania. Mam nadzieję, że będę mogła swobodnie chodzić do kościoła i innych miejsc publicznych

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już wiem dlaczego macie nerwice i depresję : JESTEŚCIE CHOLERNIE NUDNI,BRAK WAM POCZUCIA HUMORU I DYSTANSU DO ŻYCIA!! A gnijcie sobie i bierzcie leki, chodźcie po psychologach i psychiatrach z takim nastawieniem i tak nic po Was ,jesteście tylko outsiderami społeczeństwa.

Przepraszam tych pozytywnych a reszcie powiem tylko tyle ...SZKODA MI WAS SIEROTY ŻYCIOWE.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rafal vel Nerw, sam jesteś popaprańcem i sierotą zyciową,a do tego idiotą na potęgę. Skoro się nie znasz na czymś to się nie wypowiadaj,bo z twoich wypowiedzi widać że musisz mieć bardzo niski iloraz inteligencji. Jestem chora,ale żal mi cię bo jesteś gorzej chory ode mnie. Bo głupota to też choroba,ciesz się że nie boli

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×