Skocz do zawartości
Nerwica.com

Molestowanie? Wstydliwe...


Rekomendowane odpowiedzi

Sama nie wiem czy słowo 'molestowanie' nie jest tu zbyt przesadzone, ale nie wiedziałam inaczej jak to określić, nazwać.

 

Ja jako dziecko, 9 lat. Razem z rodzicami przeprowadzaliśmy się z bloku na chronione osiedle, z portiernią i ochroniarzem. Jeszcze w trakcie remontu i wykańczania nowego mieszkania bardzo często przyjeżdżaliśmy żeby monitorować pracę budowlańców itp. Ja oczywiście byłam w tym czasie zajęta sobą, jak to dziecko, biegałam po domu i bawiłam się w ogrodzie. Na zmianie był ochroniarz, którego twarzy nigdy nie zapomnę. Wydawał mi się wtedy bardzo miły, rozmawialiśmy, a że było bardzo ciepło zaprosił mnie do portierni żeby schować się przed słońcem. Usiadłam na krześle, on na drugim. Wszystko ok, ale on nagle....nawet nie wiem czy powinnam to pisać, to wydaje się błahe...położył rękę na mojej nodze i zaczął mnie 'głaskać' zbliżając się coraz bardziej....wiecie. Oczywiście uciekłam stamtąd, kiedy już dotarło do mnie, że nie tak powinno być. Ale od tego czasu...już nie jestem tą samą osobą (pomijając naturalną zmianę charakteru itp. w wyniku dojrzewania). Mam 20 lat i do dziś nie mogę się uporać...ze sobą. Kiedyś nie przejmowałam się swoim wyglądem, tym czy mam spodnie przynajmniej za kolana, czy dekolt nie jest zbyt duży. Wiem jedynie, że od tamtego czasu pragnę ukryć to, że jestem dziewczyną (słowo kobieta nie może mi przejść przez gardło). Noszę workowate rzeczy (to się łączy także z moim zaburzeniem odżywiania, ale to wszystko zaczęło się wcześniej niż anoreksja/bulimia), ubieram się w męskie rzeczy, nie jestem w stanie kupić na koszulki bez rękawów, nigdy w życiu nie kupiłam sobie stanika, bo po prostu...brzydzę się samej myśli, że mogę go potrzebować. Nienawidzę swojego biustu. Swego czasu modliłam o raka piersi, żeby mi je wycięli. Teraz wiem, że w przyszłości usunę je u chirurga plastycznego. Po prostu czuję się brudna.

 

I nie wiem...czy rzeczywiście takie 'wydarzenie' mogło wywołać te wszystkie fobie? Bo tak naprawdę nic się wtedy nie stało....nie zdążył dotknąć mnie w...

 

Ok, po raz pierwszy komukolwiek o tym mówię. Wiem, że ktoś się może śmiać, że jestem idiotką i piszę o jakieś głupocie. Ale...w wieku 18 lat po raz pierwszy się zakochałam i to był chłopak warty wszystkiego. Nigdy z nikim nie czułam takiej więzi, więzi psychicznej. Cóż, wytrzymał ze mną 4 miesiące (zaserwowałam mu sporo przeżyć, nie dziwię mu się, choć wolałabym żeby dotrwał i był dziś obok mnie). Wiecie co jest najlepsze? Ani razu go nawet nie pocałowałam. Chyba nie muszę też tłumaczyć, że nie doszło między nami do żadnego zbliżenia. I obwiniam się za to...bo może by został, gdybym okazała mu choć trochę czułości? Ale to nie jest na zasadzie: prześpię się z nim, to przy mnie zostanie, bo go pociągam fizycznie np. Mam wrażenie, że samo mówienie, że go kocham do szaleństwa nie wystarczało po wszystkim, co dla mnie zrobił. Tak strasznie żałuję, ale ja...nie potrafię się zbliżyć. Po prostu...nie daję rady. Chciałabym żeby ktoś przy mnie był, kochał mnie, ale w związku jest naturalne, że ludzie śpią ze sobą.

 

Nie wiem co mam z tym wszystkim zrobić.

Proszę...nie wysyłajcie mi w odpowiedzi jakichś ironicznych wiadomości. Nie śmiejcie się. Błagam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj.

Najlepiej jakbyś porozmawiała o tym z terapeutą. Zwłaszcza że piszesz jeszcze o zaburzeniach odżywiania.

Nie obwiniaj się o tego chłopaka. Wszystko ma swój czas. Wydaje mi się że chłopak powinien zrozumieć że dziewczyna z jakiś powodów nie chce z nim sypiać (np. chce poczekać do ślubu). Trudniejsza jest taka "ogólna" blokada, która rzeczywiście może niszczyć związki.

Rozumiem że to doświadczenie z przeszłości jest bardzo przykre, ale ono chyba nie jest jedynym powodem twoich problemów.

Masz straszny problem z akceptacją siebie, dobrze byłoby to przepracować na terapii. Usuwanie piersi, zmienianie ubrań czy czegoś tam wiele nie zmieni, bo problem jest w twojej głowie a nie w twoim ciele.

Skoro można cię pokochać (a jestem pewien że można) to na początek przynajmniej siebie polub.

Trzymaj się

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim, dziękuję ci bardzo, że poświęciłeś czas na przeczytanie tych moich wypocin. To dla mnie wiele znaczy.

Problem jest taki, że nie chodzę do żadnego lekarza. Wiem, że powinnam, ale mam jakąś blokadę (kolejną)

Nie jestem religijna, więc nie chodziło o to żeby poczekać do ślubu. Ja po prostu...panicznie się tego boję. A o chłopaku nie jestem w stanie zapomnieć, cały czas analizuję, co zrobiłam źle. Nie daje mi to spokoju.

Nie akceptuję siebie, bo nikt mnie nie akceptuje. Każdy chce mnie zmieniać. Jestem niechciana.

Wiem, że to usuwanie piersi itp. to tylko maskowanie problemu. Ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że gdybym jutro obudziła się płaska jak deska, to byłabym 500 razy szczęśliwsza.

A polubić siebie....jest najtrudniejszą rzeczą na świecie.

 

Dzięki wielkie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy twój chłopak cię nie akceptował? Chciał cię koniecznie zmieniać? Wydaje mi się że czułaś się nie akceptowana przez rodziców i teraz nosisz ze sobą tę matrycę i nakładasz na innych.

Chyba masz tendencję do uzależniania się od drugiej osoby, ale drugi człowiek (a zwłaszcza tak niepojętna istota jak mężczyzna:) nie zapełni twoich deficytów z dzieciństwa i nie zastąpi twojej miłości do samej siebie.

Może napisz czego się tak boisz w kontakcie z terapeutą/tką. To jest pierwsze i chyba najlepsze wyjście w twojej sytuacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

claustrophobic, nie ma niczego zabawnego, idiotycznego, błahego w tym, co napisałaś, nie obawiaj się o przeklęcie Ciebie i zdeprecjonowanie.

 

Twój problem ze sobą, zaszłość w Twoim życiu nie jest niczym niegodnym uwagi, jeśli sama świadomie wracasz do tamtego momentu i to z nim asocjujesz swoje zwichnięcia...

 

Wiem, o czym piszesz..

Bycie brudną,

nienawiść dla własnej kobiecości,

obrzydzenie seksem.

 

Uwierz, że da się to pokonać, ale nie samemu..

Nie jesteś w stanie sama sobie pomóc.

 

Dlaczego odczuwasz blokadę przed wizytą u terapeuty?

Czy wiesz, że sama sobie ze sobą nie poradzisz?

 

Niestety, ale złudzeniem jest sądzić, iż akceptacja innych jest fluidem dla akceptacji siebie...

Niestety, dzieje się na odwrót...

Niestety, najprawdopodobniej będąc akceptowaną przez kogokolwiek nie zauważysz faktu samej się poniżając etc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I nie wiem...czy rzeczywiście takie 'wydarzenie' mogło wywołać te wszystkie fobie? Bo tak naprawdę nic się wtedy nie stało....nie zdążył dotknąć mnie w...

Stało się i mogło to na Ciebie wpłynąć. Każdy reaguje inaczej. Żeby wiedzieć, co dokładnie się stało i jaki miało wpływ, musisz przepracować sprawę. Jest w tym dziale kilka tematów, które pozwalają "zrozumieć" pewne sprawy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brakuje mi tu kilku informacji.

 

Po pierwsze - dlaczego o tym nikomu nie powiedziałaś? Czego się obawiałaś? Dlaczego Twoi rodzice nic o tym nie wiedzieli, skoro byłaś dzieckiem a oni zapewniali Ci (?) w tym czasie opiekę?

 

Po drugie - piszesz o zaburzeniach odżywiania. Co to za zaburzenia, kto je zdiagnozował? Piszesz przecież, że nie chodzisz do lekarza.

 

Po trzecie - jaki jest Twój stosunek do kobiet i kobiecości w ogóle? Nie lubisz tylko siebie czy masz negatywny stosunek do kobiecości i kobiet tak ogólnie? Pytam, bo to może rzucić trochę światła na skalę problemu.

 

Odpowiadaj oczywiście na tyle, na ile zechcesz. Jak poczujesz, że któreś pytanie jest za trudne i nie chcesz się z nami dzielić swoją odpowiedzią, to napisz o tym - ważne, żebyś nie robiła nic wbrew sobie :)

 

Bardzo martwi mnie Twoje stwierdzenie o chęci usunięcia piersi. Raz że pokazuje to, jak bardzo nie akceptujesz swojego ciała. Dwa - jak i u kogo chcesz to zrobić? Prawnie żaden lekarz nie może Ci tego zrobić legalnie. A nielegalnie = nie wiadomo u kogo, w jakich warunkach i jakie będą tego konsekwencje.

Był kiedyś dokument o mężczyznach, którym przeszkadzały jądra, czuli do nich obrzydzenie - więc usuwali je nielegalnie. Odczuli potem nie dość, że zmiany hormonalne to na dodatek - nic to nie zmieniło w ich życiu i byli zawiedzeni, bo oczekiwali, że bez nich będą czuli się lepiej a okazało się, że nadal odczuwali jakiś smutek i przygnębienie, niechęć do siebie i generalnie - dyskomfort.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

do tego co mówili przedmówcy:

 

dobrą stroną na opisanie czegoś takiego jest Hollaback Polska - http://polska.ihollaback.org/

 

mnie zastanawia jedno: co twoi rodzice, otoczenie przekazywało ci na temat kobiecości? czy czasami nie dostałaś przekazu pt. wstydliwe, grzeszne, złe ; powinnaś być kobietką milutką, uległą, znoszącą cierpliwie wszystkie razy i chamskie uwagi na temat swojej kobiecości?

 

i coś powiem: mimo tak parszywych doświadczeń zaświeci słoneczko, będziesz się cieszyć swoją kobiecością i kiedyś seksem; od razu uprzedzam że praca nad tym jest ciężka, to przysłowiowy pot, krew i łzy a upadniesz wiele razy, nieraz cofniesz się krok w tył... warto przeżyć największy upadek by choć zacząć dostrzegać światełko w tunelu...

 

przytulam ciepło :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

halenore, widzisz, u mnie jest ten problem, że ja z reguły zdaję sobie sprawę z tego, jak powinnam myśleć. Wiem, że to nie moja wina, że to się stało, bo ten mężczyzna miał problem, ja go niczym nie miałam prawa sprowokować. Miałam tylko 9 lat. Wiem, że nie powinnam unikać swojej kobiecości, bo nie każdy facet jest taki jak on, ale cała trauma nie potrafi minąć. Dlatego też na wstępie powątpiewam w to, czy to akurat to wydarzenie wywołało we mnie tę blokadę. Bo skoro znam źródło, to powinno być lepiej, a nie jest.

 

ctzo, nie powiedziałam nikomu, bo się wstydzę. Mam wrażenie, że to wszystko wyolbrzymiam. Nigdy nikomu o tym nie mówiłam, żadnemu lekarzowi, bo nawet nie umiałabym wymówić słów.

 

Historia jest taka, że byłam w szpitalu psychiatrycznym dwa razy. Raz z błędną diagnozą depresji. Drugi raz po próbie samobójczej. Leczyłam się później u dwóch psychiatrów i prywatnego terapeuty. Mówiłam im o problemach z jedzeniem, ale traktowali to jako objaw mojej choroby. Podejrzewali u mnie zaburzenie osobowości, ale w testach wyszło, że jestem chora na wszystko, czyli nie mogli jednoznacznie mnie zdiagnozować. A co do tego, czy mam zaburzenia odżywiania? Właśnie jestem w trakcie napadu bulimicznego, bo kłębi się we mnie zbyt wiele uczuć i czas się ich pozbyć. -,-

 

Kobiecość....Toleruję tylko jedną dziewczynę w moim życiu. Moją przyjaciółkę/byłą przyjaciółkę. Niestety ona też ma problemy, więc doskonale się rozumiemy i ona też nie lubi swojej kobiecości.

 

No to usunę te piersi sobie sama. Nie wiem, zrobię cokolwiek. :C

 

małpka bubu, moja mama i ciocia (jej siostra) zawsze dbały o to, żebym była dziewczęca. Sukieneczki i pierdu pierdu. Że jestem śliczna i ogólne rozczulanie. Kiedy wyrosłam już z etapu, że ubiera mnie mama, zaczęłam ubierać się sama. I przypominałam wtedy raczej chłopaka. Mama jakoś to przeżyła, natomiast ciocia do dziś tego nie może tego strawić. Non stop jestem zbyt mało dziewczęca, moja fryzura jest zbyt wyzywająca, jestem za gruba itp. itp.

 

Wiem, że droga do tego światełka jest cholernie trudna, ale nie wiem czy jestem w stanie to wszystko rozgrzebywać. To było ponad 10 lat temu.

Ogólnie mam wrażenie, że jestem jedną wielką chorobą, nie ma jednego aspektu w moim życiu, który nie byłby problematyczny.

 

Dzięki wam za zainteresowanie i porady. Naprawdę. <3

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

ctzo, nie powiedziałam nikomu, bo się wstydzę. Mam wrażenie, że to wszystko wyolbrzymiam. Nigdy nikomu o tym nie mówiłam, żadnemu lekarzowi, bo nawet nie umiałabym wymówić słów.

 

Gwarantuję, że dla psychologa wszystko to, co powoduje chęć uszkodzenia własnego ciała nie będzie wyolbrzymione.

 

 

Nie przypisywałabym mimo wszystko sobie zaburzeń odżywiania, jeżeli nie było takiej diagnozy. Wiem, że można sobie samemu przeprowadzić obserwacje: "jem, wymiotuję, więc wygląda mi to na bulimię", ale też wiele razy rozmawiałam z dziewczynami "po napadach" i co się okazywało? Że te "napady" to paczka chipsów po całodniowej głodówce albo napad z wymiotami raz w miesiącu.

Nie zaprzeczam, że możesz mieć zaburzenia odżywiania,ale na wszelki wypadek na Twoim miejscu poszłabym to zdiagnozować, żeby ktoś to potwierdził. Nie doklejałabym sobie metki osoby z zaburzeniami odżywiania, bo może ich nie masz a już siebie tak oceniłaś? A to na pewno nie wpłynie pozytywnie na Twoją samoocenę...

 

No to usunę te piersi sobie sama. Nie wiem, zrobię cokolwiek. :C

 

W czym Ci one przeszkadzają?

 

moja mama i ciocia (jej siostra) zawsze dbały o to, żebym była dziewczęca. Sukieneczki i pierdu pierdu. Że jestem śliczna i ogólne rozczulanie. Kiedy wyrosłam już z etapu, że ubiera mnie mama, zaczęłam ubierać się sama. I przypominałam wtedy raczej chłopaka. Mama jakoś to przeżyła, natomiast ciocia do dziś tego nie może tego strawić. Non stop jestem zbyt mało dziewczęca, moja fryzura jest zbyt wyzywająca, jestem za gruba itp. itp.

 

A zdanie cioci jest dla Ciebie istotne?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×