Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia odżywiania (anoreksja, bulimia)


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Gubię się coraz bardziej w jedzeniu... :( . Mam taki mętlik w głowie, niepoukładane myśli o jedzeniu. Jedna przeczy drugiej, przez co niczego nie wiem. Wszystko mi się miesza. Boję się, że skończy się tak, że w ogóle przestanę jeść. Widzę, że niedobrze się dzieje. Jestem w jakimś błędnym kole i nie mogę się wydostać :why: . Właściwie nie zmianę czuję się całkiem ok, a potem znowu obrzydliwie i cieleśnie nie warta wychodzenia na zewnątrz :why: . Każda cisza to cisza przed burzą... Boję się spojrzeć w lustro, bo nie wiem co zobaczę. I czy w związku z tym będę chciała jeść dużo, czy nie jeść prawie nic. Jakieś głupoty piszę. Niczego nie wiem, do jasnej! :hide:

 

Dziewczyny, jeżeli tak długo trzeba czekać, to rzeczywiście nie ma co się dziwić, że motywacji brak... :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro tak wiele osób się wyłamuje.. może czas oczekiwania jest krótszy?

Dziewczyny, nie wiem, czy to wina tego, co dzieje się za oknem, ale chyba wiele z nas obecnie szaleje..

Wcale nie piszesz głupot. To, jak się czujesz, jest jak najbardziej normalne w naszych nienormalnościach. ED to morze paradoksów.

Czy któraś z Was obecnie poważnie myśli o leczeniu stacjonarnym..? Słonka, musimy się z tym rozprawić raz na zawsze. Kurde. Źle jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Racja. Ale to takie "myślę tak, ale i nie myślę". :?

 

Ja byłam chętna na jakieś specjalistyczny oddział, ale psychiatra mi powiedział, żeby poczekać i w ostateczności tam pójść, no bo właśnie... Trudno się dostać. Szczególnie, jeśli życie nie jest zagrożone i chce się tam pójść po to, aby mieć intensywną psychoterapię i nie czekać na efekty wieki. A jak by nie było, to miesiąc pobytu na takim oddziale pewnie jest wart przynajmniej rok cotygodniowej psychoterapii. Wiadomo, że są tam inne warunki niż w codziennym życiu, ale mimo wszystko pewnie wiele wnosi w życie.

overpowered, o ile dobrze pamiętam, to Ty pisałaś o tym, że przez jakiś okres czasu nic nie jesz, a potem kompulsywnie się objadasz i te okresy się przeplatają? Jeżeli tak, to chyba pora zrobić coś z tym, zająć się sprawą na poważnie. Wiem jakie to okropne, kiedy tyje się kilka kilo, a co dopiero więcej... A teraz się leczysz, czy narazie myślisz jak to ugryźć? ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moyraa, mam podobnie tylko troszkę inaczej (jakby nie było nie jestem anorektyczką więc jest to inne myślenie, ale na podobnych płaszczyznach...)

 

ostatnio trzęsę się dużo, a już dawna tak nie miałam, ręce mam suche i szorstkie (nie wiem czy to wina wody/chemikaliów/mrozu czy stylu życia..)

do tego mam mdłości od samego rana mnie mdli tak strasznie ;(... i też nie wiem.

ale stacjonarne myślenie nigdy mi przez myśl nie przeszło i raczej nie zanosi się na zmiany.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@m

"Myślę tak, ale i nie myślę". Dokładnie. Chociaż w moim przypadku wygląda to tak, że doskonale wiem, co powinnam robić, a co nie, a i tak robię odwrotnie. Jakby moje ciało zamieszkiwały dwie wiecznie skłócone, walczące ze sobą osoby.. Jedna mówi 'nie rób tego, wiesz, że to się źle skończy', druga złośliwie robi wszystko na przekór.. Pewnie macie to samo.

Taaak, jest naprawdę kiepsko. W listopadzie zaczęłam bardzo dużo jeść, przytyłam 10kg, w styczniu te 10kg schudłam, od stycznia żrę jak popaprana, w lutym epizod niejedzenia i minus 5, potem tydzień żarcia (+7 w efekcie) i tak to trwa i trwa.. bez końca.

Obecnie się nie leczę. Psychiatra powiedziała, że albo poddam się leczeniu w ośrodku, albo terapii w ramach ambulatorium + leczenie farmakologiczne.. Gdy tylko zaczęła temat leków zapytałam /A co jeśli znów przestanę jeść przez miesiąc, dwa, a leki wciąż będę zażywać? To bardzo niebezpieczne?/ temat leczenia się zamknął. Stwierdziła, że dopóki nie podpiszę kontraktu żywieniowego i nie będę go przestrzegać - nie podejmiemy leczenia.

Zaczynam szukać innego psychiatry, który chociaż przepisze mi leki.. Moja psychiatra mówiła o seronilu (fluoksetyna), który ponoć pomaga i w depresji (z którą również się zmagam) i z częstotliwością napadów bulimicznych.. Może póki co spróbuję z lekami - może choć trochę unormują to moje żarcie, ewentualnie później, gdy odrobinę się 'wyprostuję', spróbuję z terapią bądź właśnie ośrodkiem. Dziewczęta, ja się wykończę, mój organizm ledwo zipie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

overpowered, takie wahania wagi pewnie są wykańczające nie tylko dla psychiki, ale i dla zdrowia w ogóle. Ale kto z nas tego nie wie... Co do tych dwóch kłócących się osób - tak, mam tak samo.

Myślę, że same leki nie pomogą na dłuższą metę. Moim zdaniem tylko psychoterapia + leki mają sens, a nie same leki. Ale nie tak prosto podpisać kontrakt, jeśli to wydaje się być silniejsze od Ciebie. Trzymam za Ciebie kciuki, żeby za jakiś czas jednak się udało to w mairę uregulować i żebyś podjęła się leczenia, tak na poważnie, długoterminowo ;).

 

Też biorę seronil. Narazie minimalna dawka - 10mg. Mam nadzieję, że pomoże.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, jestem z Warszawy.. ale słyszałam, że Kraków stoi dość dobrze, jeśli chodzi o ed. To zdanie mojej psychiatry.. Chciałabym się dowiedzieć jak tam jest od kogoś, kto miał bliższą styczność z oddziałem.

Faktycznie, to wykańcza i psychicznie i fizycznie. Mam doszczętnie rozwalony organizm, wszystko, jak leci. Sama nie wiem czego się po nim spodziewać. Z dnia na dzień lęki coraz bardziej się nasilają. Kiedyś byłam taką rozgadaną, towarzyską istotą, mimo 112kg.. Z każdym kilogramem, paradoksalnie, traciłam pewność siebie i tę swoją iskierkę. Przy 55 kilogramach stałam się odwrotnością dawnej siebie. Zamknięta, cicha, spokojna.. z zewnątrz. W środku stały niepokój, wrzask i łzy, dużo, dużo łez. Od października wyszłam z domu z własnej, nieprzymuszonej woli 2 razy. Dziwię się, że moi znajomi jeszcze walczą, jeszcze piszą, dzwonią, bezskutecznie starają się mnie wyciągać z domu. Zawsze się jakoś wykręcam - jak mogę się z kimś spotkać, skoro sama ze sobą nie wytrzymuję? Niezależnie od tego ile ważę, czy 55, czy 60, czy 70kg, nie potrafię na siebie patrzeć. Nie potrafię spojrzeć w oczy innym, czuć się swobodnie, naturalnie z nimi rozmawiać - w mojej głowie jest tylko jedzenie, albo niejedzenie.. Myślę, że gdybym wylądowała na oddziale, nie wypuściliby mnie stamtąd przynajmniej przez rok. Nie wiem, czy da się coś jeszcze ze mną zdziałać.

Nieidealna i Moyraa. Od dawna się seronilujecie?

Nieidealna - czy mimo tych sporadycznych napadów czujesz się lepiej? Jest różnica? Myślę, że to jednak przymus. Przyzwyczajenie przyzwyczajeniem, ale bądź co bądź wymioty to nic przyjemnego. Z takiego przyzwyczajenia nietrudno byłoby zrezygnować, gdyby właśnie nie ten ciążący przmus. Ja bym oddała wszystko, żeby się tego pozbyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

overpowered, rozumiem Cię. Miałam kiedyś kompleksy, fakt, ale chyba aż tak bardzo wszystkiego nie wyolbrzymiałam.

Że też tak jedzenie może mieć taką władze nad człowiekiem. Przecież to tylko jedzenie, do cholery! ... a tak wiele może zabrać. Ja w kontaktach często zamiast skupić się na Kimś, to skupiam się na tym, jaką ta osoba ma figurę :? . Chyba po to, aby się porównywać... Przyszło mi teraz do głowy, że stąd m.in. wynika spłycenie uczuć wyższych. Może się mylę i wyolbrzymiam, nie wiem. Pewnie o coś innego chodzi. Może bardziej o samą kontrolę. Próbuję rozgryźć i nie wiem... Ale to nie ten temat.

Seronil biorę dopiero od czterech dni, więc jeszcze trochę czasu upłynie zanim się rozkręci ;).

 

-- 01 kwi 2013, 19:56 --

 

bretta, ja też nie jestem anorektyczką ;). Fakt - miałam pewien okres, kiedy byłam (podobno) bliska anoreksji, ale potem poszło znowu w drugim kierunku...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też mam dziś kryzys. I nie wiem na co liczę, czy pociągnę go dalej, czy poprzestanę na dniu dzisiejszym. :?

 

Nie lubię określeń anorektyczka/bulimiczka. To przykleja taką łatkę do człowieka i sprawia, że bardziej utożsamia się z chorobą. Wolę określenia: osoba chora na anoreksję/bulimię. Dłuższa forma, ale wg mnie tak chorobliwie nie odczłowiecza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

trzymajcie się kryzysowiczki, może te święta i masa jedzenia w dupę dały? i ten niesprzyjający brak wiosny.

 

Ja się odchudzałam ostatnio, strasznie mi to poprawiło humor i dodało energi. Od wczoraj jem normalnie, muszę bo jak ktoś w domu zauważy, ze chudnę to znów będzie piekło, ale takie głodówki działają na mnie lepiej niż antydepresanty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bretta, nic się nie stało :D.

nube, rzeczywiście takie określenia są lepsze...

 

U mnie przez święta przeciwnie - zaczęłam jeść mniej. To samo było w Boże Narodzenie, PO którym zaczęło się objadanie... :? . Chciałabym zrzucić te kilka kg, w zdrowy sposób, ale... Jak człowiek tak źle się czuje ze swoim ciałem, to chce się jak najszybciej pozbyć jego nadmiaru, poczuć się lepiej. Rzeczywiście to działa magicznie... I to jest chyba najbardziej niebezpieczne :? .

Ale spróbuję nie jeść głodowych ilości... Może się uda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej. Jestem na forum nowa dlatego z góry przepraszam jeśli popełnię jakąś gafę, napiszę w złym miejscu itp.

Więc...W kwietniu skończę 20 lat. Był czas w moim życiu, kiedy przestałam wstawać z łóżka. Przestałam też jeść. Byłam w takim stanie, że nie obchodziło mnie jak wyglądam, dlatego też nie zauważałam jak chudnę. Trwało to tydzień i ok. 10kg mniej. Zaraz po tym zostałam przyjęta do szpitala psychiatrycznego z rozpoznaniem depresji. Trafiłam na oddział młodzieżowy gdzie były 'wymieszane' osoby z różnymi chorobami. Także z zaburzeniami odżywiania. Pielęgniarka mnie zważyła i okazało się, że ważę 43kg . Dziś jest to dla mnie ogromna liczba, wtedy...zszokowało mnie to, że mogę tyle ważyć. Nie byłam świadoma tego, że rozwinęła się wtedy we mnie inna choroba, dlatego też nic nie mówiłam lekarzom. Wiem, że brzmi to nawinie i głupio. No i się zaczęło. Pomimo kontroli żywienia (pielęgniarka zapisywała wszystko, co jadłam, ze względu na moją wagę, nie psychiczne nastawienie do jedzenia), oszukiwałam kiedy tylko była okazja. No i w szpitalu odkryłam rozwiązanie jakim było 'pozbywanie się zawartości żołądka'. Ale robiłam to strasznie rzadko. Traktowałam to jako ewentualne wyjście ewakuacyjne. No i po 2 miesiącach mnie wypisano. W szpitalu mimo wszystko odzyskałam 5kg, ale po wyjściu jadłam coraz mniej. Jednak na początku głodzenie się nie było problemem, jadłam może raz na 2-3 dni. Nie musiałam się powstrzymywać, czułam się cudownie będąc 'pustą w środku' i nawet nie pamiętałam o tym, że TRZEBA jeść. Chudłam bez wysiłku. Zaczęła się 3 klasa liceum. Czułam się jak g****. Wszyscy mówili mi, że strasznie schudłam i już mogę skończyć z dietą. (to słowo: 'dieta', mogę się roześmiać?) No więc zaczęło się maniakalne łykanie leków na odchudzanie. Według ulotki: 4 tabletki dziennie rozdzielone na dwie porcje. W mojej rzeczywistości: 15 tabletek wziętych na raz. Po 6 miesiącach od wyjścia ze szpitala....zaczęłam popadać w bulimię. Jednak zwracałam nadal bardzo małe porcje jedzenia. Z czasem zaczęłam uciekać ze szkoły, wpadać do hipermarketu po jedzenie i wracać szybko do domu, albo korzystać z łazienki w centrum handlowym. Odreagowywałam wszystkie swoje problemy jakie miałam w szkole z nauczycielami, 'kolegami' z klasy itp. W kwietniu 2012 próbowałam się zabić, bo już nie dawałam rady. Całe to ciśnienie związane z konfliktem z rodzicami, z tym, że jedzenie stało się moją obsesją...Trafiłam na toksykologię: płukanie żołądka, kroplówka, tlen itp. Spędziłam tam 3 dni, śpiąc, w ogóle nie jedząc. Okłamałam psychologa i psychiatrę na toksykologii, że ta próba to był 'wygłup' i chcę żyć normalnie, przystąpić do zbliżającej się matury. Wróciłam do domy czując się...fatalnie. Ale pomyślałam: żyję, ale przynajmniej 3 dni nie jadłam! -.- Aktualnie...jest miesiąc kiedy mi odbija i chudnę, bo nie mam apetytu i nie jem, a później jest miesiąc kiedy nie mogę przestać jeść. Chudnę, tyję, chudnę, tyję. Jestem obrzydliwie gruba i (chyba nikogo to nie zdziwi) aktualnie moim jedynym celem w życiu jest schudnięcie. Nic więcej się nie liczy. Ale nie mam już siły. Myślenie o jedzeniu 24/7 jest frustrujące. Chcę (i nie chcę) z tym skończyć.

 

CHCĘ NIE ZWRACAĆ UWAGI NA TO, JAK WYGLĄDAM....chcę żyć.

 

Ale zupełnie nie wiem jak się z tego wygrzebać. Co robić? Moi rodzice do dziś nic nie wiedzą, są cudownie zaślepieni pracą i swoimi własnymi problemami. Zresztą...ubieram się w męskie ciuchy w rozmiarze XL, żeby nikt nie zobaczył jakim wielorybem jestem.

 

Myślałam o jakimś zamkniętym ośrodku, ale to wiąże się z wyjawieniem mojego sekretu rodzinie. Nie dam rady.

Przepraszam, że się tak rozpisałam. Po prostu....nie mam nikogo z kim mogłabym o tym porozmawiać. :C

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nazywam się niewarto, musisz jeść, wiesz że musisz, cokolwiek...

 

ja mam epizody, które mam wrażenie że nie są epizodami, są już życiem...

 

claustrophobic, cześć, czuj się z nami dobrze. na razie nie jestem w stanie chyba Ci odpisać, muszę przemyśleć wszystko żeby nic nie palnąć, ale chciałam Cię przywitać ;)

a jedno pytanie, leczysz się tera? I jaki teraz masz 'epizod'? trochę jak czytam to co napisałaś przypomina mi się moja historia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo mi miło. ;)

Nie leczę się, ponieważ żaden z dotychczasowych lekarzy nie potrafił mi pomóc. Do dziś dnia jestem niezdiagnozowana, ponieważ w testach wyszło mi, że jestem chora na wszystko. -,- Mam jedynie kolejną traumę związaną z trudnością zwierzania się nawet terapeutom. Moja pani psychiatra, która prowadziła mnie w szpitalu wyjechała do Szwajcarii i miała wrócić te zimy. Jednak termin jej powrotu już minął, a jej nadal nie ma. Jestem załamana. Była cudowna.

 

Epizod, hm....Sama nie wiem jak to określić. Wczoraj był dzień, w ciągu którego nie miałam ochoty jeść. Ale to dlatego, że przez święta musiałam się ogarnąć, bo rodzice w domu. Ale przez cały weekend 'czekałam' na wtorek, bo w końcu się nażarłam i się tego wszystkiego pozbyłam. To jest chore. Moje życie jest chore.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodziłam na terapię indywidualną prywatnie, ale kobieta rozłożyła bezradnie ręce. Stwierdziła, że powinnam być hospitalizowana. Trafiłam wtedy na oddział dzienny w szpitalu i tam....straciłam wiarę w psychiatrów. Kobieta darła się na mnie, że jestem smutna - nie mogę być smutna, dostawałam leki przeciw padaczce, po których nie byłam w stanie normalnie funkcjonować, tak mnie uspakajały - też źle, przeraża mnie wybór studiów - jestem idiotką, bo muszę to zrobić, z nie bujać w obłokach. Próbowałam zmienić lekarza, ale nie dało rady. Po miesiącu wypisałam się na żądanie. Wtedy trafiłam znowu do poradni i psychiatra za każdym razem wypisywała mi skierowanie do szpitala. Nie potrafiła nic więcej. W końcu się na mnie wydarła, że mój zły stan zbyt długo się utrzymuje. Zaszantażowała, że jeśli nie pójdę do szpitala, to mogę już więcej do niej nie wracać. To nie wróciłam.

 

Nie wiem gdzie szukać kogoś normalnego. Kto nie jest zniecierpliwiony problemami innych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

claustrophobic, popytaj w temacie Łódź, na pewno na forum taki jest, może ktoś Ci będzie potrafił doradzić. Musiałaś trafić na złe osoby, ja też się błąkałam przez cztery lata prawie aż trafiłam na kogoś kto mi odpowiada i myślę że pomaga... Szukaj i walcz. A studia wybierz takie, które Cię będą interesowały. Wiem że to banał, ale to naprawdę ważne dla psychiki...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie tak zrobię, ale widzisz....moi rodzice nie mogą wiedzieć, że chodzę do lekarza. Więc będzie trudno. :C Nic no, na razie poszukam, później się zastanowię jak.

Właśnie szukam studiów, które będą mnie kręcić i pochłaniać całkowicie. Dlatego tak zwlekam i się waham. Pogubiłam się, ale to nie powód żeby na mnie krzyczeć. To wcale nie banał, jeśli będę niezadowolona z kierunku jaki wybiorę to znowu zacznie się uciekanie z zajęć, zajadanie uczucia bycia beznadziejnym itp.

 

Dzięki, że poświęciłaś mi tyle uwagi. ;)

 

-- 02 kwi 2013, 23:14 --

 

nube, ojej, dzięki! :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×