Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

Kestrel, dziekuje za pochlebna opinie. Ciekawy jestem skad takie zdanie. Mimo, ze to nie miesci sie to w glowie, to wciaz laczy mnie z nia wiele milych wspomnien.

 

Saraid, tylko jak poznac taka fajna dziewczyne, skoro caly czas spedzam w pracy ? Przepraszam za brak polskich znakow, ale pisze z telefonu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Transfuse, Część to fakty z tego co pamiętam,część to zapewne moje domysły i nie jest tak kolorowo.

 

Mimo, ze to nie miesci sie to w glowie, to wciaz laczy mnie z nia wiele milych wspomnien.

Ludzie,jak i wspomnienia związane z nimi...nie są "czarne" bądź "białe" - są szare, i raczej nie da się ich jednoznacznie ocenić,jeśli ktoś nam był bliski,a potem odszedł,to zawsze jakaś choć minimalna cząstka dobrych wspomnień zostanie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Samotność jest częścią naszego życia,jeśli ją zaakceptujemy ale i będziemy otwarci na ludzi to z nie wchłonie nas jak potwór. Transfuse, w pracy np.nie masz możliwości poznać dziewczyny?

dużo jeżdzisz w delegacje.?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jeśli ją zaakceptujemy ale i będziemy otwarci na ludzi to z nie wchłonie nas jak potwór

To najbardziej "prawidłowa" postawa,ale zwykle któraś ze skrajności wygrywa po jakimś czasie, i zwykle w tym wypadku samotność "pożera" człowieka,nawet jeśli ten zaprzecza,unika,to jeśli czuje się sam,to tamte "kroki" są niczym farsa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Macie też taki objaw, że macie opór przed zapraszaniem ludzi do siebie ?

Ja mieszkam z rodzicami, mimo że mam własny pokój, to jak kiedyś miałem

znajomego sąsiada (zdrowy 100%), to jak czasem wpadł bez ostrzeżenia,

to musiałem udawać, że wszystko gra, cudownie, takie uczucie zimnego

prysznica, wiecie o co chodzi ? Takie udawanie i krycie, że jest beznadziejnie,

a wiecie i jest to 100% pewne że ta druga osoba Was nie zrozumie,

więc na siłę udajecie, że wszystko gra, to jest strasznie wyczerpujące,

dlatego właśnie nie pracuję, bo jak dostałem ataku paniki w wyniku porażki/błędu to natychmiast

porzuciłem robotę bo było mi wstyd.

 

Wiem, że to by mi pomogło, ale czuję taki kurewski opór przed tym,

tak jak zwierzę co chroni swojej nory.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zaqzax-3, mimo, iz ze swoja byla dziewczyna znalem sie ponad 3 lata, to nigdy nie zaprosilem jej do siebie. w ogole moja Matka nigdy nie miala okazji poznac moich sympatii, poza wyjatkiem pierwszej dziewczyny; w sumie i tak widziala ja tylko jeden raz :-/

 

hehe, to identycznie jak ja, tyle ze moje "zwiazki" nie trwaly dluzej jak 3-4 miesiace wiec nie było nawet okazji,

ale strach mnie bierze gdy musialbym zaprosic swoja kobiete na swój wrogi teren, mieszkanie - rodzice, ktorzy sa niby normalni

a czuje do nich uraz, to nie potrafie przebywac z kims takim w 1 mieszkaniu, nienawidzę tych przeciwieństw,

czuje sie nieswojo i ma to swoje przyczyny w glebokim dziecinstwie i tego nie zmienie, to jest wyryte we mnie

jak 10 przykazan w kamiennej tablicy. dlatego nikogo nie zapraszam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odkąd pamiętam byłem cichym i spokojnym człowiekiem. Przyczyną tego było zachowanie moich rodziców. Matka wariowała, urządzała sceny, oskarżała mnie o niepowodzenia w swoim życiu, ośmieszała przed wszystkimi. Ojciec stał z boku i nic z tym nie robił. Tylko się żalił - mnie albo babci (swojej matce).

 

W rezultacie moje poczucie własnej wartości było bardzo niskie. Uważałem się za kogoś gorszego. Byłem nieśmiały. Bałem się spotykać i rozmawiać z ludźmi. W podstawówce takie zachowanie doprowadziło to do prześladowań, a w szkole średniej do izolacji. Nie miałem żadnych znajomych poza szkołą. Kiedy inni imprezowali, albo umawiali się z dziewczynami ja siedziałem w domu i czytałem książki historyczne albo grałem na komputerze. Zresztą nic innego nie mogłem robić, bo matka mi wszystko zabraniała.

 

Na studiach z początku sytuacja się poprawiła. Przeniosłem się do innego miasta, a matka została 230 km dalej. Samotność wymusiła na mnie działanie. Zacząłem gotować, robić sam zakupy, sprzątać, załatwiać sprawy na uczelni. Moje poczucie własnej wartości wzrosło.

 

Wszystko byłoby pięknie gdyby nie kontakty z innymi ludzmi. Były bardzo powierzchowne. Właściwie sprowadzały się do lużnych rozmów przed wykładami i ćwiczeniami. Nie pociągały za soba żadnych propozycji spotkań poza uczelnią. Zresztą rozmowa i tak była dla mnie luksusem. Z reguły zaszczycano ją mnie wtedy, kiedy nikogo znajomego dana osoba nie mogła znaleźć w pobliżu. Jak tylko to się stało - natychmiast mnie odrzucała (nawet w pół zdania) i leciała się z nią spotkać. W innych wypadkach mogłem co najwyżej liczyć na wzrok utkwiony gdzieś w horyzoncie i zdawkowe odpowiedzi typu tak, oczywiście, hm itp.

 

Starałem się to zmienić. Zacząłem pracować nad sobą. Czytałem tony literatury psychologicznej i robiłem to co w niej kazali. Wszystko na nic. Ludzie mnie nie akceptowali i nie szanowali. Traktowali jak dziecko.

 

Doprowadziło to mnie w końcu do depresji i myślenia o śmierci. Nic mi się nie chciało. Zacząłem olewać zajęcia na uczelni. Spałem po 12 godzin na dobę. Nie chciałem zasnąć, bo balem się rano wstać.

 

W pewnym momencie coś we mnie pękło. Wybiegłem w nocy z akademika i bez zatrzymywania się przebiegłem 4 km do najbliższego baru mlecznego. Zjadłem flaki wołowe i poczułem pierwszy raz od kilku miesięcy ulgę. Zrobiłem rzecz na którą miałem pełną kontrolę.

 

Od tej pory zacząłem biegać regularnie rano i wieczorem. Skakać na skakance i robić pompki. Wyznaczyłem sobie cel - nauczyć się krav magę. Życie zaczęło mieć znowu sens.

 

Ale to dopiero był początek. Zacząłem robić rzeczy, których nigdy nie robiłem. Zamiast oszczędzać pieniądze (co zwykle robiłem - pewnie dlatego, że wszystko co kupowałem w dzieciństwie matka nazywała bzdurami), zacząłem je wydawać. Kupowałem nowe rzeczy i lepsze jedzenie. Z kompletnego abstynenta zrobiłem się amatorem czerwonego wina (wytrawnego). Chodziłem do kina na wszystkie filmy, które mi się podobały.

 

Po jednym z nich pierwszy raz upiłem się wódką. Zachęciło to mnie do następnego kroku, jakim był sex. Nigdy wcześniej tego nie robiłem. Postanowiłem pójść do prostytutki. I to było to. Pierwszy raz mogłem przytulić się do kobiety, która mnie nie odepchnęła i się nie wyśmiewała ze mnie. Poprostu być sobą.

 

To wydarzenie zmieniło moje życie o 180 stopni. Dzięki niemu mogłem się zdystansować to mojego życia. Uświadomiłem sobie, że przez ten cały czas naprawdę wyglądałem i zachowywałem się jak dziecko. Zamiast mówić filozofowałem na temat tego, co przeczytałem w książkach, zamiast skupić się na tematach życiowych (dom, samochód, praca). Ubierałem się w niemodnie. Nie piłem. Bałem się głębszych relacji z kobietami. Zamiast wyrażać emocje tłumiłem je. Zrozumiałem, że w tych okolicznościach moje życie nie mogło wyglądać inaczej. Żal mi tylko tych straconych lat.

 

Obecnie jestem na etapie szukania dziewczyny i pracy. Pierwszy raz w życiu się tego nie boję. Mam nadzieję, że jeszcze zdążę nadrobić zaległości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja sama dobrze się czuje we własnym towarzystwie,nie mam jakiegoś parcia na ciągłe bycie z kimś własciwe rzadko czuje się samotna.

Feyman, bardzo optymistyczny post powodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zaqzax-3, to nie chodzi aby miec wielu ludzi na okolo. Potrzebuje kogoś kto wkoncu nie powie "przesadzasz" tylko "rozumiem" . Ale i zrozumie a nie tylko powie.

 

No to Cię rozumiem ;)

W twoim problemie chodzi o pychę i egoizm innych, którzy wyznają własną "prawdę",

widzą tunelowo przez swoje "różowe" okulary twój problem i wydajesz się egzotyczna

w ich mniemaniu, więc pieprzą głupoty, tylko by przekrzyczeć twoją rację.

Niestety takie jest społeczeństwo, ale są wyjątki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam czasem wrażenie, że jestem skazana na samotność. Tak naprawdę nikt mnie nie rozumie, lub nie chce nawet spróbować. W większości przypadków wolę liczyć na siebie samą, bo wiem, że ludzie potrafią zawieść nawet w najprostszych sytuacjach. Widocznie taki mój los. W większości przypadków samotność mi nie przeszkadza, przynajmniej mam spokój, ale czasem jak mnie dopadnie, to robi mi się strasznie smutno...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Patrząc na to co pisałem rok temu,wtedy faktycznie bałem się samotności i w niej trwałem,teraz ją akceptuje,po prostu jest,a swojego szczęścia czy samopoczucia nie mogę uzależniać od 2 osoby,przyjdzie czas że i trafi się na odpowiednich ludzi i przełamie te bariery "izolacji",jeśli nie jest mi "pisane" (choć bardziej to zależy od nas samych niż przeznaczenia) cóż..takie jest życie,trzeba się i z tym liczyć że tak się może stać.

 

Póki co czekają mnie długie miesiące pracy nad sobą i nie trzeba się tym martwić aż tak bardzo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też się oswajam, ze swoją samotnością, jako ofiara przemocy w szkołach, w przeszłości było mi trudno nawiązać kontakty z innymi ludźmi, nie wiedziałem też, że choruje przewlekle, lekarz konował zwalał podawane prze ze mnie objawy na nerwicę i depresję! A tu niespodzianka zanik tarczycy.

 

Depresja do tego przez wiele lat nie leczona, a ostatnio doszło nadciśnienie. Na wszystko to się obecnie leczę i widzę poprawę.Już na siłę nie dążę do tego by mieć full znajomych, mam 2/3 z którymi rozmawiam raz na miesiąc lub dwa, czasem częściej. Nie miałem kolegów, w ogóle nikt nie chciał ze mną normalnie pogadać. A teraz proszę jest ok. Tylko narzekam na samotność na codzień, ale wiem, że teraz każdy jest zabiegany i nie ma czasu dla innych. Ktoś kto nie ma żony i dzieci tak jak ja powinien to zrozumieć, ale jestem ekstrawertykiem i lubię pogadać, choć teraz się ograniczam, bo mało kto mnie słucha, wolę pisać niż mówić. Kilkanaście ostatnich dni spędzam przed kompem, rozmawiam,żartuje z kumplami lub poznaje nowe osoby, Oglądam seriale.

Próbuję się pogodzić, że mam choroby przewlekłe, oby nie doszły kolejne!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W pewnym momencie coś we mnie pękło. Wybiegłem w nocy z akademika i bez zatrzymywania się przebiegłem 4 km do najbliższego baru mlecznego. Zjadłem flaki wołowe i poczułem pierwszy raz od kilku miesięcy ulgę. Zrobiłem rzecz na którą miałem pełną kontrolę.

 

Gdzie jest ten całodobowy bar mleczny?:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×