Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia odżywiania (anoreksja, bulimia)


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

freya, niedobrze, że musiałaś aż trafić na pogotowie. A teraz jesteś w domu? Jak się czujesz? Mam nadzieję, że już o wiele lepiej.

Jej, gratuluję decyzji o podjęciu leczenia w ośrodku! Musiała Cię ona wiele kosztować. Brawo! Na kiedy masz termin?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

freya, pewnie potrzebowałaś czegoś takiego żeby się zdecydować... Wiesz, lepiej późno niż wcale. Daj znać jak będziesz miała jakiś termin czy coś. Jestem pewna że wszystkie trzymamy kciuki i jesteśmy tu dla Ciebie jeśli trzeba :*.

 

Ja próbuję po prostu nie zwariować...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

freya ośrodek Malawa czy Wrocław?

moyraa Nie wiem na ile pomogło, na pewno przyczyniło się do zrobienia ze mnie przez te lata teoretycznego eksperta od ed.. Jako leczenie samo w sobie bezpośrednio działa tylko ośrodek specjalistyczny, tu na prawdę zaczęłam ruszać z miejsca i bardzo silnie to odczuwałam, widziałam, uświadamiałam sobie.. Oddziały psychiatryczne to porażka sama w sobie- przynajmniej tam gdzie ja byłam i te o których słyszałam od dziewczyn- leczenie tuczenie, brak jakiejkolwiek psychoterapii, nie wspominając o podejściu personelu i lekarzy.. jedyny z nich plus to to, że mogą zadziałać jak "straszak".. Terapie indywidualne- trudna sprawa, kiedyś chodziłam na nie na odczep, bardziej dla zasady; później nawet bardziej dla siebie, jednak to nie był "ten etap" żebym umiała się przełamać na tyle aby dały pozytywne efekty.. Najlepszą indywidualną w wersji extrim miałam w ośrodku i myślę, że jest to dla mnie wzór tego, jak powinno się to odbywać..wzór niedościgniony, no bo teraz wiadomo, warunki zupełnie inne i intensywność o wiele mniejsza, ale próbuję.. Czasem mam wrażenie, że to wszystko to czekanie na cud i zabawa w udawanie, jakobym cokolwiek robiła, a czasem czuję cholerne zmęczenie pracą nad sobą..nie wiem gdzie tu jest środek i prawda..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasem mam wrażenie, że to wszystko to czekanie na cud i zabawa w udawanie, jakobym cokolwiek robiła, a czasem czuję cholerne zmęczenie pracą nad sobą..nie wiem gdzie tu jest środek i prawda..

NemesisDivine, znam to doskonale... Mimo, że jestem dość świadoma pewnych rzeczy (choć pewnie w nikłym stopniu. na tyle, na ile sama zdołałam samą siebie uświadomić. narazie chyba bardziej mnie to uwiera, niż pomaga), to też pojęcia nie mam gdzie ten środek i prawda się znajduje. Wszędzie "nie ja", "nie to", jakiś fałsz. I nie wiadomo o co chodzi.

Też myślę nad ośrodkiem dla osób z ED. Tym bardziej Twoja wypowiedź dała mi pozytywnego kopniaka w tym kierunku. Bez tego może zbyt szybko z miejsca nie ruszę, a "krokami w przód" doprowadzę się do większego bagna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moyraa Z tym ośrodkiem jest pewna pułapka. Moim zdaniem trzeba naprawdę chcieć się tam znaleźć, bo inaczej efekty będą nikłe..co prawda opowiadali nam o dziewczynach, które były tam np. praktycznie z przymusu, jednak po pewnym czasie odkrywały same z siebie "to coś", jednak osobiście jakoś średnio wierzę w takie cudowne nawrócenia..Potrzebne jest takie prawdziwe chcenie, a często chcenie chceniu nierówne.. Nie wiem jak jest u Ciebie, tak po prostu odnoszę się ogólnie :) Z drugiej strony, ja bardzo chciałam i wiedziałam, że to "ten czas", a teraz jak sama widzisz zastanawiam się nad "rozliczeniem" tego etapu, nie wiem na ile to pomogło, czy zmieniło we mnie coś prawdziwie, czy wystarczająco etc. To wszystko jest takie niejednoznaczne.. Leczenie jego przebieg i efekty są na równi popiepszone co choroba.. No ale w końcu to poroniony świat psychiki..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny, dziękuję! ;*

 

To zdarzenie dała mi wiele do myślenia. Wiem, że muszę zrobić coś ze swoim życiem. Jutro idę do mojej terapeutki i razem spróbujemy podjąć decyzję dotyczącą dalszego leczenia. Ten ośrodek mnie przeraża...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

freya nie ma się co bać, a wręcz przeciwnie, jeżeli czujesz, że to ten moment, to skumuluj w sobie resztkę sił i chociażby podtrzymując się nosem pojedz tam... jeszcze raz powtórzę pytanie do Ciebie, bo zniknęło gdzieś w wirtualnej przestrzeni znaków- planujesz ośrodek we Wrocławiu, Malawie czy ten nowy w Poznaniu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NemesisDivine, ... a psychika jest jeszcze dla nas na tyle elementem niezbadanym, że rzeczywiście trudno się połapać w tym i wiedzieć co jest czym :? .

Z moim nastawieniem jest bardzo różnie, więc trudno mi odpowiedzieć jednoznacznie. A to wszystko stało się dla mnie na tyle codziennością, że już nie wiem na ile to jest normalne, a na ile nie. Dopiero, kiedy z moją psychiką pod tym kątem jest naprawdę źle, to dostrzegam to. A potem sobie myślę, że pójdę do takiego ośrodka i pukną się w czoło, bo przecież nie wymiotuję 5 razy dziennie (mam tylko nawracające ataki bulimiczne, które zwykle potem pojawiają się około 2 razy w tygodniu, kilka razy. w sumie nie więcej niż 25-30 razy w ciągu roku), rzadko zdarzają mi się okresy, kiedy jem głodowe ilości jedzenia. W sumie takie jedno wielkie "nie wiadomo co". Może dlatego gdzieś podświadomie dążę do choroby, aby mnie nie wyśmiali, bo "co ja tam robię". Tym bardziej trudno mi ten cały problem zobaczyć jak na dłoni z tego powodu, że mało wychodzę teraz z domu. Ale przyznam, że chyba większość moich myśli jest nasycona jedzeniem, ciałem, tym jak wyglądam, jak kto oceni moje ruchy, całą mnie... Rzadko kiedy mam taki "błysk", że łapię się na tym, że takich myśli nie ma. Dopiero kiedy jakiś czas temu taki "błysk" się pojawił, to zrozumiałam to i owo.

Nawet jak teraz to piszę to myślę sobie "acha. pomyslą, że tej to nic nie jest. po co ona się tutaj wypowiada?". :blabla:

 

-- 19 mar 2013, 09:40 --

 

freya, taki krok to pewnie najlepsze co możesz dla siebie zrobić ;). Także nie zastanawiaj się, tylko idź. Nie ma co przerażać się ośrodkiem. Bardziej przerażająca może być wizja nie wychodzenia z bagna przez lata... Pomyśl jaka może być Twoja przyszłość, jeśli nie podejmiesz takiego działania, a o ile lepsza może być w drugim przypadku ;).

 

Tak teraz myślę, że łatwo innym radzić, a samemu ze sobą trudniej porozmawiać, kiedy nie widzi się czegoś obiektywnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moyraa

Myślę, że sama wiesz, co to tak na prawdę jest- to szukanie argumentów do tego, żeby nic nie zmieniać, podskórny lęk...takie chciałabym ale boję się, więc ładnie sobie to zracjonalizuję, uargumentuję i mogę tkwić w ciepłym bagienku, które tak dobrze znam.. ale cholera przecież jednocześnie wiem, że to nie jest dobre, że muszę z tym walczyć, nawet chcę, chcę szczególnie wtedy, kiedy (co za przewrotność) jestem najsłabsza, kiedy spadam na sam dół.. To jest mechanizm choroby, lęk przed pustką- pustką tą, która może pojawić się, kiedy choroba mnie opuści, kiedy zacznę żyć normalnie.. przecież nawet nie wiem, co to naprawdę jest ta normalność, mam na nią jakiś model, jakiś idealny wzór i on też przez swoją idealność jest chory i niemozliwy do osiągnięcia..Od prostych spraw, jak- co będę robić nie myśląc o jedzeniu?, po trudniejsze- kim będę, jeżeli nie będę miała możliwości określenia się przez chorobę- ja bulimiczka/anorektyczka.. Choroba skleja teraz wszystko, nadaje rytm, męczący, wycieńczający, ale zapewniający zabójcze bezpieczeństwo. Zabójcze- właściwie to jakie zabójcze- mnie śmierć nie dotyczy.. to wszystko, te opowieści o zgonach przy kiblu, wypadających zębach i innych tragediach są daleko, nie boli mnie to, nie straszy, mówię o tym jedynie jako inteligentna dziewczyna, która to wie, ale nie czuję tego na własnych plecach.. Ciągła walka między rozumem a sercem, tym co wiem a tym, co czuję..albo inaczej, taki niedostatek- wiem coś, racjonalizuję to, ale nie czuję tego "jako swoje", gdzieś pojawia się gruby niewidzialny mur między tymi sferami..

 

Jednocześnie obawa przed tym, że Ktoś zapyta, co Ty tam robisz- zapatrzenie w oczy innych, życie dla odbijania się w oczach innych.. Nie pytam czego ja chcę, ważne jest to żeby na zewnątrz było ok, żebym wszędzie pasowała, żebym była "na miejscu", żeby to wszystko miało sens, że zasługuję na taką a nie inną pozycję..ciągłe sprawdzanie czy się nadaję, czy jestem tego warta.. nawet tu- czy jestem wystarczająco chora, tak jakby wystarczająco zdrowa żeby móc sobie pomagać..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NemesisDivine, świetnie obrazujesz moje myśli. Aż się dziwię... A może zbyt często mi się tak wydaje czytając czyjeś wypowiedzi, bo tak łatwo się utożsamić. Takie idealizowanie nadchodzi do mnie co jakiś czas, a wraz z tym euforia. Tylko, że... Nie wiem co robić, żeby tak było, nie jest tak, więc znowu dół. Życie życiem gwiazd, bohaterów. Robienie wielkich planów nie biorąc pod uwagę w ogóle czynników wewnętrznych, a nawet... zewnętrznych (?). "Pstryk" i w mojej wyobraźni dzieje się. Jest super. Na chwilę... Nowe plany, nowe życie, nowa ja.

Beczałam przed chwilą i beczę drugi raz czytając to, co napisałaś. Naprawdę. Opisałaś wiele spraw, których nie potrafiłabym tak ująć jak Ty to zrobiłaś. Trafiłaś w sedno. "Życie dla odbijania się w oczach innych"... No bo kimże ja jestem? Niech mi ktoś powie. Może nawet zaburzenia odżywiania to często, a może i bardzo często pytanie "dlaczego tu jestem? kim jestem? jak się poruszać po tym świecie? przecież niczego nie wiem!".

Z jednej strony bardzo chciałabym coś zmieniać,ale z drugiej - czuję, że nie mam do tego odpowiednich środków, bo to jak budowanie zamka z piasku, który rozsypie się lada moment. Nie czuję tego w sobie, więc jak to zrobić? A problemy z jedzeniem nie pozwalają myśleć o dorosłości, o odpowiedzialności, o życiu jako takim, zapełniają całą tą przestrzeń, w której nie wiadomo jak się poruszać, bo jest to chodzenie przez gęstą mgłę. Nie ma tego gruntu pod nogami, o które by się oprzeć. Zbyt wiotkie, zbyt słabe to wszystko, by budować. Solidnie, na dłużej, stabilnie. Żeby tak poczuć się częścią układanki, jaką jest życie, a nie błądzącą istotą, która nigdzie nie czuje się dopasowana. Bo gdzie tu znaleźć siebie wśród tego całego zakłamania?

 

A może zaprzeczam temu, bo sama mam się za niewartą pomocy. Także może próbuję się doprowadzić do tego, aby stać się warta tej pomocy i zaangażowania?

Są ludzie z większymi problemami, niech nimi się zajmą. A z drugiej - "patrz, patrz! udowodnię Ci, że jest gorzej niż myślisz! jestem cięższym przypadkiem, niż sobie wyobrażasz, a Ty sobie moje problemy bagatelizujesz, to dokopię sobie bardziej. a patrz! ... i ucz się", które z kolei jest bardziej wołaniem "proszę, uratuj mnie! tonę!". Mniej więcej tak z resztą wyglądały moje wizyty u pierwszej psycholog niecały rok temu.

Szkoda, że życie jest jakie jest i na wiele rzeczy nie ma się wpływu i chociażby jeden z rodziców chciał jak najlepiej, to przez to, że sam sobie ze sobą nie radzi, to dziecko pozostawione jest samemu sobie. Psychicznie. Samo siebie wychowuje. U mnie mniej więcej tak było i, m.in. pewnie dlatego, teraz jest jak jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moyraa Nie wydaje mi się, żeby Twoje odczucie co do tego zrozumienia, hymm współodczówania, było błędne. Zauważyłam, że osoby z "problemami" naprawdę bardzo dobrze się rozumieją, tak jakby istniała między nimi jakaś transcendentna więź. Czasem wyłapują swoje nastroje, swoje wahania.. Oczywiście nie wszyscy w jednakowym stopniu tak mają, nie wszyscy umieją też ubierać te odczucia i myśli w słowa, ale coś takiego jest. Znów przytoczę historię z ośrodka, bo tam zobaczyłam to ze zdwojoną siłą. Podczas terapii grupowych często słyszałyśmy po naszych wypowiedziach "mam tak jak ty", "myślę tak samo" etc., nie wspominając już o tym, że żadna nie umiała zwieść drugiej miną, ani udawanymi pozytywnymi słowami- prawie zawsze, jak nie porównując, psy, wyczuwałyśmy na odległość swoje dołki i wahania..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NemesisDivine, to prawda. Z tego powodu nie raz nawet nic nie napiszę, bo wiem, że wiele rzeczy będzie odebrane negatywnie, choć komuś zdrowemu by się zdawało, że przeciwnie. Mam nadzieję, że dobrze to ujęłam.

 

Poczytam dziś, jutro o ośrodkach leczenia ED. Może tam i poznam osoby, przy których będę bardziej czuć się sobą (cokolwiek to znaczy. może w końcu się dowiem?), nie będę udawała. Zwykle ludzie z otoczenia dają się wkręcić (przy czym i ja samą siebie wkręcam, ale przy odrobinie ciszy się zapadam. choć zależy od sytuacji. kurcze. mam wrażenie, że zawsze muszę to dodawać... "no wiesz - ale to zależy") albo udają, że nie widzą. Sama nie wiem. Nie mam o to do nich pretensji, ale z drugiej - chciałoby się, żeby coś było szczere... Ale w realnych kontaktach się gubię. Chcę, aby było idealnie.

I, co ważne - chciałabym przyznać się przed sobą i pozostać przy zdaniu (co ważne...), że jest mi to potrzebne, że potrzebuję pomocy i nie muszę doprowadzać się do skraju wyczerpania, aby ktoś mnie "przyjął" w takim ośrodku. Usłyszało mi się gdzieś, że to taka ostateczność, więc co ja tam będę robiła jako nie-anorektyczka i nie-całkiem-bulimiczka. :roll: Tylko jeszcze mieć nadzieję, żeby nie było tak, że cudownie mi się polepszy na jakiś czas i uznam, że trzeba to rzucić, bo po co... Bo jak idealizuję mój stan, to twierdzę, że "nie mam problemów. a szpital, psychoterapia? no po co mi?!".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moyraa, mnie też się czasem wydaje, że zwyczajnie nie zasługuję na pomoc, bo jestem jeszcze za mało chora, nie jest ze mną tak źle, etc. Kiedyś, przy entym skierowaniu do szpitala usłyszałam od pani ordynator, że moje bmi nie jest jeszcze tak tragiczne i są osoby bardziej potrzebujące, a ja mogę zaczekać pół roku w kolejce. Pół roku później byłam wrakiem człowieka, ale nadal wydawało mi się, że przecież nie zasługuję jeszcze na pomoc...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nube, niezły komentarz od niej dostałaś, nie ma co :roll: . To tak jak by powiedzieć "jesteś za mało człowiekiem, aby być na tej planecie. Pobądź jeszcze trochę w pustej przestrzeni. Jak się postarasz, to Cię przygarniemy".

 

-- 19 mar 2013, 16:22 --

 

Oczywiście, że ona tego tak nie będzie widziała, ale jednak osoby pracujące w takich miejscach powinny mieć jakiekolwiek obycie w temacie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moyraa, właśnie. Zwłaszcza, że był to oddział leczenia zaburzeń odżywiania i pani była ordynatorem. Cóż... Ale po tamtej wizycie bardzo zraziłam się do wszelkich tego typu miejsc, choć raczej jestem daleka od generalizowania. Wyszłam z założenia, że spotyka się różnych ludzi i nie każdy musi pałać empatią i chęcią niesienia pomocy. Na szczęście spotkałam na swojej drodze osoby, które przełamały moją barierę "nie zasługuję na pomoc" i pomagają mi bezinteresownie. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nube, też mam to szczęście, że są takie osoby w moim otoczeniu. I mam matkę, która stara się mnie wspierać mimo, że nie raz ją odrzucam, choć tego nie chcę... Sama nie wyciągam ręki po pomoc, właściwie jestem "sama dla siebie" i mimo, że mam przyjaciół, to wszystko odreagowuję na sobie, ewentualnie mamie, bo ona jako jedyna właściwie jest i fizycznie przy mnie na co dzień, często po prostu nie wytrzymuję tej całej walki, którą toczę sama ze sobą. Ale i jak tu zamienić czyn w rozmowę, kiedy poruszam się po niewiadomej przestrzeni i nie wiem co, jak i dlaczego. Łatwiej jest uciekać w jedzenie...

Ale wiem, że chcą dla mnie dobrze, zrobiliby dla mnie wiele (nawet jak to piszę - nie wiem, czy naprawdę tak myślę, choćbym chciała). I chyba w końcu zrozumiałam, że nie chcą mnie opuszczać, naprawdę mnie lubią, przestałam czuć się tak bardzo niechciana w mojej grupie. Może nie jest całkiem dobrze, ale jest lepiej niż kilka lat temu. Cieszę się, że nie mają do mnie pretensji o to, że znowu się nie odzywam przez długi czas, tylko rozumieją. Chyba. Jedno wielkie chyba. I właściwie to dziwię się, że są mimo tego, że nie raz nieświadomie mówiłam im "nie chcę was, znalazłam kogoś lepszego", podczas gdy wydawało mi się, że to te osoby do mnie tak mówią... Pokręcone to wszystko Ale myślę, że tutaj przynajmniej wiele osób zrozumie to. Odbiegłam trochę od tematu, ale zwykle jedno słowo = cały stos zdań i już nie mogę się nie rozpisać :oops: .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak Was czytam i utwierdzam się w przekonaniu, że co jak co, ale mi to nic nie jest. No bo co to jest wymiotowanie raz na ruski rok albo ograniczanie zjadanych kalorii. W dodatku kto widział grubą osobę z ED? A to, że moje myśli ciągle krążą wokół jedzenia to nic nadzwyczajnego jeśli całe życie zostało przez to jedzenie spieprzone. Teraz po prostu chciałabym to naprawić i swoją szansę upatruję w niemal całkowitym ograniczaniu jedzenia... Ja chcę schudnąć, tylko tyle. Raz jest tak, że jestem pewna, że głodówka to dobry pomysł, a raz tak, że myślę o rozwaleniu sobie metabolizmu i tym, że jak zacznę jeść to znowu będę spaślakiem. Wtedy chciałabym zrobić to dobrze, racjonalnie, ale nie mam siły, motywacji. Łatwiej jest nie jeść niż jeść...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zaczęłam pisać o kontaktach z innymi ludźmi, o tym co na ten temat sądzę i zaczęło mnie "brać".. jestem tępy łeb jeżeli o to chodzi, rys osobowości unikającej.. a próbowałam napisać coś mądrego.. udawanie, pozowanie, wstrętne, plugawe oszustwo.. przeintelektualizowanie głowy.. Teraz to się już nie obejdzie bez kibla.. dołożyłam sobie do pieca ostatecznie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×