Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nie radze sobie z życiem :(


nieradzesobie1526941277

Rekomendowane odpowiedzi

Witam.

Mam nadzieję że są tutaj ludzie którzy będą potrafili zrozumieć mój przypadek. Pisze tutaj posta ponieważ nie mam już do kogo się z wrócić o pomoc, prośbę o wysłuchanie.

Mój przypadek chyba jest normalny jak większość ludzi tak stwierdzi. Chodzi w nim o nim że jakieś 8-9 miesięcy temu skończyłem związek 5 latni dla drugiej osoby. Wszystko układało się pięknie, wręcz byłem w szoku że jeszcze będę potrafił się tak zakochać. Ale jak wszystko kiedyś mija. Od gdzieś miesiąca wszystko się sypie. Nie dość że życie prywatne to i służbowe. Finansowo jestem pod kreską a w życiu prywatnym włąsnie znowu zostałem sam. Mam straszne myśli że sobie już z tym wszystkim nie poradze, nie dam rady dalej z tym żyć! To wszystko chyba już mnie przerosło i mam straszne głupie myśli jak sobie to "ułatwić", tylko że razem z myślami jest też strach.... Nie wiem co robić dalej....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.

Mam nadzieję że są tutaj ludzie którzy będą potrafili zrozumieć mój przypadek. Pisze tutaj posta ponieważ nie mam już do kogo się z wrócić o pomoc, prośbę o wysłuchanie.

Mój przypadek chyba jest normalny jak większość ludzi tak stwierdzi. Chodzi w nim o nim że jakieś 8-9 miesięcy temu skończyłem związek 5 latni dla drugiej osoby. Wszystko układało się pięknie, wręcz byłem w szoku że jeszcze będę potrafił się tak zakochać. Ale jak wszystko kiedyś mija. Od gdzieś miesiąca wszystko się sypie. Nie dość że życie prywatne to i służbowe. Finansowo jestem pod kreską a w życiu prywatnym włąsnie znowu zostałem sam. Mam straszne myśli że sobie już z tym wszystkim nie poradze, nie dam rady dalej z tym żyć! To wszystko chyba już mnie przerosło i mam straszne głupie myśli jak sobie to "ułatwić", tylko że razem z myślami jest też strach.... Nie wiem co robić dalej....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to nic nie da, mampodobnie tez miałam mysli samobójcze ale trzeba wziasc sie w garść i zyć dalj, kazdy ma jakieś probemy ale trzeba sobie z nimi radzić, mnie chłopak zdradzał wielokrotnie ale wońcu powiedzialam dość wiele razy próbowaam sie zabić ale zrozumialam ze to i tak nic nie da i że pokae mu że sobie z tym poradze, a ty trzymaj się i nie poddawaj pod żadnym pozorem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to nic nie da, mampodobnie tez miałam mysli samobójcze ale trzeba wziasc sie w garść i zyć dalj, kazdy ma jakieś probemy ale trzeba sobie z nimi radzić, mnie chłopak zdradzał wielokrotnie ale wońcu powiedzialam dość wiele razy próbowaam sie zabić ale zrozumialam ze to i tak nic nie da i że pokae mu że sobie z tym poradze, a ty trzymaj się i nie poddawaj pod żadnym pozorem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Nie wiem od czego zaczac. Moze od tego ze nie potrafie poradzic sobie sama ze soba. Mam 21 lat i rocznego synka. Od jego narodzin ciagle jestesmy sami, ojciec dziecka na poczatku pracowal poza naszym miastem i bywal w domu tylko na weekendy. Ze strony rodziny jego ani swojej nie mialam zadnej pomocy. Cale dnie siedzialam sama... Gdyby nie to dziecko nawet nie miala bym do kogo otworzyc ust. Codzienna monotonia, wstac rano, umyc sie, zajac sie dzieckiem, naszykowac mu kapiel i polozyc sie spac... spac z przerwami, bo trzeba bylo wstac nakarmic malego (do tej pory budzi sie w nocy, wiec od roku nie spalam dobrze). Malo tego ojciec dziecka, kiedy przyjezdzal na weekend wychodzil na piwko ze swoim przyjacielem a niedziele odchorowywal wieczorny wypad. Nie dosc ze musialam zajac sie dzieckiem to jeszcze uzerac sie z pijanym facetem. Trwalo to przez okolo pol roku. Pozniej moj brat mieszkajacy od 7 lat w Anglii postanowil nam pomoc, zebysmy mogli byc wkoncu normalnie jak rodzina i mieli lepsze zycie, wiec zgodzilismy sie na wyjazd. Jestesmy w LOndynie od 5 miesiecy i wydaje mi sie ze jest jeszcze gorzej niz do tej pory. Nie znam ani jezyka, ani kraju. Nie mam dokad pojsc, ani nic. Wychodze tylko do sklepu i parku ktory jest w poblizu naszego domu. Poza tym ciagle siedze sama zamknieta z dzieckiem w pokoju. Tutaj juz absolutnie nie mam z kim porozmawiac. Co prawda nie mieszkamy sami ale moja bratowa tylko uprzyksza mi zycie. Nie rozmawiamy ze soba, ona w swoim pokoju a ja w swoim. Potrafila mi nawet wyrzucic wszystkie rzeczy, moje i dziecka z lazienki tylko i wylacznie z powodu zapalonego papierosa w lazience ! Nie radze sobie juz z niczym, wydaje mi sie ze zle zajmuje sie dzieckiem bo bardzo czesto placze, nie umiem go uspokoic bo sama wtedy zaczynam plakac... Moj facet wychodzi z domu o 6 rano i wraca po 19 bo cale dnie spedza w pracy. Jak do niego zadzwonie tez jest wielki problem bo mu przeszkadzam... Nie mam wsparcia znikad. Coraz czesciej mam mysli samobojcze, ale tylko i wylacznie przy zyciu trzyma mnie moje dziecko. Nie radze sobie z najprostszymi rzeczami, takimi jak gotowanie, sprzatanie itp.. Nie wiem jak mam dalej zyc. Niech ktos mi pomoze, ja juz nie prosze... ja BLAGAM ;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Nie wiem od czego zaczac. Moze od tego ze nie potrafie poradzic sobie sama ze soba. Mam 21 lat i rocznego synka. Od jego narodzin ciagle jestesmy sami, ojciec dziecka na poczatku pracowal poza naszym miastem i bywal w domu tylko na weekendy. Ze strony rodziny jego ani swojej nie mialam zadnej pomocy. Cale dnie siedzialam sama... Gdyby nie to dziecko nawet nie miala bym do kogo otworzyc ust. Codzienna monotonia, wstac rano, umyc sie, zajac sie dzieckiem, naszykowac mu kapiel i polozyc sie spac... spac z przerwami, bo trzeba bylo wstac nakarmic malego (do tej pory budzi sie w nocy, wiec od roku nie spalam dobrze). Malo tego ojciec dziecka, kiedy przyjezdzal na weekend wychodzil na piwko ze swoim przyjacielem a niedziele odchorowywal wieczorny wypad. Nie dosc ze musialam zajac sie dzieckiem to jeszcze uzerac sie z pijanym facetem. Trwalo to przez okolo pol roku. Pozniej moj brat mieszkajacy od 7 lat w Anglii postanowil nam pomoc, zebysmy mogli byc wkoncu normalnie jak rodzina i mieli lepsze zycie, wiec zgodzilismy sie na wyjazd. Jestesmy w LOndynie od 5 miesiecy i wydaje mi sie ze jest jeszcze gorzej niz do tej pory. Nie znam ani jezyka, ani kraju. Nie mam dokad pojsc, ani nic. Wychodze tylko do sklepu i parku ktory jest w poblizu naszego domu. Poza tym ciagle siedze sama zamknieta z dzieckiem w pokoju. Tutaj juz absolutnie nie mam z kim porozmawiac. Co prawda nie mieszkamy sami ale moja bratowa tylko uprzyksza mi zycie. Nie rozmawiamy ze soba, ona w swoim pokoju a ja w swoim. Potrafila mi nawet wyrzucic wszystkie rzeczy, moje i dziecka z lazienki tylko i wylacznie z powodu zapalonego papierosa w lazience ! Nie radze sobie juz z niczym, wydaje mi sie ze zle zajmuje sie dzieckiem bo bardzo czesto placze, nie umiem go uspokoic bo sama wtedy zaczynam plakac... Moj facet wychodzi z domu o 6 rano i wraca po 19 bo cale dnie spedza w pracy. Jak do niego zadzwonie tez jest wielki problem bo mu przeszkadzam... Nie mam wsparcia znikad. Coraz czesciej mam mysli samobojcze, ale tylko i wylacznie przy zyciu trzyma mnie moje dziecko. Nie radze sobie z najprostszymi rzeczami, takimi jak gotowanie, sprzatanie itp.. Nie wiem jak mam dalej zyc. Niech ktos mi pomoze, ja juz nie prosze... ja BLAGAM ;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×