Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fobia społeczna!


Pustka

Rekomendowane odpowiedzi

Też już dawno postanowiłam się leczyć. Niestety jedyny lekarz do którego mam aktualnie dostęp w tym grajdole po usłyszeniu diagnozy postawionej wczesniej przez innego psychiatrę potraktował mnie lekceważąco - na zasadzie " jak nie słyszysz głosów itp. to nie ma choroby". :roll: Przecież to tylko fobia społeczna prawda? :cry: A że od niej to mi się żyć odechciewa to już ...pikuś.

 

Mam dokładnie te same objawy zbliza sie mój ślub a czuje ze chyba zemdleje juz na wejsciu pomocy!!!!!!!!!!

Też tak myślałam ale udało się i nie zemdlałam (tyle że ja tylko cywilny przeżyłam) . Nie wiem jak to się stało. :o Specjalisty w Krakowie nie znam, ale sprawdz w dziale Oferty. Pewnie coś się znajdzie. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

HEJ:)

Pytanie do agi1 - zażywasz jakies leki czy chodzisz na terapie?

 

Mi włacza sie niesamowity lęk, gdy tylko pomyśle o publicznym wystąpieniu. A gdy wiem ze to mnie niedlugo czeka to w żoładku robi mi sie wielki bolący supeł i serce wali mi z 5 tysiecy uderzen na sekunde:( Bardzo lubilam kiedys wystepowac w przedstawieniach, spiewac publicznie itp, ale gdzies w polowie liceum zaczely dokuczac mi te okropne lęki. Hilfe!!! Czuję sie jak ułomna:((

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam podobny problem i niewiem dokładnie co to jest i jak sobie z tym poradzić, od zawsze źle się czułem w miejscach publicznych takich jak np szkoła. wydaje mi się że w szkole czy w pracy wszystko jest w pożądku, ale gdy wracam do domu, mam dziwne napady lęku, włącza mi się dziwny kac moralny, zaczynam często nieswiadomie swkręcać sobie że obgadywali mnie czy krzywo patrzeli czasem czuje że jestem jak taki snob nie potrafie przede wszystkim nawiazać kontaktu z innymi ludźmi. "siedze cicho i tak siedze i siedze". Teraz prawie nie wychodze z domu, kiedyś mimo iż często ze znajomymi robiłem wypad na browar to czułem się wyalienowany, nigdy nie mogłem nawiązać normalnego kontaktu z ludźmi. Jeśli ktoś może, :? to proszę o rade.

:-|:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy jest nadzieja, że nie będę się czerwienił z głupiego powodu? Czy wy czasem macie tak, że chcecie już do kogoś coś powiedzieć, ale za chwilę nachodzi was taka myśl: "to nie ma sensu, jeszcze się zaczerwienię, wyjdę tylko na głupka"?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ależ tak niewiemjaksienazwac! Borykałam się z tym problemem całe naście lat! Do tej pory mi się podobno zdarza, ale po prostu ja przestałam o tym myśleć, tak więc zauważyła, że i komentarzy mniej :D Polecam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

boję się ludzi, przeraża mnie myśl o wyjściu z domu i rozmowie z kimkolwiek, cała drżę, trzesa mi się ręce i nie potrafie wypowiedzieć słowa. ogranicza mi to normalne życie społeczne gdyż nie mogę znaleźć pracy, przyjaciół i normalnie żyć. moje zycie to jakieś kartonowe pudło z któirego nie moge znaleźć wyjścia. czy ktos ma podobne problemy?

Mam dokładnie to samo! Identyczne objawy i nie umiem znaleźć sposobu na poradzenie sobie z tym.

Byłam u dwóch psychologów, nie dość że nie pomogli to jeszcze wywołali depresję, jakby sama fobia miała nie wystarczać :evil:

Jestem zupełnie bezradna, nie mam juz siły na szukanie psychologa, z lekami mam nieciekawe doświadczenie, dlatego nie chcę ich brać! Za tę kasę wolę kupić ciastko, przynajmniej poprawia nastrój i nie szkodzi.

Nigdzie nie wychodzę, każdy kontakt z człowiekiem i rozmowa to koszmar!

 

Fobia społeczna to uparta dolegliwość. Czy komukolwiek z FS pomógł jakiś psycholog? Czy jest tu ktoś z G.Śląska, kto skutecznie leczy fobię? Jeśli tak to pilnie proszę o PW!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nadja napisał:

boję się ludzi, przeraża mnie myśl o wyjściu z domu i rozmowie z kimkolwiek, cała drżę, trzesa mi się ręce i nie potrafie wypowiedzieć słowa. ogranicza mi to normalne życie społeczne gdyż nie mogę znaleźć pracy, przyjaciół i normalnie żyć. moje zycie to jakieś kartonowe pudło z któirego nie moge znaleźć wyjścia. czy ktos ma podobne problemy?

No to ja też mam to samo

Boje się tego co będzie za kilka tygodni.....studia się zaczynają....a a w nowej grupie będe....jjjuż się bboje tego co będzie......boje się żeznowu coś schrzaniei znowu ludzie będą mnie mieli gdzieś i uważali za dziwaka co najmniej,,,,'

Kurcze chcialbym aby mi się udało,wierze w to że się uda ale i tak się boje ...

W ogóle boje się być w miejscach gdzie jest dużo ludzi....ostatnio w autobusie usiadł obok mnie taki starszy facet,,,,ja tak się bałem np.poruszyć że siedziałem w jednej pozycji przez całą droge do mojego miasta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tia...

 

Ja się ostatnio pożarłem z dziewczyną o jej studniówkę. Ona bardzo chce ze mną iść, ja... Wiecie jak jest. Chciałbym niby. Ale między chcieć a móc... Zresztą po tym, jak mi powiedziała, że chciałaby iść ze mną, ale jak nie ja to pójdzie z kimś innym, np. z bratem, to już w ogóle mi się odechciało.

 

No i co... Powiedziałem, zobaczymy... Ale cienko to widzę. Ona nie rozumie, chciałaby, ale nie rozumie i nie zrozumie, bo nie wie co to znaczy czuć taką ogromną presję, że już zapłacone, że ustalone, że nie można się wycofać, że trzeba. A ja tylko łapię smuta z powodu poczucia totalnej bezsilności i beznadziejności :( Bo na co jej taki facet, skoro może mieć tylu innych, normalnych, którzy będą dla niej wsparciem a nie obciążeniem...

 

Nikt normalny tego nie zrozumie. Jak człowiek czasem się czuje. Jak w klatce bez wyjścia, w sytuacji, w której powinien się cieszyć, wyluzować, łapać szczęście :/

 

Schiz z powodu tego, że ktoś się do mnie dosiądzie, już nie mam, może to kwestia seroxatu a może dorosłości - chociaż z nerwicy raczej się nie wyrasta ot tak, więc pewnie to pierwsze.

 

A co do twoich studiów, człowieku-nerwico, to nie wiem co ci poradzić. Z jednej strony samo nasuwa się "walcz, nie poddawaj się", a z drugiej taki tekst od osoby, która właśnie z powodu swoich fobii odpuściła sobie studia, nie będzie brzmiał zbyt przekonywująco.

 

No i co zrobić... Jak nawet walczyć się już odechciewa, ani nie ma na to siły ani ochoty... Bo ile można zmagać się z pieprzoną codziennością, walczyć z każdym dniem o to, co dla innych jest normalne, bez końca próbować udowadniać sobie i światu, że jest się takim jak inni. Tyle że świat jest naiwny, daje się oszukać. Ale siebie nie oszukamy. I właśnie to rozbicie, totalne zero w samoocenie, zawsze wychodzi ...:/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

do człowieka nerwicy: nie martw się studiami. Na studiach jest o wiele lepiej niż w liceum. Co prawda na początku jest ciężko. Stoisz z boku i patrzysz jak reszta tak łatwo zawiera znajomości. Ale mi szczęśliwie też udało się zaprzyjaźnić z kilkoma osobami. Ogólnie jest to najspokojniejszy i najfajniejszy okres w moim życiu. Oczywiście nie jest to bajka.

 

do scrata: pamiętam swoją studniówkę. Nie chciałem oczywiście iść. Nie miałem z kim. Ale okazało się że sporo osób było samemu. No więc poszedłem. Na początku było ciężko. Poloneza nie tańczyłem. Nie wytrzymałbym tej presji. Kamery, aparaty. Tylko wstyd przyniósłbym dziewczynie, która chciała ze mną tańczyć. A była taka, co mnie trochę dziwi. Ale musiałem odmówić. Chyba zrozumiała. No ale podczas trwania tej studniówki sobie poradziłem. Oczywiście przy pomocy odrobiny alkoholu. No i dobrze było dosyć jak na mnie. Tańczyłem trochę itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też pamiętam swoją studniówkę... Poszedłem z koleżanką, którą ledwo co znałem i niby poszliśmy razem, troche potańczyliśmy, na początku nawet było fajnie, przynajmniej mi sie tak wydawało, a pozniej zniknęła mi na jakieś 3 godzinki, poszła do swoich znajomych i przez ten czas siedziałem przy stoliku sam:/ Myślałem że sie ze wstydu spale, kolesie z klasy jeszcze głupio przygadywali i sie śmiali, dziewczyny pewnie też miały ze mnie ubaw... Pozniej wogóle rozmowa nam sie nie kleiła, nie chciała ze mną tańczyć itp. Starałem się, ale jak zwykle mi nie wyszło... Scart mimo wszystko idź bo skoro ona z tobą chce iść to na pewno ona będie sie dobrze bawić z tobą i ty też, skoro jest to zaufana osoba to wszystko będzie ok;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a pozniej zniknęła mi na jakieś 3 godzinki

Co za chamstwo, aż brak mi słów!

Ja na swojej studniówce nie byłam - oczywiście z powodu lęków, ale również dlatego, że nie miałam z kim iść. Tak więc scrat, zgadzam się z opinią ravena, ciesz się, że ktoś chce z Tobą pójść. Na pewno nie będzie tak źle i będziecie się dobrze bawić! Myślę, że raz możesz się poświęcić dla swojej ukochanej. Dla dziewczyn takie rzeczy są ważne. Uszy do góry :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja na swojej studniówce nie byłam - oczywiście z powodu lęków, ale również dlatego, że nie miałam z kim iść.

No ja z tych samych powodów nie byłęm plus jeszcze balęm się ze moja klasa będzie się ze mnie śmiać...

scrat-Jeżeli chce ona z Tobą iść to idż na tą studniówke i zgadzam się z Samotniczką napewno będziecie nieżłe sie bawić i nie będzie tak żle.Twoja dziewczyna napewno to doceni że z nią pójdziesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja ponoć nie mam fobii społecznej. :smile: Tym samym prawie została obalona diagnoza poprzedniej doktorki. Tylko teraz nie wiem już co mam - może ja zdrowa jestem, tylko tak "choro" się czuję. Ale co mi z nowej czy starej diagnozy - objawy mają się dobrze - nazwa się tylko zmieni.

 

Właściwie to jak to odróżnić od "ogromnej" nieśmiałości?? Pogubiłam się już. :?

 

Też nie byłam na studniówce, nie miałam z kim i bałam się że nie umiem tańczyć i wstrętnie będę wyglądać w sukience :(- i teraz mi przykro :cry: jak sobie przypomnę. Jednak szkoda. :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właściwie to jak to odróżnić od "ogromnej" nieśmiałości?? Pogubiłam się już.

Ja też nie wiem jak to odróżnić

Też nie byłam na studniówce, nie miałam z kim i bałam się że nie umiem tańczyć i wstrętnie będę wyglądać w sukience - i teraz mi przykro jak sobie przypomnę. Jednak szkoda.

Mi też przykro że nie byłem na swojej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

może ten artykuł wam pomoże

http://niesmialosc.net/wskorupce.htm

 

w skrócie chodzi o to, że problem tkwi głęboko, w taki czy inny sposób przejawia się od wczesnego dzieciństwa,a najgorsze są trzęsące się ręce i głowa w różnych sytuacjach, czasem nawet tak błahych jak zakupy itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki marmarc! Wychodzi że jestem jednak książkowym przykładem tego cholerstwa - niestety. :? Zresztą co to za różnica. :roll:

"trudności z wysławianiem się" - a to to nawet lekarz powinien zauważyć. Chyba nie udało mi się przy nim i do niego sklecić jednego normalnego zdania. Już nie mówiąc o tym że po 2 wizytach nie mogę sobie przypomnieć (za nic) jak on wygląda (a raczej zapamiętuję twarze), bo jak mówię to nie patrzę na ludzi z którymi rozmawiam. Za to świetnie wiem jak wygląda okno i widok za nim :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam dokladnie taki sam problem jak wy, fobia spoleczna posunieta do granic absurdu...rozne objawy fizyczne do tego i ogolnie zalamanie z tego powodu. Cale zycie myslalam ze to jeszcze nie koniec swiata ale jak przyszlo mi zaczac pracowac po studiach to wtedy sie okazalo ze juz wszystko totalnie mnie przerasta. Wiec nie pracuje narazie i kazdy "normalny "czlowiek moze powiedziec ze sie "opieprzam" ale tak naprawde to mam taki problem z kontaktami z ludzmi ze mecze sie i cierpie z tego powodu. Wierze ze da sie z tego wyjsc bo nie ma rzeczy niemozliwych,niedlugo zaczynam terapie i bede walczyc do upadlego az nie poczuje sie dobrze na tym swiecie. :) Jakby ktos mial ochote pogadac o nerwicy i nie tylko to odezwijcie sie ,moze sobie pomozemy jakos nawzajem :) gg 5528055

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, dobrze was rozumiem. Ja dobrze czuję się w towarzystwie dwóch trzech osób. Jak jest więcej to zamykam się w sobie i nic nie mówię. Na tłocznej ulicy też się źle czuję, bo mam wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą. Nie lubię rozmawiać z obcymi osobami. Jak z kimś rozmawiam to żadko patrzę prosto w oczy, nawet jak to jest ktoś kogo dobrze znam, ale mu po prostu nie ufam. Dlatego ludzie pewnie myślą, że jestem dwulicowa i fałszywa. Ale co ja na to poradzę, że nie potrafię dłużej patrzeć w oczy niż kilka sekund, bo jest to dla mnie cholerny wysiłek.

Pomogły mi studia. Teraz jak ktoś mnie zaczepi i chce pogadać, to nie czuję nagłej paniki, umiem już bez strachu rozmawiać z obcymi, ale zostało mi jeszcze coś takiego, że boję się co sobie o mnie myślą, jak ze mną rozmawiają. Jakoś pomalutku zaczynam dawać sobie z tym lękiem radę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cale zycie myslalam ze to jeszcze nie koniec swiata ale jak przyszlo mi zaczac pracowac po studiach to wtedy sie okazalo ze juz wszystko totalnie mnie przerasta. Wiec nie pracuje narazie i kazdy "normalny "czlowiek moze powiedziec ze sie "opieprzam" ale tak naprawde to mam taki problem z kontaktami z ludzmi ze mecze sie i cierpie z tego powodu.

dokładnie tak jak u mnie. póki była szkoła to jeszcze jakoś szło...ale szukanie pracy to koszmar a dalej wcale nie jest dużo łatwiej.

 

a dobrze czuję się w towarzystwie dwóch trzech osób. Jak jest więcej to zamykam się w sobie i nic nie mówię.

heh skąd to znam. potem ludzie mówią że siedzę i slucham a potem im teczki pozakładam. Mam poczucie humoru (podobno). Ale takie coś mnie dobija. :-|

 

nie potrafię dłużej patrzeć w oczy niż kilka sekund, bo jest to dla mnie cholerny wysiłek.

to i tak dobrze :), ja to czasem wcale nie patrzę - nie jestem w stanie. Jak spojrzę to zapominam co miałam mówić bo pustkę w głowie mam straszliwą. Dlatego kurde - odkryłam- nie wiem jak wygląda mój psychiatra. - :mrgreen: Nie mogę sobie przypomnieć - tak mało na niego patrzę. ;) chyba mu to powiem.

 

ludzie pewnie myślą, że jestem dwulicowa i fałszywa

no nie wiem. też mam tak jak ty i raczej nikt o mnie tak nie myśli - raczej uważają mnie za zbyt szczerą - (może o tobie też tak nie myślą, nie przejmuj się) Uważają "tylko" że jestem dziwna :) ;)

 

Pomogły mi studia.

No a u mnie odwrotnie - na studiach mi się pogorszyło - ale to ma chyba mały związek ze studiami bardziej z innymi wydarzeniami. :?

 

Jakoś pomalutku zaczynam dawać sobie z tym lękiem radę...

Pomalutku nie pomalutku ważne że do przodu. Oby tak dalej. :)

 

sorki że się tak rozpisałam (o sobie) - tak wyszło. mówić o sobie nie umiem, ale za to pisać..... ;):mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak spojrzę to zapominam co miałam mówić bo pustkę w głowie mam straszliwą.

 

Ja staram się czasem jak najdłużej wytrzymać, ale tracę wątek rozmowy wtedy, bo myślę tylko o tym żeby wytrzymać jeszcze trochę. Mnie się wydaje, że ludzi to denerwuje, bo u mnie dochodzi jeszcze niska samoocena. Ale nikt mi jeszcze nie powiedział, że mu to przeszkadza, że ja w oczy nie patrzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale nikt mi jeszcze nie powiedział, że mu to przeszkadza, że ja w oczy nie patrzę.

heh- mnie powiedział tylko doradca zawodowy z UP. :?;)

 

tracę wątek rozmowy wtedy, bo myślę tylko o tym żeby wytrzymać jeszcze trochę.

właśnie ja też- tylko tracę go szybciej, jak tylko zacznę myśleć o tym żeby choć spróbowac spojrzeć na rozmówcę

 

u mnie dochodzi jeszcze niska samoocena

u mnie niestety też... :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

heh- mnie powiedział tylko doradca zawodowy z UP.

 

Mnie UP wysłał na kurs kiedyś i tam były zajęcia typu jak zachować się na rozmowie o pracę itp. I jak prowadząca ten kurs mówiła o uległości i o tym, że jedne osoby mogą zdominować inne w pracy, to do mnie powiedziała, że po mnie od razu widać, że jestem uległa i podatna na wpływ innych ludzi i że nie umiałabym się obronić przed wykorzystywaniem w pracy. Niestety to prawda, bo zrobię prawie wszystko o co mnie ktoś poprosi. Chociaż ostatnio trochę się to zmienia i zaczynam wreszcie być asertywna. Najpierw patrzę czy coś jest dla mnie dobre, a nie tylko dla innych. Mam taką fajną kumpelę, która jest bardzo asertywna i uczę się od niej. Ale nadal jak ktoś ma przekonujące argumenty to nie umiem się wybronić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie taki stan trwa gdzieś od 4 lat, zaczęło się na studiach,chociaż zawsze byłem jakiś znerwicowany ale wpewnym momencie to pamiętam bardzo dobrze, zadrżał mi głos na zajęciach, niby nic wielkiego,a potem to uczucie jakby człowieka coś obezwładniło. Niewiem, taka chwila zupełnej bezradności,to był punkt kulminacyjny, z jednej chwili na drugą zmienił się cały mój świat,inaczej patrzyłem na ludzi na rózne sytuacje, odziwo to się tak ciągnie,przed tym wszystko jakoś się układało, potem nawet z dobrymi znajomymi nie potrafiłem utrzymywać kontaktu, a przy obcych każde wypowiadane słowo to jak przełamanie samego siebie. Wcześniej egzaminy ustne to było nawet miłe wyzwanie, po tym zdarzeniu już przed egzaminem nie mogłem złapać tchu, i byłem wykończony samą perspektywą. Studia skończyłem, ale nie wiem czy nie płacąc za to za wysoką cene. Jak analizuje swoją sytuacje to widze że są to nieuniknione konsekwencje wieloletniego zaniedbywania zdrowia psychicznego, do tego jeszcze trochę narkotyków, które mnie "zmiękczyły",ale byłem głupi, co?...Ostatnio te lęki wyjątkowo się nasiliły, ale jak się tak unika ludzi to chyba normalka. To ma nawet swoją nazwe -wyuczona bezradność. W gorsze dni to mordęga gdzieś wyjść, oczy łzawią, krew uderza do głowy, żeby to był czysty lęk to jeszcze byłoby jakoś, ale kurde te grymasy...:) czasem dosłownie nie mogę powstrzymać się od śmiechu, a kurcze nic mi do śmiechu... a taki nieuzasadniony usmieszek to czasem recepta na kłopoty, np. w urzędach gdzie trzeba rzecz jasna utrzymać powagę, na ulicy też, raz najwidoczniej zwabiłem na swój czarujący usmiech jakiegoś podejrzanego typa;) brak słów..., nie potrafie tego kontrolować, to jest najgorsze w tej fobii. No i ta skleroza też, ciagle coś gubie, ostatni remont kiedy musiałem posługiwać się różnymi przedmiotami to był już szczyt...Chociaż jak czytałem o osobie która nie pamięta swojego psychologa to musiałem pokornie pochylić głowę przed taką mocą... ale pisząc poważnie, rozumiem to dobrze... Trzymam za was kciuki, bo po przeczytaniu kilku wątków szkoda mi was ale przede wszystkim to strata dla społeczeństwa:) Tyle ode mnie..się rozpisałem, pozdrawiam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chociaż jak czytałem o osobie która nie pamięta swojego psychologa to musiałem pokornie pochylić głowę przed taką mocą.

hehe Nie psychologa - tylko psychiatry. ;) A strasznie wkurza mnie to że nie pamiętam, bo mam fotograficzną pamięć i twarze świetnie zapamiętuję - a tu masz :) . Po prostu na niego nie patrzę - więc fotograficzna pamięć nic nie pomoże. :)

 

U mnie taki stan trwa gdzieś od 4 lat

heh u mnie od zawsze. :?

Chociaż ostatnio trochę się to zmienia i zaczynam wreszcie być asertywna. Najpierw patrzę czy coś jest dla mnie dobre, a nie tylko dla innych

no - u mnei to też się zmienia - ale jak powoli.... :roll: Ale najważniejsze że poprawa jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×