Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Natręctw - Moja historia, objawy, co zrobić...


madeline20

Rekomendowane odpowiedzi

Nie wiem, ale obstawiam, ze ten pomysł to element Twojej nerwicy. I nie byłoby to zbyt logiczne, bo jako natręctwa męczą nas rzeczy, których się boimy i które są z nami sprzeczne, strach wszystko obrzydza, a nie zachęca do czegoś. Coś co nas męczy, to coś, od czego chcemy uciec, a nie coś, czego będziemy pragnąć.

 

Wiem, że w natręctwach jest efekt iluzji, to znaczy jest się tak rozchwianym i umęczonym, że nie można dobrze rozpoznać swoich uczuć i pojawiają się też niby takie uczucia, które są "dowodem" na to coś, czego się boimy. Kiedyś na przykład miałam natręctwo, że jestem zakochana w kimś, kogo nie chciałam naprawdę, myślałam, że wolałabym umrzeć niż być z tym kimś, ale miałam też czasem złudzenie uczuć, sympatii do tego kogoś, co natychmiast wpędzało mnie w rozpacz. Ta rozpacz mi mówiła, że jednak tego nie chcę. To były ciężkie przejścia. Zapewniam Cię, że te natręctwa obrzydziły mi tę osobę tak, że do dziś myślę o niej ze wstrętem, a nie zmieniły moje preferencje co do wyboru ukochanej osoby.

 

Wydaje mi się, że te sprzeczne wrażenia biorą się stąd, że w nerwicy ma się osłabione ego i nie można rozstrzygnąć do końca, które uczucia są nasze, a które powstają pod wpływem lęku czy sugestii. Nie potrafimy też olać tych drugich, co zrobiłby zdrowy człowiek, tylko drążymy temat.

 

Dla mnie sposobem było wytrzymanie tych uczuć, które niby miały być na coś dowodem (że moje natręctwa to "prawda"), wniknięcie w nie, obejrzenie ich i zdemaskowanie - że nie są tym, czym mi się wydawało, że są. Ale to jest trudne, bo to właśnie te uczucia czy wrażenia (czy może myśli) budzą w nas największy lęk i można tego nie wytrzymać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, ale obstawiam, ze ten pomysł to element Twojej nerwicy. I nie byłoby to zbyt logiczne, bo jako natręctwa męczą nas rzeczy, których się boimy i które są z nami sprzeczne, strach wszystko obrzydza, a nie zachęca do czegoś. Coś co nas męczy, to coś, od czego chcemy uciec, a nie coś, czego będziemy pragnąć.

 

Wiem, że w natręctwach jest efekt iluzji, to znaczy jest się tak rozchwianym i umęczonym, że nie można dobrze rozpoznać swoich uczuć i pojawiają się też niby takie uczucia, które są "dowodem" na to coś, czego się boimy. Kiedyś na przykład miałam natręctwo, że jestem zakochana w kimś, kogo nie chciałam naprawdę, myślałam, że wolałabym umrzeć niż być z tym kimś, ale miałam też czasem złudzenie uczuć, sympatii do tego kogoś, co natychmiast wpędzało mnie w rozpacz. Ta rozpacz mi mówiła, że jednak tego nie chcę. To były ciężkie przejścia. Zapewniam Cię, że te natręctwa obrzydziły mi tę osobę tak, że do dziś myślę o niej ze wstrętem, a nie zmieniły moje preferencje co do wyboru ukochanej osoby.

 

Wydaje mi się, że te sprzeczne wrażenia biorą się stąd, że w nerwicy ma się osłabione ego i nie można rozstrzygnąć do końca, które uczucia są nasze, a które powstają pod wpływem lęku czy sugestii. Nie potrafimy też olać tych drugich, co zrobiłby zdrowy człowiek, tylko drążymy temat.

 

Dla mnie sposobem było wytrzymanie tych uczuć, które niby miały być na coś dowodem (że moje natręctwa to "prawda"), wniknięcie w nie, obejrzenie ich i zdemaskowanie - że nie są tym, czym mi się wydawało, że są. Ale to jest trudne, bo to właśnie te uczucia czy wrażenia (czy może myśli) budzą w nas największy lęk i można tego nie wytrzymać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No w moim przypadku mówiąc ogólnie, to jest tak, że wzwód mam, gdy: wyobrażę sobie, że pomagam jakiejś cierpiącej osobie (jakiejkolwiek), pocieszam ją, albo że ratuję ją z cierpienia (czasem jest to cierpienia spowodowane jakimś problemem życiowym, a czasem siłami nadprzyrodzonymi); oraz gdy wyobrażę sobie, że jestem w grupie jakichś cierpiących osób w jednym pomieszczeniu i wspieramy się nawzajem. Podczas masturbacji również tylko takie rzeczy sobie wyobrażam.

 

Co jest w tym przypadku bardziej prawdopodobne, że wynika to z nerwicy czy z parafilii ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No w moim przypadku mówiąc ogólnie, to jest tak, że wzwód mam, gdy: wyobrażę sobie, że pomagam jakiejś cierpiącej osobie (jakiejkolwiek), pocieszam ją, albo że ratuję ją z cierpienia (czasem jest to cierpienia spowodowane jakimś problemem życiowym, a czasem siłami nadprzyrodzonymi); oraz gdy wyobrażę sobie, że jestem w grupie jakichś cierpiących osób w jednym pomieszczeniu i wspieramy się nawzajem. Podczas masturbacji również tylko takie rzeczy sobie wyobrażam.

 

Co jest w tym przypadku bardziej prawdopodobne, że wynika to z nerwicy czy z parafilii ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mark123, w Twoim przypadku z pewnością nie jest to objaw nerwicy natręctw, jednak byłbym też ostrożny co do formułowania wniosków że jest to parafilia - obstawiałbym raczej zaburzenia emocjonalne - być może tak bardzo pragniesz intymności z innymi, a jednocześnie tak mocno jest nastawiony sceptycznie co do Twoich szans powodzenia na to, że szukasz jakichś możliwości które by te szanse zwiększyły - stawiasz w swoim umyśle na budowanie relacji opartej o silne przeżycia połączone z wdzięcznością za ocalenie... ja w taki właśnie sposób widzę Twoją sytuację

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mark123, w Twoim przypadku z pewnością nie jest to objaw nerwicy natręctw, jednak byłbym też ostrożny co do formułowania wniosków że jest to parafilia - obstawiałbym raczej zaburzenia emocjonalne - być może tak bardzo pragniesz intymności z innymi, a jednocześnie tak mocno jest nastawiony sceptycznie co do Twoich szans powodzenia na to, że szukasz jakichś możliwości które by te szanse zwiększyły - stawiasz w swoim umyśle na budowanie relacji opartej o silne przeżycia połączone z wdzięcznością za ocalenie... ja w taki właśnie sposób widzę Twoją sytuację

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mark123, w Twoim przypadku z pewnością nie jest to objaw nerwicy natręctw, jednak byłbym też ostrożny co do formułowania wniosków że jest to parafilia - obstawiałbym raczej zaburzenia emocjonalne - być może tak bardzo pragniesz intymności z innymi, a jednocześnie tak mocno jest nastawiony sceptycznie co do Twoich szans powodzenia na to, że szukasz jakichś możliwości które by te szanse zwiększyły - stawiasz w swoim umyśle na budowanie relacji opartej o silne przeżycia połączone z wdzięcznością za ocalenie... ja w taki właśnie sposób widzę Twoją sytuację

A czy możliwe, żebym coś w tym stylu miał już w wieku 12-13 lat ? Wtedy zacząłem się masturbować, pamiętam moją pierwszą fantazję podczas masturbacji, wyglądała dokładnie tak:

 

jestem ja i jeszcze inni ludzie w pomieszczeniu, jesteśmy zakładnikami porwanymi przez terrorystów, mamy brudne dłonie i trzymamy się za nie, pocieszamy się i czekamy na pomoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mark123, w Twoim przypadku z pewnością nie jest to objaw nerwicy natręctw, jednak byłbym też ostrożny co do formułowania wniosków że jest to parafilia - obstawiałbym raczej zaburzenia emocjonalne - być może tak bardzo pragniesz intymności z innymi, a jednocześnie tak mocno jest nastawiony sceptycznie co do Twoich szans powodzenia na to, że szukasz jakichś możliwości które by te szanse zwiększyły - stawiasz w swoim umyśle na budowanie relacji opartej o silne przeżycia połączone z wdzięcznością za ocalenie... ja w taki właśnie sposób widzę Twoją sytuację

A czy możliwe, żebym coś w tym stylu miał już w wieku 12-13 lat ? Wtedy zacząłem się masturbować, pamiętam moją pierwszą fantazję podczas masturbacji, wyglądała dokładnie tak:

 

jestem ja i jeszcze inni ludzie w pomieszczeniu, jesteśmy zakładnikami porwanymi przez terrorystów, mamy brudne dłonie i trzymamy się za nie, pocieszamy się i czekamy na pomoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio codziennie o 20-stej kładę się do łóżka z komputerem,trochę poszperam i o 21 zasypiam.Wczoraj odczuwałam bardzo silny lęk,że mój plan dnia się zawalił.Nie sądziłam,że mam natręctwa,ale jednak mam pod tym względem. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio codziennie o 20-stej kładę się do łóżka z komputerem,trochę poszperam i o 21 zasypiam.Wczoraj odczuwałam bardzo silny lęk,że mój plan dnia się zawalił.Nie sądziłam,że mam natręctwa,ale jednak mam pod tym względem. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy nerwica natręctw może doprowadzić do nieprawidłowych preferencji seksualnych ? Nie chodzi mi tutaj o myśli, lecz o rzeczywiste nakierowanie preferencji seksualnych na nieprawidłowy tor.

 

Nigdy, z tym ukierunkowaniem się rodzimy. To sprawa genów, a nie uwarunkowań zewętrznych jak chciałyby pisuary. (pewna partia).

Moja NN pojawiła się chyba od narodzenia. Od najmłodzych lat wszyscy mi mówili, dlaczego ciągle mrugam powiekami. Nie mogłem tego tiku powstrzymać. Póżniej pojawił się tik kiwania ciągle głową w znaku tak, czyli z góry na dół. W wieku ok. 11-12 lat postanowiłem coś z tym zrobić (zaczęto mnie nazywać kiwogłowka). Te tiki nie zawsze mogłem kontrolować. Zauważyłem, że jeżeli kiwię głową na znak nie, to nie wywołuje to takiej sensacji, jak ciągłe tak. Po prostu robiłem to dziesięciokrotnie mniej i za każdym razem wzbudzało to mą czujność.

Naprawdę walczyłem z tym , angażując się całkowicie. Z mruganiem wygrałem, z kiwaniem w czasie najgorszego stresu w 90%, teraz w stu..

Nie wiedziałem najgorszego --- że mam czad.

Co do dzieciństwa i starości - dalej wybieram niektóre cegły w trotuarze. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy nerwica natręctw może doprowadzić do nieprawidłowych preferencji seksualnych ? Nie chodzi mi tutaj o myśli, lecz o rzeczywiste nakierowanie preferencji seksualnych na nieprawidłowy tor.

 

Nigdy, z tym ukierunkowaniem się rodzimy. To sprawa genów, a nie uwarunkowań zewętrznych jak chciałyby pisuary. (pewna partia).

Moja NN pojawiła się chyba od narodzenia. Od najmłodzych lat wszyscy mi mówili, dlaczego ciągle mrugam powiekami. Nie mogłem tego tiku powstrzymać. Póżniej pojawił się tik kiwania ciągle głową w znaku tak, czyli z góry na dół. W wieku ok. 11-12 lat postanowiłem coś z tym zrobić (zaczęto mnie nazywać kiwogłowka). Te tiki nie zawsze mogłem kontrolować. Zauważyłem, że jeżeli kiwię głową na znak nie, to nie wywołuje to takiej sensacji, jak ciągłe tak. Po prostu robiłem to dziesięciokrotnie mniej i za każdym razem wzbudzało to mą czujność.

Naprawdę walczyłem z tym , angażując się całkowicie. Z mruganiem wygrałem, z kiwaniem w czasie najgorszego stresu w 90%, teraz w stu..

Nie wiedziałem najgorszego --- że mam czad.

Co do dzieciństwa i starości - dalej wybieram niektóre cegły w trotuarze. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie tez zaczelo sie od tikow nerwowych, dopiero niedawno zdalam sobie sprawe ze to byl poczatek mojej nerwicy. Naszczescie przeszlo z wiekiem, ale niestety znienilo sie na gorsze natrectwa nad ktorymi nie moge juz zapanowac. Czekam na terapie juz pare tygodni. Mam od paru dni bole nerwowe, nie mam juz ze soba sily. Juz niewiem czym sie zajac aby polepszyc albo sie troche uciszyc. Macie jakies pomysly??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam moja historia z nerwicą zaczyna się od mlodych lat szkoły podstawowej począwszy od wmawiania sobie wszystkich chorób skończywszy na wszystkich chorobach psychicznych, w późniejszych latach licealnych problem ponownie powrócil i trwał kilka dobrych miesięcy postanowiłem że udam sie na psychoterapie i do lekarza ciężką pracą zapomniałem że mam nerwicę przez 4 lata było pięknie wiadomo były drobne lęki i stany podnerwicowe ale szybko o nich zapominałem istna sielanka (leki brałem tylko przez 3 miesiące ). Niestety na początku 2013 roku strasznie przeraziłem się że mogę coś sobie zrobić ta myśl nie dawała mi spokoju wpadłęm w duży atak paniki i zdałem sobie sprawę że to wszystko wróciło... Nie czekając na nic postanowiłem wrócić do psychoterapii i udałem sie ponownie do lekarza przepisał mi Arketis oczywiści stwierdził nerwicę i zaburzenia lękowe . Lek biore juz prawie 5 tygodni myśli są napewno mniej intensywne ale jednak męczą najgorsze jest to że teraz pojawiają sie u mnie myśli w osobie trzeciej np. (zabijesz /zabij się zabij kogoś ) i odrazu nakręcam się że slysze jakieś glosy chociaż wiem że to ja sam wywołuje te myśli nie świadomie staram sie je zaakceptować ale jest coraz gorzej nie wiem czy jest to normalne w nerwicy może to juz inna choroba proszę o porady w kontynuacji brania leku i czy takie myśli są normalne w nerwicy pozdrawiam i życze sukcesów. Dodam że nie dawno obroniłem się i zostałem inżynierem do tego czy czynnie uprawiam kickboxing i boję sie że trafie na jakiś oddział i to wszystko sie skończy albo poslucham swoich myśli i naprawde zrobie krzywdę komuś albo sobie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze mnie jedna rzecz zastanawia.

 

Czasami robię coś takiego, że smaruję sobie ręce mydłem, albo płynem do naczyń. Smaruję je zawsze taką samą ilość razy, po każdym razie (za wyjątkiem ostatniego) od razu spłukuję płyn/mydło pod wodą. Po ostatnim posmarowaniu nie spłukuję od razu, tylko trochę później. Rytuał ten wykonuję zazwyczaj wieczorem, ale nie każdego wieczoru. Podczas rytuału nie występuje żaden lęk, występuje natomiast uczucie potrzeby, aby moje ręce były suche i pomarszczone, wyobrażam sobie, że robiąc tak, daję jakiejś cierpiącej osobie ulgę w cierpieniu. Podczas wykonywania tego rytuału występuje też podniecenie seksualne, czasami silne i odczuwanie przyjemności.

 

Czego to może być objaw ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałem nerwice lękową, która obecnie się przeobraziła w nerwice natręctw. Powiem wam, że lękowa to jest horror w porównaniu z nerwica natręctw, ale jak miałem lękową to natręctw nie było albo bardzo sporadyczne, a teraz liczę wszystko, wracam się żeby dotknąć czegoś bo inaczej stanie się coś strasznego itp. jest coraz gorzej. Ale to nic, od soboty mam natręctwo, które mi rujnuje życie i całkowicie nie potrafię się pozbierać i błagam, doradzacie mi coś bo oszaleję. Byłem w kościele w Wielką Sobotę i siedzę w ławce, ludzie stoją z koszykami w kolejce, no i po czasie wychodzę z kościoła, i co się dzieje dalej, a no stoi plecami do mnie ładna kobieta, piękne pończochy i coś tam mówi do syneczka, odwrócona w przeciwna stronę niż ludzie w kolejce, miała idealna fryzuje, pięknie spięte włosy że tak powiem, bardzo w moim guście, no i idę powolutku by ona się odwróciła by zobaczyć ja po twarzy, a ona twardo coś temu dziecku tłumaczy no i przeszedłem i wyszedłem z kościoła nie widząc jej twarzy. Pojechałem do domu i zaczęła się jazda, multum myśli, że to mógł być istny anioł z twarzy, chciałem się tam wrócić, ale już minęło sporo czasu i pewnie poszła do domu. Nawet nie chcę jej poznać tylko zobaczyć jej twarz, to by ukoiło mnie całkowicie. Od tygodnia mam mega doła, bo jest to sprawa której nie można zakończyć, np. przepraszając kogoś i mieć go z głowy, bo nie wiem jaki mógłby istnieć sposób by teraz zobaczyć jej twarz, chyba żaden. Oglądałem kamery w kościele na necie, galerie, ale nie ma nic aktualnego, normalnie ragedia, to mi się śni i myślę o tym na okrągło. Marzę by zobaczyć tą twarz, nawet gdyby miałą być najbrzydsza na świecie, ale by uzyskać tą pewność, że wiem jak wyglądała po twarzy. Takiej jazdy jeszcze nie miałem, nie wiem jak z tego wyjść, myślałem, że minie po 2 dniach a tu tydzień prawie i nic. Oglądałem dziś 4 godziny NK i FB z kobietami z mojej miejscowości i wybierałem blondynki itp. które ją z tyłu przypominały i próbuje sobie wmówić, że to była jedna z nich, ale to że nie mam pewności że to była ona a nie jakiś anioł wcielony nie daje mi żyć. Jak widzicie fest jazda, takiej jeszcze nie miałem. Poradźcie coś bo dostaje do głowy i mam doła wszechczasów. Gdyby ktoś przyszedł i powiedział, że za 1000 zł mogę się na minutę wrócić do tej chwili, zapłaciłbym bez odrobiny żalu, byle zobaczyć jej twarz nawet gdyby miała być ochydna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem tego, że mógłbyś naprawdę pomagać potrzebującym. Może nerwica Ci wtedy odpuści.

Przeanalizowałem ostatnio jeszcze parę rzeczy i doszedłem do wniosku, że mogę mieć mocno zaburzoną "integrację" pomiędzy fizjologicznym podnieceniem seksualnym, a tym co rzeczywiście czuję emocjonalnie.

 

-- 12 kwi 2013, 13:42:10 --

 

Fizjologiczna aktywność seksualna mojego organizmu chyba "oderwała się" od prawdziwych pragnień seksualnych i pojawia się patologicznie niezależnie od tego, czy w danym momencie rzeczywiście czuję takie pragnienie, czy czuję coś innego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam !

Nigdy nie pisałem na forach o swoich problemach i uczuciach. Chociaż w tych sprawach jestem raczej skryty i nieśmiały, na codzień jest inaczej (jestem raczej rozrywkowy jeśli chodzi o normalną rozmowę i rozbawianie ludzi). Jednak chciałbym przejść do sprawy i piszę o tym pierwszy raz.

Otóż moja historia z nerwicą zaczęła się jakoś pod koniec stycznia. Oglądałem film w internecie na temat szatana, jak działa, kusi, próbuje nas nakłonić do złego itp. W trakcie oglądania w pewnym momencie przeszły mnie ciarki i zacząłem tracić rzeczywistość. Chociaż to nie był straszny film (same napisy i opinie ludzi), to jednak mnie to przeraziło. Następnego dnia zaś udałem się do kościoła (niedziela) i wtedy poczułem to samo. Przeszły mnie ciarki, zacząłem tracić rzeczywistość, czułem uderzenia ciepła. Wtedy pomyślałem, że mogę być opętany. Zaczęły mnie nachodzić dziwne myśli (np. to, że szatan jest obecny w moim życiu, jestem pod jego kontrolą). Przez następne dni praktycznie nic się nie działo, w szkole człowiek łatwo zapomina o tym co go martwi, a jako, że jestem rozrywkowym i otwartym chłopakiem, nie przejmowałem się tym zbytnio. Jednak przyszedł następny weekend, znowu chwila, żeby się zrelaksować i znowu zaatakowały mnie te myśli (np. że szatan rządzi), których się cholernie bałem i próbowałem każdą z nich poprawić modląc się do Boga i prosząc go o pomoc. W kościele kolejny "atak", nieco silniejszy. Przyszły ferie, w jedną z niedziel dostałem najmocniejszego ataku w swoim życiu, drgawki, drżenie całego ciała, stałem się czerwony jak burak i myśl, że zaraz zemdleje, że świat się zapada. Później to samo, pewnego dnia, na przystanku autobusowym. W końcu postanowiłem sprawdzić to w internecie (przez cały czas myślałem, że zaraz dojdzie do opętania). Wniosek: nerwica natręctw i nerwica lękowa. Uspokoiło mnie to cholernie. Do początku kwietnia czułem się o wiele lepiej. I chociaż nie przeszło mi to (ataki i myśli o szatanie, Bogu i religii się pojawiały, lecz o wiele lżejsze, tak że mogłem je po prostu przesiedzieć, nie przeszkadzały mi normalnie funkcjonować), to jednak przez ten czas narodziła się inna obawa. To, że nie jestem opętany, a to, że te myśli mogą wywołać opętanie, że wcześniej czy później do tego dojdzie. I znowu internet, opinie mówiące o tym, że tak nie będzie i kolejna ulga. Chociaż te myśli pojawiają się , w pewnym stopniu boję się ich, nie przeszkadzają mi specjalnie w normalnym funkcjonowaniu. Jednak szkoła się kończy, przyjdą długie wakacje i nie wiem jak na to zareaguję.

 

I tu mam pytanie, czy w obecnym stanie, gdy jest w miarę ok, zalecacie mi pójście do specjalisty? Czy to może samo przejdzie? Sam do końca nie wiem czy to nerwica, gdyż z tego co czytałem, to ludzie mają o wiele większe problemy ode mnie, czasami utrudniające im normalne funkcjonowanie.

 

Dodam, że mam prawie 19 lat, przede mną matura, pochodzę z katolickiej rodziny, do kościoła chodzę co niedziele (raz bywa dobrze, bez ataków, a raz ciężko mi wytrzymać, chociaż ostatnio jest lepiej), modlę się rano i wieczorem, chociaż nie jestem jakoś idealnym katolikiem (młodość ma też swoje prawa : )). Obecnie przyjmuję magnez i potas w tabletkach, gdyż pomaga również na koncentrację. Dodam, że nikomu się nie zwierzałem z moich problemów (nawet najbliższej rodzinie). Nie chcę narażać ich na niepotrzebny stres (moja mama jest bardzo emocjonalna, zaś mój kuzyn był niedawno w szpitalu z powodów nerwicowych). Dlatego zdecydowałem się prosić o porady z waszej strony. : )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przede mną matura, pochodzę z katolickiej rodziny, do kościoła chodzę co niedziele (raz bywa dobrze, bez ataków, a raz ciężko mi wytrzymać, chociaż ostatnio jest lepiej), modlę się rano i wieczorem, chociaż nie jestem jakoś idealnym katolikiem (młodość ma też swoje prawa : ))

 

Nie chcę narażać ich na niepotrzebny stres (moja mama jest bardzo emocjonalna, zaś mój kuzyn był niedawno w szpitalu z powodów nerwicowych)

 

Idealny kandydat do opętania. Nie dość że bezbożnik, to jeszcze egoista ;)

 

Osobiście polecam psychologa, dobrze byłoby też pogadać z jakimś księdzem, który ma wiedzę o opętaniach, żeby wybił Ci ten lęk z głowy.

Jesteś młody, całe życie przed Tobą, zanim zaczniesz brać leki, lepiej zawalczyć o siebie. Na Twoim miejscu postawiłabym na rozwój.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć

A macie tak że po prostu tak jakby się cieszycie z tego że jesteście chorzy, czyli inni niż "zwykły człowiek", że dzięki temu można coś sobie wytłumaczyć(usprawiedliwić?) przez chorobę, dzięki temu jest pretekst do użalania się? ;) Że dzięki temu jest się w gronie osób innych, jest się kimś no nie wiem.. bardziej wyjątkowym

Albo że macie myśli, czy po prostu nie chcecie się tak jakby rozstać z chorobą do końca?

 

pozdrawiam! :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×