Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia odżywiania (anoreksja, bulimia)


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

bretta, pochopne decyzje, jak wiadomo, nie są dobre (i kto to mówi... ale to przemilczę :P), ale może pomyśl o zmianie pracy? W końcu zdrowie najważniejsze. A praca z dziećmi ('Twoje" już pewnie starsze. w podstawówce pracujesz? nauczycielką jesteś? :D) na pewno jest strasznie wyczerpująca. Niedawno miałam przyjemność przez 2 godziny (i to nie sama!) zabawiać dziecko i choć przyniosło mi to wiele radości, to miałam dość.

Ale... z czegoś trzeba żyć. I bądź tu człowieku mądry :/. O ile można liczy na chwilową pomoc finansową od kogoś, to okay. Gorzej, jeśli takiej możliwości nie ma.

 

Rozumiem... U mnie wszystkie "muszę" wywołują odruch wymiotny i agresję. Nawet nie chcę myśleć ile mogłam przez to w życiu schrzanić. Co dopiero, kiedy tych "muszę" jest tyyyyle.

 

Dziewczyny, ja tez nie wiem, czy wierzę, że da się tak naprawdę wyjść... Pewnie nawroty zawsze będą gdzieś czyhać.

 

-- 14 mar 2013, 13:25 --

 

W dodatku stanęłam dzisiaj na wadze i się przestraszyłam. Jak tak dalej pójdzie, to wrócę do dawnych wymiarów... Nie umiem się opanować. Teraz akurat mam to gdzieś, ale potem znowu będzie płacz i zgrzytanie zębów oraz myśli pt. "nie wyjdę do ludzi, dopóki nie schudnę!".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bretta, pochopne decyzje, jak wiadomo, nie są dobre (i kto to mówi... ale to przemilczę :P), ale może pomyśl o zmianie pracy? W końcu zdrowie najważniejsze. A praca z dziećmi ('Twoje" już pewnie starsze. w podstawówce pracujesz? nauczycielką jesteś? :D) na pewno jest strasznie wyczerpująca. Niedawno miałam przyjemność przez 2 godziny (i to nie sama!) zabawiać dziecko i choć przyniosło mi to wiele radości, to miałam dość.

Ale... z czegoś trzeba żyć. I bądź tu człowieku mądry :/. O ile można liczy na chwilową pomoc finansową od kogoś, to okay. Gorzej, jeśli takiej możliwości nie ma.

 

Rozumiem... U mnie wszystkie "muszę" wywołują odruch wymiotny i agresję. Nawet nie chcę myśleć ile mogłam przez to w życiu schrzanić. Co dopiero, kiedy tych "muszę" jest tyyyyle.

 

Dziewczyny, ja tez nie wiem, czy wierzę, że da się tak naprawdę wyjść... Pewnie nawroty zawsze będą gdzieś czyhać.

 

-- 14 mar 2013, 13:25 --

 

W dodatku stanęłam dzisiaj na wadze i się przestraszyłam. Jak tak dalej pójdzie, to wrócę do dawnych wymiarów... Nie umiem się opanować. Teraz akurat mam to gdzieś, ale potem znowu będzie płacz i zgrzytanie zębów oraz myśli pt. "nie wyjdę do ludzi, dopóki nie schudnę!".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bretta, wiem jaki to koszmar z dzieciakami, miałam przez jakis czas zajęcia z grupką dzieci 8-9 lat. Po 45 minutach byłam bardziej zmęczona niż po całym dniu na uczelni. Ja podziwiam ludzi, ktorzy pracują z nimi na codzień.

 

-- 14 mar 2013, 13:50 --

 

moyraa, masz chyba gorszy okres, ale przeciez niedawno jeszcze pisałaś, ze idziesz do przodu :D i jestem pewna, ze zaraz znów pódziesz... Ciepło będzie, więcej ruchu i apetyt mniejszy ;)

 

Ja ostatnio pozornie niby lepiej, tzn. żadnego pozbywania się tego co jem, jem dosyć mało, ale wyrzuty sumienia mam gigantyczne.

W ogóle nałogowo wchodze na fora typu pro-ana, źle to na mnie działa, ale sprawia mi to przyjemność. Do czasu.. bo pogłębia tylko wyrzuty sumienia przy jedzeniu :?

Na dodatek nikomu nie umiem się do tego przyznać, denerwuje mnie, ze moja mama tego nie rozumie... I znowu zchowuje się, jak na początku mojej anoreksji, patrzy czy zjadłam, przynosi mi jedzenie (i łamie tym naszą umowę, bo miałam wszystko przygotowywać sobie sama) a jak nie chce czegoś jeść to zaczyna wywody "znowu chcesz wyladowac w szpitalu?" itp. Ja wiem, ze ona się martwi, ale zła jestem, ze przez tyle czasu jeszcze jej nie wyperswadowałam, że ona mi tak tylko szkodzi. Nie rozumie tego uczucia, jak się za dużo zje i jest się złym na cały świat. Myśli, ze jak już wpadło do żołądka to koniec, kropka, można o tym zapomnieć.

 

Zwłaszcza, że potrafię normalnie nieraz jeść i to z dużą przyjemnością, ale jak ktoś we mnie wmusza to czuję się okropnie,jakby nikt nie miał do mnie za grosz zaufania.

 

-- 14 mar 2013, 13:51 --

 

Rany, sorry troche masło maślane chyba wyszło, ale w koncu to z siebie wyrzuciałam :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bretta, wiem jaki to koszmar z dzieciakami, miałam przez jakis czas zajęcia z grupką dzieci 8-9 lat. Po 45 minutach byłam bardziej zmęczona niż po całym dniu na uczelni. Ja podziwiam ludzi, ktorzy pracują z nimi na codzień.

 

-- 14 mar 2013, 13:50 --

 

moyraa, masz chyba gorszy okres, ale przeciez niedawno jeszcze pisałaś, ze idziesz do przodu :D i jestem pewna, ze zaraz znów pódziesz... Ciepło będzie, więcej ruchu i apetyt mniejszy ;)

 

Ja ostatnio pozornie niby lepiej, tzn. żadnego pozbywania się tego co jem, jem dosyć mało, ale wyrzuty sumienia mam gigantyczne.

W ogóle nałogowo wchodze na fora typu pro-ana, źle to na mnie działa, ale sprawia mi to przyjemność. Do czasu.. bo pogłębia tylko wyrzuty sumienia przy jedzeniu :?

Na dodatek nikomu nie umiem się do tego przyznać, denerwuje mnie, ze moja mama tego nie rozumie... I znowu zchowuje się, jak na początku mojej anoreksji, patrzy czy zjadłam, przynosi mi jedzenie (i łamie tym naszą umowę, bo miałam wszystko przygotowywać sobie sama) a jak nie chce czegoś jeść to zaczyna wywody "znowu chcesz wyladowac w szpitalu?" itp. Ja wiem, ze ona się martwi, ale zła jestem, ze przez tyle czasu jeszcze jej nie wyperswadowałam, że ona mi tak tylko szkodzi. Nie rozumie tego uczucia, jak się za dużo zje i jest się złym na cały świat. Myśli, ze jak już wpadło do żołądka to koniec, kropka, można o tym zapomnieć.

 

Zwłaszcza, że potrafię normalnie nieraz jeść i to z dużą przyjemnością, ale jak ktoś we mnie wmusza to czuję się okropnie,jakby nikt nie miał do mnie za grosz zaufania.

 

-- 14 mar 2013, 13:51 --

 

Rany, sorry troche masło maślane chyba wyszło, ale w koncu to z siebie wyrzuciałam :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Snejana, ja mam podobnie, jak jestem w domu, mama też sprawdza, co jem i ile. Ja nieraz wychodzę z siebie, bo psychicznie czuję się z tym bardzo źle. Zwłaszcza, jak wmusza we mnie jedzenie, którego nie lubię albo na które nie mam ochoty. To jest okropne.

A ja po paru miesiącach abstynencji wróciłam do wyrzucania z siebie tego, co zjem. Znów mam obsesję, że tyję i tycie wymyka mi się spod kontroli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Snejana, ja mam podobnie, jak jestem w domu, mama też sprawdza, co jem i ile. Ja nieraz wychodzę z siebie, bo psychicznie czuję się z tym bardzo źle. Zwłaszcza, jak wmusza we mnie jedzenie, którego nie lubię albo na które nie mam ochoty. To jest okropne.

A ja po paru miesiącach abstynencji wróciłam do wyrzucania z siebie tego, co zjem. Znów mam obsesję, że tyję i tycie wymyka mi się spod kontroli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Snejana, ale pewnie wiesz jak to jest, że chce się od razu, bo to wstyd, bo... Czuję jak by mnie wszyscy w koło mieli odrzucić, patrzeć ze wstrętem, bo trochę mi się przytyło, bo słabeusz ze mnie. A jak już sobie powiem, że za jakieś 20 dni idę do mojego zielarza cudotwórcy (tak. chwalę się nim, bo żesz kurcze, słyszałam nie raz, że ktoś dzięki temu spoooro chudł - nawet 30, 50 kg, bez zmiany diety, serio - a też leczył z naprawde poważnych chorób) i na wiosnę w końcu przepisze mi jakieś zioła na mój metabolizm itp., to zaczyna się obżarstwo. Albo to nie od tego zależy. Nie wiem.

Wiesz, mi się wydaje, że to tak, że niby jem normalnie, ale jak przekroczę pewną granicę (niską... nie będę pisać o kaloriach, co by na innych źle nie wpływać swoim postem), to moja podświadomość dyktuje mi, że to za dużo = jem coraz więcej. Jeeeny. Nie wiem. Mnie też wychodzi jakieś masło maślane, bo po prostu jestem w tym totalnie pogubiona i niczego nie rozumiem. :hide: W dodatku myślę o wartościach odżywczych, co tworzy jeszcze większy chaos...

W ogóle większość spraw w życiu, które wpływają na moje emocje, wpływają na jedzenie i na to jak siebie widzę. Ale o tym chyba nie muszę wspominać nawet, bo każdy tu to zna.

W ogóle czuję się jak w innej rzeczywistości dzisiaj, jak by mi się trybiki zmieniały.

 

Wczoraj plany przejścia na jedzenie małych ilości jedzenia. Dzisiaj wszystko szlag trafił i mogę się tylko domyślać dlaczego, a pewności nie mam. Dodatkowo dlatego, bo mama przypomniała mi o zielarzu. Dobrze o tym wiedziałam, ale że ona tak powiedziała, to mogę... A na pozór jestem niezależna. Tak. Jasne... Tak naprawdę cholernie zależna.

Przepraszam. Mętlik mam w głowie taki, że hej.

 

A co do Twojej mamy - nie dziwię Ci się, że tak to odbierasz. Kontrola nie jest dobrym wyjściem. Ja bym z jednej strony chciała, żeby ktoś mi powiedział co i jak, a z drugiej się wściekam wtedy, że ktoś ingeruje w to.

 

Chciałabym tu Was wesprzeć, spróbować chociaż, ale nie mam dzisiaj siły na to nawet. Fajnie. Tu sobie daję radę świetnie, a za chwilę jadę po całej linii i serwuję sobie 3 ataki bulimiczne w ciągu półtora, czy dwóch tygodni... Jestem z siebie dumna. :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Snejana, ale pewnie wiesz jak to jest, że chce się od razu, bo to wstyd, bo... Czuję jak by mnie wszyscy w koło mieli odrzucić, patrzeć ze wstrętem, bo trochę mi się przytyło, bo słabeusz ze mnie. A jak już sobie powiem, że za jakieś 20 dni idę do mojego zielarza cudotwórcy (tak. chwalę się nim, bo żesz kurcze, słyszałam nie raz, że ktoś dzięki temu spoooro chudł - nawet 30, 50 kg, bez zmiany diety, serio - a też leczył z naprawde poważnych chorób) i na wiosnę w końcu przepisze mi jakieś zioła na mój metabolizm itp., to zaczyna się obżarstwo. Albo to nie od tego zależy. Nie wiem.

Wiesz, mi się wydaje, że to tak, że niby jem normalnie, ale jak przekroczę pewną granicę (niską... nie będę pisać o kaloriach, co by na innych źle nie wpływać swoim postem), to moja podświadomość dyktuje mi, że to za dużo = jem coraz więcej. Jeeeny. Nie wiem. Mnie też wychodzi jakieś masło maślane, bo po prostu jestem w tym totalnie pogubiona i niczego nie rozumiem. :hide: W dodatku myślę o wartościach odżywczych, co tworzy jeszcze większy chaos...

W ogóle większość spraw w życiu, które wpływają na moje emocje, wpływają na jedzenie i na to jak siebie widzę. Ale o tym chyba nie muszę wspominać nawet, bo każdy tu to zna.

W ogóle czuję się jak w innej rzeczywistości dzisiaj, jak by mi się trybiki zmieniały.

 

Wczoraj plany przejścia na jedzenie małych ilości jedzenia. Dzisiaj wszystko szlag trafił i mogę się tylko domyślać dlaczego, a pewności nie mam. Dodatkowo dlatego, bo mama przypomniała mi o zielarzu. Dobrze o tym wiedziałam, ale że ona tak powiedziała, to mogę... A na pozór jestem niezależna. Tak. Jasne... Tak naprawdę cholernie zależna.

Przepraszam. Mętlik mam w głowie taki, że hej.

 

A co do Twojej mamy - nie dziwię Ci się, że tak to odbierasz. Kontrola nie jest dobrym wyjściem. Ja bym z jednej strony chciała, żeby ktoś mi powiedział co i jak, a z drugiej się wściekam wtedy, że ktoś ingeruje w to.

 

Chciałabym tu Was wesprzeć, spróbować chociaż, ale nie mam dzisiaj siły na to nawet. Fajnie. Tu sobie daję radę świetnie, a za chwilę jadę po całej linii i serwuję sobie 3 ataki bulimiczne w ciągu półtora, czy dwóch tygodni... Jestem z siebie dumna. :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nazywam się niewarto, kontrola to zła rzecz, ja się przez to czuję jeszcze bardziej chora... chora, dziecinna i na dodatek mam wrażenie, że przez osoby zmuszające mnie do jedzenia przemawia złościliwość, automatycznie czuję niechęć do tej osoby

 

moyraa, wiesz, ze nikt Cie nie odrzuci, a na zdjęciu nie wyglądałaś na rozspasłą grubaskę, wręcz przeciwnie ;) Też mam taką granicę.. na szczęście troche wyzbyłam się tego obsesyjnego liczenia kalorii, (ale ja juz i tak na wyczucie wiem ile zjadlam, i czy to od tego schudne, czy to jest w sam raz czy za dużo itp) i ale to się po prostu czuje: zjadłam za dużo, a skoro spieprzyłam to jeszcze na coś sobie pozwolę.

W ogóle czuję się jak w innej rzeczywistości dzisiaj, jak by mi się trybiki zmieniały.

Mam coś podobnego. Czasem budzę się rano i jakbym była kimś zupełnie innym niz poprzedniego dnia, nawet nie wiem na czym ta zmiana polega. To chyba takie nerwicowe odczucie.

 

Miałam na dziś ambitne plany- wstać wcześnie, zrobic sobie śniadanie i wyrwać się z tego koła głodzenia się do popołudnia. I znowu kicha - nie potrafię, mam kulkę w brzuchu, kulkę w gardłe, niedobrze mi, nie mogę patrzeć na jedzenie. Za jakąś godzine dopiero chyba dam radę coś zjeść. Na szczęście w domu dziś mało dobrego jedzenia, więc nie bedzie napadu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nazywam się niewarto, kontrola to zła rzecz, ja się przez to czuję jeszcze bardziej chora... chora, dziecinna i na dodatek mam wrażenie, że przez osoby zmuszające mnie do jedzenia przemawia złościliwość, automatycznie czuję niechęć do tej osoby

 

moyraa, wiesz, ze nikt Cie nie odrzuci, a na zdjęciu nie wyglądałaś na rozspasłą grubaskę, wręcz przeciwnie ;) Też mam taką granicę.. na szczęście troche wyzbyłam się tego obsesyjnego liczenia kalorii, (ale ja juz i tak na wyczucie wiem ile zjadlam, i czy to od tego schudne, czy to jest w sam raz czy za dużo itp) i ale to się po prostu czuje: zjadłam za dużo, a skoro spieprzyłam to jeszcze na coś sobie pozwolę.

W ogóle czuję się jak w innej rzeczywistości dzisiaj, jak by mi się trybiki zmieniały.

Mam coś podobnego. Czasem budzę się rano i jakbym była kimś zupełnie innym niz poprzedniego dnia, nawet nie wiem na czym ta zmiana polega. To chyba takie nerwicowe odczucie.

 

Miałam na dziś ambitne plany- wstać wcześnie, zrobic sobie śniadanie i wyrwać się z tego koła głodzenia się do popołudnia. I znowu kicha - nie potrafię, mam kulkę w brzuchu, kulkę w gardłe, niedobrze mi, nie mogę patrzeć na jedzenie. Za jakąś godzine dopiero chyba dam radę coś zjeść. Na szczęście w domu dziś mało dobrego jedzenia, więc nie bedzie napadu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moyraa, Snejana, panią nauczycielką jeszcze nie jestem. mam praktyki trzytygodniowe, licencjat w tym roku. Żeby to tylko były dzieci... ja sobie wymyśliłam, że będę uczyć głuche dzieci. Poziom hard... Nie wiem jak kiedykolwiek mogłam myśleć że się do tego nadaje, że sobie poradzę. Nie mówiąc o tym, że jak skończę studia to na 90% pracy i tak nie będzie. I po co to? W imię czego? Bardzo bym chciała uciec, rzucić do wszystko, ale po 5 semestrach to już żal jakoś, skoro tyle wytrzymałam to pół roku jeszcze dam radę. A nawet nie pół, a kilka miesięcy...

Do tego się rozchorowałam. Dzisiaj prowadziłam lekcje z gorączką 39 stopni, ledwo stojąc na nogach :( Dzisiaj muszę kilka konspektów napisać, a jutro powtórka z rozrywki, już nie mam siły, tak po ludzku, nie mam siły wstać do ubikacji, a muszę jechać do szkoły (2km pieszo na przystanek, pół godziny autobusem i 1km do szkoły), dzisiaj po tym 'maratonie' przyszłam do domu, a raczej jakimś cudem się wczołgałam i jak padłam na łóżko to po dwóch godzinach zmusiłam się do otwarcia oczu, bo dzisiaj nawet to tak cholernie męcz...

 

-- czwartek, 14 marca 2013, 18:46 --

 

moyraa, a ten Twój cudowny zielarz jest też irydologiem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moyraa, Snejana, panią nauczycielką jeszcze nie jestem. mam praktyki trzytygodniowe, licencjat w tym roku. Żeby to tylko były dzieci... ja sobie wymyśliłam, że będę uczyć głuche dzieci. Poziom hard... Nie wiem jak kiedykolwiek mogłam myśleć że się do tego nadaje, że sobie poradzę. Nie mówiąc o tym, że jak skończę studia to na 90% pracy i tak nie będzie. I po co to? W imię czego? Bardzo bym chciała uciec, rzucić do wszystko, ale po 5 semestrach to już żal jakoś, skoro tyle wytrzymałam to pół roku jeszcze dam radę. A nawet nie pół, a kilka miesięcy...

Do tego się rozchorowałam. Dzisiaj prowadziłam lekcje z gorączką 39 stopni, ledwo stojąc na nogach :( Dzisiaj muszę kilka konspektów napisać, a jutro powtórka z rozrywki, już nie mam siły, tak po ludzku, nie mam siły wstać do ubikacji, a muszę jechać do szkoły (2km pieszo na przystanek, pół godziny autobusem i 1km do szkoły), dzisiaj po tym 'maratonie' przyszłam do domu, a raczej jakimś cudem się wczołgałam i jak padłam na łóżko to po dwóch godzinach zmusiłam się do otwarcia oczu, bo dzisiaj nawet to tak cholernie męcz...

 

-- czwartek, 14 marca 2013, 18:46 --

 

moyraa, a ten Twój cudowny zielarz jest też irydologiem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też nie mogę znieść tej ciągłej kontroli dotyczącej zjadanych przeze mnie posiłków...
Ja stwierdzonych zaburzeń odżywiania nie mam, ale kiedy tylko zaczynam coś kombinować, mama zaczyna niemal patrzeć mi w gardło i tak jak Was, strasznie mnie to irytuje. Nie cierpię kiedy ktoś zwraca uwagę na to co jem, kiedy jem i ile jem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też nie mogę znieść tej ciągłej kontroli dotyczącej zjadanych przeze mnie posiłków...
Ja stwierdzonych zaburzeń odżywiania nie mam, ale kiedy tylko zaczynam coś kombinować, mama zaczyna niemal patrzeć mi w gardło i tak jak Was, strasznie mnie to irytuje. Nie cierpię kiedy ktoś zwraca uwagę na to co jem, kiedy jem i ile jem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bretta, nie, tylko zielarzem ;).

Oj no, tak. Wyobrażam sobie, że nie łatwe zadanie sobie wzięłaś na głowę. Początku są trudne, może potem będzie z górki? Marne pocieszenie, jeśli rzeczywistość jest trudna, no ale ;).

Zdrowiej!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bretta, nie, tylko zielarzem ;).

Oj no, tak. Wyobrażam sobie, że nie łatwe zadanie sobie wzięłaś na głowę. Początku są trudne, może potem będzie z górki? Marne pocieszenie, jeśli rzeczywistość jest trudna, no ale ;).

Zdrowiej!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam koleżanki. Oto zbłąkany wędrowiec: monk.2000. Nie mam natręctw związanych z jedzeniem, ale mniej więcej kojarzę co to nerwica, więc myślę że jestem w stanie was zrozumieć. A odnośnie Snejany, bo tylko ją kojarzę ze zdjęć, to nie zrzucaj więcej, bo się nie będziesz już chłopakom podobać. A tak się jeszcze łapiesz :P Także smacznego i się nie przejmować!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×