Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2


LDR

Rekomendowane odpowiedzi

gioovanna,

Jestem tutaj nowa, po dokładnym przeczytaniu Twojego postu utwierdziłam się w świadomości, że mam to samo co Ty. Myślałam, że ja jedyna na świecie mam takie "dolegliwości" :( Przeszkadza mi to w normalnym funkcjonowaniu. Wszystko zaczęło się od kawałka pizzy. Miałam wrażenie, że coś przykleiło mi się do gardła. Z natury wpadam w panikę więc o problem nie było trudno. Zaczęłam od pogotowia, szkończyłam na szpitalu. Wynik: podrażnione gardło. Musiało coś byc w pizzy. I od tego momentu moje życie zmieniło się diametralnie. Przez chwile miałam spokoj jednak przy jedzeniu gołąbka miałam wrażenie, że "nitka" z kapusty przykleiła mi się do gardła. I od nowa pogotowie - wykluczyli to. POwiedzieli, ze mam to juz na tle nerwowym. OP paru dniach zjadłam sałatkę - efekt wrazenie przyklejenia kukurydzy w gardle. Zaczął sie dramat. Przez 2 tygodnie schudłam 8 kg ;( Do dzisiaj nie moge nic jeśc, wszystko jest dla mnie podejrzane. NIe zjem łazanek, bo kapusta ;( nie zjem makaronu bo za długi i sie przyklei. Patrzac na jedzenie wybieram kategoriami BEZPIECZNE/NIEBEZPIECZNE. NIe wiem jak żyć. Załamałam sie psychicznie. Najgorsze, że jestem głodna a nie mogę nic zjesc bo się boje. blokada w mózgu. Boje sie ugryzc chleba ;( Nie wiem do kogo isc po porade. Jak tak dalej będzie to sie wykończe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiedzcie mi gdzie mam się udać? Ja już sama nie wiem co z sobą zrobić :( Cały czas jestem na jakichś uspokajaczach, ponieważ nie potrafię normalnie życ. Każdy posiłek to dla mnie wielka męka :( Jeszcze nie tak dawno jadłam wszystko, sama nie mogę w to uwierzyć, że na dzień dzisiejszy wszystko się tak pozmieniało ;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witaj,

 

większość kobiet po porodzie ma depresję - przynajmniej z tego, co słyszałam. Ja nie rodziłam naturalnie, ale sama cesarka i wszystko to, co się potem działo (zwłaszcza moje samopoczucie) mnie przerastało. zostałam sama z dzieckiem i tak na prawdę nie widziałam, co dalej. Nie dość, że źle się czułam, to jeszcze 24h opieka mnie wykańczało. Niestety czułam sie coraz gorzej, bo ciągle myślałam o tym, co będzie, jak dam sobie sama radę itd. Trochę to trwało aż w końcu pewnego dnia powiedziałam sobie dość i zaczęłam starać się pozytywnie myśleć. Czasami wspomagałam się jakimiś tabletkami uspokajającymi, ale dzisiaj już wiem, że sam mój sposób myślenia i złe wspomnienia były dla mnie największym problemem. polecam książki na temat pozytywnego myślenia. ja często do nich wracam i staram się dostosować do rad. Pozdrowienia dla wszystkich!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam! Nigdy nie pisałam na tego typu forach jednak po latach walki z natręctwami i po wielu wizytach u psychologów,psychiatrów itp. którzy chyba mineli się z powołaniem mam nadzieję na kontakt z kimś kto naprawde mnie zrozumie, z kimś kto może sam przeżył lub przeżywa to co ja. Przez 19 lat swojego istnienia przeżyłam już wiele... Zacznijmy od dzieciństwa i dość nietypowymi wspomnieniami: pijany ojciec, chory brat którego już dzisiaj nie ma i ciągły strach... strach przed tym że tojciec wróci i będzie się awanturował, przed tym ze będzie bił mamę a ja nie będę mogła jej obronić, strach przed śmiercią ( ale nie moją). Po smierci mojego brata (miałam wtedy 12 lat) panicznie bałam sie nocy, tego że wszyscy zasną a ja będe sama. Potem zaczełam chorować- nawracajace porażenie nerwu twarzowego. Lęki ustały a pojawiły sie inne problemy. W wieku 14 lat zaczęłam się odchudzać w ostateczności wpędziłam się w bulimię-nie jadłam przez kilka dni poczym zjadałam ogromnę ilości jedzenia. I tak w kółko....jadłam, nie jadłam... Błędne koło. Przez 2 lata ukrywałam to wszystko, nikomu nie mówiłam o tym co się dzieję, starannie zacierałam ślady. Dziś nie wiem czy rodzice byli tak ślepi, czy poprostu tak było im łatwiej- udawac ze nie wiedzą. Lęki powracały, było ich coraz wiecej... Kiedy miałam 16 lat bałam się że zajde w ciąże... tak poprostu... patrząc na małe dziecko, myśląc o dziecku. Miałam wrażenie że mogę zajść w ciąże dotykając recznika starszego brata. Modliłam się wtedy i powtarzałam Panie Boże spraw żebym tylko nie była w ciąży-CHORE. Dziś mam 19 lat i modlę się ciągle, modlę się chodz nie chcę, modlę się bo się boję... Modlitwa i srach nie pozwalają mi normalnie funkcjonować. Boję się że stanie się cos mojemu narzeczonemu ( często myślę o jego śmierci) o tym co by było gdyby mi go zabrakło... Boję się gdy jest daleko. Na dodatek te dziwne dziwne zachowania: ciągłe mycie rak, nadmierne dbanie o chigiene ( nie wyjde z domu gdy najpierw nie pójdę pod prysznic. Od kilku lat ciągle muszę mieć przy sobie chusteczki, chodz nie mam kataru ( 10 sztuk chusteczek starcza mina dwa dni). Ciągle grzebie w uszach o pałeczkami kosmetycznymi czasem do tego stopnia że robą mio się rany w uszach. Przed pójściem spać po kilka razy sprawdzam czy zamknełam dobrze dzwi... I właściwie nie wiem czemu to wszystko pisze, to jakiś obłęd ale wiem że nie chce już tak żyć, nie mam siły... Co robić? niech mi ktoś pomoże!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich, jestem nową forumowiczką.

Mam 32 lata.

I od sierpnia zeszłego roku zmagam się z nerwicą.

Miałam kilka ataków. Ostatni w piątek tego miesiąca.

Trzyma mnie do dziś. Biorę efectin er75, ale mam wrażenie, że to w żaden sposób pozytywnie na mnie nie wpływa.

Codziennie rano dostaję wariacji.

Kiedy mąż wychodzi do pracy, kiedy mam się zebrać i odprowadzić dziecko do przedszkola. Słaniam się na nogach, sece wali, tracę grunt pod nogami.

I to nieustające wrażenie "końca".

Jestem w bardzo kiepskiej formie i nie wiem czy mam liczyć na poprawę. Strasznie się boję o siebie i rodzinę.

Zresztą wiecie o czym mowa.

Czy ktoś z Was brał efectin?

Jakie były Wasze reakcje na ten lek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich, jestem nową forumowiczką.

Mam 32 lata.

I od sierpnia zeszłego roku zmagam się z nerwicą.

Miałam kilka ataków. Ostatni w piątek tego miesiąca.

Trzyma mnie do dziś. Biorę efectin er75, ale mam wrażenie, że to w żaden sposób pozytywnie na mnie nie wpływa.

Codziennie rano dostaję wariacji.

Kiedy mąż wychodzi do pracy, kiedy mam się zebrać i odprowadzić dziecko do przedszkola. Słaniam się na nogach, sece wali, tracę grunt pod nogami.

I to nieustające wrażenie "końca".

Jestem w bardzo kiepskiej formie i nie wiem czy mam liczyć na poprawę. Strasznie się boję o siebie i rodzinę.

Zresztą wiecie o czym mowa.

Czy ktoś z Was brał efectin?

Jakie były Wasze reakcje na ten lek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy trafiłam w dobry dział.

 

Witam, nie jestem nowa, ale nie pisałam jeszcze w tym dziale. Mam 20 lat. W 2009 roku przebywałam w szpitalu neuropsychiatrycznym w Lublinie na oddziale młodzieżowym z powodu "próby samobójczej" (tabletki). Po 3 dniach ojciec wypisał mnie na żądanie. Następnie byłam na wizycie u lekarki, która stwierdziła, że mam nerwice i zaburzenia lękowo-depresyjne. Dostałam syrop.

W grudniu 2011 roku zaczęłam miewać ataki paniki. Zaczęło się to po pierwszym oddaniu krwi (nie wiem, nigdy się tego nie bałam, może to wyzwoliło we mnie jakiś głęboko zakorzeniony bodziec do lęku). Pod koniec grudnia trafiłam do psychiatry, który przepisał mi hydroksyzynę. Mieszałam lek z alkoholem. Kilka miesięcy wcześniej zaczęły się też moje problemy z jego nadużywaniem (z czego nie zdawałam sobie wcześniej sprawy...).

2 stycznia 2012 roku po wezwaniu karetki trafiłam ponownie do szpitala z powodu ataku paniki. W szpitalu byłam przez 9 dni. Leczono mnie hydroksyzyną, amizepinem, chlorprothixenem, zoloftem. Po tych 9 dniach zaproponowano mi przeniesienie do oddziału odwykowego, ale odmówiłam. Przepisano mi amizepin i chlorprothixen. Po wyjściu ze szpitala nie piłam miesiąc, brałam leki, pozdawałam sesje i jakoś wychodziłam na prostą. Potem zdarzało mi się wypić piwo, aż do maja, gdzie "uwaliłam się jak messerschmitt". Powtórzyło się to w czerwcu. Leki skończyły mi się, a tego samego dnia wyjeżdżałam na kilka dni nad jezioro, zdecydowałam się jechać bez pójścia po kolejną receptę. Czułam się dobrze, każdego dnia coraz lepiej. Zapomniałam wspomnieć, że leki do któregoś momentu działały bez zarzutów, później prosiłam o dodatkową hydroksyzynę, bo przestały pomagać (brała 0,2

amizepinu 2 x 1 tabletkę, chlor 15mg rano 1 tabletkę i 1 tabletkę 50mg na noc plus doraźnie hydro).

Będąc jeszcze nastolatką często paliłam marihuanę (szczególnie mając 16 lat, prawie pół roku bez przerwy, potem okazyjnie), zaprzestałam w grudniu 2011 roku i od tamtej pory nie palę.

W rozpoznaniu z pobytu w szpitalu mam F60.8 - Specyficzne zaburzenia osobowości - Inne określone zaburzenia osobowości.

Co to znaczy?

W połowie lipca 2012 roku, mimo dobrego samopoczucia bez leków ponownie zaczęłam pić, wpadłam w cug, piłam praktycznie codziennie, aż do połowy września, byłam załamana, nie wiedziałam co ze sobą zrobić, czułam się jak śmieć. Silną wolą ograniczyłam się do co tygodniowych wypadów w weekend na jedną imprezę, pod koniec grudnia 2012 roku zaczęło mi się znowu to wymykać spod kontroli. Nie brałam leków pół roku. Może i wcześniej przestały one działać na moje lęki, za to

na pewno były skuteczne jeśli chodziło o ciągoty do używek. W sylwestra ostro przeholowałam, na ostanią impreze poszłam tydzień później. Od tamtej pory jestem czysta, rzuciłam też fajki. Myślałam, że wszystko się zacznie układać, ale nie... Znowu zaczęłam odczuwać niepokój, jeszcze gorszy niż wcześniej. Zdawało mi się, że śmierć czyha na mnie wszędzie, a choroba tylko czeka aby mnie zaatakować. Czuję się słaba. Kilka dni strasznie bolała mnie głowa, atak złapał mnie w autobusie, od tamtej pory unikam jak najbardziej jazdy, szczególnie bez obecności kogoś znajomego, ale z tym trudno - codziennie dojeżdżam 30-40 minut na uczelnie... Znowu gdy mam atak serce wali mi jak oszalałe, kłuje, pocę się jak mysz. Czuję się jakbym miała zwariować. Ręcę się trzęsą, momentalnie dostaję biegunki, chodzę co chwilę do toalety oddać mocz. Chce mi się płakać. Boję się, że nie mogę złapać oddechu, jakbym się dusiła. Nie wymiotuję, do mdłości i bólu brzucha się przyzwyczaiłam. Wszystko co jest normalne w czasie "matrixu" wydaje się odległe, nierealne, przeraża mnie. Sama myśl o jeździe autobusem, byciu w sklepie, gdzie jest dużo ludzi paraliżuje mnie, chcę wtedy gdzieś uciec, ale boję się, że jeśli ucieknę gdzieś gdzie nikogo nie ma coś mi się stanie i nikt mi nie pomoże. Szczególnie okropnie boję się omdleń, kiedy lęk się nasila czuję się jakbym od razu odlatywała, a nogi uginają się pode mną jak z waty. Strasznie mi to przeszkadza w życiu codziennym, moi przyjaciele wiedzą o problemach, ale mam obawy, że w końcu uznają mnie za wariatkę. Łatwo mnie zdenerwować, jestem płaczliwa i kłótliwa, często mam wahania nastrojów. Z snem różnie bywa raz nie mogę spać w ogóle, innym razem śpię jak zabita (szczególnie po atakach, jestem kompletnie "wypompowana", zmęczona, a moja głowa jest "ciężka", w ich czasie/po dużo płaczę - bo się boję - więc ból głowy jest w ten stan wpisany). Jestem przerażona, że przez mój stan nie mogę się na niczym innym skoncentrować, przez co odbija się to na mojej nauce (jestem w połowie licencjatu).

I naprawdę budząc się i czując od razu nieuzasadniony niepokój odechciewa mi się żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy trafiłam w dobry dział.

 

Witam, nie jestem nowa, ale nie pisałam jeszcze w tym dziale. Mam 20 lat. W 2009 roku przebywałam w szpitalu neuropsychiatrycznym w Lublinie na oddziale młodzieżowym z powodu "próby samobójczej" (tabletki). Po 3 dniach ojciec wypisał mnie na żądanie. Następnie byłam na wizycie u lekarki, która stwierdziła, że mam nerwice i zaburzenia lękowo-depresyjne. Dostałam syrop.

W grudniu 2011 roku zaczęłam miewać ataki paniki. Zaczęło się to po pierwszym oddaniu krwi (nie wiem, nigdy się tego nie bałam, może to wyzwoliło we mnie jakiś głęboko zakorzeniony bodziec do lęku). Pod koniec grudnia trafiłam do psychiatry, który przepisał mi hydroksyzynę. Mieszałam lek z alkoholem. Kilka miesięcy wcześniej zaczęły się też moje problemy z jego nadużywaniem (z czego nie zdawałam sobie wcześniej sprawy...).

2 stycznia 2012 roku po wezwaniu karetki trafiłam ponownie do szpitala z powodu ataku paniki. W szpitalu byłam przez 9 dni. Leczono mnie hydroksyzyną, amizepinem, chlorprothixenem, zoloftem. Po tych 9 dniach zaproponowano mi przeniesienie do oddziału odwykowego, ale odmówiłam. Przepisano mi amizepin i chlorprothixen. Po wyjściu ze szpitala nie piłam miesiąc, brałam leki, pozdawałam sesje i jakoś wychodziłam na prostą. Potem zdarzało mi się wypić piwo, aż do maja, gdzie "uwaliłam się jak messerschmitt". Powtórzyło się to w czerwcu. Leki skończyły mi się, a tego samego dnia wyjeżdżałam na kilka dni nad jezioro, zdecydowałam się jechać bez pójścia po kolejną receptę. Czułam się dobrze, każdego dnia coraz lepiej. Zapomniałam wspomnieć, że leki do któregoś momentu działały bez zarzutów, później prosiłam o dodatkową hydroksyzynę, bo przestały pomagać (brała 0,2

amizepinu 2 x 1 tabletkę, chlor 15mg rano 1 tabletkę i 1 tabletkę 50mg na noc plus doraźnie hydro).

Będąc jeszcze nastolatką często paliłam marihuanę (szczególnie mając 16 lat, prawie pół roku bez przerwy, potem okazyjnie), zaprzestałam w grudniu 2011 roku i od tamtej pory nie palę.

W rozpoznaniu z pobytu w szpitalu mam F60.8 - Specyficzne zaburzenia osobowości - Inne określone zaburzenia osobowości.

Co to znaczy?

W połowie lipca 2012 roku, mimo dobrego samopoczucia bez leków ponownie zaczęłam pić, wpadłam w cug, piłam praktycznie codziennie, aż do połowy września, byłam załamana, nie wiedziałam co ze sobą zrobić, czułam się jak śmieć. Silną wolą ograniczyłam się do co tygodniowych wypadów w weekend na jedną imprezę, pod koniec grudnia 2012 roku zaczęło mi się znowu to wymykać spod kontroli. Nie brałam leków pół roku. Może i wcześniej przestały one działać na moje lęki, za to

na pewno były skuteczne jeśli chodziło o ciągoty do używek. W sylwestra ostro przeholowałam, na ostanią impreze poszłam tydzień później. Od tamtej pory jestem czysta, rzuciłam też fajki. Myślałam, że wszystko się zacznie układać, ale nie... Znowu zaczęłam odczuwać niepokój, jeszcze gorszy niż wcześniej. Zdawało mi się, że śmierć czyha na mnie wszędzie, a choroba tylko czeka aby mnie zaatakować. Czuję się słaba. Kilka dni strasznie bolała mnie głowa, atak złapał mnie w autobusie, od tamtej pory unikam jak najbardziej jazdy, szczególnie bez obecności kogoś znajomego, ale z tym trudno - codziennie dojeżdżam 30-40 minut na uczelnie... Znowu gdy mam atak serce wali mi jak oszalałe, kłuje, pocę się jak mysz. Czuję się jakbym miała zwariować. Ręcę się trzęsą, momentalnie dostaję biegunki, chodzę co chwilę do toalety oddać mocz. Chce mi się płakać. Boję się, że nie mogę złapać oddechu, jakbym się dusiła. Nie wymiotuję, do mdłości i bólu brzucha się przyzwyczaiłam. Wszystko co jest normalne w czasie "matrixu" wydaje się odległe, nierealne, przeraża mnie. Sama myśl o jeździe autobusem, byciu w sklepie, gdzie jest dużo ludzi paraliżuje mnie, chcę wtedy gdzieś uciec, ale boję się, że jeśli ucieknę gdzieś gdzie nikogo nie ma coś mi się stanie i nikt mi nie pomoże. Szczególnie okropnie boję się omdleń, kiedy lęk się nasila czuję się jakbym od razu odlatywała, a nogi uginają się pode mną jak z waty. Strasznie mi to przeszkadza w życiu codziennym, moi przyjaciele wiedzą o problemach, ale mam obawy, że w końcu uznają mnie za wariatkę. Łatwo mnie zdenerwować, jestem płaczliwa i kłótliwa, często mam wahania nastrojów. Z snem różnie bywa raz nie mogę spać w ogóle, innym razem śpię jak zabita (szczególnie po atakach, jestem kompletnie "wypompowana", zmęczona, a moja głowa jest "ciężka", w ich czasie/po dużo płaczę - bo się boję - więc ból głowy jest w ten stan wpisany). Jestem przerażona, że przez mój stan nie mogę się na niczym innym skoncentrować, przez co odbija się to na mojej nauce (jestem w połowie licencjatu).

I naprawdę budząc się i czując od razu nieuzasadniony niepokój odechciewa mi się żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lgle, czy rozmawiałaś z psychoterapeutą? Miałaś jakieś ogromne przeżycia, stresowe sytuacje? Ja mam niespodziewane ataki, ale obniżam ich ilość przez "odgradzanie się" od wywoływania stresu i bycie spokojniejszym. Szpital i łykanie leków nic mi nie pomogły. Oczywiście wiem, że mogę sama sobie nie poradzić, zwłaszcza kiedy, gdy mam ataki jakby bez powodu, ale musisz dobrze poznać siebie, a wtedy będziesz wstanie sobie pomóc.

Nie znam historii twojego życia, więc niczego ci więcej nie powiem.

A w ogóle widzę, że miałyśmy podobne diagnozy i zestawy leków...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lgle, czy rozmawiałaś z psychoterapeutą? Miałaś jakieś ogromne przeżycia, stresowe sytuacje? Ja mam niespodziewane ataki, ale obniżam ich ilość przez "odgradzanie się" od wywoływania stresu i bycie spokojniejszym. Szpital i łykanie leków nic mi nie pomogły. Oczywiście wiem, że mogę sama sobie nie poradzić, zwłaszcza kiedy, gdy mam ataki jakby bez powodu, ale musisz dobrze poznać siebie, a wtedy będziesz wstanie sobie pomóc.

Nie znam historii twojego życia, więc niczego ci więcej nie powiem.

A w ogóle widzę, że miałyśmy podobne diagnozy i zestawy leków...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

natalia1981 a jak długo bierzesz efectin? Ja kiedyś brałam i nie pomagał mi, ale nie chcę, żebyś się tym zasugerowała, bo na każdego może działać inaczej no i trzeba trochę poczekać na efekty.

Chciałam Cię jeszcze zapytać czy są jakieś określone sytuacje lub pory dnia w których czujesz się najgorzej?

Pozdrawiam :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

natalia1981 a jak długo bierzesz efectin? Ja kiedyś brałam i nie pomagał mi, ale nie chcę, żebyś się tym zasugerowała, bo na każdego może działać inaczej no i trzeba trochę poczekać na efekty.

Chciałam Cię jeszcze zapytać czy są jakieś określone sytuacje lub pory dnia w których czujesz się najgorzej?

Pozdrawiam :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czesc . mam 22 lata... opowiem wam moja historie... od malego bylam okropnym nerwusem... zawsze sie czegos balam... jak nie muchy to tego ze kiedys umre... jednak jakos zylam i to byly jedynie sekundy tego leku... zaczelam dorastac.. imprezy zycie towarzyskie... wszedzie bylo mnie pelno... poznawalam wiele osob... z jednej strony bylam owazna pewna siebie i z duzym powodzeniem a z drugiej strony szara myszka ktora w szkole bala sie isc do odpowiedzi - wolalam dostac jedynke niz mowic przed cala klasa... majac nascie lat zaczely sie moje rozterki milosne..jedne wieksze drugie mniejsze... czasami bardzo ubolewalam a czasami ja bawilam sie druga osoba... jednak moje zdarzenia ktore doprowadzily ze dzis wlasnie jestem w takim stanie zaczely sie gdzies od 18 roku zycia.. poznalam chlopaka emila... ktory zapraszajac mnie do siebie na sylwestra zgotowal mi tylko wiele lez dlatego ze z sylwestra pamietalam tylko sam poczatek... obudzialam sie naga nad ranem i nie wiedzialam co sie dzieje... nigdy tego nie udowodnilam ale jestem pewna ze wrzucil mi on albo ktorys z jego kolegow cos do picia... nasza znajomosc skonczyla sie szybko bo twierdzil ze ja go zdradzilam tej nocy o czym ja tez nie wiem.. jakis miesiac po tym zdarzeniu wracajac z dyskoteki mialam wypadek samochodowy bo bardzo odbilo sie to na mojej psychice... od tego momentu minelo 5 lat a ja nadal to pamietam... no ale dobra dalej ... potem byl jakis czas dobrze znowu zycie towarzyskie w domu jak najbardziej ok bo mam najwspanialszych rodzicow na swiecie... majac 20 lat poznalam chlopaka ktory bardzo mna zawrocil...stracilam glowe dla niego... za to jego matka mnie nie akceptowala no i zaczelam podupadac wtedy na zdrowiu - jakies dziwne bole klatki plecow... ale z czasem mijaly... po jakims czasie ten chlopak zostawil mnie dla innej kobiety i tu zaczal sie ze mna maraton..dwa tygodnie lezalam plackiem w lozku... nie jadlam... a gdy juz wyszlam z lozka to zaczely sie imprezy picie picie i jeszcze raz picie... no i poznawanie przygodnych chlopakow z ktorych z dwoma spalam... klotnie z rodzicami... zaczely sie wtedy klopoty ze zdrowiem.. poczawszy od niesamowitych bolow glowy... potem przeziebienia ciagle,problemy ze skora... pierwszy raz na pogotowiu wyladowalam w listopadzie tamtego roku ... gdzie stwierdzono u mnie ze te objawy sa na tle nerwowym a mianowicie- dziwne bicia serca, mrowienia w konczynach... zrobili wyniki -wszystko ok i do domu... ataki pojawialy sie coraz czesciej az znow trafilam do szpitala i tym razem na dluzej gdzie wyniki- holter rtg klatki wszystko w normie... po tym czasie mowilam rodzicom ze to nie jest normalne ze ja sie tak czuje... ze cos jest nie tak..zaczelam szperac po internecie i wynajdywac choroby... zaprowadzili mnie rodzice do psychiatry ktory przepisal mi leki..ja ich oczywiscie nie wzielam bo nie zdazylam gdyz znow trafilam do szpitala z omdleniem... prosilam ich aby mi zrobili badania w kierunku grzybicy- bo zobaczylam w internecie ze wiele objawow pasuje do moich..pobrali wymaz z gardla i byl ok... zrobili mi tomograf glowy tez byl ok... jakies homrony wszystko dobrze... i wiele badan z krwi... po powrocie ze szpitala nie dalam za wygrana poszlam przebadac sie w kierunku grzybow i chlamydii przenoszonych droga plciowa... grzyb wyszedl dodatni oraz chlamydie tez tylko w klasie raczej przebytej... grzyba wyleczylam bo trzy razy powtarzalam wynik i jest wszystko dobrze... chlamydie leczylam z moim obecnym chlopakiem i tez juz raczej mamy to za soba... minelo od tego wszystkiego 5 msc a ja znow zle sie czuje... jestem ciagle spieta...ciagle sie boje ze cos mi dolega...zrobilam sobie ostatnio badanie na bolerioze i wszystko jest ok... a ja nadal wsluchuje sie w swoje cialo... rodzice kupili mi teraz auto a jako swiezy kierowca strasznie sie stresuje i spinam jadac..wychodze z auta jak pijana ... - teraz juz w sumie jest lepiej... ale tak mnie to wszystko stresuje... przed wynikiem na bolerioze myslalam ze umre... bo wszystkie objawy pasowaly do mnie... nabawilam sie dolegliwosci ze strony zoladka od tych nerwow... mam stwierdzona artropie zuchwowo skroniowa i ona pod wplywem stresu bardzo mi sie nasila... drgaja mi wszystkie miesnie... przez te spinanie boli mnie caly kregoslup ,nogi, glowa, serce wali jak szalone...a gdy nie czuje bolu to mam wrazenie ze nie zyje ze zaraz zemdleje...zaczynam sie dusic i w gardle zasycha..nie wiem juz co mam robic...bo pracuje nad soba jak tylko moge ale bol jest nie do zniesienia...a moze ja to wszystko wyolbrzymiam i szukam sobie problemu????

 

-- 26 lut 2013, 21:11 --

 

dodam jeszcze ze mnie nawet nakreca sygnal przychodzacego sms... czasami jak zadzwoni telefon to taki prad przechodzi mnie przez cale cialo... czasami jakas zwykla rozmowa wywoluje u mnie taki sam stan... wszystkim sie przejmuje a w glowie mam tylko jedno- ze cos mnie boli ... dzis wybralam sie dos solarium aby sie rozluznic... w zasadzie to juz nie pamietam kiedy bylam rozluzniona... bo naet przy chlopaku mam tylko jedne mysli - ze cos mnie boli... albo bedzie bolalo..albo to ze wstane i zemdleje.... masakra...

 

-- 26 lut 2013, 21:28 --

 

zrobilam sobie wiele badan a w tym nawet na hiv i wszystko jest dobrze... ciagle sie mecze z tym ze skoro grzybicy nie mam skoro te chlamydie tez byly leczone to dlaczego ciagle mnie cos boli... a jak mnie nie boli to boje sie ze zaboli ... ze zemdleje... ze choroba znowu mi powraca... nawet jak cos mnie zaswedzi to juz sobie wiele dopowiadam... mierze ciagle temperature ktora oczywiscie jest w normie... juz bylo jakis czas lepiej ale kilka stresujacych chwil i wszystko porwaca... to jakies bledne kolo jest ... przeciez nie ma sensu chodzic od lekarza do lekarza gdzie tak wiele wynikow mam porobionych i w zasadzie jest wszystko ok... cierpi cialo ale i dusza... a najgorzej szkoda mi tego czasu zmarnowanego na to z ktorego nie potrafie wyjsc mimo ze chce staram sie pracowac nad soba to i tak jest ze codziennie zlapie dola... i poddaje sie temu wszystkiemu... serce wieczorami kiedy nie pracuje ciagle mi bije jak szalone , czuje sie zdenerwowana i obolala... a lekow nie chce brac... chce jakos sama sie uporac ale czasami juz nie potrafie nic z tym zrobic

 

-- 26 lut 2013, 21:45 --

 

dodam jeszcze do tego ze od dziecinstwa boje sie ciemnosci..do dzis tak mam ze noca schodzac do lazienke wlaczam wszystkie swiatla a potem uciekam szybko do lozka... wtedy tez mi serce bije jak szalone... od dziecinstwa balams ie powaznych chorob... pamietam jak za dziecko plakalam do mamy czy ja kiedys nie umre... i teraz to wszystko poteguje..moglabym co miesiac robic sobie wszystkie wyniki aby upewnic sie ze wszystko jest dobrze... a najbardziej to pragne cofnac czas do momentu kiedy poznalam tego chlopaka przez ktorego tak sie zalamalam... dzis zupelnie inaczej bym do tego podeszla... aby nie byc taka osoba jak dzis...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czesc . mam 22 lata... opowiem wam moja historie... od malego bylam okropnym nerwusem... zawsze sie czegos balam... jak nie muchy to tego ze kiedys umre... jednak jakos zylam i to byly jedynie sekundy tego leku... zaczelam dorastac.. imprezy zycie towarzyskie... wszedzie bylo mnie pelno... poznawalam wiele osob... z jednej strony bylam owazna pewna siebie i z duzym powodzeniem a z drugiej strony szara myszka ktora w szkole bala sie isc do odpowiedzi - wolalam dostac jedynke niz mowic przed cala klasa... majac nascie lat zaczely sie moje rozterki milosne..jedne wieksze drugie mniejsze... czasami bardzo ubolewalam a czasami ja bawilam sie druga osoba... jednak moje zdarzenia ktore doprowadzily ze dzis wlasnie jestem w takim stanie zaczely sie gdzies od 18 roku zycia.. poznalam chlopaka emila... ktory zapraszajac mnie do siebie na sylwestra zgotowal mi tylko wiele lez dlatego ze z sylwestra pamietalam tylko sam poczatek... obudzialam sie naga nad ranem i nie wiedzialam co sie dzieje... nigdy tego nie udowodnilam ale jestem pewna ze wrzucil mi on albo ktorys z jego kolegow cos do picia... nasza znajomosc skonczyla sie szybko bo twierdzil ze ja go zdradzilam tej nocy o czym ja tez nie wiem.. jakis miesiac po tym zdarzeniu wracajac z dyskoteki mialam wypadek samochodowy bo bardzo odbilo sie to na mojej psychice... od tego momentu minelo 5 lat a ja nadal to pamietam... no ale dobra dalej ... potem byl jakis czas dobrze znowu zycie towarzyskie w domu jak najbardziej ok bo mam najwspanialszych rodzicow na swiecie... majac 20 lat poznalam chlopaka ktory bardzo mna zawrocil...stracilam glowe dla niego... za to jego matka mnie nie akceptowala no i zaczelam podupadac wtedy na zdrowiu - jakies dziwne bole klatki plecow... ale z czasem mijaly... po jakims czasie ten chlopak zostawil mnie dla innej kobiety i tu zaczal sie ze mna maraton..dwa tygodnie lezalam plackiem w lozku... nie jadlam... a gdy juz wyszlam z lozka to zaczely sie imprezy picie picie i jeszcze raz picie... no i poznawanie przygodnych chlopakow z ktorych z dwoma spalam... klotnie z rodzicami... zaczely sie wtedy klopoty ze zdrowiem.. poczawszy od niesamowitych bolow glowy... potem przeziebienia ciagle,problemy ze skora... pierwszy raz na pogotowiu wyladowalam w listopadzie tamtego roku ... gdzie stwierdzono u mnie ze te objawy sa na tle nerwowym a mianowicie- dziwne bicia serca, mrowienia w konczynach... zrobili wyniki -wszystko ok i do domu... ataki pojawialy sie coraz czesciej az znow trafilam do szpitala i tym razem na dluzej gdzie wyniki- holter rtg klatki wszystko w normie... po tym czasie mowilam rodzicom ze to nie jest normalne ze ja sie tak czuje... ze cos jest nie tak..zaczelam szperac po internecie i wynajdywac choroby... zaprowadzili mnie rodzice do psychiatry ktory przepisal mi leki..ja ich oczywiscie nie wzielam bo nie zdazylam gdyz znow trafilam do szpitala z omdleniem... prosilam ich aby mi zrobili badania w kierunku grzybicy- bo zobaczylam w internecie ze wiele objawow pasuje do moich..pobrali wymaz z gardla i byl ok... zrobili mi tomograf glowy tez byl ok... jakies homrony wszystko dobrze... i wiele badan z krwi... po powrocie ze szpitala nie dalam za wygrana poszlam przebadac sie w kierunku grzybow i chlamydii przenoszonych droga plciowa... grzyb wyszedl dodatni oraz chlamydie tez tylko w klasie raczej przebytej... grzyba wyleczylam bo trzy razy powtarzalam wynik i jest wszystko dobrze... chlamydie leczylam z moim obecnym chlopakiem i tez juz raczej mamy to za soba... minelo od tego wszystkiego 5 msc a ja znow zle sie czuje... jestem ciagle spieta...ciagle sie boje ze cos mi dolega...zrobilam sobie ostatnio badanie na bolerioze i wszystko jest ok... a ja nadal wsluchuje sie w swoje cialo... rodzice kupili mi teraz auto a jako swiezy kierowca strasznie sie stresuje i spinam jadac..wychodze z auta jak pijana ... - teraz juz w sumie jest lepiej... ale tak mnie to wszystko stresuje... przed wynikiem na bolerioze myslalam ze umre... bo wszystkie objawy pasowaly do mnie... nabawilam sie dolegliwosci ze strony zoladka od tych nerwow... mam stwierdzona artropie zuchwowo skroniowa i ona pod wplywem stresu bardzo mi sie nasila... drgaja mi wszystkie miesnie... przez te spinanie boli mnie caly kregoslup ,nogi, glowa, serce wali jak szalone...a gdy nie czuje bolu to mam wrazenie ze nie zyje ze zaraz zemdleje...zaczynam sie dusic i w gardle zasycha..nie wiem juz co mam robic...bo pracuje nad soba jak tylko moge ale bol jest nie do zniesienia...a moze ja to wszystko wyolbrzymiam i szukam sobie problemu????

 

-- 26 lut 2013, 21:11 --

 

dodam jeszcze ze mnie nawet nakreca sygnal przychodzacego sms... czasami jak zadzwoni telefon to taki prad przechodzi mnie przez cale cialo... czasami jakas zwykla rozmowa wywoluje u mnie taki sam stan... wszystkim sie przejmuje a w glowie mam tylko jedno- ze cos mnie boli ... dzis wybralam sie dos solarium aby sie rozluznic... w zasadzie to juz nie pamietam kiedy bylam rozluzniona... bo naet przy chlopaku mam tylko jedne mysli - ze cos mnie boli... albo bedzie bolalo..albo to ze wstane i zemdleje.... masakra...

 

-- 26 lut 2013, 21:28 --

 

zrobilam sobie wiele badan a w tym nawet na hiv i wszystko jest dobrze... ciagle sie mecze z tym ze skoro grzybicy nie mam skoro te chlamydie tez byly leczone to dlaczego ciagle mnie cos boli... a jak mnie nie boli to boje sie ze zaboli ... ze zemdleje... ze choroba znowu mi powraca... nawet jak cos mnie zaswedzi to juz sobie wiele dopowiadam... mierze ciagle temperature ktora oczywiscie jest w normie... juz bylo jakis czas lepiej ale kilka stresujacych chwil i wszystko porwaca... to jakies bledne kolo jest ... przeciez nie ma sensu chodzic od lekarza do lekarza gdzie tak wiele wynikow mam porobionych i w zasadzie jest wszystko ok... cierpi cialo ale i dusza... a najgorzej szkoda mi tego czasu zmarnowanego na to z ktorego nie potrafie wyjsc mimo ze chce staram sie pracowac nad soba to i tak jest ze codziennie zlapie dola... i poddaje sie temu wszystkiemu... serce wieczorami kiedy nie pracuje ciagle mi bije jak szalone , czuje sie zdenerwowana i obolala... a lekow nie chce brac... chce jakos sama sie uporac ale czasami juz nie potrafie nic z tym zrobic

 

-- 26 lut 2013, 21:45 --

 

dodam jeszcze do tego ze od dziecinstwa boje sie ciemnosci..do dzis tak mam ze noca schodzac do lazienke wlaczam wszystkie swiatla a potem uciekam szybko do lozka... wtedy tez mi serce bije jak szalone... od dziecinstwa balams ie powaznych chorob... pamietam jak za dziecko plakalam do mamy czy ja kiedys nie umre... i teraz to wszystko poteguje..moglabym co miesiac robic sobie wszystkie wyniki aby upewnic sie ze wszystko jest dobrze... a najbardziej to pragne cofnac czas do momentu kiedy poznalam tego chlopaka przez ktorego tak sie zalamalam... dzis zupelnie inaczej bym do tego podeszla... aby nie byc taka osoba jak dzis...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja biore lorafen od 17 lat, 2 razy po 2,5mg dziennie. Próbowałem odstawić ale to nie możliwe, oczywiście można przejść detoks, nawet roczny ale po nim wszystko wróci do starego, do nie uzasadnionych panicznych lęków. Bo to jest tak jak by ci w głowie brakowało jednego klocka, lek go zastępuje z powodzeniem, ale po odstawieniu znowu klocka nie ma i znowu jest źle. Co dziennie jem posiłki więc tabletki też tak traktuje, wcale życia nie utrudniają.

Powodzenia w tym " kochanym " diabelskim świecie.... :(

andrzej k

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja biore lorafen od 17 lat, 2 razy po 2,5mg dziennie. Próbowałem odstawić ale to nie możliwe, oczywiście można przejść detoks, nawet roczny ale po nim wszystko wróci do starego, do nie uzasadnionych panicznych lęków. Bo to jest tak jak by ci w głowie brakowało jednego klocka, lek go zastępuje z powodzeniem, ale po odstawieniu znowu klocka nie ma i znowu jest źle. Co dziennie jem posiłki więc tabletki też tak traktuje, wcale życia nie utrudniają.

Powodzenia w tym " kochanym " diabelskim świecie.... :(

andrzej k

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam Drogich Forumowiczów

 

mam 21. lat

 

od dawna czytam to forum jednak dzisiaj chcę o coś zapytać, ponieważ nie znalazłem odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, mianowicie : czy zdarza się Wam, czy ktokolwiek miał następujące objawy :

-pisk w uszach, straszna drażni mnie dźwięk wody lecącej z kranu do umywalki ( czuję wtedy jakbym mi rozrywało bębenek w lewym uchu), drażnią mnie też pojedyncze, piskliwe dzwięki (też uczucie rozrywania lewego ucha)

- ciągły ból karku i tyłu szyi oraz dziwne uczucie drętwienia potylicy

 

oprócz tych objawów oczywiście występują inne objawy, ale są one z grupy tych "standardowych"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam Drogich Forumowiczów

 

mam 21. lat

 

od dawna czytam to forum jednak dzisiaj chcę o coś zapytać, ponieważ nie znalazłem odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, mianowicie : czy zdarza się Wam, czy ktokolwiek miał następujące objawy :

-pisk w uszach, straszna drażni mnie dźwięk wody lecącej z kranu do umywalki ( czuję wtedy jakbym mi rozrywało bębenek w lewym uchu), drażnią mnie też pojedyncze, piskliwe dzwięki (też uczucie rozrywania lewego ucha)

- ciągły ból karku i tyłu szyi oraz dziwne uczucie drętwienia potylicy

 

oprócz tych objawów oczywiście występują inne objawy, ale są one z grupy tych "standardowych"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam Drogich Forumowiczów

 

mam 21. lat

 

od dawna czytam to forum jednak dzisiaj chcę o coś zapytać, ponieważ nie znalazłem odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, mianowicie : czy zdarza się Wam, czy ktokolwiek miał następujące objawy :

-pisk w uszach, straszna drażni mnie dźwięk wody lecącej z kranu do umywalki ( czuję wtedy jakbym mi rozrywało bębenek w lewym uchu), drażnią mnie też pojedyncze, piskliwe dzwięki (też uczucie rozrywania lewego ucha)

- ciągły ból karku i tyłu szyi oraz dziwne uczucie drętwienia potylicy

 

oprócz tych objawów oczywiście występują inne objawy, ale są one z grupy tych "standardowych"

 

Kark, szyja, cały kręgosłup, twarz, wszystko mi boli i drętwieje ;) kiedyś nawet udałam się do fizjoterapeuty, który stwierdził, że wypada mi dysk i stąd bóle szyi, głowy itp., a po drugie, że mam tak spięte mięśnie, że dziwiłby się, gdyby nie dawało to żadnych efektów.

 

Co do pisków - miałam taki epizod, jak przestałam na niego zwracać uwagę, minęło i do tej pory przynajmniej nie wróciło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×