Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?


LINA

Rekomendowane odpowiedzi

I. Ty myślisz że z rakiem kości funkcjonowalabys normalnie tyle czasu? Paulag zrób coś że sobą. Jak piszesz w google że masz miesiąc katar to też wyjdzie że to rak może być! Pracujesz gdzieś?.zacznij sie czymś zajmować a nie myśl tylko o sobie :nono: wywal ten komp przez okno, skończ sie macac. Dozyjesz starości i będziesz zalowala że zmarnowalas mlodosc na urojone choroby! Mialas tyle badań! Naprawdę nie masz większych problemów niż szukanie w int? Choć nie, to jest duży. Problem bo ty jesteś chora na Hipochondrie a jak nie radzisz sobie z tym sama to to sie leczy!! Nikogo nie sluchasz i sama nie chcesz tego zmienić. Jesteś na tyle słaba że nie potrafisz wytrzymać bez stron medycznych miesiąc???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i stało się tak jak przewidywałam. Paula czyta tylko to co chce.....siedzi jak durna i się maca i czeka gdzie ją łupnie..brak słów. Żal mi Ciebie kobieto, tak boli nas jak dotykami kości, a szczególnie jak cały czas siedzimy i się gnieciemy w jeden punkt, jesteś po prostu durna. Niech jej ktoś zablokuje strony medyczne, fora, może się zajmie w końcu życiem a nie macaniem..brak słów

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i stało się tak jak przewidywałam. Paula czyta tylko to co chce.....siedzi jak durna i się maca i czeka gdzie ją łupnie..brak słów. Żal mi Ciebie kobieto, tak boli nas jak dotykami kości, a szczególnie jak cały czas siedzimy i się gnieciemy w jeden punkt, jesteś po prostu durna. Niech jej ktoś zablokuje strony medyczne, fora, może się zajmie w końcu życiem a nie macaniem..brak słów

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi bardzo pomogła terapia. Teraz juz ja zakonczyłam i nie jest idealnie ( tzn normalnie) ale jest o niebo lepiej. Byłam juz w naprawde nieciekawym stanie. Siedziałam cały dzien, czytałam w necie o raku i ryczałam, snułam czarne wizje. Wszędzie czułam jakies guzy, podejrzane zgrubienia, plamki, kropki itd. To była jakas paranoja. Naprawde polecam wszystkim wizyte u psychiatry lub psychologa. Moja terapia trwała prawie rok i nie była łatwa ale było warto.

 

Mi sie do tej pory zdarzają takie dziwne momenty, jakby ataki. Zaczynam czuc niepokój, kreci mi sie w głowie, robi słabo, serce wali jak głupie i chce mi sie wymiotowac. Zdarza sie to coraz rzadziej niz kiedys i z mniejszą intensywnoscią, ale niestety nie zniknęło. Zawsze wtedy towarzyszy mi silny strach ze cos mi sie stanie, ze mam chore serce, ze dostane zawału, strace przytomnosc itd. Oczywiscie wiem ze to przez nerwice.

Generalnie takie cos mam juz prawie dwa lata. Przeszłam rezonans głowy, najróżniejsze badania krwi i wszystko ok. Internista kazał mi pic melise. Wszyscy stawiaja ze to nerwica, wiec staram sie nie przerażac i olewac te objawy. Mam juz coraz wiecej takich dni ze bez strachu wychodze z domu, robie zakupy, gotuje obiad i nie czuje zawrotów, nie robi mi sie słabo. Niech tak bedzie juz zawsze...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi bardzo pomogła terapia. Teraz juz ja zakonczyłam i nie jest idealnie ( tzn normalnie) ale jest o niebo lepiej. Byłam juz w naprawde nieciekawym stanie. Siedziałam cały dzien, czytałam w necie o raku i ryczałam, snułam czarne wizje. Wszędzie czułam jakies guzy, podejrzane zgrubienia, plamki, kropki itd. To była jakas paranoja. Naprawde polecam wszystkim wizyte u psychiatry lub psychologa. Moja terapia trwała prawie rok i nie była łatwa ale było warto.

 

Mi sie do tej pory zdarzają takie dziwne momenty, jakby ataki. Zaczynam czuc niepokój, kreci mi sie w głowie, robi słabo, serce wali jak głupie i chce mi sie wymiotowac. Zdarza sie to coraz rzadziej niz kiedys i z mniejszą intensywnoscią, ale niestety nie zniknęło. Zawsze wtedy towarzyszy mi silny strach ze cos mi sie stanie, ze mam chore serce, ze dostane zawału, strace przytomnosc itd. Oczywiscie wiem ze to przez nerwice.

Generalnie takie cos mam juz prawie dwa lata. Przeszłam rezonans głowy, najróżniejsze badania krwi i wszystko ok. Internista kazał mi pic melise. Wszyscy stawiaja ze to nerwica, wiec staram sie nie przerażac i olewac te objawy. Mam juz coraz wiecej takich dni ze bez strachu wychodze z domu, robie zakupy, gotuje obiad i nie czuje zawrotów, nie robi mi sie słabo. Niech tak bedzie juz zawsze...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

momenty strachu sa i zawsze beda u osob ktore boja sie chorob, ja tez dalej sie boje i moze czasem pomysle lub cos wymacam ale wazne zachowac glowe i rozsadek! a paulag wpada w paranoje!! ja tez dalej mysle o moich tluszczakach, tarczycy itp, boje sie badan nie mowiac jakbym miala poddac cos histopatologii, modle sie o zdrowie i staram sie je szanowac (np. nie pale już :mrgreen: ), ale nie gonie juz 3 razy w tyg do osrodka czy co tydzien do prywatnych specjalistów wydajac na nich majatek i jeszcze poddawajac w watpliwosc ich wiedze i kompetencje! Paulag jezeli ty wierzysz moze jakiemus idiocie ( bo nigdy nie wiesz kto pisze w Int.) a nie lekarzowi to nie dziw sie sobie ze nie dajesz rady!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

momenty strachu sa i zawsze beda u osob ktore boja sie chorob, ja tez dalej sie boje i moze czasem pomysle lub cos wymacam ale wazne zachowac glowe i rozsadek! a paulag wpada w paranoje!! ja tez dalej mysle o moich tluszczakach, tarczycy itp, boje sie badan nie mowiac jakbym miala poddac cos histopatologii, modle sie o zdrowie i staram sie je szanowac (np. nie pale już :mrgreen: ), ale nie gonie juz 3 razy w tyg do osrodka czy co tydzien do prywatnych specjalistów wydajac na nich majatek i jeszcze poddawajac w watpliwosc ich wiedze i kompetencje! Paulag jezeli ty wierzysz moze jakiemus idiocie ( bo nigdy nie wiesz kto pisze w Int.) a nie lekarzowi to nie dziw sie sobie ze nie dajesz rady!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy mieliście kiedyś BOLE UCISKOWE kości?(przy nacisku) ja taki mam na kości ramieniowej w jednym miejscu...wpisalam to hasło w wyszukiwarkę i co się pojawia...przerzuty do kości

 

Tak, paulag24, moja koleżanka miała bóle uciskowe kośi na kości ramieniowej i okazało się że ma raka mózgu. Tak więc już wiesz na co jesteś chora. Masz już tyle raków że niedługo pożyjesz.. :bezradny:

 

Zanim jednak umrzesz zacznij leczyć swój mózg pod kątem hipochondrii a nie pod kątem raka...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy mieliście kiedyś BOLE UCISKOWE kości?(przy nacisku) ja taki mam na kości ramieniowej w jednym miejscu...wpisalam to hasło w wyszukiwarkę i co się pojawia...przerzuty do kości

 

Tak, paulag24, moja koleżanka miała bóle uciskowe kośi na kości ramieniowej i okazało się że ma raka mózgu. Tak więc już wiesz na co jesteś chora. Masz już tyle raków że niedługo pożyjesz.. :bezradny:

 

Zanim jednak umrzesz zacznij leczyć swój mózg pod kątem hipochondrii a nie pod kątem raka...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Założę się, że za chwilę paulag24 będzie "miała" białaczkę. A czemu? Bo od tego macania i uciskania zrobią jej się siniaki a to przecież objaw białaczki...

 

Babo, niech cię mąż pomaca tu i ówdzie to może w końcu wylecą ci z głowy te durne myśli.

 

Ciekawe, co musi się wydarzyć, żebyś wreszcie ruszyła d... do psychiatry !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Założę się, że za chwilę paulag24 będzie "miała" białaczkę. A czemu? Bo od tego macania i uciskania zrobią jej się siniaki a to przecież objaw białaczki...

 

Babo, niech cię mąż pomaca tu i ówdzie to może w końcu wylecą ci z głowy te durne myśli.

 

Ciekawe, co musi się wydarzyć, żebyś wreszcie ruszyła d... do psychiatry !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwica to tak naprawde ciągła walka z samym sobą. Przynajmniej tak jest w moim przypadku. Musze sie ciągle pilnowac zeby nie popłynąc znowu w ten paniczny lęk, strach, grzebanie w necie, obsesyjne macanie i oglądanie swojego ciała. Bardzo sie pilnuje, a internet kusi, oj kusi... Ale dobrze wiem jak sie konczy w moim przypadku czytanie o objawach chorób wiec za wszelka cene tego nie robie. Narazie sie udaje i mam nadzieje ze tak zostanie. Gdyby mi ktos powiedział 2 lata temu jak to sie skonczy w zyciu bym nie wpisała w wyszukiwarce słowa czerniak, albo objawy raka mózgu, piersi itd. Przeszłam koszmar dosłownie, nie miałam juz siły życ. Teraz wychodze na prostą po prawie rocznej terapi. Polecam wszystkim szukanie pomocy u specjalistów. To naprawde pomaga, choc nie odrazu. Z kazdej wizyty u pani psycholog wychodziłam silniejsza, bardziej świadoma wielu rzeczy. Duzo sie tez modle i to mi bardzo pomaga. Czasem jak juz było bardzo zle, to wychodziłam z domu i szłam do kościoła. Mimo ze nie było żadnej mszy, to wystarczyło ze uklęknęłam na chwilke, pomodliłam sie i czułam taki wewnętrzny spokój.

Teraz jest dobrze. Mam oczywiscie gorsze momenty, chwile załamania ale nie sa one juz tak silne, ani tak częste jak kiedys. Dobrze jest znalesc sobie jakies zajęcie, obojętnie co byleby nie siedziec w necie i nie czytac o chorobach albo nie myslec o głupotach. Ja np zaczęłam haftowac, bardzo mnie to uspokaja. Niestety nie pracuje wiec mam sporo wolnego czasu.

Wiadomo ze jesli człowiekowi cos dolega, cos go boli, ma jakis problem to trzeba uisc do lekarza, spokojnie wyjasnic co sie dzieje ale nie latac w panice tak jak ja to robiłam. W zeszłym roku byłam 6 razy u dermatologa!!! Ciągle oglądałam swoje pieprzyki i widziałam w nich raka. Jeden nawet wycięłam. Przeczytałam chyba wszystkie fora na których pisali ludzie zmagający sie z tą chorobą. Przeryczałam wiele nocy. Do tej pory czasem jak sobie pomyśle o moich pieprzykach na plecach to przechodzi mnie zimny dreszcz, ale odrazu staram sie odciągnąc mysli w inną strone.

Bardzo wazne jest to zeby sie niepoddawac, zeby szukac pomocy wszędzie gdzie sie da. Ja straciłam 2 lata swojego życia. Jestem młoda, mam męża, rodzine, powinnam byc szczęsliwa. Trzeba o siebie zawalczyc bo nikt za nas tego nie zrobi. Jest to trudne, cholernie trudne, ale warto :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwica to tak naprawde ciągła walka z samym sobą. Przynajmniej tak jest w moim przypadku. Musze sie ciągle pilnowac zeby nie popłynąc znowu w ten paniczny lęk, strach, grzebanie w necie, obsesyjne macanie i oglądanie swojego ciała. Bardzo sie pilnuje, a internet kusi, oj kusi... Ale dobrze wiem jak sie konczy w moim przypadku czytanie o objawach chorób wiec za wszelka cene tego nie robie. Narazie sie udaje i mam nadzieje ze tak zostanie. Gdyby mi ktos powiedział 2 lata temu jak to sie skonczy w zyciu bym nie wpisała w wyszukiwarce słowa czerniak, albo objawy raka mózgu, piersi itd. Przeszłam koszmar dosłownie, nie miałam juz siły życ. Teraz wychodze na prostą po prawie rocznej terapi. Polecam wszystkim szukanie pomocy u specjalistów. To naprawde pomaga, choc nie odrazu. Z kazdej wizyty u pani psycholog wychodziłam silniejsza, bardziej świadoma wielu rzeczy. Duzo sie tez modle i to mi bardzo pomaga. Czasem jak juz było bardzo zle, to wychodziłam z domu i szłam do kościoła. Mimo ze nie było żadnej mszy, to wystarczyło ze uklęknęłam na chwilke, pomodliłam sie i czułam taki wewnętrzny spokój.

Teraz jest dobrze. Mam oczywiscie gorsze momenty, chwile załamania ale nie sa one juz tak silne, ani tak częste jak kiedys. Dobrze jest znalesc sobie jakies zajęcie, obojętnie co byleby nie siedziec w necie i nie czytac o chorobach albo nie myslec o głupotach. Ja np zaczęłam haftowac, bardzo mnie to uspokaja. Niestety nie pracuje wiec mam sporo wolnego czasu.

Wiadomo ze jesli człowiekowi cos dolega, cos go boli, ma jakis problem to trzeba uisc do lekarza, spokojnie wyjasnic co sie dzieje ale nie latac w panice tak jak ja to robiłam. W zeszłym roku byłam 6 razy u dermatologa!!! Ciągle oglądałam swoje pieprzyki i widziałam w nich raka. Jeden nawet wycięłam. Przeczytałam chyba wszystkie fora na których pisali ludzie zmagający sie z tą chorobą. Przeryczałam wiele nocy. Do tej pory czasem jak sobie pomyśle o moich pieprzykach na plecach to przechodzi mnie zimny dreszcz, ale odrazu staram sie odciągnąc mysli w inną strone.

Bardzo wazne jest to zeby sie niepoddawac, zeby szukac pomocy wszędzie gdzie sie da. Ja straciłam 2 lata swojego życia. Jestem młoda, mam męża, rodzine, powinnam byc szczęsliwa. Trzeba o siebie zawalczyc bo nikt za nas tego nie zrobi. Jest to trudne, cholernie trudne, ale warto :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To, co trzeba sobie uświadomić przy nerwicy to to, że niestety lubi wracać i to pod różnymi postaciami. Ja przeszłam najcięższą postać wiele, wiele lat temu: nerwica lękowa, natręctw, agorafobia, hipochondryczna. Było ze mną naprawdę bardzo źle, ale stwierdziłam, że będę mocna i nie dam się temu dziadostwu. Leczyłam się pół roku i udało mi się z tego wyjść (oczywiście tylko dzięki psychoterapii i lekom).

 

Mówię pod różnymi postaciami, ponieważ raz można mieć nerwicę natręctw, a np. za rok hipochondrię. U mnie był cały pakiet na raz :smile: . Najważniejszym jest poznanie swoich emocji i ciała i "wyłapanie" momentu, gdy TO się zbliża. Ja się nauczyłam i potrafię kontrolować. Nie byłoby to możliwe bez terapii. Śmiem twierdzić, że większość osób, które próbują wyleczyć się same, poniosą klęskę. To tak, jakby ktoś leczył złamanie nogi domowymi sposobami. Nie uda się...

 

Dlatego też przyznam, że irytują mnie osoby pokroju paulag24, które marnują swoje życie, dając się powoli zjadać nerwicy. Nie osiągnęła ona u nich stanu krytycznego, nie osiągnęły one tzw. dna, które natychmiastowo dałyby kopniaka do pójścia do psychiatry. Te "przewlekłe" nerwice zjadają je powoli, delektując się głupotą osoby, która znosi nerwicę, karmi ją i tak naprawdę nie robi nic, by się jej pozbyć. Osoba taka jak paulag24 nie wie, że dla czytaczy jest śmieszna, infantylna i zapatrzona w siebie. Ta dziewczyna święcie wierzy w to, że ma raka, ostatnio wymacała sobie bolącą kość (hmm...). Niestety nijak nie można jej przekonać do poddania się właściwej terapii.

 

Przyznam, że nie rozumiem takich ludzi. Ja zrobiłabym wszystko by normalnie żyć i funkcjonować. Jak myślicie, dlaczego ci ludzie nie leczą się? Wstydzą się, boją, czy nie potrafią sobie zdać sprawy z tego, na co naprawdę chorują?

 

Podsumowując - życzę wszystkim wam, którzy się miotacie, szukacie kolejnych raków, chorób, itp. żebyście w końcu poczłapali po pomoc tam, gdzie tej pomocy wam udzielą lekarze kompetentni do waszej przypadłości i gdzie będziecie mieć szansę na wyzdrowienie. A wyzdrowieć można, jak widać na moim, załączonym obrazku.

 

Naprawdę, szkoda życie na nerwicę, nie pozwólcie, by rządziła waszym życiem!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To, co trzeba sobie uświadomić przy nerwicy to to, że niestety lubi wracać i to pod różnymi postaciami. Ja przeszłam najcięższą postać wiele, wiele lat temu: nerwica lękowa, natręctw, agorafobia, hipochondryczna. Było ze mną naprawdę bardzo źle, ale stwierdziłam, że będę mocna i nie dam się temu dziadostwu. Leczyłam się pół roku i udało mi się z tego wyjść (oczywiście tylko dzięki psychoterapii i lekom).

 

Mówię pod różnymi postaciami, ponieważ raz można mieć nerwicę natręctw, a np. za rok hipochondrię. U mnie był cały pakiet na raz :smile: . Najważniejszym jest poznanie swoich emocji i ciała i "wyłapanie" momentu, gdy TO się zbliża. Ja się nauczyłam i potrafię kontrolować. Nie byłoby to możliwe bez terapii. Śmiem twierdzić, że większość osób, które próbują wyleczyć się same, poniosą klęskę. To tak, jakby ktoś leczył złamanie nogi domowymi sposobami. Nie uda się...

 

Dlatego też przyznam, że irytują mnie osoby pokroju paulag24, które marnują swoje życie, dając się powoli zjadać nerwicy. Nie osiągnęła ona u nich stanu krytycznego, nie osiągnęły one tzw. dna, które natychmiastowo dałyby kopniaka do pójścia do psychiatry. Te "przewlekłe" nerwice zjadają je powoli, delektując się głupotą osoby, która znosi nerwicę, karmi ją i tak naprawdę nie robi nic, by się jej pozbyć. Osoba taka jak paulag24 nie wie, że dla czytaczy jest śmieszna, infantylna i zapatrzona w siebie. Ta dziewczyna święcie wierzy w to, że ma raka, ostatnio wymacała sobie bolącą kość (hmm...). Niestety nijak nie można jej przekonać do poddania się właściwej terapii.

 

Przyznam, że nie rozumiem takich ludzi. Ja zrobiłabym wszystko by normalnie żyć i funkcjonować. Jak myślicie, dlaczego ci ludzie nie leczą się? Wstydzą się, boją, czy nie potrafią sobie zdać sprawy z tego, na co naprawdę chorują?

 

Podsumowując - życzę wszystkim wam, którzy się miotacie, szukacie kolejnych raków, chorób, itp. żebyście w końcu poczłapali po pomoc tam, gdzie tej pomocy wam udzielą lekarze kompetentni do waszej przypadłości i gdzie będziecie mieć szansę na wyzdrowienie. A wyzdrowieć można, jak widać na moim, załączonym obrazku.

 

Naprawdę, szkoda życie na nerwicę, nie pozwólcie, by rządziła waszym życiem!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwica to tak naprawde ciągła walka z samym sobą. Przynajmniej tak jest w moim przypadku. Musze sie ciągle pilnowac zeby nie popłynąc znowu w ten paniczny lęk, strach, grzebanie w necie, obsesyjne macanie i oglądanie swojego ciała. Bardzo sie pilnuje, a internet kusi, oj kusi... Ale dobrze wiem jak sie konczy w moim przypadku czytanie o objawach chorób wiec za wszelka cene tego nie robie. Narazie sie udaje i mam nadzieje ze tak zostanie. [...].Bardzo wazne jest to zeby sie niepoddawac, zeby szukac pomocy wszędzie gdzie sie da. Ja straciłam 2 lata swojego życia. Jestem młoda, mam męża, rodzine, powinnam byc szczęsliwa. Trzeba o siebie zawalczyc bo nikt za nas tego nie zrobi. Jest to trudne, cholernie trudne, ale warto :smile:

 

anka00, ale widać ciągle coś robisz, żeby jednak wyjść z tego. Walczysz. Starasz się. Widzisz sens. To się liczy. Wiadomo, że każdy hipochondryk (na czele ze mną) ma jakieś chwile słabości i potrafi popaść w desperackie poszukiwania chorób u siebie, ale jednak większość z nas chce to zmienić i jest świadoma, że to hipochondria.

 

-- 05 mar 2013, 00:29 --

 

To, co trzeba sobie uświadomić przy nerwicy to to, że niestety lubi wracać i to pod różnymi postaciami. Ja przeszłam najcięższą postać wiele, wiele lat temu: nerwica lękowa, natręctw, agorafobia, hipochondryczna. Było ze mną naprawdę bardzo źle, ale stwierdziłam, że będę mocna i nie dam się temu dziadostwu. Leczyłam się pół roku i udało mi się z tego wyjść (oczywiście tylko dzięki psychoterapii i lekom).

 

No właśnie: walczyłaś, leczyłaś się i na razie wygrałaś :great:

 

Ja na razie nie wiem jakim cudem zwalczyłam w sobie urojenia. Tak mnie to zmęczyło, że chyba mózgownica sama się tego pozbyła. I koniec. Nie mam ataków lęku, skoków ciśnienia, paniki, nie szukam chorób (w ogóle !!!!) i czuję się zdrowa :lol:

 

Ale jak napisałaś, jestem absolutnie świadoma tego, że ta podstępna choroba lubi powracać. Tego się trzymam, to znaczy wrócić jej nie pozwolę :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwica to tak naprawde ciągła walka z samym sobą. Przynajmniej tak jest w moim przypadku. Musze sie ciągle pilnowac zeby nie popłynąc znowu w ten paniczny lęk, strach, grzebanie w necie, obsesyjne macanie i oglądanie swojego ciała. Bardzo sie pilnuje, a internet kusi, oj kusi... Ale dobrze wiem jak sie konczy w moim przypadku czytanie o objawach chorób wiec za wszelka cene tego nie robie. Narazie sie udaje i mam nadzieje ze tak zostanie. [...].Bardzo wazne jest to zeby sie niepoddawac, zeby szukac pomocy wszędzie gdzie sie da. Ja straciłam 2 lata swojego życia. Jestem młoda, mam męża, rodzine, powinnam byc szczęsliwa. Trzeba o siebie zawalczyc bo nikt za nas tego nie zrobi. Jest to trudne, cholernie trudne, ale warto :smile:

 

anka00, ale widać ciągle coś robisz, żeby jednak wyjść z tego. Walczysz. Starasz się. Widzisz sens. To się liczy. Wiadomo, że każdy hipochondryk (na czele ze mną) ma jakieś chwile słabości i potrafi popaść w desperackie poszukiwania chorób u siebie, ale jednak większość z nas chce to zmienić i jest świadoma, że to hipochondria.

 

-- 05 mar 2013, 00:29 --

 

To, co trzeba sobie uświadomić przy nerwicy to to, że niestety lubi wracać i to pod różnymi postaciami. Ja przeszłam najcięższą postać wiele, wiele lat temu: nerwica lękowa, natręctw, agorafobia, hipochondryczna. Było ze mną naprawdę bardzo źle, ale stwierdziłam, że będę mocna i nie dam się temu dziadostwu. Leczyłam się pół roku i udało mi się z tego wyjść (oczywiście tylko dzięki psychoterapii i lekom).

 

No właśnie: walczyłaś, leczyłaś się i na razie wygrałaś :great:

 

Ja na razie nie wiem jakim cudem zwalczyłam w sobie urojenia. Tak mnie to zmęczyło, że chyba mózgownica sama się tego pozbyła. I koniec. Nie mam ataków lęku, skoków ciśnienia, paniki, nie szukam chorób (w ogóle !!!!) i czuję się zdrowa :lol:

 

Ale jak napisałaś, jestem absolutnie świadoma tego, że ta podstępna choroba lubi powracać. Tego się trzymam, to znaczy wrócić jej nie pozwolę :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czapla to pawda robie cos zeby z tego wyjsc, nie poddaje sie, walcze. Ale wydaje mi sie ze u mnie te lęki ustapiły bo pojawiło sie cos innego. Tzn jest mi strasznie przykro, smutno i ciężko bo od roku nie moge zajsc w ciąże. Mam PCO i niedoczynnosc tarczycy, lecze sie, jestem pod stałą kontrolą lekarzy i dupa. Ciązy jak nie było tak nie ma. Wylałam juz chyba moze łez

Teraz powoli odzyskuję spokój. Zaczynam życ normalnie. Szukam sobie celów innych niz ciąża zeby wkoło nie myslec i nie wpasc w depresje.

Dookoła wszyscy zachodzą w ciąże mają dzieci, ciągle dowiaduje sie o ciążach swoich koleżanek. To boli jak cholera. Ten temat tez przerabiałam juz z psychologiem ale niewiele pomogło. Musze sama sobie z tym radzic. Mój mąż ma inne podejscie, inny charakter, jest pełen nadziei i pozytywnych mysli... i całe szczęście.

Słuchajcie moze wpisujcie jakies swoje sposoby na radzenie sobie z tymi trudnymi chwilami, lękami itp

Ja np zaczęłam haftowac, moze to głupie ale mnie bardzo uspokaja, lubie tez rozmawiac z ludzmi, żartować. Takim moim sposobem są tez czasem gry komputerowe. Jakies zwykłe proste gierki, nic skomplikowanego ale wtedy skupiam sie na czyms innym niż strach, ból . Bardzo lubie czytac. Ogólnie jak jestem czyms zajęta to czuje sie o niebo lepiej. No i oczywiscie jak juz sie ogarne ze swoim lękiem, uspokoje to nie ma nic bardziej odstresowującego i rozluźniającego jak sex z mężem :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czapla to pawda robie cos zeby z tego wyjsc, nie poddaje sie, walcze. Ale wydaje mi sie ze u mnie te lęki ustapiły bo pojawiło sie cos innego. Tzn jest mi strasznie przykro, smutno i ciężko bo od roku nie moge zajsc w ciąże. Mam PCO i niedoczynnosc tarczycy, lecze sie, jestem pod stałą kontrolą lekarzy i dupa. Ciązy jak nie było tak nie ma. Wylałam juz chyba moze łez

Teraz powoli odzyskuję spokój. Zaczynam życ normalnie. Szukam sobie celów innych niz ciąża zeby wkoło nie myslec i nie wpasc w depresje.

Dookoła wszyscy zachodzą w ciąże mają dzieci, ciągle dowiaduje sie o ciążach swoich koleżanek. To boli jak cholera. Ten temat tez przerabiałam juz z psychologiem ale niewiele pomogło. Musze sama sobie z tym radzic. Mój mąż ma inne podejscie, inny charakter, jest pełen nadziei i pozytywnych mysli... i całe szczęście.

Słuchajcie moze wpisujcie jakies swoje sposoby na radzenie sobie z tymi trudnymi chwilami, lękami itp

Ja np zaczęłam haftowac, moze to głupie ale mnie bardzo uspokaja, lubie tez rozmawiac z ludzmi, żartować. Takim moim sposobem są tez czasem gry komputerowe. Jakies zwykłe proste gierki, nic skomplikowanego ale wtedy skupiam sie na czyms innym niż strach, ból . Bardzo lubie czytac. Ogólnie jak jestem czyms zajęta to czuje sie o niebo lepiej. No i oczywiscie jak juz sie ogarne ze swoim lękiem, uspokoje to nie ma nic bardziej odstresowującego i rozluźniającego jak sex z mężem :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no i mam problem:(( tarczyca unormowana, hormony ok a od pol roku nie mam okresu. obecnie biore luteine na wywolanie:( w dodatku pdczas USG lekarka stwierdzila powiekszenie jajnika:(( martwie sie:( sila powstrzymuje sie od czytania dlaczego on moze byc powiekszony :why::why: pomożcie bo mysle o najgorszym :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no i mam problem:(( tarczyca unormowana, hormony ok a od pol roku nie mam okresu. obecnie biore luteine na wywolanie:( w dodatku pdczas USG lekarka stwierdzila powiekszenie jajnika:(( martwie sie:( sila powstrzymuje sie od czytania dlaczego on moze byc powiekszony :why::why: pomożcie bo mysle o najgorszym :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od kilku dni znów szaleję :-( Jeraha ja mam podobnie, tarczyca przebadana, hormony ok, a kazdą miesiączkę musze wywoływać... zaczynam mieć juz dość, a ty prolaktynę masz w normie? Ja też walczę, ale na razie sama, było w miarę dobrze, funkcjonowałam, ale od dwóch, trzech dni odryłam nowość... na szyi w okolicy potylicy mam wyraźnie powiększony węzeł, boli mnie przy dptyku i jak poruszam szyją w tamtą stronę. Mąż mi macał, ale potem dostałam opr od niego, bo nic nie czuł, a ja wyrażnie czuję, ze ten węzeł ma około 10 mm, najgorsze, ze boli i ciągle go macam, inne węzły ok. Nie jestem przeziębiona, nie czuję się źle i po prostu nie mam pojęcia co to takiego. Jeden dzień wytrzymałam, ale w końcu dopadłam googla, choć delikatnie. Potem stwierdziłam, ze lepiej tu napisze, wiele z was miało schizę na węzły, czy moje objawy moga niepokoić? nie chcę już grzebac i czytać, a tak jak ktoś już tu kiedyś napisał (chyba czapla), ze kiedyś trzeba sobie powiedzieć dosć z lekarzami, bo nic to nie daje, jest poprawa na moment, ale najgorsze, ze przez takie pójście do lekarza poddajemy się, znów przegrywamy. Macam się nieustannie, a jak się nie macam to myślę, ale musze sobie dac z tym radę :-( Nie wiem czy ma to coś wspólnego, ale najpierw w miejscu węzła miałam dużego pryszcza, którego maż mi wycisnął, teraz już go nie ma a za to jest ten węzeł, nie potrafię go jakoś przesunąć, ale czuję, ze jest dość elastyczny. Czytałam kiedyś, ze nowotworowe węzły nie bolą i powiekszają się w parach a nie pojedynczo...sama nie wiem...

Aniu ja też lubię czytać, ale niestety w moich nawrotach nerwicy nie potrafię się na niczym skupić, jedyne co mi pomaga, to jakieś fizyczne zajęcie, sport, jak sprzątam itd. Aniu zastanawiałaś się kiedyś, zeby trochę ponadużywać alkoholu? tzn. na weekendy popijać sobie wieczorami i wtedy próbowac z produkcją dzidziusia, oczywiście wszystko kontrolowane, zeby nie popaść w alkoholizm, ale znacznie by cię to rozluźniło. A poza tym pisałam ci kiedyś, ze powinniście gdzieś wyjechać i zabalować, ja tak zaszłam w ciaże z dwójką moich dzieci. Gorąco, drinki, nie miałam kiedy myśleć, ze coś pójdzie nie tak. Może trochę oryginalna metoda, ale Tobie potrzeba luzu, tak uważam.

Czapla bardzo mi przykro z powodu dzidziusia :-(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od kilku dni znów szaleję :-( Jeraha ja mam podobnie, tarczyca przebadana, hormony ok, a kazdą miesiączkę musze wywoływać... zaczynam mieć juz dość, a ty prolaktynę masz w normie? Ja też walczę, ale na razie sama, było w miarę dobrze, funkcjonowałam, ale od dwóch, trzech dni odryłam nowość... na szyi w okolicy potylicy mam wyraźnie powiększony węzeł, boli mnie przy dptyku i jak poruszam szyją w tamtą stronę. Mąż mi macał, ale potem dostałam opr od niego, bo nic nie czuł, a ja wyrażnie czuję, ze ten węzeł ma około 10 mm, najgorsze, ze boli i ciągle go macam, inne węzły ok. Nie jestem przeziębiona, nie czuję się źle i po prostu nie mam pojęcia co to takiego. Jeden dzień wytrzymałam, ale w końcu dopadłam googla, choć delikatnie. Potem stwierdziłam, ze lepiej tu napisze, wiele z was miało schizę na węzły, czy moje objawy moga niepokoić? nie chcę już grzebac i czytać, a tak jak ktoś już tu kiedyś napisał (chyba czapla), ze kiedyś trzeba sobie powiedzieć dosć z lekarzami, bo nic to nie daje, jest poprawa na moment, ale najgorsze, ze przez takie pójście do lekarza poddajemy się, znów przegrywamy. Macam się nieustannie, a jak się nie macam to myślę, ale musze sobie dac z tym radę :-( Nie wiem czy ma to coś wspólnego, ale najpierw w miejscu węzła miałam dużego pryszcza, którego maż mi wycisnął, teraz już go nie ma a za to jest ten węzeł, nie potrafię go jakoś przesunąć, ale czuję, ze jest dość elastyczny. Czytałam kiedyś, ze nowotworowe węzły nie bolą i powiekszają się w parach a nie pojedynczo...sama nie wiem...

Aniu ja też lubię czytać, ale niestety w moich nawrotach nerwicy nie potrafię się na niczym skupić, jedyne co mi pomaga, to jakieś fizyczne zajęcie, sport, jak sprzątam itd. Aniu zastanawiałaś się kiedyś, zeby trochę ponadużywać alkoholu? tzn. na weekendy popijać sobie wieczorami i wtedy próbowac z produkcją dzidziusia, oczywiście wszystko kontrolowane, zeby nie popaść w alkoholizm, ale znacznie by cię to rozluźniło. A poza tym pisałam ci kiedyś, ze powinniście gdzieś wyjechać i zabalować, ja tak zaszłam w ciaże z dwójką moich dzieci. Gorąco, drinki, nie miałam kiedy myśleć, ze coś pójdzie nie tak. Może trochę oryginalna metoda, ale Tobie potrzeba luzu, tak uważam.

Czapla bardzo mi przykro z powodu dzidziusia :-(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie jesli chodzi o choroby jest naprawde super! Duzo sie modliłam i chyba mnie wkoncu tam na górze mieli dosc i dla świetego spokoju spełnili moje prośby :D

Mam nadzieje ze juz tak zostanie i ze nie mówie tego w złą godzine.

jovana80 oj z węzłami to ja miałam niezłe jazdy. Do tej pory mam kilka wyczuwalnych na szyi ale sie tym juz nieprzejmuje. Swego czasu przewaliłam cały internet i różne fora onkologiczne.

Latałam po lekarzach. Szłam do jednego, który mówił ze on tu nic nie widzi niepokojącego, a ja to wyraźnie czułam wiec na drugi dzien szłam do nastepnego. Istna paranoja. Jesli cie cos niepokoi to idz do lekarza, ale bez paniki. Węzły powiekszają mi sie np przy każdym przeziębieniu.

Z tym alkoholem to próbowałam, ale przy lekach które przyjmuje moge wypic naprawde niewielkie ilości bo potem źle sie czuje. Tzn nie jestem nawet lekko wstawiona a juz robi mi sie niedobrze. Ale jedna lampka czerwonego winka albo 2 lub 3 kieliszki wódki są jak najbardziej ok. Jezeli chodzi o wyjazdy to nie mozemy sobie na to pożwolic z powodu pracy mojego męża no i braku kasy. Ostatnio bylismy w styczniu w górach, ale nie trafilismy w tym czasie na owulacje.

To prawda że brakuje luzu zarówno mi jak i mojemu mężowi. Mamy ostatnio same stresy. Ale w ten weekend szykują sie dwie imprezy. Jedna w piatek a druga w sobote, wiec sie odstresujemy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie jesli chodzi o choroby jest naprawde super! Duzo sie modliłam i chyba mnie wkoncu tam na górze mieli dosc i dla świetego spokoju spełnili moje prośby :D

Mam nadzieje ze juz tak zostanie i ze nie mówie tego w złą godzine.

jovana80 oj z węzłami to ja miałam niezłe jazdy. Do tej pory mam kilka wyczuwalnych na szyi ale sie tym juz nieprzejmuje. Swego czasu przewaliłam cały internet i różne fora onkologiczne.

Latałam po lekarzach. Szłam do jednego, który mówił ze on tu nic nie widzi niepokojącego, a ja to wyraźnie czułam wiec na drugi dzien szłam do nastepnego. Istna paranoja. Jesli cie cos niepokoi to idz do lekarza, ale bez paniki. Węzły powiekszają mi sie np przy każdym przeziębieniu.

Z tym alkoholem to próbowałam, ale przy lekach które przyjmuje moge wypic naprawde niewielkie ilości bo potem źle sie czuje. Tzn nie jestem nawet lekko wstawiona a juz robi mi sie niedobrze. Ale jedna lampka czerwonego winka albo 2 lub 3 kieliszki wódki są jak najbardziej ok. Jezeli chodzi o wyjazdy to nie mozemy sobie na to pożwolic z powodu pracy mojego męża no i braku kasy. Ostatnio bylismy w styczniu w górach, ale nie trafilismy w tym czasie na owulacje.

To prawda że brakuje luzu zarówno mi jak i mojemu mężowi. Mamy ostatnio same stresy. Ale w ten weekend szykują sie dwie imprezy. Jedna w piatek a druga w sobote, wiec sie odstresujemy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×