Skocz do zawartości
Nerwica.com

AGORAFOBIA - lęk przed opuszczaniem "czterech ścian".


Picasso

Rekomendowane odpowiedzi

Nevada zadzwoń, umów się przez telefon a potem poproś kogoś, by Ci w trakcie wizyty towarzyszył. Nie ma na co czekać, bo lęki mogą się pogłębić. Jak sam zauważyłeś już nawet boisz się pozostawania w domu, który powinien być Twoim azylem jak u każdego agorafobika.

 

Ja dzisiaj wyszłam na miasto do urzędu jedynie na chwilę. Mały postęp zrobiłam, bo ruszyłam się z domu, ale jakoś nie potrafię się z tego cieszyć :cry:

 

A propos - też jestem ciekawa, czy agora jest dziedziczna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie w rodzinie jestem 3 osobą która cierpi na agorafobię.

 

mgielka86 świetnie że wyszłaś z domu! Następnego dnia idz znowu w to miejsce i jeszcze kawałek dalej.

Ja zauważyłam że jak do jakiegoś miejsca chodzę bardzo często to w końcu staje się dla mnie bezpieczne. Na razie dużo takich nie ma miejsc ale zaczynam od jakiegoś czasu codziennie jezdzic w jedno i lęki mi minęły. (Mam np miejsca które znam,mogę w razie czego się tam schować,przeczekać)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie w rodzinie jestem 3 osobą która cierpi na agorafobię.

 

mgielka86 świetnie że wyszłaś z domu! Następnego dnia idz znowu w to miejsce i jeszcze kawałek dalej.

Ja zauważyłam że jak do jakiegoś miejsca chodzę bardzo często to w końcu staje się dla mnie bezpieczne. Na razie dużo takich nie ma miejsc ale zaczynam od jakiegoś czasu codziennie jezdzic w jedno i lęki mi minęły. (Mam np miejsca które znam,mogę w razie czego się tam schować,przeczekać)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie w rodzinie jestem 3 osobą która cierpi na agorafobię.

 

mgielka86 świetnie że wyszłaś z domu! Następnego dnia idz znowu w to miejsce i jeszcze kawałek dalej.

Ja zauważyłam że jak do jakiegoś miejsca chodzę bardzo często to w końcu staje się dla mnie bezpieczne. Na razie dużo takich nie ma miejsc ale zaczynam od jakiegoś czasu codziennie jezdzic w jedno i lęki mi minęły. (Mam np miejsca które znam,mogę w razie czego się tam schować,przeczekać)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja miałam identyczną sytuację jak Nevada. Mój chłopak rano wychodził do pracy, a ja już czułam, że za chwilę będę sama i zaczną mi się lęki. Nie mogłam znaleźć pracy, bo musiałabym wyjść z domu, a w domu też się bałam siedzieć. W pewnym momencie bałam już się iść na najbliższą pocztę czy do sklepu. Siedząc w domu z kolei miałam zawroty głowy i wrażenie, że osunę się na ziemię i nie będzie nikogo, kto mógłby mi pomóc. To rozwijało się 2 lata. Przeczytałam gdzieś, że to co robię, nazywa się "strategią ucieczki" i może tylko pogłębić lęki, to jest tak, że mój mózg koduje sobie, że na przykład sklep to miejsce niebezpieczne, a ja nie próbuję go tego oduczyć, tylko uciekam potwierdzając tym samym "jego wersję" ;) . Wyszłam z domu. Będąc w sklepie, miałam już taki lęk, że chciałam zwiać. Nie zwiałam i nic się nie stało. To były takie malutkie sukcesy, ale dały mi nadzieję. Później jak byłam odwiedzić rodziców, to strasznie się wkurzyłam, bo stwierdzili, że to nienormalne, że nie mogę sama jeździć autobusem i że wymyślam. To wkurzenie, dało mi takiego kopa, że wyszłam od nich i stwierdziłam, że najwyżej umrę w tym autobusie, ale dłużej z nimi nie będę siedzieć. Wróciłam do domu. Nie umarłam :) Pomyślałam sobie tak "ciągle boję się, że umrę i nie umieram.. skoro jeszcze żyję, to nie będę życia marnować". Po tej akcji z autobusem, zaczęłam chodzić wszędzie, korzystać z komunikacji itd. Cudowne uzdrowienie? Nie, gdyż lęki czasem były straszne. Radość też była. Jednak chodzi o to, że trzeba wychodzić. Teraz mogę stwierdzić, że moje lęki zmniejszyły się na tyle, że mogę prowadzić normalne życie. W gorsze dni biorę ziółka na wyciszenie i więcej walczę z lękiem. To prawda, że jak się jest kilka razy w danym miejscu i nic się nie stanie, to staje się ono bezpieczne. Znalazłam pracę i nie boję się do niej chodzić. Życie mnie cieszy. Mam mnóstwo myśli, które mi pomogły, chciałabym się wszystkimi podzielić, niestety się nie da. Może powiem tak: moje życie dzięki tym lękom stało się lepsze. Brzmi paradoksalnie, ale teraz jestem bardziej szczęśliwa i samodzielna niż kiedyś, gdy byłam zdrowa, więc warto walczyć :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja miałam identyczną sytuację jak Nevada. Mój chłopak rano wychodził do pracy, a ja już czułam, że za chwilę będę sama i zaczną mi się lęki. Nie mogłam znaleźć pracy, bo musiałabym wyjść z domu, a w domu też się bałam siedzieć. W pewnym momencie bałam już się iść na najbliższą pocztę czy do sklepu. Siedząc w domu z kolei miałam zawroty głowy i wrażenie, że osunę się na ziemię i nie będzie nikogo, kto mógłby mi pomóc. To rozwijało się 2 lata. Przeczytałam gdzieś, że to co robię, nazywa się "strategią ucieczki" i może tylko pogłębić lęki, to jest tak, że mój mózg koduje sobie, że na przykład sklep to miejsce niebezpieczne, a ja nie próbuję go tego oduczyć, tylko uciekam potwierdzając tym samym "jego wersję" ;) . Wyszłam z domu. Będąc w sklepie, miałam już taki lęk, że chciałam zwiać. Nie zwiałam i nic się nie stało. To były takie malutkie sukcesy, ale dały mi nadzieję. Później jak byłam odwiedzić rodziców, to strasznie się wkurzyłam, bo stwierdzili, że to nienormalne, że nie mogę sama jeździć autobusem i że wymyślam. To wkurzenie, dało mi takiego kopa, że wyszłam od nich i stwierdziłam, że najwyżej umrę w tym autobusie, ale dłużej z nimi nie będę siedzieć. Wróciłam do domu. Nie umarłam :) Pomyślałam sobie tak "ciągle boję się, że umrę i nie umieram.. skoro jeszcze żyję, to nie będę życia marnować". Po tej akcji z autobusem, zaczęłam chodzić wszędzie, korzystać z komunikacji itd. Cudowne uzdrowienie? Nie, gdyż lęki czasem były straszne. Radość też była. Jednak chodzi o to, że trzeba wychodzić. Teraz mogę stwierdzić, że moje lęki zmniejszyły się na tyle, że mogę prowadzić normalne życie. W gorsze dni biorę ziółka na wyciszenie i więcej walczę z lękiem. To prawda, że jak się jest kilka razy w danym miejscu i nic się nie stanie, to staje się ono bezpieczne. Znalazłam pracę i nie boję się do niej chodzić. Życie mnie cieszy. Mam mnóstwo myśli, które mi pomogły, chciałabym się wszystkimi podzielić, niestety się nie da. Może powiem tak: moje życie dzięki tym lękom stało się lepsze. Brzmi paradoksalnie, ale teraz jestem bardziej szczęśliwa i samodzielna niż kiedyś, gdy byłam zdrowa, więc warto walczyć :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja miałam identyczną sytuację jak Nevada. Mój chłopak rano wychodził do pracy, a ja już czułam, że za chwilę będę sama i zaczną mi się lęki. Nie mogłam znaleźć pracy, bo musiałabym wyjść z domu, a w domu też się bałam siedzieć. W pewnym momencie bałam już się iść na najbliższą pocztę czy do sklepu. Siedząc w domu z kolei miałam zawroty głowy i wrażenie, że osunę się na ziemię i nie będzie nikogo, kto mógłby mi pomóc. To rozwijało się 2 lata. Przeczytałam gdzieś, że to co robię, nazywa się "strategią ucieczki" i może tylko pogłębić lęki, to jest tak, że mój mózg koduje sobie, że na przykład sklep to miejsce niebezpieczne, a ja nie próbuję go tego oduczyć, tylko uciekam potwierdzając tym samym "jego wersję" ;) . Wyszłam z domu. Będąc w sklepie, miałam już taki lęk, że chciałam zwiać. Nie zwiałam i nic się nie stało. To były takie malutkie sukcesy, ale dały mi nadzieję. Później jak byłam odwiedzić rodziców, to strasznie się wkurzyłam, bo stwierdzili, że to nienormalne, że nie mogę sama jeździć autobusem i że wymyślam. To wkurzenie, dało mi takiego kopa, że wyszłam od nich i stwierdziłam, że najwyżej umrę w tym autobusie, ale dłużej z nimi nie będę siedzieć. Wróciłam do domu. Nie umarłam :) Pomyślałam sobie tak "ciągle boję się, że umrę i nie umieram.. skoro jeszcze żyję, to nie będę życia marnować". Po tej akcji z autobusem, zaczęłam chodzić wszędzie, korzystać z komunikacji itd. Cudowne uzdrowienie? Nie, gdyż lęki czasem były straszne. Radość też była. Jednak chodzi o to, że trzeba wychodzić. Teraz mogę stwierdzić, że moje lęki zmniejszyły się na tyle, że mogę prowadzić normalne życie. W gorsze dni biorę ziółka na wyciszenie i więcej walczę z lękiem. To prawda, że jak się jest kilka razy w danym miejscu i nic się nie stanie, to staje się ono bezpieczne. Znalazłam pracę i nie boję się do niej chodzić. Życie mnie cieszy. Mam mnóstwo myśli, które mi pomogły, chciałabym się wszystkimi podzielić, niestety się nie da. Może powiem tak: moje życie dzięki tym lękom stało się lepsze. Brzmi paradoksalnie, ale teraz jestem bardziej szczęśliwa i samodzielna niż kiedyś, gdy byłam zdrowa, więc warto walczyć :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

karola12 u mnie największy problem to motywacja, a raczej jej brak. Są miejsca, gdzie czuję się dobrze ale i tak ich nie odwiedzam, bo nie chce mi się szykować, wychodzić itp. Zastanawiam się kto ma jeszcze podobnie do mnie. Kurczę nie chce mi się szykować godzinę tylko po to, żeby pochodzić gdzieś przysłowiowe 5 minut. Leniwa się zrobiłam. Może to całe szykowanie czasami nie trwa aż tak długo, ale zanim umyję włosy, wysusze je, wyprostuję, umaluję się i jeszcze w cos ubiorę to już mi się odechciewa wszystkiego. A nie potrafię wyjść na miasto nieuszykowana bo zaraz czuje te spojrzenia na sobie i moje leki pogłębiają się automatycznie. Kiedy jestem "odstrzelona" to czuję się bardziej pewnie.

 

Maja17 wygląda na to, ze mamy podobnie z tą strategią ucieczki. U mnie problemem jest jak juz wspomnialam motywacja ale i ciągłe wymówki. Bo po co iść tam, gdzie mam się czuć źle lub niepewnie. Lepiej takie miejsca omijac szerokim łukiem. Ale podziwiam Cię za Twój upór i chęć walki. Mnie na to nie stać już :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

karola12 u mnie największy problem to motywacja, a raczej jej brak. Są miejsca, gdzie czuję się dobrze ale i tak ich nie odwiedzam, bo nie chce mi się szykować, wychodzić itp. Zastanawiam się kto ma jeszcze podobnie do mnie. Kurczę nie chce mi się szykować godzinę tylko po to, żeby pochodzić gdzieś przysłowiowe 5 minut. Leniwa się zrobiłam. Może to całe szykowanie czasami nie trwa aż tak długo, ale zanim umyję włosy, wysusze je, wyprostuję, umaluję się i jeszcze w cos ubiorę to już mi się odechciewa wszystkiego. A nie potrafię wyjść na miasto nieuszykowana bo zaraz czuje te spojrzenia na sobie i moje leki pogłębiają się automatycznie. Kiedy jestem "odstrzelona" to czuję się bardziej pewnie.

 

Maja17 wygląda na to, ze mamy podobnie z tą strategią ucieczki. U mnie problemem jest jak juz wspomnialam motywacja ale i ciągłe wymówki. Bo po co iść tam, gdzie mam się czuć źle lub niepewnie. Lepiej takie miejsca omijac szerokim łukiem. Ale podziwiam Cię za Twój upór i chęć walki. Mnie na to nie stać już :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

karola12 u mnie największy problem to motywacja, a raczej jej brak. Są miejsca, gdzie czuję się dobrze ale i tak ich nie odwiedzam, bo nie chce mi się szykować, wychodzić itp. Zastanawiam się kto ma jeszcze podobnie do mnie. Kurczę nie chce mi się szykować godzinę tylko po to, żeby pochodzić gdzieś przysłowiowe 5 minut. Leniwa się zrobiłam. Może to całe szykowanie czasami nie trwa aż tak długo, ale zanim umyję włosy, wysusze je, wyprostuję, umaluję się i jeszcze w cos ubiorę to już mi się odechciewa wszystkiego. A nie potrafię wyjść na miasto nieuszykowana bo zaraz czuje te spojrzenia na sobie i moje leki pogłębiają się automatycznie. Kiedy jestem "odstrzelona" to czuję się bardziej pewnie.

 

Maja17 wygląda na to, ze mamy podobnie z tą strategią ucieczki. U mnie problemem jest jak juz wspomnialam motywacja ale i ciągłe wymówki. Bo po co iść tam, gdzie mam się czuć źle lub niepewnie. Lepiej takie miejsca omijac szerokim łukiem. Ale podziwiam Cię za Twój upór i chęć walki. Mnie na to nie stać już :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja czuję że jest coraz lepiej. Chcę znowu iść do pracy .Przez tą chorobę dużo straciłam praktycznie rok z mojego życia. :( Rozwinęła mi się również depresja.

Teraz jak myślę że przez rok czasu siedziałam w domu żadnych wyjść, znajomych pracy - jakbym nie istniała. Płakać mi się chce. Jestem za młoda na takie życie. ! Nie chcę stwierdzić kiedyś że "przespałam życie"

Już w pewnym momencie nie miałam motywacji "umaluje się wyjdę i po co? żeby wrócić za 5 min? To nie ma sensu wychodzić.".. Czekałam chyba na jakiś cud... Jedyne co mnie zmotywowało to , to że chcę wrócić do życie z przed choroby! Chcę cieszyć się życiem,poznawać nowe osoby,miejsca,podróżować,poznać kogoś-zakochać się. Chciałabym założyć rodzinę Siedząc w domu tego wszystkiego nie uda mi się zrealizować. Te wszystkie marzenia są silniejsze od nerwicy! Codziennie wychodzę. Muszę się pochwalić że dziś spędziłam calutki dzień poza domem-w miejscu gdzie byłam pierwszy raz ! :D Mam taką motywację że jutro też wychodzę :D Chyba najlepszym lekarstwem jest znalezienie priorytetów,celów, spełnienie marzeń... Nie wiem dlaczego dopiero teraz to wszystko sobie uświadomiłam. Może ten rok spędzony w domu i samotności był na coś potrzebny :roll:

 

-- 16 lut 2013, 02:41 --

 

mgielka86 mam tak samo wychodząc z domu nie wyszykowana (nie umalowana, brzydko ubrana) czuje się fatalnie. Wszystkie lęki się nasilają. Do tego myślę że wszyscy patrzą się na mnie i krytykują mnie.

Mam pewne swoje przyzwyczajenia,bezpieczne rzeczy bez których jak nie wyjdę to jestem pewna że dostanę napadu paniki lub zemdleje. Np nie wezmę napoju ze sobą. Odrazu panikuje wtedy "na pewno stracę przytomność" Czy jak właśnie założe cokolwiek np pomięte ubrania "wszyscy się na mnie patrzą" Tego nie oducze się i zabieram ze sobą zawsze rzeczy które uważam że mi pomogą. Jak jestem wyszykowana mam wszystko co potrzebne włączam muzykę i żadnych katastroficznych myśli nie mam :D Wiem że to może wydawać się śmieszne -dorosła osoba która np zapomni napoju czy tel- panikuje. :shock: ale tak to już jest z agorafobią niestety :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja czuję że jest coraz lepiej. Chcę znowu iść do pracy .Przez tą chorobę dużo straciłam praktycznie rok z mojego życia. :( Rozwinęła mi się również depresja.

Teraz jak myślę że przez rok czasu siedziałam w domu żadnych wyjść, znajomych pracy - jakbym nie istniała. Płakać mi się chce. Jestem za młoda na takie życie. ! Nie chcę stwierdzić kiedyś że "przespałam życie"

Już w pewnym momencie nie miałam motywacji "umaluje się wyjdę i po co? żeby wrócić za 5 min? To nie ma sensu wychodzić.".. Czekałam chyba na jakiś cud... Jedyne co mnie zmotywowało to , to że chcę wrócić do życie z przed choroby! Chcę cieszyć się życiem,poznawać nowe osoby,miejsca,podróżować,poznać kogoś-zakochać się. Chciałabym założyć rodzinę Siedząc w domu tego wszystkiego nie uda mi się zrealizować. Te wszystkie marzenia są silniejsze od nerwicy! Codziennie wychodzę. Muszę się pochwalić że dziś spędziłam calutki dzień poza domem-w miejscu gdzie byłam pierwszy raz ! :D Mam taką motywację że jutro też wychodzę :D Chyba najlepszym lekarstwem jest znalezienie priorytetów,celów, spełnienie marzeń... Nie wiem dlaczego dopiero teraz to wszystko sobie uświadomiłam. Może ten rok spędzony w domu i samotności był na coś potrzebny :roll:

 

-- 16 lut 2013, 02:41 --

 

mgielka86 mam tak samo wychodząc z domu nie wyszykowana (nie umalowana, brzydko ubrana) czuje się fatalnie. Wszystkie lęki się nasilają. Do tego myślę że wszyscy patrzą się na mnie i krytykują mnie.

Mam pewne swoje przyzwyczajenia,bezpieczne rzeczy bez których jak nie wyjdę to jestem pewna że dostanę napadu paniki lub zemdleje. Np nie wezmę napoju ze sobą. Odrazu panikuje wtedy "na pewno stracę przytomność" Czy jak właśnie założe cokolwiek np pomięte ubrania "wszyscy się na mnie patrzą" Tego nie oducze się i zabieram ze sobą zawsze rzeczy które uważam że mi pomogą. Jak jestem wyszykowana mam wszystko co potrzebne włączam muzykę i żadnych katastroficznych myśli nie mam :D Wiem że to może wydawać się śmieszne -dorosła osoba która np zapomni napoju czy tel- panikuje. :shock: ale tak to już jest z agorafobią niestety :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja czuję że jest coraz lepiej. Chcę znowu iść do pracy .Przez tą chorobę dużo straciłam praktycznie rok z mojego życia. :( Rozwinęła mi się również depresja.

Teraz jak myślę że przez rok czasu siedziałam w domu żadnych wyjść, znajomych pracy - jakbym nie istniała. Płakać mi się chce. Jestem za młoda na takie życie. ! Nie chcę stwierdzić kiedyś że "przespałam życie"

Już w pewnym momencie nie miałam motywacji "umaluje się wyjdę i po co? żeby wrócić za 5 min? To nie ma sensu wychodzić.".. Czekałam chyba na jakiś cud... Jedyne co mnie zmotywowało to , to że chcę wrócić do życie z przed choroby! Chcę cieszyć się życiem,poznawać nowe osoby,miejsca,podróżować,poznać kogoś-zakochać się. Chciałabym założyć rodzinę Siedząc w domu tego wszystkiego nie uda mi się zrealizować. Te wszystkie marzenia są silniejsze od nerwicy! Codziennie wychodzę. Muszę się pochwalić że dziś spędziłam calutki dzień poza domem-w miejscu gdzie byłam pierwszy raz ! :D Mam taką motywację że jutro też wychodzę :D Chyba najlepszym lekarstwem jest znalezienie priorytetów,celów, spełnienie marzeń... Nie wiem dlaczego dopiero teraz to wszystko sobie uświadomiłam. Może ten rok spędzony w domu i samotności był na coś potrzebny :roll:

 

-- 16 lut 2013, 02:41 --

 

mgielka86 mam tak samo wychodząc z domu nie wyszykowana (nie umalowana, brzydko ubrana) czuje się fatalnie. Wszystkie lęki się nasilają. Do tego myślę że wszyscy patrzą się na mnie i krytykują mnie.

Mam pewne swoje przyzwyczajenia,bezpieczne rzeczy bez których jak nie wyjdę to jestem pewna że dostanę napadu paniki lub zemdleje. Np nie wezmę napoju ze sobą. Odrazu panikuje wtedy "na pewno stracę przytomność" Czy jak właśnie założe cokolwiek np pomięte ubrania "wszyscy się na mnie patrzą" Tego nie oducze się i zabieram ze sobą zawsze rzeczy które uważam że mi pomogą. Jak jestem wyszykowana mam wszystko co potrzebne włączam muzykę i żadnych katastroficznych myśli nie mam :D Wiem że to może wydawać się śmieszne -dorosła osoba która np zapomni napoju czy tel- panikuje. :shock: ale tak to już jest z agorafobią niestety :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie moja strategia ucieczki i agorafobia paranoja i fobia społeczna rozwijały się latami. Wolałam na początku z własnej woli zostać w domu, pracę sobie w domu załatwiłam, w pewnym momencie zdałam sobie sprawę z tego że zbudowałam sobie idealną klatkę, jaskinię z której już sama wyjść nie mogę. obecnie nie mam nfz, bo jednym z miejsc do których na stówę wyjść nie wyjdę jest jakikolwiek urząd. na początku to było wygodnictwo, z własnej woli bo tak mi lepiej i wygodniej - przegapiłam moment, w którym momencie stało się to przymusem, a teraz zastanawiam się co dalej.

Heh, piszę z pierwszej osoby. czy to już poddanie się?

te lęki, ten stan w którym jestem nie jest żadnym powodem do dumy, wstydzę się tego. ciężko to komukolwiek wytłumaczyć.

 

Teraz pojechałam do domu rodzinnego - o dziwo te trasy, które dobrze znam nie są aż tak dużym problemem - bo jestem w stanie je zrobić - jak ktoś by się uparł sprawdzić - piszę z innego IP xD żeby zmienić środowisko bo może mi to pomoże choć trochę.

 

Ostatnio z musu wyszłam do Biedronki i myślałam że zwariuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie moja strategia ucieczki i agorafobia paranoja i fobia społeczna rozwijały się latami. Wolałam na początku z własnej woli zostać w domu, pracę sobie w domu załatwiłam, w pewnym momencie zdałam sobie sprawę z tego że zbudowałam sobie idealną klatkę, jaskinię z której już sama wyjść nie mogę. obecnie nie mam nfz, bo jednym z miejsc do których na stówę wyjść nie wyjdę jest jakikolwiek urząd. na początku to było wygodnictwo, z własnej woli bo tak mi lepiej i wygodniej - przegapiłam moment, w którym momencie stało się to przymusem, a teraz zastanawiam się co dalej.

Heh, piszę z pierwszej osoby. czy to już poddanie się?

te lęki, ten stan w którym jestem nie jest żadnym powodem do dumy, wstydzę się tego. ciężko to komukolwiek wytłumaczyć.

 

Teraz pojechałam do domu rodzinnego - o dziwo te trasy, które dobrze znam nie są aż tak dużym problemem - bo jestem w stanie je zrobić - jak ktoś by się uparł sprawdzić - piszę z innego IP xD żeby zmienić środowisko bo może mi to pomoże choć trochę.

 

Ostatnio z musu wyszłam do Biedronki i myślałam że zwariuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie moja strategia ucieczki i agorafobia paranoja i fobia społeczna rozwijały się latami. Wolałam na początku z własnej woli zostać w domu, pracę sobie w domu załatwiłam, w pewnym momencie zdałam sobie sprawę z tego że zbudowałam sobie idealną klatkę, jaskinię z której już sama wyjść nie mogę. obecnie nie mam nfz, bo jednym z miejsc do których na stówę wyjść nie wyjdę jest jakikolwiek urząd. na początku to było wygodnictwo, z własnej woli bo tak mi lepiej i wygodniej - przegapiłam moment, w którym momencie stało się to przymusem, a teraz zastanawiam się co dalej.

Heh, piszę z pierwszej osoby. czy to już poddanie się?

te lęki, ten stan w którym jestem nie jest żadnym powodem do dumy, wstydzę się tego. ciężko to komukolwiek wytłumaczyć.

 

Teraz pojechałam do domu rodzinnego - o dziwo te trasy, które dobrze znam nie są aż tak dużym problemem - bo jestem w stanie je zrobić - jak ktoś by się uparł sprawdzić - piszę z innego IP xD żeby zmienić środowisko bo może mi to pomoże choć trochę.

 

Ostatnio z musu wyszłam do Biedronki i myślałam że zwariuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mgielka86 sądzę, że z tym szykowaniem się do wyjścia, to chyba wszystkie tak trochę mamy. Mój chłopak bierze prysznic, ubiera się i jest gotowy ;) A my to jeszcze włosy, makijaż - wiadomo. Mnie to czasem też zniechęca do wyjścia, ale moja przyjaciółka i moja mama też tak mają, więc to chyba normalne :D

Jeśli chodzi o mój upór, to nie jest tak, że znalazłam w sobie jakieś nadnaturalne siły, ja po prostu nie miałam innego wyjścia. Bardzo bałam się zostawać sama w domu. Z dnia na dzień było gorzej. Doszła do tego, że przez całe 8 godzin trzęsłam się jak galareta i miałam wrażenie, że mój dom się zawali. Normalnie czułam fizycznie jak lecę w dół. W tym paradoksie tkwi sekret, to też była ucieczka, tylko że ucieczka przed siedzeniem w domu. Jedyna ucieczka, która prowadziła w dobrym kierunku, bo teraz już mogę zostawać sama. Nie podziwiaj mnie - podziwiaj siebie i to za najmniejszy sukces.

Przeczytałam w jednej książce, że jest 10 reguł dotyczących lęku. Wbiłam sobie to do głowy i bardzo mi pomogły. Napiszę je tutaj w skrócie, może komuś się przydadzą

1. Lęk i to co się dzieje z naszym ciałem, to NORMALNE reakcje na stres, tyle, że spotęgowane.

2. Nie jest to szkodliwe dla zdrowia (fizycznie mamy takie samo prawdopodobieństwo chorób, co osoby bez lęku).

3. Starajmy się nie wzmacniać tych reakcji myślami, które powodują lęk.

4. Obserwujmy i opisujmy w myślach otoczenie, to co się dzieje naprawdę, skupmy się na tym w sytuacjach lęku.

5. Pozostańmy świadomie w sytuacjach budzących lęk, tak długo aż one nie miną.

6. Obserwujmy aż lęk maleje, aż w końcu sam ustępuje (to możliwe ;) ).

7. Nie unikajcie ŻADNYCH sytuacji związanych z lękiem.

8. Konfrontujcie się z tymi sytuacjami.

9. Bądźcie dumni z najmniejszych nawet sukcesów.

10. W sytuacjach budzących lęk dajcie sobie czas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mgielka86 sądzę, że z tym szykowaniem się do wyjścia, to chyba wszystkie tak trochę mamy. Mój chłopak bierze prysznic, ubiera się i jest gotowy ;) A my to jeszcze włosy, makijaż - wiadomo. Mnie to czasem też zniechęca do wyjścia, ale moja przyjaciółka i moja mama też tak mają, więc to chyba normalne :D

Jeśli chodzi o mój upór, to nie jest tak, że znalazłam w sobie jakieś nadnaturalne siły, ja po prostu nie miałam innego wyjścia. Bardzo bałam się zostawać sama w domu. Z dnia na dzień było gorzej. Doszła do tego, że przez całe 8 godzin trzęsłam się jak galareta i miałam wrażenie, że mój dom się zawali. Normalnie czułam fizycznie jak lecę w dół. W tym paradoksie tkwi sekret, to też była ucieczka, tylko że ucieczka przed siedzeniem w domu. Jedyna ucieczka, która prowadziła w dobrym kierunku, bo teraz już mogę zostawać sama. Nie podziwiaj mnie - podziwiaj siebie i to za najmniejszy sukces.

Przeczytałam w jednej książce, że jest 10 reguł dotyczących lęku. Wbiłam sobie to do głowy i bardzo mi pomogły. Napiszę je tutaj w skrócie, może komuś się przydadzą

1. Lęk i to co się dzieje z naszym ciałem, to NORMALNE reakcje na stres, tyle, że spotęgowane.

2. Nie jest to szkodliwe dla zdrowia (fizycznie mamy takie samo prawdopodobieństwo chorób, co osoby bez lęku).

3. Starajmy się nie wzmacniać tych reakcji myślami, które powodują lęk.

4. Obserwujmy i opisujmy w myślach otoczenie, to co się dzieje naprawdę, skupmy się na tym w sytuacjach lęku.

5. Pozostańmy świadomie w sytuacjach budzących lęk, tak długo aż one nie miną.

6. Obserwujmy aż lęk maleje, aż w końcu sam ustępuje (to możliwe ;) ).

7. Nie unikajcie ŻADNYCH sytuacji związanych z lękiem.

8. Konfrontujcie się z tymi sytuacjami.

9. Bądźcie dumni z najmniejszych nawet sukcesów.

10. W sytuacjach budzących lęk dajcie sobie czas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mgielka86 sądzę, że z tym szykowaniem się do wyjścia, to chyba wszystkie tak trochę mamy. Mój chłopak bierze prysznic, ubiera się i jest gotowy ;) A my to jeszcze włosy, makijaż - wiadomo. Mnie to czasem też zniechęca do wyjścia, ale moja przyjaciółka i moja mama też tak mają, więc to chyba normalne :D

Jeśli chodzi o mój upór, to nie jest tak, że znalazłam w sobie jakieś nadnaturalne siły, ja po prostu nie miałam innego wyjścia. Bardzo bałam się zostawać sama w domu. Z dnia na dzień było gorzej. Doszła do tego, że przez całe 8 godzin trzęsłam się jak galareta i miałam wrażenie, że mój dom się zawali. Normalnie czułam fizycznie jak lecę w dół. W tym paradoksie tkwi sekret, to też była ucieczka, tylko że ucieczka przed siedzeniem w domu. Jedyna ucieczka, która prowadziła w dobrym kierunku, bo teraz już mogę zostawać sama. Nie podziwiaj mnie - podziwiaj siebie i to za najmniejszy sukces.

Przeczytałam w jednej książce, że jest 10 reguł dotyczących lęku. Wbiłam sobie to do głowy i bardzo mi pomogły. Napiszę je tutaj w skrócie, może komuś się przydadzą

1. Lęk i to co się dzieje z naszym ciałem, to NORMALNE reakcje na stres, tyle, że spotęgowane.

2. Nie jest to szkodliwe dla zdrowia (fizycznie mamy takie samo prawdopodobieństwo chorób, co osoby bez lęku).

3. Starajmy się nie wzmacniać tych reakcji myślami, które powodują lęk.

4. Obserwujmy i opisujmy w myślach otoczenie, to co się dzieje naprawdę, skupmy się na tym w sytuacjach lęku.

5. Pozostańmy świadomie w sytuacjach budzących lęk, tak długo aż one nie miną.

6. Obserwujmy aż lęk maleje, aż w końcu sam ustępuje (to możliwe ;) ).

7. Nie unikajcie ŻADNYCH sytuacji związanych z lękiem.

8. Konfrontujcie się z tymi sytuacjami.

9. Bądźcie dumni z najmniejszych nawet sukcesów.

10. W sytuacjach budzących lęk dajcie sobie czas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie ! Siedzę już w domu kilka ładnych lat i z roku na rok jest coraz gorzej,biorę antydepy-aktualnie servenon w dawce 20 mg na dobę,próbowano też u mnie noradrenaliny ale to porażka,mam jeszcze wypróbować leku na dopaminę...czy bierze ktoś to na agorę ? Jakby ktoś mógł się do mnie odezwać na priv z długim stażem chorowania będę wdzięczna,pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

juz mam dosc!!!ja wegetuję,prawdziwe zycie przecieka mi przez palce.nie zyję tak jakbym chciała,nie realizuję własnych marzen.trace przez to szacunek do siebie.chce isc na studia ale jak skoro sama chodzę tylko po swoim osiedlu?jest mi smutno,jest mi zle.dłuzej tak nie dam rady.nie zazdroszczę ludziom pieniędzy,wypasionych samochodów i domów ale zazdroszczę kazdemu człowiekowi który bez lęku chodzi sobie tam gdzie chce.to jest prawdziwa wolnosc.nie czuję juz smaku zycia..tak mi zle..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×