Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wyleczyłam się sama w kilka dni :)


amoma

Rekomendowane odpowiedzi

bo musimy sie zabrac za siebie i sprobowac zmienic swoje zycie -nie poddawac sie -nie pograzac sie bardziej- nie biadolic-tylko wallczyc o lepsze jutro!!!!

do jasnej cholery mamy w sobie tyle siły by to ujarzmic

:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kaja123, Co do zmian organicznych mam duże wątpliwości, coraz więcej teorii się ku temu skłania i wcale mnie nie zdziwi jak za kilka lat odkryją np wirusa nerwicy.

Być może - to tylko cytat - pewniakiem jest że pod wpływem długotrwałego stresu zachodzą zmiany w hipokampie pod wpływem nadmiaru kortyzolu. Jak dodać silny traumatyczny stres to :bezradny: ziółka i samo pozytywne myślenie niewiele dadzą ;) Do tego dochodzą mechanizmy obronne utarte przez lata :roll:

Moge się zgodzić że te mieszanki i muzyka są pomocne bo łagodzą stany lekowe. Napewno natomiast nie wyleczą z nerwicy - nie ma bata!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Iluzją jest myśl, że nie dam rady. Iluzją jest każda chorobliwa myśl, która przesłania nam prawdziwy obraz siebie. Każdy człowiek jest tak skonstruowany aby móc sobie zawsze i ze wszystkim poradzić, nie ma wyjątków. Jeśli myślisz, że nie dasz rady to wtedy żyjesz w iluzji.

Sądzę, że żyjesz ideą. Piękną, ale nieprawdziwą. Wyobrażasz sobie, że masz wpływ. I masz, ale w niewielkim procencie. Reszta nie zależy bowiem od Ciebie...Wiele jesteśmy w stanie wytrzymać jako gatunek. Pytanie: za jaką cenę..? Ludziom udało się przetrwać coś tak potwornego jak obóz koncentracyjny czy wywózkę na Sybir. Niemniej cena zawsze jest wysoka. Fobie, zaburzenia lękowe, ataki paniki, zaburzenia snu, zaburzenia odżywiania, patologiczne gromadzenie żywności, halucynacje, napady złości itp. O tym jakoś nikt nie mówi. Chyba, że zapytasz w domu opieki, ludzi opiekujących się osobami starszymi.

 

amoma, i nie odpowiedziałaś na moje pytania. Nie syp mądrościami z książek. Odpowiedz na pytania.

 

-- 12 lut 2013, 21:38 --

 

pewniakiem jest że pod wpływem długotrwałego stresu zachodzą zmiany w hipokampie pod wpływem nadmiaru kortyzolu

To jest odwracalne? :shock:

Wiele zależy od wieku pacjenta. W pewnym momencie degenarcja tkanki postępuje na tyle, że nie można odwrócić zmian patomorfologicznych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

halenore nie odpowiedziałam, bo to jest nieistotne więc nawet nie zwróciłam uwagi na pytanie "czy czułam niemoc".

Powiem jeszcze tylko tyle, że cieszę się że nie trafiłam na to forum w momencie, gdy czułam niemoc, bo nie pomoglibyście mi (przepraszam za ogół, nie mam oczywiście na myśli wszystkich użytkowników) czytając Wasze forum zdałam sobie sprawę, że potrafilibyście zdrowego w chorobę wpędzić, nie widzę abyście pomagali sobie wyzdrowieć, przeciwnie podtrzymujecie to co czujecie. Sami doskonale zdajecie sobie sprawę, że Wasze postrzeganie rzeczywistości jest zaburzone a mimo to zawierzacie temu błędnemu postrzeganiu. To jest wielki błąd. Szukacie tylko potwierdzenia tego jak bardzo cierpicie i jak bardzo trudne są Wasze zaburzenia, gdy pojawia się ktoś kto twierdzi, że łatwo i szybko się wyleczył odrzucacie, ponieważ nie pasuje do Waszego schematu. Choroby umysły leczy się w umyśle i choćby nie wiem jak mocno ktoś by Wam w tym pomagał, to Wasze umysły należą do Was i tylko Wy macie pełny dostęp do nich, czy sobie chcecie zdać z tego sprawę czy nie. Wybieracie, to jest Wasz wybór, a dopóki wybieracie chorobę, nie macie szans na zdrowie. Pomóc Wam może jedynie uświadomienie sobie, że się mylicie, ale Wy nie chcecie sobie tego uświadomić. Wolicie informacje o nieodwracalnych skutkach swoich zaburzeń niż o odwracalności swojej choroby. Sądzicie, że skoro ja się wyleczyłam tak łatwo, to znaczy że nie byłam chora. Budujecie sobie świat wg własnych poglądów, ale te poglądy wymagają leczenia.

 

Chory człowiek uważa, że lęki, depresje czy traumy trzeba usunąć, wyleczyć, zapomnieć, wymazać, a to nie prawda, z tym trzeba nauczyć się żyć, tak jak robią to ludzie zdrowi na całym świcie. Zdrowy człowiek tez ma swoje "depresje" i swoje "lęki" ale one są tym samym co okresy szczęścia i powodzenia, tak jest przeplatane życie i dopóki potrafi się przechodzić gładko pomiędzy tymi zmiennymi okresami, wszystko jest w porządku. Gdy się człowiek "zatrzyma" się na lękach czy traumach wtedy nie potrafi wyjść nawet gdy nadejdzie okres powodzenia, ponieważ on już tego nie widzi, postrzeganie jest zaburzone i widzi tylko to co chce widzieć, to na czym się zatrzymał. Jeśli myślicie, że kiedykolwiek się wyleczycie z lęku czy depresji i życie dalej już będzie płynąć gładko i bezpiecznie to się mylicie, lęki zawsze będą się pojawiać, złe samopoczucie, uczucie niemocy czy braku sensu, życie jest zmianą i musimy umieć sami zmieniać się razem z nimi. Pozbędziesz się jednego lęku, nadejdzie drugi, co wtedy ? Wyleczysz się z depresji a potem znów spotka się przykry los, niemoc i bezsens, co wtedy ?

 

Nie przyszłam tu rozprawiać o chorobach i o tym jak było mi źle, tylko napisać jak sprawiłam że jest mi dobrze i jak jest to proste choć przez 5 lat uważałam że jest inaczej. Przez 5 lat wierzyłam w chorobę, w bezsens, w nieradzenie sobie z moimi lękami, natrętnymi myślami i nie miałam dostępu do swojego umysłu ani nikt z zewnątrz nie miał, nie miałam nad nim władzy, to on miał władzę nade mną. Więc wiem jak to jest, ale mówię że może być inaczej, wystarczy tylko znaleźć w sobie odpowiednią siłę i wiarę, a to co tu czytam na pewno nie pomoże w tym. Dopóki szukacie tylko potwierdzenia własnego zaburzonego postrzegania pozostajecie w błędnym kole.

Życie nie jest usłane różami, żyjemy raz na wozie raz pod wozem, nie jest możliwe cały czas pędzić tylko na wozie, trzeba się nauczyć wstawać spod wozu gdy spadniemy, bo spadamy wiele razy w ciągu życia i spadać będziemy.

 

Nerwice i depresje nie biorą się z kosmosu, biorą się z życia, z codziennych problemów. Nie ma czegoś takiego jak "lekka depresja" i "ciężka depresja", no chyba że umiejętność wyjścia z depresji, nazwiemy "lekką" a pozostanie w niej "ciężką". Sami sobie definiujecie swoją chorobę, dopóki sądzicie, że Wasze zaburzenia biorą się z czegokolwiek innego niż braku poradzenia sobie z życiem którego doświadczają wszyscy bez wyjątku, to czujecie się "inni", a wystarczy zrozumieć, że nie radzimy sobie z naturalnym, normalnym życiem, wtedy można tam znaleźć rozwiązanie. Mojej mamie zmarło dziecko 30 lat temu i jeśli ktoś kto przeżył coś przykrego myśli, że uda mu się kiedykolwiek zapomnieć, wymazać czy wyleczyć cierpienie bardzo grubo się myli. Trzeba nauczyć się z tym żyć, płakać i nie umieć sobie poradzić z tym uczuciem, a potem wstać i zając się bieżącą sytuacją. Tak wygląda życie mojej mamy. Często o tym rozmawiamy, ona płacze i mówi, że "coby, gdyby" i inne tego typu, które powodują w niej fatalne uczucia, po czym ktoś wchodzi czy dzwoni czy temat rozmowy się zmienia, wtedy ona przestaje płakać, zaczyna się śmiać. Tak wygląda życie zdrowych ludzi, gdzie postrzeganie nie jest zaburzone. Po co o tym piszę? Bo mam wrażenie, że sądzicie, że Wasze problemy nie pozwalają Wam normalnie funkcjonować, a to rozumowanie jest błędne. Nie tylko można, ale nawet trzeba, bo przykrości może być jeszcze wiele i albo nauczymy się funkcjonować w zmiennym i niepewnym świcie, albo będziemy leczyć całe życie chorą psychikę.

 

Pozdrawiam i życzę Wam zdrowych myśli i zdrowego rozumienia praw życia :) Nie walczcie, uczcie się.

 

-- 13 lut 2013, 09:06 --

 

bo musimy sie zabrac za siebie i sprobowac zmienic swoje zycie -nie poddawac sie -nie pograzac sie bardziej- nie biadolic-tylko wallczyc o lepsze jutro!!!!

do jasnej cholery mamy w sobie tyle siły by to ujarzmic

:D

 

witaj comatom, tego mi właśnie brakuje tutaj :) nawet malutki 1 procent wiary, może dać niewyobrażalną siłę, takie myśli trzeba wzmacniać i utrwalać. Pozdrawiam Cię bardzo gorąco i nigdy nie trać wiary w siebie. Bo kto inny ... jak nie Ty :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szukacie tylko potwierdzenia tego jak bardzo cierpicie i jak bardzo trudne są Wasze zaburzenia, gdy pojawia się ktoś kto twierdzi, że łatwo i szybko się wyleczył odrzucacie, ponieważ nie pasuje do Waszego schematu. Choroby umysły leczy się w umyśle i choćby nie wiem jak mocno ktoś by Wam w tym pomagał, to Wasze umysły należą do Was i tylko Wy macie pełny dostęp do nich, czy sobie chcecie zdać z tego sprawę czy nie.

Ale jak już ktoś pisał, zaburzenia są różne i nie każde da się w ten sposób wyleczyć. Nie można uogólniać, że jak jedna osoba wyleczyła nerwicę, to reszta ma lenia i sobie wszystko wmawia zamiast działać. Super, że masz już za sobą swoje lęki, jak ktoś ma podobną sytuację, to warto, żeby skorzystał.

Swoją drogą, u mnie afirmacje w ogóle nie działają, bo automatycznie mam w głowie tysiąc myśli przeciw, których nie potrafię podważyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

amoma, czy afirmowanie i pozwolenie sobie na odczuwanie tego co się czuję to nie jest sprzeczność? Gdy czuję lęk to według jednych "nauczycieli" mam mu nie zaprzeczać tylko go przeżywać natomiast według innych poradnikowych nauczycieli mam afirmować czyli mówić sobie, że jestem spokojna. Czy te dwie metody się nie wykluczają???

 

-- Śr lut 13, 2013 11:11 am --

 

Fajne są książki o rozwoju duchowym, bo one uczą życia w teraźniejszości, czyli tam gdzie przeszłość nie zagląda.

Zagląda bo to jaka jestem teraz jest wynikiem tego jak mnie ukształtowała przeszłość

 

Przepraszam, nie tego się spodziewałaś, ale ja sobie nigdy nie poradziłam z przeszłością, stosuję taką prostą naukę buddyjską na każdy problem odpowiedź "idź, napij się herbaty" (wtedy przestaję myśleć i idę się czymś zająć, bo nic tak nie niszczy jak myśli o problemach)

albo idz schowaj głowę w piasek i udawaj że problem zniknął, a jak mamy rozwiązać problem nie myśląc o nim?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szukacie tylko potwierdzenia tego jak bardzo cierpicie i jak bardzo trudne są Wasze zaburzenia, gdy pojawia się ktoś kto twierdzi, że łatwo i szybko się wyleczył odrzucacie, ponieważ nie pasuje do Waszego schematu. Choroby umysły leczy się w umyśle i choćby nie wiem jak mocno ktoś by Wam w tym pomagał, to Wasze umysły należą do Was i tylko Wy macie pełny dostęp do nich, czy sobie chcecie zdać z tego sprawę czy nie.

Ale jak już ktoś pisał, zaburzenia są różne i nie każde da się w ten sposób wyleczyć. Nie można uogólniać, że jak jedna osoba wyleczyła nerwicę, to reszta ma lenia i sobie wszystko wmawia zamiast działać. Super, że masz już za sobą swoje lęki, jak ktoś ma podobną sytuację, to warto, żeby skorzystał.

Swoją drogą, u mnie afirmacje w ogóle nie działają, bo automatycznie mam w głowie tysiąc myśli przeciw, których nie potrafię podważyć.

 

To prawda, nie wiem skąd się biorą inne zaburzenia umysłowe i nie chcę się na ten temat wypowiadać, ale zaburzenia nerwicowe i depresyjne biorą się myśli, wierzcie lub nie ale tak właśnie jest. Rozumiem, że afirmacje na Ciebie nie działają i mnie to nie dziwi, ponieważ wiem że tak jest i tak też było w moim przypadku. Nie masz kontroli nad własnymi myślami i nie możesz jej odzyskać, nie masz władzy nad tym jakie myśli pojawiają się w Twojej głowie, wiem o tym, ale masz inną władzę, mianowicie władze uwagi, to znaczy myśli i wszelkie nawyki myślowe pochodzą z podświadomości (inna sprawa: jak się tam dostały i utrwaliły?), natomiast uwaga jest zawsze świadoma i ZAWSZE masz na nią wpływ. Możesz wybierać na które swoje myśli skierujesz uwagę, zawsze wybierasz, tylko nie zdajesz sobie z tego sprawy. Skupiasz się na myślach i oddajesz im swoją uwagę, przez co je utrwalasz i przenosisz do podświadomości, gdzie się utrwalają i przechodzą w nawyk. Więc to od świadomości zależy podświadomość, owszem są tam naturalne instynkty, ale są również nabyte, które można zmieniać, można nimi manipulować na swoją korzyść. Dlatego tak ważne jest gdzie kierujemy swoją uwagę, na jakich myślach sie zatrzymujemy, z myśli tworzy się sieć. Pomyślisz o danej rzeczy i w momencie gdy skierujesz na tej myśli swoją uwagę, ta uwaga poprowadzi myśli w odpowiednik kierunku.

 

Te myśli, które przeważają pochodzą z podświadomości i są nawykowe, nie można z nimi ani walczyć ani uciekać z nimi, ponieważ robiąc to oddajemy im swoją uwagę. Co z kolei prowadzi to tego, że umacniamy je uwagę, przez co stają sie jeszcze silniejsze.

Natomiast myśl nowa jest chwilowa i chcąc ją utrwalić potrzebuje naszej uwagi. Tak to wygląda:

- aby zachować myśli nawykowe - nie trzeba robić absolutnie nic, ponieważ one są trwale wyuczone

- aby umocnić myśli nawykowe - wystarczy oddawać im swoją uwagę, co jest stosunkowo łatwe i bezwysiłkowe, bardzo niebezpieczne jeśli są destrukcyjne

- aby osłabić myśli nawykowe - należy nie oddawać im swojej uwagi, nie walczyć z nimi, nie rozkminiać, odwaracać uwagę w innym kierunku itp jednak to nie wystarczy, stare trzeba zastępować nowymi, które będą je spychać na dalszy plan, osłabiać i odbierać miejsce w podświadomości.

Trzeba utrwalać myśli nowe, świeże, pozytywne, dające siłę wiarę i wszystko to czego potrzebujemy. Tu mogą pomóc afirmacje, które wydają się nie działać, ale nawet jeśli odciągną nasza uwagę od zatruwających myśli natrętnych to na początek wystarczy. Podświadomość rządzi się swoimi prawami, można ją wykorzystać na swoją korzyść, a nawet trzeba. Podświadomość kształtuje nasze myśli, uczucia, emocje, nawyki, charakter, lęki i samopoczucie. "Zapisujmy" w niej to co mam nam pomóc wyjść a ie zagłębić się bardziej.

Wybór uwagi zawsze należy do naszej świadomości, to co robisz i na czym się skupiasz jest najważniejsze, teraźniejszość tworzy przyszłość, prawda? więc co może być ważniejszego od tego czemu poświęcasz uwagę właśnie teraz, właśnie dziś, właśnie w tej chwili. Warto o tym pamiętać, nie mamy wpływu na to gdzie jesteśmy teraz, ale mamy wpływ na to gdzie znajdziemy się jutro. Nie mamy wpływu na myśli i uczucia które są w nas teraz (ponieważ pochodzą z podświadomości) ale mamy wpływ na myśli i uczucia których będziemy doświadczać jutro (ponieważ one tworzą się dziś w świadomości która podąża za naszą uwagą).

 

Znacie powiedzenia:

"świat jest taki jaki myślisz, że jest" oraz "jesteś taki jaki myślisz że jesteś" albo "myśl jest ziarnem z którego wyrośnie kiedyś drzewo" czy jakoś tak :)

 

Wydaje nam się też, że myśli "wymyślamy" a jeśli się dobrze przyjrzymy to dostrzeżemy że myśli same się "myślą" to znaczy one się pojawiają i jest ich całe mnóstwo, a my wybieramy spośród nich te którym oddajemy swoją uwagę.

 

Wiem jak to może brzmieć teraz dla Was, szczerze mówiąc nie wiem jak działałoby na mnie wtedy, gdy nie miałam władzy absolutnie nad niczym. Mi to pomogło wtedy, gdy zaczynałam już rozumieć co nie co, więc najważniejsze to zrozumienie. Pisze to co sama zrozumiałam i co doprowadziło do tego że odwróciłam o 180 stopni moje postrzeganie siebie, swojej choroby i otaczającej rzeczywistości. Czyli to czego się naprawdę boję (nie tych wszystkich rzeczy, które wywoływały we mnie lęk - ja się bałam tego lęku, bałam się odczuwać strach i beznadziejność, bałam się czuć to co mogłabym czuć wychodząc z tego, bałam sie zmierzyć z normalnym życiem, bo byłam pewna że nie dam rady) Dlatego tkwiłam w tym, bo to była moja ucieczka przed tym z czym sobie nie będę umiała poradzić. Ludzie powiedzieliby do mnie "weź się w garść" i tego się bałam, bałam się wziąć w garść, bo musiałabym się zmierzyć z życiem, które będzie wywoływało we mnie strach i beznadziejność, które będzie serwowało mi niepowodzenia i przykrości, byłam przekonana, że sobie z tym wszystkim nie poradzę, z odczuwaniem lęku, z poczuciem braku wyjścia, braku możliwości, braku sensu i tym wszystkim co niesie życie. To miało zupełnie inne przyczyny niż myślałam, przez te wszystkie lata, paraliżował mnie lęk, dlatego chciałam żyć bez lęku. Dopóki chcemy żyć bez lęku, nie będziemy mogli nigdy żyć normalnie. Strach jest zdrowy, jeśli pozwalamy mu być i działać, jeśli pozwalamy sobie iść tam gdzie się boimy i robić to czego się boimy pomimo tego że się boimy, jeśli pozwalamy sobie czuć się źle, beznadziejne i nie widzieć sensu życia, to jesteśmy zdrowi. Ponieważ wiemy, że to minie, przestraszysz się, strach cię sparaliżuje, odbierze myślenie i uruchomi instynkty, a potem niebezpieczeństwo czy trudność minie i strach razem z nim,a Ty wracasz do siebie i idziesz dalej. Tak samo z samopoczuciem, czujesz się źle, nei wychodzisz nawet z domu, nie widzisz sensu ani wyjścia, ale gdy przychodzi nowy dzień, wstajesz i idziesz. Gdy to wiesz, nie musisz sie już bać ani paraliżującego lęku ani złego samopoczucia czy uczucia braku sensu. Wtedy i tylko wtedy można zdrowo funkcjonować, wtedy można się udoskonalać, aby sobie lepiej radzić z tym z czym sobie nie radzimy, czy są to rzeczy których sie boimy, czy sens którego nei możemy znaleźć.

Trzeba sobie uświadomić, że nie da się żyć bez lęku (jeśli się boisz) albo żyć bez przygnębienia (gdy jesteś smutny) bez cierpienia (gdy spotyka cię coś przykrego) bez poczucia braku sensu (gdy świat ci się zawalił). Dopóki wiesz, że życie to zmiany, możesz funkcjonować i przeżywać radości i smutki, uczucia odwagi i strachu, dobre dni i złe dni, pomyślność i niepomyślność, straty i zyski, sens i brak sensu.

Nie ma ludzi, którzy doświadczaliby tylko radości, odwagi, pomyślności i poczucia wielkiego sensu, nie odczuwając ich przeciwieństw. Natomiast są ludzie, którzy doświadczają tylko beznadziejność, strach, brak sensu, brak możliwości - to są ludzie którzy cierpią na depresje i nerwice. Zamknięci na odczuwanie tylko tej połowy życia, której się boją. Zamykamy się na to czego nie chcemy doświadczać, czyli na zmiany, ponieważ uważamy że sobie z tym poradzimy.

 

-- 13 lut 2013, 11:56 --

 

amoma, czy afirmowanie i pozwolenie sobie na odczuwanie tego co się czuję to nie jest sprzeczność? Gdy czuję lęk to według jednych "nauczycieli" mam mu nie zaprzeczać tylko go przeżywać natomiast według innych poradnikowych nauczycieli mam afirmować czyli mówić sobie, że jestem spokojna. Czy te dwie metody się nie wykluczają???

 

-- Śr lut 13, 2013 11:11 am --

 

Fajne są książki o rozwoju duchowym, bo one uczą życia w teraźniejszości, czyli tam gdzie przeszłość nie zagląda.

Zagląda bo to jaka jestem teraz jest wynikiem tego jak mnie ukształtowała przeszłość

 

Przepraszam, nie tego się spodziewałaś, ale ja sobie nigdy nie poradziłam z przeszłością, stosuję taką prostą naukę buddyjską na każdy problem odpowiedź "idź, napij się herbaty" (wtedy przestaję myśleć i idę się czymś zająć, bo nic tak nie niszczy jak myśli o problemach)

albo idz schowaj głowę w piasek i udawaj że problem zniknął, a jak mamy rozwiązać problem nie myśląc o nim?

 

jeśli sami nie potrafimy przywołać w sobie nowej myśli, to lepiej taką myśl usłyszeć, nawet jeśli się z nią nie zgadzasz i w nią nie wierzyć, niż nie usłyszeć jej w ogóle :)

 

Vitalia, masz absolutną rację, przeszłość wpłynęła na teraźniejszość na t kim teraz jesteś i w jakiej sytuacji się znajdujesz, ale jeśli jesteś w teraźniejszości naprawdę (a to wcale nei jest takie proste jak się wydaje, bo częściej ludzie "w tej chwili" żyją wspomnieniami więc przeszłością, niż tym co w aktualnej chwili się wydarza) jeśli potrafisz być w tej chwili to tworzysz nowe a nie stare, tworzysz nową przyszłość, bo to co jest teraz jest tym co masz przed sobą a nie tym co rozpamiętujesz.

Właśnie dlatego napisałam o tych książkach, ponieważ my nie potrafimy żyć w teraźniejszości, ja bynajmniej nie umiałam, nawet nei wiedziałam o tym, że można tak :) Niby byłam w Teraz, a jednak myśli zajęte były nie tym co w danej chwili widze czy słyszę czy co robię, tylko tym co było. Np sprzątałam i nie myślałam o tym co robię tylko o dniu wczorajszym, czy o chwili sprzed godziny, albo wyobrażałam sobie co będzie, albo coś planowałam, a sprzątanie było automatyczne. Do dziś wiele chwil spędzam na zajmowaniu się przeszłością i przyszłością, ale coraz częściej sobie przypominam o tym i wracam do aktualnej chwili.

Gdy zajmujemy sie teraźniejszością naprawdę, to przeszłość jest tylko skutkiem danej chwili, przyczyną jest już to co robię teraz, to na czym się skupiam teraz, przeszłość może wpływać na teraźniejszość i przyszłość ale pod warunkiem, że w nie żyję w danej chwili tylko myślę o tym co było a nie o tym co jest.

 

"idź napij się herbaty" jest zmianą, a zmiana jest potrzebna, jeśli masz nie to czego chcesz.

ten teks pochodzi z buddyzmu zen. To taka ich prosta mądra nauka :) Np przychodzi jakiś uczeń do mistrza i o coś pyta, mistrz odpowiada "idź napij się herbaty" - oznacza, że prawdą życia jest po prostu żyć. A żyć to być w każdej chwili w pełni. Pijąc herbatę możesz być w pełni, jeśli całym sobą pijesz tę herbatę (nie chodzi tu o herbatę, tylko o wszystko co robisz). Jeśli rozmyślasz, pytasz, szukasz to znaczy, że nie jesteś w danej chwili tylko kręcisz się gdzieś w umyśle i coś rozkminiasz. Chodzi tu o jasny czysty umysł, który pozwala żyć daną chwilą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bycie w teraźniejszości jest to dobry sposób na uciszenie umysłu, na relaks. Jednak nie można wg. mnie być cały czas w teraz bo nie da się rozwiązać problemu nie myśląc o przeszłości, która daje nam doświadczenie i wiedzę i nie myśląc o przyszłości, bo mysląc o niej możemy coś zaplanować, czemuś złemu zapobiec. Gdybym była ogrodnikiem i przyszła susza to bycie w chwili obecnej, kontemplowanie coraz to bardziej zółtych listków roślin nie rozwiazałoby niczego (ale dałoby mi chwile relaksu). Aby rozwiązać problem muszę sięgnąć do przeszłości, przypomnieć sobie że kiedyś taka susza zabrała mi cały plon i pozbawiła srodków do życia, dlatego też mądra swoim doświadczeniem podlewam rośliny, aby je potem sprzedać (planowanie przyszłości) i zarobić kasę

Te myśli, które przeważają pochodzą z podświadomości i są nawykowe, nie można z nimi ani walczyć ani uciekać z nimi, ponieważ robiąc to oddajemy im swoją uwagę. Co z kolei prowadzi to tego, że umacniamy je uwagę, przez co stają sie jeszcze silniejsze.

Natomiast myśl nowa jest chwilowa i chcąc ją utrwalić potrzebuje naszej uwagi. Tak to wygląda:

- aby zachować myśli nawykowe - nie trzeba robić absolutnie nic, ponieważ one są trwale wyuczone

- aby umocnić myśli nawykowe - wystarczy oddawać im swoją uwagę, co jest stosunkowo łatwe i bezwysiłkowe, bardzo niebezpieczne jeśli są destrukcyjne

- aby osłabić myśli nawykowe - należy nie oddawać im swojej uwagi, nie walczyć z nimi, nie rozkminiać, odwaracać uwagę w innym kierunku itp jednak to nie wystarczy, stare trzeba zastępować nowymi, które będą je spychać na dalszy plan, osłabiać i odbierać miejsce w podświadomości.

 

Nie wiem, czy to takie proste. Nasze problemy nie wynikają bezpośrednio z negatywnych myśli, ale raczej z negatywnych przekonan odnośnie siebie i świata. Problem w tym, ze my często nie jesteśmy świadomi swoich przekonań, jeśli jako dziecko nabrałaś przekonania , że jesteś gorsza od innych i powinnaś sie wstydzić siebie, to jako dorosła osoba nawet jak będziesz afirmować i myśleś na siłe pozytywnie to to nic nie da bo to będzie w konflikcie do tego co tak na prawdę o sobie uważasz, będzie to w opozycji do twoich przekonań, aby sobie pomóc należy sobie uświadomić skąd sie to przekonanie wzięło, a więc, że pochodzi od matki, która prawdoposobnie sama była zaburzona i że to co mówiła o tobie to nieprawda, dopiero wtedy możliwe jest prawdziwe uzdromienie. Tak mi się przynajmniej wydaję

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, Vitalia nie da się zajmować tylko teraźniejszością, nie po to mamy pamięć i wyobraźnię, aby z nich nie korzystać :) ale żyć naprawdę mozna tylko w teraźniejszej chwili, a przeszłość i rozmyślanie o przyszłości powinno służyc udoskonalaniu teraźniejszości a nie jej przesłanianiu. Napisałabym o tym, bo być może nie każdy się spotkał z tym, że bycia w teraz można/trzeba się nauczyć, ponieważ ja kiedyś tak nie żyłam, bardziej zajmowało mnie to co dzieje sie w mojej głowie niz to co aktualnie wydarza się w danej chwili. Może ktoś też tak ma i nie zdaje sobie z tego sprawy.

 

Nie wiem, czy to takie proste. Nasze problemy nie wynikają bezpośrednio z negatywnych myśli, ale raczej z negatywnych przekonan odnośnie siebie i świata. Problem w tym, ze my często nie jesteśmy świadomi swoich przekonań, jeśli jako dziecko nabrałaś przekonania , że jesteś gorsza od innych i powinnaś sie wstydzić siebie, to jako dorosła osoba nawet jak będziesz afirmować i myśleś na siłe pozytywnie to to nic nie da bo to będzie w konflikcie do tego co tak na prawdę o sobie uważasz, będzie to w opozycji do twoich przekonań, aby sobie pomóc należy sobie uświadomić skąd sie to przekonanie wzięło, a więc, że pochodzi od matki, która prawdoposobnie sama była zaburzona i że to co mówiła o tobie to nieprawda, dopiero wtedy możliwe jest prawdziwe uzdromienie. Tak mi się przynajmniej wydaję

 

otóż to, przekonania to bardzo wielka siła sprawcza naszego życia, dla mnie to jest to samo co nawyk myślowy. Odkryć jakie przekonania nami kierują może być trudne i na pewno terapia będzie bardzo dobrym sposobem aby do nich dotrzeć, choć nie zaprzeczam że samemu nie można sie wybrać w podróż zbadania zakamarków własnego umysłu. Ważne aby błędne i niekorzystne przekonania poznać i zmienić.

Jednak trzeba pamiętać, że przekonania również mają swój początek w myślach. To w co wierzysz staje się Twoim przekonaniem. Często ktoś inny nam "wbija" pewną myśl która nas zatruwa, ale to tez dlatego, że w to uwierzyliśmy. Najważniejsze to wiedzieć w co się wierzy tylko wtedy można sie zastanowić czy to jest słuszne.

Takie dochodzenie do niesłuszności przekonania jakie opisałaś jest dobre, bardzo dobre. Jeśli to ktoś inny nam "wmówił" coś przez co zaburzone jest nasze aktualne postrzegania, to wtedy trzeba do tego dotrzeć, ale często to my sami sobie coś "sugerujemy" i wtedy jest to prostsze. Ale to nadal nie rozwiązuje problemu, bo znów możemy budować błędne myśli i przekonania jeśli nie nauczymy sie wybierać dobrych myśli aby tworzyć dobre przekonania, bo to się odbywa cały czas i trzeba być świadomym tego co wybieramy.

Przekonania, nawyki czy nałogi czy nawet poglądy pochodzą z naszych myśli i wyborów. Myśl jest ziarnem, przekonanie kwiatem, a nasze życie owocem. Trzeba zaczynać od ziarna, siać dobre ziarna, to jest proste i szkoda byłoby nawet nie spróbować ich posiać, niech rosną :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

halenore nie odpowiedziałam, bo to jest nieistotne więc nawet nie zwróciłam uwagi na pytanie "czy czułam niemoc".

Nie zwróciłaś uwagi...Heh. Wielka szkoda, że nie zwracasz uwagi na to, co mówi (pisze) współuczestnik konwersacji. Nie sądzę, żeby było to wyrazem chamstwa. Raczej jesteś tak "zafiksowana", żeby nie myśleć, nie wracać do pewnych spraw. Nie każdy potrafi "zamieść przeszłość pod dywan". Ktoś był molestowany, ktoś zgwałcony, ktoś bity, ale to TYLKO przeszłość. Napij się herbaty i żyj dniem dzisiejszym. Oczywiście nie należy ciągle rozpamiętywać traumatycznej przeszłości, bo można sobie jedynie zaszkodzić. Tylko widzisz: wielu z nas nie chciałoby rozpamiętywać, a przychodzą dni, kiedy obrazy z przeszłości śmigają nam przed oczyma niczym pokaz slajdów i za cholerę nie da się tego przerwać. Taka "zaleta" starej, dobrej pamięci.

 

czytając Wasze forum zdałam sobie sprawę, że potrafilibyście zdrowego w chorobę wpędzić,

 

Taa. Ciągle to słyszę. Forum zostało stworzone z myślą o osobach zaburzonych.

 

 

nie widzę abyście pomagali sobie wyzdrowieć, przeciwnie podtrzymujecie to co czujecie.

Forum bardzo mi pomogło. Jest jakąś formą terapii grupowej. Przed wpisaniem się tutaj byłam sama ze swoimi problemami. Czułam się winna i wstydziłam się swoich dolegliwości. Poznałam tu ludzi, dzięki którym nie czuję się osamotniona w walce z problemami. Mam z kim pogadać, gdy dopada mnie atak paniki albo myśl samobójcza. Tu nie muszę tłumaczyć, czym zacz jest paraliżujący lęk bądź chęć skrócenia swojej marnej egzystencji. Tutaj ludzie rozumieją coś, co często bywa nieopisane, nienazwane, niewysławialne...

 

I tyle. Uznaję temat za jałowy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Swoją drogą, u mnie afirmacje w ogóle nie działają, bo automatycznie mam w głowie tysiąc myśli przeciw, których nie potrafię podważyć.

Pozwole sobie przytoczyć, co juz pisałam o afirmacjach. :

Afirmacja to nie jest mechaniczne powtarzanie pozytywnych stwierdzeń, wtedy byłaby to autohipnoza. Afirmacja to tworzenie pozytywów w miejsce negatywów. Więc na początek należy odszukać przyczyne negatywnego nastwienia.

Żeby dojść przyczynę, obok każdej afirmacji / najlepiej je pisac / trzeba zostawic sobie miejsce na tzw. odczucia, jakie wywołuje w nas to stwierdzenie, np.

AFIRMACJA : - ODCZUCIA :

Ja, Jasio, zasługuje na miłość - nie , to nieprawda ! czuję gniew !

Ja, Jasio, zasługuje na miłość - przeciez nikt mnie nie kochał !

Ja, Jasio, zasługuje na miłość - rodzice zawsze bardziej kochali siostrę !

 

itd... po jakims czasie, mozna wylać siebie wszystkie powody, dla których uważamy siebie samych za niezasługujących na miłość. Czasami są one absurdalne. Zamiast negatywnych odczuć i sprzeciwu, jaki odczuwamy w zetknieciu z afirmacją, zaczniemy sie do niej przekonywać, i wtedy zacznie działać. Ja osobiście do kazdej afirmacji dodawała słowa " i czuję sie z tym bezpiecznie i niewinnie", które tez wywoływała mnóstwo emocji.

 

Kolejna wazna sprawa- afirmacja nie powinna zawierac słowa NIE.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zamiast negatywnych odczuć i sprzeciwu, jaki odczuwamy w zetknieciu z afirmacją, zaczniemy sie do niej przekonywać, i wtedy zacznie działać.

To widocznie nie potrafię przejść na ten etap. Jak nie mam argumentów na poparcie afirmacji, to nijak nie przekonam się do tego, bo niby czemu? No ale nie dla każdego są takie metody, pozostanę przy innych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

halenore nie odpowiedziałam, bo to jest nieistotne więc nawet nie zwróciłam uwagi na pytanie "czy czułam niemoc".

Nie zwróciłaś uwagi...Heh. Wielka szkoda, że nie zwracasz uwagi na to, co mówi (pisze) współuczestnik konwersacji. Nie sądzę, żeby było to wyrazem chamstwa. Raczej jesteś tak "zafiksowana", żeby nie myśleć, nie wracać do pewnych spraw. Nie każdy potrafi "zamieść przeszłość pod dywan". Ktoś był molestowany, ktoś zgwałcony, ktoś bity, ale to TYLKO przeszłość. Napij się herbaty i żyj dniem dzisiejszym. Oczywiście nie należy ciągle rozpamiętywać traumatycznej przeszłości, bo można sobie jedynie zaszkodzić. Tylko widzisz: wielu z nas nie chciałoby rozpamiętywać, a przychodzą dni, kiedy obrazy z przeszłości śmigają nam przed oczyma niczym pokaz slajdów i za cholerę nie da się tego przerwać. Taka "zaleta" starej, dobrej pamięci.

 

czytając Wasze forum zdałam sobie sprawę, że potrafilibyście zdrowego w chorobę wpędzić,

 

Taa. Ciągle to słyszę. Forum zostało stworzone z myślą o osobach zaburzonych.

 

 

nie widzę abyście pomagali sobie wyzdrowieć, przeciwnie podtrzymujecie to co czujecie.

Forum bardzo mi pomogło. Jest jakąś formą terapii grupowej. Przed wpisaniem się tutaj byłam sama ze swoimi problemami. Czułam się winna i wstydziłam się swoich dolegliwości. Poznałam tu ludzi, dzięki którym nie czuję się osamotniona w walce z problemami. Mam z kim pogadać, gdy dopada mnie atak paniki albo myśl samobójcza. Tu nie muszę tłumaczyć, czym zacz jest paraliżujący lęk bądź chęć skrócenia swojej marnej egzystencji. Tutaj ludzie rozumieją coś, co często bywa nieopisane, nienazwane, niewysławialne...

 

I tyle. Uznaję temat za jałowy.

 

Nie rozumiem dlaczego jesteś dla mnie taka zimna :) nie zwróciłam uwagi - ZWYCZAJNIE, tu nawet nie ma co tłumaczyć, nie jest istotne dla mnie to jak się czułam wtedy, nie musisz tego rozumieć, ale nie doszukuj się ukrytego zamiaru. Wole rozmowy ciepłe i szczere, Ty doszukujesz się we mnie nieszczerości, a ja nie zamierzam Tobie udowadniać, że wiem o czym piszę, bo to jest potrzebne mi a nie Tobie. Ty nie wierzysz w ani jedno moje słowo i to nie jest moim problemem i nie zamierzam się na tym skupiać. Zafiksowana BYŁAM i chętnie bym o tym popisała, ale Ty tego nie chcesz, bo ty już wszystko o mnie wiesz ;) tylko to co wiesz to jest tylko Twoja prawda. Przepraszam że w ten sposób do Ciebie piszę, nie obraź się, ale prawda jest taka, że nie oczekujesz rozmowy ze mną tylko swoich racji. Dlatego od samego początku nie zamierzałaś ani mnie czytać ani porozumieć. A mi to też do niczego nie potrzebne :)

Jestem ZDROWA czy to Ci się podoba czy nie :)

 

Ktoś powinien to mówić głośno i otwarcie, że przykre slajdy z przeszłości nie są problemem tylko częścią życia, Ty byś chciała żeby one zniknęły i dały Ci spokój, i właśnie to jest Twoim problemem. Nie znam ani jednego człowieka, który potrafiłby zapomnieć o tym co go boli. Wszyscy pamiętają ale mimo to potrafią dalej żyć, gdy slajd odejdzie. Bo slajdy przychodzą i odchodzą i będa to robiły bo takie jest zadanie pamięci, to jest tylko i wyłącznie Twój wybór czy go chcesz zatrzymać przed oczami czy pozwalasz mu odchodzić tam skąd przyszedł i przychodzić ponownie gdy sobie o nim przypomnisz. Albo walczysz i uciekasz przed slajdami (przez co stają się Twoim utrapieniem i całym Twoim życiem) albo pozwalasz im przychodzić i odchodzić (wtedy będą mogły się pojawiać w naturalnym rytmie, czyli im dalej tym rzadziej). Możesz mnie nie lubić lub mną gardzić ale ja Tobie życzę z całego serca abyś potrafiła wstać i pomimo wszystkiego z czym tak trudno Ci żyć, potrafiła sobie samej powiedzieć, że dasz radę. Że możesz pół dnia przepłakać czy nie widzieć nawet najmniejszego promienia światła w ciemności a potem wstać i dalej żyć, bo tak robi każdy kto przeżył w swoim życiu przykrości które wracają do niego i przypominają wszystko z najdrobniejszymi uczuciami ale RZADKO to się dzieje. Gdybyś potrafiła na to pozwolić, potrafiłabyś z tym żyć, jeśli nie chcesz na to pozwolić nie będziesz potrafiła z tym żyć, a inaczej żyć się nie da. Albo ból będzie 0,00001 częścią Twojego życia albo 100% wybierasz Ty.

Teraz idę sobie, abyś mogła mnie nienawidzić :) Pozdrawiam Cię

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To prawda, nie wiem skąd się biorą inne zaburzenia umysłowe i nie chcę się na ten temat wypowiadać, ale zaburzenia nerwicowe i depresyjne biorą się myśli, wierzcie lub nie ale tak właśnie jest.

depresji nie miałaś (bynajmniej jej sobie nie zdiagnozowałaś) więc skad wiesz? Tak choroby i zaburzenia umysłowe biorą się z umysłu (jak sama nazwa wskazuje) ale mózg posiada jeszcze chemię którą podczas choroby produkuje w zaburzony sposób. Traumy i przedłużający się stres (produkcja nadmiernej ilości kortyzolu) przeważnie w dzieciństwie powoduje zmiany w struktórze mózgowej a co za tym idzie zaburzona jest produkcja niektórych substancji.

Bardzo spłycasz te zaburzenia. Każdy miewa objawy nerwicowe spowodowane pewnymi sytuacjami stresującymi - to jest normalne. Sytuacja mija objawy ustępują. W nerwicy i depresji nie. Jesteś pewna że zaburzenia nerwicowe i depresyjne biorą się tylko z myśli - może u Ciebie tak było -nerwowa sytuacja i histereryczne reakcje, które pokonałaś popijając zioła i oczyszczając umysł ze złych myśli w przeciągu kilku dni. Ok super ale większość tutaj ma NERWICĘ i min ma nieuświadomione konflikty, zmiany chemiczne w mózgu a co za tym idzie objawy z ciała i umysłu. To co opisujesz to jest dobre min - TAK nalezy zmieniać myślenie ale to jest długi proces nie kilkudniowy. To jest wszystko między innymi. Ty zwyczajnie nie miałas nerwicy tylko namiastkę czegoś co ją przypominało. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To widocznie nie potrafię przejść na ten etap. Jak nie mam argumentów na poparcie afirmacji, to nijak nie przekonam się do tego, bo niby czemu? No ale nie dla każdego są takie metody, pozostanę przy innych.

Na afirmacje nie ma zadnych argumentów.... nie musisz jej absolutnie popierać. Przeciez afirmacja przedstawia to, czego nam brakuje i czego sobie odmawiamy.... jesli czuję sie niekochana, tworzę afirmacje " Ja zasługuje na miłość ". Im wiekszy sprzeciw czuję przy tej myśli, tym bardziej powinnam sie zastanowić - dlaczego ? Odczucia wyjasniajace owo "dlaczego" mogą zająć i cały zeszyt. To tylko znak, jak bardzo jestesmy zafiksowani na negatywnym mysleniu o sobie.

Ale oczywiście nikogo nie namawiam do tej metody, próbuje tylko wyjasnić, czemu wydaje się mało skuteczna. No i na pewno nie jest to lekarstwo na wszystkie bolączki ;) myślę, że takiego cudownego środka na wszystko nie ma 8) ale im więcej narzędzi sie używa, tym lepiej :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na afirmacje nie ma zadnych argumentów.... nie musisz jej absolutnie popierać.

No właśnie muszę, bo bez tego nie wierzę w to co mówię, a jak nie wierzę to będą to tylko puste słowa, które mogę powtarzać do śmierci a gdzieś tam głęboko wciąż będę miała świadomość że to brednie ;) Ale mniejsza, może za krótko stosowałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MARIAN1967, amoma,
„Najkrócej mówiąc, jest chorobą emocji. Polega na wewnątrz psychicznym konflikcie między naszymi świadomymi a nieświadomymi tendencjami. Nerwica nie ma nic wspólnego z organiczną strukturą i stanem nerwów człowieka w sensie anatomicznym i fizjologicznym. Nie jest uwarunkowana jakimikolwiek patologicznymi zmianami mózgu czy nerwów, lecz raczej nieświadomymi konfliktami psychicznymi, nad którymi nie panujemy.”

„Nerwica jest poważną dolegliwością o wielorakich skutkach zarówno dla tego, kogo dotyka, jak też dla jego otoczenia. Nie należy cierpień osoby dotkniętej nerwicą mylić z okresowymi trudnościami psychicznymi i bagatelizować czy też ośmieszać wypowiedziami typu: "wszyscy dziś mają nerwicę" lub "ze mną nie wyprawiano tyle ceregieli, mimo że też to przechodziłem", "weź się w garść, nie roztkliwiaj się nad sobą".

;)

Zgadzam się z tym. Tylko ,że zawsze starałem się szukać kompromisowych rozwiązań różnych problemów które pojawiają się w życiu. I dlatego konflikty wewnętrzne nie są przyczyną pojawienia się u mnie nerwicy. Przez ostatnie dziesięć lat straciłem duży sił fizycznych . Utrata sił fizycznych źle wpływa na psychikę ,rodzi lęk przyszłość .A do tego dołożyła się jeszcze choroba (rak płuc) u wuja ,choroba Wilsona u kuzynki (wielka tragedia ,lekarze sześć miesięcy uważali że jest zdrowa ,a kiedy postawili prawidłową diagnozę było już za późno. Cztery lata wegetuje i cierpi .)No i jeszcze inne problemy z życia codziennego. Z nerwicą jest trochę tak jak z pożarem . Mały ogień łatwiej ugasić niż duży . A jeśli człowiek wpadnie w panikę , zastosuje niewłaściwe metody ,to może i ten pożar nieźle podsycić i potem nie jest już tak łatwo . Osiemnaście lat temu nie wiedziałem co to jest nerwica ,ani jak z tym sobie radzić . Sześć lat temu tylko ścisk głowy sprawił mnie w zakłopotanie .Ale kiedy sprawa się wyklarowała i były oczywiste ,że to tylko nerwica było o wiele łatwiej . A nawet miałem taką sytuację, że przez tydzień czasu pojawiał się ból serca . Były też i oczywiste dla mnie sygnały że to tylko nerwica.Nie musiałem się wtedy martwic co mi jest , mogłem spokojnie zająć się codziennymi sprawami . Do dziś się nie powtórzyło.

 

-- 13 lut 2013, 19:59 --

 

kaja123, Co do zmian organicznych mam duże wątpliwości, coraz więcej teorii się ku temu skłania i wcale mnie nie zdziwi jak za kilka lat odkryją np wirusa nerwicy.

Nie ma takiego wirusa i nigdy go nie znajdą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się rozmaryn jest nieoceniony w takich przypadkach, są nawet liczne publikacje na jego temat https://www.stolicazdrowia.pl/2328/rozmaryn-lekarski-wlasciwosci-lecznicze-zastosowanie-sposob-uzycia/ jest świetnym dodatkiem do masła ziołowego :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy ktoś w ogóle bierze na poważnie ten post? 
Jak to czytam, ogarnia mnie tylko wściekłość, nerwicy nie da się wyleczyć ziółkami które tutaj owa Pani opisała.

Nerwica to zaburzenie, które leczy się behawioralnie kilka lat, jeśli nie całe życie, często tutaj dochodzi do tego farmakologia, problem nerwicy polega na tym, że powstają zmiany w mózgu, problemy z neuronowymi przekaźnikami lub nie wydzielanie serotoniny, najczęściej w nerwicy natręctw tzw (OCD), sam borykam się z tym od kilkunastu lat. Ziółka które Pani tutaj opisała są najsłabszymi jakie tylko mogą istnieć roślinkami uspokajającymi i nie mają prawa zadziałać w ten sposób, by człowiek przestał myśleć natrętnie. Chodzi o to by pobudzić mózg do wydzielania serotoniny, a nie na chwilę ziółkami, które działają lekko uspokajająco stłumić lekkie objawy klasycznego lęku. Do tego pisanie, że "trzeba uwierzyć i się uśmiechać" - to typowe, żenujące coachingowe pieprzenie, ludzie z zaburzeniami nerwicowymi NIE MOGĄ uwierzyć i się uśmiechać, ponieważ ich mózg działa inaczej niż normalnego człowieka, także na przyszłość chciałbym zakomunikować, by Pani nie pisała takich kretyństw, bo naiwni ludzie, którzy mają poważny problem uwierzą w takie bzdety i zamiast zasięgnąć prawdziwej porady, będę próbowali się leczyć Pani dennym sposobem...

Ps. zioła mogą działać, ale są to zioła trudne do zdobycia i najczęściej mają silne działanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×