Skocz do zawartości
Nerwica.com

moja depresja/historia/objawy


neurosis78

Rekomendowane odpowiedzi

Wbrew tytułowi, jeśli coś jest między Wami nie tak, to nie przez Anglię, która MOŻE robić za papierek lakmusowy. (nie zabijaj posłańca, który przynosi złe wieści)

 

Może, ale nie musi, bo równie dobrze Ty mogłeś popaść w przesadę i widzieć wszystko w czarnych barwach, nie mówię, że jest tak czy siak, bo naprawdę ciężko to orzec z zewnątrz. Pomoc specjalisty Ci się przyda, absolutnie nie masz się czego wstydzić.

 

Ale IMO, skoro znacie się tak na wylot rozumiecie itp, to pomogłaby Wam naprawdę szczera rozmowa. Ja wiem, że Twoje obawy mogłyby ją zranić, ale Twoje odchodzenie od zmysłów również - IMO powinieneś podzielić sie z Nią swoimi obawami, nawet tymi najgorszymi, nie na zasadzie pretensji, nie oskarżeń - po prostu, żeby wiedziała. Nie wiem na pewno, ale gdzieś między wierszami zdaje się, że masz do Niej dużo pretensji - nie wiem czy słusznych, czy nie, ale załóż, że całkiem mylonych, po czym opowiedz o wszystkich.

 

A później? A później zrób to, co będziesz czuł, że powinieneś zrobić, postaraj się oddzielić nerwy, depresyjne wątpliwości, gadanie ludzi, (włącznie z moim) wszystko i posłuchać siebie. I podjąć decyzje co z Twoim życiem chcesz zrobić. Nie ma magicznego rozwiązania. Trzymam kciuki!

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dopisuję się do Twilight. Nic dodać, nic ująć.

Dodam, że prawdziwa miłość wszystko pokona. Jeśli to chwilowe załamanie, to wszystko będzie dobrze i znowu będzie jak być powinno. W życiu jeszcze wiele razy (tfu tfu) zdarzą się gorsze chwile.

3mam za Was oboje kciuki.

Eh, i zazdroszczę takiego uczucia....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli to prawdziwe uczucie z obydwu stron (z twojej nie wątpię) to będzie ok i tak jak tu było mówione wszystko przetrwa, ale jeśli sie okarze inaczej to powinieneś dziękować Bogu , Angli i wszystkim świętym, że przejrzałeś na oczy! .Tak jak napisała Bethi w życiu zdarzają sie gorsze rzeczy ,z czasem na zawód miłosny można sie uodpornić .Z moja pierwszą milością byłam 3 lata , oczywiście zakochana , jak ty świata poza nim nie widziałam ,zostawił mnie w sylwestra mówiac : ,,już do siebie nie pasujemy'' (standardzik).Minęło ładnych parę lat a ja jestem tak zadowolona i dziękuję opatrznosci ze mnie uchronila przed tym kretynem,całe szczęście ze nie wyszłam za niego za mąż,czas leczy rany.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

napisales ze wykanczala cie psychicznie i fizycznie praca, zatem to byl powod wszystkiego : niepowodzen w zwiazku, czarnych mysli ze dziewczyna cie zdradza , ze jest zimna

 

ale dlaczego jest zimna? bo ma cie dosc, draznia ja twoje ciagle podejrzenia, wymowki i pretensje, niepowodzenia w pracy wyladowywales na niej, preznosiles na nia stresy i postawe roszczeniowa ktora sie pojawiala przez prace ktorej nie lubiles

 

 

wroc do anglii i pojdz do innej pracy, bo rzeczywiscie sytuacja sie dla ciebie zle skonczy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczerze, to się nie zgodzę Vegge - to wróżenie z fusów, mogło być tak, mogło zupełnie inaczej, a może nas w ogóle nie ma i tylko nam się śni. Wierzę, że piszesz z dobrej woli, ale pamiętaj, że dajesz rady, których wysłuchanie wpłynie na czyjeś życie - jesteś pewien, że było jak piszesz, po tak pobieżnym poznaniu sprawy?

 

IMO, tylko szczera rozmowa może pomóc.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, przez ostatnie dni nic sie ze mną nie zmieniło, mamy kontakt telefoniczny raz dziennie, ale nie rozmawiamy o niczym przyjemnym tylko, ja ciągle się jej pytam dlaczego tak jest i nie wróci skoro wie że jej potrzebuje, a ona odpowiada że wróci we wrześniu, lecz mam swoje obawy. Byłem również wczoraj u psychoterapeuty, rozmawiałem 40min - tzn. ja mówiłem a pani słuchała, nic mi praktycznie nie odpowiadała, tylko zadawała pytania o wcześniejsze życie, i obecną sytuację. Wczoraj rozmawiałem ze swoją dziewczyną o tym przez telefon i się pytała czy to ma sens skoro ona wraca za 2msc, i czy mi nie szkoda pieniędzy? (50zł sesja). Ja odpowiedziałem że mam gdzieś pieniądze... No i tak rozmowa się praktycznie skończyła, aha jeszcze mi złożyła życzenia urodzinowe 10min przed północą, ponieważ mówiła że koleżanka do niej przychodzi na 20min i chce pogadać...

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A nie myślałeś, żeby się udać do państwowego specjalisty?

 

Między Wami sytuacja faktycznie wygląda nieciekawie. Tyle, że w tych rozmowach... Nie wiem, wydaje mi sie, ze cały czas masz do Niej pretensje, a czemu nie wróci skoro Ci źle, a czemu nie zrobi tego, a czemu nie zrobi tamtego, próbowaliście porozmawiać tak ''bezroszczeniowo''?

 

Nie rozum mnie źle, to nie jest krytyka. Ale IMO Ty naprawdę nie umiesz być swoim przyjacielem, uzależniasz się całkowicie od Niej i uważasz to za ''objaw wielkiej miłości''. A tak naprawdę, to wygodnictwo, bo w pewien sposób zrzucasz na kogoś odpowiedzialność za swoje życie. Może Ci sie nie podobać to co piszę, ale tak jest - podświadomie, (albo i świadomie) w razie czego, zawsze masz na kogo zwalić winę za rozchrzanianie sobie życia. Związek może być szczęśliwy, jeśli osoby chcą ze sobą być, bo po prostu czują i chcą, a nie jak jedna traktuje to jak wymóg do życia. Wtedy związek traci bezinteresowność ;)

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A może by tak spróbować inaczej? Zamiast pretensji i pytań- miła rozmowa. Kilka dobrych słów, stwierdzenie, że kochasz. Może posłuchaj, co ona ma do powiedzenia. Jeden jedyny raz. Może potrzeba Wam zmiany podejścia do siebie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

mam 20 lat i gigantyczną depresję z którą bezskutecznie walczę.... kiedys zaliczyłam parę wizyt u psychologa... zrezygnowałam w nadziei ze samej zdoła mi się uporać z moimi problemami... i ze przyjdzie taki dzień, że znów zacznę się usmiechać, przyjaźnie patrzeć na świat i ludzi... i że wyzbędę się ogromnego smutku i żalu, który we mnie tkwi...

 

Wiem że na forum jest tysiące podobnych historii, i gdy je czytam w każdym z nich prubuje odnaleźć cząstkę siebie... jednakże nie potrafię pomóc, gdyż życie mnie przerasta..... proszę mi to wybaczyć :(

 

A moje probelmy zaczęły się.... dokładnie nie pamiętam bo od kąd pamiętam, całe moje życie skupione było wokół smutku....a mam problemy z samą sobą. Nikomu nie potrafię się z tego zwierzyć bo nie mam śmiałości...a pozatym kto normalny chciałby tego słuchać... więc i na to wyszło, że nie mam przyjaciół... bo nie mam o czym z nimi gadać. Moje życie skupione jest wokół mnie i moich probelmów... wiem może to zabrzmieć trochę egoistycznie, dużo czasu przebywam w samotności... i przeznaczam ten czas na przemyślenia głównie o tym jak zmienić swoje życie na lepsze, o tym dlaczego taka jestem a nie inna.... dlaczego jestem teraz w takim punkcie a nie innym, dlaczego mam taki charakter (okropny - dodaję) i dlaczego jestem taka BEZNADZIEJNA! Dlatego gdy mam okazję z kimś pogadać... to w głowie mam zawsze pustkę... nachodzą mnie twedy takie myśli jaka to ja jestem nudna, beznadziejna i nieciekawa... i pewnie jak zaraz otworzę usta to wypale jakąś głupotę i wyjdę na totalną kretynkę.....

 

Przed nikim nie potrafię się otworzyć.... nawet w zwykłej rozmowie, chyba nawet nie dokońca umiem sprecyzować swoje własne uczucia... i pomimo iż mam tyle lat ile mam (a mam ich nie mało;) to sama do końca nie wiem czego chcę... nie mam jasno sprecyzowanego celu w zyciu....

 

Czuję sie okropnie, myśle o sobie w najgorszych kategoriach, myślę że do niczego się nie nadaję. Z każdym dniem mam nadzieję, że moje życie się odmieni i będę szczęśliwym człowiekiem... a tak wcale się nie dzieję... A jest tak może dlatego, że ciąglę porównuję sie do kogoś... a głównie do mojej starszej siostry. Myślę że na nic nie zasługuję bo i tak znajdzie się ktoś lepszy.... Prubuję jej dorównać, bo faktycznie jest ona cudownym człowiekiem, posiada wiele wspaniałych cech osobowości a pozatym jest bardzo ładna.... Całe życie jej zazdrościłam:... osiąganych sukcesów w szkole jak i w życiu osobistym, tego ze prawie na każdym kroku jest chwalona, że ma takie powodzenie u facetów, tego że jesta taka ładna. Była (i nadal jest) faworyzowana przez rodziców i otoczenie. A ja żyję w jej cieniu, i prubuję jej dorównywać.... bardzo się staram... ale daleko mi do niej :(

 

Muszę powiedzieć, że w szkole nie miałam żadnych problemów z nauką, w szkole byłam prymuską, zawsze świetnie przygotowana.... i rzeczywiście przekładało się to na oceny.... (osiągnełam kilka znaczących sukcesów na tle szkoły) lecz nigdy nie udzielałam się na lekcjach, siedziałam cicho.... nawet gdy byłam świetnie przygotowana i znałam odpowiedź, nigdy nie udzielałąm się na forum klasy.... już łatwiej było mi udzielać się towarzysko w mniejszym gronie...

 

W towarzystwie czuję sie nieswojo, nie wiem jak mam zagadać i jak podtrzymać temat, strasznie się pesze gdy mam coś powiedzieć.... lub gdy niedaj Boże zostanę o coś zapytana... wtedy mam ochotę schować się pod ziemię, wszystko sie we mnie gotuje... tak jest zwłaszcza w towarzystwie nowych ludzi. Nidgy nie wiem jak się zachowac i co mam powiedzieć.... przeważnie wtedy milczę.... a potem mam ogromne wyrzuty sumienia i okropny żal do siebie, nienawidzę sie za to! Chcę rozwijać się towarzysko, rozwijać nowe przyjaźnie.... a jak już przyjdzie co do czego to, chowam głowę w piasek....

 

Niedawno moja koleżanka w przypływie szczerości powiedziałą mi, że nie może ze mną do końca porozmawiać.... bo nie jestem otwarta.... i że jestem bardzo spięta i że to widać i że mi to utrudnia zycie.

 

Mój przypadek wydaje sie być bardzo beznadziejny... już sama nie wiem co mam ze sobą zrobić... kiedyś nachoziły mnie myśli samobójcze... teraz już nie.... choć i tak czasem zastanawiam się czy by ktoś zauważył gdyby mnie zabrakło...

 

Moje życie jest bardzo skomplikowane, i gdy patrze na otoczenie, innych ludzi, znajomych czy siostrę.. to zastanawiam się skąd oni biorą tyle energii do życia... i radośći... nie umiem poukładać swojego życia... przerasta mnie ono... nie wiem w którą stronę mam iść... boję sie najbardziej wyśmiania i odrzucenia ze srony otoczenia... dlatego nigdy nikomu się nie zwierzam ze swoich smutków czy zmartwień, po co miałaaby im psuc nastrój swoimi smutkami....

 

Czuję jak coraz bardziej izoluję się... i chowam się w sobie....

 

Wiem, mój przypadek jest szczególnie beznadziejny.... nie wiem co zrobić by moje życie stało się choć odrobinkę lepsze.... czuję sie taka samotna z moimi problemami...

 

Co mam zrobić, żeby wyjść z doła....?

 

Czy jest dla mnie jeszcze jakaś nadzieja...?

 

Proszę o pomoc....

 

:cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry::cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, mój przypadek jest szczególnie beznadziejny....

No niestety będę cie musiała "zmartwić", bo twoje życie nie jest SZCZEGÓLNIE BEZNADZIEJNE! Ja czułam dokładnie to co ty op;isałaś... Nie będę cie cytowała, ale mogłabym dopasować każde twoje zdanie do mojego życia.

Jest tylko jedno wyjści - PRZESTAŃ MYŚLEĆ!!!! Wiem, że to brzmi wyjątkowo głupio, alee to jedyne rozwiązanie! Im dłużej będziesz siedziała i myślała tym więcej wad znajdziesz w sobie i całym świecie....

Zacznij się czymś zajmować... Znajdź sobie jakieś hobby... cokolwiek... Bylebyś tylko nie miała czasu na myślenie!!!

A co do prób dorównania siostrze to uwierz mi, że to prowadzi doniką. Ona i ty to nie jedna osoba, tylko dwie zupełnie inne istoty. Ona ma swoje zalety i WADY tak jak ty! I masz racje pisząc, że

prubuję jej dorównywać.... bardzo się staram... ale daleko mi do niej

Daleko ci do niej, bo tak ma być! Nie jesteś i nigdy nie będziesz jej kopią...

Głowa do góry i walcz!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

smutasek20 napisał:

prubuję jej dorównywać.... bardzo się staram... ale daleko mi do niej

 

Daleko ci do niej, bo tak ma być! Nie jesteś i nigdy nie będziesz jej kopią...

Głowa do góry i walcz!!!!

A ja bym powiedziała, żeby nie starać się być taką jak siostra. Też miałam ten problem. Moi rodzice ciągle kazali być mi jak moja siostra, wmawiali mi że nie mam ambicji itd. itp. Pomyślałam sobie- mam dość. siostrę samo przez się znienawidziłam- nie tylko z tego powodu- bardzo źle mnie traktowała i dalej traktuje. Tego oczywiście Ci nie polecam. :roll: Bardzo źle jest kogoś znienawidzić- również ze szkodą dla siebie (może teraz przesadzam, ze ją znienawidziłam, po prostu przestałam ją lubić). Jestem kim jestem i nie będę porównywać się do niej. Jestem sobą i mam inne dobre cechy, których ona nie ma. Zawsze są ludzie lepsi ale i gorsi. Nie można sie do nikogo porównywać!. Jesteście inne, różnicie się od siebie. Ale inne nie znaczy gorsze. Szczególnie że sama przyznałaś że osiągnęłaś wiele znaczących sukcesów. Z tego trzeba się cieszyć. Nie jesteś beznadziejna, jest w Tobie wiele dobrych cech. Jak w każdym człowieku!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za konstruktywne rady, fakt ostatnimi czasy myślę zdecydowanie ZA DUżO... ale nie potrafię inaczej, wydaje mi się że trwam w jakiejś "stagnacji", u mnie na myśleniu zawsze się kończy... boję się podjąć jakieś działanie bo i tak z gury zakłądam ze mi nie wyjdzie, ze nie jestem dość dobra.... wiem, słaba jestem...

 

od lat prubuje zmienić swój charakter, czytam ksiązki i sięgam po przeróżne porady psychologiczne.... ale przynosi to marne efekty, potrzebny mi w życiu jakis przełom......... czekam, czekam i nic :( nie umiem ogarnąć swojego zycia....

 

niedawno zaczęłąm palić fajki.... wiem to niedobrze, oznaka mojej słabośći, to na chwile pozwala mi oderwać się od rzeczywistośći, i wtedy myślę sobie że wszystko będzie ok, że poradzę sobie.... a potem wszystko wraca do normy :cry::cry::cry::cry::cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wydaje mi się że trwam w jakiejś "stagnacji",

Właśnie ta stagnacja. Często mylślę sobie czemu jestem nieszczęśliwy i mam wrażenie, że dążę do jakiegoś idealizmu którego nigdy nie osiągnę. Planuje wiele rzeczy, ale boje się ich realizacji. Czuje się jak dziecko , które widzi ciastko na wystawie za szybą i nie moze go zjeść. I zastanawiam się właśnie...

...skąd oni [ludzie] biorą tyle energii do życia... i radośći...

...kiedy u mnie przychodzi to tak cieżko.

 

Tak jak napisala Ewik 22 problem leży w myśleniu.

Ja jak coś sobie zaplanuje do zrobienia albo chce zrobic to zaczynam wyobrazac sobie te sytuacje i mozliwe scenariusze, zaczynam wyobrazac sobie, że moge się wygłupić, zacząc się jakać albo pojawi mi się pustka w głowie i zapomne języka w gębie. Układa mi śie w głowie plan działania i jak tylko coś pójdzie nie tak wpadam w panikę i zaczynam czuć się nieswojo.

 

Ale kto wie, moze kiedys uda mi się wyjść z doła i Tobie smutasku też tego zyczę. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziekiuje za ciepłe słowa... dzięki temu nie czuję się taka wyizolowana z moim problemem, fakt.... w moim stanie bardzo ciężko przychodzi przed kimś otworzyć się.... dzięki za wsparcie jakie otrzymałam... choć sama mam wiele problemów (mam chyba tendencję do ich wynajdywania) i proszę o pomoc, to aż mi trochę głupio z tego powodu.... bo nie wiem czy ja bym komuś potrafiła pomóc :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

To mój 1 post na tym forum i powiem wam że jak czytam o waszych problemach to wiele z nich dotyczy i mnie:(

Powiem CI że mi też sie tak wydaje że życie mi leci koło nosa;/

Mam 19 lat od skonczyłem szkołe nie mam kolegów siedzie w domu...Jak bym tak bardzo chciał to bym miał kolegow ale nie chce zadawac sie z ćpuanmi albo alkoholikami itp. Wszyscy jezdza na dyskoteki spotykaja sie imprezują a ja nie..... i do teego wszystkiego jestem cholernie nie śmiały.Nie radze sobie z tym...:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie wszyscy są ćpunami i alkoholikami... no chyba że mieszkasz w takiej dzielnicy ogólnie jestem młodsza od ciebie ale i tak mnei otaczaja tacy ludzie (koło mojej skzoły jest szkoła dla trudniej młodzieży) to też sie z nimi nie zadaje (tak jak tY) ale mam dużo przyjaciół (dużo z nich to chłopacy) i nie są tacy jak ci ze szkoła dtm może powinnieneś ich poszukać? bo przyjacele naprawde dużo dają w trudnych chwilach a skad jestes?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wilku-więc musisz coś z tym zrobić. Albo pozwolisz samemu sobie sobie wyciec przez palce i zostać jak wysuszona śliwka w ręku depresji albo zaczniesz wychodzić z marazmu.

Ja bym proponowała pracę-nie koniecznie cały etat, choćby parę godzin tygodniowo, może wolontariat, może jakiś kurs(zapytaj w urzędzie dla bezrobotnych lub siedzibie gminy), może dalej się uczyć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!

Piszę akurat tutaj , bo czasem odwiedzam to forum i wiem, że zagląda tutaj mnóstwo mądrych życiowo ludzi, którzy wiele przeszli(lub przechodzą) i potrafią doradzić w trudnych sytuacjach.

Mój problem może niektórym wydac się błahy, bo może i taki właśnie jest, tylko, ze ja juz sobie nie radzę... jestem słaba i do niczego sie nadaję

Sprawa wyglada nstępująco...Kilka miesięcy temu wyjechałam za granicę. Można powiedzieć, że byłam do tego w jakis tam sposób zmuszona, bo w Polsce bardzo nie układało mi się życie osobiste. Tak więc była to pewnego rodzaju ucieczka. Zostawiłam dobra pracę(do której nie mogę już wrócić) i postawiłam wszystko na jedną kartę...Niestety, nie udało sie... :roll: Na początku ciężko mi było znależć pracę. Często byłam zwalniana i wyrzycana, bo coś robiłam nie tak. W ciągu 5 miesięcy aż 8 razy zmieniałam pracodawcę...Nie musze chyba pisac jak to wpłynęło na moje samopoczucie...Popadłam w ogromna depresję, którą ukrywałam i ukrywam nadal przed całym swiatem...To jest okropne uczucie ponizenia i samotności i czasem wstysdzę się samej siebie.. Aż w końcu nasdszedł dszień, w którym wszystko miało się zmienić...Mój znajomy załatwił mi pracę, która bardzo mi odpowiadała....Kilka dni temu zaczęłam pracować..I tutaj zaczyna się mój prawdziwy dramat...Moje miejsce pracy to sklep z francuskim pieczywem i słodyczami, jest to bardzo popularne i często owiedzane miejsce. Na początku moja menagerka powiedziała mi, że panuje tam bardzo miła atmosfera i że będę mogła liczyć na pomoc wszystkich pracowników,wyznaczyła mi tez trenerkę, która miała mnie wszyskiego nauczyć.Ucieszyłam się, bo wiedziałam, że będzie mi to potrzebne. Niestety...jej słowa okazały sie nieprawdziwe...Już się przekonałam ,żę ekipa nie zakceptowała mnie :roll: Nikt mi nie pomaga, a wszyscy chcą zebym pracowała tak jak oni i sama wszystkiego sie nauczyła...Myślę, ze jest to nierealne:(Tam jest naprawdę mnóstwo produktów, i wszystkie nazwy są francuskie, a ja nie znam francuskiego:(do tego dochodzi obsługa kasy, z czym ja nigdy nie kmiałam do czynienia:(i mnóstwo innych obowiązków, o których nie mam pojęcia.Kiedy czegoś nie wiem i chcę zapytać, większość osób śmieje się ze mnie....to jest okropne...Myślałam,że moja ternerka będzie mi wszystko pokazywać, tymczasem ona wymaga żebym ja to juz wiedziała...A skąd ja mam wiedzieć????wszyscy na mnie krzyczą, albo smieja sie ze mnie...Nie wiedziałam, że bycie czyimś pośmiewiskiem jest takie przykre...Nie wiem co ma robić!!!!bardzo zależy mi na tej pracy, ale dalej tak nie pociągnę...Myślałam ,żeby pogadać z menagerką ale nie wiem czy to jest dobry pomysł...Jestem po prostu totalnie załamana i rozbita, poważnie myślę o samobójstwie, od kilku dni nie jem i nie śpię...Mogłabym o wszystkim powiedziec mojemu mężowi, ale on uzna,że to moja wina , że ja sobie nie radzę, więc wole sobie choc tego oszczędzić...Jeden Pan Bóg wie jak bardzo nie chcę tam iść, ale muszę i to jeszcze dziś po południu...Dlatego proszę, niech ktoś mi napisze co mam zrobić, żeby przeżyć choć dzisiejszy dzień w tym miejscu!!!!Błagam!!!

 

Nie wiem też co będzie dalej z moim życiem...Jeśli nie znajdę pracy , to będę musiała wrócic do Polski, a to oznacxza dla mnie największą klęskę i koniec wszystkiego. Zresztę nie mam tam do czego wracać

Jestem totalnie załamana i wyczerpana. Bardzo chcę umrzeć, ale jednocześnie boje sie tego dlatego prosze o pomoc!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dobrze robisz ze piszez na tym forum. Problemow zyciowych nie da sie co prawda zalatwic w jedno popoludnie lecz to naprawde dobry poczatek ze zaczynasz robic cos dla siebie a nie dla tego zeby np. byc akceptowana. Ludzie sa rozni, zwykle zajeci soba i czesto robia rozne glupie rzeczy krzywdzac innych.To co moge Ci poradzic tak na szybko (bo mimo dlugiego postu trudno na podstawie jednej wypowiedzi udzielac szczegolowych rad wiec napisze co czuje)

 

Czuje ze jestes samotna w swoim problemie. Samotnosc ta jest czesciowo sprowokowana Twoim strachem przed ocenianiem Cie przez innych m.in. meza. Dobrze by bylo ,abys oprocz forum poroznamiala o swoim problemie z kims bliskim twarza w twarz.Objawy jakie opisalas sa obiawami dosc silnej depresji dlatego niezaleznie od wewnetrznych oporow,sytlacji finasowej i jakikolwiek innych problemow skontaktuj sie najlepiej z psychiatra lub przynajmniej psychologiem. Na tym forum jest sporo osob ktore maja podobne objawy i z doswiadczenia wiem ze beda sklonne Ci bezinteresownie pomoc jednak pamietaj ze w przypadku silnej depresji konieczna jest konsultacja psychologiczna. Czesc z uzytkownikow tego forum rowniez przebywa za granica.Powstaly juz tam (rowniez) polskie osrodki pomocy psychologicznej (czesc z nich jest bezplatna i w pelni anonimowa) Napisz w jakim kraju jestes,jakim miescie byc moze ktos bedzie w stanie podac Ci odpowiedni kontakt. Glowka do gory nie jestes juz sama :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedy czegoś nie wiem i chcę zapytać, większość osób śmieje się ze mnie....to jest okropne..

:shock::shock::shock::shock: zszokowana jestem tym co przeczytałam Tobie się nalezy pomoc jak psu buda!!!!!!!!!!! Pracujesz tam od niedawna jak tak można!! wogle!!!!!! Nie przejmuj sie nimi to świadczy na szczęscie o nich nie o Tobie o ich bezmyśłoności kretyni...e braku nawet profesjonalalizmu braku kultury!!! Rozumiem, że Ci cięzko ja w polsce mieszkam peracowałam krotko na kasie co prawda na począrtku przez kilka dni 2-3 miałam pomoc ale to mi nie wystarczyło kiedy prosilam kogoś w jakiś nieznanych mi sytuacjach - rozne formy platności faktóry talony zamowienia itp cięzko się tego nauczyć w dwa dni rozumiem Cię doskonale przeszłam coś okropnego w miesjcu gdzie pracowałam z wielką łaską przychodzili mi pomuc a ludzie się na mnie darli bo za długo stali w kolejce :cry: nie umialam sobie poradzić do tego Ty w innym kraju. jestes b dzielną osobą b odważną masz tam kogoś nawet bliskiego znajomego kogo kolwiek kto by wspar w tych trudnych chwilach????? Możliwość zmiany pracy tez była by dobrym rozwiazaniem ale wiem jak to jest nigdy nie wiadomo gdzie się trafi.Zycze Ci powodzenia trzymaj się mam nadzieje ze masz tam kogos z kims mogła bys porozmawiać. nawet jesli zdecydujesz się na powrót do kraju nie odbieraj tego jako porażkę to nie jest porażka b mocno Cię pozdrawiam trzymaj się nie daj sie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pogadaj z menagerką. Po to tam jest żeby pomagać i w takich sytuacjach. Nie masz obowiązku znać wszystkiego od podstaw zatrudniając się w danej firmie. Inna sprawa, że na poczatku pracodawca zwykle stawia spore wymagania i oczekuje że wszyscy podołają. Nie ma takiej możliwości, żeby być orłem od "dzień dobry". Z własnego doświadczenia mogę tylko powiedzieć, że doskonale Cię rozumiem. Całkiem niedawno zmieniłam pracę. Zdecydowanie więcej obowiązków i zdecydowanie więcej wymagań. Ciągła presja i stres. Najgorsza jest świadomość własnych braków. Wszystko zdobywa się doświadczeniem..

Porozmawiaj z menagerem. Nic nie stracisz.. Jeżeli nadal nikt nie będzie Ci pomagał to daj sobie jakiś okres czasu i ewentualnie pomyśl o nowej pracy. Postaraj się nabrać dystansu do krytycznych uwag współpracowników..

Poza tym żadną zbrodnią jest powrót do kraju. Najważniejsza jesteś Ty i Twoje życie. Nie przejmuj się gadaniem innych. Jeżeli masz być nieszczęśliwa to lepiej sobie darować "wielki świat". Nie każdy ma predyspozycje, żeby przetrwać w tym pędzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bardzo wam dziękuję za dobre słowa!!!

to naprawdę wspaniałe!!!!!

Mam tutaj jedną bliską osobę. Jest nia mój mąż, ale za bardzo nie moge z nim o tym pogadać, bo tak naprawdę to ja podjęłam decyzję o wyjezdzie a on nie był przekonany...i w tej sytuacji on przede wszystkim oczekuje że sobie poradzę. Wiem że wcześniej kiedy ciągle traciłam pracę czasem miał o to do mnie pretensje i teraz też boje sie że tak będzie...Więc tak naprawde jestem sama...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×