Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia odżywiania (anoreksja, bulimia)


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Helvetti, ja za 9 miesięcy mam 22, w technikum miałem ponad 250h nieobecności, a zdałem maturę z obowiązkowych + dodatkowych + jako jedna z trzech osób technika, dostałem się na AGH i Politechnikę Śląską, oba kierunki rzuciłem, miałem być inżynierem a właśnie planuję zostać Twym mężem. Nie jest źle. :twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Helvetti, rozumiem Twój problem z maturą :evil: . Też nie mam pojęcia jak ją zdam, skoro w tym roku szkolnym więcej mnie nie było niż byłam (w większości z powodów "forumowych") = z matematyki przynajmniej 1/3 materiału nie rozumiem w ogóle. Mam nadzieję, że jakoś nam się uda przez to przebrnąć! :D

 

Z jedzeniem, czysto teoretycznie, jest dobrze. Oby tak zostało, byle do przodu... Ale i tak dwa razy w ciągu tygodnia, czy półtora poległam i odezwały się zapędy bulimiczne. :( Nie mogę się dać temu świństwu! :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie ostatnio kiepsko. Jakiś czas temu głodziłam się, potem zaczęłam wymiotować, potem jakiś czas normalnego jedzenia, a teraz wpieprzam jak oszalała. I nie mogę się powstrzymać. Ciągle bym tylko jadła i jadła. Pomóżcie, bo nie wiem już co robić :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie ja nie miałam tak, żeby sie obżerać, tylko nawet małe porcje, naprawdę skromne, typu pół kiełbaski wymiotowałam....to chyba normalnie jest inaczej, ja nie wiem

 

-- 29 sty 2013, 20:20 --

 

Mam pytanie do was:

Co sądzicie o zachowaniu mojej mamy. Wie o kilku dni o moich zaburzeniach, a ciągle robi mi uwagi typu "nie syp cukru do kawy", "weź mniejszy kawałek tego ciasta". Zaproponowałam również że zrobię im na obiad moje ulubione danie, a Ona na to że "Boże jakie Ty kaloryczne rzeczy jesz"

 

Jak mnie to wkur.wia nooooo. I smuci :cry: . Co myślicie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nienormalna21, to normalne, że po okresie głodówki organizm potrzebuje to nadrobić. Pierwszą zasadą jest przestać wymiotować.

To bardzo trudne, ale wreszcie apetyt opadnie. Możesz pogadać z psychiatrą o jakimś SSRI, bo one ładnie działają antydepresyjnie no i ograniczają apetyt (tylko bez wykorzystywania tego do głodówek, bo w takim wypadku to nie ma sensu) ;)

Poza tym nie martw się, jeżeli przyjmujesz na raz baardzo dużą ilość pożywienia (kcal) to organizm i tak nie jest w stanie wszystkich ich przyswoić. (np nie ma możliwości przyswojenia 5-6tys kalorii naraz).

Trzymam kciuki.

 

Ja dzisiaj robiłam faworki, trochę zjadłam, ale nie za dużo, bo od razu mój brzuch mówi NIE :evil:

Chciałabym móc jeść wszystko i nie ponosić takich wstrętnych konsekwencji :(

Mimo przyjmowania koszmarnych ilości polprazolu, trillacu i wszelkich możliwych leków, zniszczenia są nie odbudowania. Warto o tym pomyśleć, ja nie myślałam no i cierpię :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Helvetti, pewnie chce dobrze, a nie wie nawet jaką krzywdę wyrządza takimi słowami... :? . Może jej zdaniem zdrowy sposób "dietkowania" na tym polega i próbuje coś przekazać. Z tym, że niezbyt mądrze...

Powinna wiedzieć, że nie używa się takich zdań na temat jedzenia, jeśli wie, że masz z jedzeniem problem. Przykre to.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moyraa, dziękuuję. Ale pewnie jak jej powiem, to zapyta, co ma mówić, a ja nie wiem. Moja Ela (wychowawczyni w ośrodku) mówi zawsze że mogę sobie pozwolić że od tego czy tamtego, mimo że ma to ser czy inny dosyć kaloryczny składnik, nie przytyję i mogę to zjeść i się nie denerwować. Czy tak powinno się mówić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Helvetti, składnik to tylko składnik. Liczy się całość - bilans choćby kilku dni, tygodnia. Nie ma co liczyć każdego dnia z osobna - że musi być tyle i tyle, i koniec. Łatwo mówić, trudniej to sobie wpoić do głowy i sobie pomóc.

Ale na pewno nie utyjesz, jeśli sobie pozwolisz na coś takiego. Byle zachować umiar i nie jeść tego na co dzień, jako dodatek do tego, co zwykle się je.

A jak mówić? Też nie wiem. W moim przypadku najlepiej się nie wtrącać. Może empatiać, zdanie wypowiedziane z troską w głosie pozwoliłoby mi uniknąć np. ataku obżarstwa, ale niejedzenie to inna para kaloszy. Pewnie i tak bym się wypierała, mimo tego, że wiem w głębi serca, że to problem (patrząc w przeszłość - czas, kiedy bardzo mało jadłam).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Helvetti, moim zdaniem, nawet poznanie wspaniałej osoby, przynjaciółki, chłopaka, wszystko jedno - moze pomóc. Jeżeli ta osoba pomoże Ci uwierzyć w siebie i da Ci oparcie...

 

Co do mamy. Ludzie nie są tego świadomi, sądzę że nie robi tego specjalnie tylko po prostu sama jest zaskoczona sytuacją, nie wie co ma robić, nie chce jej usprawiedliwiać, chociaż może właśnie trochę tak? Nie wiem, osoby nie mające styczności z ed, zupełnie tego nie rozumieją zwykle i trudno od nich tak naprawdę wymagać żeby zrozumieli...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bretta, niekoniecznie. Mam wrażenie, że ja np. choć bym nie wiem jakie miała wsparcie, ile osób było obok - ja nie czuję tego. Pewnie zależy od człowieka. Każdy jest inny. Ja wsparcia przyjąć nie potrafię z niewiadomych mi tak do końca przyczyn. Jak poznam kogoś nowego - na chwilę jest lepiej. Ale, no właśnie... Na chwilę. Wszystko zaczyna się kręcić w okół tego wspaniałego kogoś (a myślę, że wiele osób z ED i ze związkami niekoniecznie sobie radzi, przynajmniej u mnie tak jest) = odstawiam na bok problemy z odżywianiem i nie przejmuję się tym zanadto. Może wynika to z faktu, że pustka jest zapełniona i nie mam potrzeby zapychać ją jedzeniem.

Ale... Przecież nie mogę się zbytnio zbliżać, nie może mi zależeć, nie mogę pokazać zaangażowania (boję się go, ale w chwilach jego braku też się winię, bo nie tak być powinno), jestem na siebie zła za to = wracam do problemów z jedzeniem. Z dwojga złego - wolę to. Pokręcone to wszystko. Chyba się trochę wtrąciłam, ale po prostu musiałam się wyżalić. Może ktoś ma podobnie.

 

Oczywiście u Ciebie, Helvetti, może być inaczej i oby tak było. Kibicuję Ci, abyś znalazła w kimś to wsparcie ;). Jak by co - w chwili kryzysu - pisz! ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×