Skocz do zawartości
Nerwica.com

Emetofobia - Lęk przed wymiotowaniem


Dorotaa

Rekomendowane odpowiedzi

MartaKo, trzymam kciuki. :great: Oby Ciebie to świństwo ominęło.

 

Mireille, spokojnie, założę się że to z nerwów tak Cię zamula.

 

Ja od wczoraj gniję w łóżku. Zaczęło się parę dni temu po wizycie w przychodni . Z początku zaczęło się niewinnie, senna byłam 2 dni, słaba jakaś, ból głowy. Później bulgotanie po brzuchu, wzdęcia, mdłości. A od wczoraj mega ból gardła, katar, mdłości co jakiś czas < ale podejrzewam, że to od gardła> i stan podgorączkowy. Wczoraj mnie dodatkowo łeb rypał na potęgę, dziś chociaż z tym jest lepiej ale pojawia się za to suchy kaszel. :roll:

 

Jak tylko załącza mi się narzekanie, to sobie mówię "ciesz się, że to nie jelitówka" i od razu mi lepiej. :mrgreen:

 

Jakieś mega syfy są w powietrzu tej zimy. :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Okropne są takie wiadomości MartaKo. Jeden z pierwszych dni w pracy w nowym biurze, na pytanie gdzie jest jedna z koleżanek usłyszałem: 'A zwolniła się, sra i rzyga cały dzień'

...

A przede mną było jeszcze jakieś 9h pracy:) Szybki reset myśli i ostatecznie nic złego się nie stało. :) Ale co przeżyłem to moje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

shadow_no, Mireille, ludziska, nie strasznie mnie tak tą grypą. :silence:

 

Ja już pierd...lca dostaję z przeziębienia, nos totalnie zapchany, ból gardła przekształca się w suchy kaszel, słabo mi... 3 rolkę papieru toaletowego już zużywam dzisiaj. :why:

 

A odnośnie emetofobii... zjadłam dziś z premedytacją przeterminowany o 3 miesiące budyń. Mimo, że po nabiale boli mnie brzuch, nie mówiąc już o tej dacie ważności... :roll: No i żyję. Brzuch mnie pobolał, wzdęcia mam teraz ale sądzę, że to bardziej po mleku niż po budyniu, bo niby co się tam może zepsuć? Mąka? Cukier? :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, nie straszę tylko daję przykład, że nie ma reguły. Spodziewasz się najgorszego bo o tym usłyszysz i... Nic się nie dzieje. Ta sytuacja którą opisałem zdarzyła się jakieś 3 miesiące temu i nic zupełnie się nie działo. Ani ja ani nikt kolejny w biurze nie zachorował. :) Po prostu czasem kogoś trafi ale nie ma co się zastanawiać nad tym głębiej. (mówię to ja, człowiek który żyć przez to nie mógł!:))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że jakoś wszyscy żyjecie. Chwała.

 

Okres faktycznie fatalny, wszyscy na coś chorzy, ciągle można coś złapać. Też dzisiaj doszła do mnie gorączka, narazie tylko ból głowy jakby mi ktoś siekierą przyłożył, ale o dziwo -apetyt wzmożony.

 

Ostatnio było u mnie mega różnie. W czwartek rano wyjeżdzam na kilka dni na szkolenie. Normalnie jestem przerażona. Chyba nie tym, że będzie mi niedobrze, no bo w sumie co za różnica gdzie.. Bardziej martwi mnie, że ludzie z nowej pracy, mają mnie za spontaniczną, wesołą istotę, którą pewnie i bym była, gdyby nie głupia fobia. Szykuje się wielkie wyjście, a mnie ostatnio paraliżuje alkohol. Nie chcę odmówić, bo oczywiście od tygodni słyszę " w czwartek w końcu się z Tobą zabawimy". Uśmiecham się i kiwam głową, ale jestem pełna obaw. Obce miejsce, brak możliwości szybkiej ucieczki do domu.. Olaboga. Głupia fobia. Gdyby nie ona, pewnie nie mogłabym się doczekać.

 

Nie mniej jednak,

życzę Wam wszystkim dużo spokoju i wszelkiej odporności na rotawirusy.

 

A i jeszcze pytanie do pań,

nie jest Wam przypadkiem gorzej (względem mdłości) przed okresem ?

Ja jakoś tak się przyzwyczaiłam do tego, że teraz cholera patrzę na kalendarz i zaczynam się nastawiać niepotrzebnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A i jeszcze pytanie do pań,

nie jest Wam przypadkiem gorzej (względem mdłości) przed okresem ?

Ja jakoś tak się przyzwyczaiłam do tego, że teraz cholera patrzę na kalendarz i zaczynam się nastawiać niepotrzebnie.

 

U mnie nie ma to związku. Potrafi mnie mulić na wymioty ale podczas okresu, z bólu, gdy za późno wezmę tabletkę >.

Myślę, że po prostu niepotrzebnie się nakręcasz...

 

A co do wyjazdu, rozumiem Twoje obawy ale powinnaś zluzować. Najpewniej będzie fajnie i zapomnisz o "strachach". ;)

 

I dziękuję za telepatyczną moc obronna przed rota. Z pewnością się przyda. :D Szkoda, że przed tą zwykłą grypą nie udało mi się ustrzec. :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie jest Wam przypadkiem gorzej (względem mdłości) przed okresem ?

 

Mnie czasem mdli z bólu pierwszego dnia.

 

Ostatnio było u mnie mega różnie. W czwartek rano wyjeżdzam na kilka dni na szkolenie. Normalnie jestem przerażona. Chyba nie tym, że będzie mi niedobrze, no bo w sumie co za różnica gdzie.. Bardziej martwi mnie, że ludzie z nowej pracy, mają mnie za spontaniczną, wesołą istotę, którą pewnie i bym była, gdyby nie głupia fobia. Szykuje się wielkie wyjście, a mnie ostatnio paraliżuje alkohol. Nie chcę odmówić, bo oczywiście od tygodni słyszę " w czwartek w końcu się z Tobą zabawimy". Uśmiecham się i kiwam głową, ale jestem pełna obaw. Obce miejsce, brak możliwości szybkiej ucieczki do domu.. Olaboga. Głupia fobia. Gdyby nie ona, pewnie nie mogłabym się doczekać.

W czasie ataku widać po tobie, że się boisz?

Ja na twoim miejscu, dla własnego spokoju pewnie bym nie piła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Afera , ja nie muszę patrzeć w kalendarz bo regularnie tydzień przed okresem zaczynają mi się mdłości, które nasilają się, gdy mam pusty żołądek. Zazwyczaj pierwszego dnia wszystko przechodzi, chyba, że mam wyjątkowo silne bóle to wtedy jeszcze mnie trzyma przez pierwsze trzy dni. Jakoś zdążyłam do tego przywyknąć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja ostatnio staram się walczyć nie z rotawirusami, lecz przede wszystkim z moją fobią, bo jak się jej pozbędę, to mnie ni w ząb to nie będzie obchodzić, czy zachoruję :smile:

I tutaj jest problem. Nie wiem, jak to jest z innymi fobiami ale mam wrażenie, że nasza jest jedną z najbardziej uporczywych i trudnych do wyleczenia...Każdy dorosły, którego się pytam, jak sobie z tym poradzić, mówi: "Ee, zwymiotujesz parę razy i ci przejdzie..."

Ale to nie jest oczywiście takie łatwe.

Choć mimo to odkryłam, że ta metoda jednak działa...choć nie jest bynajmniej przyjemna :lol:

U mnie w domu przed jakieś 2 tygodnie trzyma się jakiś zmutowany wirus grypy jelitowej i raz atakuje, a raz odpuszcza. Najpierw złapało mnie (to na pewno przez tego cholernego kolegę z ławki!), zaatakował nagle i dostałam totalnego ataku MEGAHISTERII. Moja mama się nieźle wkurzyła i powiedziała, że jak się nie uspokoję, to mnie zamknie w psychiatryku! Więc się uspokoiłam... :roll: Mama zrobiła mi herbatę bo było mi rzecz jasna strasznie niedobrze, a gdy łyknęłam parę razy...Zaczęło się. Nie zastanawiając się wiele i starając się nie panikować, pobiegłam (taa, na nogach jak z waty) do łazienki, puściłam uspokajającą wodę w kranie i uwiesiłam się nad zlewem. Moja biedna, zestresowana mama poszła wtedy zapalić :smile: . No a mnie zaczęły męczyć jakieś "puste" odruchy wymiotne, czyli coś, czego w wymiotowaniu nie lubię najbardziej. Ręce mi się trzęsły, ledwo stałam na nogach. W głowie powtarzałam sobie jak mantrę "Spokojnie, Marta, zwymiotujesz i będzie po krzyku. Im szybciej to się stanie, tym szybciej minie i będziesz miała spokój...". "Wykrztuś to z siebie", jak w reklamie leku na chrypę :D

Problem w tym, że...nie mogłam z siebie nic wykrztusić. Tylko wydawałam z siebie jakieś bezsensowne odgłosy, jakbym połknęła żywego śledzia w całości. (Eech, co ja gadam, przecież jestem wegetarianką :P ) Do rzeczy. Atak torsji ustąpił. Usiadłam na podłodze, przygotowując się na następny. Miałam szczerze mówiąc nadzieję, że tym razem jednak zwymiotuję i nie będę się męczyć. Ale nie. Następny atak bez sensu. I znowu siadłam i myślałam, czy warto jest się w ogóle bać? Dodawałam sobie otuchy, a w międzyczasie nadszedł kolejny beznadziejny atak, i już myślałam, że coś "wyleci"...Ale nie "wyleciało". A już było blisko. Otarłam usta, moja mama wróciła z fajki, bo najwyraźniej słyszała moje "dziwne odgłosy", zobaczyła, że sterczę nad zlewem i pokazała mi :great: . Poczułam się dumna z siebie. W tym momencie strach stał się tak mały, jak atom wodoru. Przetrwałam 3 dni grypy jelitowej i, co ciekawe, nie zwymiotowałam ani razu.

Potem choróbsko dorwało mamę i brata. Mamie, tak jak mi, wszystko "wyleciało dołem". A brat rzygał. I rzygał. I rzygał...No i mu też w końcu przeszło. Wczoraj, gdy już czuł się wiele lepiej, poszliśmy razem do pizzerii z nim i z mamą. Piłam z tego samego kubka, co mój brat, więc możliwe, że zaraziłam się ponownie tym wirusem...Nie wiem. Nieważne. Walę to. Co ma być, to będzie. Postanowiłam sobie, że będę się cieszyć życiem i nie przejmować jakimiś tam wymiotami.

Najważniejsze, to skojarzyć sobie wymiotowanie z czymś (uwaga, uwaga!) przyjemnym. Niemożliwe? A jednak. Ja na przykład, gdy jest mi niedobrze (tak jak teraz, gdy to piszę), przywołuję sobie obraz dzielnej siebie stojącej nad zlewem. Myślę sobie "najwyżej pójdę do łazienki, uwieszę się nad tym samym zlewem, co wtedy i...zrobię to."

Ta zmiana zaszła we mnie niedawno, więc dlatego właśnie chciałam się podzielić z Wami moimi przeżyciami i pokazać co niektórym zainteresowanym, jak sobie radzę z fobią. I że dorośli, o których wspomniałam na początku tego słoniowego postu, jednak mieli trochę racji...

Życzę Wam wszystkim dużo zdrówka i powodzenia w walce z emetofobią. I pamiętajcie. Wszystko, co leży w Waszej psychice nie może być usunięte przez nikogo innego, jak tylko przez Was. Odwagi! ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja mama się nieźle wkurzyła i powiedziała, że jak się nie uspokoję, to mnie zamknie w psychiatryku!

Do psychiatryka pewnie i tak by cię z tym nie przyjęli.

 

"Ee, zwymiotujesz parę razy i ci przejdzie..."

Mi też tak mówili. 5 lat temu zwymiotowałam kilkanaście razy i to tylko mocno pogorszyło sprawę. Ja boję się najbardziej momentu w którym to wszystko przechodzi przez gardło i każde kolejne rzyganie potwierdzało moje obawy... :-|

 

Podziwiam cię. I zazdroszczę :( Mi myślenie typu "najwyżej pójdę do łazienki" w ogóle nie pomaga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uwierz mi, mnie również było niezwykle ciężko dojść do tego etapu...Nie wiem, jak do tego doszło ale mam wrażenie, że po prostu w pewnym momencie coś się "odblokowało" w mojej głowie i przestałam się aż tak przejmować. Co prawda, to nie oznacza jeszcze, że to już koniec mojej fobii, bo jakby nie patrzeć, to chociaż już się aż tak bardzo nie boję, to jednak nadal ciągle o tym myślę...A "normalni" ludzie nie mają obsesyjnych myśli o wymiotowaniu...Jak oni to robią? :D

Tak czy inaczej, nadal boję się patrzeć na wymiociny, przebywać w pobliżu wymiotujących ludzi i...w miejscach publicznych. Taa, w domu jakoś umiem się uspokoić i przetłumaczyć sobie całą sytuację. Ale jak jestem na zewnątrz, to zawsze wręcz odruchowo szukam najbliższej toalety, tak na wszelki wypadek. Boję się przez to jeździć autobusami, czy nawet samochodem...Bo zawsze jeśli mi się coś takiego przydarzy, to wiem, że odpowiedzialność za sprzątnięcie tego spoczywa niestety na mnie...Brr, wolę nawet o tym nie myśleć :x

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś już miałam 1,5 roku przerwy od ataków paniki, nawet zbyt dużo o wymiotowaniu nie myślałam. Niestety Mam nadzieję, że kiedyś znowu do tego dojdę, ale na razie zabrakło mi optymizmu :-| Cieszę się, że tobie już się udało.

 

Ale jak jestem na zewnątrz, to zawsze wręcz odruchowo szukam najbliższej toalety, tak na wszelki wypadek. Boję się przez to jeździć autobusami, czy nawet samochodem...

 

Też tak mam.

W wakacje jechałam z kuzynką autobusem do jej domu. Zrobiło mi się bardzo niedobrze, a podróż trwała dość długo i droga była beznadziejna. Tak trzęsło, że aż wszyscy podskakiwali na siedzeniach. To była jakaś masakra, cały czas błagałam, żebyśmy zdążyły chociaż dotrzeć na miejsce :roll: Myślałam, że nie wytrzymam, ale w końcu wysiadłyśmy i powoli poszłyśmy do mieszkania. Tam spokojnie usiadłam na kanapie, wypiłam trochę zimnej wody i jakoś opanowałam sytuację, ale było naprawdę blisko :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Psychotropka,

Myślę, że po prostu niepotrzebnie się nakręcasz...

 

A co do wyjazdu, rozumiem Twoje obawy ale powinnaś zluzować. Najpewniej będzie fajnie i zapomnisz o "strachach".

 

Faktycznie tak było, wyjazd był mega - nawet z hardcorowym okresem ;)

 

MartaKo,

rozumiem na jakim etapie się znajdujesz. Miałam tak samo po operacji, kiedy narkoza dawała mi w kość i z odruchem wymiotnym wisiałam nad plastikową miską. Nic się nie stało, ale odwaga pozostała.. Trzymam kciuki, żeby Twoja została już na zawsze. W moim przypadku niestety, czasem o niej zapominam.

 

Mireille,

W czasie ataku widać po tobie, że się boisz?

 

Tylko mój mąż widzi, poza tym - nie wiem jak to robię, ale jestem mega aktorką i nic po mnie nie widać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej jestem nowa :) emtofobia to czesc mojego zycia od czterech lat. moja ulubiona piosenka : oh! emetophobia - showbread. mowi wszystko o moim zyciu. leczylam sie jakis czas u psychotearapeuty w lublinie. przerwalam terapie bo znalazlam cos co zaczyna odmieniac moje zycie. na amerykanskiej stronie poswieconej emetofobii znalazlam ksiazke w ktorej jest terapia niegdys chorego na to schorzenie czlowieka. krok po kroku opisane jest kaj walczyc co robic jak sie nastawiac. wszystkie cwiczenia i takie tam. mam nadzieje na lepsze jutro. poki co widze skutki pozytywne. ten pan wyleczycl sie, jak twierdzi, wlasnie tym sposobem. polecam wszytskim forum emetophobia.org. w usa sa specjalisci ktorzy wiecej wiedza o tej fobii. tu w polsce nie maja pojecia jak sobie z tym radzic. dodam tak jako ciekawostke, ze problem nie polega na wymiotowaniu, wiec zmuszanie sie do tego nic nie da.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moze najpierw opowiem swoj przypadek. codzienne mdlosci, codzienna obawa, milion mysli negatywnych, ukrywanie sie z problemem, chec znikniecia z tego swiata. a teraz fakty ktore mi pomagaja :)

co to jest "lęk" a co to "obawa"? kiedy widzimy jak z naprzeciwka nadjezdza rozpedzony samochod odczuwamy lek, wiec uciekamy. kiedy zas idziemy sobie ulica i rozmyslamy " jeju, boje sie, a jesli zaraz nadjedzie rozpedzony samochod i uderzy we mnie?" to jest obawa. lek jest potrzebny poniewaz chroni nas przed tym co ma sie wydarzyc. obawa zas jest zla bo niepotrzebnie chce nas chronic przed czyms co moze sie wydarzyc ale nie musi. Moze ale nie musi!

i dalej ( tak od siebie: chce pomagac bo sama czuje sie swietnie! :) )

atak paniki-reakcja na wymyslony film w naszej glowie. budowany w obawie przed czyms.

i z biegiem czasu choroba sie zaczyna pograzac. wszystko przez to ze nie potrafimy sie jej postawic. bo jesli np boisz sie wyjsc z domu bo przypomina Ci sie ze ostatnio jak wychodziles zrobilo Ci sie niedobrze i w ostatecznosci zostajesz to jest jakby poddanie sie. wszystko przez obawe. a obawa jest niepotrzebna. trzeba ja wyeleminowac z zycia. dlatego muszisz robic to czego boisz sie najbardziej zeby przekonac sie ze nie jest to takie straszne. boisz sie zarazkow, meksykanskiej kuchni, miejsca gdzie ostatnim razem wymiotowales - idz tam! przekonaj sie, czy obawa jest sluszna. warto sie tez zastanowic dlaczego chcemy walczyc ze swoja fobia. to moze byc cokolwiek. byc moze chcesz czuc sie komfortowo jedzac ze znajomymi, jesc pyszne rzeczy, ktore do tej pory przyprawiaja Cie o mdlosci. wazne jest by miec swoj cel. i kolejna wazna rzecz. trzeba sie powaznie zastanowic jakiego aspektu zwiazanego z wymiotowanie boimy sie. nie jest to wymiotowanie samo w sobie. na pewno. byc moze boimy sie upokorzenia, byc moze tego jak sie bedziemy czuc. wyobraz sobie wiec to dokladnie ze szczegolami. wszystko to co sie wydarzy. i zadaj sobie pytanie, czy to mnie zrani? czy to gorsze od trzesienia ziami? czy umre? czy strace sens zycia? czy to tylko durne mysli nie pozwalaja mi spojrzec na to normalnie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a jak sie leczylas? i jesli cos podobnego to co konkretnie? program kosztuje 400 zl wiec nie moge pisac co w nim jest bo prawa autorskie.

poddac sie w polowie drogi to najgorsze co moglas zrobic. jesli walczysz, walcz do konca. najgorzej bedzie otrzasnac sie gdy upadniesz na samo dno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kto powiedział, że się poddałam w połowie? :roll:

 

Nie wiem czy można nazwać to leczeniem. Po prostu w pewnym momencie zauważyłam, że nie muszę bać się jedzenia w restauracji, jazdy samochodem itd. bo nigdy w takich sytuacjach nie wymiotuję. Zaczęłam sobie mówić, że od miesięcy cały czas czuję "coś" w żołądku i jakoś ani razu zwymiotowałam. Kiedy panikowałam zastanawiałam się ile razy czułam dokładnie to samo. Doszłam do wniosku, że skoro ostatnio czułam się tak kilkanaście razy i nic mi się nie stało to czemu tym razem miałoby być inaczej. Po jakimś czasie udawało mi się opanować każdy atak zanim na dobre się rozkręcił. W końcu dały mi spokój i przestałam ciągle myśleć o wymiotowaniu, stwierdziłam, że jeśli się zdarzy to trudno, jakoś to zniosę. Zaczęłam żyć normalnie, chociaż nadal dbałam o to żeby nie jeść przeterminowanych produktów itd. Przez prawie 2 lata nie miałam ani jednego ataku. Czyli nie wyleczyłam fobii tylko nauczyłam się z nią żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a co jest zlego w sprawdzaniu daty waznosci? to normalne, nawet w szkole tego ucza by nie jesc przeterminowanej zywnosci. nie traktuj tego jako objaw. skad wiem czy sie poddalas... nie wiem ale sama piszesz ze juz przestalo Ci pomagac...? a co teraz sie dzieje takiego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×