Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

perla86[/], też tak mam z pulsem i obawą o zawał. U mnie przy atakach puls dochodzi do nawet 120. O ile nad innymi objawami jakoś idzie zapanować (a przynajmniej dzięki terapi nauczyć się z nimi oswajać), to "serducho" daje mi najbardziej popalić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie najgorsze to to że serce bije puls dochodzi mi do 90 :(boje sie zeby zawału nie dostac :(

No proszę Cie. Jesteś młodą kobieta i Ty pulsem 90 się przejmujesz?! :shock: Spokojnie Twoje serce i 200 pociągnie a 180 na lajcie.. Idźcie na badania jak wyjdą spoko to zgłoście się na jakąś pscyhoterapie bo widzę że u Was jak kiedyś u mnie że każde pierdniecie w sercu to już pogotowie chciałem wzywać teraz np jest takie kopnięcie serca mam na to za przeproszeniem "wyjebane" i przechodzi jak ręką odjął. Jestem oczywiscie pod stałą opieką kardiochirurga i biorę Betablocker w dawce 1,25 mg czyli najmniejszej możliwej :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja czekam na psychoterapie prywatnie mnie nie stac tylko u mnie caly czas sie utrzymują objawy nie tylko podczas ataku.. a jak sprawdzic czy serce miarowo bije po pulsie jak sie sprawdza te zmozna to wyczuc? mezowi nieraz mowie zeby nasluchal serca bicie to mowi np puk puk puk puk albo ppuk puk...puk puk

 

Co do pulsu podczas wiekszego ataku nie wiem jaki jest ale moze dojdzie ponad 100 to zalezy jak jestem zdenerwowana

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja dzisiaj przebiłam samą siebie, wyszłam z rodziną do lasu, po południu poszłam do znajomych, a teraz jakiś chory niepokój... jakieś głupie wrażenie, że zaraz oszaleje.. a nawet przy ataku paniki mam puls 60 mimo, że mam wrażenie że serce wyskoczy mi z klatki piersiowej.. zawroty głowy to codzienność... czy to kiedyś zniknie? czy ten potwór mnie opuści?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

koszmary mnie męczą strasznie rzeczywiste są wpadam w panike we śnie, przebudzam się i tu panika też kurwa, cały mokry jakbym pływał, trzese się a najgorsze jest że po przebudzeniu nawet i rano gdy wstaje to nie mam siły wstać mam uczucie że zaraz padne, od tych leków tak się dzieje?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja po 2 tygodniach wychodzę z marazmu, nic mnie nie "boli", spałam bez proszków, nie wiem może dlatego, że była kolęda, że obecność księdza i jego mądre słowa wypchnęły ze mnie te lęki, a jeszcze wczoraj rano byłam niespokojna. Dziś idę po południu do pracy więc strasznie się cieszę, że wyrwę się z domu i będę miała się czym zająć i jutro i w niedzielę, a w sobotę obiecałam sobie, że odśnieżę teściom całe podwórko, jak się zmęczę, nie będzie czasu sobie nic wkręcać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hedonis__m, ja od kilku miesięcy nie mam już ataków paniki.

Nie biorę leków, wszystko dzięki terapii.

Mam jeszcze takie momenty, że jestem zaniepokojona i mam wrażenie, że się atak zbliża, ale ostatecznie wszystko wraca do normy.

Jestem żywym dowodem na to, że można z tego wyjść.

Samych lęków też już prawie nie mam :yeah:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ostatnio miałam dziwną jazdę: chcialam iść na siłownie, ale od rana brakowało mi fizycznych sił. ale poszłam, stwierdziłąm, że jak się zmuszę to będzie ok. doszłam pod siłownie i wpadłam w histerię. tak wielką histerię.. do tego cała energia ze mnie uszła nie miała siły ustać na nogach. wróciłam do domu i rycząłam jeszcze 3 godziny. co to było?! jakaś odmiana ataku? ktoś miał coś takiego?? jak wrociłam do domu, siły mi wróciły i mi ulżyło.

 

(nie pamiętam czy już o tym pisałam czy nie, jak się powtarzam to przepraszam)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hedonis__m, ja od kilku miesięcy nie mam już ataków paniki.

Nie biorę leków, wszystko dzięki terapii.

Mam jeszcze takie momenty, że jestem zaniepokojona i mam wrażenie, że się atak zbliża, ale ostatecznie wszystko wraca do normy.

Jestem żywym dowodem na to, że można z tego wyjść.

Samych lęków też już prawie nie mam :yeah:

 

 

 

moze za bardzo prywatne pytanie,ale co takiego robisz na tej terapi...jestem poczatkujaca jesli o to chodzi,sama rozmowa czy cos jeszcze....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lindai, ciężko stwierdzić...

Sama terapia polega na rozmowie i ciężko coś innego wykombinować.

Moja terapia jest w nurcie psychodynamicznym (chyba najczęściej tu na forum krytykowanym).

Nie umiem tak dokładnie powiedzieć z czego wynika poprawa i jak to właściwie działa. Pewnie jakbym wiedział to nie byłaby tak skuteczna, bo podświadomość by uruchomiła jakieś mechanizmy obronne.

 

Poza terapią pomagają też medytacje. Chociaż bywa, że jak człowiek jest źle nastawiony to tymczasowo mogą nawet pogorszyć samopoczucie.

Ja głównie skupiałam się na takich, które są związane z wybaczeniem sobie swoich błędów i niedoskonałości.

I nie wykluczam, że to też jest jednym z elementów działania terapii.

 

lindai, a Ty od kiedy chodzisz na terapię?

Ja też na początku szukałam wskazówek co mam robić, ale później po prostu samo idzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie,

pisałam w wątku depresja, ale myślę, że i tu mogłabym co nieco napisać.

Oprócz zmęczenia i długich godzin spędzonych w łóżku, oprócz uczucia słabnięcia np. w autobusie, odczuwam jeszcze silne dusznosci. I nawet nie tak, że na 15 minut a czasem kilka godzin. Myslę wtedy wciąz o tych dusznosciach. Staram się rozluźnić, głęboko oddychać, ale dochodzi ból głowy i ciemno przed oczami się robi... Mam od 4 miesięcy kaszel, byłam wczoraj na prześwietleniu i zastanawiam się co może byc przyczyna tego. Czy może to być nerwica? Jak myślicie? proszę o jakąs odpowiedź, pozdrowienia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chodze dopiero od jakiegos czasu wsumie 3 raz bylam i jakos sie tak dziwnie skrepowanie czulam a nie powinnam,sama rozmowa jak na razie, nie mieszkam w polsce,mozliwe ,ze maja tu inne terapie cholera to wie...jak tu czytam,to prawie wszyscy maja jakies tablety ja jak do tej pory nic,tak sobie myslalm ,ze moze terapeutka chce mnie lepiej poznac tzn moj problem ale nie wiem ,czy tak dalej pociagne...ostatnio czesto mam ataki...czuje sie bardzo zmeczona i strasznie podenerwowana od wewnatrz wiem wtedy ze w bardzo krotkim czasie dostane atak,boje sie cholernie...cwiczy ktos z was yoge,podobno tez ma dobry wplyw na nerwice...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja sie boje isc.....boje sie o wlasne zdrowie, ze kiedys wykituje na zawal czy popelnie samobojstwo..ale ni cholera nie moge sie zebrac do lekarza..,mam dopiero 21 lat, troche mi wstyd ..kazdy mnie olewa bo jakie ja moge miec problemy,ze martwie sie na zapas...mialam cwiczyc ale moj len w dupie mnie powstrzymal..wole lezec w lozku i plakac..to znaczy ogolnie nie..czuje sie wtedy fatalnie..obiecuje sobie ze zaczne cos zmieniac i nigdy nic nie wychodzi..glupia jestem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje ataki przechodzą już same siebie, bo nie da się ich okiełznać. Dlatego unikam miejsc w których najczęściej się uaktywniały a co za tym idzie - nie wychodzę z domu w ogóle. Wiem, ze to źle ale nie mam ochoty się już męczyć. Wcześniej pomagało mi kilka sprawdzonych sposobów, ale i one zawiodły. Teraz pomaga mi jedynie samookaleczenie. Kiedy przychodzi napad wbijam sobie paznokcie gdzie popadnie, w całe ciało. Nie ważne, że potem wyglądam jak by mnie ktoś pobił. Liczy się tylko to, by zapomnieć o lęku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hedonis__m, ja od kilku miesięcy nie mam już ataków paniki.

Nie biorę leków, wszystko dzięki terapii.

Mam jeszcze takie momenty, że jestem zaniepokojona i mam wrażenie, że się atak zbliża, ale ostatecznie wszystko wraca do normy.

Jestem żywym dowodem na to, że można z tego wyjść.

Samych lęków też już prawie nie mam :yeah:

gratuluje ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja kiedyś dostałam ataku w restauracji, oczywiście nie mogłam zjeść swojego dania i pamiętam tylko, że ze strachu z niej wybiegłam. Przez ok pół roku się w niej nie pojawiłam, pomimo że to jedna z moich ulubionych :roll: czułam, że się duszę, uderzyło we mnie ogromne ciepło, serce biło jak szalone, mroczki przed oczami, poczucie strachu i drgawki całego ciała. Czasem jak w nocy dostaję ataku, to ze strachu i dziwnych kłębiących się we mnie uczuć potrafi mną rzucać po całym łóżku, nie raz krzyczę, a nie rzadko podobnie jak mgielka86, wbijam sobie odruchowo paznokcie i mocno drapię. Później tylko łapanie oddechu i ogromne poczucie zagubienia i lęki nie do opisania. Od jakiegoś czasu jest lepiej, staram się nad tym panować, jednak najgorszy jest niepokój, który mnie ogarnia na myśl że to "coś" może wrócić i jak uderzy to znowu zetnie mnie z nóg :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanawia mnie z jaką częstotliwością występują u was ataki, ile razy w skali roku / miesiąca?

U mnie przed podjęciem jakiegokolwiek leczenia pojawiały się nawet kilka razy w tygodniu.

Po psychoterapii odnotowałem dwa ataki w 2012 roku, czy miewa ktoś podobnie?

 

 

Pzdr.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja już nie wiem co mi jest, czuję, że naprawdę zwariuje. Nieustanny lęk przed tym, że zachoruje na schizofrenię albo jakąś psychozę itp. wykańcza mnie już. Ciągłą kontrola siebie, ciągły niepokój, wkręcanie sobie dziwnych zachowań, albo myślenie, że chorzy psychicznie tak myślą, a ja tak nie chcę i nakręcam się i tak czy siak zaczynam o tym myśleć, ech, co się dzieje? Ostatnio w sklepie stojąc przy kasie miałam wrażenie, że zemdleję, zrobiło mi się słabo, gorąco, naprawdę myślałam, że padnę, ale jakoś się opanowałam. Ciągle mi wali serce mocno, nie mogę spać, a jak już zasnę to mam jakieś głupie sny.. Niedługo zacznę się bać własnego cienia.. Co się ze mną dzieje?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×