Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Saiga, wiesz nie tylko Ty masz kłopoty ze zmianami one w ogóle sa trudne..

Nie chodzi o samą zmianę, a jej przyczynę. W skrócie potrzebna jest motywacja albo nadzieja. Bez tego nawet jeśli będziesz chciał coś zmienić to na dłuższą metę, tego nie utrzymasz. Chyba, że otrzymasz dużo pozytywnych bodźców z zewnątrz. Dlatego się chwali małe dzieci, bo one nie mają jeszcze wykształconej własnej wartości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też mam o czym pojęczeć!!!Tylko nie mam komu się wyżalić ....Tak naprawdę nie wiem od czego zacząć ,mam ponad 30 lat i wydaje mi się że przegrałam swoje życie.Nie mam już sił dłużej walczyć i być dzielną matką Polką.Wszystko zaczęło się od dnia mojego ślubu ,wyszłam za mąż z rozsądku bo nie było dla mnie miejsca w domu , tak samo było z moim mężem .Byliśmy w podobnej sytuacji , potem urodziło się dziecko , mój największy skarb -córka.A między mną a mężem przepaść coraz bardziej się powiększała, okazało się że alkohol , imprezki i dragi były ważniejsze niż rodzina. Czasami nie miałam co włożyć do garnka , ale on musiał mieć na papierosy czy wódkę.Gdy zwracałam mu uwagę że nie mam za co kupic mleka dla małej rozpętywała się awantura nigdy nie zapomnę jak rzucił gorącą kawą blisko łóżeczka , gdzie spała nasza córka , jak uciekałam w nocy z dzieckiem na reku do sąsiadów .Jak bardzo bałam przyznać się rodzinie ,jak wygląda moje życie .Udawałam szczęśliwą mężatkę i brnęłam dalej .,Aż któregoś dnia pękałam powiedziałam rodzicom , czego następstwem była próba samobójcza mojego męża Uratowali go ale nic się nie zmienił ,dałam sprawę do sądu o znęcanie sie nad dzieckiem i nade mną .Dostał wyrok w zawieszeniu a ja z niespełna roczną córka wyprowadziłam się do rodziców.Mąż był w swoim żywiole , ani razu nie zadzwonił ani nie zapytał o mała , nie chciał jej odwiedzić , za to imprezowała w naszym mieszkaniu z najgorszymi menelami.Gdy dostał nakaz eksmisji powiesił się zostawiając list obarczający mnie winą za jego postępek , tak jak napisał zrobił to żebym do końca życia miała wyrzuty sumienia.Dzień przed roczkiem naszej córki miałam pogrzeb.Zostałam sama z córką .Musiałam być silna znaleźć pracę ,zająć się córką .Realia nie były najlepsze z pracą było krucho w końcu załapałam się jako magazynier w hurtowni, harowałam jak głupia od samego rano do późna , dziecko widziałam tylko wieczorem . Koleżanki , znajomi odsunęli się ode mnie, one miały mężów , rodziny a ja jak powiedziała jedna z nich stanowiłam zagrożenie dla ich małżeństw , więc lepiej urwać wszelkie kontakty. Nie wiem czemu podkusiło mnie odpowiedziawszy na ogłoszenie w jakieś gazecie chłopak w moi wieku szukał bratniej duszy(może to presja rodziny,ze dziecko musi mieć ojca).Po dłuższej znajomości wzięliśmy ślub , córka zawsze średnio przepadała za moim partnerem.Niedługo okazało się czemu sąsiedzi powiedzieli mi , że jak tylko wychodzę do pracy u nas słychać odgłosy bicia i płaczu dziecka, nie mogłam uwierzyć w to dopóki nie sprawdziłam tego. Okazało się że znów trafiłam na damskiego boksera tylko teraz wyżywał się na małej , a później na mnie .Wpadłam w obłęd nie wiedziałam czy wina leży po mojej stronie że historia się powtarza! Byłam kłębkiem nerwów , którejś nocy zwyczajnie odjechałam.pamiętam tylko mroczki przed oczami , wirujące ściany i pogotowie , które mnie zabrało. Obudziłam się w szpitalu w tym czasie mój maż zdemolował zupełnie mieszkanie .Wszystko od mebli po sprzęt rtv , ubrania wszystko co wpadło w jego ręce,żeby było mało włączył gaz i gdyby nie sąsiad cały blok wyleciał by w powietrze!!!Na pożegnanie pozostawił mi kartkę,że od dawna ma kochankę , ja tak naprawdę byłam mu potrzebna by wyrwać się ze wsi do miasta teraz już mnie nie potrzebuje bo ma inną . Wyobraźcie sobie moją minę jak wróciłam i zastałam to wszystko .Z dnia na dzień nie miałam nawet łóżka czy spodni na przebranie a za miesiąc moja córka miała mieć komunię. Dziękowałam Bogu że wszystko do komunii było u mojej mamy w domu i ocalało. Dostałam kolejnego kopa od życia , jak zawsze powiedziałam sobie muszę być silna i powoli wszystko odbudowałam , nie było czasu na łzy czy chwilę słabości patrzałam w oczy mojej córci i wiedziałam że nie mogę jej zawieść.A jak zasypiała zastanawiałam się tak jak i dziś czemu Bóg dał mi ją to takie kochane dziecko powinna mieć normalną rodzinę ,być szczęśliwą , zasługuje na wszystko co najlepsze.A co mogę jej dać ja samotna matka, której ciężko jest znaleźć pracę ,wiążąca koniec z końcem.....I tak żyłysmy od pierwszego do pierwszego , czasami na garnuszku u moich rodziców bo zostawałam bez pracy. Aż któregoś dnia mój świat zawirował poczułam motylki w brzuchu poznałam w pracy , kogoś kto szanował moją córkę i mnie . kto sprawił ,że obie znów się uśmiechałyśmy. Tym razem byłam ostrożna ,musiałam być pewna ,że nie skończy się tak jak poprzednie związki

.Ale po czasie zamieszkaliśmy razem,Wszyscy byliśmy szczęśliwi, co prawda dziwne było to nasze mieszkanie , bo niby razem , a tak naprawdę osobno mój partner zastrzegł sobie ,że wszystko płacimy po połowie mieszkanie , jedzenie itp. ok zgodziłam się ale później jak zobaczyłam jak zbiera paragony za chleb czy inne drobiazgi poczułam się głupio jak dziecko rozliczane z każdego wydanego grosza.Ale to nie było najważniejsze, ważny był spokój mojej córki i jej uśmiech na twarzy,to że czuła się bezpiecznie . Po jakimś czasie okazało się,że jestem w ciąży . Szczęścia nie było końca , niezaplanowana ale tak bardzo wyczekiwana była ta ciąża.Nie było mi dane długo nacieszyć się nią już w 3 m-cu poroniłam .Nię będe pisać jak się czułam i przez co przeszłam , bo zrozumie mnie tylko ten kto stracił dziecko.W domu nie mogłam nawet się wypłakać bo mój partner tak jak i rodzina twierdzili,że to nawet nie było dziecko, więc nie płakałam a wyłam gdy tylko pozostawałam sama w domu.Czas podobno leczy rany, ale to nie prawda .....Są rzeczy ,które nigdy nie da się zapomnieć.I tak minęły następne dwa lata i historia się powtórzyła znów radość z ciązy i znów wielkie rozczarowanie .Czasami mówiłam ,że chyba jestem niezła aktorką ,bo chodziłam z uśmiechem na ustach a w środku we mnie coś umierało i płakało.Zyłam i żyje tylko dla mojej Zaczęłam mieć problemy ze snem , niechęć do jedzenia zawroty głowy i mroczki przed oczami.I tak wszystko jakoś się kręciło , ale teraz na dniach tracę pracę i boję się co będzie dalej mojego partnera szczerze mówiąc to niewiele obchodzi ,on ma na swoją połowę opłat , ja naprawdę nie wiem skąd mam wyciągnąć pieniadze.Zresztą on ma swój internetowy świat , żyje swoim blogiem i sportem ,są dni a właściwie wieczory kiedy nawet słowa do mnie nie przemówi.Zresztą sami widzicie Wam się żalę , a nie jemu bo guzik go obchodzę.Coraz gorzej z moim snem , od 2 m-cy może przespałam 5-6 nocy na początku brałam prochu ziołowe , ale nic mi nie dawały ,potem nasen ale po tym wymiotuję i fatalnie się czuję .Poszłam do lekarza bo ile można nie spać i nie jejśc(na siłę wciskam w siebie jedznie, nie czuję głodu)dał mi skierowanie do psychiatry czekam na wizytę Kiedyś uparcie w każdej złej chwili powtarzałam sobie zaciśnij zęby i bądz silną , ale teraz już nie mogę już nie mam siły ile mozna być twardzielką .Chciałbym zwyczajnie tak jak moje psedo kolezanki wieśc normalne życie mieć kogoś kto byłby moim oparciem , kto by mnie zwyczajnie pocieszył , wysłuchal był ze mną dzielił smutki i radości, a jezeli nie zasłużyłam na to chociaż żebyśmy z córką żyły spokojnie bez łez

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziekuję ,że mogłam Wam się wypłakać.Tak naprawdę nigdy nikomu nie mówiłam o tym jak sie Boję się,że pójdę do psychiatry , a tam się zblokuje nie bedę umiała opowiedzieć tego wszystkiego co Wam , albo ze zwyczajnie się rozpłaczę.Tak czy inaczej obiecałam sobie ,że pójdę do psychiatry , choć spróbuje coś zmienić w swoim życiu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

inbvo, a jaki powód że Cie wywalili ?

 

-- 24 sty 2013, 21:10 --

 

dziekuję ,że mogłam Wam się wypłakać.Tak naprawdę nigdy nikomu nie mówiłam o tym jak sie Boję się,że pójdę do psychiatry , a tam się zblokuje nie bedę umiała opowiedzieć tego wszystkiego co Wam , albo ze zwyczajnie się rozpłaczę.Tak czy inaczej obiecałam sobie ,że pójdę do psychiatry , choć spróbuje coś zmienić w swoim życiu
Może wydrukuj swojego posta i daj swirołapowi do poczytania? Poza tym moim zdaniem chyba lepiej ze nie masz dzieci z obecnym facetem - jakos nie widze jego zaangazowanego w opieke nad niemowleciem, skoro tak lubi zamykac sie w swoim swiecie .... a jak wygląda jego kontakt z Twoja córką ? Kolejna rzecz - co by się stało, gdybys nie miała z czego opłacac swojej połowy utrzymania ? jak sadzisz, co by zrobił ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio stosunki z moją córką a facetem pogorszyły się .Warczą na siebie ,on się jej czepia a ona zamyka się w swoim pokoju albo pyskuje.nie wiem czy to z racji jej wieku -14 lat i ogólnego buntu na wszystko i wszystkich? choć gdy jesteśmy same jest nadal zwariowaną nastolatką ale zupełnie inna czasami mam wrażenie że ona go nie cierpi.a co by sie stało gdybym nie miała z czego opłacić swej połowy? nie wiem ,ale pewnie niedługo sie dowiem bo wszystko zmierza ku takiej sytuacji a ja czuję się .totalnie bezradna.piszę maile z cv ale zero odpowiedzi, telefon milczy.....wiem tylko jedno ,że nie interesuję go co zorbie w tej sytuacji , nie chodzi mi o to by za sponsorował mnie , ale chciałabym choć poczuć ,że go interesuje moje położenie, żeby siadł ze mną i porozmawiał co można zrobić jak wyjść z tej sytuacji!myślę że on wie,że zawsze stawałam na głowie by znaleźć pracę obojetnie jaką byle by mieć na życie i teraz myśli że tez tak będzie.nawet nie zauważył,że nie sypiam po nocach ,jestem wykończona fizycznie i psychicznie,że coś pękło we mnie . są wieczory ze wcale sie do siebie nie odzywamy...Myślę ze z jednej strony pasuje mu gdybym była w domu bo wszystko ma podstawione pod nos obiadek , kolacyjka itp a to czy zapłacę za mieszkanie?,cóż to przecież mój problem.Gdy o tym myślę czuję się bezsilna... :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marika75, gdybys nie miała na jedzenie - to co ? chodziłabyś głodna, bo on by sie nie podzielił ? dziwny troche ten związek, co Was łączy oprócz seksu ? nie zwierzasz mu się, może on po prostu nie zdaje sobie sprawy co przeżywasz ? to co opisujesz, to troche jak mieszkanie współlokatorów, kazdy ma swoje sprawy i część opłat i swoje własne problemy - a nie, zaraz - Ty jeszcze spełniasz funkcje jego darmowej gosposi....... Na Twoim miejscu postawiłabym sprawe jasno : zaprosiła do wspólnej rozmowy i powiedziała jak sie czujesz, jakie masz troski, że oczekujesz od niego wsparcia- tez finansowego... to dobry test, czy facet stanie na wysokości zadania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Próbowałam z nim pogadać tak szczerze , powiedziałam mu dokładnie to co napisałaś ,że ten dom jest jak hotel , każde z nas jest niby razem a jednak osobno przypomina to współlokatorów a nie związek (bo sex też nas już nie łączy).Powiedział mi,że on kiedyś był wykorzystany przez jakąś kobietę i teraz woli być ostrożny .Ok ale jak dla mnie to chyba nie związek a układ , on mieszka z nami bo mu tak wygodnie , a ja bo nie mam innego wyjścia , nawet gdybym miała pracę sama nie jestem w stanie wynająć i utrzymać mieszkania.Myślałam ,żeby to wszystko postawić na ostrzu noża i zaproponować albo normalny związek to co moje to i jego i odwrotnie albo koniec bo nie ma sensu tak żyć , tylko co zrobię gdy wybierze koniec?Najgorsze ,że nie mam w nim nawet duchowego wsparcia , bardzo tego potrzebowałam po stracie dzieci...i teraz tez.Wie w jakiej sytuacji psychicznej jestem , ze idę do psychiatry, że dziś byłam u lekarza ogólnego bo coraz gorzej się czuję (dał mi jakiś antydepresant)

ale to chyba jakoś go nie interesuję bo mówiłam mu o tym ale nie wykazał wielkiego zainteresowania.Jeszcze nigdy nie czułam się taka bezsilna i samotna

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marika75, z tego co piszesz wynika że nic Was juz nie łączy poza wspólnym mieszkaniem... jemu tak wygodnie bo ma ugotowane i posprzatane, do tego oszczędza na połowie wydatków. Dla Ciebie to chyba przymus ekonomiczny bardziej ... współczuje Ci, bo na nim to juz chyba nie masz co polegac. Jak depresanty zadziałają to poczujesz sie lepiej, zobaczysz ..... teraz przynajmniej juz wiesz na czym stoisz - umiesz liczyc, licz na siebie, jak mówi przysłowie. Na razie jest Ci cięzko, ale nic nie trwa wiecznie, predzej czy później znajdziesz pracę. Poczujesz sie niezalezna i spojrzysz na wszystko inaczej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem ,że masz rację choć ciężko mi to przyznać , żyję z poczuciem winy,że przegrałam swoje życie i tylko marzę by moja córka w przyszłości była szczęśliwa i nigdy nie czuła się tak jak ja teraz .wstyd mi ze jako matka zgotowałam jej takie dzieciństwo!Mam nadzieję ,że leki podziałają ,choć od problemów nie ucieknę a przysłość widzę w ciemnych kolorach .Dziękuję że odpisujesz mi bardzo dziękuję!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co za koszmarny poranek, mam tylko nadzieje ze cały dzien nie bedzie taki. Mój mąż wstał lewą nogą, wydziera sie na dzieci od śniadania. zamiast zwrócic uwage starszemu nawrzeszczał na niego urzywając słów kurwa mać. Wygania ich z sypialni twierdząc ze to jego pokój i oni nie mają prawa tu przebywać. No szlag mnie juz trafia bo widze coraz częściej, że mąż probuje musztrować chłopaków. Maja na rozkaz jeść, spać, kąpać sie. Jest juz i nic innego sie liczy. A ja coraz częściej mam wrażenie, że moje życie nie jest już moim życiem. To nie tak miało wygladać. Nawet nie mam z kim pogadać o tym. I czuje sie żałośnie piszac o tym tutaj, ale prawda jest taka, ze nie mam nikogo dorosłego, kto jest w stanie choćby mnie wysłuchać. Po prostu usiąść koło kogoś, poczuć bliskość drugiej osoby i wyrzucic z siebie wszystko. Koło kogoś kto mnie nie osądzi i nie powie ze źle robie. Nie kocham go i nigdy nie kochałam. Męczy mnie już bycie z nim, ale trwam ze względu na dzieci. nawet nie mam gdzie uciec, żadnej odskoczni. TYlko ten komputer. i to mnie doprowadza juz do szału. Chciałabym cos robic, miec jakas pasje, wrócic do swojej ukochanej pracy. ale cos mnie blokuje. teraz siedze w domu, zajmuje sie dziecmi. mam wrazenie ze trace młodość. mam tylko 26 lat, a czuje sie jak 50latka. tęsknie do dawnej siebie, do ludzi, do pracy. na razie nie widze żadnej perspektywy na poprawe swojego stanu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zrezygnowałem z pracy po dwóch dniach, ponieważ nie potrafiłem odnaleźć się w nowym środowisku, czułem się jak odludek i dziwak. Nie wiem czy inni też tak o mnie myśleli, ale pewnie tak, zresztą jakie to ma znaczenie, kiedy ja sam jestem swoim największym wrogiem i sędzią. Zawsze i wszędzie czuję się obco, i potrzeba mi 10 razy więcej czasu niż normalnym osobom na jako takie przyzwyczjenie się do nowego otoczenia, a zanim to nastąpi, cierpię i dobija mnie stres. Po dwóch dniach pracy nie wiedziałem już jak się nazywam, bolała mnie głowa i brzuch, byłem fizycznie i psychicznie wyczerpany. Trzeciego dnia nie dałem już rady pójść. Najgorszy jest lęk i fantazje samobójcze, układaniue planu, co kiedy i jak. W jakiś perwersyjny sposób fantazje samobójcze przynoszą chwilowe ukojenie i zmniejszają ból, dają swego rodzaju nadzieję i przynoszą ulgę od cierpienia. Raz już próbowałem, ale miałem "szczęście", nie udało się.

Teraz czuję jakby napisanie nowego listu pożegnalnego było najlepszą rzeczą jaką mógłbym zrobić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×