Skocz do zawartości
Nerwica.com

Natręctwa myśli...


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Miał ktoś takie myśli jak: ''co jeżeli ten świat jest nie prawdziwy'' lub ''co jeżeli ci wszyscy ludzie dookoła nie istenieją?'' .. -.-

Tak! Albo coś w stylu "co jak jestem chora psychicznie i tak na prawdę robię teraz coś innego?" Haha chyba przestaje czytać to forum bo w każdym temacie jest coś co mnie dotyczy, to nienormalne ale autentycznie co 2 temat jest o mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurczę męczy to.. w sumie jak kiedys miałam taie mysli to pilam ten 'melisal' i no pomogło mi, po prostu tym razem wydaje mi się jak bym bardziej sie, bała, że tak może byc, w tym momencie naszedł mnie lęk, ze sie serio boje -.- a ja nie chcę w to uwierzyć >.<

'

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"wifi....u psychiatry leczę się od 15 lat" - może go zmień.. skoro nie pomaga

"borę CITAl....a te pioruństwo wraca" - bo z tym walczysz zamiast zaakceptować i zrozumieć jak działa

"wkręcam sobie takie jazdy do łba....ę to w pale sie nie miesci....całymi dziami drązę i analizuję całe swoje życie......głowa boli od tego myślenia......obecnie zastanawiam się czy żyję czy nie....ale jazda prwada....jem, palę papierosy.....ubrałam choinkę....i wogóle wszystko a we łbie mi siedzi jedna myśl.....czy ja napewno żyję???" - żyjesz :) Tylko skupiasz się na czarnowidztwie. Zapominasz o wszystkim co świadczy o Twoim piękne, życiu, dobru - skupiasz się i skupiasz i skupiasz na negatywnych rzeczach dodając im realności.

"jak tak można...wogole myślec" - można - ja też tak myślałem... już tego nie robię :)

"jestem wariatką....to pwene..." - to Twoja diagnoza, według mnie nie wydajesz się być wariatką - natręctwa o tym nie świadczą

Boże jak tu dalej żyć...?? - czy wiesz czym są natręctwa? Kompulsje? Nerwica? z czego się bierze? jakie są przyczyny? Czy czytasz książki na temat wychodzenia z niej?

Stwierdzasz że coś Ci jest... a wiesz co dokładnie?

 

-- 10 sty 2013, 13:20 --

 

"wifi....u psychiatry leczę się od 15 lat" - może go zmień.. skoro nie pomaga

"borę CITAl....a te pioruństwo wraca" - bo z tym walczysz zamiast zaakceptować i zrozumieć jak działa

"wkręcam sobie takie jazdy do łba....ę to w pale sie nie miesci....całymi dziami drązę i analizuję całe swoje życie......głowa boli od tego myślenia......obecnie zastanawiam się czy żyję czy nie....ale jazda prwada....jem, palę papierosy.....ubrałam choinkę....i wogóle wszystko a we łbie mi siedzi jedna myśl.....czy ja napewno żyję???" - żyjesz :) Tylko skupiasz się na czarnowidztwie. Zapominasz o wszystkim co świadczy o Twoim piękne, życiu, dobru - skupiasz się i skupiasz i skupiasz na negatywnych rzeczach dodając im realności.

"jak tak można...wogole myślec" - można - ja też tak myślałem... już tego nie robię :)

"jestem wariatką....to pwene..." - to Twoja diagnoza, według mnie nie wydajesz się być wariatką - natręctwa o tym nie świadczą

"Boże jak tu dalej żyć...??" - czy wiesz czym są natręctwa? Kompulsje? Nerwica? z czego się bierze? jakie są przyczyny? Czy czytasz książki na temat wychodzenia z niej?

Stwierdzasz że coś Ci jest... a co dokładnie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

chciałabym napisać po pierwsze, że to wszystko jest dla mnie nowe. Nawet jeśli studiowałam psychologię, nie lubiłam samodiagnozowania się. Dopiero w zeszłym roku zobaczyłam, jak naprawdę mnie to moje podejście rozwala. Chodzi o rzecz banalną, bowiem o wygląd. Wiele osób, i przypadkowych i nie, mówi mi, że wyglądam ładnie albo i bardzo ładnie. Ale wiem też, że przez to, co mi ludzie w podstawówce i gimnazjum a także późniejszych latach nagadali, zostało, i przekrzywia mój sposób postrzegania siebie jak w krzywym zwierciadle (klasyczna dysmorfofobia).

 

Chciałabym zaznaczyć też, że oglądam i czytam dużo horrorów, bo mnie to nakręca i moblilizuje twórczo (dużo maluję, rysuję zawodowo także, i przy oglądaniu tych filmów miałam wgląd w nowe techniki, sposoby wizualizacji, kadrowania itd. a także pod względem psychologicznym właśnie). Nigdy nie miałam ani z filmami ani z książkami problemu. Do czasu kiedy w kwietniu obejrzałam jeden okropny, animowany horror, w którym zostało powiedziane w obrzydliwy sposób to, co sobie przez lata zbierałam: że nawet jak tak wyglądałam, to się ludzie ze mną zadawali. Co ciekawe, wiele osób które to widziało zignorowało to, lub uznało za ciekawostkę, a też nie da się przewidzieć co będzie *scenami których się nie zapomni*. Przyjaciółka stwierdziła po tym, że powinnam popracować nad swoją samooceną, bo ją to co widziała z kolei bawiło. Rozniósł mnie też inny komiks, który pewnie normalnie bym zignorowała.

Są w końcu różne momenty, kiedy człowiek dowiaduje się, że coś faktycznie jest nie tak.

 

Nie pomógł też fakt, że mam niedoczynność tarczycy, o której wie psychiatra do ktrórej chodzę, i wiem, że miałam etap, kiedy wyglądałam nienajlepiej, i okrutne dzieciaki to wykorzystały.

 

Pamiętam mnóstwo negatywnych sytuacji, o których już wiem, że tamte osoby nie pamiętaja, i się mnie to trzyma non stop. Nie ma tak, że znajdę sobie zajęcie, czy kurs, czy cokolwiek innego, te myśli i teraz dodatkowo obrazy z tego horroru przewalają mi się non stop, chyba że śpię.

Wydaje mi się, jakbym miała w hipokampie kilkanaście terabajtów negatywnych śmieci/myśli/obrazów. Już ledwo to wytrzymuję, nie wiem, jak z tamtymi myślami dawałam sobie radę do tej pory.

 

Mam do siebie straszne, destrukcyjne podejście, i nie wiem, jak sobie z tym poradzić, można przecież od tego zwariować, jak się non stop od rana do wieczora, widzi te same rzeczy i te same rzeczy pamięta, teraz też.

Psychiatra i hipnoterapeuta, który ma podobne doświadczenia i podejście do mnie, i też to widział, potrafił sobie po dwóch tygodniach wszystko wyrzucić, nasze spotkania również, to oboje mówili, że się da.

 

Tylko nie wiem jak, kiedy zawsze spodziewam się najgorszego, że poza wsparciem rodziny/przyjaciół to nadal mam wrażenie, że np przyjaźnie które budowałam przez neta się rozsypią jak się spotkamy w *realu*, chociaż wiem, że w innych przypadkach tak nie było.

Bardzo mi zależy na bliskich mi osobach, i nie chcę ich widzieć jako te potwory, czy życzyć również najgorszego, bo tak będzie lepiej, przynajmniej nie będziemy się już męczyć. :(

 

I jeszcze jest taka sprawa: czy faktycznie da się wyleczyć to lekami (bo naprawdę nie chcę tego mieć ale sama nie mogę, wyrzucić te 15 lat zamiatania pod dywan, bez zastanawiania się *a dlaczego zaczęłam terapię* bo może się przypomnieć? Więc po co to? Nie chcę z tym zostać do końca życia.

Sporo przed 30 czuję się jak 50latka.

Teoretycznie psychiatra powiedziała mi, że się da, że to działa u mnie na zasadzie, że boję się co się stanie jak zapomnę. Ktoś inny, że po roku można już nie pamiętać, dlaczego w ogóle miało się depresję.

 

Aha, i co do zachowań: miałam jeszcze przed takie podejście, że mogę chociaż dokładnie powycierać kurze skoro nie potrafię sobie w głowie poukładać. I myję ręce na tyle często, że w zimie skórę mam suchą tak, że na palcach pęka mi do krwi, nie pomaga to, jak cały czas coś nimi robię, czy w domu czy poza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mam natręctwa chyba na każdym punkcie. Ostatnio obejrzałam film na TVN o Niemcu ktory uciekł z obozu na Syberii. Tak mnie wkurzyło jego postępowanie w pewnym momencie, że potem ciąg mysli no jak on mógł to zrobić swojej żonie, dlaczego zachował się jak bezwolna lalka.

Dotyczy to prawie każdego filmu i książki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Natręctwo myśli mnie dotyka od paru lat...Był taki okres, iż nie dawało mi to po prostu funkcjonować. Teraz jest inaczej a to za sprawą psychoterapii jak i psychiatrii. Ale na to wszystko trzeba poświęcić baaaardzo dużo czasu...Dużo swego wkładu trzeba wnieść do współpracy z terapeutą jak i psychiatrą. Uważajcie na niecierpliwość! Jeśli chodzi o mnie to natręctwo myślowe dotyczyło jednego słowa...Nie dawało mi to wnieść do życia szczęścia, ponieważ było tak natrętne że żyłem tylko tym jak się tego pozbyć. Myśl bo to o nią chodzi potrafi uczynić z nas marionetki. Włada nami i "chce" byśmy żyli dla niej. Ja powiedziałem STOP! Uczyniłem krok i poszedłem do psychiatry. Leki zniwelowały tą myśli. Teraz czuje że są te myśli lecz w innej postaci. Są łagodniejsze i przepływ ich jest dla mnie do zniesienia. Psychoterapia zaś ma na celu pracę nad tym co ona powoduję. Dziś trudno o psychoterapeutę. Ja miałem go powiem szczerze odpowiedniego...Jednak myśl ta natrętna jest skuteczna jeśli damy jej pole manewru. Musimy jej się przeciwstawić i dać jej ujście w niwecz. Jest to możliwe tylko dzięki naszemu wkładowi...Psychoterapia i leczenie farmakologiczne daje rezultaty tylko wtedy gdy my jesteśmy gotowi na tego typu prace nad sobą!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak tylko że to nie jest tak, że np boję się, że to co się dzieje w Obcym, The Thing, Zombieland czy chociażby Parku jurajskim jest w jakimś stopniu prawdziwe. Nigdy mi to nie przeszkadzało czy przy Kingu (Carrie, To) czy Locie nad kukułczym gniazdem.

Tu mam swojego potworka, który mnie prześladuje przez to, co zostało powiedziane przez tę postać, co sobie budowałam przez całe życie. W normalnej sytuacji pewnie też by mnie nie ruszyło.

Jest jeszcze inny przypadek od tego samego autora a wcześniejsze rzeczy które czytałam potrafiłam sobie właśnie sama wyłączyć. A tego nie. Bo jest zbyt prywatne. I chodzi o to, by zniwelować te myśli i oddzielić tego potwora od wspomnień.

To tak jakby np przejmować się wszystkimi sytuacjami gdzie przedstawiani są tzw. 'bullies. W większości przypadków są to tylko ludzie. I poza tym co mówią, to nie ma się czego bać.

 

Michał - czyli jednak pamiętasz dlaczego zacząłeś terapię? Czy pamiętasz np też wszystkie spotkania z psychiatrą? Sprawa jest właśnie taka, że ja bardzo, bardzo chcę wyczyścić swój twardy dysk, ale sama nie mogę. W tym tygodniu zapisuję się na kolejną wizytę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Owszem pamiętam większość swoich wizyt czy to u psychoterapeuty, czy psychiatry. Jednak ja wpierw zacząłem swoją że tak powiem przygodę od psychoterapii. Muszę powiedzieć, że sama terapia ma swoją moc...Jednak muszę Cię uprzedzić, iż "wyczyszczenie" tego dysku o którym mówisz jest trudne...Powiem Ci jak było ze mną: jeśli chodzi o wizytę u psychiatry, to właśnie psychoterapia ją spowodowała...Muszę Ci też oznajmić, że nagle po tak dłuższym czasie leczenia psychoterapeutycznego zostałem "zaatakowany" przez myśl natrętną. Ta ów myśl również dotyczyła sfery dla mnie intymnej...Lecz aby zniwelować jej przykre działanie udałem się do lekarza psychiatry. Dopiero leczenie farmakologiczne dało pożądany skutek...Ale również muszę Cię przestrzec! Leczenie lekami musi być odpowiedzialne i systematyczne! Droga do tego jest długa ale owocna...

 

Jeżeli czujesz potrzebę i już chodzisz do specjalisty, to już jest droga ku sukcesowi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem coraz bardziej w błędnym kole...Moja choroba daje mi znać właśnie tym że zachowuje się jak maniak..."Wszystko" to to co nie daje mi spokoju...Mam poczucie, że wpadam w wir wiedzy lecz nie mogę ukończyć tego co zacząłem.Jestem w rozsypce...Po prostu to co mnie cieszy mi nie wystarcza. Chce więcej i więcej i tak bez końca...Mam poczucie że to "wszystko" to co chce pojąć jest dla mnie za duże...Boję się zarazem że coś stracę,że mnie ominie...To do czego się zabieram jest wartościowe do czasu...Mam poczucie mani...To myśli które rządzą światem zawierają przekaz o tym że muszę wiedzieć więcej i więcej. To wszystko do czegoś zmierza dla mnie to coś bardzo trudnego...Boję się swego jestestwa...Chciałbym uspokojenia i ukojenia. Mam wrażenie że to jest do objęcia ale dla mnie to coś ciężkiego....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam poczucie, że wpadam w wir wiedzy lecz nie mogę ukończyć tego co zacząłem.Jestem w rozsypce...Po prostu to co mnie cieszy mi nie wystarcza.
Ja mam wrażenie, że coś mi da radość, satysfakcję i zaczynam coś nowego. Potem nastaje rozczarowanie, bo okazuje się, że osiągnięcie tego nie jest natychmiastowe, nie przyjdzie łatwo. Ja bym chciała od razu wszystko, od razu tu i teraz. I szukam następnej rzeczy. I ostatecznie nie mam ani jednej rzeczy która by mnie zadowoliła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje myśli są nastawione na to bym pojął nie mal wszystko...To prowadzi do tego, że to co już zaczęte zostaje gdzieś z tyłu i to mnie z reguły frustruje....To sprawa z jednej strony na moje siły ale gdy już się coś zaczyna czuję spadek samozadowolenia. Wiesz sleepwalker te uczucie to ambiwalencja...to ona trzyma mnie w sidłach...To chorobowe myśli które prowadzą w niwecz. Jest na to sposób ja szukam go od dłuższego czasu....Powiem Ci więcej to zależy od ZROZUMIENIA! To co rządzi dziś ludźmi to zaabsorbowana chęć w stronę zrozumienia...Mnie myśli tak rządzą że muszę sam obrać kierunek lotu. Jest nie lada wyzwanie dla mnie i mojego myślenia. Cały nie mal czas próbuję coś z tym robić...Udaję się i nie udaję. Ktoś by mógł powiedzieć życie, weź się w garść, ale ja tak nie mówię ja szukam i chce znaleźć swoją praca nad sobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam poczucie, że wpadam w wir wiedzy lecz nie mogę ukończyć tego co zacząłem.Jestem w rozsypce...Po prostu to co mnie cieszy mi nie wystarcza.
Ja mam wrażenie, że coś mi da radość, satysfakcję i zaczynam coś nowego. Potem nastaje rozczarowanie, bo okazuje się, że osiągnięcie tego nie jest natychmiastowe, nie przyjdzie łatwo. Ja bym chciała od razu wszystko, od razu tu i teraz. I szukam następnej rzeczy. I ostatecznie nie mam ani jednej rzeczy która by mnie zadowoliła.

 

Mam to samo, próbowałem uczyć się różnych języków itp itd. Ja mam też tak że jak wracam do domu najeany jak menel to mam tak że muszę się wykąpać jesli nie kąpałem się tego dnia(kąpie się raz dziennie) albo ostatnio myje podłoge. Zawsze miałem taki syf w pokoju a teraz jak widze kłębek kurzu w pokoju od razu myje podłogę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A słuchajcie, jeżeli chodzi o objawy to ja mam pytanie, czy macie np. tak, że mówicie sobie w myślach np. muszę to jeszcze zrobić a potem to itd. albo np., że myślicie o jakiejś sytuacji, która już była i przypominacie sobie co kto mówił itd. albo np., że chcecie coś powiedzieć i nie mówicie tego, tylko tak w myślach Wam to zostaje? bo ja się boję, że to już nienormalne, bo to takie trochę jakby bycie w świecie swoich myśli, boję się, że kiedyś coś sobie wymyślę i nie odróżnię prawdy od fikcji, że np. będę chciała coś powiedzieć czy zrobić, nie powiem tego czy nie zrobię tylko pomyślę a potem będę się zastanawiać czy ja to powiedziałam, zrobiłam naprawdę czy mi się tylko wydawało, czy to jest normalne w tej chorobie? bo może to nie ta choroba, dlatego pytam, bo już sama nie wiem..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moim natrętnym myśleniem jest to zeby najszyciej było juz po kąpieli cały dzien potrafie o tym myślec i niemoge sie na niczym skupic najlepiej jakbym wszystko dookola typu sprzatanie obiad ogarneła jak za dotknieciem czarodziejskiej różki mimo ze wiem ze tak sie nieda caly dzien mnie to gnębi jak jest wieczór to sie ciesze ze juz mam z ty wszystkim spokoj niemam sily juz na to co sie ze mna dzieje probuje o tym niemyslec ale samo mi sie to w łeb pcha :why::why::why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moim natrętnym myśleniem jest to zeby najszyciej było juz po kąpieli cały dzien potrafie o tym myślec i niemoge sie na niczym skupic najlepiej jakbym wszystko dookola typu sprzatanie obiad ogarneła jak za dotknieciem czarodziejskiej różki mimo ze wiem ze tak sie nieda caly dzien mnie to gnębi jak jest wieczór to sie ciesze ze juz mam z ty wszystkim spokoj niemam sily juz na to co sie ze mna dzieje probuje o tym niemyslec ale samo mi sie to w łeb pcha :why::why::why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie.

Pierwszy raz zajrzalam ta te forum , a dokladnie na ten watek.

Czemu na niego zajrzalam ? odpowiedz jest prosta.

Dotknelo mnie to samo co Was niestety :( nerwica natrectw mysli.

walcze juz z tym prawie rok , hmm... z jakim skutkiem? sama nie wiem :(

od 8 miesiecy biore leki , dokladnie Parogen w dawce 40mg czyli 2 tabletki i w sumie moge tylko powiedziec , ze te leki NIE ZLIKWIDOWALY tych natretnych mysli , tylko pozwalaja mi z nimi jakos zyc.

 

Moje mysli byly i sa przerozne + ogromny lęk do tego na poczatku. Teraz ten lęk jest mniejszy , bo wkoncu biore leki.

 

Natrectwa i lęki dotyczyły :

- krzywdzenia bliskich ( OKROPNE :( )

- bluznierstwa na Pana Boga , bliskich

- lęk przed szatanem

 

dotyczy mnie to do dzisiaj i czasem jest naprawde ciezko :( :(

 

zastanawiam sie... co bedzie jak odloze leki ????

 

Chodzilam na terapie indywidualna , ale ona mi nic nie pomogla , bo wogole nie byla nakierunkowana na moja chorobe...

Teraz za pare dni zaczynam grupowa terapie psychodenamiczna. Tak bym chciala , zeby chociaz TROSZKE mi pomogla.

 

Czy ktoz z Was korzystal z takiej terapii ?

 

Pozdrawiam wszystkich.

Anika.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×