Skocz do zawartości
Nerwica.com

muszę się wyżalić, jestem załamany


Mariusz1980

Rekomendowane odpowiedzi

Na początek wypadało by się przedstawić.

 

Facet po trzydziestce, normalny mieszkający w centrum polski, żonaty.

 

W sumie jestem tutaj po to aby się wyżyć i może dzięki temu poprawi się mój nastrój. Minęło dużo czasu zanim zagościłem tutaj, tak naprawdę człowiek (ja) musi się chyba wygadać wirtualnie, tu nie czuje wstydu czy zażenowania, pojawiają się inne emocje.

 

Moja historia nie należy ostatnio do najszczęśliwszych, baaa nawet do nieszczęśliwych, otóż …

 

Pracuje tzn. prowadzę własną działalność gospodarczą która spędza mi sen z powiek. Jak się okazało prowadzenie własnej firmy jak stwierdził mój kolega jest skokiem z samolotu bez spadochronu, a za to z hodowlą jedwabników. W moim przypadku lot jest bardzo długi. Ponoć ci którzy spadając z dużej wysokości umierają na zawał serca zanim spotkają się twardym gruntem. Obawiam się że u mnie jest podobnie, czasami liczę już dni kiedy to się stanie a czasami proszę Boga aby zabrał mnie do siebie, bo ten krzyż który noszę jest ciężki i nie potrafię znaleźć sposobu aby go udźwignąć. Gdyby nie to że bardzo kocham żonę dla której zrobił bym wszystko pewnie już by było po wszystkim. Problem w tym że to „wszystko dla Niej” zaczyna się kruszyć, nie mogę już patrzeć jak cierpi razem ze mną, jak się przejmuje moimi problemami (prawdopodobnie utożsamia się z nimi) po prostu nie potrafię na to wszystko patrzeć. Myślałem o rozwodzie ale pewnie do tego nie dojdzie bo za bardzo mnie kocha i jest za mną na każdym kroku. Ja nie potrafię się już bardziej Jej odwdzięczyć za to że jest ze mną i przy mnie. Dla niej już dużym ciosem było to że mamy rozdzielność majątkową, miała łzy w oczach gdy to podpisywaliśmy. Najgorsze jest w tym wszystkim to że sama ma problemy z pracą. Jeśli umowę zlecenie można nazwać pracą, teraz jedno jest pewne – do końca lutego ma prace, a dalej …

 

Może Bóg, los (bo już sam nie wiem w co wierzyć) zwróci chociaż na Nią uwagę i choć jedna ważna rzecz się ułoży. Obecnie jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji materialnej, ratuje nas to że mieszkamy z rodzicami, ale Oni też nie mają łatwo. Staramy się nie mówić o naszych problemach, ja staram się nie mówić o problemach ale co z tego jeśli wchodzę do domu po 17 siadam w fotelu podpieram głowę ręką i tak siedzę trzy godziny, jest mi wszystko obojętne, myślę jak to wszystko poukładać, jak zaplanować, ale niestety po czasie plan zawodzi bo pojawiają się kolejne problemy którym trzeba sprostać. Słowo „sprostać” w tym przypadku jest tylko pustym dźwiękiem. W głowie kotłuje mi się tyle myśli że noce mam nie przespane od roku. Łzy do oczu mi płyną jak patrzę na ukochaną jak śpi, wiem o czym marzy, jakie ma ambicję które absolutnie nie są wygórowane i nie mogę Jej pomóc. Jest tak że nie mam sił czasami Ją wspierać bo sam mam tyle na głowie. Ambicje, chęci, charyzma, pozytywne podejście po prostu ulotniło się. Mam dość zadawania pytań sobie czy Bogu kiedy to się wreszcie ułoży pomyślnie – wiem nie wszystko jest tak jak się chce, ale dlaczego wszystko jest źle. Kiedyś ratowała mnie muzyka, nabierałem wtedy energii do dalszego działania, a teraz … o tym że mam hobby w ogóle zapomniałem.

 

Jak co roku zrobiłem sobie rachunek sumienia, znany jestem z tego że potrafię patrzeć bardzo obiektywnie nawet wobec własnej osoby. Nie wiem co źle zrobiłem czy robie to pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy po analizie tego co się dzieje wokół mnie, nas. Czuje się jak zaszczuta ofiara, nie dość że ci którzy tak bardzo obiecywali że zapłacą to nie robią tego, jeszcze próbują mnie wykiwać, staram się jak mogę ściągnąć te cholerne pieniądze żeby popłacić długi ale to jest po prostu syzyfowa praca. Mam już kur… dość telefonów od windykacji itp. Którzy traktują mnie jak złodzieja, podnosząc głos na mnie, twierdząc że mam pieniądze tylko że nie chce ich zapłacić itd. Gdzie my kur… żyjemy !? Sądy, urzędy … wszyscy chcą pieniądze, nikt nie potrafi zrozumieć uczciwego człowieka. Nie należę do osób stosujących przekręty czy tym podobne ale z takimi niestety mam „przyjemność”.

 

Nigdy nie przypuszczałem że będę miał takie problemy, że pieniądze i to co z tym dookoła związane tak bardzo mnie zniszczą. Zawsze cieszyłem się z tego co mam co osiągnąłem, nigdy nikomu nie zazdrościłem że ma więcej, zawsze życzyłem dobrze, wierząc w to że jeśli jednemu się powodzi to mnie też się może się tak powodzić lub że dzięki temu któremu się powodzi, powodzi się też mnie. W sumie prosta zasada ekonomii. Cóż z tego wszystkiego ?

 

Patrzę na to wszystko i nie widzę dla siebie wyjścia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Drogi Mariuszu,

Pracuje tzn. prowadzę własną działalność gospodarczą która spędza mi sen z powiek. Jak się okazało prowadzenie własnej firmy jak stwierdził mój kolega jest skokiem z samolotu bez spadochronu, a za to z hodowlą jedwabników. W moim przypadku lot jest bardzo długi. Ponoć ci którzy spadając z dużej wysokości umierają na zawał serca zanim spotkają się twardym gruntem. Obawiam się że u mnie jest podobnie, czasami liczę już dni kiedy to się stanie a czasami proszę Boga aby zabrał mnie do siebie, bo ten krzyż który noszę jest ciężki i nie potrafię znaleźć sposobu aby go udźwignąć.

- Bóg nigdy nie daje nam więcej niż byśmy byli w stanie unieść :) Poza tym szacunek dla Ciebie bo Ty chociaż spróbowałeś otworzyć firmę - miałeś odwagę którą powinieneś poszukać ponownie. Przypomnij sobie jak ją otwierałeś. Ile fantastycznych myśli i wizji miałeś :)

 

Gdyby nie to że bardzo kocham żonę dla której zrobił bym wszystko pewnie już by było po wszystkim.

- a siebie kochasz? Ile jest w Tobie miłości do samego siebie? Zastanawiałeś się kiedyś nad tym?

 

Myślałem o rozwodzie ale pewnie do tego nie dojdzie bo za bardzo mnie kocha i jest za mną na każdym kroku. Ja nie potrafię się już bardziej Jej odwdzięczyć za to że jest ze mną i przy mnie.

- nie jestem Twoja żoną ale myślę że wystarczy jej to że jesteś - zapytaj ją :)

 

Może Bóg, los (bo już sam nie wiem w co wierzyć) zwróci chociaż na Nią uwagę i choć jedna ważna rzecz się ułoży. Obecnie jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji materialnej, ratuje nas to że mieszkamy z rodzicami, ale Oni też nie mają łatwo. Staramy się nie mówić o naszych problemach, ja staram się nie mówić o problemach

- dlaczego o tym nie mówisz? dlaczego nie chcesz się tym podzielić? Większość ludzi uważa że lepiej nie mówić żeby nie martwić (ja też tak myślałem i robiłem). Teraz mam zupełnie inne zdanie. Widzę że dusisz to w sobie.... Jesteście rodziną i powinieneś w końcu podzielić się swoimi zmartwieniami, problemami, uczuciami... powinieneś się nawet popłakać. To nie jest oznaka słabości - to odwaga, szczerość i prawda. Macie trudną sytuacją finansową dlatego RAZEM powinniście się z tym uporać. Co by się nie działo - zawsze macie siebie :)

 

Ambicje, chęci, charyzma, pozytywne podejście po prostu ulotniło się.

- to jest w Tobie nadal... tylko musisz to odszukać :)

 

Jak co roku zrobiłem sobie rachunek sumienia, znany jestem z tego że potrafię patrzeć bardzo obiektywnie nawet wobec własnej osoby. Nie wiem co źle zrobiłem czy robie to pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy po analizie tego co się dzieje wokół mnie, nas.

 

- dlaczego od razu źle? Potraktuj wszystkie efekty Twojej pracy jako informację zwrotną. Przykład - składam rower, nie jedzie - co robię? Albo go jebne w kąt i stwierdzę nie da się, albo siadam ponownie rozkładam i składam na nowo - już nie tak jak poprzednio.

 

Co do ekonomii Twojej pracy itd. nie wypowiadam się ponieważ nie wiem jaka to branża etc.

Otwórz się przed rodziną. Porozmawiaj z nimi - to najlepsza terapia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj

 

Dziękuje że przeczytałeś mój wpis, jestem wdzięczny

 

- Bóg nigdy nie daje nam więcej niż byśmy byli w stanie unieść :) Poza tym szacunek dla Ciebie bo Ty chociaż spróbowałeś otworzyć firmę - miałeś odwagę którą powinieneś poszukać ponownie. Przypomnij sobie jak ją otwierałeś. Ile fantastycznych myśli i wizji miałeś :)

 

przypominanie sobie o tym jak miało być w mojej firmie śledzą mnie non-stop i niestety nie darzą mnie optymizmem, a problemy obecne gaszą moją odwagę, widać nie nadaję się do tego

 

- a siebie kochasz? Ile jest w Tobie miłości do samego siebie? Zastanawiałeś się kiedyś nad tym?

tak znam to podejście że najpierw należy kochać siebie aby móc kochać innych, nie mam kompleksów, jest nie wiele rzeczy które mnie dołują, hamują

 

- nie jestem Twoja żoną ale myślę że wystarczy jej to że jesteś - zapytaj ją :)

moja żona bardzo często mi o tym mówi i chyba dlatego tak mi źle że ma takiego faceta któremu musi to mówić, bo przecież gdyby nie to, to by nie musiała tego mówić, zdaje sobie sprawę z tego i to chyba aż za dobrze, moja żona zna moje problemy ale już naprawdę nie chce Jej obarczać tymi problemami dalej, ale jak się pyta to nie potrafię Jej nic nie mówić

 

- dlaczego o tym nie mówisz? dlaczego nie chcesz się tym podzielić? Większość ludzi uważa że lepiej nie mówić żeby nie martwić (ja też tak myślałem i robiłem). Teraz mam zupełnie inne zdanie. Widzę że dusisz to w sobie.... Jesteście rodziną i powinieneś w końcu podzielić się swoimi zmartwieniami, problemami, uczuciami... powinieneś się nawet popłakać. To nie jest oznaka słabości - to odwaga, szczerość i prawda. Macie trudną sytuacją finansową dlatego RAZEM powinniście się z tym uporać. Co by się nie działo - zawsze macie siebie :)

moja rodzina wie o moich problemach, starają się nam pomóc jak tylko mogą, ale to tak naprawdę jest mój problem i ja muszę go rozwiązać nikt tego za mnie nie zrobi, jestem chyba za bardzo empatyczny i szkoda mi bliskich obarczając ich swoimi problemami i patrząc jak "cierpią" razem ze mną taka sytuacja mi nie pomaga, płacz dla mnie nigdy nie był oznaką słabości, cały czas mam łzy w oczach i nie wstydzę się tego ale mam też już dość tego cholernego stanu. Niestety nie umiem poradzić sobie z tym że to wszystko się tak bardzo długo ciągnie, jest to krzyż którego nie potrafie już unieść i nie wiem czy w ten sposób Bóg nie woła mnie do siebie bo dał mi więcej niż potrafie unieść. Przez te wszystkie problemy to co jest we mnie tylko muszę tego szukać czyli charyzma, ambicja itd sa aktualnie dla mnie trudne do odnalezienia mam taką spiralę w głowie że nawet to już mnie dobija. Życie poprostu mi się po... jest tego dla mnie zbyt wiele a szukanie sił na to zajmnie mi tyle czasu że pewnie mnie zlicytują albo zlinczują.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlatego tak mi źle że ma takiego faceta któremu musi to mówić - na pewno musi? Wystawiłeś sobie ocenę po tym całym rachunku sumienia. Jestem do niczego, krzywdzę innych... itd.

 

Mam świadomość tego iż problem jest szerszy ale szczerze sobie odpowiedz:

Czy zebrałeś całą dotychczasową wiedzę?

Czy zrobiłeś wszystko co w Twojej mocy by powstrzymać to co się dzieje w firmie?

Jeśli nie to co Cię powstrzymuje?

 

Chciał bym żebyś zapoznał się z tym:

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/I/IP/jak_sie_nie.html

oraz tym

teoria-dezintegracji-pozytywnej-prof-k-d-browskiego-t13754.html

 

Pozdrawiam i trzymam kciuki :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuje za odpowiedź, artykuły które podałeś przeczytam w wolnej chwili

 

co do wiedzy którą zebrałem oraz czy zrobiłem wszystko aby się wykaraskać z problemów i tego co mnie powstrzymuje to odpowiedź wydaje się prosta, bo nigdy tak naprawdę nie jesteś w stanie tego zrobić, ale to też nie zawsze jest zależne od człowieka jako jednostki. To są sprawy gdzie jest więcej jednostek a wszystkie okazują się słabymi ogniwami, dlatego że pewne rzeczy też nie są od nich do końca zależne. Moja firma znalazła się w tej sferze gdzie większość ma problemy, ale nie wszyscy potrafią to zrozumieć. Wydaje mi się że nigdy nie będę miał poczucia że zrobiłem wszystko nie wiem czy to dobrze czy źle, bo niby ambitne ale czy to nie jest chora ambicja która powstrzymuje do dalszych działań taki ot to paradoks.

Moja żona jest dla mnie najważniejsza w bardzo szerokim rozumieniu, chce dla Niej jak najlepiej, ale czasami się po prostu nie da. Oczywiście nie chce Jej trzymać pod kloszem czy w złotej klatce, nie robię tego błędu jak to nie którym się zdarza traktując drugą osobę jako absolutnie idealną wręcz boską.

Do tej pory nie wiem na czym może polegać problem, zdaje sobie sprawę z tego jak na organizm wpływa negatywne myślenie, ale mój umysł jest teraz słabszy aby sobie to wszystko poukładać, a mają na to wpływ czynniki zewnętrzne.

 

Pozdrawiam i Życzę Wszystkiego Dobrego

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×