Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lekarstwo na lęki, nerwice i depresję


gie_em

Rekomendowane odpowiedzi

Teraz mam 45 lat. Zaczęło się, gdy miałem lat kilkanaście.

Takie delikatne, ledwo namacalne uczucie, niezbyt przyjemne. Nie wiedziałem, co to jest, bo przecież młody człowiek tak dogłębnie nie analizuje. Jest to jest. Później było coraz gorzej, aż końcu w wieku 22 lat nastąpił krach, po miesięcznym, silnym napięciu i stosie spalonych papierosów. Następnie okres lepszego samopoczucia. Ale ciągle twierdziłem, że chodziło samopoczucie. I coraz mocniejsze wyalienowanie.

Zacząłem odwiedzać bioenergoterapeutów, psychoterapeutów, psychologów, psychiatrów.. I każdy machał głowa, cos tam mówił .. ale nigdy konkretnie, co to jest.. Była metoda Silvy, mase ćwiczeń relaksujących, tysiące stron internetowych ze sposobami radzenia sobie ze stresem. Było raz lepiej, raz gorzej.. Następnie pojawiły się lekarstwa, m.in. xanax(niesamowita poprawa samopoczucia, ale wiadomo, na krotko, bo uzależnia). Później straszne pogorszenie, zacząłem bać się panicznie ludzi, znajomych a nawet rodziny. otoczenia, przestrzeni, i musiałem się ratować długim zwolnieniem lekarskim. Były myśli, nawet te najgorsze. Przez przypadek, w wielu 37 lat trafiłem na efectin, który na kilka lat dał mi stabilizację i pozwolił powrót do pracy. Wtedy .. zacząłem rozumieć, że przyczyną złego samopoczucia jest lęk, ciągły i coraz mocniejszy. Kiedyś dawno był tak ledwo namacalny, że myślałem, że to tylko samopoczucie teraz uderzył tak mocno, że go rozpoznałem.

Zawsze, gdzieś w tle, czasami bardziej, czasami słabiej w moim życiu był pan Bóg. Prosiłem Go o poprawę „samopoczucia”, chodziłem do kościoła…

Przełom nastąpił teraz, w czasie adwentu. Może dlatego też, że rozpoczął się również Rok Wiary.

Zacząłem analizować, dlaczego się boję. Pytałem pana Boga, dlaczego. I otrzymałem odpowiedź.

Kilkadziesiąt lat życia w napięciu wyzwoliło straszny lęk ..ale skąd napięcie? Psycholog powie ..z nierozwiązanych problemów i będzie miał rację. A co podpowiedział mi Bóg?

To samo, tyle tylko że te problemy to moje życiowe przewinienia, moje grzechy, moje stanięcie w poprzek wspaniałej naturalności, albo moja reakcja na czyjeś błędy. Zawsze wiedziałem co robiłem źle, ale to było raczej tylko dostrzeganie a w większości po prostu moja ślepota i głupota.

Co robiłem źle, że prawie zrujnowałem sobie życie? Odpowiedz jest prosta. Postaram się w kilku słowach podać przyczynę:

Nie kochałem siebie i nie szanowałem (tzw. brak samoakceptacji) – a to za długie, a to za krótkie, ktoś pięknie się wypowiada a jak tak nie potrafię albo analizowanie bez końca, dlaczego tak głupio się zachowałem albo powiedziałem, jedzenie w biegu, pośpiech – brak szacunku do swojego ja. Rozwiązanie..pokochaj siebie, jakim jesteś czyli zaakceptuj .. w końcu takim zostałeś stworzony .. ze wszystkimi „ograniczeniami” i wadami. Jeśli te wady przeszkadzają Ci być dobrym człowiekiem, to pracuj nad tym.

Zazdrość – ktoś się pięknie wypowiada a ja tak nie potrafię, a oni tak się śmieją, są tacy wyluzowani, albo żona taka super wyluzowana w obecności innego faceta, taka radosna i wiele innych wyplywających z zadzrosci sytuacji. Więc jak to naprawić, co zrobić, przecież nie łatwo tak to przemienić. I tu trzeba przestawic swój egocentryzm o 180stopni. Boże, dziękuje ci za mojego kolegę, który jest taki elokwentny, tak świetnie się wypowiada A moja żona jest taka radosna, a przecież to moja zona…jak on umiejętnie zarządza swoimi pieniędzmi…itd..itp.kochani….zadziałało..wystarczy spróbować. Zresztą…o co tu być zazdrosnym..przecież za kilkadziesiąt lat nas nie będzie na Ziemskim padole…wiec co mi z tej zazdrości, która niszczy..a przecież wolimy budowac.

Przebaczenie – kumple się wyśmiewali, ktoś powiedział cos przykrego, ktoś z mojej rodziny zrobił krzywdę moim dzieciom. I banały i rzeczy trudne…wybaczyć..ale jeśli nie wybaczę..co zyskam..nic…ale gdzieś te złe uczucie braku przebaczenia będzie powoli wypalało dziurę aż… wiec przebaczyć bo on zawinił…a ja czy jestem lepszy… kochani …kilka ton ciężaru mnie na barkach…

To tylko wycinek rzeczy, które mnie trapiły, a jest tego sporo…każdy z nas może szukać dalej….opierając się np. na dekalogu, prawach kościelnych itd.

 

Zapewne nie od razu znikna wszystkie przypadłości, czasami pojawi się jakiś lęczek, może panika…ale mając nadzieję sercu oraz ta niesamowita radość życie zacznie nabierać rumieńców. ..czego z serca Wam życzę.

Oczywiście sami się nie wyleczymy..Wznieśmy nasze serca do Boga..On pomoże..

 

pozdrawiam

Z Bogiem

 

Gie_em

Gdyby ktoś chciał pogadać .. GG: 45875483

Sorki za błędy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cieszę się że znalazłeś swoją drogę. Że pokochałeś siebie na nowo, zdałeś sprawę ze swoich złych nawyków myślowych i przekonaniach dotyczących świata :) Takie posty zawsze cieszą oczy i serce :)

Życzę Tobie nieustannego rozwoju. Byś mógł pomagać innym i przekazać im wiedzę którą posiadasz.

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dopowiem tylko ze mialem "dziwny" przypadek podczas redagowaniaa postu..

otoz zapragnalem go napisac w momencie silnej potrzeby podzieleniem sie szczesciem oraz zasugerowaniem pewnej drogi ku wyjsciu z opresji. Pisalem go dosyc dlugo i przy probie zapisania zostalem wylogowany i poproszony o ponowne zalogowanie. Po czym zniknal moj post i wrocilem do strony glownej (poprostu zakonczyla sie sesja). I teraz pytanie..co teraz..tyle energii zmarnowanej..czy ponowic probe pisania ?? tak tez zrobilem, tym razem zapisujac wczesniej tekst w zewnetrzym edytorze tekstu..choc juz to nie bylo to samo co pierwowzor.

Tego samego dnia wieczorem poczulem silne napiecie i cala noc byla dziwnie niespokojna. Ja wiem ze "komus" zalezalo, bym nie dawal swiadectwa.

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i jeszszce jedno..w zasadzie dotarło to teraz do mnie teraz..

Skupianie się na sobie....to chyba najważniejsza przyczyna naszych schorzeń. Przecież non stop myśłimy, analizujemy co się z nami dzieje...kochani...zapętlamy się sami w sobie ..tak działa czarna dziura w kosmosie...wszystko do niej wpada..i nic nie wylatuje, nawet swiatlo... nie pozwolmy sobie stac taka dziurą i .....

wyjdźmy z siebie i ofiarujmy coś komuś, miłe słowo, uśmiech, przyniesienie węglarki dla starszej pani, a może krótka pogadanka z człowiekiem bezdomnym i wsparcie go miłym słowem, może pogodzenie się z wrogiem, kimś kto nadepnął na odcisk, a moze wolontariat..sam o tym myślę choc do niedawna taka rzecz wogole nie przeszła by mi przez głowę... a moze podziękowanie komus za mało istotną przysługę z dawien dawna, a może pełen sympatii usmiech do teściowej i spytanie jak sie czuje .. pamietajmy..matka Waszych kochanych żon... a nie główny bohater żartów..wymieniać można w nieskończoność....

może wtedy już nie będziemy jak czarna dziura wsysać wszystko ...lecz wypuścimy światło..jak gwiazda... zabłysniemy i zaczniemy rozpalać innych..ogrzewać ich...

..nie może..na pewno.....

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Skupianie się na sobie....to chyba najważniejsza przyczyna naszych schorzeń." - to jest absolutna prawda!!

W zeszłą niedzielę miałem okazję być na obiedzie u mojej rodziny. Była tam też koleżanka która ma depresję i agorafobię... takie tam. Rozmawialiśmy o pracy (ona tej pracy nie ma). Powiedziałem jej że dzisiaj jeśli 1 odmówisz podjęcia pracy to jest ok ale jeśli zrobisz to drugi raz to skreślają Cię z listy.

Nagle... trach!! Odpaliła swój schemat myślowy. Nie musiała nic mówić - było to po niej widać. Od razu zamilkła, zaczęła myśleć -a jeśli ona też tak będzie miała? Co wtedy? Co ja pocznę? itd. itd.... Dosłownie było widać po jej twarzy jak przerabia różne schematy swojej głowie. Jak wymyśla, cuduje, czarnowidztwa nie było końca. Przekonałem się wtedy że to wszystko dzieje się w naszych głowach - ZA NASZĄ SPRAWĄ.

Przerwałem jej mówiąc -"co jest?" "już widzisz siebie w takiej sytuacji?"

Ona na to - "aż tak to widać?"

- "tak" powiedziałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Potwierdzić muszę wasze słowa odnośnie skupiania się na sobie.Niedawno zacząłem mieć przebłyski w świadomości tzn.zacząłem sobie zdawać coraz częściej sprawę z tego,że byłem kompletnie zamyślony i nie widziałem tego co się dzieję wokoło mnie.To mnie tak zadziwiło i zasmuciło.Tyle czasu byłem jak we śnie.

Zrozumiałem,że przez cały czas myślę o problemach albo starych albo nowych(działam auto-destruktywnie).Przelatywało mi życie przed nosem i mi to nie przeszkadzało.A ostatnio czym ciężej mi się żyło tym bardziej się zamyślałem co dawało takie zamulenie,odrealnienie,czy po prostu oderwanie od świata zewnętrznego.

 

Nie myśleć o złych rzeczach,negatywnych.Po co o nich myśleć?

Odpuścić sobie,wybaczyć.Niech będzie pochwalony Pan Bóg,który mnie prowadzi cały czas-Alleluja.

I Pan Jezus w imieniu którego prosząc,dużo mi się spełniło,niech będzie pochwalony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×