Skocz do zawartości
Nerwica.com

nerwowe Święta


Rekomendowane odpowiedzi

Kaja, wiem ale to jest właśnie kwestia o, której nie wolno mi pisać a jak zauważyłaś, z racji tego co robię i kocham, wiem o tym dużo.

Candy14 to jak pisze zrozumiałam że jest czynna zawodowo. Swoją drogą chciałabym żeby się wypowiedziała ekspert w tym temacie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Straszne, jak nie zrozumienie może krzywdzić.

Bardzo proszę o odrobinę delikatności i kultury. Skoro tak to zniżę się do poziomu Pań. Candy fikasz na trapezie i powywracało Ci się w głowie a Kaja za dużo zażyłaś leków, bo zupełnie nie rozumiesz tekstu, nigdzie nie napisałam, że psycholog musi ukrywać swoją chorobę, napisałam, ze ja tak muszę i się nie leczę, bo wiem o rzeczach o, których Wy drogie Panie nie macie pojęcia. Candy i Kaja życzę Wam szybkiego wyzdrowienia, tylko uważajcie bo odstawienie leków bardzo boli, odezwie sie nawet po bardzo długim okresie czasu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

smutasek111, nie biore lekow i jestem zdrowa wiec spokojnie.

nigdzie nie napisałam, że psycholog musi ukrywać swoją chorobę, napisałam, ze ja tak muszę i się nie leczę, bo wiem o rzeczach o, których Wy drogie Panie nie macie pojęcia

czyli o jakich? i dlaczego Ty musisz ukrywac a inni psycholodzy nie musza i moga spokojnie sie leczyc?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

smutasek111, bardzo mi przykro z powodu Twojej choroby. Nigdy nie byłam chora na depresję czy nerwicę, ale wiem, że nawet jeśli nie potrafię opanować "złych emocji", to ludzie wokół nie omieszkają wykorzystać sytuacji i zasadzić tekstem w stylu: "No proszę, Pani psycholog, a też sobie nie radzi". Psycholog to też człowiek, nie ma monopolu na szczęście, nie zna recept na beztroskie życie. Masz prawo do błędów i do tego, by gorzej się czuć. Ale Ty to wiesz i takich banałów pisać Ci nie muszę.

 

Wiem jednak, że dziewczyny z forum - kaja123 czy Candy14 - miały dobre intencje, wypowiadając się w tym wątku. Nie chciały źle, chociaż Ty odebrałaś to troszkę inaczej. Ja jako koleżanka po fachu napisałabym Ci, że nie musisz być idealna i perfekcyjna. Nie musisz maskować swojej choroby, udawać, że świetnie sobie radzisz, a w środku drżeć z lęku. Robisz sobie tym krzywdę, naprawdę. I nie chcę, byś odebrała to jako atak, ale uważam, że mówienie, iż nie możesz się leczyć dla dobra otoczenia (swoich podopiecznych itp.) jest tak naprawdę jednym wielkim mechanizmem obronnym. Wolisz sobie zracjonalizować problem, uzasadnić swoją bierność w podejściu do Twojej choroby niż zacząć działać. Zdaję sobie sprawę, że pierwszy krok jest najtrudniejszy. Nie pisz o sobie, że jesteś złym psychologiem. Uwierz w siebie i w to, co kochasz robić, ale nie zaprzeczaj, że jesteś chora. Masz nerwicę i powinnaś ją leczyć. Sama z racji wykonywanego zawodu wiesz, jak rozmowa z drugim człowiekiem może pomóc, wesprzeć, dodać otuchy, odwagi, odbudować nadszarpniętą wiarę w siebie. Spróbuj - z całego serca zachęcam. A leczenia/terapii nie musisz przecież podejmować u kolegów, u ludzi, których znasz. Tak jak napisała Candy14 - przecież ani ja, ani Ty nie znamy wszystkich psychologów/terapeutów. Możesz wybrać się do jakiegoś specjalisty, który w ogóle Cię nie kojarzy. A może problemem jest to, że nie do końca wierzysz w skuteczność terapii i dlatego nie chcesz jej podjąć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kaja za dużo zażyłaś leków, bo zupełnie nie rozumiesz tekstu, nigdzie nie napisałam, że psycholog musi ukrywać swoją chorobę, napisałam, ze ja tak muszę i się nie leczę, bo wiem o rzeczach o, których Wy drogie Panie nie macie pojęcia. .

No więc Cię rozczaruję bo nie zażyłam ;) to raz a dwa ja się leczę i czuję się coraz lepiej. To chyba pierwsze święta kiedy nie dopada mnie to co Ciebie. Skoro wolisz się męczyć, ukrywać Twoja sprawa. Na forum prosiłaś o pomoc. Nie znam innej pomocy w zaburzeniach lękowych jak terapia.

Swoją drogą zaczynam wątpić czy Ty jestes psychologiem. Bo z samej definicji wynika :

Psycholog – osoba posiadająca właściwe kwalifikacje, potwierdzone wymaganymi dokumentami, do udzielania świadczeń psychologicznych polegających w szczególności na: diagnozie psychologicznej, opiniowaniu, orzekaniu, psychoterapii (po ukończeniu studiów podyplomowych w tym zakresie) oraz na udzielaniu pomocy psychologicznej.

Jak możesz leczniczo oddziaływać na czyjąś psychikę twierdząc:

Bo wiem co leczenie robi z psychiką człowieka.

 

ekspert_abcZdrowie, dziękuję za wypowiedź, która jeszcze bardziej mi rozjasniła w głowie :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najgorsza w cały życiu.

Często jak czytam takie posty myślę sobie - ktoś przesadnie użala się nad sobą. Chyba nie. Pierwszy raz rodzina była osobno przy dwóch stołach, w dwóch odległych miastach. Trudne to dla dzieci. Ten niby czas pojednania, a tu boli że nie jesteśmy razem ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moje pierwsze święta bez alkoholu, non stop pytania czemu nie pijesz a ja po prostu boje sie alkoholu odkąd mam ataki paniki, tylko weż wytłumacz rodzince że mam nerwice to koniec swiata:) albo że chodzisz do psychiatry, bierzesz psychotropy, zauważyłem że wstydze sie mówic o tej nerwicy z kimś znajomym jak ktoś nie ma pojęcie co to jest... pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na szczęście już po świętach.

Wigilia - siedzieliśmy w trójkę, córa ostentacyjnie bawiła się telefonem przy stole, nie jedząc, bo jej nie smakuje, nie lubi i.t.d. i poganiając nas, byśmy skończyli. Prezentów nie było, po skromnej kolacji każde z nas uciekło w świat wirtualny. W dodatku przed południem spotkała mnie znajoma i pytała czy na Wigilię idziemy do "rodziny", bo to przecież logiczne, że skoro my sami i bez finansów, to lepiej wspólnie z nimi.... Trochę czasu mi zajęło wyjaśnienie, że nie wolno nam w Wigilię spotykać się "rodzinnie".

Wczoraj musieliśmy iść do "rodziny" z wizytą. My oczywiście ubrani tak jak na co dzień, bez prezentów, co nie zostało zbyt dobrze przyjęte przez mniejsze dzieci z "rodziny". Dopytywały się dlaczego im dzieciątko nic od nas nie przyniosło. Reszta "rodziny" ubrana odświętnie, wystrojona, oczywiście jak zwykle pokazująca na co ich to nie stać i.t.d. nie lubię jak widać tak bardzo te różnice. Wyszliśmy stamtąd szybko, bo po co siedzieć dłużej?

Młodzi dostali po pięćdziesiąt złotych, ja stówkę i tyle. A już dzisiaj z rana dzwonił mi ojciec, że ta stówka musi mi wystarczyć na życie do połowy stycznia. Tłumaczę mu, że na początku miesiąca mam przecież wizytę u lekarza i muszę za nią zapłacić, pomijając już to, że po prostu będzie ona na życie, aby mieć za co kupić żywność po świętach. To on mi na to: to zabierz dzieciom, to co dostały...

Znowu nie wykupię leków, bo mi braknie, a z dnia na dzień czuję się niestety coraz gorzej. Lęki się nasilają, na leczenie nie ma, w nocy nie śpię, bo się boję, coraz częściej krążą mi po głowie myśli samobójcze. Odechciewa mi się wszystkiego. Nawet ucieczki w świat wirtualny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Selenhe, barzdo współczuję. Zastanawiam się tylko nad jednym : nie masz przyjaciół, bliskich znajomych którzy mogliby Ci jakoś pomóc? Z taka rodziną to ja bym zerwała kontakty.Z Twojego opisu wnioskuję że jesteś tylko Ty i Twoje dorastające dzieci a reszta rodziny jest przeciwko Tobie a Ty musisz z nimi utrzymywać kontakt. Piszesz że masz kłopoty finansowe to dodatkowo dołuje, ale czy koniecznie musisz być w kieszeni u ojca który ma Cię gdzieć i Cię poniża? Przykre to co piszesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Selenhe, przejeb... :? Strasznie Ci współczuję.

 

Ja spędziłam święta w gronie najbliższych. Brat z ojcem chlali, tatusiowi się już wczoraj agresja włączyła. Przywalał się do wszystkiego i wszystkich.

Dziś każdy siedzi w osobnych pokojach, tatuś kaca leczy... Ogólnie mało przyjemnie i "świątecznie". Ale cóz... tak jest co roku... :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Selenhe, nie masz oparcia w rodzinie, oni Cie raczej dołują. Wiem, że jesteś skazana na ich "pomoc", ale ta pomoc co opisujesz jest nic nie warta. 100 zł na 2 tyg to pomoc :shock: ? na pewno nie jest to warte tych negatywnych emocji, które wiążą się z kontaktem z nimi.... jak opisujesz swoich bliskich mam wrażenie, że niewiele dają a dużo psują. No i ze wpadłaś w rolę bezradnej ofiary, zależnej od innych, dlatego bezbronnej. Wiem, że to zabrzmi banalnie ale tylko Ty możesz przerwać ten zaklęty krąg niemożności. Znam ten ból, tez pochodzę z toksycznej rodziny....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×